Kampania informacyjna "Czy wiesz co jesz"
|
Czy polski konsument wie o tym, że bierze udział
w eksperymencie nie pytany o zgodę? Czy ma świadomość
tego, że producenci nie informują go o składnikach
zmodyfikowanych genetycznie, które znajdują się
w artykułach spożywczych przez nich wytwarzanych, chociaż
tak stanowią ustawy? Czy konsument wie, że prawo stoi
po jego stronie i wystarczy tylko po nie sięgnąć?
Dlaczego polski konsument ma być traktowany inaczej niż
konsument w Unii Europejskiej? Kto pozwala producentom, importerom
i dystrybutorom lekceważyć i omijać ustawy? Kto
korzysta na braku informacji, braku świadomości i braku
możliwości wyboru? |
Społeczny Instytut Ekologiczny przeprowadził szereg
badań produktów żywnościowych znajdujących
się na rynku. W większości z nich stwierdzono
obecność genetycznie zmodyfikowanych organizmów
(GMO), mimo, że produkty te nie są oznakowane. Część
z nich jest oznakowana - ale w sposób nieprawidłowy.
Społeczny Instytut Ekologiczny usiłował dojść
do producentów stosujących GMO, jednak nazwy większości
z nich są chronione tajemnicą handlową. A zatem
powstaje pytanie czy kodeks etyki, pod którym podpisują
się producenci, a który gwarantuje konsumentowi jawność
produktu, jest tylko zasłoną dymną ich rzeczywistych
działań?
W Unii Europejskiej konsument jest nie tylko elementem
rynku - jest przede wszystkim elementem rynku. To on swoim
prawem wyboru decyduje o tym, co się dzieje na rynku.
Żeby jednak prawo to zaistniało muszą być
spełnione dwa warunki:
- konsument musi otrzymać pełną informację
o produkcie,
- konsument musi być świadomy swoich praw.
Żaden z tych warunków nie jest w Polsce do końca
spełniony. Producenci lawirują między obowiązującymi
ich przepisami, bo nie boją się ani konsumenta, ani
urzędów kontrolujących.
Dobitnie relacje między konsumentem a producentem obrazuje
sytuacja z żywnością zawierającą genetycznie
modyfikowane organizmy.
Dlatego rozpoczynamy kampanię informacyjną pod hasłem
"Czy wiesz co jesz - masz prawo wyboru"
Celem tej kampanii jest uświadomienie polskiemu konsumentowi,
że ma prawo żądać, aby produkty żywnościowe,
w których znajdują się organizmy zmodyfikowane
genetycznie lub ich części, były zgodnie z Ustawą
o warunkach zdrowotnych żywności i żywienia oznakowane
tak, jak to określa ustawa. Ma prawo żądać
by zgodnie z art. 14 tej ustawy rejestr tych produktów
i producentów był jawny, by respektowane było
jego prawo dostępu do informacji to stanie środowiska
tudzież zagrożeniach dla zdrowia i życia oraz prawo
do udziału w podejmowaniu decyzji.
Polski konsument ma prawo wiedzieć o tym, że w produktach
żywnościowych znajdujących się w Polsce,
importowanych lub też produkowanych ze składników
importowanych, znajdują się genetycznie zmodyfikowane
organizmy. Ma prawo wiedzieć, w których produktach
i jakie organizmy. Ma prawo odmówić udziału
w tym eksperymencie.
Polski konsument ma takie samo PRAWO DO WYBORU jak konsument UE.
Do kampanii Społecznego Instytutu Ekologicznego przyłączyły
się inne organizacje pozarządowe z całej Polski.
Społeczny Instytut Ekologiczny, jako niezależna pozarządowa
organizacja zajmuje się m.in. zagadnieniami na styku ochrony
środowiska, dostępu do informacji o środowisku,
wspierania modelu ekologicznego stylu życia, obywatelskiego
społeczeństwa i świadomego konsumenta.
