ZB 6(174), czerwiec 2002
ISSN 1231-2126, [zb.eco.pl/zb]
Recenzje
 

Walden Trzy

Książka Lecha Ostasza pt. "Walden Trzy" jest przykładem ukazania mentalności młodych ludzi, zbuntowanych w obliczu rzeczywistości. Widzimy wątki egzystencjalne, poszukiwanie lepszego świata. Ludzie ci nie chcą przyjąć na wiarę doświadczeń poprzednich pokoleń. Walden to miejscowość, w której rozgrywa się akcja. Książka może się okazać bardzo wartościowa nie tylko dla starszych, ale i dla młodych Czytelników, którzy poszukują sensu życia, brnąc przez zakamarki filozofii egzystencjalistycznej, chcących dotrzeć do samych siebie, zainspirowani zagadką przeznaczenia.

"Byłem przez jakiś czas pod wrażeniem systemu religijno-filozoficznego i nawiązywałem do niego w rozmowach, krążąc po tym kręgu tematycznym; trochę może jak owad, który sprawdza, czy miejsce na założenie gniazda byłoby dobre. Toczyłem wiele rozmów z najbliższymi mi znajomymi, z przypadkowo napotkanymi Waldeńczykami, najwięcej jednak z tymi, którzy uczęszczali na spotkania henpantystyczne. Jeden z nich miał proste zdanie: nie wszyscy muszą być zaangażowani religijnie, tylko kto chce."

Książka niewielkiej objętości jest podzielona na osiem krótkich rozdziałów, bez tytułu. Napisana prostym językiem. W prozę wplatane są niekiedy wątki poetyczne. Tekst ciągły urozmaicają dialogi pomiędzy bohaterami opowiadania.

Scenariusz jest napisany przez samo życie, jego obrazy konstytuują określoną rzeczywistość. Błądzenie pomiędzy rozwiązaniami filozofii Wschodu oraz zachodnią mentalnością, obecną w mediach i na plakatach. Trzeba przecież znaleźć jakiś własny sposób na życie. Tylko rozsądek może zapewnić szczęście bohaterom. Ale oni nie chcą czerpać od rodziców, lecz pragną sami stworzyć swój styl. Chcą wykreować inny świat, ich świat, którego sami nie znają, ale mają jakąś jego wizję w wyobraźni.

Książka nie jest pozycją sensu stricto filozoficzną. Nie ma na celu pouczenia czytelnika, ale skłonienie go do refleksji. Nacechowana jest podtekstem etycznym, przekazywanym przystępnym językiem prozy. W fabule jawi się głębszy sens. Opowiadanie staje się wartościowe poprzez wątki, niby banalne, ale dotyczące nas wszystkich. Codzienne kłopoty i radości. Filozofia młodych ludzi. Poleciłbym tę pozycję Czytelnikom, którzy lubią zastanawiać się nad samym sobą, jednakże nie w sposób akademicki. Lech Ostasz przekazuje wartości, które wszyscy świetnie znamy, ale być może nie chcemy o nich głośno mówić.

Marek Niechwiej



Lech Ostasz, Walden Trzy, Adiaphora, Olsztyn-Warszawa 2002, s. 152.

Drzewa w mieście

Gdyby świadomość, wyobraźnia, pomysłowość, potęga umysłu, inteligencja i wiedza konstruktorów rakiet i komputerów była na takim samym poziomie jak u architektów i urbanistów oraz osób odpowiedzialnych za zieleń w mieście - do dziś jeździlibyśmy dorożkami, nie znając żadnych "dobrodziejstw" cywilizacji technicznej. Inaczej: stosunek cywilizacji technicznej do przyrody każe sądzić, że jedynym motywem podróży kosmicznych stanie się chęć ucieczki człowieka z miejsca zbrodni ekologicznej, popełnionej na planecie Ziemi.

W islamie w XIII w. pałac połączony z ogrodem określano jako "raj architekta". Nasi przodkowie z początków XIX w. znali pojęcie "miasta-ogrodu" - dzisiejsi architekci wolą mówić o modzie w architekturze - tak jakby to pojęcie miało w ogóle jakiś sens dla mieszkańców miast. Wielu architektów do dziś traktuje drzewa, zieleń - jako kłopotliwy dodatek do budynków z żelaza, szkła, betonu. Wystarczy w Warszawie popatrzeć na rachityczne drzewka posadzone "z fantazją" na dachu Pałacu Sprawiedliwości - by mieć żywy dowód pogardy i niesprawiedliwości w stosunku do zieleni.

