Walden Trzy
|
Książka Lecha Ostasza pt. "Walden Trzy"
jest przykładem ukazania mentalności młodych ludzi,
zbuntowanych w obliczu rzeczywistości. Widzimy wątki
egzystencjalne, poszukiwanie lepszego świata. Ludzie ci nie
chcą przyjąć na wiarę doświadczeń
poprzednich pokoleń. Walden to miejscowość,
w której rozgrywa się akcja. Książka może
się okazać bardzo wartościowa nie tylko dla starszych,
ale i dla młodych Czytelników, którzy poszukują
sensu życia, brnąc przez zakamarki filozofii egzystencjalistycznej,
chcących dotrzeć do samych siebie, zainspirowani zagadką
przeznaczenia. |
"Byłem przez jakiś czas pod wrażeniem systemu
religijno-filozoficznego i nawiązywałem do niego w rozmowach,
krążąc po tym kręgu tematycznym; trochę
może jak owad, który sprawdza, czy miejsce na założenie
gniazda byłoby dobre. Toczyłem wiele rozmów z
najbliższymi mi znajomymi, z przypadkowo napotkanymi Waldeńczykami,
najwięcej jednak z tymi, którzy uczęszczali
na spotkania henpantystyczne. Jeden z nich miał proste zdanie:
nie wszyscy muszą być zaangażowani religijnie,
tylko kto chce."
Książka niewielkiej objętości jest podzielona
na osiem krótkich rozdziałów, bez tytułu.
Napisana prostym językiem. W prozę wplatane są
niekiedy wątki poetyczne. Tekst ciągły urozmaicają
dialogi pomiędzy bohaterami opowiadania.
Scenariusz jest napisany przez samo życie, jego obrazy konstytuują
określoną rzeczywistość. Błądzenie
pomiędzy rozwiązaniami filozofii Wschodu oraz zachodnią
mentalnością, obecną w mediach i na plakatach.
Trzeba przecież znaleźć jakiś własny
sposób na życie. Tylko rozsądek może zapewnić
szczęście bohaterom. Ale oni nie chcą czerpać
od rodziców, lecz pragną sami stworzyć swój
styl. Chcą wykreować inny świat, ich świat,
którego sami nie znają, ale mają jakąś
jego wizję w wyobraźni.
Książka nie jest pozycją sensu stricto filozoficzną.
Nie ma na celu pouczenia czytelnika, ale skłonienie go do
refleksji. Nacechowana jest podtekstem etycznym, przekazywanym
przystępnym językiem prozy. W fabule jawi się
głębszy sens. Opowiadanie staje się wartościowe
poprzez wątki, niby banalne, ale dotyczące nas wszystkich.
Codzienne kłopoty i radości. Filozofia młodych
ludzi. Poleciłbym tę pozycję Czytelnikom, którzy
lubią zastanawiać się nad samym sobą, jednakże
nie w sposób akademicki. Lech Ostasz przekazuje wartości,
które wszyscy świetnie znamy, ale być może
nie chcemy o nich głośno mówić.
Marek Niechwiej
Lech Ostasz, Walden Trzy, Adiaphora, Olsztyn-Warszawa 2002, s. 152.
|
Gdyby świadomość, wyobraźnia, pomysłowość,
potęga umysłu, inteligencja i wiedza konstruktorów
rakiet i komputerów była na takim samym poziomie jak
u architektów i urbanistów oraz osób odpowiedzialnych
za zieleń w mieście - do dziś jeździlibyśmy
dorożkami, nie znając żadnych "dobrodziejstw"
cywilizacji technicznej. Inaczej: stosunek cywilizacji technicznej
do przyrody każe sądzić, że jedynym motywem
podróży kosmicznych stanie się chęć
ucieczki człowieka z miejsca zbrodni ekologicznej, popełnionej
na planecie Ziemi. |
W islamie w XIII w. pałac połączony z ogrodem określano
jako "raj architekta". Nasi przodkowie z początków
XIX w. znali pojęcie "miasta-ogrodu" - dzisiejsi
architekci wolą mówić o modzie w architekturze
- tak jakby to pojęcie miało w ogóle jakiś
sens dla mieszkańców miast. Wielu architektów
do dziś traktuje drzewa, zieleń - jako kłopotliwy
dodatek do budynków z żelaza, szkła, betonu.
Wystarczy w Warszawie popatrzeć na rachityczne drzewka posadzone
"z fantazją" na dachu Pałacu Sprawiedliwości
- by mieć żywy dowód pogardy i niesprawiedliwości
w stosunku do zieleni.
