ZB 10(178), październik 2002 ISSN 1231-2126, [zb.eco.pl/zb] |
Refleksje |
W tym momencie uważny czytelnik powinien zrobić wielkie oczy i zapytać: DOBRZE, ALE PO CO? Na to profesjonalny marketingowiec tylko czeka. Zapewne nauczy się perfekcyjnie wiedzy o uzdrawiających i ochronnych własnościach piramidy, uruchomi tkwiące w nas lęki egzystencjalne i przekona do niecodziennej inwestycji. Po jakimś czasie, gdy minie moda na piramidy, pojawi się inna potrzeba i producenci na niej żerujący. Pewne wynalazki upowszechniają się błyskawicznie, równie błyskawicznie stają się banalne i wchodzą w nasze życie na trwałe; takiej rangi jest np.: wynalazek telefonu, radia, telewizji, kanalizacji, sztucznego oświetlenia, samochodu, samolotu, Internetu, itp. Inne, choć równie nieraz kunsztowne, pozostają sezonową modą. Wokół wszystkich natomiast wyrasta spora grupa osób chcących nową ideę możliwie korzystnie skomercjalizować. Niepewność czasów, w jakich żyjemy, daleko posunięty relatywizm ocen, brak zarysowo nawet określonych kryteriów wartościowania nowości, ciśnienie rynku, ideologia równych szans dla wszystkich i wszystkiego, sprawia jeszcze, że właściwie każda idea ma szansę przebić się do powszechniejszej świadomości... jeśli tylko będzie odpowiednio mocno wypromowana. Nawet, jeśli jest to idea tak dziś absurdalna, jak piramida dla każdego. Nawet, jeśli promuje się ją kosztem rujnacji środowiska. Nawet, jeśli w końcu szkodzi tym, którzy ją ostatecznie sfinansowali, czyli ogłupiałym nabywcom. Jakkolwiek by to nie brzmiało dla światłych, ekologicznych i holistycznych uszu, przyszłość, przynajmniej najbliższa, należy nie do mądrej refleksji, rozumnego samoograniczenia się i trafnego przewidywania, ale właśnie do rozpasanej konsumpcji towarów i usług nie zawsze może przydatnych, jednak zawsze ładnie i kusząco opakowanych. To być musi - bo zanadto już rozpędziła się maszyneria postępu, za wiele obiecała i za wielu już całkiem twórczych ludzi pozyskała na swoje potrzeby. Tak tedy pozostaje tylko czekać na piramidę dla każdego, zbawienie dla każdego, nieśmiertelność dla każdego i wieczną młodość dla każdego. Piszę to bez ironii, bo daleki jestem od moralizowania, zakazywania i nauczania z jakichś dogmatycznych "jedynie słusznych" pozycji. Raczej zachęcałbym do uważnej, bezstronnej obserwacji. Bo może być tak, że nauka i wytworzone przez nią technologie po prostu mają rację i po okresie pionierskim, z natury rzeczy pełnym błędów i niedoróbek, wytworzą świat doskonalszy od naturalnego - ale może być i tak, że każde odstawienie pigułki na nieśmiertelność grozić będzie śmiercią, zaś każde zaprzestanie masażu na wieczną młodość spowoduje błyskawiczne zestarzenie się. Dopóki zatem tego nie wiemy - nie wydawajmy zbyt pochopnych sądów, ale i nie wierzmy bezkrytycznie wizjom techno-rajów. Utrzymujmy w sobie i gotowość na przyjęcie nowości, i zdolność do funkcjonowania bez nich. Bo dopiero, gdy idea, symbolizowana przez piramidę dla każdego, wykona swoje obietnice lub zwiedzie - przekonamy się, czy tędy droga... Problemem nie jest zatem zwalczanie brzydkiej technokracji w imię ładnej ekologii lub na odwrót; problemem jest stworzenie bezpiecznych przestrzeni dla obu idei. Wystarczająco dużo pierwotnego środowiska i naturalnych zachowań, by było gdzie się schronić po ewentualnej klęsce technosfery - i wystarczająco dużo szans dla niej, gdyby miała okazać się jedynym środowiskiem człowieka jutra. Oto prawdziwie nowoczesne, niedogmatyczne i prawdziwe zrównoważone wyzwanie dla działaczy, ideologów i nauczycieli! Włodzimierz H. Zylbertal Pojmowanie istoty człowieka a edukacja
