Niezapomniane miejsca...
|
Tereny objęte ochroną są kluczowymi elementami
przyrody i współczesnego krajobrazu. Ich walorów
ekologicznych oraz estetycznych nie sposób nie zauważyć.
Wnoszą one wkład w dziedzictwo przyrodnicze. |
Wiele obszarów ma charakter wyjątkowy. Począwszy
od r. 1965 Rada Europy przyznaje im Dyplom Europejski, wyróżniając
rezerwaty przyrody, parki narodowe i inne zakątki nietkniętej
cywilizacją natury. Poprzez Dyplom podkreślone zostają
nieocenione walory przyrodnicze, a także konieczność
ich ochrony. Wyróżnienia zostają przyznane na
okres 5 lat, po których mogą być one odnowione
na podstawie decyzji Komitetu Ministrów, poprzedzonej oceną
i rekomendacją grupy specjalistów.
W nr 6 "Dyplomu Europejskiego" zamieszczone zostały
krótkie notatki o obszarach i zwierzętach, objętych
szczególnym statusem prawnym, zakazującym ich "ucywilizowania".
Obok tekstów znajdują się zdjęcia opisywanych
roślin, zwierząt i malowniczych krajobrazów.
"Groźba utraty Dyplomu powstrzymuje przed podejmowaniem
takich działań, które mogłyby zagrażać
integralności chronionych obszarów, działa jednak
również jako zachęta do stałej poprawy
mechanizmów ochrony. To z kolei przyczynia się do
umocnienia prestiżu Dyplomu, którego utrata miałaby
znaczący, negatywny oddźwięk w opinii społecznej." (s. 8).
Na zdjęciach możemy podziwiać przepiękny
widok m.in. na szczyt Col du Soufre, Grande Sassiere
i jezioro Fours w Parku Narodowym Vanoise we Francji,
jezioro Haukilampi w Parku Narodowym Seitseminen w
Finlandii, widok Renu i Równiny Kolońskiej z Drachenfels
wraz z zamkiem Drachenburg z 1889 r. na pierwszym planie
(Rezerwat Przyrody Siebengebirge w Niemczech), Wzgórza
Szenas (Węgry), piękny klasztor Weltenburg
nad brzegiem Dunaju (Weltenburger Enge, Niemcy), Rezerwat
Przyrody Wurzacher Ried (Niemcy), Dąb Skalny (Rezerwat
Przyrody Isola Montecristo, Włochy), Parki
Naroowe Bullero i Langviksskar (Szwecja), liczne
fotografie Parku Narodowego Ecrins (m.in. szczyt Olan
(3564 m n.p.m.), Francja), Berezyński Park Narodowy
(Białoruś), Rezerwat Przyrody Sasso Fratino (Włochy),
tereny Karpat na Ukrainie, Dolinę Wye (Park Narodowy
Peak District, Wielka Brytania), ścieżki przyrodnicze
i zwierzęta Lasu Bawarskiego (Niemcy), a także wiele
innych "cudów przyrodniczych". Opisana została
również struktura i gospodarka ww. regionów.
Na końcu "Dyplomu..." znajduje się
słowniczek objaśniający trudniejsze terminy ekologiczne,
geologiczne i gospodarcze.
Opracowanie stanowi wspaniały przewodnik po najpiękniejszych
zakątkach naszej planety, niekiedy zapomnianych. Te "skarby
natury" powinny być chronione, aby mogły jeszcze
przez długie lata koić zmysły przyszłych
pokoleń i leczyć "nostalgię cywilizacyjną"...
Marek Niechwiej
Dyplom Europejski dla obszarów chronionych. Pytania
i odpowiedzi, Polski Klub Ekologiczny, Kraków 2001,
tłum. Marek M. Bonenberg, s. 48.
|
Fenomen cywilizacji, który niesie za sobą dalece
posunięte przemiany kulturowe i techniczne, nie pozwala
przejść obojętnie obok zjawiska masowego postępu.
