Ile cukru w cukrze?
|
Obowiązujący współcześnie ustrój
gospodarczy i podatkowy wielokrotnie zwiększa koszty pracy.
Ustrój ten, w obszarze prostych dóbr i małych
firm, pozostawia pracownikom zazwyczaj od 20 do 30% siły
nabywczej, jaką mieliby w gospodarce naturalnej. Liczbę
tę można traktować jako swoisty indeks wolności
gospodarczej. Jego przeciętna wartość - 25% -
oznacza, że system zabiera pracownikom 75% wypracowanych
wartości. Obliczenia przeprowadzono dla stawek opłat
i podatków obowiązujących w Polsce w 2002 r.,
z zastosowaniem wielowariantowych założeń
nt. wymuszonych na pracodawcy kosztów biurokracji, obsługującej
potrzeby aparatu fiskalnego, kontrolnego i represyjnego. |
Wstęp
Ile może być procent cukru w cukrze? Kwestię
tą badał nieodżałowany Mieczysław Czechowicz
w filmie "Poszukiwany, poszukiwana". Podobny problem
prześledzimy w tym artykule: ile cukru trzeba wyprodukować,
aby legalnie zjeść łyżeczkę cukru?
Ogólnie rzecz biorąc, chodzi nam o to, aby ustalić,
ile cukru musi wytworzyć jego producent, aby było go
stać na łyżeczkę cukru. Podobnie chcielibyśmy
ustalić, ile obiadów musi ugotować kucharka,
aby kupić jeden, ilu klientów musi ostrzyc fryzjer,
aby móc się dać ostrzyc lub ile butów
musi naprawić szewc, aby oddać do naprawy swój
własny but.
Oczywiście interesuje nas rozwiązanie tych problemów
w warunkach profesjonalnej gospodarki, w jakich funkcjonuje większość
z nas, wytwarzając i nabywając produkty oraz usługi.
Nie twierdzimy, że producent cukru nie może go spożyć
od razu w cukrowni, ani że kucharka nie może zjeść
sama wszystkiego, co ugotuje. Nie widzimy również
przeszkód, aby fryzjer strzygł się sam, a szewc
naprawił swój but we własnym warsztacie, próbujemy
tylko ustalić systemowe koszty istniejącego ustroju
gospodarczego, obciążające pracowników i
pracodawców.
Większości z nas wydaje się, że obciążenie
podatkowe tworzy głównie podatek dochodowy od osób
fizycznych (19 - 40%) i VAT (podstawowa stawka 22%, obniżona
7%, rzadziej 3 lub 0%)1). Stawki tych podatków
nie budzą większej paniki: z pozoru obywatel zubożony
o 19 - 40% kupuje dobra o 0 - 22% droższe, a zatem, zarobiwszy
1000 zł, oddaje fiskusowi 190 - 400 zł, i za pozostałe
pieniądze może nabyć dobra, których cena
jest zawyżona przez państwo najwyżej o 22%. Zarabia
od 600 do 810 zł, a to, co sam zrobił, nabywa na rynku
za najwyżej 1220 zł. Aby oficjalnie kupić swój
produkt, musi zarobić na produkcji od 1,5 do 2 takich samych
jednostek produktu. System podatkowy zdaje się zubażać
biedniejszych o jedną trzecią, a bogatszych o połowę.
Nic strasznego.
Rzeczywistość jest inna. Do podatków dochodzą
rozmaite obowiązkowe składki, różne opłaty
i wymogi biurokratyczne, których spełnienie generuje
dodatkowe koszty. Obowiązki te są często uzasadnione
interesem pracownika, choćby jego bezpieczeństwem.
Ze składek z kolei mają powstawać fundusze finansujące
pracownikowi leczenie, rentę, emeryturę, odprawę,
itd. Nie analizując skali nagłaśnianych przez media
malwersacji i marnotrawstwa tych funduszy przez kolejne ekipy
polityczne, nie rozwodząc się nad faktyczną dostępnością
świadczeń i nie próbując oceniać
prawdopodobieństwa upadłości systemu zabezpieczenia
społecznego i zdrowotnego, ani kosztów jego funkcjonowania,
dalsze obliczenia będziemy prowadzić, zakładając,
że pracownik jest zdrowy lub leczy się prywatnie oraz
że nie liczy na rentę ani emeryturę, krótko
mówiąc - nie korzysta z funduszy tworzonych przez
składki. Przy dyskusji wyników zaznaczymy jednak,
w jakiej części wpłynęły na nie składki,
będące teoretycznie opłatą za przyszłe
świadczenia.
