Tako rzecze Durrenmatt
|
W 1986 r. Friedrich Durrenmatt napisał dramat w 2 aktach
pt.: "Achterloo".
Akcja sztuki dzieje się w "Achterloo w Achterloo",
w dniach 12 i 13 grudnia 1981. Kilka cytatów: |
Napoleon: ... Sztuka, którą oglądacie,
wymyślona została przez lekarzy z kliniki psychiatrycznej
w Achterloo. Oni uwielbiają eksperymenty. Pacjenci znają
zasady terapii.
...
Marks II: Gospodarka socjalistyczna funkcjonuje tylko wtedy,
gdy gospodarka kapitalistyczna przeżywa okres rozkwitu. Kapitalizm
kwitnie kiedy rosną wydatki na zbrojenia, a to jest możliwe
tylko wówczas, gdy utrzymuje się przekonanie, że
państwa socjalistyczne mają przewagę. Państwa
socjalistyczne muszą się zbroić, by dotrzymać
kroku państwom kapitalistycznym. Jeśli państwa
kapitalistyczne zdobywają przewagę, to nie mogą
zaatakować państw socjalistycznych, bo oznaczałoby
to dla nich koniec boomu. Gdyby przewagę zdobyły państwa
socjalistyczne, to też nie użyją broni, ponieważ
cały system socjalistyczny zostałby skompromitowany.
Rozumiesz?
Napoleon: Nie.
Marks II: Ja też nie. Ale w końcu ja tylko improwizuję.
Napoleon: No to zacznijcie się rozbrajać.
Marks II: Ale my to od dawna robimy! Codziennie idą na
złom przestarzałe rakiety, pancerniki, okręty
podwodne, czołgi, działa, olbrzymie ilości karabinów
maszynowych, wyrzutnie granatów, wszystko po to, by móc
produkować kolejne rakiety, pancerniki, okręty podwodne
,działa, karabiny maszynowe i wyrzutnie granatów.
Przeciwnik też się ciągle rozbraja, aby się
zbroić. A to, co już całkiem się do niczego
nie nadaje, sprzedajemy.
...
Bchner: ...Normy społeczne narzucają te wszystkie
wartościujące oceny. A przecież to nie wartości
tworzą człowieka, to człowiek je tworzy. Kiedy
jednak zapytać o przyczynę, dla której człowiek
z własnej woli lub z konieczności zamyka się w
świecie wartości, dochodzimy ponownie do istoty ludzkiej
natury. ...
...
Ludwik: Kiedy szukamy sensu istnienia, musimy sięgać
poza istotę ludzką. To droga niełatwa i pełna
manowców. ...Naszym niedoścignionym wzorem -
ideałem - jest komputer, który wyzwolił się
od swego twórcy - człowieka. Komputer to istota człowieczeństwa,
w nim człowiek znajduje swoje spełnienie. Krwawy zachód
słońca, ku któremu zmierza ludzkość,
by się w nim ostatecznie zatracić, jest jednocześnie
wschodem słońca, z którego żaru powstanie
nowa ludzkość. W poszukiwaniu sensu istnienia obdarzona
sztuczną inteligencją ludzkość upodobni się
do protezy protezy - nadkomputera, który zastąpi komputer
jako idea idei. Proszę się nie obawiać panie
i panowie, nie jestem wariatem...
...
Richelieu: I Kościół, i partia są instytucjami
absolutnymi. Myślę w kategoriach globalnych. ...Kościół
i partia powinny się zjednoczyć. Na tronie papieskim
i na Kremlu powinna zasiadać jedna i ta sama osoba. Partia
powinna zrezygnować z ateizmu i podporządkować
się marksistowskiej teorii Kościoła. Jedyną
instytucją zdolną do stworzenia państwa absolutnego
jest marksizujący Kościół katolicki. ...Człowiek
pragnie sprawiedliwości w życiu doczesnym i łaski
w życiu wiecznym ...
...
