Wegetarianizm - droga pokoju i współczucia
|
Kiedy przed kilku laty zdecydowałem się zaprzestać
jedzenia mięsa, to - tak jak teraz to widzę - była
to jedna najważniejszych decyzji w moim życiu. Czuję
się w porządku, przynajmniej do pewnego stopnia, zwłaszcza
po tym co zobaczyłem. |
Otóż w miasteczku, w którym mieszkam jest rzeźnia,
niewielki zakładzik jeszcze z czasów komuny, gdzie
standardowo trzy razy w tygodniu gromada świnek jest przerabiana
na tzw. półtusze wieprzowe.
Wiele lat spędzonych w mojej miejscowości i zero świadomości,
jak to naprawdę wygląda.
Do pewnego czasu...
Wpadliśmy z kumplem na pomysł by dla naszych podopiecznych
(piesków) zdobywać pożywienie właśnie
w owej nieszczęsnej rzeźni, wykorzystując tzw.
"odpady poubojowe".
No i zaczęliśmy tam chodzić. Oczekiwanie...
Warkot maszyn, słodki zapach krwi pomieszany z jakimś
ohydnym smrodem, na dworze walające się kości,
krakanie gawronów, w oddali majaczy las.
Dzisiaj nie ma! - sucha odpowiedź pracownika w białym
fartuchu. Czasem było, czasem nie - chodziliśmy tak
koło dwóch miesięcy po owe rarytasy dla naszych
podopiecznych czworonogów.
Pewnego dnia wszedłem na halę - i zaczął
się koszmar. Widok świni wiszącej głową
w dół, całej okrwawionej... Rutynowa czynność
- wykrwawianie po wcześniejszym ogłuszeniu prądem.
Natomiast to, co zobaczyliśmy w komorze ubojowej, to prawdziwy
szok. W klatce przeznaczonej do rażenia prądem, znajdowały
się trzy świnie - jedna stała, a dwie już
leżały tak, że świnia, która stała,
widziała śmierć swych poprzedniczek, widziała
ich martwe ciała a całkiem możliwe, że rozprawianie
już zabitych towarzyszek. Tak było kilka razy - pewnie
normalka, rutyna.
To nic, że jest to zabronione, kto na to zwraca uwagę...
Tak po prostu się robi, byle szybciej, więcej, wydajniej
- kogo obchodzi ból, strach, cierpienie. Ważne, że
jest szmal za sprzedany "towar". Wszystko ważne
oprócz tego najistotniejszego - współczucia!
Czarę goryczy przepełnił widok bicia pałą
po głowie świnki, która nie chciała się
ruszyć, nie chciała zmienić miejsca, w którym
stała. Przyznaję - mnie również czasem,
w różnych życiowych sytuacjach ponoszą nerwy
- tak jest i już. Jednak wyżywanie się na bezbronnym
stworzeniu, to stanowcze "przegięcie pały",
to nie może mieć miejsca, to ohydne, wynaturzone bestialstwo!
Odchorowaliśmy te nasze wycieczki do rzeźni, bardzo
srogo. Jedynym wątpliwym owocem tej "przygody",
oprócz oczywiście żarcia dla psów jest
parę koszmarnych bazgroł na papierze - próba
odreagowania emocji.
No cóż, zakończyliśmy wizyty w tym "uroczym"
zakładzie, nerwy stosunkowo za słabe, zbyt ciężkie
prądy w powietrzu, cholera jasna. Po tym, co tam zobaczyłem
nie mam wątpliwości - wegetarianizm staje się
rozsądnym wyjściem - przynajmniej dla mnie. Nie chciałbym
tu nic nikomu narzucać ani dawać do zrozumienia, że
tylko moja droga jest słuszna, nie chodzi mi o jakiś
żywieniowy faszyzm czy coś w tym rodzaju. Każdy
jest inny, każdy ma inne doświadczenia. Tylko jak sobie
przypomnę... I to cisnące się na usta pytanie
- DLACZEGO? Kurka wodna - dlaczego? Czym te świnki zawiniły
w poprzednich wcieleniach, że wyznaczono im ten los? Nie wiem!
