Zaproszenie do metafory ekologicznej
|
Trzydzieści lat temu nie działały jeszcze organizacje
ekologiczne, nie było "zielonych", a wszyscy byli
bardzo dumni z dymiących kominów, które świadczyły
o szkodliwej potędze. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy
o tym, że to będzie pierwsze tego typu wydarzenie na
skalę światową, o czym dowiedziałem się
w czasie trwania międzynarodowej konferencji poświęconej
historii ruchów ekologicznych w 1998 r.;
otóż była to pierwsza międzynarodowa akcja ekologiczna,
której autorami byli polscy harcerze; płynęli
Dunajem, głosząc hasło "Ochrona naturalnego
środowiska człowieka - nakazem chwili". Jacht "Rainbow
Warrior I" został wysłany przez Greenpeace do ekologicznych
akcji dopiero wiosną 1978 r. |
W tym roku mija 30 rocznica tamtego pamiętnego rejsu Dunajem.
Łatwo zauważyć, że w dzisiejszych czasach
wszyscy już mówią o ekologii, chociaż niczego
konkretnego nie załatwiają, ale to dobrze, że przynajmniej
o niej głośno mówią; wówczas, kiedy
dymiące kominy były symbolami potęgi, ekologia
była tabu, przedsięwzięciem niebezpiecznym a
nawet - w niektórych krajach - niemal przestępczym,
nieco trudniej było zajmować się tą konieczną
dla życia sprawą.
Cichy patronat nad tym rejsem objął ówczesny
PIHM, czyli dzisiejszy Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
Instytut "oddelegował", tak to się wtedy
nazywało, swojego pracownika dra Jerzego Szkutnickiego, który
spełnił nie tylko funkcję opiekuna naukowego wyprawy,
ale stał się też doskonałym artystą
fotografikiem. Efektem jego pracy była wystawa w nowo otwartym
wtedy (1972 r.) Instytucie Kultury Węgierskiej, przy ulicy
Marszałkowskiej w Warszawie. Na wystawę przybyli dyplomaci
z krajów naddunajskich, a otwierał ją ówczesny
naczelnik Związku Harcerstwa Polskiego - Stanisław Bohdanowicz.
Dyplomaci, wkrótce po zobaczeniu pierwszych fotografii,
wyszli oburzeni, bowiem myśleli wcześniej, że na
wystawie pokazane zostaną osiągnięcia socjalizmu
w ich krajach, a zobaczyli coś wręcz przeciwnego. Wystawa
miała charakter częściowo państwowy, bowiem
wiązano ją z wizytą przewodniczącego Rady
Państwa na Węgrzech. Skandal dało się
tylko częściowo zatuszować, a kiedy po wielu
latach zadzwoniłem do ciągle tego samego pracownika
ambasady Rumunii, początkowo się ze mną umówił,
ale potem mnie nie przyjął, bowiem węszył
jakiś nowy skandal; chociaż tu muszę podkreślić,
że w czasie trwania rejsu byliśmy przyjmowani przez
biedną ludność Rumunii bardzo serdecznie, pytano
nas ciągle, jak daleko jest z Polski do Kanady, bo marzeniem
biedaków był wyjazd do tego kraju. Także w innych
krajach naddunajskich byliśmy przyjmowani nadzwyczaj serdecznie,
szczególnie w Bratysławie, gdzie w "lodenicy"
Slovnaftu nasi późniejsi przyjaciele pomogli nam w
remontowaniu uszkodzonego jachtu, żywili nas, taktowali nas
jak członków swojej rodziny.
Dwa jachty żaglowe, "Księżniczka" i
"Cisza" (nazwy tworzyły ekologiczny slogan "księżniczka
cisza") 17 lipca 1972 r. o godz. 1700
wypłynęły z bratysławskiego portu i od razu napotkały tak silny
prąd rzeczny, że zostały rzucone na płynącą
z przeciwka barkę. "Księżniczce" udało
się przemknąć, "Cisza" znalazła
się pod wodą. Nie wiedziałem czy chłopcy
żyją, dopiero po jakimś czasie zobaczyłem
ich biegnących po nabrzeżu. Przekroczyłem wtedy
moją "smugę cienia".