15.12.2001
Społeczny Instytut Ekologiczny,
ul. Raszyńska 32/44
02-026 Warszawa
tel. 22/668 97 92
e-mail: indian@bore.most.org.pl
http://www.sie.most.org.pl
|
Na początku lat 90. XX w. na rynek trafiły pierwsze
genetycznie zmodyfikowane organizmy (GMO). Jednak dopiero w połowie
dekady uprawy roślin genetycznie zmodyfikowanych pokryły
wielkie obszary Ziemi. W r. 1996 w USA doszło do pierwszego
wysiewu roślin genetycznie zmodyfikowanych na wielką
skalę (2,3 mln ha) na terenie prawie wszystkich stanów.
Do 1999 r. areał ten zwiększył się do 41,4 mln ha.
Ponad 90% całkowitego obszaru uprawnego GMO koncentrowało
się w zaledwie trzech krajach: USA (około 70%), Argentynie
(około 14%) i Kanadzie (około 9%). Jednak entuzjazm,
jaki przejawiali niektórzy wielcy eksporterzy płodów
rolnych, nie udzielił się innym krajom. W 1998 r. wstrzymano
w Unii Europejskiej wydawanie zezwoleń na wprowadzanie
na rynek genetycznie zmodyfikowanych roślin uprawnych. |
Zbadanie zanieczyszczenia przez GMO upraw i żywności
ukazuje, jak doszło do jego światowego rozprzestrzenienia
się . Przenoszenie niepożądanych cech na organizmy,
które nie są celem modyfikacji i w efekcie skażenie
GMO stało się koniem trojańskim firm biotechnologicznych.
Odpowiednie przepisy miały zagwarantować, że GMO
nie stanie się zagrożeniem dla środowiska i zdrowia
ludzi. Firmy biotechnologiczne miały dostosować się
do tych przepisów. Ciała wykonawcze miały kontrolować
i nadzorować uwalnianie GMO, pilnując, by wszystko
działo się zgodnie z przepisami. Jednak rzeczywistość
ukazuje zupełnie inny obraz.
Skandal StarLink, najgłośniejszy przypadek skażenia
produktów przez GMO, które nie były dopuszczone
do spożycia przez ludzi, jest tylko jednym z przykładów
jakie stwarza takie zanieczyszczenie. Stany Zjednoczone, największy
zwolennik biotechnologii na świecie i dysponujący w
tej dziedzinie największym potencjałem, nie były
w stanie kontrolować upraw GMO na swoim własnym terenie,
a mimo to nadal agresywnie prowadzą ich globalną promocję.
Co się dzieje w takim razie w krajach rozwijających
się, gdzie przepisy regulujące sprawy GMO nie istnieją
lub są niewystarczające i gdzie nie ma środków
umożliwiających kontrolę i monitorowanie przepływu GMO?
StarLink
StarLink jest odporną na szkodniki, genetycznie zmodyfikowaną
odmianą żółtej kukurydzy, w której
komórkach wytwarzana jest toksyna Bt. Rząd federalny
USA zezwolił na wykorzystanie StarLinku jako paszy dla zwierząt,
nie dopuścił jej jednak do konsumpcji, ponieważ
przejawiała "pewne cechy znanych alergenów".
Powodem była obecność w StarLinku białka
o nazwie Cry9C, które, jak ostrzegały władze
USA, może wywoływać u niektórych osób
reakcje alergiczne.
Kukurydza StarLink, należąca do giganta biotechnologii
Aventis, została wykryta w sierpniu 2000 w produkowanych
przez Kraft Foods chrupkach taco z barów Taco Bell, po
testach laboratoryjnych zleconych przez organizację Friends
of the Earth US w ramach koalicji GE Food Alert. 22.9.2000 firma
Kraft Foods ogłosiła, że dobrowolnie wycofuje z
rynku wszystkie swoje taco po tym, jak potwierdzono powszechną
obecność StarLink w surowcu. Ostatecznie wycofano z
rynku ok. 300 produktów. Także we wrześniu Aventis
wstrzymał sprzedaż nasion zawierających Cry9C,
a 9.10.2000amerykański Departament Rolnictwa zarządził
wycofanie ziarna pochodzącego z 350 000 akrów
(ok. 141 645 hektarów) obsianych StarLinkiem.
Ogrom i powaga skażenia StarLinkiem były porażające.