Halina Barbara Szczepanowska jest architektem krajobrazu, była wykładowcą na SGGW w Warszawie oraz kierownikiem Pracowni Zieleni w Instytucie Kształtowania Środowiska, gdzie prowadziła badanie środowiska miejskiego. Była wieloletnim projektantem i głównym konsultantem rozwoju zieleni oraz zadrzewień ulic i autostrad w Pracowni Urbanistycznej Zarządu Miasta Nowy Jork. Jej książka pt. Drzewa w mieście to wynik wielu lat pracy w USA.

Jednym z największych walorów książki jest bardzo przystępny, klarowny tok wykładu, jasny język, logiczne objaśnianie racji i argumentów - książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością.

Zwarta i gęsta zabudowa w mieście to właściwie powiększony model dużej komory gazowej, wypełnionej spalinami samochodowymi, cięższym od powietrza tlenkiem węgla - gazem bezwonnym, bezbarwnym, trującym powoli i podstępnie, pyłami i gazami przemysłowymi. W słońcu beton i asfalt nagrzewają się do wysokich temperatur (jak w piekle) - warunki życia w mieście nie są odpowiednie dla drzew, które płacą za to wysoką cenę. Drzewa, które w mieście oczyszczają powietrze z dwutlenku węgla, działają jak klimatyzatory, użyczają cienia podczas upału - żyją w mieście od 2 do 10 razy krócej niż w naturalnym środowisku. Lipa mając 40 lat w mieście może dożyć 50-100 lat, podczas gdy w warunkach naturalnych żyłaby od 500 do 1000 lat.

To trochę jak niewolnik, który pracuje za darmo w warunkach szkodliwych dla swojego zdrowia (10 razy gorszych niż normalne) - a któremu płacimy niewdzięcznością, wandalizmem, głupotą i chamstwem właścicieli samochodów, którym nawet do głowy nie przyjdzie, że rana zadana drzewu goi się przez wiele lat.

Mamy kapitalizm - warto więc wiedzieć, że drzewa na siebie zarabiają! Ceny domów i mieszkań z widokiem na zieleń są wyższe nawet o 25%. Słynny Central Park w Nowym Jorku, mający około 400 ha powierzchni - podniósł znacznie ceny domów go otaczających, a gdyby skrupulatnie obliczyć wartość rekreacji w wypoczynku - na pewno okazałoby się, że wielki park w centrum miasta przynosi dochody.

Obliczono to w Chicago, gdzie na sadzenie i pielęgnację drzew przez 30 lat wydano 21 mln dolarów, podczas gdy korzyści, które można było wycenić - 59 mln dolarów. Drzewa zarobiły więc na czysto 38 mln dolarów.

W Wielkiej Brytanii badania wykazały, że urządzenie terenów zielonych w miejscach poprzednio zaniedbanych obniżyło przestępczość o 38%!

W wielu miastach amerykańskich wartość drzew w mieście jest wliczana do aktywów takiego majątku miejskiego jak wodociągi, kanalizacja, ulice, szkolnictwo. Mimo tych wszystkich korzyści drzewa w miastach zamierają szybciej niż są uzupełniane przez nowe nasadzenia. W Nowym Jorku usycha corocznie 13 tys. drzew, podczas gdy miasto uzupełnia ledwie kilka tysięcy.

Obliczono, że 100-letnie drzewo podczas swego życia oczyszcza z CO2 ok. 40 mln m3 powietrza i dostarcza ponad 30 mln m3 życiodajnego tlenu. Oczyszcza też powietrze z trujących gazów, metali ciężkich i innych zanieczyszczeń.

Autorka na kilkunastu stronach opisuje kłopoty z cięciem korony drzew - z powodu przewodów na słupach. Osobliwy pomysł - pewno takie przewody traktowane są jako zabytek techniki, pokazywany turystom i tylko dlatego nie chowa się tych kabli po ziemię. W tej samej książce znajdziemy opisy kłopotów i konfliktów między korzeniami drzew a podziemnymi instalacjami technicznymi. Już straciłem nadzieję i wiarę w ludzki rozum - aż wreszcie na którejś stronie znalazłem epokową informację, że jednak w Berlinie ktoś pomyślał (eureka!) i wpadł na pomysł, że wszystkie podziemne instalacje techniczne można pomieścić w jednym tunelu... Co jest też ilustracją pokory i cierpliwości obrońców zieleni (których racje prezentuje Autorka) - a arogancji techników, inżynierów, drogowców.

