Propozycja zmiany paradygmatu
|
Zwrot "zmiana paradygmatu" jest dziś już
dość wyświechtany, jednak częstość
jego używania i nadużywania świadczy o gorączkowym
poszukiwaniu orientacji alternatywnej wobec dotychczas dominującej. |
Z punktu widzenia kosmologii gatunek ludzki to "produkt uboczny"
szerszych procesów samoorganizacji bytu. Nie chcemy przez
to powiedzieć, że człowiek jest bez znaczenia,
lecz że ma znaczenie nader ograniczone. Linia prowadząca
do człowieka od innych zwierząt oddzieliła się
około 5 mln. lat temu, a swoją egzystencję może
zakończyć on już za jedno, dwa pokolenia.
Inspiracje nie są jednoznaczne. Np. naśladowanie ludów
pierwotnych, zbieracko-łowieckich dostarcza trochę
ważnych obserwacji, ale nie dość. I ludy pierwotne,
i współczesne mają podobne nastawienia wobec
przyrody: współczesne są bardziej szkodliwe bo
1) są liczniejsze (przeludnienie), 2) mają bardziej
zaawansowaną technikę niszczenia, 3) mają ideologie
nie respektujące środowiska.
Nie można rozwijać ochrony przyrody tylko w oparciu
o "naturę" człowieka, ale w oparciu i o "naturę",
i o rozum uwzględniający nowe dane naukowe, o filozofię,
etykę, rytuały, światopogląd.
Nawiązujemy do ustaleń o schematach myślenia,
gdyż paradygmat to najpierw spójny zestaw myśli,
wzorców kulturowych, wartości, ideałów
a następnie orientacji, postaw i zachowań.
Paradygmat potencjalistyczny zakłada, że byt wraz z
jego żyzną biosferą powstaje przez aktualizowanie
czystej potencjalności - w sposób ciągły.
"Czysta potencjalność" jest poszukiwanym
przez filozofów starożytnych "arche" - nieskończonym
praelementem bytu. Takie "arche" trzeba filozoficznie
założyć, mimo że (i akurat) nie jest ono
uchwytne naukowo.
Następnie paradygmat potencjalistyczny zakłada, że
to co zaktualizowane, gdy przestaje trwać, ulega częściowo
repotencjalizacji, tj. wraca do prapotencjalności, poza tym
częściowo wchodzi w obieg przyrodniczy i częściowo
ulega anihilacji. Byt jako całość i jego źródłowość
jest czymś neutralnym, poza dobrem i złem, poza użytecznością
i bezużytecznością.
Paradygmat potencjalistyczny implikuje wiele określonych
preferencji i zmian w myśleniu i działaniu; wymieńmy
tutaj:
- preferowanie vita contemplativa przed vita activa, kontemplacyjności
przed działaniem,
- feminizmu przed patriarchalizmem, gdyż kobiecość
jest mniej ekspansywna, mniej agresywna, mniej antynaturalistyczna,
- traktowanie świadomości jako ważniejszej od
intelektu, gdyż świadomość zajmuje się
nie tylko czuwaniem, ale i sensem, zaś intelekt tylko przetwarzaniem
bitów informacji.
- preferowanie zmysłowości przed abstrakcyjnym myśleniem
i wierzeniem - zapach, smak, patrzenie, odczuwanie przyjemności
itd. są bliższe natury niż konstrukty teoretyczne,
wierzenia, halucynacje.
Można by długo dookreślać i rozważać
te implikacje. Np. preferowanie vita contemplativa to spowolnienie
tempa, dziś iście szaleńczego, ludzkich aktywności,
dawanie sobie czasu na zachwyt nad życiem i jego przejawami,
na podpatrywanie jego tajemnic. Powiedzenie sobie: nie muszę
pędzić, popychać innych i być popychanym;
istota życia jest we mnie, w przyrodzie, w tym co jest tu
i teraz.
"Naturalne", czyli uwarunkowane genetycznie, ewolucyjnie
nie znaczy zawsze "dobre" w przypadku człowieka,
jego losu. "Naturalne" najpierw znaczy neutralne, a
później i dobre i złe, choć z przewagą
dobrego. Paradygmat, o który nam idzie różni
się więc w tym punkcie; uznawanie przez dotychczasowy
paradygmat "naturalnego" za dobre nie wytrzymuje konfrontacji
z wiedzą naukową i z filozofią.