Całkowicie bowiem uzasadnionym jest twierdzenie, że od uznawanej wizji filozoficznej świata, która także określa miejsce człowieka w świecie i jego rolę, zależą akceptowane i realizowane koncepcje pedagogiczne. Są więc one warunkowane przez systemy filozoficzne, czy w ogóle przez dominującą wizję filozoficzną, jak to zostało implicite przyjęte w założeniach obecnej konferencji1). ("Filozofia wychowania a wizje świata"). Warte byłoby również podkreślenia, że przy uznaniu jej fundamentalnej roli nie jest konieczne, aby filozofia, czy w szczególności filozofia wychowania wychodziły poza rozstrzygnięcia w innych naukach. Przeciwnie, istnieje w obecnej chwili potrzeba, aby zarówno filozofia jako taka, jak i filozofia wychowania włączyły bogaty dorobek innych nauk. Można zasadnie twierdzić, że nadszedł moment kiedy dalsza specjalizacja, dalsze zgłębianie fragmentów świata, fragmentów środowiska bądź fragmentów człowieka jest bezpłodne. Jak możemy zaobserwować, człowiek jako przedmiot badań w żadnej dziedzinie nie jest obecnie traktowany jako całość biopsychiczno-duchowa. Nadeszła więc pora, żeby właśnie tę wiedzę, która powstała w obrębie wielkiej nauki, w poszczególnych jej dziedzinach - zsyntetyzować. W przeciwnym bowiem przypadku, w dalszym ciągu będzie utwierdzać się w naszym myśleniu obyczaj kawałkowania świata, podczas gdy świat jest jednością, czego nie powinniśmy tracić z pola widzenia, badając jego niezliczone detale. Niestety, nawet na naszej konferencji słyszeliśmy zarzuty, że postulat całościowego widzenia jest naganny i pachnie "New Age'em". Tymczasem zupełnie spokojnie, wbrew tym obiekcjom można i trzeba np. naszą planetę traktować całościowo, jako jednolity obiekt, chociażby dlatego, że jest ona tak traktowana w ujęciu astronomii czy też kosmologii i jedynie w takiej perspektywie mogą być rozwiązywane współczesne problemy globalne, a więc w skali planety. W rzeczywistości bowiem planeta jest całością (przy tym częścią jeszcze większej całości - Układu Słonecznego itd.), a poszczególne jej charakterystyki, poszczególne jej elementy z biosferą włącznie, są przedmiotem badania nauk szczegółowych, które starają się zaciekle bronić wyłączności własnej perspektywy, zamiast zyskiwać świadomość własnej cząstkowości. Dlatego chciałabym zasygnalizować pewien rodzaj podejścia do problemu aktualizowania wizji świata i roli w nim człowieka, może nie całkiem konwencjonalny. Niestety, trzeba będzie postawić zarzut zarówno współczesnej filozofii w ogóle jak i filozofii wychowania, że w zasadzie nie korzystają z istniejącej, gotowej wiedzy, która już jest ogólnie dostępna, lecz nie zalicza się do klasycznej wiedzy, zwanej humanistyczną. Po prostu filozofia jej nie wchłania, nie posługuje się nią, nie zasila nią swojej uogólniającej refleksji. Szczególnie odnosi się to do antropologii i antropologii kulturowej, gdzie zgromadzona wiedza o człowieku jest już ogromna i fascynująca, ale jakoś nie przenika ona do uogólnień filozoficznych i ewentualnych projekcji przyszłości. To samo jest z wieloma innymi dziedzinami jak: fizyka kwantowa, biochemia, bionika, kosmologia. Również spojrzenie na człowieka od strony medycyny holistycznej, jako na strukturę biopsychiczną, jest dla filozofii inspirujące i wręcz konieczne. Co do antropologii, to wydaje się dla naszych rozważań przydatna z uwagi na sformułowaną na jej gruncie definicję filozofii, "której istotę stanowi racjonalne sformułowanie ogólnego modelu świata z określeniem pozycji w nim człowieka i sensu jego poczynań, wyrażonego werbalnie i przy zastosowaniu pojęć wysoce abstrakcyjnych". (1) Patrząc z punktu widzenia antropologii, możemy sobie pozwolić na interesujące odwrócenie sposobu myślenia o roli filozofii i uznać, że filozofowanie jest naturalną potrzebą człowieka jako gatunku, potrzebą adaptacyjną, wynikającą