Richelieu: Pan, Bonaparte, ja i sekretarz generalny stworzyliśmy
piekło na ziemi. Gdyby nie my, człowiek pozostałby
tym czym stworzył go Bóg - całkiem sympatyczną
mięsożerną małpą, nie pozbawioną
pewnych ludzkich odruchów. Nasze dążenie do absolutu
było przekleństwem człowieka. Wymyśliliśmy
sobie świat pozbawiony ludzi. Nie kochaliśmy bowiem
człowieka, jego dobrych i złych skłonności,
całej jego wspaniałości i nikczemności. Pan
marzył o wskrzeszeniu imperium rzymskiego, ja o absolutnym
państwie łaski Bożej, a nasz poczciwy sekretarz
ciągle jeszcze ma nadzieję, że pewnego dnia dojdzie
do światowej rewolucji. My jednak nie poprzestaliśmy
na marzeniach, usiłowaliśmy nasze plany zrealizować
- dopasować niedoskonałego człowieka do naszych
urojeń...
"Achterloo" Friedricha Drrenmatta zostało bardzo
pięknie wydane w nakładzie 100 egz., oprawionych ręcznie,
wzbogaconych o ilustracje autora - przez Wydawnictwo Artystyczne
Kurtiak i Ley w Koszalinie. Więcej informacji - www.kurtiak-ley.pl
Wydawcy serdecznie dziękuję za możliwość
napisania tego tekstu.
Paweł Zawadzki
PS
Sądzę, że powyższe diagnozy znakomitego pisarza
mogą uzupełniać bardzo ciekawe teksty jakie znalazłem
w ZB, nr 7/2001.
|
... "Grzybów było w bród"...
Tym, co nas wyróżnia w Europie, jest nasza sympatia
dla grzybów, co aż zaciekawiło Królową
Anglii, która z Polski wywiozła słoik marynowanych
prawdziwków. |
Miłośnikami grzybów są emeryci i renciści,
kolejarze, leśnicy, mieszkańcy małych i dużych
miast. Świętym miastem polskich grzybiarzy jest leżący
w sercu Puszczy Noteckiej Krzyż Wielkopolski, do którego
w soboty i niedziele ciągną kolejarze z ogromnymi koszami
i wycieczki autokarowe z całej Polski.
W całej Polsce istnieje już blisko 200 najrozmaitszych
partii politycznych - również tak oryginalne, jak
Polska Partia Przyjaciół Piwa czy Polska Partia Polityczna.
Gdyby powstała Polska Partia Grzybiarzy, byłaby najliczniejszą
polską partią polityczną.
Czy grzybiarz kochający las - nie jest najlepszym sprzymierzeńcem
ekologów? Czy można sobie wyobrazić grzybiarza,
którego partia nie domagałaby się powiększenia
powierzchni lasów? Ochrony starodrzewu?
Zbieranie grzybów jest czynnością starą
jak świat, to powrót do źródeł, przypominający
o najbardziej pierwotnym zbieractwie człowieka. Partie Zielonych,
głoszące radykalne hasła, powodowały naturalny
odruch sprzeciwu; Polska Partia Grzybiarzy odwołująca
się do bezinteresownej w gruncie rzeczy pasji i zamiłowania
do spacerów po lesie, uprawianych przez starych i młodych,
od samego początku zyskałaby popularność
i sympatię. W ustach członków Polskiej Partii
Grzybiarzy hasła ekologiczne, wołanie o ochronę
lasów i zieleni, zakładanie rezerwatów - byłyby
hasłami najbardziej naturalnymi, co mogłoby stanowić
o skuteczności.
To, iż życie polityczne przypomina teatr, wie każdy.
Tak więc element wspólnej, znakomitej zabawy (jakże
demokratycznej, bo grzyby każdy lubi) byłby wielką
siłą Partii Grzybiarzy. Przy okazji pozwalając
zrobić dużo dobra dla biedniejszych grup społecznych
(zbieranie grzybów to przywilej biedaków) i równie
dużo dobra dla ochrony przyrody, lasów. Jest to kapitał,
który mądrze zarządzany - przy pozorach zabawy
- mógłby wnieść wiele dobrych inicjatyw
w życie publiczne. Proponowałem już ekologom zawarcie
sojuszu z działkowiczami, hodowcami roślin ozdobnych,
plantatorami i zbieraczami ziół, ogrodnikami, leśnikami.
Gdyby do tych grup dodać jeszcze zbieraczy grzybów,
to powstałaby partia prawdziwych zielonych, liczna tak bardzo,
że nikt nie mógłby forsować idiotycznych
ustaw o budowie autostrad "przecinających" rezerwaty,
nikt po prostu nie mógłby nic złego zrobić
Przyrodzie.