Chłopcy z tamtych lat są już prywatnie dziadkami,
a w życiu publicznym profesorami, kierownikami stacji meteorologicznych,
oficerami Wojska Polskiego lub zajmują inne ważne stanowiska.
Zachowały się - na szczęście - filmy z tamtej
pamiętnej wyprawy. Mój przyjaciel dr Jerzy Szkutnicki
wybrał 63 zdjęcia, ja napisałem 63 sonety i tak
powstał album fotograficzno-poetycki DUNAJSKIE KONFRONTACJE.
Może znajdzie się kiedyś ktoś, kto chciałby
nasze przedsięwzięcie wspomóc, na przykład
jakaś firma ubezpieczeniowa, bowiem w treści książki
jest wyraźnie mowa o tym, że wyprawa była nieubezpieczona,
bo zabrakło pieniędzy, a zdarzył się wypadek,
w którym załoga jednej łodzi żaglowej straciła
prawie wszystko, zaś sama łódź została
uszkodzona. Poradziliśmy sobie co prawda, ale to już
całkiem inna sprawa, o czym wielokrotnie wspominam w treści
tego albumu. Jeszcze nie zwracałem się do wydawców,
ale znam trudności w polskich wydawnictwach, od razu mówią
"szukaj sponsora". Koszt wydania książki nie
taki znów wielki, a przyjemność ogromna, i dla
sponsora, o którym napiszę specjalny wiersz, i dla
harcerzy, którzy, szczególnie wodniacy, byliby zapewne
głównymi odbiorcami tej książki, także
przydatnej dla żeglarzy i ekologów, dla nauczycieli
oraz instruktorów domów kultury, które też
padają jak wydawnictwa. Dotychczas nie miałem kłopotów
z wydawaniem moich książek, ale teraz nawet nie próbuję
zaczynać rozmów z wydawcami, szkoda sił! Nie
lubię jubileuszy, ale one są nie tylko po to aby je
obchodzić, lecz także, aby przywołać zapomniane
wydarzenia, do których chętnie przyznają się
konformiści, kiedy im wiatry sprzyjają, po czasie, bowiem
w trakcie trudnej próby ich nie ma.
Pamiętam entuzjazm harcerzy na początku rejsu i ich
załamanie po wypadku. Nie zrezygnowaliśmy wtedy z osiągnięcia
celu, mimo trudności nie do opisania. Tamta przygoda ich
zahartowała i ten hart pozostał w nich do dzisiaj, o
czym chętnie wspominają, wiążąc z nią
swoje późniejsze osiągnięcia życiowe.
Namawiam wszystkie drużyny harcerskie, i te w kraju, i te
polonijne, do zajęcia się ekologią, choćby
tylko trochę - zamiast pseudopatriotycznych operetek niech
uprawiają żeglarstwo, bo woda wzmacnia charaktery bardziej
niż najbardziej wzniosła honorowa warta. Te rady daje
Wam stary harcmistrz, któremu to powiedzieli jego byli
druhowie, którzy się nie zawiedli. Tuż po tamtej
wyprawie "Kulisy" na pierwszej stronie opublikowały
długi i życzliwy artykuł Piotra Rachtana pt. Wędrujące
strefy ciszy o trudnym wychowawcy. Pewnie dlatego strefy ciszy
dalej wędrują, w tym roku po Morzu Śródziemnym
na jachcie "Polaris" kapitana Józefa Ochotnickiego.
Czytelniczkom i Czytelnikom oraz Słuchaczkom i Słuchaczom
życzę przyjemnych wakacji w pożytecznie przyjaznym
i zdrowym związku z przyrodą
Jan Stanisław Skorupski
PS
Z okazji tej rocznicy Radio Lora w Zurychu nadało w trzech
językach specjalne audycje, których fragmenty są
umieszczone w internecie: www.lora.ch/program/polska.shtml, www.lora.ch/program/polen.shtml,
www.lora.ch/program/esperanto.shtml
|