z zasad ewolucyjnych. Można powiedzieć, że gdyby człowiek nie filozofował, nie utrzymałby się w biosferze. W antropologii wymienia się dwie zasadnicze potrzeby człowieka jako gatunku, wyróżniające go wśród istot żywych w biosferze: 1) potrzeba uogólnionego obrazu świata (co jest równoznaczne z potrzebą posiadania wizji filozoficznej), 2) potrzeba poczucia sensu życia (czyli widzenia sensu własnej egzystencji, własnego powołania w tymże świecie). Właśnie te dwie potrzeby są istotne dla tworzenia skojarzeń emocyjno-poznawczych i uruchamiania ośrodków napędowych i emocyjnych, skłaniających do podejmowania działań. A więc człowiek, nie zaspokoiwszy tych potrzeb, w zasadzie nie może funkcjonować prawidłowo. Aby świadomie funkcjonował musi mieć chociaż uogólniony obraz świata i bodaj przybliżone pojęcie o sensie swojego własnego życia. Formułowanie wizji świata i określanie w nim miejsca człowieka od zarania dziejów jest jak wiemy celem filozofii, która w różnych epokach dostarcza nam różnych wykładni, służących także za podstawy światopoglądowe. Współcześnie mamy przeważnie do czynienia z wysoce specjalistycznym oglądem fenomenu człowieka z pozycji różnych dziedzin wiedzy i ze względu na różne jego cechy. Takie podejście generuje niezliczoną ilość określeń, i chociaż terminologia się wzbogaca, nie następuje jednak scalanie wiedzy o naturze człowieka. Począwszy od homo sapiens, homo sapiens demens, mamy homo faber, homo economicus, homo ridens, homo paradoxalis i wiele, wiele innych określeń. Na szczególną zaś uwagę, w ramach poszerzania wiedzy o istocie człowieka, zasługuje koncepcja homo electronicus. Jest to nazwa wprowadzona przez Włodzimierzaadysława Sedlaka, który zaproponował spojrzenie nie tylko na człowieka, ale w ogóle na bios i psyche jako na całość o właściwościach elektromagnetycznych. Pisze on m.in.: "Musimy przyzwyczaić się, że w poznaniu człowieka żadne ryzyko nie jest zbyt wielkie, nawet ryzyko nie mieszczenia się w obiegowym schemacie życia. Tak więc człowiek wyselekcjonował się nie z ssaków łożyskowych dopiero, lecz z najelementarniejszej więzi kwantowej między procesami chemicznymi i elektronicznymi w molekularnym środowisku białkowego półprzewodnika". Z podobnej perspektywy bada naturę człowieka Danah Zohar, łącząc współczesną wiedzę z zakresu fizyki i psychologii (2). Mamy więc do czynienia z usiłowaniem podejmowania przez wielu badaczy, zresztą z dużym powodzeniem, prób powiązania doświadczeń fizyki z inną wiedzą, dotyczącą człowieka. I wcale nie bez powodu, ponieważ okazuje się, że nukleinowo-białkowa (czyli cielesna) struktura, którą dysponuje człowiek ma właściwości półprzewodnikowe, czyli elektromagnetyczne, a że funkcjonuje w obrębie pola elektromagnetycznego, wszystkie zjawiska fizyczne, które w tym polu występują, dotyczą oczywiście także jego. To zaś nie są już fantazje, lecz fakty potwierdzone wieloma badaniami naukowymi. Większość interakcji człowieka z otoczeniem odbywa się zgodnie z zasadami fizyki, które dotyczą tej sfery elektromagnetycznej. Można byłoby wobec tego ten aspekt elektromagnetyczny uwzględniać także w badaniu reakcji psychologicznych. Jest to całkiem konkretna jakość, która może być przełożona również na interakcję edukacyjną. I zresztą takie działania się podejmuje w różnych ośrodkach akademickich na całym świecie, np.: badania uczonych w Syberyjskim Uniwersytecie Ekologicznym w Omsku, prace Ulricha Warnke w Niemczech (3), w HeartMath Research Center w USA itd. Nasza interakcja z otoczeniem społecznym i przyrodniczym zachodzi za pośrednictwem nieustannej wymiany informacji. Ponadto odbywa się to w obrębie określonego pola według zasad rozpoznawanych i opisywanych w dziedzinie fizyki. Pola