Halina Barbara Szczepanowska jest architektem krajobrazu, była
wykładowcą na SGGW w Warszawie oraz kierownikiem Pracowni
Zieleni w Instytucie Kształtowania Środowiska, gdzie
prowadziła badanie środowiska miejskiego. Była
wieloletnim projektantem i głównym konsultantem rozwoju
zieleni oraz zadrzewień ulic i autostrad w Pracowni Urbanistycznej
Zarządu Miasta Nowy Jork. Jej książka pt. Drzewa
w mieście to wynik wielu lat pracy w USA.
Jednym z największych walorów książki jest
bardzo przystępny, klarowny tok wykładu, jasny język,
logiczne objaśnianie racji i argumentów - książkę
czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Zwarta i gęsta zabudowa w mieście to właściwie
powiększony model dużej komory gazowej, wypełnionej
spalinami samochodowymi, cięższym od powietrza tlenkiem
węgla - gazem bezwonnym, bezbarwnym, trującym powoli
i podstępnie, pyłami i gazami przemysłowymi. W
słońcu beton i asfalt nagrzewają się do
wysokich temperatur (jak w piekle) - warunki życia w mieście
nie są odpowiednie dla drzew, które płacą
za to wysoką cenę. Drzewa, które w mieście
oczyszczają powietrze z dwutlenku węgla, działają
jak klimatyzatory, użyczają cienia podczas upału
- żyją w mieście od 2 do 10 razy krócej
niż w naturalnym środowisku. Lipa mając 40 lat
w mieście może dożyć 50-100 lat, podczas
gdy w warunkach naturalnych żyłaby od 500 do 1000 lat.
To trochę jak niewolnik, który pracuje za darmo w
warunkach szkodliwych dla swojego zdrowia (10 razy gorszych niż
normalne) - a któremu płacimy niewdzięcznością,
wandalizmem, głupotą i chamstwem właścicieli
samochodów, którym nawet do głowy nie przyjdzie,
że rana zadana drzewu goi się przez wiele lat.
Mamy kapitalizm - warto więc wiedzieć, że drzewa
na siebie zarabiają! Ceny domów i mieszkań
z widokiem na zieleń są wyższe nawet o 25%. Słynny
Central Park w Nowym Jorku, mający około 400 ha powierzchni
- podniósł znacznie ceny domów go otaczających,
a gdyby skrupulatnie obliczyć wartość rekreacji
w wypoczynku - na pewno okazałoby się, że wielki
park w centrum miasta przynosi dochody.
Obliczono to w Chicago, gdzie na sadzenie i pielęgnację
drzew przez 30 lat wydano 21 mln dolarów, podczas gdy korzyści,
które można było wycenić - 59 mln dolarów.
Drzewa zarobiły więc na czysto 38 mln dolarów.
W Wielkiej Brytanii badania wykazały, że urządzenie
terenów zielonych w miejscach poprzednio zaniedbanych obniżyło
przestępczość o 38%!
W wielu miastach amerykańskich wartość drzew
w mieście jest wliczana do aktywów takiego majątku
miejskiego jak wodociągi, kanalizacja, ulice, szkolnictwo.
Mimo tych wszystkich korzyści drzewa w miastach zamierają
szybciej niż są uzupełniane przez nowe nasadzenia.
W Nowym Jorku usycha corocznie 13 tys. drzew, podczas gdy miasto
uzupełnia ledwie kilka tysięcy.
Obliczono, że 100-letnie drzewo podczas swego życia
oczyszcza z CO2 ok. 40 mln m3 powietrza i dostarcza ponad 30 mln m3 życiodajnego tlenu. Oczyszcza też powietrze z trujących gazów, metali
ciężkich i innych zanieczyszczeń.
Autorka na kilkunastu stronach opisuje kłopoty z cięciem
korony drzew - z powodu przewodów na słupach. Osobliwy
pomysł - pewno takie przewody traktowane są jako zabytek
techniki, pokazywany turystom i tylko dlatego nie chowa
się tych kabli po ziemię. W tej samej książce
znajdziemy opisy kłopotów i konfliktów między
korzeniami drzew a podziemnymi instalacjami technicznymi. Już
straciłem nadzieję i wiarę w ludzki rozum - aż
wreszcie na którejś stronie znalazłem
epokową informację, że jednak w Berlinie ktoś
pomyślał (eureka!) i wpadł na pomysł, że
wszystkie podziemne instalacje techniczne można pomieścić
w jednym tunelu... Co jest też ilustracją pokory i cierpliwości
obrońców zieleni (których racje prezentuje
Autorka) - a arogancji techników, inżynierów,
drogowców.