Jakiś czas temu byłem w sklepie mięsnym. Kolejka,
stłoczeni ludzie, wybieranie kąsków, transakcje
przy ladzie, jakieś żarciki - zwyczajne życie,
twardy ziemski los ludzki i zwierzęcy - wspólna karma,
wspólne pożeranie swoich własnych ciał!
Ludzie pożerający zwierzęta, ból i strach
pożerający od środka ludzkie ciała, rak, miażdżyca,
cała gama chorób serca i tym podobnych! Oczywiście
przeginam - silne emocje!
No cóż - wegetarianizm - jeśli się decydujemy
- musi być świadomy, to nie może być kwestia
mody, widzimisię czy szpanu. Nasza decyzja musi wypływać
głęboko z naszego wnętrza, inaczej to traci sens.
Na szczęście coraz więcej ludzi otwiera się
na miłość, współczucie. Mam nadzieję,
głęboką nadzieję, że otwierają
się nam nowe horyzonty, mimo tego całego koszmaru dziejącego
się w miejscach takich jak rzeźnia, mimo wszystko.
To naprawdę piękne uczucie, gdy wiesz, że to
co przyjmujesz do swojego organizmu - pożywienie - nie jest
skażone piętnem okrucieństwa, że pozostajesz
w zgodzie ze swym sumieniem, a mimo to zachowujesz zdrowie, siłę
i urodę. Potrzebujemy - tak myślę - żywieniowej
rewolucji, w pełnym tego słowa znaczeniu. Rewolucji,
która jest zdolna uratować naszą planetę
przed zagładą, a do tego oszczędzić cierpień
milionom istnień, takim jak na przykład opisane wcześniej
świnki. Możemy stworzyć przestrzeń dla
tej zmiany w naszych sercach.
Na zakończenie apel do wszystkich, dla których los
zwierząt nie jest obojętny!
Nasze stowarzyszenie wzywa wszystkich czytelników do pomocy!
To co widzieliśmy w owej rzeźni, jest niezgodne z prawem
- ustawa o ochronie zwierząt zakazuje takiego traktowania
zwierząt w ubojniach. Rozdz. 10, art. 34 mówi: "pomieszczenie
poczekalni przedubojowej powinno być izolowane akustycznie
i oddzielone przegrodą od pomieszczenia przeznaczonego do
pozbawiania świadomości. Podobnie powinno być
oddzielone pomieszczenie przeznaczone do pozbawiania świadomości,
od pomieszczeń, w których dokonuje się wykrwawiania
oraz dalszych czynność poubojowych".
Chodzi po prostu o to, by zwierzę nie widziało śmierci
oraz ćwiartowania swoich towarzyszy. Fakt, że w zagrodzie
ubojowej były aż trzy świnki jest poważnym
nadużyciem. Nasze Stowarzyszenie zareagowało pismem
na tą sprawę. Niestety właściciel zakładu
nie chciał z nami rozmawiać. Prosimy Was bardzo - zadzwońcie
do tej rzeźni i wyraźcie sprzeciw - kulturalnie (bez wyzwisk itp.),
ale stanowczo. To bardzo ważne, jeśli
dużo osób zadzwoni to jest szansa, że coś
się zmieni. Podajemy telefon i adres:
Zakłady Mięsne w Michowie,
al. Tysiąclecia, 21-140 Michów,
tel. 0-81/8566015
|
Prosimy też, informujcie nas jak przebiegła Wasza interwencja.
Nasz adres:
Stowarzyszenie Ekologiczno-Społeczne
"Zielona Swoboda"
Szkolna II/2 m. 4, 21-140 Michów,
tel. 0-81/8566256
|
Dziękujemy!
|