Paranoiczne pomysły
"Nasz Dziennik" z 13.2.2002 w dodatku
"W Małopolsce", przyniósł notkę
(podpisaną Justin) przypominającą kuriozalny i
wykpiony w mediach pomysł (ostatnio w "Gazecie Wyborczej",
"Kraków" z 8.2.2002) kierownictwa AGH
budowy na terenach tej uczelni kolejki linowej (!), rzekomo dla
ułatwienia studentom poruszania się po rozległych
terenach uczelni i miasteczka akademickiego. Nad pomysłem,
który u autora notatki budzi uznanie, mają już
pracować specjaliści z AGH. Notkę zaś kończy
uwagą, że o ile pomysł się sprawdzi będzie
można kolejką przesłużyć do Lasku Wolskiego.
Tą ostatnią koncepcją przestraszono opinię
publiczną Krakowa już z góry rok temu. O ile
kolejka w miasteczku akademickim to tylko kuriozalny nonsens,
o tyle mający już co najmniej roczny staż pomysł
zaśmiecenia historycznej przestrzeni miasta tego rodzaju
szpecącą budową jest groźny i skłania,
żeby już zawczasu opinię publiczną mobilizować
do oporu. Grozi bowiem dalszą degradacją przestrzeni
miasta, już chyba wystarczająco zaśmieconej i oszpeconej
dokonaniami z czasów PRL-u. Tymczasem niebezpieczeństwo
jakie niesie ten obłędny, rzekłbym nawet mocniej,
zbrodniczy - gdyż niosący zagrożenie dla tego,
co w Krakowie najcenniejsze: historycznego krajobrazu miasta,
pomysł jest w pełni realny. Zdają się za
nim stać bowiem interesy jego projektantów, którzy
od upadku PRL-u zmagają się z tak dla nich dotkliwym
brakiem chałtur. Wezwanie do czujności należy adresować
oczywiście do szerokiej opinii publicznej, ale w szczególności
do kręgów opiniotwórczych oraz do licznych
w naszym mieście miłośników jego historii,
zabytków kultury oraz jego niepowtarzalnego krajobrazu.
Trudno nie oprzeć się refleksji, skąd w prasie
narodowo-katolickiej deklarującej (przynajmniej oficjalnie)
umiłowanie tradycji, rodzimej kultury (także materialnej)
i dziedzictwa narodowego, tego rodzaju najgłębiej szkodliwe
pomysły znajdują aplauz.
AD
"Odcinek armeńsko-gruzińskiej granicy państwowej
w Lesie Dżyliskim jest przez bezprawne działania strony
gruzińskiej przesuwany w głąb Armenii"
- powiedział minister ochrony przyrody Republiki Armenii,
Wardan Ajwazjan, na wspólnym posiedzeniu Kolegium Narodowej
Akademii Nauk i Kolegium Ministerstwa Ochrony Przyrody. Jak podaje
armeńska agencja "Arminfo", wspomniany odcinek
granicy armeńsko-gruzińskiej, jeszcze od czasów
radzieckich przebiega skrajem Lasu Dżyliskiego w ten sposób,
że praktycznie cały las znajduje się po stronie
armeńskiej. Bezprawne wyręby od strony gruzińskiej
przesuwają ten będący granicą skraj lasu
w głąb terytorium Armenii. Na posiedzeniu minister Ajwazjan
poinformował, że prowadzone są rozmowy z władzami
Gruzji dotyczący rozwiązania problemu bezprawnego wyrębu
lasu. Natomiast profesorowie z Narodowej Akademii Nauk doradzali
ministrowi, żeby przede wszystkim wytyczyć granicę
w terenie, niezależnie od aktualnego przebiegu zmiennej linii
skraju lasu i terytorium armeńskie od gruzińskiego
oddzielić pasem ziemi niczyjej.
Za informacją agencji
KAUKAZ-CENTER z 14.3.2002
tłum. z jęz. rosyjskiego
Cezary Cholewiński
|