Idiota piłujący gałąź na której
siedzi - to chyba jedyny komentarz dla samobójczych i bezmyślnych
poczynań człowieka wobec drzew. Chyba że przyszłość
należy do jakiejś rasy mutantów, oddychających
wyłącznie tlenkiem węgla, dla których tlen
jest zabójczy...Książkę polecam gorąco
wszystkim sympatykom zieleni. W Warszawie grupa społeczników
broni parków i zieleńców przed chciwością
architektów i urbanistów, którzy kosztem
ich zniszczenia chcą wyszarpać parę drogich parceli
budowlanych. Należy ją przeczytać - choćby
dlatego, iż urzędasom i innym entuzjastom wzorów
amerykańskich może przemówi do wyobraźni,
że budowa wieżowców nie zamieni Warszawy w Nowy
Jork a jedynie pomoże udusić miasto. Jeśli ktoś
to rozumie, niech napisze.
Książka Haliny Szczepanowskiej niesie nadzieję,
choć mam wątpliwości czy architekci i urbaniści
polscy czytają takie książki.
Paweł Zawadzki
Halina Barbara Szczepanowska Drzewa w mieście (Wyd. Hortpress, ul. Kopernika 34/201,
00-336 Warszawa, tel. 0-22/8261626,
e-mail: hortpress@interia.pl).
Człowiek człowiekowi ......... !
|
"Czy regres człowieczeństwa?" - pyta
wprost Lesław Michnowski zachęcając do głębokiej
refleksji nad świadomością etyczną współczesnego
społeczeństwa. Człowieczeństwo to świadomość
bycia człowiekiem, to zdolność do wyrażania
siebie, wartościowania oraz budowania relacji z innymi i
światem zewnętrznym. Rozwój jest procesem przeobrażeń
i nieustannego doskonalenia intelektu z duchowością,
uzewnętrznianym w kulturze, organizacji życia społecznego,
osiągnięciach nauki, a przede wszystkim w stosunku
człowieka do człowieka. Dokonywanie wyborów służących
utrzymaniu i rozwojowi życia sprawia, że społeczeństwo
wznosi się na coraz wyższy poziom etyczno-moralny,
tworząc jednocześnie perspektywę dla osiągnięcia
ideału, jakim ma być sprawiedliwość społeczna
stymulująca powszechną aktywność twórczą. |
Mając zdolność poznawania, analizowania, nazywania
i syntezowania wielopłaszczyznowej rzeczywistości, z
której rodzi się potężna myśl i wola
stanowienia o SOBIE możemy czynić na Ziemi pokój
i dobro lub unicestwiające życie systemy, ustroje, wojny
i głód. Aby nie powodować regresu potrzebne
są, jak słusznie zauważa Lesław Michnowski
"mechanizmy równoważenia rozwoju" takie jak:
- egoaltruistyczna świadomość elit realnej władzy,
- kształtujący samodzielność myślenia
i działania system edukacji,
- ustrój polityczny i gospodarczy stwarzający możliwości
pracy powszechnej,
- przeorientowanie etyczne ludzi biznesu i dobrowolne zaniechania
działań częstokroć destrukcyjnych ekospołecznie,
ale przynoszących im zyski kosztem bezwzględnej degradacji
środowisk życia, na rzecz działań EGOALTRUISTYCZNYCH,
uwzględniających wspólne dobro i umiar we wszystkim.
Natura człowieka jest w tej samej mierze zdolna do lotu jak
i upadku, rzecz w wyważeniu środka i zachowaniu równowagi
między światem wewnętrznym i zewnętrznym,
w aktywności twórczej wspartej własnymi przemyśleniami.
Uleganie manipulacji socjotechnicznej doprowadza do obezwładnienia
niezależnej myśli, co czyni z nas istoty podatne na
różnorodną indoktrynację.
Zmiany cywilizacyjne są nieustannie trwającym naturalnym
procesem społecznym, lecz nienormalnym i niepokojącym
stanem jest apatia, bierność a także bezwolne
poddawanie się biegowi rzeczy, co doprowadza do rezygnacji
z czynnego udziału w kształtowaniu rzeczywistości.
Autor wskazuje na "(...) konieczność opanowania
przez człowieka umiejętności współudziału
w sterowaniu uwarunkowaniami i formami życia własnego
i otoczenia. Tej twórczej, innowacyjnej pracy nie można
powierzyć jedynie elitom, komputerom oraz robotom. W dalekowzrocznej
działalności innowacyjnej nie można zastąpić
elitarnie wykorzystywanym superkomputerem powszechnego geniuszu
ludzkiego".