Obiad dla kucharki
Teraz, stosując stawki podatków i opłat obowiązujące
w Polsce A.D. 2002, obliczymy, ile obiadów może kupić
kucharka, albo jaki procent wyprodukowanego cukru może skonsumować
cukrownik.
Skoncentrujmy się dalej na kucharce, jako że jej przykład
wydaje się bardziej intuicyjnie zrozumiały. Załóżmy,
że kucharka pracuje w przedsiębiorstwie gastronomicznym,
które zajmuje się przyrządzaniem posiłków.
Przyjmijmy, że w tej firmie kucharki wykonują całą
pracę związaną z przygotowaniem produkcji, samą
produkcją oraz obsługą klientów i są
- mówiąc w nieco już zapomnianym języku
- jedynymi pracownikami produkcyjnymi. Dla uproszczenia pomińmy
też koszty surowców, zakładając na przykład,
że wszystko, co potrzebne do przyrządzenia posiłku,
każdy może sobie łatwo i za darmo złapać,
zerwać czy wykopać. Jedynym kosztem rozważanego
posiłku jest włożona w jego sporządzenie praca.
Gdyby kucharka pracowała w tak zwanej gospodarce naturalnej,
poza przedsiębiorstwem, poza gospodarką, poza podatkami,
to przygotowawszy miesięcznie, powiedzmy, tysiąc posiłków,
dysponowałaby tysiącem. Sto zjadłaby, stoma zapłaciła
czynsz, dwieście wymieniłaby na ubranie lub inne potrzebne
jej rzeczy, jak choćby opał czy przyprawy, trzysta
dałaby rodzinie i trzysta by jej zostało na tezauryzację
lub jakieś ekscesy, a najgorzej licząc dwieście,
bo sto mógłby jej odebrać jako dziesięcinę
zbój grabiący okolicę albo - mówiąc
oficjalnie - chroniący ją przed grabieżcami.
Teraz zatrudnijmy kucharkę w firmie i niechaj znów
gotuje miesięcznie tysiąc posiłków; my
tymczasem liczmy, ile z tych posiłków będzie
mogła zjeść. Dla łatwości obliczeń
posłużymy się dalej jednostkami pieniężnymi.
Przyjmijmy, że kucharka przyrządzając tysiąc
posiłków, ma zarabiać brutto 1000 złotych;
złotówkę za sztukę.
Wynagrodzenia
Z wynagrodzeniem pracownika wiążą się liczne
obowiązki zapłaty danin i składek. I tak składka
na ubezpieczenie emerytalne wyniesie dwa razy po 9,76%. Pracodawca
potrąci pracownikowi jedne 9,76%, zmniejszając o tyle
jego wynagrodzenie, a drugie 9,76%, liczone "w górę",
wliczy w swoje koszty. Pracownik zarabia teraz 100% - 9,76% =
90,24% umówionego wynagrodzenia (902,40 zł), pracodawca
ponosi zaś koszty w kwocie 100% + 9,76% = 109,76% (1097,60 zł).
Dalej trzeba zapłacić ubezpieczenie rentowe, płacą
je i pracodawca, i pracownik po 6,5%. Pracownikowi zostaje 83,74%
pensji brutto (837,40 zł), pracodawca wydaje łącznie
116,26% (1162,60 zł).
Do tego dochodzi ubezpieczenie chorobowe - 2,45% - płatne
przez pracownika i ubezpieczenie wypadkowe - 1,62% - płatne
przez pracodawcę. Teraz pracownikowi pozostaje 81,29% wynagrodzenia
brutto (812,90 zł), a pracodawca musi wydać 117,88%
umówionego wynagrodzenia (1178,80 zł).
Dalej pojawia się obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne,
płacone w wysokości 7,75% pozostawionej pracownikowi
części wynagrodzenia, czyli 7,75% x 81,29% = 6,3% wynagrodzenia
brutto. Składka ta jest odprowadzana do Kasy Chorych i zmniejsza
wynagrodzenie do 74,99% (749,90 zł), ale później
zmniejszy też podatek dochodowy.