fizyczne (grawitacyjne, elektromagnetyczne, torsyjne etc.) przenikają wszystko, wobec tego także człowieka, zwłaszcza że ze względu na naszą strukturę nukleinowo-białkową, o właściwościach półprzewodnikowych, odbywa się to w sposób jak najbardziej naturalny. Charakter tych procesów został dość dobrze opisany w literaturze fachowej, zajmującej się tymi zagadnieniami. Jednak na razie dość rzadko ujmuje się funkcjonowanie człowieka w tych kategoriach, szczególnie niezbyt chętnie sięga do nich klasyczna humanistyka. Z drugiej zaś strony pojawiają się coraz częściej opracowania z pogranicza kilku dyscyplin naukowych, w których autorzy prezentują nowe holistyczne podejście w ujmowaniu natury procesów życia i pojmowaniu istoty człowieka (K. Wilber, D. Zohar, G. I. Szypow, A. Szyszko-Bohusz, B. Ponomariow itd.). Poszukiwanie nowej wizji filozoficznejJeśli chodzi o poszukiwaną przez nas współcześnie wizję filozoficzną, to warto się zastanowić czym powinna się ona wyróżniać ze względu na arystotelesowski postulat adecvatio rei et intellectus, czyli "odpowiedniość rzeczy i rozumu", a co niestety jest trudno osiągalne także ze względu na pewne głęboko zakorzenione nawyki, tak zwane naukowe. Nie znaczy to, że trzeba te nawyki całkiem deprecjonować, gdyż są one uzasadnione przez przyswojoną tradycję myślową oraz przez powtarzalne praktyki kulturowe, lecz trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że mogą także stanowić przeszkodę w poszukiwaniu nowych perspektyw, wymagających innego spojrzenia na procesy percepcji. Z drugiej strony mamy świadomość, że przez całą historię filozofii przewija się wątek dynamiki, zmienności, "płynności" procesów życia. My zaś niechętni jesteśmy zmianom nawyków myślowych. Zinterpretujmy więc na nowo i spróbujmy pogłębić naszą wiedzę, która powstawała już w zalążkach w starożytności, począwszy od Heraklita, i połączyć ją ze współczesnym podejściem ewolucyjnym. Na próbę takiego ujęcia zwróciła uwagę, na obecnej konferencji Zdzisława Piątek w wykładzie "Ukryte założenia ewolucyjnej wizji świata, a filozofia wychowania Herberta Spencera". Właśnie u Spencera charakterystyczne jest, nie aż tak znów "ukryte" podejście ewolucyjne, a ponadto zaakcentowane: procesualność, dynamika, kreatywność, zmienność, które są sposobami przejawiania się wszechświata i życia. Ogromną zmianę w pojmowaniu i opisywaniu świata spowodowała współczesna wiedza z zakresu fizyki tzw. nowa fizyka, gdyż jej coraz głębsze dociekania doprowadziły do gruntownej zmiany jej własnych podstaw. Tak więc, jak już wspomniano, musimy wykreować obraz świata z określeniem w nim miejsca człowieka według innej już o wiele bogatszej wiedzy o świecie. W nowym tysiącleciu, także dzięki współczesnej nauce, wiemy już z całą pewnością, że jesteśmy dziećmi Wszechświata, zaś Wszechświat jest w stanie ciągłej kreacji. Znajduje się on w nieustannym ruchu, rozwija się, ewoluuje, czyli można powiedzieć w języku nauki, że jest układem dynamicznym. Jesteśmy jego integralną częścią, dynamika Wszechświata odnosi się zatem również do nas, a więc można powiedzieć, że jesteśmy posiadającymi świadomość jego współtwórcami. Cechy zmienności, kreatywności, dynamiki w widoczny sposób dotyczą naszego organizmu, który od samego początku zaistnienia jest w ruchu, zmienia się, pozostaje w działaniu, przy tym w nieustannej interakcji z otoczeniem. Z punktu widzenia antropologii kulturowej proces polega na tym, że zarówno człowiek inicjuje zmiany w swoim otoczeniu jak i zmiany, które on już wywołał powodują z kolei zmiany adaptacyjne w nim samym, na przykład zmiany genetyczne w jego organizmie. Czyli jest to swoista gra - Wielka Wspaniała Gra jaką jest życie. I na tyle my jesteśmy świadomymi