Szamanizm bez szamana
|
Kapłanami obecnej wszechświatowej religii pieniądza
są ludzie opowiadający się za wolnym, demokratycznym
ładem gospodarczym, wzorowanym na modelu przodującego
pod względem ekonomicznym państwa, jakim
są Stany Zjednoczone. Ład polityczny tego wzorca zwie się
demokracją, zaś jego ład gospodarczy - neoliberalizmem. |
Co do ładu politycznego, można przyjrzeć się
jego transformacji w ciągu ostatnich dwustu lat, ale także
śladom tej transformacji, obecnym i dostrzegalnym w zachowaniach
ludzi dzisiaj.
Niewolnictwo zostało obalone siłą w wyniku wojny
secesyjnej (choć jego skutki trwają po dziś dzień
w świadomości rasowej białych i kolorowych). Dominacja
mężczyzn nad kobietami została przełamana
przez ruchy emancypacyjne kobiet, które znajdują swoją
kontynuację w dzisiejszych ruchach feministycznych. Dominacja
religijna została przekroczona przez hippisów, a jej
złagodzenia dopełniły ruchy migracyjne do USA wyznawców
wszystkich możliwych religii (choć podział na
lepsze i gorsze religie wciąż obowiązuje, co znajduje
odbicie choćby w konstytucji USA). Okupacja terytorialna
terenów Indian trwa wprawdzie do dzisiaj, ale niwelowana
jest powoli dominacja najeźdźców nad tubylcami-Indianami,
zarówno w kulturze masowej, która wchłonęła
indiańskie utensylia, jak i w legislacjach, przyznających
Indianom należne im prawa.
Te wszystkie upadające i tradycyjne hierarchie dominacyjne
próbuje dziś zastąpić tylko jedna hierarchia
(monoteizm), wynikająca z fundamentalistycznej religii pieniądza.
Jest to najbardziej ekspansjonistyczna ze wszystkich znanych religii,
gdyż MUSI rozwijać się w tempie wykładniczym
ok. 3% rocznie, aby jej kościół, czyli machina
produkcyjna, nie zawalił się. Jej wyznawcami - chcąc
tego, czy nie - stają się wszyscy ludzie objęci
wspólnym, neoliberalnym rynkiem.
Religia pieniądza robiącego pieniądz ma jednak
jedną podstawową wadę - jest wewnętrznie
sprzeczna i w sposób konieczny prowadzi do wojny lub krachu,
a długoletnie powstrzymywanie tych kataklizmów wiąże
się z wyniszczeniem zasobów surowcowych i biologicznych
całej planety. Proces ten jest znacznie szybszy niż
ekspansja człowieka w kosmos, więc prowadzi nieuchronnie
ku wojnom, nieszczęściom lub zniszczeniu planety.
Odkrycia tej wewnętrznej sprzeczności dokonali ekonomiści
parę tysięcy lat temu i próbowali przeciwdziałać
zjawisku, choćby w ten sposób, jak czynił to
Hammurabi - poprzez regularne oddłużanie wszystkich
na mocy edyktu. Była to jednak wiedza elit i wkrótce
przepadła w powodzi żądzy.
Zdobyczą ostatnich lat jest duża konkretność
dowodu, że tak właśnie jest, z czym wiąże
się masowość konstatacji, czym jest złoty
cielec lichwy i długu i jaki jest ogólnospołeczny
koszt utrzymywania kościoła jego wyznawców.
W XXI wieku nie trzeba powołań kapłańskich,
ani nadań cesarskich, wystarczy matematyka na poziomie
gimnazjum, żeby przyjrzeć się, jak w tragicznych
cyklach wojen rozwija się każdy imperializm - rzymski,
hitlerowski czy jego współczesne odmiany. Jego trwanie
w dowolnej postaci, wykorzystującej mechanizm wykładniczego
wzrostu, prowadzi nieuchronnie do coraz większych konfliktów,
a w efekcie do samozagłady ludzkości.
Konstatacja ta jest dorobkiem całego świata, efektem
wyciągania wniosków z powtarzających się
wojen, rewolucji, zapaści gospodarczych, rzezi, terroru,
zbrodni i gwałtu. To wszystko jest za nami i układa
się w logiczną całość. Świadomi
tego są ekolodzy, intelektualiści, new-age-owcy, oświeceni
przedstawiciele wszystkich bez wyjątku religii - z Papieżem
i Dalajlamą włącznie. Problem ma podłoże
wyłącznie ekonomiczne i dlatego tak niewygodnie o tym
debatować w krajach dobrobytu, które żerują
na krajach biedy w dosłownym znaczeniu tego słowa, wywożąc
z nich nie tylko surowce i materiały, jak dawniej z kolonii,
ale też coraz częściej gotowy urobek w postaci
pieniędzy, które znikają tym sposobem z rynków
lokalnych. Gdy zaś znikają pieniądze, zanika lokalna
kooperacja, produkcja, a pojawia się bieda i bezrobocie.
Pozostali przy pracy muszą za to szybciej się ruszać,
gdyż wzrost gospodarczy musi zostać zachowany - produkt
krajowy brutto musi rosnąć.
Bojownicy, albo lepiej - misjonarze kościoła pieniądza
- kierują się imperatywem wzrostu w sposób bezwzględny
i okrutny. Jak wylicza amerykański eseista Wade Frazier,
interwencje zbrojne Amerykanów w ciągu ostatnich 50
lat przyniosły bezpośrednią śmierć ośmiu
milionom ludzi. Ameryka jest imperium, którego agendy zmieniają
nazwy, ale jego istota jest wciąż ta sama. Setki milionów
ludzi ucierpiało i cierpi z powodu jej agend rozsianych po
całym świecie. Ameryka jest także największym
dostawcą broni na świecie, która w efekcie służy
do zabijania ludzi rękami innych ludzi oraz niszczenia tego,
co zostało już sprzedane, aby można było dalej
sprzedawać. Warto uświadomić sobie, że każda
wojna służy WYŁĄCZNIE największym producentom,
operującym z dala od teatru wojennych działań.
Za złotym cielcem stoi duchowa pustka, o czym wiedział
Mojżesz, targając kamienne tablice zasad objawionych.
Wiedzą też o tym wyznawcy Mahometa i Buddy, a także
mistycy i mędrcy wszelkich orientacji. Wiedzą o tym
także artyści wszelkich odmian, a ostatnio także
zwykli ludzie zaciekawieni dylematem pozornego rozwoju ludzkości
otoczonej coraz większą liczbą dehumanizujących
ją gadżetów, nazywani dla zmydlenia oczu antyglobalistami,
a często anarchistami.
Cielec bez zaplecza moralnego w postaci miłości i współodczuwania
to jak szamanizm bez szamana, czy buddyzm poruszający się
w jałowych spekulacjach, czy forma jest różna
od pustki, a pustka różna od formy.
NeoCyber
|