Dalej pracodawca musi odprowadzić składki na Fundusz
Pracy (2,45%) i na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń
Pracowniczych (0,08%). Daje to kolejny wydatek w kwocie 2,53%.
Pracodawca płaci już 1204,10 zł.
To już wszystkie opłaty. Pomijamy składki na PFRON
i inne fundusze pozabudżetowe, bo nie wszyscy pracodawcy
je płacą.
Następnie jest rozliczany podatek dochodowy od osób
fizycznych, który wynosi od 19% do 40% i jest pomniejszany
corocznie o kwotę 518,16 zł, czyli o 43,18 zł
miesięcznie.
Jeśli kucharka zarabia rocznie do 37024 zł, płaci
podatek w skali 19%. Jeśli zarabia powyżej 74048 zł,
zaczyna się zbliżać do skali 40%. W naszym przykładzie,
przy pensji 1000 zł, kucharka zarabia 12000 zł rocznie
i mieści się w dolnej skali (19%). Dla ogólności
rozważań, obliczymy również podatki dla
kucharki wynagradzanej ekskluzywnie, której (inne) dochody
przekraczają 74048 zł rocznie, czyli 6170,67 zł
miesięcznie. Im wyższe te dochody, tym bardziej podatek
będzie się zbliżać do górnej stawki (40%).
Podatek dochodowy od niskich dochodów wyniesie 19% podstawy,
pomniejszonej o potrącone pracownikowi składki na ubezpieczenie
społeczne (18,71%) oraz o 96,26 zł miesięcznie
zaliczane do kosztów uzyskania przychodów (na dojazdy
do pracy, odzież, itp.). W naszym przypadku podatek wyniesie,
po pomniejszeniu o składkę na Kasę Chorych, 30,10 zł.
Podatek dochodowy od wysokich dochodów wyniesie 40% tak
samo obliczonej podstawy, również z pomniejszeniem
o 96,26 zł. W naszym przypadku będzie to, po odjęciu
składki na Kasę Chorych, 180,60 zł - liczone od
1000 zł pensji przy skali 40%, którą kucharka
może być objęta na przykład wskutek wysokich
dochodów osiągniętych we wcześniejszych
miesiącach lub pochodzących z innych źródeł.
Reasumując, przy pensji określonej na 1000 zł,
pracodawca musi wydać 1204,10 zł, a pracownik zarabia
od 569,30 do 719,80 zł, czyli od 47 do 60% wydatkowanej przez
pracodawcę kwoty.
Ceny
Obliczenie i odprowadzenie wszystkich podatków i składek,
śledzenie częstych zmian ustaw, określających
ich konstrukcję i wysokość, uzyskiwanie wyjaśnień,
interpretacji, wynajmowanie adwokatów i doradców,
prowadzenie ewidencji, wypełnianie formularzy, obsługa
kontroli - wszystko to wymaga utrzymania personelu administracyjnego.
Personel ten jest również konieczny dla obsługi
innych potrzeb firmy, ale nas interesują tylko te koszty,
które narzuca państwo. Załóżmy
skromnie, że konieczny dla obsługi wymagań państwa
personel biurowy zarabia tylko połowę tego, co kucharki,
a zatem do zatrudnienia jednej kucharki pracodawca musi dodać
na biurokrację połowę wydatkowanej dotychczas
kwoty 1204,10 zł, czyli 602,05 zł2). Teraz
już firma wydaje 1806,15 zł na każdą zatrudnioną
kucharkę.
Rozmaite przepisy, dotyczące pracy, środowiska, zdrowia,
BHP i innych obszarów, zmuszają pracodawcę do
kolejnych wydatków oraz do tworzenia rozmaitych funduszy
i rezerw. Załóżmy, znów skromnie, że
wymagania tych przepisów da się opędzić
kolejną kwotą równą dotychczas obliczonemu
wydatkowi na administrację, czyli 602,50 zł3).
Firma wydaje już 2408,20 zł.
Zazwyczaj pracodawca wydaje jeszcze sporo pieniędzy na surowce,
lokale, media i inne rzeczy, ale tego nie będziemy uwzględniać,
gdyż zapewne kucharka poniosłaby podobne wydatki pracując
sama, a nasze kalkulacje mają służyć wyłącznie
porównaniu dwóch sytuacji: samozatrudnienia i pracy
etatowej. Jeśli przyjąć, że sama firma jest
skromna i nie osiąga zysku, nie trzeba uwzględniać
dodatkowo jej podatku dochodowego, i 2408,20 zł wydane przez
firmę jest jej całkowitym wydatkiem związanym
z wypłaceniem kucharce kwoty od 569,30 do 719,80 zł.
