Nie nawracaj
|
W końcu wszyscy ludzie będą wegetarianami.
Wnioskuję to z faktu rozwijania się każdej istoty
czującej wg prawa karmy. Spożywanie mięsa pozwala
na rozwój, ale tylko do pewnego momentu. Żeby osiągnąć
oświecenie, koniecznym dla istoty czującej jest powstrzymanie się
od zabijania. Nie czeka nas masowy wegetarianizm już
jutro, wiele jednak zależy od tego, ilu ludzi dzięki
naszym działaniom odstawi mięso. |
Nie możemy nikogo do tego zmusić przez zamykanie na
siłę sklepów mięsnych, tak jak nie możemy
tropić mięsożernych i zamykać ich w więzieniach
po stronniczym procesie. Choćbyśmy te więzienia
samodzielnie wybudowali. Każdy człowiek ostatecznie
sam przed sobą rozlicza się ze swojego postępowania
i tylko on jest w stanie podjąć decyzję o przejściu
na wegetarianizm. My możemy tylko dostarczyć mu powody,
dla których miałby to zrobić.
Możliwe, że argumenty naukowe, a w tym dietetyczne,
przekonują bardzo wiele osób. Prywatnie uważam,
że w tego typu argumentowaniu znajduje się pewne niebezpieczeństwo.
Polega ono na tym, że logiczne argumenty zawsze mogą
znaleźć swoją kontrę i doprowadzają
człowieka do sytuacji, w której i tak musi pokierować
się swoją prywatną intuicją. Ludzi cechuje
zaś odruch trzymania się starych i sprawdzonych nawyków,
utrwalający się zresztą z wiekiem. Logika jest
tylko jedna, ale jest bronią obosieczną, a jakiekolwiek
dowody naukowe, oprócz dowodu na istnienie grawitacji i
przydatności penicyliny, spotykają się z szarlatanerią,
twierdzącą coś zupełnie przeciwnego. Już
dzisiaj mamy z jednej strony poważne badania naukowców
w jednym obozie sojuszniczym z wegetarianami, lansującymi
swoje diety, a po drugiej stronie barykady doktora Jana Kwaśniewskiego,
który ma czelność twierdzić, że udało
mu się obalić cały gmach nauki o żywieniu
człowieka. Poszło za nim tak wielu ludzi, że aż
znam kilku z nich osobiście, chociaż jestem odludkiem,
który większość o świecie wie z radia i telewizji.
Najpewniejsze zawsze są argumenty etyczne. Prywatnie ograniczam
się tylko do stwierdzenia w rozmowie, że jedzenie mięsa
to morderstwo. Ten punkt widzenia można już tylko przyjąć
do wiadomości, albo odrzucić przez zaprzeczenie faktu
zabijania. Są także ludzie bagatelizujący znaczenie
mordowania czujących istot. Nie twierdzę, że dzięki
mojemu podejściu pojawiły się w naszym kraju tłumy
nowych wegetarian, ale też nie liczę na to, że
przejdą na dietę bezmięsną natychmiast jak
im powiem, że jedzą coś, co kiedyś było
żywe. Oni doskonale sami i bez mojej pomocy o tym wiedzą.
Liczę na to, że jeśli nie dzisiaj, to pewnego
dnia uświadomią sobie krzywdy, jakie wyrządzili
zwierzętom. Ktokolwiek oglądał film "Powder"
wie, co mam na myśli. Ludziom, którzy nie mieli okazji
powiem tylko, że pewien pan jest w tym filmie zdolny do przekazania
ostatnich w życiu przeżyć, jakie odczuwa upolowane
zwierzę osobie, która na nie polowała. Jeśli
sami jesteście w stanie uświadomić sobie wszystkie
emocje, jakie czuje bydło w kolejce na rzeź i jeszcze
chwilę potem, to jesteście w stanie zrozumieć
siłę argumentu etycznego dla wrażliwego człowieka.
Niektórzy jednak nie są wrażliwi, ale to już
zupełnie inna bajka - należy dążyć tylko
do tego, aby było ich jak najmniej.
