-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-= _____ _ _ |__ /(_) ___ | | ___ _ __ ___ / / | | / _ \| | / _ \ | '_ \ / _ \ / /_ | || __/| || (_) || | | || __/ /____||_| \___||_| \___/ |_| |_| \___| ____ _ | __ ) _ __ _ _ __ _ __ _ __| | _ _ | _ \ | '__|| | | | / _` | / _` | / _` || | | | | |_) || | | |_| || (_| || (_| || (_| || |_| | |____/ |_| \__, | \__, | \__,_| \__,_| \__, | |___/ |___/ |___/ p i s m o e k o l o g ó w -=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-= nr 186, sierpień 2003 ISSN 1231-2126 Wydawnictwo "Zielone Brygady" ul. Sławkowska 12 (III p.), PL 31-014 Kraków tel./fax 48 12 4222264, 4222147, GSM 0603363721 E-mail: zb@eco.pl WWW: http://zb.eco.pl GG: 210891 Redakcja: Andrzej Żwawa (red. naczelny), Katarzyna Curyło (korekta) ____________________________________________________________ Do przeglądania tego pliku użyj czcionki o stałej szerokości znaku (np. Courier). W NUMERZE: ~~~~~~~~~~ * Czy dziecko też człowiek? W obronie antypedagogiki * Czy region środkowej Wisły będzie się rozwijać dzięki przyrodzie? * Delfiny w Navy * Dolina Noteci zagrożona * Ekosystem leśny wartością człowieka * Energia genetycznie modyfikowana -- ziarno zniszczenia dla polskiej wsi * Jak to się robi w Kalifornii... * Ken Balcomb, Navy i wieloryby * Konflikt sieci * Książka o Naturze 2000 * Lasy północnej Kalifornii * Motyle i chwasty * Nie dla kolejnego kamieniołomu w Rybnicy Leśnej k. Wałbrzychaczyli ile można pomieścić kamieniołomów w pobliżu Parku Krajobrazowego Sudety Wałbrzyskie?! * Niespokojna Bezmiechowa * Nowość: Film Dzikie Karpaty * Nowy pomysł Busha * O przebiegu Via Baltica przesądzi strategiczna ocena oddziaływania na środowisko? * OGŁOSZENIA * Organizacje pozarządowe w procesie "Środowisko dla Europy" po V Konferencji Ministrów w Kijowie * POLEMIKI * Polska bez pastwisk? * PREZENTACJE * Przed wojną * Słowacko-polskie góry * Stanowisko TNZ ws. budowy drogi ekspresowej S-1 * Transport reaktora atomowego * Wielka Racza (chwilowo) uratowana! * WWF doradza rolnikom gospodarującym w dolinie Odry jak użytkować grunty na obszarach zalewowych * Z ziemi Indian (i nie tylko) * ZAPOWIEDZI * ZWIERZĘTA AUTORZY NUMERU: ~~~~~~~~~~~~~~~ Barche Filip Curyło Katarzyna Cyganik Henryk Fiałkowska Renata Godlewska Małgorzata Juszczyk Paweł Kepel Andrzej Kędra Aleksander Listwan Paweł Łysik Maria Maciołek Marek Markowski Adam Neuman Weronika Nowak Jacek J. Pawlisiak Bernard Rose Julian Rymarowicz Piotr Sobański Przemysław Szkudlarek Piotr Tomaszewska Mirosława ~~~~~~~~~ RAPORTY ~~~~~~~~~ ORGANIZACJE POZARZĄDOWE W PROCESIE "ŚRODOWISKO DLA EUROPY" PO V KONFERENCJI MINISTRÓW W KIJOWIE ==================================== 21-23.5.2003 w Kijowie miała miejsce V Konferencja Ministrów Środowiska Państw Europejskich. Oprócz ministrów środowiska i przedstawicieli 51 krajów wzięli w niej udział przedstawiciele różnych instytucji oraz agend, a także przedstawiciele pozarządowych organizacji działających we wszystkich krajach regionu. Oprócz ogólnego celu konferencji jakim było podsumowanie dotychczasowych działań w ramach procesu "Środowisko dla Europy" i zaplanowania przyszłości tego paneuropejskiego dialogu, spotkanie w Kijowie stało się okazją do przyjęcia 3 Protokołów do uprzednio zawartych międzynarodowych Konwencji. Były to następujące dokumenty: 1. Protokół PRTR do Konwencji z Aarhus (o Dostępie do Informacji, Udziale Społeczeństwa w Podejmowaniu Decyzji oraz Dostępie do Sprawiedliwości w sprawach Dotyczących Środowiska). PRTR to Rejestry Uwalniania i Transferu Zanieczyszczeń (Pollutant Release and Transfer Registers). Protokół ten podpisało jak dotąd 37 państw -- w tym Polska 2. Protokół o Strategicznych Ocenach Środowiskowych do Konwencji z Espoo (o Ocenach Oddziaływania na Środowisko w Kontekście Transgranicznym). Podpisy pod dokumentem złożyło 35 państw -- w tym również Polska. 