Tysiąc posiłków kosztowało firmę 2408,20 zł,
a zatem cena jednego posiłku, bez innych niż
wymagane przez prawo narzutów, bez surowców, lokali,
zysku, reklam i specjalnych profitów właścicielskich,
powinna wynieść 2,41 zł.
To jednak nie koniec. Aby posiłki legalnie sprzedać,
firma musi doliczyć do ceny i następnie oddać
fiskusowi podatek od towarów i usług (VAT). Wynosi
on najczęściej 22% ceny producenta (ceny netto), w
przypadku niektórych produktów obowiązuje stawka
obniżona do 7%, 3% lub nawet do zera. Chcąc uzyskać
ze sprzedaży posiłku zwrot koniecznych kosztów,
czyli 2,41 zł, firma musi sprzedać posiłek za
2,41 zł + 22% x 2,41 zł = 2,41 zł + 0,53 zł
= 2,94 zł - przy 22% VAT4)
zaś 2,58 zł przy 7% VAT5).
Posiłek jest sprzedawany za 2,94 lub 2,58 zł, a kucharka
dostaje za jego ugotowanie od 0,57 do 0,72 zł netto. Gotując
tysiąc posiłków, kucharka może kupić
ich od 194 do 279, a zatem dysponuje 19,4 do 24,5% efektów
swojej pracy. (Przy 7% VAT byłoby to od 22,1 do 27,9%; przy
0% VAT - od 23,6 do 29,9%). Aby kupić jeden przyrządzony
własnoręcznie posiłek, kucharka musi zarobić,
gotując ich od 3,4 do 5,26), zazwyczaj około
czterech. Podobnie szewc musi naprawić cztery buty, aby
zarobić na jedną naprawę, a cukrownik musi wytworzyć
cztery łyżeczki cukru, aby dysponować jedną.
Zatem ile cukru w cukrze? Z przeprowadzonego oszacowania wynika,
że w skrajnych przypadkach od 19,4 do 29,9%; pozostałe
70,1 do 80,6 % konsumuje państwo i narzucony przez nie
ustrój gospodarczy.
Dyskusja wyników
W naszych rozważaniach pojawiły się następujące
założenia o poziomie kosztów firmy: koszty płacowe
biurokracji wyniosły 50% kosztów płac kucharek,
wymuszone prawnie koszty pozapłacowe - drugie tyle. Wszystkie
"połówki" są przyjęte arbitralnie,
choć realistycznie. W strukturze wydatków analizowanej
firmy płace personelu produkcyjnego konsumują aż
50%, a płace pozostałego personelu 25%. Jest to struktura
korzystna dla kucharek i raczej rzadko spotykana w gospodarce.
Zazwyczaj narzuty są znacznie wyższe, nam jednak chodzi
nie o apetyty pracodawcy, który w naszych rozważaniach
miał być bezinteresowny, ale wyłącznie o
koszty wymuszone przez ustrój prawny.
Co by się stało, gdyby wszystkie dodatkowe koszty zmniejszyć
dwukrotnie, to znaczy biurokracja firmy konsumowałaby 25%
tego, co firma wydaje na wynagrodzenia kucharek, a pozostałe
wymuszone przez system koszty - drugie 25%? Wtedy kucharka dostawałaby
(przy 22% VAT) od 25,8 do 32,7% tego, co musi wydatkować
na jej etat firma.
Ostrożnie szacując, odkrywamy, że pracownik uzyskuje
zazwyczaj od niecałej trzeciej do przeszło piątej
części tych wartości, które wypracował.
Oznacza to, że pracując w ramach nowocześnie zorganizowanej,
zetatyzowanej i sfiskalizowanej gospodarki - pracownik musi wytworzyć
około czterech jednostek produktu, aby nabyć jedną.
Typowy indeks obciążenia pracy biurokracją i podatkami
zdaje się wynosić 75%.
Powyższy wynik może być nieco zaniżony, gdyż
pominięto koszty materiałów, surowców,
czynszów, mediów, transportu, wydatki reklamowe,
koszty handlowe, amortyzację, inwestycje, zyski, faktyczne
wynagrodzenia kadr zarządzających, kary, haracze, łapówki
i setki innych rzeczy, które by ten obraz jeszcze wyostrzały.