Chociaż była to jedyna odmiana kukurydzy Bt nie dopuszczona
do spożycia przez ludzi, pojawiła się w ludzkim
łańcuchu pokarmowym. StarLink stał się
najczęściej cytowanym przypadkiem zanieczyszczenia
żywności GMO nie przeznaczonym do spożycia przez
ludzi w jakimkolwiek kraju świata. Ta poważna porażka
USA w zakresie przestrzegania przepisów przekształciła
się w międzynarodowy skandal łącznie z reperkusjami
w takich krajach jak Japonia i Korea Południowa. W USA pojawiają
się wciąż nowe konsekwencje tego faktu; w lipcu
2001 władze ogłosiły, że nie ma podstaw, żeby
uznać StarLink za bezpieczny w konsumpcji w jakimkolwiek
procencie i nie przyznały firmie Aventis progu dopuszczalności,
którego się domagała.
Prawie jedna dziesiąta ze 110 000 testów wykonanych
przez inspektorów federalnych w USA między listopadem
2000 a kwietniem 2001 wykazała obecność StarLinku.
Roślinę tę uprawiano na 0,4% amerykańskiego
areału kukurydzy, ale skażone terytorium było o
wiele większe. Stało się tak z powodu przenoszenia
pyłku na pola innych odmian i mieszania się ziarna
w trakcie transportu.
Co dziwniejsze, skażenie miało dotyczyć tylko
nasion odmiany StarLink. Jednak w listopadzie 2000 cechy kukurydzy
StarLink odkryto w nasionach odmiany produkowanej przez firmę
Garst Seed z Iowa, które nie miały prawa zawierać
białka Cry9C. Później informowano, że białko
to znaleziono w nasionach 80 innych odmian żółtej
kukurydzy.
Aventis Crop Science nie wie, w jaki sposób Cry9C pojawiło
się w odmianie innej niż StarLink.
Oświadczenie prasowe Aventis, 21.11.2000
Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że skażenie
nie ograniczyło się do kukurydzy żółtej.
4.7.2001 po raz pierwszy wykryto je w produkcie z kukurydzy białej.
Było to szokiem dla wielu producentów, którzy
po skandalu z kukurydzą StarLink przestawili się na
stosowanie kukurydzy białej sądząc, że w ten
sposób wyeliminują ryzyko nieumyślnego zanieczyszczenia
swoich produktów. Gazeta "Washington Post" napisała:
"Odkrycie [skażenia białej kukurydzy] świadczy
o trudnościach przemysłu żywnościowego w segregacji
ziarna tradycyjnego i modyfikowanego. Biała kukurydza jest
uprawiana i rozprowadzana oddzielnie od kukurydzy żółtej,
a obserwatorzy twierdzili, że nie istnieją jej wersje
genetycznie zmodyfikowane..."
Wykrycie białka Cry9C w innej odmianie kukurydzy nasuwa
pytanie, czy firmy biotechnologiczne produkują i rozprowadzają
swoje produkty z należytą ostrożnością?
"The Washington Post", 22.11.2000
Firma Aventis stwierdziła, że potrzeba czterech lat
na usunięcie kukurydzy StarLink z systemu produkcji żywności.
Biorąc pod uwagę wielkość skażenia
i trudności w jego usunięciu, "rozwiązaniem",
które zaproponowała firma było dopuszczenie progu
tolerancji obecności StarLinku w żywności i paszy.
To by doprowadziło do wstecznej legalizacji kukurydzy StarLink
jako żywności przeznaczonej dla ludzi i zalegalizowało
skażenie genetyczne.
Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska wezwała
Radę Naukową do rozpatrzenia podania Aventis ws. dopuszczenia
kukurydzy StarLink do spożycia. Panel naukowców, który
zebrał się w połowie lipca 2001 stwierdził,
że nie ma dostatecznych danych, by powiedzieć z całą
pewnością, że istnieje poziom zawartości StarLinku
bezpieczny do spożycia. Członkowie panelu szczególnie
podkreślili potrzebę przeprowadzenia dokładniejszych
badań wśród osób, które po spożyciu
produktów kukurydzianych doświadczyły poważnych,
grożących życiu reakcji alergicznych.