Idiota piłujący gałąź na której siedzi - to chyba jedyny komentarz dla samobójczych i bezmyślnych poczynań człowieka wobec drzew. Chyba że przyszłość należy do jakiejś rasy mutantów, oddychających wyłącznie tlenkiem węgla, dla których tlen jest zabójczy...Książkę polecam gorąco wszystkim sympatykom zieleni. W Warszawie grupa społeczników broni parków i zieleńców przed chciwością architektów i urbanistów, którzy kosztem ich zniszczenia chcą wyszarpać parę drogich parceli budowlanych. Należy ją przeczytać - choćby dlatego, iż urzędasom i innym entuzjastom wzorów amerykańskich może przemówi do wyobraźni, że budowa wieżowców nie zamieni Warszawy w Nowy Jork a jedynie pomoże udusić miasto. Jeśli ktoś to rozumie, niech napisze.

Książka Haliny Szczepanowskiej niesie nadzieję, choć mam wątpliwości czy architekci i urbaniści polscy czytają takie książki.

Paweł Zawadzki



Halina Barbara Szczepanowska Drzewa w mieście (Wyd. Hortpress, ul. Kopernika 34/201, 00-336 Warszawa, tel. 0-22/8261626, e-mail: hortpress@interia.pl).

Recenzja książki Lesława Michnowskiego
"Czy regres człowieczeństwa?"

Człowiek człowiekowi ......... !

"Czy regres człowieczeństwa?" - pyta wprost Lesław Michnowski zachęcając do głębokiej refleksji nad świadomością etyczną współczesnego społeczeństwa. Człowieczeństwo to świadomość bycia człowiekiem, to zdolność do wyrażania siebie, wartościowania oraz budowania relacji z innymi i światem zewnętrznym. Rozwój jest procesem przeobrażeń i nieustannego doskonalenia intelektu z duchowością, uzewnętrznianym w kulturze, organizacji życia społecznego, osiągnięciach nauki, a przede wszystkim w stosunku człowieka do człowieka. Dokonywanie wyborów służących utrzymaniu i rozwojowi życia sprawia, że społeczeństwo wznosi się na coraz wyższy poziom etyczno-moralny, tworząc jednocześnie perspektywę dla osiągnięcia ideału, jakim ma być sprawiedliwość społeczna stymulująca powszechną aktywność twórczą.

Mając zdolność poznawania, analizowania, nazywania i syntezowania wielopłaszczyznowej rzeczywistości, z której rodzi się potężna myśl i wola stanowienia o SOBIE możemy czynić na Ziemi pokój i dobro lub unicestwiające życie systemy, ustroje, wojny i głód. Aby nie powodować regresu potrzebne są, jak słusznie zauważa Lesław Michnowski "mechanizmy równoważenia rozwoju" takie jak:

  • egoaltruistyczna świadomość elit realnej władzy,
  • kształtujący samodzielność myślenia i działania system edukacji,
  • ustrój polityczny i gospodarczy stwarzający możliwości pracy powszechnej,
  • przeorientowanie etyczne ludzi biznesu i dobrowolne zaniechania działań częstokroć destrukcyjnych ekospołecznie, ale przynoszących im zyski kosztem bezwzględnej degradacji środowisk życia, na rzecz działań EGOALTRUISTYCZNYCH, uwzględniających wspólne dobro i umiar we wszystkim.

Natura człowieka jest w tej samej mierze zdolna do lotu jak i upadku, rzecz w wyważeniu środka i zachowaniu równowagi między światem wewnętrznym i zewnętrznym, w aktywności twórczej wspartej własnymi przemyśleniami. Uleganie manipulacji socjotechnicznej doprowadza do obezwładnienia niezależnej myśli, co czyni z nas istoty podatne na różnorodną indoktrynację.

Zmiany cywilizacyjne są nieustannie trwającym naturalnym procesem społecznym, lecz nienormalnym i niepokojącym stanem jest apatia, bierność a także bezwolne poddawanie się biegowi rzeczy, co doprowadza do rezygnacji z czynnego udziału w kształtowaniu rzeczywistości. Autor wskazuje na "(...) konieczność opanowania przez człowieka umiejętności współudziału w sterowaniu uwarunkowaniami i formami życia własnego i otoczenia. Tej twórczej, innowacyjnej pracy nie można powierzyć jedynie elitom, komputerom oraz robotom. W dalekowzrocznej działalności innowacyjnej nie można zastąpić elitarnie wykorzystywanym superkomputerem powszechnego geniuszu ludzkiego".

