Prorok
|
"To jest Moje Słowo Alfa i Omaega. Ewangelia Jezusa
Objawienie Chrystusowe jakie znają już prawdziwi chrześcijanie
na całym świecie" na s. 104 podaje: |
Życie jest świadomością
Cała przyroda, zwierzęta
rośliny i kamienie
są ogrodem Boga,
Jego dziełem stworzenia.
Dlatego nie musimy chodzić do świątyń z
kamienia i miejsc zwanych świętymi. Cała Ziemia
i wszystko co na niej istnieje jest święte, stworzone
przez Boga. Dlatego całej przyrodzie, Ziemi, całemu
stworzeniu należy się od człowieka szacunek, zrozumienie,
opieka. "Czyńcie sobie Ziemię poddaną"
oznaczało w owym czasie, kiedy Bóg darował ją
w posiadanie człowieka, troszczenie się o Nią
i Jej dzieci. To, co człowiek uczynił z Ziemią,
a szczególnie co czyni obecnie z zwierzętami, swymi
młodszymi braćmi, jest zgrozą wołającą
o pomstę do nieba.
Dlatego Bóg lituje się nad zwierzętami i przyjmuje
do siebie wiele ich gatunków w ilości kilku co godzinę,
gdyż nie mają warunków do życia razem z
nami. Dlatego cofnął człowiekowi prawo opieki i
kierowania Ziemią. Oznacza to, że za wszystko, co odtąd
człowiek uczyni sprzecznego z prawem Ziemi, poniesiemy karę
i odczujemy tego skutek w terminie najkrótszym z możliwych.
Oznacza to, że lawinowo wzrośnie ilość katastrof
na Ziemi, która pochłonie winnych.
Pragnę poinformować, że ostatnio w Niemczech
w publikacji pod nazwą "Prorok" nr 15, znajdujemy
tematykę gehenny zwierząt na planecie Ziemia. Egzemplarz
ten przetłumaczono na polski i w ilości kilku tysięcy
jeszcze w tym roku powinien znaleźć się w kolportażu.
Objętość broszury wyniesie 140 s., co czyni ją
znacznie kosztowną. "Prorok" przeznaczony jest
do bezpłatnego obdarowania tych wszystkich, którzy
w sercu czują los naszych młodszych braci i chcieliby
im w każdy możliwy sposób przyjść
z pomocą, spełniając jednocześnie wielkie
pragnienie Ducha Chrystusa, który dwa tysiące lat
temu inkarnował się na naszej planecie, nie w pałacach
bogaczy, ale w grocie stajni, wśród naszych najmłodszych
braci, symbolicznie podnosząc ich do rangi człowieka.
To, że naukę Chrystusa z czasem zmanipulowano, a mięso
trupów zwierząt kropi się święconą
wodą dowodzi, że faryzeusze nadal przedkładają
pogańskie tradycje ponad Boskie Prawo miłości.
Podaję niżej adresy wysyłki omawianej
broszury "Prorok" nr 15:
Życie Uniwersalne, skr. 550,
58-506 Jelenia Góra 8
Życie Uniwersalne, skr. 21,
73-100 Stargard Szczec.
Życie Uniwersalne, skr. 22,
00-952 Warszawa 40
E.U. skr. 25, 78-500 Drawsko
|
Jednocześnie oferujemy "Proroka" nr 16, informującego
o dalekosiężnych skutkach zarazy BSE, którego
wyślemy każdemu, kto prześle znaczek wartości
2 zł za opłatę przesyłki.
Bliższe informacje osiągalne pod adresem:
Eugeniusz Uzar
skr. 25, 78-500 Drawsko
tel. 0-94/3634608
|
Jestem zdania, że cokolwiek teraz zrobimy nie unikniemy
mimo wszystko kryzysu, jaki nas czeka, a który sami na
siebie sprowadzamy pracowicie od kilku pokoleń. Nie sądzę
jednak, że kierując się tym przeświadczeniem
mogę sobie teraz pozwolić na dokładanie swojej
własnej cegiełki do pomnika zniszczenia. Jesteśmy
jeszcze w stanie uchronić się od najgorszego, ochraniając
przy okazji (a to jakby nie było
jest jednak najważniejsze),
zasoby naturalne, przez które należy rozumieć
nie tylko ropę, gaz i węgiel, ale całokształt
środowiska, w którym żyjemy. Największym
naszym skarbem jest możliwość przeżycia.