Agencja nie miała innego wyjścia, jak odrzucić
podanie Aventis. Niektórzy ze światowych ekspertów
ds. alergii i bezpieczeństwa żywności powiedzieli
nam, że nie ma dostatecznych danych by stwierdzić z
całą pewnością, że istnieje poziom zawartości
StarLinku bezpieczny do spożycia przez ludzi.
Stephen Johnson
Agencja Ochrony Środowiska
Biuro ds. Ochrony, Pestycydów i Substancji Toksycznych
"The Washington Post", 28.7.2001
Skutki skażenia kukurydzą StarLink nie ograniczają
się tylko do terenu USA. W październiku 2000 kukurydza
StarLink została także wykryta w transportach amerykańskich
do Japonii. W listopadzie 2000 podobnego odkrycia dokonano w Korei
Południowej. Oba te kraje są czołowymi importerami
amerykańskiej kukurydzy. Podobnie jak miało to miejsce
w USA, skażenie zostało stwierdzone nie przez firmę
biotechnologiczną lub organ rządowy, ale przez grupę
konsumencką. W obu krajach kukurydza StarLink nie była
dopuszczona do spożycia, chociaż w Korei Południowej
jest dozwolona jako pasza dla zwierząt. Mimo kontroli, którą
zorganizowały władze USA, by zagwarantować, że
w transportach kukurydzy do Japonii nie znalazły się
nawet najmniejsze ilości StarLinku, w styczniu 2001 japoński
minister zdrowia, pracy i spraw socjalnych ogłosił wykrycie
w transportach ziarna tej odmiany. Wcześniej USA donosiły,
że transporty są czyste.
Korea Południowa miała podobne kłopoty. W styczniu
koreański Urząd ds. Żywności i Leków
wykrył ślady StarLinku w 55 tonowym transporcie amerykańskiej
kukurydzy spożywczej. Kukurydza ta miała certyfikat
gwarantujący, że jest wolna od StarLinku. Transport
poddano kwarantannie. Już w listopadzie 2000 Korea wycofała
ze sprzedaży 14,528 ton chrupek tortilla zanieczyszczonych
kukurydzą StarLink.
Statystyki wykazują, że StarLink wykryto w ziarnie sprzedawanym
przez dwóch największych światowych importerów
kukurydzy. Czy inni importerzy amerykańskiego ziarna sprawdzają,
czy nie jest ono przemieszane z ziarnem kukurydzy StarLink? Czy
we wszystkich krajach importujących kukurydzę ze Stanów
Zjednoczonych funkcjonują mechanizmy kontroli?
Jednak kukurydza StarLink nie była jedynym GMO nielegalnie
wprowadzonym do środowiska i ludzkiego łańcucha
pokarmowego. Na całym świecie odnotowano liczne przypadki
innych skażeń. 21.6.2001 Calbee Foods Co Ltd z Japonii
dobrowolnie wycofało ze sklepów niektóre ze
swoich snacków po tym, jak wykryto w nich ślady nielegalnej,
genetycznie zmodyfikowanej odmiany ziemniaka NewLeaf Plus. Ten
sam rodzaj ziemniaka trafił do produkcji chipsów "Pringle",
wytwarzanych przez Procter and Gamble, który musiał
wycofać z japońskiego rynku 800 000 paczek swojego
produktu. NewLeaf Plus stworzono w firmie Monsanto i nie jest
on zatwierdzony w Japonii.
Testy przeprowadzone przez Friends of the Earth w Danii i Wielkiej
Brytanii ujawniły inne przypadki obecności w produktach
kukurydzy GM nie dopuszczonej do spożycia przez ludzi. Chipsy
Kim Zapatas kupione w Danii zawierały surowiec z odmiany
GA 21 produkcji Monsanto, która nie ma zezwolenia w Unii
Europejskiej. Po tym odkryciu natychmiast wycofano je z rynku.
W Wielkiej Brytanii z tego samego powodu wycofano ze sprzedaży
chrupki Phileas Fogg, obecne w sieciach supermarketów Safeway
i Asda. Jest to tylko kilka z wielu przypadków skażenia
nielegalnymi odmianami GMO w Europie.