uczestnikami tej "gry", na ile więcej wiemy o jej charakterze i o jej celowości i tym bardziej świadomie możemy z całym swoim potencjałem w tej grze uczestniczyć. Obecna sytuacja egzystencjalna człowieka jako gatunku jest taka, że zaczyna sobie uświadamiać, iż kiedyś rozpoczął on pewne działania nie wyposażony w dostateczną wiedzę, czego one w istocie dotyczą i jakie będą ich skutki. Mając wielkie potwierdzenie swojej siły - siły rozumu, jakie przyniosła epoka oświeceniowa, już nie narzucał sobie ograniczeń w inicjowaniu coraz to nowych zmian. Oczywiście, tą największą spektakularną inicjatywą człowieka była technika i w ogóle rozwój technologiczny, którego apogeum możemy obserwować w tej chwili. Ale co się przy tym stało? Zostały zapomniane, pomniejszone i jakby przesłonięte inne dziedziny życia, które oczywiście nie pozwolą o sobie zapomnieć, przejawiając się we wszystkich patologiach, które teraz obserwujemy, zarówno w środowisku przyrodniczym jak i społecznym. Przede wszystkim okazało się w dziejach, że człowiekowi łatwiej jest badać wszystko wokół siebie niż własną naturę. Tak jak gdyby istniało założenie, że właściwie człowiek wie kim jest. Ale tak naprawdę nikt nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć. Ani uczony, ani nie uczony właściwie nie wie kim jest. Oczywiście każdy zna swoje imię, nazwisko, datę urodzenia, zawód itd., ale kim jest jako struktura biopsychiczno-duchowa, kim jest jako manifestacja życia, jako przejaw ewolucji, tego nie wie. W ewolucji człowieka bywały epoki, w których jego aktywność była skierowana na przekształcanie samego siebie i np. do epoki neolitycznej człowiek, aby znieść niezwykle trudne warunki, aby przetrwać, był zmuszony dostosowywać swój własny organizm do warunków otoczenia, czyli musiał się liczyć z wszystkimi prawami przyrody, bo ona wywierała na niego niesłychaną presję. W związku z tym eksplorował swoje wnętrze tj. zagłębiał się w nie i szukał odpowiedzi w swoim człowieczym potencjale. Niestety niewielu się to udawało, lecz ci nieliczni czuli się odpowiedzialni za całą wspólnotę plemienną. Można tu dla przykładu podać praktyki szamańskie, to znaczy rozwijanie możliwości swojego organizmu tak doskonałe, żeby wyczuwać szmery przyrody, żeby widzieć to, czego absolutnie nie widzi człowiek, który tego nie ćwiczy i tego się nie uczy. Ale od rewolucji neolitycznej, kiedy człowiek zaczął się osiedlać i tworzyć miasta oraz zupełnie zmienił tryb życia, zmienił też zasadniczo swój stosunek do świata. Wtedy rozpoczyna się coraz większa presja na przekształcanie środowiska. I ta tendencja trwa po dziś dzień, a obecnie prawdopodobnie jesteśmy świadkami krańcowej maksymalizacji tej tendencji. Sposób traktowania środowiska przez człowieka wiąże się ze sposobem traktowania samego siebie. Chodzi tu przede wszystkim o działania adaptacyjne, które kiedyś dotyczyły głownie człowieka, to znaczy przystosowywał on swój organizm i modyfikował swoje reakcje ze względu na warunki środowiska (śmiało można postawić tezę, że współczesny człowiek, w warunkach paleolitu nie przetrwałby nawet jednej doby). O ile trud adaptacyjny człowieka pierwotnie był zwrócony do wewnątrz, tj. skierowany na przekształcanie samego siebie, o tyle zmiana trybu życia na osiadły i rozwój narzędzi dają mu wrażenie przewagi nad przyrodą, rozpoczyna się więc trwający do dziś okres sukcesywnie wzrastającej antropopresji na środowisko. I ten okres jest nam bardziej znany, bo to jest okres objęty przez historię nauki i techniki i, co się z tym wiąże, eksploracji środowiska. Człowiek stał się jak gdyby tym silniejszym partnerem w grze, ale jak podkreślam pozornie, dlatego że środowisko teraz daje nam na te działania odpowiedź i zmusza