Zasada naczyń połączonych stanowi naturalne prawo
równoważenia sił w przyrodzie, zaś tam,
gdzie prawa tworzy człowiek dochodzi nieustannie do zakłóceń
dążącego do równowagi rozwoju społecznego,
co jest przyczyną uruchamiania się mechanizmów
samozagładczych. Patologiczny charakter ma powszechnie aprobowana
zasada zabierania jednym i dawania drugim, co rozszerza dostęp
do rozmaitych dóbr materialnych dla jednych o tyle, o ile
zawęża go dla innych. Eliminacja słabszych i biedniejszych,
w myśl darwinizmu społecznego, prowadzi wprost do ekofaszyzmu,
przed którym ostrzega L. Michnowski wskazując na sposoby
jego urzeczywistniania przy pomocy "intensywnie i pseudoelitarnie
rozwijanej nauki i wysokiej techniki, w tym socjotechniki, a także
techniki informacyjnej".
Nastąpiło wyjałowienie ducha społecznego,
ponieważ nie potrafimy obronić swego człowieczeństwa
przed naporem wartości technicznych. Skutki tegoż odczuwamy
na co dzień wessani w kołoobłęd konsumpcji,
medialnych informacji i zagrożeń uwalniających
agresję.
"Egoistyczna ekonomika", której autor poświęca
wiele uwagi doprowadza do pogłębienia różnic
między bogatymi i biednymi, ubogimi, nędzarzami, co
samo w sobie jest przejawem upadku ducha humanizmu. Ekonomika
na usługach egoistycznego kapitalizmu jest pochodną
chciwości i błędnego wyobrażenia o własności,
co wyklucza dobro wspólne i umiar we wszystkim. Imperia
"świętej własności" KAPITAŁU
wypychają z życia społecznego wartości proste,
blokują rozwój cywilizacyjny, zastępując
go technicznym postępem implikującym pararozwój.
Innym, nieludzkim przejawem chorobowego stanu społeczeństwa
jest strukturalne bezrobocie. L. Michnowski stwierdza, że
"potraktowanie patologii strukturalnego bezrobocia, jako
zjawiska normalnego, prowadzi do zaprzeczenia potrzeby rozwoju
człowieczeństwa".
Bezrobotni to społeczność ludzi "spacerujących"
bez sensu i celu, często niedożywionych, świadomych
swej bezsilności - uciekających w świat iluzji.
Ich życie, to przeniknięty głębokim pesymizmem
dramat. Nie można mówić o rozwoju społecznym
redukując jednocześnie podstawowy instrument twórczy
- pracę. Od tego momentu można mówić o
postępującym regresie społecznym. Wytwory potężnej
myśli ludzkiej w zakresie naukowo-technicznym zaczynają
odbierać podmiotowość swoim twórcom. Stosowane
bez umiaru i kontroli dehumanizują życie. "Dominacja
występuje szczególnie w dziedzinach metod manipulacji
socjotechnicznej, teleinformatyzacji, robotyzacji, sztucznej inteligencji, inżynierii genetycznej" podkreśla L. Michnowski.
A co z marzeniami, potrzebą ważności do czegoś,
realizacją siebie i spełnianiu się we współtworzeniu?
Tego nie zastąpi żadna "maszyna"! Na szczególną
uwagę zasługuje fakt, że o problemie światowego
kryzysu społeczno-gospodarczo-przyrodniczego pisze cybernetyk,
inżynier, projektant komputerowej automatyzacji przemysłu.
Wiedza ma służyć mądrości - rzecze L.
Michnowski, a dominujący, egoistyczny system wartości
musi ulec przekształceniu w system EGOALTRUISTYCZNY
i EKOHUMANISTYCZNY!
Czy ekosystem Ziemi wytrzyma nieobliczalną interwencję
człowieka, czy dojdzie do degeneracji przez atrofię?
Liberalna wolność od wszystkiego, a przede wszystkim
od odpowiedzialności, uwolniła mroczną stronę
natury człowieka. Rozbudzona potrzeba posiadania przewartościowała
życie, czyniąc je bezdusznym i brutalnym. Współczesny
imperializm ekonomiczny zmienia oblicze świata zagrażając
"totalną fizyczną eksterminacją słabszej
społeczności", dlatego winniśmy poprzeć
postulat L. Michnowskiego o utworzenie Światowego Centrum
Strategii Trwałego Rozwoju pod auspicjami ONZ.
Zatrzymajmy się na chwilę, posłuchajmy głosu
rozsądku, spójrzmy w głąb SIEBIE aby znaleźć
własną odpowiedź na tytułowe pytanie L. Michnowskiego:
Czy regres człowieczeństwa?
Eleonora Noszczyńska
|