* * *
Ekologia głęboka jest światopoglądem, inaczej:
filozofią życia nastawioną na przyrodę. Jest
światopoglądem najważniejszym jaki dziś ma
ludzkość. Nie mogę go nie cenić, jednak
nie przyjmuję go w całości. Kilka jego punktów
uważam za wynikające z niedostatecznie opracowanej metafizyki
(od strony etyki nie mam żadnych zastrzeżeń).
Są nimi: niedostatecznie jasne pojęcie bytu i jego
źródłowości. Po drugie, zbyt szerokie rozumienie
"jaźni"; nie wydaje się, by jakieś zwierzę
było zadowolone, gdyby dowiedziało się, że
ludzie mają ochotę mieć tak szeroką "jaźń",
że aż zachodzi na nie; gdybym był zwierzęciem
nie życzyłbym sobie takiej ingerencji cudzej "jaźni".
Po trzecie, występuje zbytni eklektyzm religijny, inaczej
mówiąc zbyt łatwo przemycić dowolne tradycjonalistyczne
schematy, o których wiadomo co najmniej, że nie pomagają
w chronieniu przyrody. Te trzy punkty nie stanowią wielkich
różnic między ekologią głęboką
a paradygmatem potencjalistycznym, jednak sądzę, że
są znaczące. Innymi słowy, ekologią głęboka,
to najbliższy przyjaciel intelektualno-duchowy, z którym
jednak się nie w pełni utożsamiam.
Niektóre tezy ekologii głębi poddaję krytyce;
szczególnie: tezę o "filozofii wieczystej",
zamiast niej wprowadzam własną propozycję metafizyczną.
Sam zwrot "filozofia wieczysta" jest mało dorzeczny:
filozofia jest procesem myślenia i interpretowania, nie ma
w sobie nic "wieczystego" (być może idzie
tu o filozofię wieczystości? - ale czym miałaby
ona być i po co?) Koktail "wieczystości"
A.Huxleya jest nie do przełknięcia. Ma on tylko jedną
spójną myśl: kontra wobec materialności
i ucieczka w spirytualizm i idealizm. To nie jest poziom filozofowania,
który może dobrze służyć proekologii.
Odsuwamy mistykę (jako wyznaczaną przez doktryny religijne),
zwracając się ku wolnej od tradycjonalizmu religijnego
misteryjności egzystencji.
Tradycja materialistyczna od Demokryta przez Lukrecjusza, Davida
z Dinant, częściowo G.Bruno i innych wnosi więcej
dla czci wobec przyrody niż spirytualistyczna. Wielu proeklogów
dało się nabrać oficjalnej humanistyce na mit
spirytualizmu. Jednak ja nie opowiadam się ani za materializmem,
ani za spirytualizmem.1)
Niektórzy proekolodzy chcieliby łączyć
koncepcje "substancji" Spinozy z koncepcją "procesualności"
Whitehaeda. Tego się nie da, chyba że za cenę
mieszania kategorii; ale po dowolnym mieszaniu kategorii umysł
traci moc myślenia, oddaje się mistyce i magii. Rozumiem,
że proekolodzy szukają w tradycji filozofii europejskiej
intelektualno-duchowego wsparcia. Niestety, chyba go nie znajdą.
Trzeba raczej wypracowywać nową filozofię. Nie
są to słowa rzucane na wiatr; ze swej strony opracowałem
propozycję metafizyki i ontologii; nieliczni inni też
nad tym pracują.
Inna popularna idea to panpsychizm. Jest on pociągający
(sam na początku mojej drogi filozoficznej napisałem
książkę próbującą rozwinąć
panpsychizm2)). Jednak jest on jak sądzę
nie do obronienia. Trzeba by coś zrobić z psychicznością,
trzeba by odpsychicznić . Ale wtedy ona zaniknie. Więc
po co mówić o panpsychizmie?
Największym wyzwaniem ekologii głębokiej jest
teza o "ekologicznym egalitaryzmie" - człowiek
ma swe miejsce obok wszystkich innych istot żywych, nie jest
ani ważniejszy, ani lepszy.
Jest to chyba teza o największej mocy przewrotowej w całej
historii kultury euro-amerykańskiej. Ale jest to trudna teza.