Przyszłe pokolenia swoimi warunkami życia wystawią
nam rachunek sumienia. To czego oni doświadczą będzie
naszą winą, albo zasługą. W przyszłych
wcieleniach poznamy prawdziwy smak bezmyślności. Koniecznością
stanie się dbanie o środowisko naturalne już nie
dlatego, że kiedyś coś złego może się
stać, ale dlatego, że źle się dzieje. Dzisiaj
pozwala nam się łykać całymi łykami
cykutę z ładnie pomalowanej szklanki, a do ucha nam
się szepcze, że pewnie kiedyś będzie to
szkodliwe, ale cykuta tak ładnie smakuje... |
Nigdy nie wyzwolimy się z niewoli pragnień, jeśli
pozwalamy manipulować sobą za pośrednictwem reklamy.
Nasze szczęście zostało uzależnione od tego,
czy uda nam się oddać swoje pieniądze za środki
rakotwórcze i składniki identyczne z naturalnymi.
Będziemy radośni, jeśli uda nam się zignorować
ogrom cierpienia, jaki dzieje się tuż za dekoracją,
jaka stoi nam przed oczami. Trzeba tylko szerzej otworzyć
oczy, chociaż to boli, kiedy podnosimy wzrok i tracimy z
pola widzenia kochany telewizor. Kultura konsumpcji nie ogranicza
się do korzystania z łatwo dostępnych tylko dla
Europy i Stanów Zjednoczonych dóbr, ale na konsumowaniu
w skali po prostu przerażającej wszystkiego, co przygotowała
dla nas ta planeta przez całe miliony lat przypadkowych zdarzeń
i procesów.
Pojedźmy lepiej na dyskotekę naszym cudownym samochodem,
nie dlatego, że jest to nam potrzebne, ale dlatego, że
dzięki temu damy zarobić ludziom, którzy mieli
szczęście urodzić się na złożach
ropy naftowej. Pijcie coca colę i piwo z prawdziwych składników
chemicznych, nie dlatego, że czujecie pragnienie, które
zgasiłaby zwykła woda, ale dlatego, że dzisiejszy
model spędzania czasu z przyjaciółmi nie przewiduje
braku napoju. Oddawajcie swoje pieniądze ludziom, którzy
żyją w swoich azylach dla bogatych ludzi. Dla ludzi,
którzy nigdy nie dowiedzą się o waszym istnieniu,
jesteście klientem, a to znaczy dla nich tyle, co rozgnieciona,
niepotrzebna mucha.
Ogromne koncerny, pozwalające sobie w pogoni za zyskiem na
niszczenie lasów, społeczeństw i naszej przyszłości,
nigdy nie naprawią swoich błędów. Dla nas,
zwykłych ludzi, właściciele tych molochów
są anonimowi, żyją w swoim prywatnym świecie,
nie wiedzą nawet jak wygląda prawdziwe życie. Mają
ludzi od tego, żeby ich majątek pomnażał się,
aby ich firmy rosły w siłę, a garstce drapieżników
na szczycie drabiny ekonomicznej żyło się dostatniej.
Mają ludzi, którzy całe swoje życie spędzają
na wymyślaniu sposobów na wmówienie nam, że
należy ich pracodawcy oddać pieniądze. Oddać
je bezzwłocznie, natychmiast. Produkt, który nam przy
tym wciskają, jest tylko pretekstem. Nam nic po nim nie pozostanie,
kiedy już go skonsumujemy, im pozostaną nasze pieniądze.
Właściwie, to mogliby sobie odpuścić produkowanie
czegokolwiek, oszczędziłoby to wielu problemów,
które dzięki ich ekonomii czekają nas w przyszłości.
Proponuję uprościć proces pozbywania się
forsy. Niech w każdym mieście, na każdym rynku,
rogu ulicy, placu zabaw stanie skarbonka z napisem na jaką
firmę wrzucamy pieniążki. Logo firmy uśmiechałoby
się do nas zalotnie po wrzuceniu żądanej kwoty.
Odpowiedni człowiek przychodziłby raz na tydzień
i wyjmował kasę oraz wypełnione, promocyjne kupony.