Wychodzę, być może, z wygodnego założenia,
że w którymś wcieleniu w końcu to zrozumieją.
Najważniejszym jest na dzisiaj, aby było nas po prostu
więcej nie jedzących mięsa. Mniej kłócących
się o słowa, które staną się ważne
dopiero w przyszłości. Zamiast odczuwać pewien
rodzaj wspólnoty ludzi nie mordujących zwierząt,
zaczyna w naszym nielicznym światku wygrywać tendencja
szarpania się na frakcje witarian, frutarian etc. etc. aż
do kompletnego braku odżywiania się. Na to przyjdzie
jeszcze czas. Nie zachowujmy się jak polska prawica. Jeśli
rzucimy się na ludzi wszyscy na raz i będziemy ich
przekonywać każdy do własnej cudownej diety, odstraszymy
ich tylko do siebie i każde nasze następne pokolenie
będzie zmuszone werbować od nowa nieliczne garstki
młodych, wrażliwych jeszcze ludzi i włączać
ich w nasze bezsensowne spory. Nie dajmy się szaleństwu.
Nie zapominajmy, że najważniejszą rzeczą jest
powstrzymanie cierpienia zwierząt. Jakie znaczenie dla krowy
ma argument, dzięki któremu nie pójdzie na
rzeź? Czy gołębie na rynku w Katowicach pieją
z zachwytu na widok frutarianina? Gdzie jest granica, za którą
w poszukiwaniu drogi do szczęścia i wyprostowania swojej
karmy, trafia się w szaleństwo i wyniszczanie swojego
organizmu? Nie wolno zapominać, że rozwój jednostki
nie zależy od ilości wyrzeczeń, ani od tego ile
wyrzeczeń jednostka ta wymaga od świata.
Są ludzie, którzy mimo tego, że są zdrowi
i silni, wymagają od pozostałych pracowania na własne
utrzymanie. Są ludzie, którzy nie widząc własnych
win, oskarżają całe społeczeństwa o
straszne rzeczy. Są wreszcie ludzie, którzy żyją
sobie cicho i spokojnie na nikogo nie naskakując, nic od
świata nie wymagając. Nie zaliczam się do nich,
ja naskakuję i wymagam. Tak samo jestem bezlitosny w stosunku
do mięsożernych, jak i nie jedzących mięsa.
Jeśli wybrałeś dietę pozbawioną składników
zwierzęcych tak dalece, że nawet podejrzenie o to,
że w składzie produktu znajduje się roślina,
o którą otarła się latem wiewiórka,
pozbawia cię apetytu, jeśli postanowiłeś
jeść tylko surowe warzywa i owoce z własnej woli
zrzucone przez drzewo na ziemię, a kiszonki i inne przetwory
przyrządzasz samodzielnie, jeśli wreszcie nie jesz nic
przez całe tygodnie, lata, wcielenia, to jest to naprawdę
twój wybór. Masz prawo do wszystkiego, co nie szkodzi
innym ludziom, ale ja też. Nie przyznaję jednak sobie,
ani innym ludziom prawa narażać na śmierć
samego siebie. Uważam, że karmę należy przejść
do końca, jednak nie jestem tutaj fanatykiem - jeśli
ktoś nie wierzy w karmę, to proszę bardzo - eutanazja
stoi otworem, ale już nie zabijanie, które wynika
z jedzenia mięsa. Nie mogę zgodzić się
na krzywdzenie innych istot czujących, ale należy nie
zgadzać się właściwie.