Sądzę, że warto o tym pomyśleć. Przywilejem
młodych ekologów jest świadomość,
że głoszą hasła nowe, walczą o coś
dobrego i słusznego. Rzecz w tym, by dostrzec, że to
co nowe, jest mocno zakorzenione w czasie przeszłym i warto
to wykorzystać. Jedną z rzadziej używanych definicji
polityki jest ta, która określa politykę jako
umiejętność optymalnego wykorzystania wszystkich
elementów tkwiących w danej sytuacji (analogicznie
jak w brydżu - wygrywa ten, kto potrafi najlepiej rozegrać
dany układ kart). Dlatego warto dostrzec te wszystkie istniejące
w społeczeństwie zwyczaje, sprzyjające przyrodzie
i zastanowić się, czy można, połączywszy
siły, zrobić coś skuteczniej i więcej dla
ochrony Przyrody.
Jeśli ktoś z P.T. Czytelników postanowi założyć
Polską Partię Grzybiarzy i zapragnie zostać Najwyższym
Prawdziwkiem proszę, by pamiętał o autorze tekstu
i zarezerwował dlań godność Prezesa Komitetu
Ochrony Rzadkich Grzybów. W ostateczności zgodzę
się na honorową godność Prawdziwka Marynowanego.
Zbieranie grzybów jest czynnością apolityczną.
Jest najstarszą tradycją znaną w narodzie (jakie
są starsze?). Już sama nazwa świętego miasta
polskich grzybiarzy - Krzyż Wielkopolski - określa najpiękniej
relację do chrześcijaństwa. Póki będą
istnieć w Polsce lasy, póty będzie istnieć
różnorodność grzybów. Grzybiarze
całego kraju, łączcie się!
Niech żyją zielone brygady polskich grzybiarzy, walczące
o resztki prawdziwego, dzikiego życia w polskich lasach!
Paweł Zawadzki
|
W Warszawie, przy ul. Bagatela 12 (00-585 Warszawa, tel. 6285740)
istnieje Polska Agencja Informacyjna oraz Wydawnictwo Interpress
(tel. 6282818), które w 1999 roku wydały informator
"Prasa, radio, telewizja" zawierający adresy dzienników,
tygodników, miesięczników, stacji radiowych
(bardzo dużo nowych, małych, lokalnych!) oraz stacji TV. |
Warto byłoby opracować pocztówkę opisującą
ZB (historia, zasięg tematyczny, kontakty międzynarodowe
eko, sposób prenumeraty, itd.) i taką pocztówkę
po prostu rozesłać do czasopism, stacji radiowych i
TV, które po prostu nie wiedzą o istnieniu ZB! Taka
ulotka mogłaby być opracowana razem z info o "Dzikim
Życiu", gwoli oszczędności kosztów.
Należałoby też wziąć "Informator
Nauki Polskiej", dostępny w każdej bibliotece
podręcznej - i tę samą ulotkę wysłać
na uczelni, wydział, katedr, które mogłyby lub
powinny być zainteresowane ekologią. Biblioteki uczelniane
nie zawsze mają pieniądze na zakup książek
i czasopism i nie zdziwiłaby mnie informacja, że w wielu
bibliotekach też nie wiedzą o istnieniu ZB i DŻ.
Jest to po prostu podstawowa praca, jaką należy wykonać:
rozpowszechnić informację o swoim istnieniu tam, gdzie
ona powinna dotrzeć, wzbudzić zainteresowanie. Koszt
- ileś godzin ślęczenia nad informatorami, znaczki
pocztowe, faxy, telefony. Nie sądzę, by przekraczało
to możliwości jednego wolontariusza i ok. 7 - 14 dni
pracy.
O tym, że mam rację, przekonała mnie telefoniczna
rozmowa z realizatorem audycji ekologicznych w TVP, który
po prostu w ogóle nie wiedział o istnieniu ZB i DŻ,
mnie wydało się po prostu czymś nie do pojęcia.
Internet stał się obiektem bałwochwalczej, przesądnej
wiary; wyrażającej się m.in. przekonaniem, że
obecność jakiejś informacji w Internecie oznacza,
że owa informacja dotarła do wszystkich zainteresowanych.
Tak nie jest, Internet nie wyeliminował innych nośników
informacji - prasa, radio, TV nadal istnieją.
Promocja ZB winna polegać przede wszystkim na dotarciu z
informacją "istniejemy" do wszystkich potencjalnie
zainteresowanych.
A sam Internet jeszcze nie ukradł wszystkich doświadczeń
bibliotek, np. w katalogach bibliotecznych istnieją systemy
odsyłaczy, pozwalające łatwiej znaleźć
informację.