Efekt dla klienta ten sam, dla kapitalisty tak samo, a ile mniej
przyrody zniszczonej! Niestety masy ludzi nie chcą wiedzieć,
że tracą bezsensownie swoje pieniądze. Oni chcą
tracić czas na głupie, kapitalistyczne rozrywki, chcą kupować.
Skoro jesteś konsumentem, to znaczy, że jesteś
lepszy. Nie konsumują biedni i na dorobku. Łatwo jest
żyć na kredyt, trudno będzie płacić
rachunek, który wystawia nam już przyroda. Cała
wina leży w naszej przeszłości. Bardzo dalekiej
przeszłości plemiennej wg zasad, której żyjemy
do dzisiaj. Tyle, że nieświadomie. Plemienna arystokracja
nie musi pracować, walczyć o jedzenie, szukać
schronienia. Ma swoich niewolników od tego. Żeby niewolnicy
nie buntowali się i chcieli z pełnym poświęceniem
pracować na swoich właścicieli, należy dać
im jeść i spać. Należy im wmówić,
że nie poradzą sobie poza plemieniem. Dzisiaj niewolnicy
dostają pieniądze, bez których wypadną poza
obręb plemienia na głód, choroby i pewną
śmierć. Nie wolno dać tyle pieniędzy, żeby
niewolnik poczuł się samodzielny. Może nocą
uciec. Jeśli niewolnik jest za bardzo samodzielny umysłowo,
należy wszczepić mu religię, która jasno
i klarownie wytłumaczy mu, że należy do elitarnego
plemienia. Tylko to plemię da mu szczęście, tylko
w nim stanie się sobą. Jedyne co musi oddać swojemu
właścicielowi, to czas, umiejętności, umysł.
Słowo starszyzny plemiennej jest święte, niepodważalne.
Znają oni prawdy niedostępne zwykłemu członkowi
plemienia. Zwykli ludzie mają tylko wykonywać polecenia
najlepiej jak potrafią. Karą jest wykluczenie, wystawienie
poza nawias. Właściciele plemion nie mają czasu
na życie prywatne, wszystko co robią, robią z myślą
o dobru własnej firmy, aby rozwijała się, niszczyła
konkurencyjne plemiona, prowadzą wielką grę, ale
co się dziwić, to właśnie oni są lepsi.
Mniejsza z tym, że w każdej grze poświęca
się pionki. Kochany pionku ufaj swoim wodzom, może
kiedyś będziesz mógł odpocząć,
jeśli pozostanie ci siły, jeśli nie legniesz na
ołtarzu plemienia z przepracowania. Drogi pionku wiedz, że
jeśli naprawdę będziesz miał szczęście,
to uda ci się daleko zajść w plemiennej hierarchii.
Będziesz mógł patrzeć z góry na
bliskich sobie kiedyś przyjaciół. Wiem, kochany
konsumencie z jakim żalem poddajesz się konieczności
wybierania pomiędzy KFC, a McDonaldem. Doskonale zdaję
sobie sprawę, że to boli patrzeć jak tankując
na Shellu doskonałą, najlepszą benzynę, jaką
stworzyło to plemię, nie potrzebujesz dzisiaj niestety
płynu do spryskiwaczy, który samym swoim zapachem
doprowadza do ekstazy. Rozumiem twoje szczęście, które
malowało się na twojej twarzy, kiedy odkryłeś,
że możesz wymieszać i pić z jednej szklanki
coca-colę i pepsi-colę. Wiem, że stałeś
się wreszcie sobą, bo w markowych butach, w markowej
restauracji popijasz głupio nazwaną pizzę napojem
gazowanym. Twój telefon komórkowy mówi ci,
jeszcze człowieku, że jeszcze nie jest twoją smyczą,
tylko ułatwieniem. I właśnie bardzo się cieszę,
że siedząc przed telewizorem oglądasz kolejną
edycję podróbki prawdziwego życia. Wiem, że
nie martwisz się, że przez kilka godzin zapełnionych
fascynującą obserwacją jedzących ludzi, śpiewających
ludzi, ludzi rozmawiających o niczym, przestaniesz orientować
się, co nowego. W przerwie na reklamę zostaniesz dokładnie
poinstruowany co kupić, co jeść, gdzie jeść,
jak wyglądać, jak do tego wyglądu łatwo dojść,
na co patrzeć, co to jest szczęście.