Przypomnijcie sobie taoistyczne legendy, szczególnie tą
jedną, która mówi, że ludzie oraz pozostałe
zwierzęta i rośliny, cała planeta żyła
wspólnie uczestnicząc w jednej jaźni. Pewnego
dnia człowiek odkrył smak egoizmu, poczuł się
lepszy od innych istot i stracił z nimi kontakt. W trakcie
tworzenia gmachu cywilizacji, w którego lochach już
dawno się zgubiliśmy, nauczył zwierzęta
lęku. Pokazał co to znaczy bezsensowna agresja. Legenda
ta mówi, że człowiek u zarania swego istnienia
nie musiał jeść, gdyż energię potrzebną
do życia pobierał bezpośrednio z przyrody. Zmiana
człowieka do znanej nam dzisiaj postaci nie nastąpiła
nagle, trwała odpowiedni dla niego czas. Zmiana w odwrotnym
kierunku wymaga siłą rzeczy cierpliwości. Ludzie,
o których mówi ta legenda, byli dopiero na początku
swojej karmicznej drogi, wiele mieli przed sobą, żeby
odnaleźć prawdę, odczuć prawdziwy stan
rzeczy. My sami mamy przed sobą jeszcze wiele do zrobienia
w kwestii naszego rozwoju, nie wymagajmy więc cudów
od ludzi, którzy idą swoją ścieżką do prawdy.
Niestety wielu z nas czuje egoistyczną "lepszość",
kiedy porównują się z mięsożernymi.
Jest to najłatwiejsza droga do zapomnienia o celu bezmięsnej
diety. Wtedy już tylko krok do powrotu do mordowania. Nie
nadzieja, ale pewność mnie ogarnia, kiedy myślę
o ludziach jako wspólnocie w trakcie rozwoju, że pewnego
dnia powstrzymana zostanie przemoc w stosunku do wszystkich istot
czujących. Każdy realizuje się na swój
sposób, każdy szuka tego samego oświecenia, ucząc
się po drodze, że wszystko, czego potrzebuje, jest
w nim samym. Zanim napastliwie zaczniecie od pozostałych
wymagać, aby przeszli na waszą dietę, zastanówcie
się jaką wartość w tym momencie ma dla was
ten człowiek. Poznacie wtedy na jaką ocenę sami zasługujecie.
Jeśli twoim celem, droga nie jedząca mięsa istoto,
jest nawrócenie kogoś na naszą bezmięsną
dietę, rób to tak, jak potrafisz. Pamiętaj
jednak, że w rzeczywistości sama siebie utrzymujesz
w argumentacji, ponieważ boisz się własnej siły
wytrwania i powrotu do jedzenia mięsa. A nie ma nic smutniejszego
niż człowiek, który był wegetarianinem.
Nie pozwalajmy ludziom zapominać, że zabijają
zwierzęta, nawet jeśli nie osobiście, to samą
zgodą na spożycie ich ciała. Płacą ludziom
za to, żeby dla nich zabijali. Nie wolno nikomu nie wiedzieć,
że cierpienie, które jest wymagane dla jednego obiadu
dla kilku osób, jest stanowczo za wysoką ceną,
żeby zaspokoić apetyt. Jeśli z jednej krowy można
zrobić hamburgery dla, załóżmy kilkuset
osób, to skutek karmiczny nie rozłoży się
na kilkuset konsumentów. Nie można pozwolić
na tłumaczenie się ludzi, że emocji po karpiu
nie widać, gdy go uderzyć młotkiem. Po człowieku
także, gdy nie chce się tego widzieć. Każda
istota na swój zrozumiały dla siebie i jej aktualnie
podobnym w gatunku istotom potrafi przekazać wystarczająco
jasno i zrozumiale swój ból. Stosując te same
metody, odruchowo przekazuje swoją skargę człowiekowi
mając nadzieję, że ten pozwoli jej żyć.
Jeśli człowiek nie potrafi zrozumieć, ani przyjąć
do wiadomości czytelnych sygnałów, to już
jego problem. Jego, zwierząt, które dla niego musiały
zapłacić najwyższą cenę (a najłatwiej
przecież płacić życiem innych istot) i ludzi,
którzy muszą dzielić życie z człowiekiem,
który potrafi nie tylko zadać, ale też spokojnie
znieść widok cierpienia. Nie wolno nigdy nam zapomnieć,
że chociaż każda osoba dąży do własnego
szczęścia na własny sposób i jest w swoich
wyborach wolna, to nie można nikomu przeszkadzać w
tej drodze pozostałym istotom. Karzemy przestępców,
śmierć młodego człowieka jest smutną
tragedią, płacz dziecka, które ma ku temu powód,
jest najgorszym dźwiękiem jaki może usłyszeć
ludzkie ucho. Choroba, a do tego jeszcze bolesna, spotyka się
ze współczuciem. Widoczne kalectwo, chociaż początkowo
mogące być sensacją, budzi chęć pomocy.