Można ją zaakceptować, jednak po wprowadzeniu
rozróżnienia na dziedziny bytu. W głębokiej,
podstawowej warstwie bytu jest tak jak głosi ta teza. Jednak
w warstwie zwierzchniej, nabudowanej na tamtej, człowiek
wyróżnia się świadomością refleksyjną
lub inaczej trzecią naturą, czyli wytworami własnej
aktywności, w tym technologicznej (pierwszą naturą
jest wrodzony potencjał i biologiczność, przyrodniczość
człowieka, drugą - nawyki, przyzwyczajenia). Inne zwierzęta
nie mają psychiki ze świadomością refleksyjną
i wytworami aktywności; nie budują rakiet, nie badają
własnego genotypu, nie niszczą swojego środowiska
naturalnego i świadomie o nie nie dbają.
A zatem teza o ekologicznym egalitaryzmie jest prawdziwa, jeśli
dotyczy warstwy podstawowej, która jest w rzucie całościowym
ważniejsza od zwierzchniej. Można też powiedzieć,
że ta teza w sobie jest zbyt mocna. Jednak jej głoszenie
w aspekcie wpływania na zmianę postaw, dydaktykę
i ze względu na jej estetyczne piękno jest potrzebne.
Teza ta broni przed wieloma naiwnymi konstruktami teoretycznymi,
np. przed niektórymi z New Age (przedstawiającymi
życzenia odnośnie hierarchiczności istot żywych,
sztucznych poziomów bytu i naiwnej duchowości itp.)
J.Seed ujął następująco czym jest ekologia
głęboka: "<Chronię las tropikalny>
rozwija się w <jestem częścią lasu tropikalnego
i chronię samego siebie. Jestem tą częścią
lasu tropikalnego, która ostatnio wkroczyła w myślenie>.
Cóż za ulga! Znikają te tysiące lat urojonego
oddzielenia i zaczynam wreszcie odkrywać swoją prawdziwą
naturę. Tak, to głęboka przemiana duchowa, której
istota polega na tym, że zaczynam myśleć jak góra.
Niekiedy nazywa się to <ekologią głęboką>".3)
Są to jedne z najpiękniejszych i najgłębszych
słów napisanych i przeżytych przez człowieka.
Tak rozumiana ekologia głęboka jest najlepszym przyjacielem
w myśleniu i przeżywaniu. Przyjaciół trzeba
przynajmniej rozpoznawać; do największych ekologów
głębokich należą: J.Muir, J.Seed, G.Snyder,
D.Brower, A.Naess, G.Sessions, P.Ehrlich i kilku innych. Poglądów
tych klasyków ruchu proekologicznego nie omawiam tutaj;
trzeba czytać ich książki i myśleć nad nimi.
Etycy zajmujący się proekologią konsekwentnie
rozszerzają zakres tego, co jest nią obejmowane. Wyróżniają
etykę o wielu zakresach: etykę skoncentrowaną
na człowieku (tradycyjna etyka i jej współczesne
warianty); etykę skoncentrowaną na zwierzętach;
skoncentrowaną na życiu, w tym roślinnym; i skoncentrowaną
na naturze, w tym na skałach, niektórzy mówią
o "etyce wszystkiego".4)Niekiedy
obronieniu kawałka przyrody może
pomagać dopiero ta ostatnia. Ta pierwsza jest do odrzucenia,
ale niekiedy pośrednio może nieść pomoc i
przyrodzie, np. gdy ktoś dostrzega, że psychiczne koszty
wynikające z zanieczyszczenia terenów, z którymi
ludzie byli głęboko zżyci są bardzo wysokie
dla nich.
Najlepiej byłoby wychodzić od etyki natury, i zależnie
od rozpatrywanego problemu zawężać zakres.
Lech Ostasz
1. Stanowisko opracowałem w Potencjalność
- byt - chaos - nicość. Rozważania metafizyczne,
Kraków 1997 i innych książkach.
2. L. Ostasz, Aktuale und potentielle Bereiche des Bewusstseians, Monachium 1988.
3. J. Seed, Antropocentryzm, w: Ekologia głęboka,
Warszawa 1995, s. 316.
4. Nie omawiam ich tutaj, gdyż są dość liczne
opracowania, patrz np. R. Elliot, Etyka ekologiczna,
w: Przewodnik po etyce, red. P. Singer, Warszawa 1998, 326-335;
D. VanDeVeer, C. Pierce (eds.), People, Penguins and Plastic
Trees: Basic Issues in Environmental Ethics, Belmont, Cal., Wadsworth, 1986.
|