Teraz dobra wiadomość: szczęście można
kupić! To takie łatwe, idziesz do sklepu i od progu
wołasz pełen udręczonego pragnienia "Poproszę
dwie, nie! Siedemnaście sztuk szczęścia! Jak to
którego? Tego, które jest
tak ładnie, kusząco zapakowane. Tak, właśnie
tego pragnę!". Jestem sobą, bo jestem modny. Jestem,
bo został przydzielony mi numerek, bo wiem w jakich granicach
mam się poruszać, bo wiem, że łatwo jest
być zadowolonym z byle czego. Jestem sobą, kiedy wiem,
kto śpiewa i co i jak, kiedy orientuję się w
tym na jakiej płycie i dlaczego warto. Jestem bo łatwo
kupuję opinię o produkcie. Produkt jest łatwo
dostępny, jest na chwilę, ale ja też. Co z tego?
Kto powiedział, że jak będę jako jednostka
kupować jednorazowe opakowania to stanie się coś
złego, że zjem znaczącą ilość martwych
zwierząt, że ich śmierć coś znaczy?
Kto ma czelność wmawiać mi, że bezkrytycznie
przyjmuję, co na tacy podaje mi reklama? Czy ci ludzie nie
widzą, jak dogłębnie, uparcie i dociekliwie sprawdzam,
czy ta coca-cola jest nadal smaczna, jak stawiam sprzedawcę
w krzyżowy ogień pytań, zanim nie wyduszę
z niego ponad wszelką wątpliwość, że
te buty mają prawdziwą naklejkę adiddasa? No i,
co z tego, że nie wiem, jaką powierzchnię lasów
dziennie wypala się pod jednoroczne, wyniszczające
glebę uprawy i hodowle? Przecież nikt mi nie wmówi,
że ta odrobina mniej zniszczonych drzew, zabitych odrobinę
później gatunków zwierząt i roślin
jest warta rezygnacji z mojego prywatnego poczucia spełnienia,
który i tak trwa krócej niż będzie trwało
cierpienie moich dzieci w przyszłości?
Nie przeszkadza pionkom dzisiaj, że w następnych wcieleniach
przyjdzie im zapłacić za zatruwanie środowiska.
Nie przeszkadza konsumentom, że kiedy wstaną od stołu,
pozostawią po sobie pustynię. Spójrzcie na "Diunę"
Franka Herberta. Wczytajcie się w wiele dokładnych
opisów ubrania, które oszczędza wodę.
Ubranie odzyskujące wodę z potu i odchodów będzie
czymś, co na pewno nam się w przyszłości
przyda. W przyszłych wcieleniach będziemy mało
płakać, żeby nie wyciekało z nas życie,
będziemy poruszać się powoli po piasku nocą,
żeby nie pocić się za mocno. Będziemy dzielić
się każdą kroplą wody. Woda znaczy tyle,
co życie. Znaczy nawet więcej, bo woda bez życia
może istnieć, ale nasze życie bez wody nie. Woda
stanie się własnością społeczną,
ponieważ nie stać nas będzie na grzebanie jej
w grobie. Grzebać będziemy odpowiednio wysuszone zwłoki
dopiero wtedy, gdy zmarli oddadzą ostatnią kroplę
wody, którą dało im łaskawie społeczeństwo.
Będziemy modlić się o czyste powietrze i to
nie dlatego, że nie będziemy zmywać z siebie
swojego potu. Nie będzie wystarczająco dużo drzew,
które mogłyby je oczyszczać. Będziemy
zastanawiać się jak pozbyć się z powietrza
związków chemicznych, które nie są przyjmowane
przez roślinność, a które równocześnie
będą uniemożliwiać odtworzenie drzewostanu.
Tam gdzie to będzie możliwe, pod ostrą ochroną
będą rosły plony genetycznie zdolne do wyżywienia
zbyt małej ilości ludzi, ale będą jedyną
nadzieją dla następnych pokoleń. Będą
chronione przed ludźmi, którzy z głodu będą
napadać na te plantacje i na innych, dorodnych i dojrzałych
do zjedzenia ludzi. Będą chronione przed pleniącymi
się konkurencyjnie w tych samych, nielicznych nadających
się do rolnictwa miejscach pomyłkami genetycznymi.