Społeczeństwo postindustrialne, przeobrażające
się w postać "globalnej wioski", nie pozostawia
szans na zaistnienie zdezaktualizowanych metod funkcjonowania
we współczesnym, wirtualnym świecie. Nadzieje
i obawy, związane z postępującym "ukulturowieniem"
na wzór nowoczesnego modelu życia, nie pozwalają
jednoznacznie przesądzić kwestii najbliższej przyszłości. |
"Opętanie techniką" wyprzedza jakiekolwiek
prognozy, które zawodzą w obliczu hiperpostępu
i "umasowienia jednostki". W obliczu własnego świata
człowiek postępuje na rzecz alienacji, w związku
z czym pojawiają się głosy za rozsądkiem
i tzw. "powrotem do natury". Lecz należy zadać
sobie pytanie, do jakiej natury pragniemy albo powinniśmy
powrócić? Czy potrafimy jeszcze odnaleźć
się w świecie przyrody, rozkoszy środowiska, ale
i jego żywiołów oraz zmienności? Wydaje
się, iż współczesny "postindustrialny
obywatel" marzy o chwili w zaciszu lasu, jednakże znajdując
się w upragnionym miejscu nie jest w stanie wytrzymać
bez zgiełku swoich zatłoczonych ulic. Nie potrafi oderwać
się od myśli o braku czasu, który determinuje
każdą sekundę człowieczeństwa. Pytanie
o "receptę na szczęście", jaką
jeszcze nie tak dawno było urządzenie wirtualnego, informatycznego
świata, obfitującego w informacje i elektronikę
- pozostaje retoryczne. Przykre może okazać się
stwierdzenie, że człowiek stał się rzeczą
w świecie swoich rzeczy. Czy rzeczywiście ludzie pogubili
się wśród własnych wytworów, a "upiór
techniki" wyskoczył z głowy swego twórcy
bez jego zgody? Gdzie złapać oddech wolny od totalnego
przeświadczenia o "końcu historii"?
Robert Borkowski stawia fundamentalną tezę, iż
cywilizacja i technika, którą człowiek wypracował
przez ostatnie dziesięciolecia, wymknęła się
spod kontroli i postawiła ludzkość w stan zagrożenia.
Autor zapytuje o miejsce jednostki we współczesności
stwierdzając przy tym, iż "osobowość"
utraciła swoje znaczenie, liczy się bowiem "zdolność
produkcyjna", nie zaś "zdolność moralna".
Borkowski podkreśla, że możliwości produkcji
sprzed kilku dekad nie mają już dzisiaj zastosowania,
ponieważ ludzkość przeszła z fazy rozwoju
industrialnego do etapu "życia postindustrialnego",
w którym liczy się szybkość odbioru informacji
i zdolność ich przetwarzania. Mamy do czynienia ze
strukturą społeczeństwa informatycznego, w którym
przenosimy odpowiedzialność z człowieka na materię,
lepiej przystosowaną do tempa pracy niż obywatel, poszukujący
swojej tożsamości w wyalienowanym świecie rzeczy.
Staje się on niejako zreifikowany, "moralnie uproszczony".
Autor wprowadza, idąc śladem Józefa Bańki,
pojęcie homo technologicus na określenie współczesnego
człowieka, który po części pozostaje wytworem
inżynierii genetycznej, którą sam kształtuje
we własnym "laboratoryjnym tabu". Ów
człowiek dąży do maksymalizowania postępu,
ulegając jednocześnie poczuciu ciągłej niepewności.
Borkowski poddaje zatem pod refleksję problem - jak uratować
ludzkość przed "końcem historii"?
To określenie, sformułowane przez Francisa Fukuyamę,
utożsamiane jest w książce z upadkiem wartości,
którą stanowi bezpieczeństwo w anonimowym tłumie
wytworów postępu. Wzrost techniki pojmujemy w tym
wypadku w kategoriach kataklizmu, prowadzimy życie w obliczu
"ciągłej nieciągłej zmiany". Autor
stawia pytanie, gdzie znajduje się cel wędrówki
cywilizacji, który wymyka się spod kontroli. Stawia
pod rozwagę granice moralności, aksjologicznie przeobrażonej
w "zaciszu laboratorium". Książka uwypukla
niewspółmierność wytworu geniuszu ludzkiego
z potrzebami człowieka, który ulega swoistej frustracji,
starając się uciec od świata, w którym
technika wyprzedziła jej konstruktora. Ludzie nie zdają
sobie sprawy, że sami skazują siebie na postępującą
alienację wobec szczęścia.
Borkowski stwierdza u współczesnego homo technologicus
"wyczerpanie temporalne". Pojęcie to wprowadził
Stewart Brand, wiążąc je z trudnością
prognozowania przyszłego rozwoju. Borkowski nieco sceptycznie
odnosi się do "fukuyamowskiego mesjanizmu", związanego
z "końcem historii", jednakże sam przyznaje,
że da się przetransponować znaczenie tego terminu
na obecną postać techniki masowego komunikowania (cywilizacji),
dla którego nie istnieje już kolejna alternatywa rozwojowa,
która doprowadziłaby jedynie do destrukcji człowieczeństwa.
