ZB 11(179), listopad 2002 ISSN 1231-2126, [zb.eco.pl/zb] |
Polemiki - opinie - komentarze |
"Zwierciadło" - (październik
2002) "Przyjaciel na talerzu. Zwierzęta są do kochania, nie
do jedzenia - mówi Wojciech Eichelberger w
rozmowie z Renatą Arendt-Dziurdzikowską". "Gdy 30 lat temu przestałem jeść mięso, poczułem wyraźną zmianę. Stałem się bardziej wrażliwy, cierpliwy, rozumiejący" "Niestety, to straszliwe cierpienie zwierząt staje się integralnym składnikiem kawałka mięsa, lądującym na naszym talerzu. Mięso zwierząt rzeźnych zawiera w sobie nie tylko ogromną ilość adrenaliny, ale także innych toksycznych substancji związanych z ogromnym stresem, jaki przeżywają one na etapie hodowli, w transporcie i ubojni - jak to się teraz elegancko mówi. Zawiera też środki chemiczne, którymi karmione są zwierzęta, takie jak powodujące szybszy przyrost masy anaboliki i antybiotyki stosowane profilaktycznie przeciw epidemiom zwierzęcym." "Gigantyczna produkcja mięsa wpływa fatalnie na środowisko. Ogromne połacie lasów tropikalnych zamieniamy w pastwiska. Nie mamy już prawie czym oddychać, ale okazuje się, że potrzeba jedzenia mięsa jest dla nas ważniejsza niż powietrze. Odchody zwierząt hodowlanych zatruwają wody gruntowe i wydzielają ogromne ilości metanu. Przyczyniają się do powiększenia dziury ozonowej." "Ale istnieje ogromny nacisk lobby mięsnego.
W tę dziedzinę przemysłu zaangażowane są ogromne pieniądze.
Lekarze i instytuty naukowe produkują więc od dziesięcioleci
dowody i informacje mające uzasadnić konieczność jedzenia mięsa.
Wszystko to wygląda na rozpaczliwą próbę podtrzymania koniunktury
i uspokojenia sumień konsumentów". Drugi artykuł to "Zemsta kotleta czyli manifest wegetariański" Joanny Podgórskiej ("Polityka" nr 9 (2287)). To bardzo mądry, powiedziałabym mocny artykuł opisujący męki nieszczęsnych zwierząt przeznaczonych na pokarm dla ludzi, pokazujący (na zdjęciach) okrucieństwo chowu przemysłowego zwierząt. Artykuł jest długi i naprawdę warto go przeczytać w całości. Ja zacytuję tylko parę zdań: "W Wielkiej Brytanii 4 tys. osób tygodniowo
przechodzi na wegetarianizm. Także u nas dieta jarska staje
się coraz bardziej popularna. Jedni odrzucają mięso, bo nie
chcą mieć nic wspólnego z tym, co dzieje się w rzeźniach i na
fermach hodowlanych, inni ponieważ są przekonani, że to zdrowa
dieta, jeszcze inni kierują się motywacją ekologiczną, ponieważ
przemysł mięsny degraduje środowisko naturalne. Ostatnio w związku
z chorobą szalonych krów, pojawiła się jeszcze jedna grupa:
wegetarianie ze strachu." Zdarza się, że żywe zwierzęta są obdzierane ze skóry i ćwiartowane. Każda taka relacja to horror: "Widziałam świnie niezdolne do chodzenia i stania na własnych nogach, zaciągane siłą do rzeźni, oraz okaleczone zwierzęta, które wlokły za sobą własne wnętrzności" - pisze w książce "Milcząca Arka" Juliet Gellatley, założycielka i szefowa organizacji Viva! Na mięso zabija się 24 mld zwierząt rocznie. A rzeźnia to dla wielu z nich właściwie wyzwolenie po życiu, w którym od urodzenia skazane są na cierpienie. Świnie spędzają je w wąskich przegrodach, często przymocowane do podłogi metalową obręczą, bo każdy zbędny ruch to strata energii i wolniejszy przyrost wagi. Cielęta wkrótce po urodzeniu oddzielane są od matek, trzymane w ciemnych pomieszczeniach i doprowadzane do anemii, by ich mięso miało biały kolor. Kurczaki spędzają całe życie upchnięte po kilka do metalowych klatek, w których nigdy nie mogą rozprostować skrzydeł." Zaoszczędzę państwu dalszych opisów okrutnego
traktowania zwierząt przez ludzi. W rozdziale zatytułowanym "Dieta profesorska"
pisze: "W Polsce przed laty wegetarianizm był wyklęty w oficjalnych
publikacjach. Głównym hamulcem było środowisko medyczne, zwłaszcza
starsi profesorowie, którzy nie zamierzali zmieniać poglądów,
na wszelki wypadek woleli pacjentów wegetariańskich nastraszyć".