Pomyłkami, które miały być dla nas wybawieniem,
a które będą dla nas trucizną.
Nie łudźmy się, że szczątkowa cywilizacja
zapewni nam wtedy telewizję, wycieczki na Cypr, lodówki
pełne napojów chłodzących. Nie łudźmy
się, że klimatyzowane pomieszczenia hipermarketów
dadzą nam wytchnienie przed efektem cieplarnianym. W przyszłych
wcieleniach będziemy pytać się za co nas to
spotkało. Będziemy złorzeczyć na własne
poprzednie czyny i w kółko powtarzać, że
na naszym miejscu postąpilibyśmy inaczej. Mądrzej.
Nie będzie opieki medycznej, nie będzie zakładów
pracy. Walutą będzie woda, dostęp do wody będzie
przywilejem. Za karę będzie on ograniczony. Władza
będzie dzielić sprawiedliwie na siebie i pozostałych,
całe armie będą walczyć o dostęp do
brzegu morza, którego wodę będzie można odsolić i wypić.
Nie będzie już więcej dylematu: mieć, czy
być? Lewica, czy prawica? Na dyskotekę, czy do knajpy?
Złotówka silniejsza, czy słabsza? Karać
przestępców ponad miarę, czy silić się
na resocjalizację i zapobieganie sytuacjom kryminogennym?
Gdzie będą wtedy potomkowie dzisiejszych baronów
globalizacji? Będą pławić się w luksusach,
bo ich przodków było stać na to, żeby zapewnić
im i sobie azyl zawczasu. Będą cieszyć się
swoim bogactwem i trwonieniem go. Przecież rozrzutność
to podstawowe prawo bogacza. Będą to jedyni ludzie,
których stać będzie na kąpiel, produkcję
piwa dla siebie i dobrze usytuowanych przyjaciół.
Będą mieli własne, prywatne plantacje żywności
strzeżone wyjątkowo dobrze, przez wyjątkowo odżywioną,
prywatną armię. Będzie wtedy ten sam rozdźwięk
pomiędzy posiadaczami, a zwykłymi ludźmi jaki
mamy dzisiaj. Jedni ludzie mają więcej niż potrafią
zjeść przez całe swoje życie, a w każdej
minucie ich życia, czy jedzą, czy śpią ich
majątek pomnaża się kosztem rzeszy ubogich. Pozostała
hołota musi zastanawiać się, co będzie
jeść następnego dnia z zazdrością patrząc
na społeczeństwa zachodu, na ludzi mijających
ich na ulicy. Niestety, ale będziemy musieli odcierpieć
dziesięciolecia rabunkowej ekonomii, żerowania na przyrodzie.
Nie jest łatwo nie jeść mięsa w Polsce.
Nie dzisiaj. Jest za dużo ludzi, którzy z własnych,
pokrętnych powodów nie chcą zrozumieć,
dlaczego nie wolno go spożywać. Otaczają nas i
patrzą na nas jak na curiozum. W najlepszym przypadku tolerują
nas i poddają próbie. W najgorszym napadają na
nas przy każdej możliwej okazji próbując
zmusić do zjedzenia mięsa. Człowiek, który
odmawia zatrucia swojego organizmu produktami zwierzęcymi
równocześnie wyłącza się z wielu aspektów
globalizacji. Nie ze wszystkich, ale to chyba już jest niemożliwe.
Nie staje się przyczyną dla której niszczy się
lasy, nie staje się odbiorcą chorego, rzekomo estetycznego
opakowania. Nie zmusza swoimi potrzebami tysięcy zwierząt
do stania w boksach i nie dla niego tuczone są gęsi,
kury, indyki... Nie bawi się śmiercią milionów
istnień, nie szuka zaspokojenia w atawistycznym wbijaniu
zębów w trupa. Nie zatruwa i nie obciąża
swojego cennego organizmu mięsem zalegającym przez
długi, za długi czas w jelicie cienkim.