Wynik może być nieco zawyżony, gdyż nie uwzględniono
ulg w podatku dochodowym od osób fizycznych. Ulgi te jednak
rzadko zmniejszają niskie wynagrodzenia, dlatego pominięcie
ich praktycznie nie zmienia oszacowania dla dochodów niskich,
a dla wysokich mogłoby je zmodyfikować o pojedyncze
procenty.
Dla części czytelników dyskusyjne może
być uznanie obowiązkowych składek (emerytalnych,
rentowych, zdrowotnych i innych) za daninę: wszak niektórym
zdarza się korzystać ze świadczeń finansowanych
przez te składki. Do typowego pracownika dociera - z opóźnieniem
- tylko pewna część składek, całkiem
zresztą sporych, bo wynoszących w naszym przypadku 454,20 zł - przy wypłacie od 569,30 zł do 719,8 zł.
Zobaczmy, co by było, gdyby składki trafiały bezpośrednio
i w pełnej kwocie do pracownika, który dalej ubezpieczałby
się i leczył sam. Zarabiałby wtedy o 454,20 zł
więcej, czyli od 1023,50 do 1174,00 zł, i uzyskiwał
od 34,8 do 48,8% ceny wytworzonych przez siebie dóbr, czyli
od jednej trzeciej do połowy7). Gdyby do przeciętnego
pracownika docierała połowa płaconych składek,
otrzymywałby on (przy 22% VAT) od 27,1 do 32,2% tego, co
wytwarza.
Jak widać, nawet trafiwszy na darmowy kapitał i ascetycznego
pracodawcę - pracownik musi wytworzyć około czterech
razy więcej, niż chciałby kupić. Ustrój
gospodarczy pozostawia mu zazwyczaj około 25% wytworzonych
wartości. Pozostałe 75% konsumuje system.
Wnioski
Niektórzy ludzie zaspokajają wiele swoich potrzeb
poza rynkiem. Sami naprawiają sprzęty, budują
domy, konstruują meble, wytwarzają żywność,
itd. Oczywiście nie wszystko można wytworzyć w
ramach gospodarki naturalnej. Lodówki, telewizory, prąd
czy łączność - to tylko niektóre przykłady
dóbr prawie nie istniejących poza wysoko zorganizowaną
gospodarką. W przypadku jednak prostych produktów
i usług, narzucone przez ustrój prawny otoczenie biurokratyczne
marnuje większość efektów pracy.
Trudno skonstruować w ramach gospodarki naturalnej samochód
czy komputer, wydobyć i przerafinować ropę naftową,
wytworzyć prąd, zapewnić łączność.
Zaawansowane produkty wymagają zaawansowanej infrastruktury,
a ta jest kosztowna. Wytwarzając dobra złożone,
pracownik może zarabiać dowolnie mały ułamek
wypracowywanych wartości, a w skrajnych przypadkach pracownicy
w ogóle przestają być potrzebni, gdyż zastępują
ich automaty. Infrastruktura konieczna do produkcji dóbr
zaawansowanych obciąża jednak również dobra
i usługi proste. Te same formy prawne, te same podatki i
te same przepisy dotyczą jadłodajni i fabryki komputerów8).
Proste dobra i usługi: posiłki, naprawy domowe, usługi
ogrodnicze, korepetycje, opieka nad dziećmi i chorymi, poradnictwo,
zaopatrzenie i wiele, wiele innych mogą być wytwarzane
i nabywane poza wysoko zorganizowanym obrotem gospodarczym. Usługa
i sprzedaż są opodatkowane i objęte prawem gospodarczym,
nakładającym liczne i kosztowne obowiązki; przysługa
lub wymiana sąsiedzka - nie.
Przyjmijmy, że usługa posprzątania typowej izby
ma wartość rynkową taką, jak jeden obiad.
Głodna sprzątaczka może zatem zjeść
obiad przy okazji sprzątnięcia pokoju kucharki. Jeśli
jednak kucharka i sprzątaczka nie znają się, i
wymieniają się swoją pracą tylko za pośrednictwem
zorganizowanego obrotu gospodarczego, to sprzątaczka musi
posprzątać kilka izb, by zarobić na jeden obiad,
a kucharka musi ugotować kilka obiadów, aby opłacić
sprzątanie pokoju. Tak zubaża ludzi brak więzów,
brak pomocy i wymiany rodzinnej, sąsiedzkiej czy przyjacielskiej:
muszą pracować kilkakrotnie więcej lub konsumować
kilkakrotnie mniej.