Musimy się przyzwyczaić do "cywilizacyjnego stresu",
polegającego na wzroście tempa dnia codziennego. Autor
rozważa dzisiejszy dystans pokoleniowy, rozróżniając
przy tym trzy typy (modele) kulturowe: postfiguratywny, konfiguratywny
i prefiguratywny czyli plemienny, w którym pokolenia niejako
"współpracowały kulturowo" ze sobą,
późniejszy, kiedy to dorobek przodków stał
się mniej ceniony oraz współczesny, gdy każde
kolejne, młodsze pokolenie, odcina się od doświadczeń
i dorobku swoich ojców.
Adresatem książki jest współczesny człowiek
- jednostka wchłonięta przez świadomość
"potwora postępu". Autor ujmuje rzeczywistość,
wychodząc od pojęcia "ery globalizacji" i
skupia się na pesymistycznych prognozach. Borkowski obawia
się postawić jakąkolwiek obiecującą
tezę dodając, że wszelkie nadzieje na przyszłość
ludzkości pociągają jednocześnie za sobą
przemożne obawy. Czytając "Cywilizację..."
popadamy w zwątpienie nad sensem tworzenia świata, w
którym przyszło nam egzystować, pracować,
kochać... Pojęcie globalnej wioski autor ujmuje niezwykle
subiektywnie, postrzegając w nim ubezwłasnowolnienie
człowieka. Podkreśla masowość społeczeństwa,
a jednocześnie daje do zrozumienia, że pożera nas
zjawisko rozdrobnienia kulturowego, będącego symbolem
alienacji. Każdy czuje się samotny w tłumie, nie
mogąc porozumieć się z bliskimi, władającymi
niezrozumiałym językiem. Autor nie potrafi zauważyć
w błyskawicznym przepływie informacji wirtualnego świata
cech pozytywnych. Uznaje, że człowiek może czuć
się zmęczony i ogłupiony, nie jest bowiem w stanie
selekcjonować natłoku bodźców z zewnątrz.
Ujmuje ludzkość w kategoriach jednostek obcych na własnej
ziemi. Współczesne społeczeństwo masowe
da się opisywać tylko w charakterze nominalistycznego
tłumu zagubionych nieszczęśników tzn. każdy
żyje sam dla siebie, będąc jednostką wyalienowaną
z własnego środowiska społecznego, co niezmiernie
utrudnia scalanie socjologiczne (na płaszczyźnie współżycia
międzyludzkiego). Co więcej, silny stres w obliczu
świata pełnego pułapek pogłębia się
na skutek ogólnego konformizmu wobec norm cywilizacyjnych.
Większość sfrustrowanych ludzi nie zmienia swojego
postępowania. Alternatywne sposoby egzystencji uznaje się
za swoistego rodzaju patologię. Żyjemy w obliczu wielu
dewiacji i populizmu, popadając w coraz silniejszy "pesymizm
historiozoficzny". Do tego dochodzi polaryzacja społeczna,
wywołana różnicą zamożności. "Koniec
historii" Borkowski przedstawia wraz z jednoczesnym "końcem
pracy", przez co rozumie nastanie "ery bezrobocia",
związanej z falą agresji, począwszy od drobnych
przestępców, a skończywszy na przestępczości
zorganizowanej i terroryzmie, spowodowanym głęboką
frustracją polityczną oraz nihilizmem moralnym i aksjologicznym.
Autor, podążając za wzorem Samuela Huntingtona,
formułuje koncepcję zbliżającej się
wojny cywilizacji, w której zetrą się rozmaite,
konkurujące ze sobą wzorce "wirtualnych światów",
pędzących przed siebie i gubiących w swojej doskonałości
sens egzystencji. Ich obywatel nie ma czasu na konsumpcję
dóbr, które sam wytwarza. Borkowski podkreśla
upadek morale w obliczu takiego właśnie konsumpcjonizmu.