Nie żyje dlatego, że zmusił do śmierci inne
czujące istoty. Każdemu zwierzęciu, które
poszło na rzeź powinno robić się zdjęcia
dokumentujące całą drogę jego ciała
od momentu wejścia na teren mordowni, aż do zapakowania
ostatniego skrawka jego świętego ciała do ładnego
pudełka. Opakowanie powinno być oklejone zdjęciami,
swoistym komiksem, żeby każdy mięsożerca
doskonale wiedział co je i jak to do niego trafiło.
Nie wolno pozwalać na oszukiwanie, nazywajmy rzeczy po imieniu.
Zabijanie to zabijanie, ekspansja ogromnych koncernów na
jakikolwiek rynek przyciąga w zastraszającym tempie
zgon naszej cywilizacji. Przyszłe pokolenia nigdy nam nie
wybaczą, że samolubnie zużyliśmy wszystko,
co dostaliśmy do dyspozycji. Gdyby przyroda mogła nam
powiedzieć, co jej czynimy, świat byłby pełen
samobójców. Zresztą, i tak jest.
Nawet gdyby naukowcy udowodnili, że buddyzm nie ma racji
bytu, że nie istnieje reinkarnacja, że wszystko, co
odczuwam podczas medytacji jest tylko złudzeniem wywołanym
zmienioną pracą hormonalną mózgu, że
zwierzęta nie są w stanie odczuwać bólu
i cierpienia, gdyby naukowcy udowodnili wszystko to, w co chcą
wierzyć mięsożercy - nie pozwoliłbym sobie
na morderstwo. Nieprzytomni też nie czują bólu
i cierpienia, a jakoś nie zabijamy ich.
Paweł Juszczyk
pjuszczyk@wp.pl
|
Dzisiaj nieomal każdy już zdaje sobie sprawę
z tego, że człowiek źle obchodzi się z planetą,
którą zamieszkuje. Zaśmieca ją, truje, wyrąbuje,
pali, ograbia, zabija, gwałci prawa życia i dostosowuje
przyrodę do swoich iluzorycznych wyobrażeń
i nienasyconych potrzeb. Zapomina, że Ziemia jest żywą
istotą, stworzoną przez Boga, matką - karmicielką,
która podobnie jak człowiek żyje, oddycha, ma
swoje biosystemy, swój "krwioobieg" i też podobnie
jak człowiek czuje, cierpi, choruje, zmaga się
i w konsekwencji otrząsa. To co dokonuje się wbrew
prawom życia, narusza kosmiczny, boski ład i porządek. |
Człowiek przez swoją bezmyślną, rabunkową
działalność rozregulował jej naturalne mechanizmy
i dziś poradzić sobie z tym już nie może.
Co dzień wymierają na Ziemi gatunki roślin i
zwierząt, ponieważ człowiek przestał rozumieć
i odczuwać przyrodę, zaczął natomiast imać
się barbarzyńskich sposobów wymuszania na
niej swojej woli i przywracania w niej na siłę tzw.
równowagi, choć w nim samym tej równowagi
nie ma. Wymownym tego przykładem jest choćby myślistwo.
Do atawistycznych ciągot człowieka-łowcy dorobiona
została ideologia "dobroczyńcy", który
rzekomo w trosce o życie - musi zabijać życie.
Ale przez lufy strzelb, tak samo jak przez lufy karabinów
lub armat, niczego nie da się załatwić. To bardzo
krótkowzroczne myślenie, że przez odstrzał
przywróci się zachwianą równowagę ekologiczną.
Dopóki się w ten sposób w naturę ingeruje,
dopóty ona sama nie jest w stanie wyregulować się.
Ziemi należy przede wszystkim dać odpoczynek i odetchnienie,
pozwolić aby mogła sama zaleczyć swoje rany i
zregenerować się. Człowiek powinien jej w tym
nie przeszkadzać, lecz uwierzyć w jej wrodzoną,
daną od Stwórcy siłę i mądrość.
Wtedy jest szansa na to, że jej naturalne samoregulatory
zadziałają i że człowiek znów dozna
jej bogactwa i żyzności. Tak już dzieje się
w pewnych miejscach na ziemi, gdzie ludzie to zrozumieli i zaczęli
żyć dla przyrody i zwierząt, a nie ich kosztem.
