Gdzie świat rodzi piękne słowa
|
Zdzisław J. Dziubecki mieszka w Piotrkowie Trybunalskim
i jest bezgranicznie zakochany w Nadpiliczu. To miłośnik
piękna przyrody i krajobrazu regionu, który ukształtowała
rzeka Pilica. Od wielu lat upowszechnia dyskurs myślowy i
artystyczny przyjazny środowisku naturalnemu, inspirowany
przede wszystkim pięknem swej ziemi ojczystej. Własne
przeżycia ujmuje w urocze, liryczne, przepełnione głębokim
sensem wiersze, za którym podążają obrazy
i przeżycia inspirowane Nadpiliczem. W wyniku tego burzliwego
romansu poety z żywą przyrodą powstały już
dwa ciekawe tomiki jego autorstwa, tj. Chronić radość (1986) oraz Urodnia, który ukazała się w roku 2001
i o nim skreślimy kilka słów, gdyż
całą miarą na to zasługuje. |
Ten intymny świat poety odzwierciedla chwila po chwili i
krok po kroku dzianie się życia i ludzi w głębokiej
emocjonalnej, duchowej jego symbiozie z otoczeniem. Zamysł
autora polega na tym, że sytuuje siebie pośród
płynącej rzeki życia, w centrum jego żywiołów,
gdzie wrażliwą miarą słowa śledzi dynamiczny
ruch postaci z królestwa roślin oraz zwierząt,
przenikliwie wydobywając przy pomocy wersów drobiny
piękna tkwiące właśnie w tym świecie
na wyciągnięcie ręki. Zauważa z jemu właściwą
wrażliwością, że z przyrodniczą naturą
piękna jest przecież tak, że nie jest ono czymś
stałym i niezmiennym ze względu na formę i treść,
ale że ciągle się odradza. Ów kompleks
nieograniczonego odradzania się przyrody w rozlicznych formach,
barwach, figurach pozwala sobie poeta ująć w metaforę
"urodni" - słowa, które oddaje właśnie
owo głębokie i tajemnicze doświadczenie oraz przenikliwość
jego przeżywania i zauroczenia nim. "Urodnia" -
znaczy tu nieustanne odradzanie się wrażliwości
poety i jego inspiracji, którym równocześnie
towarzyszy nieustanny ruch przyrody niosący w sobie fragmenty
piękna, aż do ich całkowitego wypełnienia,
które owocuje w doświadczeniu artysty nastawianego
na nie strofami wierszy.
W wierszu bez tytułu poeta wyjaśnia: Trudno mi cię
objąć Polsko/zmysłem/a i do serca przycisnąć/Wyrosłaś
ponad miarę/obca i daleka/Może nawet dalsza/niż
czują ci/którzy porzucili cię dla pieniędzy/i
rzeczy niepospolitych//Widzę cię tylko tyle/co tu
nad Pilicą/gdzie mój dom/i urodnia moja. Łatwo
więc zauważyć, że z chwilą oddalania
się od artysty całościowego doświadczenia
ojczyzny, jej miejsce z powodzeniem zajmuje ojcowizna - ta bezpośrednio
przylegająca do ciała i duszy poety koszula wyhaftowana
metaforą, wziętą prosto z najbliższego otoczenia.
Życie ludzi składa się z klęsk i sukcesów,
przeplatanych monotonią codzienności i rutyną działania.
Ta ojcowizna-urodnia jest jakby ostoją-matecznikiem poety,
bo daje mu odwagę do życia, wspiera go i nawet tłumaczy
jego absurdalny charakter. Pozwala się w momentach krytycznych
buntować i sięgać w Kosmos, by i tam szukać
odwagi i natchnienia: sił witalnych, którymi płaci
się losowi za fakt istnienia. Nie wypada uciekać
w góry/chować się w lesie/- samemu szukać
siebie//Jak ślimak biorę swą pustelnię/-
idę między ludzi - konstatuje, lecz bez rozpaczy
- poeta. I nawet wtedy, gdy doświadczenie pustki świata
odbiera siły oraz chęć do podziwu, przyroda rodzima,
która spełnia rolę opiekuńczej ojcowizny
w jego życiu, pozwala poecie zamykać powieki do snu,
zapewniając, że i jutro będzie jakoś możliwe.
Cóż - warto poczytać wiersze Dziubeckiego!
Ignacy S. Fiut
Zdzisław J. Dziubecki: Urodnia, Wydawca: Stowarzyszenie Osób Sprawnych Inaczej "Razem" w Piotrkowie Trybunalskim,
Piotrków Trybunalski 2001, s. 48.
|