Żywność GMO w darach pomocy charytatywnej
dla Trzeciego Świata
Niezależne organizacje na półkuli południowej
protestowały także przeciwko obecności GMO w pomocy
żywnościowej. Na początku r. 2001 grupy ekologiczne
i konsumenckie w Boliwii, Kolumbii i Ekwadorze odkryły składniki
GMO w transportach żywności pochodzącej z USA i
rozprowadzanej w ramach programów pomocy. Badania próbek
przesłanych do USA wykazały, że soja i kukurydza
zawierają wysoką - czasem aż 90% - zawartość
GMO. W Boliwii większość pomocy żywnościowej
pochodzi z amerykańskiego programu PL-480. Próbki
soi, kukurydzy i pszenicy w mieszankach przesłanych przez
Amerykańską Agencję ds. Międzynarodowego
Rozwoju (USAID) zostały zebrane przez boliwijską NGO
Forum Rozwoju i Środowiska (FOBOMADE) i zawierały około
10% GMO. Stało się tak, mimo że Boliwia od września
2000 zawiesiła wszelkie próby polowe roślin GM.
Dekret rządowy ze stycznia 2001 zabrania ponadto importu
wszelkich produktów pochodzących z upraw GMO!
Społeczny Instytut Ekologiczny, 17.12.2001
|
Poniżej przedstawiam emailową korespondencję
z firmą Polgrunt, produkującą żywność
wegetariańską. Rozmowę przeprowadziłem
pod koniec marca br. |
Pytania
Wasza firma zawsze wzbudzała kontrowersje. Bez wątpienia
położyła ogromne zasługi w popularyzacji wegetarianizmu
i w udostępnieniu produktów sojowych nawet wegetarianom
z małych miejscowości. Wasze produkty są i w sklepach
ekologicznych, w hipermarketach, i w "zwykłych"
sklepach - w umiarkowanych cenach i dużym wyborze.
Jednak kiedyś czytałem w prasie codziennej, że
zarzucono wam przekroczenie norm soli, co było okazją
do wykpienia idei zdrowej żywności. Faktycznie wasze
produkty z proteiną sojową mają dość
mocny, niezbyt miły posmak. Zdziwienie ekologów budziła
też kuchenka mikrofalowa oferowana w konkursie dla konsumentów.
Jak się robi proteinę sojową? To chyba wysokoprzetworzony
produkt, tak jak biała mąka, sól, rafinowany
cukier czy ekstrahowany chemicznie olej? Wbrew pozorom soja nie
jest zbyt zdrowa i nie zaleca się jej w dużych ilościach.
Na wschodzie raczej w postaci przefermentowanej (np. tofu).
Ostatnio zaś szok wywołały napisy "soja modyfikowana
genetycznie". Co spowodowało waszą decyzję
o używaniu GMO? Mam wrażenie, że przekonanie o
jej nieszkodliwości, a wręcz wyższości -
a nie to, na co uskarżają się inni producenci
- trudność z dotarciem do pewnego źródła
soi niemodyfikowanej czy jej wyższa cena - wasz przedstawiciel
na Targach w Tarnowie wygłosił nawet referat nt. zalet
GMO. Muszę jednak przyznać, że choć zdecydowanie
omijam produkty, a w miarę możności i firmy GMO,
to wasza rzetelna informacja spodobała mi się. Wiele
firm nie informuje wcale, a z pewnych informacji wiem, że
część informuje błędnie (miesza GMO
i non-GMO). Jednak z tego co wiem, Ministerstwo Środowiska
wydało zezwolenie tylko na mąkę z modyfikowanej
soi. Niedawno znów nas państwo zaskoczyli...
naklejka "wyprodukowano z soi posiadającej certyfikat
IP NON GMO" "IP NON GMO - zachowanie identyfikacji organizmów
niemodyfikowanych genetycznie". Proszę wyjaśnić
to trochę zawiłe logo. Czy oznacza to, że produkt
z taką nalepką nie zawiera GMO??? Wspomina się
bowiem o marketingowych praktykach typu napisy na kosmetykach
"jesteśmy przeciwni testowaniu na zwierzętach"
stosowne przez firmy które ... testują kosmetyki.
Co to jest IP NON GMO, gdzie się mieści, jakie ma zasady?