Ziemia w swojej istocie jest bowiem ludziom bardzo przyjazna i
jak każda ludzka matka pragnie, aby jej dzieci były
zdrowe i syte. Ale gdy te dzieci coraz bardziej, bez opamiętania,
zatruwają ją, niszczą i ryją jej ciało,
rozrywają jej atmosferę, zanieczyszczają morza
i rzeki, bombardują i bezczeszczą jej życie - wtedy
mówi NIE i zaczyna otrząsać się. Zrzucając
z siebie jarzmo człowieka, wyrzuca na wierzch - w postaci
katastrof i kataklizmów huraganów, powodzi i trzęsień
ziemi - nagromadzoną przez pokolenia negatywną energię
ludzkiej zachłanności i agresji. Takie są naturalne
prawa, że żadna energia nie ginie, tylko odkłada
się, kumuluje aż do momentu, kiedy w bardziej widzialny
sposób zamanifestuje to, czego człowiek po prostu
zobaczyć nie chce. Nie można bowiem w nieskończoność
wyrządzać zła i nie ponosić konsekwencji.
Dopóki będziemy nękać przyrodę
i zwierzęta, dopóty sami będziemy nękani
i zostaniemy potraktowani tak, jak sami traktowaliśmy życie
innych. Zabijanie zwierząt oznacza więc śmierć
dla człowieka. Życie jest bowiem niepodzielną całością
i jednością. Zwierzęta i ludzie noszą w sobie
to samo boskie tchnienie i ziemia jest tak samo dla nich jak i
dla nas ojczyzną. Nie szukajmy więc usprawiedliwień,
by je zabijać nawet gdy bywają groźne i czynią
nam szkody. To my zabraliśmy im życiową przestrzeń
a wraz z nią wiele z tego, co im do przetrwania niezbędne.
Zajęci głównie sobą przestaliśmy rozumieć
zwierzęta i wczuwać się w ich naturalne potrzeby.
Jeżeli nauczymy się znowu dzielić z nimi choćby
małą częścią naszych plonów i
zwracać im to, co bezprawnie zagarnęliśmy, to
z czasem przestaną być dla nas tylko szkodnikami i
odpłacą nam za to swoją przyjaźnią i
wiernością, tak jak to czynią zwierzęta udomowione.
Czy naprawdę nic nam nie mówi to, że zwierzęta
polne i leśne uciekają przed nami? Ile krzywd wcześniej
musieliśmy im wyrządzić, aby takie były ich reakcje.
Zwierzęta potrzebują czasu i prawdziwej, a nie udawanej
troski, potrzebują naszej uwagi, cierpliwości i miłości,
naszych dobrowolnie przyjętych wyrzeczeń, a nie tego,
żeby wciąż robić z nich tylko "kozły
ofiarne" - wtedy ich mechanizmy obronne zaczną się zmieniać.
Nie usprawiedliwiajmy naszych zbrodni wobec zwierząt tym,
że to sam pan Bóg stworzył taki świat, w
którym jedne formy istnienia muszą być pożerane
przez inne. To nie Bóg, który jest miłością,
harmonią, pokojem stworzył taki bezsensowny świat.
To się zaczęło z chwilą oddzielenia i upadku,
w niezmiernie długim procesie przemiany tego, co świetliste
w grubomaterialne i najbardziej wykrystalizowało się
w świadomości i zachowaniu człowieka. Dlatego właśnie
człowiek jest za to odpowiedzialny i sam musi to wszystko
na powrót "odkręcić". Wszystkie będące
w nim programy egoizmu, samolubstwa, strachu i agresji, którymi
przez tysiące lat promieniował na zwierzęta, musi
teraz sam w sobie rozpoznać i zmienić - a także
zadośćuczynić - nie czekając na żaden
cud z nieba. Wtedy i zwierzęta, nawet te najdziksze, powoli
będą stawać się ufne i łagodne. Bo
czyż nie jest objawione, że "lew będzie leżał
znów obok baranka"?
Dlaczego więc to, co było najważniejszym posłaniem
- celem i zadaniem chrześcijaństwa - zbudowanie prawdziwego
królestwa pokoju - stało się utopią i zostało
włożone między bajki, a zbrodnia, udręka,
niewola zgotowana istotom słabszym i bezbronnym pozostała
normą i codzienną praktyką - moralnie usankcjonowanym
prawem. Nawet dla tych, którzy uważają się
za humanistów lub gorliwych katolików, hodowanie
zwierząt na rzeź, zjadanie ich czy uprawianie myślistwa
jest czymś naturalnym i oczywistym.