Trzeci artykuł to "Wegetarianie kontra mięsożerni" - "Przegląd" nr 37 (143) pani Heleny Kowalik. Znajdujemy tu słuszne i ciekawe wypowiedzi
np.: "Polscy wegetarianie nie tylko nie mają rodzinnych tradycji,
ale sami niezbyt dawno rozstali się ze schaboszczakiem." Dziś można nadrobić te braki. W Internecie "British Medical Journal" opublikował w internecie wyniki badań jednego z instytutów lekarskich w Anglii, w którym obserwowano 6 tys. wegetarianów. Okazało się, że w porównaniu z mięsożernymi o 30% rzadziej cierpią na schorzenia układu krążenia i o 40% rzadziej zapadają na choroby nowotworowe". Opublikowano też bardzo rzetelne badania prowadzone w Oksfordzie przez 13 lat. Diagnoza: mięso to przyczyna dolegliwości cywilizacyjnych, zwłaszcza raka, cukrzycy i chorób serca." "Cicho mięsożernych popiera Kościół katolicki. Na liście sekt opracowanej przez dominikanów znalazł się m.in. miesięcznik "Wegetariański Świat". W wydanej przez zakon książce o tym, jak rozpoznać, że dziecko trafiło do sekty, autor wskazuje na ważny symptom - odmawianie jedzenia mięsa". Oddychamy z ulgą - całe szczęście, że palenie na stosach "sekciarzy" wyszło już z mody. Jednak z wieloma wypowiedziami w tym artykule
nie możemy się zgodzić. Wnioskujemy, że autorka tego artykułu
miała pecha i spotykała wyjątkowo nietypowych wegetarian. Nie zgadzamy się ze zdaniem: "Demonstrują brak
agresji, choć w gruncie rzeczy są apodyktyczni i nie skrywają
przekonania, że wybrali słuszny i jedyny sposób na życie". "Na zjadaczy krwiożerczych befsztyków patrzą
z ledwo skrywaną pogardą, jak na troglodytów, którzy jeszcze
nie rozumieją na czym polegają wyższe uczucia. " Wegetarianie nie jedzą żadnych istot, które
żyły, a więc nie tylko mięsa cieląt, krów, drobiu, ale nie jadają
ryb, krabów, ślimaków itp. W związku z tym nie prawdziwy jest
opis: "Jeśli jest ryba w galarecie, żelatynę pochodzenia zwierzęcego
zastępują agarem". Możemy tylko współczuć wegetarianom mieszkającym w Warszawie. Kraków jest o wiele łaskawszy dla wegetarian. Tu kilo ruskich pierogów można kupić za 13 złotych, a w barach wegetariańskich naprawdę świetny i obfity obiad można zjeść za 15 złotych. Nie rozumiemy zupełnie zakończenia artykułu,
muszę zacytować go w całości: To jakiś absurd. To znaczy, że jeśli uprawia
się rośliny jako pokarm dla zwierząt, (zjadanych potem przez
ludzi) to nie giną masowo pod kołami maszyn małe zwierzątka?
Pytam na jakiej podstawie jesteśmy oskarżeni o agresję? Serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników
ZB, nie tylko wegetarian |
Wydawnictwo "Zielone Brygady" [zb.eco.pl] Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych [fwie.eco.pl] |