Przedstawiona wizja rzeczywistości ludzkiej da się
sprowadzić do pojęcia "społeczeństwa
ryzyka", ciągłego podejmowania kontrowersyjnych
wyborów. To obraz przyjmujący kształt skrajnie
pesymistycznego egzystencjalizmu, w którym rozpatrzone
zostały wszelkie możliwe do pomyślenia kategorie
ryzyka. Autor nawiązuje do pojęcia endyzmu, czyli zakończenia
etapu historii, powołując się na filozofię
Karla Reimunda Poppera krytykującego historyzm. Wedle Poppera
historiozoficzne ujęcie świata nie może być
zbiorem proroctw, natomiast w obliczu "kataklizmu kulturowego",
jak można określić myśl Borkowskiego, nie
jesteśmy już w stanie niczego logicznie wywnioskować.
Wierzymy w mit techniki, wobec którego przełom tysiącleci
nie wróży nic dobrego. Nawet ów milenaryzm
autor sprowadza do wizji upadku moralnego wobec wzrostu potęgi
wirtualnej (informatycznej) rzeczywistości. Staje się
on prorokiem "trzeciej fali", czyli społeczeństwa
informacyjnego, ery postindustrialnej, "cywilizacji nudy"
i "tyranii techniki". Niedobór czasu prowadzi
do "wyczerpania temporalnego" i "obsesji szybkości".
Dlatego Borkowski postuluje (podążając za Popperem)
"otwartość dziejów", czyli indeterminizm,
rozumiany w znaczeniu uwolnienia się od dominacji cywilizacji
nad człowieczeństwem, doprowadzenie do kontaktów
osobowych przed "wirtualizmem medialnym". Zapytuje o
cel "fenomenu eksplozji informacji", przedstawiając
widmo "infokracji" oraz "cyberanarchii" -
"kulturowego smogu, doprowadzającego nasze ego do
autyzmu", skierowane na "policentryzm kreowania wartości"
w społeczeństwie tzw. "infofagów",
pożerających informacje (cuius informatio, eius regio
(czyja informacja, tego panowanie). Wielość uprzednich
autorytetów zastępujemy wirtualnym "elektronicznym
graffiti" człowieka. "Nerwica konsumpcyjna"
stymulowana jest przez wszechogarniające multimedia.
Książka Borkowskiego stanowi swoiste kompendium zagrożeń
oraz problemów dla istnienia społeczeństwa.
Skupia się on na analizie licznych błędów
ludzkości, stawiając pytanie o finalny skutek "turbotechniki".
Nie jest jedynym, który bije na alarm ekologiczny, pragnąc
powstrzymać nieodpowiedzialne wykorzystanie potęgi
przyrody (weźmy pod uwagę np. Henryka Skolimowskiego).
Książka może posłużyć wielu z nas
jako bodziec do refleksji nad problemami, których sobie
nie uświadamiamy, będąc w stanie "temporalnego
wyczerpania". "Potwór techniki" okazał
się zbyt wymagający i musimy przystosować się
do obecnego stylu życia postindustrialnego. Spoglądamy
na problem z punktu widzenia "globalnej wioski", którą
być może należałoby określić mianem
"wirtualnej wioski", bądź "informatycznej
wszechprzestrzeni". Autor stara się obrazowo przedstawić
wizje przyszłego świata, analizując poszczególne
"kataklizmy kulturowe", jednakże jego ocena nastawiona
jest głównie na zanegowanie naświetlonej rzeczywistości.
Bardzo ostrożnie podchodzi do sukcesów człowieka.
Nie zauważa dodatnich cech "społeczeństwa
informacyjnego", zalet płynących z rozwoju medycyny
i inżynierii genetycznej. Dogłębna analiza problemu
globalizacji postępu (cywilizacyjnego) przeprowadzona została
od strony pejoratywnej, zwiastującej katastrofizm. Autor
nie bierze pod uwagę, iż świat idzie do przodu,
lecz skupia się na skutkach ujemnych tego procesu, prowadzących
jego zdaniem do destrukcji.
Tematyka "cywilizacji schyłku" (tak zatytułowany
jest ostatni rozdział książki) jest bliska wszystkim
współcześnie żyjącym jednostkom. Borkowski
pragnie znaleźć receptę na ów "cywilizacyjny
terroryzm" i kusi się na podjęcie kroków
ku ideologii "ekoterroryzmu", jednakże i tu zauważa
pewne zagrożenia dla wielomiliardowej ludności planety.