Czy dobrym chwytem marketingowym jest używanie nazwy "mięso
sojowe"? Wielu wegetarian słowo "mięso"
może odrzucać. Czy stwierdzono, że przyciąga
mięsożerców, którzy nie tknęliby
produktu nazwanego "wegetariańskim" (tak jakby
jedli wyłącznie mięso)?
Czy konieczny jest dodatek jaj w waszych produktach? Odstrasza
nie tylko wegan, ale i wielu jedzących jajka pochodzące
tylko z pewnego źródła, nie z ferm.
Kiedyś wasze produkty były robione w firmie Roldrob
- nazwa sugeruje przerób kurczaków...
Wasza firma bardzo się rozwija, wyszliście od proteiny,
a teraz prócz licznych pasztetów z roślin strączkowych
czy grzybów, dań rożnych narodów macie
nawet prażone musli, które robi dla was Winnica, słonecznik
oraz inne nasiona i ziarna. Jakie są wasze dalsze i bliższe
plany?
Andrzej Żwawa
Odpowiedzi
Szanowny Panie!
Dziękujemy Panu za obszerne refleksje dotyczące naszej
firmy i produkowanych przez nas wyrobów sojowych. Kwestie
jakie Pan porusza dotyczą obszernej tematyki i trudno będzie
w sposób wyczerpujący do nich się ustosunkować
wyłącznie ze względów czasowych.
Od kiedy zaczęliśmy zajmować się soją
(1991 r.) wiedzieliśmy, że niejako porywamy się
z "motyką na słońce" proponując
naszemu społeczeństwu nieznane wówczas produkty
sojowe. Liczyliśmy się z różnymi opiniami
dotyczącymi soi, jej wartości odżywczych czy choćby
zdrowotnych. Podjęliśmy współpracę
ze środowiskami naukowymi, aby podeprzeć się
autorytatywnymi opiniami. Uczestniczyliśmy w wielu wystawach,
targach czy choćby pokazach, gdzie otrzymywaliśmy i
otrzymujemy nadal wiele medali, dyplomów i wyróżnień.
Należy podkreślić, że jedynie wszechstronne
badania laboratoryjne jakie dokonujemy ciągle na naszych
produktach, a jednocześnie zawsze potwierdzające ich
zgodność nie tylko z obowiązującymi normami,
ale także i nieobowiązującymi, jak chociażby
drogie badania na zawartość pestycydów czy inne,
pozwalają nam walczyć o wyróżnienia z innymi
popularnymi produktami spożywczymi i proponować konsumentom
naprawdę dobrą zdrową żywność sojową.
Tak, zapewne dla niektórych jesteśmy kontrowersyjni,
czasami nawet bardzo, z różnych względów,
również z tych, o które Pan pyta. Kontrowersje
wzbudzają już same produkty sojowe (niektórzy
porównywali teksturaty sojowe - w naszej zaopiniowanej
przez służby sanitarne normie nazwane "mięsem
sojowym", a nie obco brzmiącymi proteinami czyli po
polsku białkami - z za przeproszeniem suchą karmą
dla psów - no bo wyglądem ją przypomina (mówili
niektórzy) nazwane flakami sojowymi, kotletami mielonymi
z soi, schabowe z soi, czy choćby popularne pasztety sojowe.
Kontrowersje wzbudziło produkowane przez nas "mleczko
sojowe" otrzymywane z nasion soi. Otrzymało tym razem
od naszych polskich służb sanitarnych czerwone światło
dla nazwy i może co najwyżej nazywać się
"napojem sojowym", a także co wiem, nie będzie
także "ptasiego mleczka", "kokosowego mleczka",
kosmetycznego itd., gdyż mlekiem nazywać można
jedynie produkty pochodzące z gruczołów ssaków.
Kontrowersyjni jesteśmy również dlatego, że
nasze wyroby kierujemy na szeroki rynek - dla wszystkich - a nie
tylko dla wybranych, że stosujemy białko jaj kurzych
(nie mylić z kompletnym jajkiem zawierającym żółtko
i masę cholesterolu), że stosowaliśmy - podkreślam
- stosowaliśmy do niektórych produkcji "mięsa
sojowego" mąkę modyfikowaną genetycznie.
