ZB 10(178), październik 2002
ISSN 1231-2126, [zb.eco.pl/zb]
Dzikie życie
 

Nagonka na wilki trwa

Powiedział mi kiedyś lekarz weterynarii zajmujący się rozpoznawaniem szkód powodowanych przez wilki, że niemal każdy myśliwy spotkawszy wilka będzie próbował go zabić, a przynajmniej odruchowo sięgnąć po strzelbę.

Tak, rzeczywiście ten ssak jest znienawidzony przez myśliwych.

Dowodami na to są również liczne artykuły atakujące tego naturalnego selekcjonera i reduktora populacji roślinożerców, zamieszczane w prasie myśliwskiej tak przed, jak i po objęciu wilka ochroną prawną.

Czyżby panowie ze sztucerami nie mogli zrozumieć jak ważną i potrzebną rolę pełni ten drapieżnik w przyrodzie?

Nie, tu nie chodzi im o ochronę przyrody, w centrum uwagi jest krwawa rozrywka i to przede wszystkim tych zaliczanych do elity finansowej.

W jednym z artykułów zamieszczonych w "Braci Łowieckiej" myśliwy przedstawił wilka prawie tak jak bracia Grimm dzieciom w swojej baśni "O czerwonym Kapturku", z myślą, że to wreszcie przyniesie oczekiwany przez myśliwych skutek - skreślenie wilka w niedalekiej przyszłości z listy zwierząt chronionych. Poczynania panów myśliwych rozumiałbym doskonale, i ja bym też tak postępował ze swoim wrednym konkurentem pchającym się do "wspólnego stołu". Ale czy "wspólnego stołu"? Odpowiedź na to pytanie znać powinien każdy znający podstawy ekologii ze szkoły podstawowej i życie człowieka pierwotnego. Czy nie macie za co kupić zdrowego i badanego mięsa? Przecież wilk poluje li tylko po to, by przetrwać.

A jak jest z wami szanowni panowie z drogimi sztucerami i eleganckimi samochodami?

Odpowiecie jednogłośnie: "My w ten sposób chronimy przyrodę, bo raz zapoczątkowana ingerencja w nią ma trwać wiecznie".

Ale czy obrona przed wilkiem ma polegać tylko na zabijaniu i to przy pomocy takiej dalekosiężnej broni jak sztucery z lunetami? Wilk nie ma najmniejszej szansy ucieczki. Wymordować można niemal wszystkie. I tak zrobiono w przeszłości. Dlaczego więc wybieracie taki krwawy sposób ingerencji w przyrodę? Czy człowiek jako istota najinteligentniejsza na Ziemi nie zna bezkrwawych metod? Zna i to wiele. Proszę więc podpowiadać tym "poszkodowanym przez wilki", że na naszym rynku są np. elektroniczne odstraszacze emitujące ultradźwięki i odpędzające skutecznie nawet spokrewnione z nimi udomowione ssaki psy.

Wizerunek wilka jako krwiożerczej bestii był wpajany człowiekowi od wielu lat. A przez kogo - ktoś zapyta.

Nie ma wątpliwości, że w tej propagandzie główną rolę pełnili i nadal - niestety - pełnią myśliwi i ich przyjaciele. To również z ich inicjatywy rozpowszechniane były i są bajki o potwornym ludojadzie - wilku. Taki wizerunek wilka wpajało się młodym ludziom od dawna. To była propaganda na wzór Gebelsowskiej ("kłamstwo powtarzane często staje się prawdą"). I owocem tego była skuteczna walka z "bestią wszech czasów". Ba, poza coraz bardziej skuteczną bronią, znalazły się jeszcze i pieniądze na te rzezie.

I efekt był zadziwiająco szybki: w krótkim czasie wybito prawie wszystkie wilki.

Ja kilkadziesiąt lat temu, kiedy byłem dzieckiem, miałem dokładnie takie same wyobrażenie o wilku, jak tego chcą myśliwi. Ten "ludojad" był niejednokrotnie narzędziem dyscyplinowania niesfornych maluchów. Pamiętam też okrutną walkę z tym naturalnym selekcjonerem i regulatorem populacji roślinożerców. I nie słyszałem, aby wilk kogoś rozszarpał, choć najgroźniejszych opowieści o tym "potworze" krążyło mnóstwo. I tak kłamstwo powierzane często stało się prawdą (szczególnie u łatwowiernych dzieci). I wiele z tych bzdur o wilku zostało w pamięci dorosłych.

Powtarzam wam jeszcze raz, krwawi hobbyści, lepiej zajmijcie się rozpowszechnianiem bezkrwawych metod walki z wilkiem i obrony przed nim niż "dokładaniem" tej istocie potrzebnej przyrodzie. Zastanówcie się nad tym samozwańczy "ochroniarze przyrody". Również nad tym, kto obecnie bardziej zagraża człowiekowi, pies czy wilk.

Media często donoszą o faktach kaleczenia ludzi przez psy. Psy domowe i zdziczałe zagrażają również i dzikim zwierzętom. I te przez was podawane szkody w owcach są przede wszystkim powodowane przez te włóczące się drapieżniki.

Kiedyś rozmawiałem ze świadkiem wypuszczania "niepotrzebnych" psów przez wczasowiczów przybywających do Bieszczad. I z takimi procederami trzeba walczyć, ludzi uświadamiać, napominać. Potwierdził to również i leśniczy z Puszczy Augustowskiej mówiąc, że nie raz widział watahy włóczących się psów po lesie.

Odpowiedzią na wszystkie przeze mnie zadane wam pytania jest niepohamowana chęć zaspokojenia atawistycznych zapędów - krwawej zabawy. I tylko taka.

Więc zastanówcie się "najlepsi znawcy funkcjonowania przyrody", czy nie czas zrewidować swoje spojrzenie na dzieło Stwórcy - dziką przyrodę i metody jej "poprawiania". Niech wreszcie nad krwiożerczymi rozrywkami zapanuje zdrowy rozsądek.

Krzysztof Pawłowski
krispa@go2.pl



 
Wydawnictwo "Zielone Brygady" [zb.eco.pl]
Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych [fwie.eco.pl]