Podczas czytania książki warto mieć na uwadze,
iż rozwój nauki i techniki jest tylko wówczas
pozytywny, jeżeli służy człowiekowi i przyczynia
się do jego szczęścia. Nie możemy dopuścić
do tego, aby geniusz ludzkiej działalności wymknął
się spod kontroli samego człowieka i wystąpił
przeciwko niemu. Dominujące współcześnie
przekonanie, iż miarą wartości społeczeństwa
jest jego poziom postępu i nauki stwarza niezdrową
rywalizację, w której nie chodzi już o dobrobyt
obywatela, ale o statystykę w hierarchii osiągnięć
myśli ludzkiej. Musimy jednak zachować ostrożność
przed zakusami realizacji wszystkich szaleńczych zamierzeń
geniuszów, biorąc pod uwagę emocje przeciętnych
jednostek, pragnących zachować własną, naturalną
tożsamość i indywidualną osobowość
podmiotowego "ja". Spór o wartość
techniki będzie ożywał przy każdym kontrowersyjnym
przedsięwzięciu, dlatego teoretycy współczesnej
aksjologii społecznej nawołują do refleksji. Książka
Borkowskiego może stanowić swego rodzaju przedsmak
krytyki "nieokrzesanych eksperymentów", prowadzących
ku kolejnym zagrożeniom cywilizacyjnym. Refleksję nad
problemem autor pozostawia pod osobistą rozwagę czytelnika.
Należy wszakże zwrócić uwagę podczas
lektury, iż autor "Cywilizacji..." nie skupia się
jedynie na teoretycznym podejściu do zagrożenia, lecz
postuluje natychmiastowe kroki zapobiegające negatywnej wizji
przyszłości. Formułuje on radykalne postulaty nonkonformistyczne
na tle obecnej sytuacji geopolitycznej i ekologicznej współczesnego
globalizmu.
Marek Niechwiej
Robert Borkowski, Cywilizacja, technika, ekologia (Wybrane problemy rozwoju cywilizacyjnego u progu XXI wieku), Wydawnictwa AGH (Uczelniane Wydawnictwa Naukowo-Dydaktyczne), Kraków 2001 s. 106.
|
Książka pt. Ekologia i społeczeństwo
stanowi zbiór tekstów czołowych polskich
filozofów, zarówno teoretyków, jak i działaczy
związanych w praktyce z ruchem ekologicznym. Wszyscy wspólnie
starają się propagować idee proekologiczne, jeszcze
niedawno zupełnie nie znane. Andrzej Delorme starał
się zestawić teksty, ujmujące ekologię
pod różnym kątem ideologicznym. Autorów
łączy jednakże wspólny światopogląd
- uchronienie środowiska naturalnego przed zagładą. |
Adresatem książki są zarówno teoretycy ekologii,
ekofilozofowie rozpatrujący stan środowiska naturalnego
od strony normatywnej, jak i "politycy ekologii", bowiem
na ich barkach spoczywa odpowiedzialność za losy naszej
planety w najbliższej przyszłości. Autorzy podkreślają
nierozerwalność polityki ekologicznej z jej aspektem
etycznym, postulując rozsądek w działalności
przedsiębranej względem przyrody. Stoją na stanowisku
humanitarnego podejścia do natury, co staje się fundamentem
i zarazem celem etyki środowiskowej współczesnych
czasów. Nie brak również aspektów filozoficzno-historycznych,
jak choćby nawiązania do koncepcji "szacunku dla
natury" Seneki albo św. Franciszka z Asyżu. Pisze
o tym Andrzej Hajduk w jednym z artykułów, który
nosi tytuł Trzy aspekty ekologii Seneki i św. Franciszka.
W pierwszych rozdziałach książki publikują
m.in. ks. Tadeusz Ślipko, Ignacy S. Fiut oraz Anna Czapik.
Ks. Ślipko w artykule pt. Kontrowersje wokół
edukacji ekologicznej wychodzi od postawienia tezy, że
współczesna ekologia bezwzględnie wymaga "interdyscyplinarnego
podejścia do wykonania (...) zadań" (s. 13).
Ma on na myśli fakt, iż przedsięwzięcia
ekologiczne nie są związane z opcją, jaką
wyznają poszczególni ekolodzy, lecz ważny jest
wspólny cel, jaki łączy naukowców, a jest
nim zapobiegnięcie ekologicznej demoralizacji i katastrofie.
Przedstawia dwie grupy ekofilozofów, stawiając po
jednej stronie panteistycznych zwolenników "ekologicznej
świadomości" w osobie H. Skolimowskiego oraz K.
