Strona główna 

ZB nr 11(17)/90, październik '90

KOSZTY I EKOLOGIA

Jednym z głównych argumentów przeciwko stosowaniu rozwiązań technicznych itechnologicznych uwzględniających wskazania ekologii jest ich kosztowność.

Wysoki koszt urządzeń zabezpieczających poważnie ogranicza, według oszacowańekonomistów, opłacalność produkcji potrzebnej z punktu widzenia komfortucywilizacyjnego, lub wręcz produkcję tę uniemożliwia. Filtry, oczyszczalnie,bezpieczne składowiska, bezodpadowe technologie uważane są za luksus, dobro socjalne iwydatek nadmierny bo nie przynoszący zysku.

Dla człowieka końca XX w. który od paru stuleci kształtowany jest kultembezpośredniej skuteczności i imperatywem niezbyt precyzyjnie określonego postępu iciągłego wyliczania opłacalności są to argumenty tak oczywiste, że nie wartedyskusji.

Spróbujmy się zastanowić. No i jak liczyć, to liczyć. Czy na przykład obliczeniakosztów przerywania ciąży uwzględniają, oprócz kosztów samej "operacji",również koszty leczenia i jej późniejszych konsekwencji: od niepłodności do całejsfery zaburzeń społecznych związanych z ewentualną przemianą niedoszłych rodziców wich aspołecznej egocentryczności?

To, że są to koszty trudne do wyliczenia wcale nie oznacza że kosztów tych nie ma.

Faktem jest przecież, że pojęcie opłacalności jest bardziej związane z decyzją -co liczyć, a nie - jak liczyć. Pierwsza z nich jest kwestią teorii ekonomicznych irozsądku, a druga czynność, to umiejętność praktyczna - pozostaje sprawą technikiekonomistów. Prezentowany tekst jest głosem zdrowo - rozsądkowym w sprawie "coliczyć". Fachowców - ekonomistów przed machnięciem ręką na zawarte w nim myślinamawiałbym do zastanowienia się w imię ich fachowej odpowiedzialności. Jej brak dałzaś wynik taki jaki mamy. W każdej dziedzinie to tylko fachowcy wiedzą, że się"nie da". Zaś amatorzy tego nie wiedzą, a wysokiej klasy fachowcy nieprzyjmują do wiadomości. No i to nowe proponują i robią. Sic!.

Wracając do ekologii. Skala zagrożeń jest znaczna i nie ma tu miejsca naudawadnianie powiązania zagrożenia życia ze stanem środowiska. W chorobie zaś nawetczłowiek biedny wybiera rezygnację z części spożycia na rzecz lekarstw, bo to mu sięOPŁACA. Kalkulacja w tym przypadku wynika ze zmiany podstaw do doboru czynników branychpod uwagę przy wyliczaniu kosztów.

Następny problem ma naturę techniczną. Nowe rozwiązania człowiek wymyśla istosuje, gdy musi. Nie wcześniej. Rabunek, a właściwie morderstwo lasów na wielkąskalę trwało dopóki nie zaczęło brakować drewna do wytopu żelaza. Dopiero wtedywymyślono koks, czyli przyszła kolej na rabunek węgla. Teraz i tego zaczyna brakować!Zarówno chore pojęcie opłacalności jak i mentalne nastawienie na specyficznie w końcurozumiany "rozwój" i "postęp" powoduje, że nowe rozwiązania sąstosowane gdy już nie ma wyjścia. Nie wcześniej. Nie wtedy gdy stan wiedzy na terozwiązania by pozwalał.

Ekonomista może mi powiedzieć: może to i racja, ale wyliczanie kosztów o którychmowa dotyczy opłacalności, nazwijmy to "społecznej", a nie opłacalnościodczuwanej przez pojedynczego człowieka, czy nawet zakład, i ich uwzględnienie niewymusi korzystnych zmian.

Oczywiście tak! Ale nie widzę powodów aby zgadzadzać się ze stanem rzeczy iprzyjmować za niereformowalny system sposobów wyliczania, który nie wiążeopłacalności dla ogółu z opłacalnością w skali mikro.

W obecnych rozwiązaniach zakłady przemysłowe korzystają praktycznie bezpłatnie zdóbr ogólnodostępnych - powietrze, woda itp. Nie widzę powodów aby (ponad system karza ewidentne działania przestępcze) - teren: miasto, gmina, wieś, nie mógłby sobieliczyć realnych opłat z tytułu wykorzystania tych dóbr, które w końcu do prowadzeniadziałalności są równie niezbędne jak surowce i energia.

Proszę o wykazanie, jakim sposobem w obecnym stanie rzeczy ma się opłacać miastuistnienie zakładu przemysłowego? Może można tu liczyć miejsca pracy, choć i to jestwątpliwe - bo już efekt produkcji - produkt, jest sprzedawany przez pośrednikówktórzy na tym zarabiają a nie miasto! Odwrotnie! To zakład istnieje i ZARABIA dziękitemu, że może w danym terenie eksploatować ludzi, środowisko itp. i przetwarza ichupadek na swój zysk. Analogią byliby tu mieszkańcy starych kamienic, które decyzjąpaństwową (darującą nie swoje Niderlandy) mogli przejadać wartość substancjikamienic. Państwo było "opiekuńcze" kosztem właścicieli kamienic, a ludziei tak dostawali pensje na przeżycie, czyli okrojone też i z tej części, którąprzeznaczyliby na realne czynsze. Jednym słowem świat umownej ekonomiki.