Samopomoc społeczna i samozatrudnienie są ostatnio modne
w różnych krajach. Powstają lokalne kręgi
samopomocy, systemy barterów społecznych, a nawet
lokalne waluty. Władze na ogół sprzyjają
takim przedsięwzięciom, zwłaszcza jeśli
dotyczą one obszarów zaniedbanych lub osób
bezrobotnych. Zdarzają się jednak próby interpretacji
gospodarki naturalnej w kategoriach szarej strefy. Jest to względnie
zrozumiałe, bo o ile współczesne systemy podatkowe
skutecznie fiskalizują oficjalne dochody i obroty, to są
prawie bezradne wobec gospodarstwa domowego czy wspólnoty
lokalnej. W interesie fiskusa jest więc zaliczać jak
najwięcej rodzajów aktywności do działalności
gospodarczej. Ponieważ jednak wymiany społeczne i współpraca
lokalna stwarzają szanse poprawy jakości życia
porzuconych przez władze polityczne środowisk i ożywienia
zaniedbanych regionów, w większości krajów
takie systemy są dozwolone.
Osobną jest kwestią, czy tolerancja władz przetrwałaby
znaczący rozwój samoorganizacji, który mógłby
w konsekwencji zagrażać finansom publicznym, ale po
pierwsze budżet traci niewiele9), po drugie jest
to raczej odległa perspektywa, a po trzecie jakoś się
nie zanosi na to, aby ludzie chcieli masowo rezygnować z
dóbr zaawansowanych, a kupując je - automatycznie
płacą podatki i finansują budżet. Ktoś
w rodzinie, czy ktoś we wspólnocie, i tak będzie
musiał zarabiać pieniądze na sfinansowanie koniecznych
zakupów "na zewnątrz", rezygnując jednak
z nabywania w profesjonalnym obrocie rzeczy i usług prostych,
ludzie będą je pozyskiwać kilkakrotnie taniej.
Będą zatem i zamożniejsi, i mniej przepracowani.
Jeśli zrealizują się neoliberalne wizje, zgodnie
z którymi aż 80% członków społeczeństw
może być zbędnych dla nowoczesnej gospodarki,
samozatrudnienie i samopomoc lokalna mogą być dla wielu
jedyną perspektywą godnego życia. Pozostaje im
bowiem albo czekać na jakąś ofertę państwa
czy gminy (zasiłki, zapomogi, służba wojskowa,
roboty publiczne), albo zejść do świata zorganizowanej
przestępczości (mafia, szara strefa), albo w końcu
znaleźć czy zorganizować sobie takie otoczenie,
w którym nie będą ani zbędni, ani tępieni.
W tym ostatnim przypadku niczego od władzy nie potrzebują
i choć niewiele zwiększają jej kapitał,
budżet publiczny, to ich tolerowanie powinno być dla
państwa tańsze i łatwiejsze od alimentowania
czy kryminalizacji większości swych obywateli.
Marek Chlebuś
© 1996, 2002 by M. Chlebuś
Autor jest licencjonowanym doradcą podatkowym
[ English version ]
Przypisy
1. Wolne od podatku VAT są usługi w zakresie rolnictwa, leśnictwa i rybołóstwa, niektóre usługi
transportowe, badawczo-rozwojowe, edukacyjne, zdrowotne, rekreacyjne,
itp.; podatek 3% obejmuje niektóre wyroby mięsne,
jajczarsko-drobiarskie, mleczarskie, produkty upraw i hodowli;
podatek 7% dotyczy niektórych towarów spożywczych
i wyrobów dla dzieci, związanych z gospodarką
rolną i ochroną zdrowia, niektórych usług,
głównie komunalnych, niektórych paliw i energii,
materiałów i robót budowlanych; pozostałe
towary i usługi objęte są stawką podstawową
VAT (22%), a niektóre (np. paliwa płynne, alkohol,
tytoń, energia, broń, samochody, jachty, automaty
do gry) dodatkowo akcyzą.