Woszczyka, z drugiej zaś strony zwolenniczkę idei materialistycznie
rozumianego "kultu życia" (s. 15), którą
reprezentuje prof. Z. Piątek. Oba podejścia do zagadnienia
filozofii przyrody przyjmują tezę o prymacie człowieka
nad przyrodą, z którą warto nawiązać
dialog merytoryczny, tzn. potraktować poważnie alarm
ekologiczny.
Ignacy S. Fiut w artykule pt. Natura i umysł w ujęciu
ekofilozoficznym kładzie nacisk na doniosłość
uwarunkowania myślenia, które powszechnie określa
się mianem myślenia ekofilozoficznego, przyjmującego
najrozmaitsze postacie doktryn intelektualnych (wychodząc
od ekoetyk, a skończywszy na przejawach ekoterroryzmu,
o którym wspomina Robert Borkowski w książce
Cywilizacja, technika, ekologia). Autor wychodzi od krótkiego
przedstawienia myśli Karola Darwina, który w książce
O powstawaniu gatunków obalił dotychczas panujące
wyobrażenia, przyjmujące ich trwałość
i niezmienność, wynikającą z dziejowego panowania
w świadomości ludzkiej idei parmenidesowsko-pitagorejskich,
które wykluczały "wolne tworzenie ewolucyjne" (s. 24).
Rozważając problem i przechodząc przez
poszczególne stanowiska ewolucjonistyczne (m.in. rozważając
spór pomiędzy gradualistami oraz punktualistami
- orientacjami, które nie wyrzekły się ewolucjonistycznych
koncepcji darwinowskich (zmodyfikowanych na przełomie stuleci
przez nowe osiągnięcia naukowe) - Fiut dochodzi do
przekonania, że: "adekwatny ekologizm w myśleniu
i działaniu powinien być (...) zwięzłą
i otwartą teorią filozoficzną, obejmującą
komplementarnie dopełniające się teorie bytu przyrodniczego
i świadomościowego (duchowego)..." (s. 37). Nieodzowne
staje się "sprzężenie pomiędzy życiem
i jego środowiskiem, czyli powinność równoległej
ich reprodukcji na poziome przyrody nieożywionej i ożywionej,
umysłu i świadomości" (s. 37).
Anna Czapik z kolei w tekście pt. Czyńcie sobie
Ziemię poddaną... analizuje sytuację współistnienia
na świecie człowieka oraz przyrody, wychodząc od
początkowego okresu pojawienia się nowego gatunku ludzkiego
na afrykańskim lądzie. Wówczas zaznaczała
się bardzo silna więź ludzko-przyrodnicza i utożsamianie
się człowieka z jego własnym otoczeniem naturalnym.
Następnie autorka rozważa okres powstawania stopniowo
myśli ludzkiej, jej świadomości, na początku
przejawiającej się w postaci mitu i religii, a następnie
jako filozofii, mającej swój początek w jońskiej
szkole przyrodoznawczej. Wówczas człowiek ciągle
odczuwał nierozerwalną jedność z całą
przyrodą, zarówno ożywioną, jak i martwą,
nad którą opiekę sprawowała nieomylna Artemida.
Z kolei, jak pisze Czapik - pojawiło się chrześcijaństwo,
które "zaakceptowało świętość
Księgi Rodzaju" (s. 81), ale zarazem uznało jej
nieprzyjazny stosunek wobec zwierząt, jako elementu niższego
od ludzi, pozbawionego człowieczeństwa. Chrześcijaństwo
określiło (za doktryną prawa rzymskiego) relacje
zwierząt i ludzi, jako sprowadzone do panowania właściciela
nad rzeczą, z którą może on zrobić,
co zechce. Jak pisze autorka, "los zwierząt na naszej
planecie został przesądzony wraz z wynalezieniem broni
palnej w wieku XIV. Natomiast po drugiej wojnie światowej
rozpowszechniło się kłusownictwo i polowania na
wielkie zwierzęta afrykańskie. Liczne gatunki są
dzisiaj zagrożone wyginięciem". Ostatecznie autorka
stwierdza, że "w XX w. cywilizacji, człowiek -
istota rozumna - udoskonalił na wszelkie sposoby metody dręczenia
zwierząt, stosując rozmaite niedozwolone eksperymenty
i zadając im barbarzyńskie tortury przed śmiercią".
Oto rezultat: "czynienia sobie ziemi poddaną",
które "szlachetni ludzie" przedsięwzięli
na przełomie wieków, zapominając o słowach
prokuratora naczelnego Hansa Hesse: "Kto dziś dręczy
zwierzęta, ten jutro morduje..." (s. 87).