ponownie do określenia naszego miejsca w biosferze i w ogóle w Kosmosie. Obecna nasza sytuacja ma silny związek z tradycją oświeceniową, która doprowadziła do pewnej apologii rozumu i to ma również związek z podejściem do edukacji. Narzędzie jakim okazał się rozum i jego sprawność spowodowały, że stał się on główną cechą dystynktywną człowieka i głównie na kształceniu rozumu zaczęły się skupiać w naszej kulturze wysiłki edukacyjne. Właśnie posiadanie rozumu i umiejętność badania świata i refleksji o nim stały się najważniejsze, ale niestety z pominięciem ważnych obszarów, które również służyły celom poznawczym, od początków istnienia człowieka takich np. jak ośrodki emocyjne. Współczesne badania mózgu, ze szczególnym uwzględnieniem ośrodków podkorowych, potwierdzają to (Roger Sperry i Robert Orastein) (4). Prawdziwą rewelacją okazały się badania inteligencji serca w HeartMath Research Center, nazywanym też HeartMath Institute z siedzibą w Kalifornii w USA2). Powinniśmy więc docenić, że nasz genialny uczony Włodzimierz Sedlak w latach osiemdziesiątych, tworząc koncepcję homo electronicus, doszedł do głębokiego zrozumienia procesów życia i fundamentu istoty człowieka. Pisze on m.in. "serce funkcjonalnie powstało o wiele, wiele wcześniej, nim przybrało jakąkolwiek anatomiczną postać. Wszczepiony w uniwersalne plazmowe serce - wszystkiego co żyje - homo electronicus czuje nieśmiertelną więź z życiem. Biosfera ma uniwersalne serce plazmowe, pracujące zgodnie z rytmem metabolicznym na zasadzie sprzężenia zwrotnego między chemicznym wiązaniem energii i jej uwalnianiem w procesach degradacyjnych bioplazmy oraz na odwrót - między katabolicznym uwalnianiem energii i procesami stabilizującymi bioplazmę. Dwutakt pompy plazmowej jest podstawowym pulsem życia, biorytmem; jest słusznie nazywany plazmowym sercem życia - sercem funkcjonalnym". (5) Na zewnątrz czy do wewnątrz?Człowiek współczesny stara się zyskiwać poczucie bezpieczeństwa za pośrednictwem zwiększania wiedzy o funkcjonowaniu świata "zewnętrznego", a przez to zdobycie możliwości kontrolowania go i manipulowania otoczeniem. Potrafi sobie stwarzać komfortową otoczkę przy pomocy technologii i coraz większej liczby przedmiotów. Lecz zamiast uzyskać wymarzone bezpieczeństwo, coraz bardziej się uzależnia i znów potrzebuje następnych gwarancji bezpieczeństwa. Tak powstaje wielka iluzja, wymagająca coraz więcej środków dla podtrzymania samej siebie. Człowiek zainteresowany utrzymaniem status quo coraz bardziej eksploatuje tę "zewnętrzność" i coraz bardziej odcina się od swego wnętrza, a tym samym od własnego potencjału, własnej wspólnoty, ziemi i kosmosu, ponieważ łączyć się z nimi może tylko poprzez własne wnętrze. Zaś w najgłębszych warstwach jego psychiki znajduje się "czujnik" rejestrujący podświadomie istnienie tej więzi i potrzebę utrzymania jej w stałej równowadze dynamicznej. Na podstawie współczesnej wiedzy antropologicznej można zasadnie twierdzić, że ośrodek ten posiada swój biologiczny odpowiednik we wcześniejszych ewolucyjnie warstwach podkorowych mózgu. Jednak jak już było powiedziane, stałe kierowanie uwagi na zewnątrz, na otoczenie powoduje utratę umiejętności korzystania z tego ewolucyjnego wyposażenia. Tymczasem to właśnie pierwotne poczucie harmonii człowieka z całokształtem otaczającego go świata było pierwszym impulsem dla rozwoju jego poczucia moralnego oraz postaw aksjologicznych. Ma więc ono zasadnicze znaczenie dla jego relacji z samym sobą, ze wspólnotą rodzinną, kulturową i w ogóle ze środowiskiem. Rozwinięte w drugiej połowie XX w. zainteresowania innymi kulturami, a szczególnie filozofią i kulturą Indii i Dalekiego Wschodu, pokazały nam jak różne mogą być wizje świata i jak