3. Protokół o Odpowiedzialności Cywilnej i Odszkodowaniach za Transgraniczne Skutki Awarii Przemysłowych na Cieki Transgraniczne do Konwencji w sprawie transgranicznych skutków awarii przemysłowych i Konwencji o ochronie i użytkowaniu cieków transgranicznych i jezior międzynarodowych. Został on podpisany przez 22 państwa -- bez Polski. Niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem Konferencji w Kijowie było jednak podpisanie nowej umowy międzynarodowej - - Konwencji Karpackiej (o ochronie środowiska i rozwoju zrównoważonym regionu Karpat). Dokument ten podpisało 6 z 7 państw regionu. Wśród sygnatariuszy zabrakło Polski, mimo iż nasz kraj był jednym z proponentów Konwencji Karpackiej. Przedstawiciele Ministerstwa Środowiska tłumaczyli brak podpisu względami proceduralnymi i zapewnili, że po ich wyjaśnieniu Polska Konwencję podpisze. Inne istotne dokumenty i deklaracje przyjęte w Kijowie to: * Strategia Środowiskowa dla Krajów Europy Wschodniej, której głównym celem jest wdrożenie w regionie postanowień Szczytu Ziemi w Johannesburgu. * Inicjatywa Wodna Unii Europejskiej adresowana do państw Europy Wschodniej, Kaukazu i Azji Środkowej oraz dokument Środowisko, Woda i Bezpieczeństwo i Azji Środkowej. Państwa należące do obszaru Europy Wschodniej, Kaukazu i Azji Środkowej (EECCA -- nowy warty zapamiętania akronim) to: Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzja, Mołdawia, Federacja Rosyjska, Ukraina, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan i Uzbekistan. * Deklaracja w sprawie Efektywności Energetycznej potwierdzająca wolę działań na rzecz eliminacji szkodliwych dla środowiska subsydiów energetycznych i uwzględniania wymogów środowiskowych w kształtowaniu polityki energetycznej. * Rezolucja w sprawie Różnorodności Biologicznej i Krajobrazowej wskazująca na zamiar ograniczenia do r. 2010 spadku różnorodności i podkreślająca potrzebę ochrony lasów i regionów o dużej wartości przyrodniczej w środowiskach rolniczych. * Oświadczenie Ministrów dotyczące Edukacji Ekologicznej -- dokument po raz pierwszy ukazujący na forum międzynarodowym problematykę edukacji ekologicznej i, co może ważniejsze, rozpoczynający prace nad przygotowaniem Strategii Edukacji dla Zrównoważonego Rozwoju. * Przyszłość Procesu "Środowisko dla Europy" -- dokument analizujący dotychczasowe osiągnięcia i wyznaczający priorytety na przyszłość, najważniejsze cele i zadania. * Deklaracja Ministerialna, podsumowująca dotychczasowe osiągnięcia procesu "Środowisko dla Europy". Z punktu widzenia organizacji pozarządowych wyniki ustaleń Kijowskiej Konferencji to zarówno zbiór sukcesów jak i znaczących porażek. Do sukcesów z pewnością zaliczyć można przyjęcie 3 Protokołów, powszechnie uznawane za efekt zdecydowanego lobbyingu ze strony organizacji pozarządowych (zwłaszcza w przypadku Protokołu PRTR), chociaż zawarte w nich zapisy nie są do końca satysfakcjonujące. Kolejnym sukcesem było wprowadzenie edukacji ekologicznej na tak wysokie forum międzynarodowe i decyzja o przygotowaniu Strategii Edukacji dla Zrównoważonego Rozwoju. Spektakularnym elementem Konferencji -- podkreślającym wagę uczestnictwa ponad 300 przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego -- był okrągły stół ministerialno-pozarządowy na temat integracji polityk (EPI). Z kolei za największą porażkę Konferencji, organizacje pozarządowe uznały całkowitą eliminację z dokumentów problematyki energii jądrowej. Było to szczególne wydarzenie z uwagi na bliskość elektrowni w Czarnobylu -- miejsca największej katastrofy w dziejach energetyki jądrowej -- oraz na fakt, że była to pierwsza Konferencja Ministerialna całkowicie przemilczająca