Wolontariusz zajmujący się promocją ZB winien
- tak sądzę - popatrzeć na problem z perspektywy
socjologa (jakie środowiska może zainteresować
info o ZB, jak do nich dotrzeć) oraz wojskowego, który
zajmuje kolejne obszary przestrzeni wirtualnej z info o ZB, dbając,
by wszyscy mieszkańcy i użytkownicy tej przestrzeni
dowiedzieli się o istnieniu ZB. Opisane wyżej problemy
należą do strategii i taktyki.
Psina pogrzebana nie w ilości kasy na reklamę, lecz
w rozwiązaniu problemu: gdzie bytują potencjalni czytelnicy
ZB? Jak do nich dotrzeć? Czy np. czytelnikami ZB mogliby
być: rolnicy, działkowicze, leśnicy, nauczyciele
biologii w szkołach, dziennikarze, naukowcy, itd. - krótko
mówiąc, jakie kategorie ludzi mogłyby być
zainteresowane informacjami zawartymi w ZB.
Przeczytaj uważnie tekst poprzedni o "poezji, literaturze,
ekologii" i pomyśl trochę.
Dlaczego nie wymienić się info - na zasadach wzajemności
- np. z pismem dla działkowiczów, hodowców
roślin ozdobnych? Są ich przecież setki tysięcy
- ZB informują o ich pismach, oni na zasadzie wzajemności
informują swych czytelników o ZB.
A zasada "non profit" nie oznacza małego nakładu.
Możesz zwiększyć nakład i przy zwiększonym
nakładzie działać dalej wedle zasady "non
profit". Może nawet wtedy byłoby Cię stać,
by zamawiać okazjonalnie teksty dla ZB u wybitnych naukowców?
Paweł Zawadzki
|
"Dwór stary, niski, ganek obrosły winem,
rabatki i pasieka w sadzie, stary kasztan przed domem i aleja
lipowa idąca w ogród. Za potokiem omal z trzech stron
las, a z czwartej wieś ciągnąca się długo
doliną. Wokół górzysto, ładnie, pięknie"
- tak po latach poetka Maria Czerkawska wspominać będzie
swe gniazdo rodzinne. |
Urodzona w 1881 r. w Bezmiechowej, studentka filozofii UJ, poetka
Maria Czerkawska (zm. 1973 w Krakowie) może być uważana
za pionierkę ekologii w Polsce - o czym zaświadcza
jej życiorys i twórczość. I aż dziw,
że ekolodzy dotąd nie zajrzeli do jej książek,
dostępnych przecież w bibliotekach...
W styczniu 1929 r. w Bezmiechowej przebywali członkowie wyprawy
Związku Awiatycznego Studentów Politechniki Lwowskiej.
Ich uwagę przyciągnęła łagodna góra,
u stóp której leżał dworek pp. Czerkawskich.
Od tej wyprawy datuje się początek Bezmiechowej jako
jednego z najstarszych szybowisk w Polsce. Szybownictwo rozpoczynało
się od terenów górskich - silne, stałe
wiatry wiejące w stronę stoku stwarzały idealne
warunki do latania na tzw. "żaglu". W 1932 r. dokonano
już oficjalnego otwarcia akademii szybowcowej w Bezmiechowej,
na górze stały dwa hangary i budynek szkoły w
stylu zakopiańskim. Lotnisko szybowcowe w Bezmiechowej
to łagodne zbocze góry, o długości ok. 2,5 km,
mające cztery garby przypominające bardzo rozciągniętą
skocznię narciarską. Różnica wysokości
między dworkiem na dole a wieżą na szczycie wynosi
ok. 250 metrów. W 1938 roku Tadeusz Góra przelotem
z Bezmiechowej pod Wilno (577 km) otrzymał - jako pierwszy
Polak - Medal Lilienthala. Wanda Modlibowska ustanawia rekord
długotrwałości lotu - 24 godziny w powietrzu! Jadwiga
Piłsudska, córka Marszałka jako najmłodsza
wówczas pilotka pobije tu jeden z swych rekordów
- przelotem - 270 km. Wszyscy polscy piloci, którzy brali
udział w bitwie o Anglię - szkolili się w Bezmiechowej
i pobliskiej Ustianowej. Tyle historii w telegraficznym skrócie.