Zasada naczyń połączonych stanowi naturalne prawo równoważenia sił w przyrodzie, zaś tam, gdzie prawa tworzy człowiek dochodzi nieustannie do zakłóceń dążącego do równowagi rozwoju społecznego, co jest przyczyną uruchamiania się mechanizmów samozagładczych. Patologiczny charakter ma powszechnie aprobowana zasada zabierania jednym i dawania drugim, co rozszerza dostęp do rozmaitych dóbr materialnych dla jednych o tyle, o ile zawęża go dla innych. Eliminacja słabszych i biedniejszych, w myśl darwinizmu społecznego, prowadzi wprost do ekofaszyzmu, przed którym ostrzega L. Michnowski wskazując na sposoby jego urzeczywistniania przy pomocy "intensywnie i pseudoelitarnie rozwijanej nauki i wysokiej techniki, w tym socjotechniki, a także techniki informacyjnej".

Nastąpiło wyjałowienie ducha społecznego, ponieważ nie potrafimy obronić swego człowieczeństwa przed naporem wartości technicznych. Skutki tegoż odczuwamy na co dzień wessani w kołoobłęd konsumpcji, medialnych informacji i zagrożeń uwalniających agresję.

"Egoistyczna ekonomika", której autor poświęca wiele uwagi doprowadza do pogłębienia różnic między bogatymi i biednymi, ubogimi, nędzarzami, co samo w sobie jest przejawem upadku ducha humanizmu. Ekonomika na usługach egoistycznego kapitalizmu jest pochodną chciwości i błędnego wyobrażenia o własności, co wyklucza dobro wspólne i umiar we wszystkim. Imperia "świętej własności" KAPITAŁU wypychają z życia społecznego wartości proste, blokują rozwój cywilizacyjny, zastępując go technicznym postępem implikującym pararozwój.

Innym, nieludzkim przejawem chorobowego stanu społeczeństwa jest strukturalne bezrobocie. L. Michnowski stwierdza, że "potraktowanie patologii strukturalnego bezrobocia, jako zjawiska normalnego, prowadzi do zaprzeczenia potrzeby rozwoju człowieczeństwa".

Bezrobotni to społeczność ludzi "spacerujących" bez sensu i celu, często niedożywionych, świadomych swej bezsilności - uciekających w świat iluzji. Ich życie, to przeniknięty głębokim pesymizmem dramat. Nie można mówić o rozwoju społecznym redukując jednocześnie podstawowy instrument twórczy - pracę. Od tego momentu można mówić o postępującym regresie społecznym. Wytwory potężnej myśli ludzkiej w zakresie naukowo-technicznym zaczynają odbierać podmiotowość swoim twórcom. Stosowane bez umiaru i kontroli dehumanizują życie. "Dominacja występuje szczególnie w dziedzinach metod manipulacji socjotechnicznej, teleinformatyzacji, robotyzacji, sztucznej inteligencji, inżynierii genetycznej" podkreśla L. Michnowski.

A co z marzeniami, potrzebą ważności do czegoś, realizacją siebie i spełnianiu się we współtworzeniu? Tego nie zastąpi żadna "maszyna"! Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że o problemie światowego kryzysu społeczno-gospodarczo-przyrodniczego pisze cybernetyk, inżynier, projektant komputerowej automatyzacji przemysłu. Wiedza ma służyć mądrości - rzecze L. Michnowski, a dominujący, egoistyczny system wartości musi ulec przekształceniu w system EGOALTRUISTYCZNY i EKOHUMANISTYCZNY!

Czy ekosystem Ziemi wytrzyma nieobliczalną interwencję człowieka, czy dojdzie do degeneracji przez atrofię? Liberalna wolność od wszystkiego, a przede wszystkim od odpowiedzialności, uwolniła mroczną stronę natury człowieka. Rozbudzona potrzeba posiadania przewartościowała życie, czyniąc je bezdusznym i brutalnym. Współczesny imperializm ekonomiczny zmienia oblicze świata zagrażając "totalną fizyczną eksterminacją słabszej społeczności", dlatego winniśmy poprzeć postulat L. Michnowskiego o utworzenie Światowego Centrum Strategii Trwałego Rozwoju pod auspicjami ONZ.

Zatrzymajmy się na chwilę, posłuchajmy głosu rozsądku, spójrzmy w głąb SIEBIE aby znaleźć własną odpowiedź na tytułowe pytanie L. Michnowskiego: Czy regres człowieczeństwa?

Eleonora Noszczyńska



Michnowski L., Czy regres człowieczeństwa?, Ludowe Towarzystwo Naukowo-Kulturalne, Warszawa 1999, http://www.psl.org.pl/kte/ksiazlm.htm


 
Wydawnictwo "Zielone Brygady" [zb.eco.pl]
Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych [fwie.eco.pl]