Opracowanie traktuje również o podejściu szerszych
grup ludności do problematyki ekologicznej. Publikują
w niej m.in. Zdzisława Piątek oraz Dariusz Liszewski.
W artykule Ekologia jako jeden ze stymulatorów powrotu
do przeszłości (Z. Piątek) autorka stawia tezę,
że "fiasko prognoz dotyczących nieograniczonego
rozwoju cywilizacji technicznej wynika z błędnego oszacowania
przyrodniczych ograniczeń jej rozwoju" (s. 91). Wynika
zatem, że człowiek przecenił nieograniczoną
swobodę "napędzania postępu" w związku
z cywilizacją techniczną. Materia oraz energia krążąca
w przyrodzie, musi być rozsądnie wykorzystywana i używana
z umiarem, w przeciwnym razie dochodzimy bowiem do fiaska futurologicznych
prognoz, które stoją na gruncie teorii świetlanej
przyszłości cywilizacyjnej. Autorka dochodzi do wniosku,
iż stopniowe spowolnienie nieopanowanego "hiperwzrostu
gospodarczego" przyniesie ulgę nie tylko ekologom,
ale wszystkim ludziom, kierującym się rozumem.
Dariusz Liszewski w krótkim opracowaniu pt. Kultura
konsumpcji a kryzys ekologiczny dostrzega nierozerwalny związek
pomiędzy współczesnym konsumpcjonizmem i "upadkiem
obyczajów ekologicznych". Ów konsumpcjonizm
nazywa on "konsumeryzmem" (s. 131), który sprowadza
się do idei nagromadzenia jak największej ilości
dóbr. To degraduje wartość człowieka do
poziomu posiadanych przez niego rzeczy, a tym samym wpływa
pejoratywnie na status współczesnej cywilizacji i
przyczynia się do kryzysu ekologicznego na naszej planecie.
Wg autora podtrzymywanie tego rodzaju świadomości i
myślenia doprowadzić musi do nieuchronnego kataklizmu
nie tylko kulturowego, ale i egzystencjalnego.
Książka nie unika podkreślenia aspektów
charakterystycznych dla postindustrialnego społeczeństwa,
wychowanego na technice i postępie, przy czym autorzy skupiają
się na wątku praktycznym, czyli faktycznym zapobieganiu
degradacji środowiska naturalnego. Stanisław Zubek ("Postulat
naturalności rzek") zastanawia się nad doniosłością
naturalnego krajobrazu, podając za przykład rzekę,
która "rzeźbi krajobraz" (s. 177). Pośród
ludzkiego barbarzyństwa ekologicznego człowiek zdaje
się zapominać, że sam wywodzi się z natury
i bez niej ginie. Autor podkreśla fakt, że aby unicestwić
rzekę, nie trzeba wcale zabierać jej wody, lecz wystarczy
pozbawić ją naturalnego dorzecza, powycinać krzewy
i wpuścić do niej trujące substancje chemiczne,
rozkładające życie w błękitnych odmętach
strumienia.
Książka Ekologia i społeczeństwo
jest alarmem dla współczesnego społeczeństwa,
polityków i decydentów państw. Pesymistyczna
wizja przyszłości powinna, zdaniem wszystkich ekofilozofów,
pobudzić do działania rozsądek ludzki, mogący
zapobiec katastrofie.
Marek Niechwiej
Andrzej Delorme (red.), Ekologia i społeczeństwo
(Polityka i etyka wobec zagadnień ekologicznych), Oficyna
Wydawnicza Politechniki Wrocławskiej, Wrocław 2001, s. 203.
|
Od wieków ludzie zdawali sobie sprawę z tego,
że człowiek nie jest w stanie przeżyć
ani jednego dnia bez "tchnienia natury". Już najstarsi
filozofowie wiedzieli, iż warunkiem szczęścia
jest bliskość przyrody, co stanowiło punkt wyjścia
założeń etyki naturalistycznej - swego rodzaju
imperatyw ekologiczny jako wyznacznik moralności ludzkiej.
Dzisiaj zdajemy się nieco o niej zapominać. |
"Historia filozofii w sentencjach" Marka Niechwieja
stanowi kompendium "złotych myśli" najbardziej
znanych filozofów i moralizatorów, począwszy
od starożytności, a skończywszy na czasach nam
współczesnych. Autor zwięźle przedstawia
epokowe, najważniejsze poglądy filozoficzne, ujmując
je w postaci krótkich sentencji oraz kilkuzdaniowych komentarzy.