Wróćmy do tematu. Dla zrealizowania produkcji zakład musi mieć urządzenia. Jeśliz nich zrezygnuje - bo są drogie - produkcji nie da w ogóle, albo da ją ze zwiększonąpracochłonnością czyli rabunkiem sił człowieka.

Jeśli praca jest tania, to opłacalność produkcji jest wynikiem wyeksploatowanialudzi. Jeśli wśród urządzeń nie ma - jako ciągu produkcyjnego - odpowiednichurządzeń chroniących człowieka i środowisko, oznacza to wprost, iż opłacalnośćprodukcji jest osiągana kosztem ludzi i środowiska.

Czy to można policzyć? Technicznie tak!

Koszt odsalania wody, odsiarczania i oczyszczania spalin, zatrzymania pyłów,zneutralizowania odpadów produkcyjnych jest konkretny. Jeśli zakład kosztów tych nieponosi to oznacza, iż ponoszą je wszyscy, i o taką wielkość zakład otrzymuje zysknadmierny!!!

Do kwot, o których mowa należy doliczyć np. cenę zaniechania produkcji rolniczej wpobliżu zakładu, czy koszty leczenia ludzi. W obecnym stanie prawnym jednak dlawniesienia indywidualnych roszczeń trzeba udowodnić istnienie zwiazku przyczynowo -skutkowego. Racjonalna ocena wymaga jednak uznania pojęcia wysokiego prawdopodobieństwa- jako elementu zbliżającego do pewności. W końcu karze się kierowcę pozostającegopod wpływem alkoholu, chociaż nie spowodował jeszcze wypadku i trudno z tymdyskutować. Wykładnia teorii prawa w tym względzie widać jest!

Wymagania, o których mowa mają też wymiar uruchomienia wyobraźni technicznej iuzyskania zysków finansujących działania proekologiczne. Na odpadach można uruchomićprodukcję - dającą zyski i oszczędzającą złoża naturalne. Szwedom się OPŁACAuruchomienie odzysku fosforu z wód Wisły!!! My im tę produkcję dajemy nasząnieudolnością technologiczną.

Podobnie kiedyś tam, zamiast wkładania pieniędzy na budowę zagłębia siarkowego iniszczenie całej połaci kraju można było inwestować (nie prowadzić działalnościcharytatywnej a inwestować!!!) w odsiarczanie spalin. Efekty produkcyjne byłybyporównywalne!

Brak nacisku na technikę ułatwia jej stagnację, a wymuszanie respektowania wymogówekologii staje się czynnikiem animującym postęp techniczny.

Mówiąc obrazowo, nikt nie wpadnie na pomysł głoszenia, iż opłaca się jazdasamochodem bez opon (choć to wykonalne), gdyż jest to rabunek tego urządzenia. Ludzie iśrodowisko techniczne, jeśli już nic innego nie trafia do przekonania, to też elementyw ciągu produkcyjnym i ich rabunkowa eksploatacja jest atechniczna i musi byćnieopłacalna.

Następne pytanie - tyle się mówi o jakości, że aż wstyd poruszać tęproblematykę.

Pojęcie to jednak w umownej ekonomice nie znajdzie miejsca właśnie dlatego, że jestumowna. W ekonomice realnej cały postęp jest skoncentrowany w jakości, bo to sięOPŁACA. Należy zaś podkreślić, iż wszelkie działania, w szerokim tego słowaznaczeniu, proekologiczne wymuszają nową jakość i to zarówno techniczną, jak itechnologiczną. Tylko dla przykładu proponuję zastanowić się nad następującymłańcuchem: wyższa jakość produktu - jego mniejsze zużycie - wolniejszy obiegodtwarzania produktu - mniejsza ilościowo produkcja - mniejsze skutki ekologiczneistnienia produkcji. Przykładów podobnych powiązań można przytoczyć więcej. Nowajakość techniczna jest opłacalna tak w sensie ekonomicznym, jak i poprzez właściwiedefiniowany postęp.

Nie sposób nie poruszyć też jeszcze jednego, ważącego w naszej kryzysowej sytuacjiaspektu sprawy. Stare technologie i wyposażenie są już wyeksploatowane. Mamynastępujące możliwości:

Powstaje więc sytuacja, w której z konieczności, aby żyć i pracować, należydokonywać wyboru i podejmować, nawet tylko z konieczności (jeśli nie świadomości)ryzyko nowego. Uwzględnianie zaś spraw ekologii jest elementem korzystnym taktechnicznie jak i, przy odpowiednich uwarunkowaniach, ekonomicznie. Równa to sięprzeorientowaniu kierunku rozwoju, co stwarza szansę niepowtarzania błędówpoprzedników w rozwoju technicznym. Poruszanie się tylko ich śladami utrwala przecież(lub nawet pogłębia) stan znacznego dystansu - zwłaszcza biorąc pod uwagę różniceprędkości rozwoju. Używając świadomości można od razu zdecydować się na innądrogę. To jest dodatkowa szansa na dogonienie świata.

Ekologia nie jest kosztowna. To nieuwzględnianie wymogów ekologii jest bardzokosztowne, a może być jeszcze kosztowniejsze.

dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański
Kraszewskiego 23/5
30-110 Kraków
tel. 338100 w.2678, 211097


ZB nr 11(17)/90, październik '90

Początek strony