Napadnięty człowiek samym widokiem swoim woła
o pomoc ze strony obcych ludzi. Jeśli poprosisz o wodę
w obcym mieście, obcej wsi dostaniesz ją nie dlatego,
że zapłaciłeś (chociaż i takie przypadki
się zdarzają), ale dlatego, że jesteś spragniony,
a jeśli zostałeś okradziony znajdziesz bezinteresowną
pomoc. Kierowca, który mnie potrącił z mojej
winy, jeszcze przez długie miesiące dopytywał się
o moje zdrowie. Jeśli kogoś skrzywdziłem, wiem,
że poczucie winy nie wystarczy. Gdy spotykacie się
z dobrocią, odwzajemniacie ją, gdy ze złem, próbujecie
uciec od niego, starając się przez to odizolować
od niego. Potraficie znaleźć w sobie tak samo miłe
rzeczy, z których jesteście dumni, jak i złe,
których wolelibyście tam nie widzieć.
Jest tysiące, miliony przykładów na to, że
ludzie dążą do szczęścia i pomagają
sobie nawzajem. Najwyższy czas włączyć w
ten łańcuch zwierzęta. Człowiek nie zabija,
"człowiek" nie odnosi się do zwierząt,
jakby żył obok nich jako beznamiętny obserwator.
Tak robi tylko zwierzę. Szukasz trwałego szczęścia,
więc musisz pomóc je osiągnąć innym.
Przecież nie będziesz szczęśliwy, pływając
w morzu cierpienia i bólu. Jeśli decydujesz się
nie widzieć przykrych rzeczy, nie będziesz w stanie
komukolwiek pomóc, więc będziesz żyć,
izolując się od ludzi i chociaż w rzeczywistości
niczego nie potrzebujesz do szczęścia, to szczęśliwy
nigdy nie będziesz. Masz rację, jeśli twierdzisz,
że i tak świata nie zmienisz, ale czy ktoś tego
od ciebie wymaga? Jeśli wierzysz w boga, jakiegokolwiek,
to zwróć uwagę na to, że do raju nie idą
ludzie, którzy mieli największy dobry wpływ
na ludzkość. Ponieważ, jeśli weźmiecie
pod uwagę, że nie ma takiej czynności, która
nie miałaby swojej dobrej strony, że nie ma tego złego,
co by na dobre nie wyszło, to do raju poza kolejką trafiali
wszyscy bez wyjątku politycy, szefowie kadr, całe kierownictwa
przedsiębiorstw, przywódcy partyjni, działacze
społeczni organizacji pozarządowych, a jeśli opierać
się na zasadzie, że czym większe zło, w
tym większą dobroć się przemienia w raju
już dawno siedzieliby dyktatorzy, masowi mordercy i hitlerowcy
- od volksdeutscha wzwyż. To nie zmiana świata jest
wymagana, nigdy nie wiesz, czy bawiąc się w zbawiciela
ludzkości nie uczynisz więcej szkody niż pożytku.