Autor kładzie szczególny nacisk na etykę - jako
dział filozofii najbardziej praktyczny, obok którego
nie można przejść obojętnie. Przyjmuje założenie,
że moralność dotyczy każdego z nas.
Z "Historii..." może skorzystać zarówno
uczeń czy student, jak i "zwykły czytelnik",
nie mający na co dzień wiele wspólnego z rozważaniami
filozoficznymi. Książka nie jest bowiem przedstawiona
w duchu myśli akademickiej, lecz stanowi przystępny,
napisany prostym językiem przewodnik po filozofii, który
jest w stanie zaciekawić każdego. Fascynacja ponadczasowymi
maksymami, próbującymi odpowiedzieć na pytanie
o sens życia i cel istnienia człowieka - skłania
do sięgnięcia po tę książkę.
Czytelnik jest w stanie pobudzić swoją zdolność
do refleksji, a także poszerzyć wiedzę z kręgu
"miłośników mądrości".
Opracowanie opisuje w formie paremii i aforyzmów wszystkie
epoki, autor dostrzega wspólną cechę wszelkich
nurtów filozoficznych, a mianowicie poszukiwanie ukojenia
w tzw. "powrocie do natury", który głosił
Jean J. Rousseau - filozof francuskiego oświecenia. Zagadnienie
nie było obce już starożytnym. Tytus L. Karus -
rzymski filozof i poeta I w. p.n.e. - twierdził, że
"jedna cząstka natury jest mądrzejsza od całej
filozofii człowieka, który jest zarazem cząstką
owej natury". Zaś Marek Aureliusz - rzymski cesarz i
myśliciel (stoik) II w. n.e. - uważał, że
"dzieckiem jest ten, kto się obawia dzieła natury
i kto go nie rozumie". Następnie Tomasz Morus - angielski
mąż stanu i humanista I połowy XVI w. - uznał,
iż "cnota polega na tym, aby żyć wedle wskazań
rozumnej natury". Michel de Mointagne - francuski filozof
XVI w. - odnalazł zasadę dotyczącą życia,
która głosi nieodzowność "prowadzenia
siebie samego wedle natury". Te maksymy pozostaną myślą
przewodnią ducha oświecenia, które potwierdziło
fakt "oddawania każdego swojego tchnienia naturze"
(Denis Diderot - XVIII w.). Filozof holenderski XVII w. - Baruch
Spinoza - uznał, że "czyny pozostają zgodne
z naturą ludzką, jeżeli są rozumne, a działanie
zgodne z zasadami natury prowadzi do szczęścia i wolności".
Wolter (XVIII w. Francja) ustanowił imperatyw postulujący
niemożność istnienia rozsądnego prawa ludzkiego
opartego na czymś innym, niż na prawie natury. Zaś
Georg W. F. Hegel uznał za doskonały "świat
obejmujący przyrodę fizyczną i duchową".
Filozofowie, których Niechwiej wspomina w swojej książce,
traktują przyrodę nie tylko w kategoriach źródła
wiedzy rozumowej, ale i kondycji duchowej. Herbert Spencer
(XIX w.) - angielski myśliciel i socjolog - potwierdził pogląd,
że "działanie moralne i działanie naturalne
pozostają zawsze jednym i tym samym", natomiast "ludzie
myślą i postępują wedle praw przyrody; inaczej
nie utrzymaliby się przy życiu". Podobnie wyrażał
się również krakowski filozof, fenomenolog i
etyk XX w. - Roman Ingarden.
Liczne paremie filozoficzne i etyczne można odnaleźć
i rozwinąć ich znaczenie, sięgnąwszy po
"Historię filozofii w sentencjach" Marka Niechwieja.
Nie jest to książka dla naukowców. Napisana prostym
językiem trafia do sumienia i ma na celu nie pouczanie,
lecz skłonienie Czytelnika do refleksji. Przewodnią
myślą zaś pozostaje człowiek - jako nieodłączna
cząstka szlachetnej przyrody.
Marek Niechwiej, Historia filozofii w sentencjach, Wydawnictwo "bis", Warszawa 2002, s. 354.
Spotkanie promocyjne z autorem odbędzie się 22.4.2001
o 1800 w Śródmiejskim Ośrodku Kultury
na Mikołajskiej 2 II p. w Krakowie.
|