Jak długo potrwa jeszcze ten ogromny w skali mord, ubój,
odstrzał, maltretowanie zwierząt dla nauki? Jak długo
jeszcze zwierzęta pozostawać będą w ustroju
niewolniczym - urzeczowione, uprzedmiotowione, pozbawione często
elementarnych praw do życia, rozwoju, wolności, przestrzeni?
Jak długo będą one dla nas tylko statystycznym
pogłowiem, a nie żywymi czującymi jak my istotami,
naszymi młodszymi braćmi w stworzeniu? Dlaczego zabijaniu
zwierząt towarzyszy często sadystyczna bezmyślność
lub przyjemność jak na przykład u myśliwych,
którzy rzekomo zwierzęta znają i kochają.
Wyraża się to m.in. w tym, że najpierw zwierzęta
są przez nich odpowiednio wabione, a gdy te ufnie podchodzą
strzela się do nich z ambony lub urządza się
na nie mordercze nagonki, podczas których zziajane, zgonione,
zaszczute, osaczone, przerażone i już na wpół
żywe, dobijane są bez żenady - czyżby jeszcze
mało nam było własnych doświadczeń
z wojny i obozów koncentracyjnych, skoro nie wykształciła
się w nas elementarna wrażliwość? Wiele
zwierząt zranionych, z rozerwanymi wnętrznościami,
dogorywa jeszcze potem przez wiele dni w straszliwych męczarniach,
podczas gdy panowie myśliwi podziwiają swoje trofea
i urządzają "wielkie żarcie" i to na
dodatek w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Borykamy się z terroryzmem w naszych międzyludzkich
stosunkach, a czy wobec zwierząt sami nie jesteśmy terrorystami?
Co człowiek czyni swoim współbraciom i współstworzeniom,
czyni sam sobie. Myślistwo nie jest - jak się z pozoru
wydaje - czymś lepszym w porównaniu z kłusownictwem
czy np. z gangsterstwem. Natura tych zjawisk jest bardzo podobna
i cechuje ją ta sama chęć panoszenia się,
ta sama niewrażliwość, brak wiedzy czy raczej
wyobraźni, jeżeli chodzi o skutki własnych poczynań.
Myślistwo to w gruncie rzeczy jeden z najohydniejszych procederów
uprawianych do dziś przez człowieka i to uprawianych
w aureoli ludzkiego i "boskiego" prawa. Bo przecież
Kościół ten proceder nie tylko akceptuje, ale
i błogosławi np. w święto patrona myśliwych - św. Huberta.
Czy wiemy, że przed wizytą papieża w Sofii zrobiono
tzw. czystkę i wybito 60 tys. bezpańskich psów?
Takie jest oblicze chrześcijańskiego miłosierdzia.
Nasuwa się więc kolejne pytanie: czy te milionowe
tłumy gromadzące się przed obliczem najwyższego
moralnego autorytetu tak naprawdę są świadome
tego, że na ich własne zbawienie składa się
też zbawienie od męki życia i umierania podległych
im istot, i że zbawiony może być tylko ten człowiek,
który sam najpierw stanie się wybawcą dla innych
stworzeń, bo czy jest sprawiedliwe, aby pragnąć
zbawienia tylko dla siebie a inne istoty pozostawiać w uciemiężeniu?
Na szczęście nie wszyscy tak opatrznie pojmują
rolę człowieka-pana, któremu wszystko wolno
i wszystko się należy. Wiele ludzkich sumień
porusza się już i w wielu sercach rodzi się potrzeba
prawdziwej łączności z życiem, w różnych
jego formach i przejawach. Powstają organizacje i stowarzyszenia,
które sprawują opiekę lub walczą o prawa
dla zwierząt, organizują różne akcje na
rzecz obrony tych, którzy milczą i o swoich cierpieniach
mówić nie umieją. Jest więc nadzieja,
że coraz więcej ludzi pojmie ten podstawowy nakaz moralny
naszych czasów i że zaczniemy wreszcie żyć dla życia,
a nie dla śmierci.
Janina Pominkiewicz
rys. Łukasz K.
http://www.rysunkizapraszam.glt.pl
|