Sam od siebie wymagaj rzeczy, których spodziewasz się
po innych. Po świecie chodzi już zbyt wielu świętych
ludzi o dobrych myślach i przepełnionych miłością
bliźniego. Kiedy ich tylko spytasz, zasypią cię
dobrotliwie swoimi mądrymi słowami, przepisami na bycie
dobrym człowiekiem, będą powoływać
się na wielkie postacie historyczne i religijne, sami siebie
uważając za godnych następców tych wspaniałych
ludzi. Jeśli ich tylko wpuścisz do domu, będą
ci mówić jak masz go umeblować, będą
dobrze się z tobą bawić, poprawią ci humor
- dadzą się nawet poczęstować. W ich domach,
na ich zdjęciach, zobaczysz uśmiechniętą
rodzinę, jeszcze nie świętą , ale już
idealną, zobaczysz ładnie poukładane wspomnienia,
ślicznie wytresowane dzieci, które tak ładnie
pokazują, że są szczęśliwe. Możliwe
nawet, będziesz im zazdrościł i postawisz ich
sobie za wzór do naśladowania, że przyłączysz
się do ich świętego stada i będziesz prowadzić
życie pełne dobra, szczęścia i pomyślności.
Możliwe nawet, że zasmakujesz w tym tak bardzo, że
pozostali ludzie przestaną być dla ciebie godni. Otworzą
ci się wtedy oczy i zobaczysz jak grzeszne życie dotychczas
prowadziłeś, jak straszni ludzie otaczali cię
na co dzień. Zobaczysz ogrom cierpienia jakie dzieje się
na świecie i poczujesz, jak wielkie jest twoje szczęście,
że wyrwałeś się z tej drogi do piekła
i trafiłeś między tak dobrych ludzi.
Zanim jednak znajdziesz się z nimi w jednej loży z
widokiem na upadający, nieszczęśliwy świat
zastanów się, czy dobrzy ludzie pomogli komukolwiek
inaczej, niż słowami o dobrym życiu. Gdy już
zdecydujesz się nawrócić człowieka na
odrzucenie mięsa zastanów się, czy nie postawiłeś
się wyżej od niego w swojej dobroci, czy łatwo
było ci zgubić wszystko co was łączy i trzymać
się kurczowo tego, co was teraz dzieli. Jeśli decydujesz
się na nawrócenie mięsożercy zastanów
się, czy nie stałeś się namolny, czy nie
zniechęcasz go do siebie, a tym samym do naszej idei, czy
przestałeś robić to ze współczucia
dla zwierzęcia i karmy mordercy, który nie musiał
zabijać, a dla samej chęci pokazania sobie jak stanowczy
jesteś w mówieniu o swoim poczuciu wysokiej, własnej
wartości. Nigdy, aż do końca nie zapominaj, że
więcej łączy cię z twoim wrogiem, dużo
dzieli z przyjacielem. I nigdy, ale to nigdy nie twierdź,
że to właśnie ty znalazłeś receptę
na wszystkie problemy, kiedy sam chowasz ich tyle nie rozwiązanych.
Ja nikogo w ten sposób nie oszukuję, nawet siebie,
tobie też nie radzę. Nie mówię nawet,
że znam odpowiedź na pytanie "jak żyć?",
mimo tak wielu słów jakie udało mi się
wystukać, mimo tak wielu słów jakie uda mi się
wystukać w przyszłości nie zbliżyłem
się do tej odpowiedzi nawet odrobinę. Są ludzie,
którzy nie zgodzą się za żadne skarby porzucić
mięsa, odrzucają wszystko z tego, co tutaj napisałem
i twierdzą, że karma to złudzenie dla głupich
ludzi, które ich nie dotyczy. Jeśli spotkacie, spotkaliście,
znacie takich osobników, jedyna rzecz jaką mogę
wam poradzić - zaprzyjaźnijcie się z nimi. Ani
oni was, ani wy ich nie zmusicie do zmiany diety, ale czy ktoś
karze wam koncentrować się na różnicach?
Przecież ten sam człowiek może pewnego dnia oddać
wam swoją nerkę. Poza tym przy nich można się
wiele nauczyć o sobie. Pamiętaj tylko, że wszystkich
nas czeka w końcu szczęście - karma to bajka
o kopciuszku z happy endem, powinno to skutecznie poprawić
ci czasem humor.
Nie mówię, żeby nie propagować diety bezmięsnej.
Mówię tylko, że nie da się tego robić
na siłę i z egoistycznych pobudek.
Paweł Juszczyk
pjuszczyk@wp.pl
|