Szaleni byliśmy - śmieją się konkurujące
z nami (a jednak zazdrośnie podążając wyznaczaną
przez nas drogą wciąż nowych i ciągle zaskakujących
produktów sojowych) niektóre firmy, że informowaliśmy
na opakowaniach konsumentów o modyfikacji, gdy np. o n
i podczas degustacji informowali konsumentów, że produkty
Polgruntu są gorsze, gdyż są modyfikowanie, podczas
gdy oni stosowali również modyfikowane produkty np.
sojowe (pisała o tym prasa) nie informując jednak o
tym konsumentów. Oczywiście dzieje się to bez
żadnych konsekwencji prawnych dla takiej nieuczciwej firmy.
Kontrowersje wzbudza nie tylko słowo GMO, ale także
cała inżynieria biotechnologiczna. Jest ona negatywnie
opisywana przez środowiska opiniotwórcze i w zasadzie
wynika jedynie z silnego a niedostrzegalnego przez zwykłego
konsumenta enigmatycznego europejskiego lobby.
Przecież - kilka słów o modyfikacji soi - zmiana
genomu służy wyłącznie ograniczeniu używania
przez farmerów herbicydów stosowanych w opryskach
do zwalczania chwastów, gdzie tradycyjna metoda upraw soi
wymaga od 6 - 9 oprysków chemicznych, a ziarno zmodyfikowane
najwyżej dwóch i nie jest skierowana przeciwko człowiekowi
- jest ukierunkowana na pomoc człowiekowi.
Nie chcę więcej na ten temat pisać, są
to przecież moje subiektywne oceny choć oparte na solidnych
informacjach naukowych i mogą, a zapewne i są kontrowersyjne
dla niektórych. Zatem co bardziej jest czystsze i przyjaźniejsze
dla środowiska w którym żyjemy, każdy musi
sam w swoim sumieniu na tak postawione pytanie odpowiedzieć.
Pamiętajmy, że zboża, owoce, warzywa i inne dobra
(kwiaty, lekarstwa itd.) są tak bardzo przez długie
lata modyfikowane metodami mendlowskimi, że gdyby je pozostawić
samotnie w środowisku bez pomocy człowieka (czytaj opryski
chemiczne itp.) po dwu może góra trzech latach wyginęły
by zagłuszone przez różnego rodzaju bardzo silne
chwasty.
IP NON GMO - certyfikat identyfikacji organizmów niemodyfikowanych
genetycznie jest to dokument jaki otrzymuje np. mąka sojowa
użyta do produkcji "mięsa sojowego". Wydawany
on jest przez niezależne służby certyfikujące,
które na podstawie badań oraz przeglądu całokształtu
dokumentacji opisującej kolejno drogę, począwszy
od wysiania niemodyfikowanego ziarna soi, zbiór, transport,
magazynowanie, aż do momentu kiedy wyprodukowano z niej mąkę.
Polgrunt nie używa całkowicie GMO od 10. marca br.
Jednakże część dotychczas wyprodukowanych
wyrobów będzie jeszcze "krążyła"
po sklepach przez kilka miesięcy.
Co zaś się tyczy produkcji pasztetów sojowych
w jakimś zakładzie przerobu drobiu, to owszem produkują
je tam, ale nasi wyżej wspomniani konkurenci. Nasza współpraca
z firmą Roldrob zakończyła się 3 lata temu
i od tamtej chwili produkujemy pasztety w naszym zakładzie
produkcyjnym.
POLGRUNT SP. Z O.O. posiada natomiast 2 zakłady produkujące
wyłącznie produkty pochodzące z soi i innych roślin.
Jeśli chodzi o nasze plany na przyszłość
to wystarczy jedno sformułowanie - będziemy nalej robić
swoje w taki sposób, aby konsument otrzymywał zawsze
to, czego oczekuje. Dopóki nam i naszym następcom
sił starczy będzie ON (klient) dla nas najważniejszy.
Z poważaniem
Józef Olejniczak Wiceprezes POLGRUNT SP. Z O.O.
POLGRUNT Sp. z o.o.
Osina 101, 97-415 Kluki
tel. +48 44 6315033
marketing@polgrunt.pl
www.polgrunt.pl
|