2. Biurokracji jest często mniej, ale zarabia ona więcej niż pracownicy produkcyjni. Poza tym, jak się za chwilę
okaże, do płac biurokracji włączyliśmy
wynagrodzenia osób zarządzających i profity właścicielskie;
utrzymywanie ich na poziomie połowy wynagrodzeń personelu
produkcyjnego jest zgoła ascetyczne. Zauważmy, że
zabezpieczenie osób zarządzających i właścicieli
przed rozlicznymi zagrożeniami wynikającymi z setek
ustaw podatkowych, gospodarczych, administracyjnych i innych -
wymusza dodatkowe koszty. Wynagrodzenia zarządców
i profity właścicielskie są w części
kompensatą ryzyka, jakim ustrój prawny obciąża
te osoby.
3. Tu pojawią się wydatki na organizację pracy
biurokratów: komputery, segregatory, akty prawne i podręczniki,
szkolenia, porady, wysyłka lub dowóz formularzy, utrzymanie
obowiązkowych rachunków i sub-rachunków bankowych,
podatki lokalne, opłaty skarbowe, sądowe, administracyjne,
lokalne i inne. Umieściliśmy tu również
wszelkie niezbędne koszty kas fiskalnych, BHP, badań
lekarskich, ubezpieczeń i różnych usług
- w skali wymuszanej przez prawo.
4. W gastronomii VAT od posiłków wynosi 7%, a od
napojów 22%. Dla ogólności rozważań
zazwyczaj operujemy stawką podstawową (22%), co jakiś
czas pokazując równolegle wyniki dla innych stawek VAT.
5. Mówiąc precyzyjnie, firma odprowadza do fiskusa swój VAT pomniejszony o VAT zawarty w kosztach, który
w analizowanym przypadku jest bardzo mały, gdyż dotyczy
tylko kosztów niepłacowych, na które zarezerwowaliśmy
602,50 zł. Opłaty administracyjne nie są objęte
VAT, niektóre zakupy również nie umożliwiają
odliczeń, w innych z kolei stawki VAT są niższe
niż 22%. Przyjmując, że firma może odliczyć
22% VAT od połowy wydatkowanej kwoty 602,50 zł, mamy
odliczenie w kwocie 66,28 zł, w przeliczeniu na jeden sprzedany
posiłek - niecałe 7 groszy. Płacony VAT jest zmniejszany
do: 53 gr - 7 gr = 46 gr, ale cena posiłku pozostaje bez zmian.
6. Przy 22% VAT - od 4,1 do 5,2; przy VAT 7% - od 3,6 do 4,5; przy VAT 0% - od 3,4 do 4,2.
7. Pominęliśmy wszelkie koszty administracyjne, niegospodarność, rozpasanie, podatki płacone od rent i emerytur, podatki zawarte w cenach usług zdrowotnych i leków, koszty transferu,
koszty bankowe, finansowe skutki odroczenia wypłat, itd.
8. Z racji znikomego udziału w rynku pracy, pomijam tu różne uproszczone formy opodatkowania małych firm funkcjonujących w niektórych dziedzinach, takie jak ryczałt ewidencjonowany, karta podatkowa czy podatek rolny.
9. Zauważmy na marginesie, że pracownika zubaża
nie tyle budżet, co raczej niezborność systemu.
Podatki stanowią bezpośrednio niewielki ułamek
kalkulowanej wyżej ceny produktu (2,41 - 2,94 zł): VAT
(płacony przez pracodawcę i dostawców) od 7
do 53 gr, podatek dochodowy (pracowników produkcyjnych
i biurokratów) od 5 do 27 gr; dorzucając hojnie budżetowi
jeszcze ćwiartkę pozapłacowych kosztów
biurokracji (7,5 gr) widzimy, że fiskus konsumuje bezpośrednio
od 19,5 do 87,5 gr z ceny produktu, podczas gdy pracownik od 57
do 72 gr. Większość ceny to koszty systemowe,
które nie zwiększają budżetu. System jest
nieefektywny. Do fiskusa dociera od 8 do 30% ceny produktu, do
pracownika około 25%. Z pozbawienia pracownika 75 zł,
sam fiskus ma od 8 do 30 zł - od 11 do 40% tego, co traci
pracownik. Resztę konsumuje głównie systemowe
marnotrawstwo, coś jakby entropia degenerująca finanse
publiczne.
|