różne pojmowanie istoty człowieka i jego miejsca we wszechświecie. Zachód oczywiście zarzucał kulturom Wschodu nadmiar mistycyzmu i zbyt małe zainteresowanie przekształcaniem otoczenia, czyli jego "cywilizowaniem", doznając zarazem wielkiej fascynacji głębią i mądrością taoizmu, buddyzmu czy konfucjanizmu. Natomiast sukces "cywilizacyjny" Zachodu, polegający na gwałtownym rozwoju nauki i techniki, opierał się w głównej mierze na eksploracji środowiska i na badaniu otoczenia w jego empirycznym wymiarze, tj. "zewnętrzności". Efekt takiego podejścia okazał się na tyle spektakularny i imponujący, że zmalało zainteresowanie dla wewnętrznego wymiaru rzeczywistości, aż do całkowitego jego zignorowania. Jednak jak mówiliśmy, życie w swej wielowymiarowości, głębi i bogactwie nie pozwala się ignorować i zmusza do weryfikowania fałszywych modeli i poglądów, tworzonych przez człowieka z taką łatwością i zadufaniem. Poleganie na nietrafionych teoriach i modelach prowadzi bowiem do dotkliwych skutków dla człowieka, społeczeństw i środowiska. Poszukując nowej wykładni filozoficznej wizji świata oraz rozwiązań współczesnych problemów ekologicznych i społecznych w skali planetarnej, warto by wreszcie porzucić klasyczne spory wokół prerogatyw i "prawdziwości", filozofii i kultury Wschodu czy Zachodu i dostrzec, że dopiero w oparciu o te obydwie tradycje dochodzimy do wielowymiarowej, całościowej wizji świata. Przekonujących argumentów dostarczają nam przemyślenia znakomitych uczonych i pisarzy, których droga intelektualnych i duchowych poszukiwań wiodła do Chin, Indii, Tybetu czy Wietnamu; H. Hesse, C. G. Junga, P. Teilharda de Chardin, R. Wilhelma, F. Capry, a w ostatnich latach K. Wilbera i H. Skolimowskiego. Dominujący w kulturze zachodniej oświeceniowy racjonalizm kładzie bowiem nacisk na racjonalność jako cechę zasadniczą człowieka. Stąd w koncepcjach pedagogicznych koncentruje się na kształtowaniu i rozwijaniu rozumu, zaś z całą sferą emocjonalną i duchową trzeba sobie jakoś radzić, jakoby z czymś drugorzędnym. Wiemy już jednak, że jest to podejście redukcjonistyczne, ignorujące współczesną wiedzę o duchowej naturze człowieka, a szczególnie o jego możliwościach percepcyjnych i rozwojowych, o dynamicznym charakterze jego struktury. Dlatego w wielu ośrodkach w świecie prowadzi się intensywne prace nad "nowym paradygmatem edukacji". (6) Nowy paradygmat edukacji zawiera, wg opinii coraz większego grona osób, działających na niwie edukacji (za Ewą Białek):
(Szersze omówienie tej problematyki jest przedmiotem innych opracowań specjalistycznych, np. pozycja nr 6 bibliografii etc.) Barbara Krygier Bibliografia1. Wierciński A., Magia i religia. Szkice z antropologii
religii, Kraków 1997. Przypisy1. Z konferencji Pomorskiej Akademii Pedagogicznej "Filozofia
wychowania a wizje świata" w Słupsku 20-21.6.2002.
2. "Instytut ten od
wielu lat prezentuje w serii publikacji
i seminariów rewolucyjne odkrycie, że serce gra fundamentalną
rolę w funkcjonowaniu mózgu... Dynamiczne połączenie
mózg-serce wpływa bowiem istotnie na intelektualny
i kreatywny rozwój człowieka i determinuje jakość
jego życia. W HeartMath Institute badano bezpośrednio,
przy użyciu specjalnej aparatury wykorzystującej pole
elektromagnetyczne serca (EMKG-elektromagnetokardiogram), wpływ
indywidualnego oddziaływania człowieka na człowieka
lub zwierzę, rezonowanie z otoczeniem, jak i zewnętrznych
bodźców, takich jak muzyka, na aktywność
tego ważnego narządu, jak i na harmonizowanie osobowości."
(s. 17 Dokąd zmierzasz człowieku? Model edukacji
dla przyszłości. red. E. Białek, Warszawa 2002)
|
Wydawnictwo "Zielone Brygady" [zb.eco.pl] Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych [fwie.eco.pl] |