Symboliczny jest fakt, iż matką chrzestną Bezmiechowej
była poetka, pionierka ekologii w Polsce - Maria Czerkawska.
18.5 br. w Bezmiechowej odbyła się uroczystość
wmurowania kamienia węgielnego; na górze stoi już
hangar, w tym samym miejscu co ten z lat 30. W tym roku ruszy
odbudowa akademii szybowcowej, o ile to będzie możliwe
- na starych fundamentach. Wszystko to stało się możliwe
dzięki Porozumieniu podpisanemu przez dwie Politechniki:
Warszawską i Rzeszowską. Obie uczelnie kształcą
konstruktorów lotniczych, obie są zainteresowane odbudową
Bezmiechowej. Dodając do pięknych tradycji nowy element:
w Bezmiechowej powstanie również laboratorium energii
ekologicznych.
Już z okien pociągu do Sanoka widziałem dwie nowoczesne
elektrownie wiatrowe. Rozwój małych gospodarstw agroturystycznych,
nastawionych na indywidualnego turystę będzie idealnie
sprzyjał (tak sądzę) wdrażaniu dobrych i
tanich rozwiązań ekologicznych, takich jak kolektory
słoneczne ogrzewające dom i wodę, nawet przy zachmurzonym
niebie, małe biologiczne oczyszczalnie ścieków,
elektrownie wiatrowe, instalacje ogrzewające dom pompą
cieplną, odbierającą ciepło gruntu, itd.
Tego rodzaju rozwiązania ekologiczne - na dłuższą
metę - obniżają koszty utrzymania gospodarstwa,
gospody, zajazdu turystycznego, schroniska - co jest nadzieją
na ich rozpowszechnienie i zaakceptowanie. Ten pomysł rzeszowskich
inżynierów, z uwagi na rosnącą ilość
turystów w Bieszczadach - może się okazać
jedną z najbardziej zbawiennych dla przyrody inicjatyw ekologicznych.
Rozmawiałem podczas uroczystości z jednym z profesorów
Politechniki Rzeszowskiej, który wyraził zainteresowanie
ew. zaistnieniem katedry filozofii ekologicznej. Sugerując,
iż do propozycji profesora Henryka Skolimowskiego dodałbym
bardziej pragmatyczne podejście, polegające na pilnym
śledzeniu wszelkich ekologicznych rozwiązań technicznych
na całym świecie, pod kątem ich praktycznego zastosowania
w kraju. Dość głośne zaistnienie ruchów
ekologicznych zburzyło pokój ducha istniejącego
porządku, zielonym zaczęto przypisywać złe
intencje i demoniczne zamiary. W ogólnej wrzawie zaginął
głos przypominający, że rozwiązania ekologiczne
na dłuższą metę są tańsze!!!
Chronią przyrodę, ale i obniżają codzienne
koszty utrzymania - jak choćby kolektory słoneczne,
małe elektrownie wiatrowe, biologiczne oczyszczalnie ścieków itd.
Jeśli ten aspekt ekologiczny zostanie połączony
z praktycznym, pragmatycznym podejściem do problemu energii
ekologicznych, to inicjatywa Politechniki Rzeszowskiej ma szanse
powodzenia.
Proponuję by "Dzikie Życie", ZB oraz wszyscy,
którym problemy ekologii są bliskie - nawiązały
kontakt z Politechniką Rzeszowską. Może doświadczenia
łódzkiej Katedry Filozofii Ekologicznej udałoby
się poszerzyć o praktykę wdrażania najlepszych
rozwiązań ekologicznych.
Ufam, iż obie strony - Politechnika Rzeszowska i środowisko
ekologów nie zrażą się pionierską
sytuacją, kłopotami i oporem materii, zwykłym w
takich okolicznościach. Byłoby czymś wspaniałym
dowiedzieć się za kilka lat o owocnej i pożytecznej
współpracy. Być może dzięki takiej
współpracy Bieszczady uniknęłyby wielu
błędów jakie popełnili organizatorzy ruchu
turystycznego w innych regionach kraju, i co odbiło się
w konsekwencji na przyrodzie.
Kontakt w tej sprawie:
Politechnika Rzeszowska
im. Ignacego Łukasiewicza
Wydział Budowy Maszyn i Lotnictwa, Dziekanat
Al. Powstańców Warszawy 8, budynek L
35-959 Rzeszów
stafel@prz.rzeszow.pl
|
Paweł Zawadzki
|