tą problematykę. Dużą część odpowiedzialności za ten stan rzeczy przypisać można starciu dwóch różnych spojrzeń na problemy środowiska -- amerykańskiego i europejskiego. Były to spojrzenia tak różne, że można by nawet mówić o odmiennych filozofiach. Zderzenia stanowisk miały miejsce również na takich obszarach jak ochrona klimatu, wdrażanie Protokołu z Kioto czy przyjazne środowisku wzorce produkcji i konsumpcji. Skutkiem tak dużej różnicy zdań oraz chęci przyjęcia wspólnych postanowień był kompromis polegający zwykle na eliminacji spornych zapisów. Jak powstałe w ten sposób dokumenty będą służyć zrównoważonemu rozwojowi Europy, dowiemy się zapewne w niedalekiej przyszłości. Warto zaznaczyć, ze organizacje pozarządowe zaangażowały się w lobbying wielu rozwiązań na wymienionych obszarach i brak efektów uznają za swoją dużą porażkę. W trakcie pozarządowej konferencji podsumowującej wyniki Konferencji Ministrów podkreślano chęć wyciągnięcia wniosków z tych wydarzeń i doskonalenia efektywnego lobbyingu zarówno przed jak i w trakcie obrad. Mimo dużej dozy rozczarowania i pesymizmu obecnej tuż po zakończeniu obrad nie można uznać udziału organizacji pozarządowych za nieefektywny. Nieustannie należy podkreślać fakt, że sama obecność reprezentantów ruchu pozarządowego i ich kontakty z oficjalnymi delegacjami swoich krajów miała duże znaczenie dla całego procesu. Organizacje pozarządowe stały się stałym uczestnikiem międzynarodowych konferencji ministrów środowiska i choć często ich głos pada na jałową glebę to jednak nie ginie i jest słyszalny. Wielu oficjalnych delegatów uczestniczyło w pozarządowych sesjach i warsztatach, wielu z nich przyznawało, że miały one na nich duży wpływ. Komisarz ds. Środowiska Unii Europejskiej Margot Wallstroem spotkała się z organizacjami pozarządowymi w trakcie konferencji podkreślając, że Unia Europejska podziela brak usatysfakcjonowania wynikami rozmów i rozczarowanie z powodu pominięcia ważnych problemów. Co ważne, organizacje pozarządowe wykazały duży profesjonalizm i zdecydowaną jedność. Okrągły stół z ministrami środowiska pokazał wyraźnie, że społeczeństwo obywatelskie jest równorzędnym partnerem nawet w tak trudnych i skomplikowanych kwestiach jak integracja polityk sektorowych z ekologiczną. Wola kontynuacji i współpracy pokazały że społeczeństwa Europy mogą jeszcze wiele zdziałać i co najważniejsze, że Europa znaczy znacznie więcej niż mogłoby się wydawać. Przedstawiciele delegacji brytyjskiej przyznali po konferencji, że jadąc do Kijowa uważali że problemy ekologiczne należy rozwiązywać na poziomie kraju, Unii Europejskiej i globu. W trakcie obrad, przekonali się jednak, że poziom paneuropejski jest ważnym forum współpracy międzynarodowej, na którym wiele można osiągnąć. Ten wniosek można zadedykować wszystkim uczestnikom. Aleksander Kędra, 25.6.2003 _______________ materiał informacyjny przygotowany w czerwcu 2003 r. przez Instytut na rzecz Ekorozwoju z Warszawy w ramach projektu "CEEC think-tanks voice in an enlarged Europe" finansowanego przez Regional Environmental Center. POLSKA BEZ PASTWISK? ==================== Jeśli Rząd zaakceptuje Program Rolno-środowiskowy w obecnym kształcie, z polskiego krajobrazu zaczną znikać ekstensywne pastwiska z leniwie pasącymi się krowami -- ostrzega WWF. Pastwiska te są w warunkach Środkowej Europy siedliskiem o kluczowym znaczeniu dla przetrwania ptaków siewkowych -- jednej z najbardziej zagrożonych grup ptaków naszego kontynentu. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przedstawiło kolejną (być może ostatnią) propozycję Planu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW). Ujęte w nim Programy Rolno-środowiskowe są jednymi z najważniejszych działań w ramach Wspólnej Polityki Rolnej UE -- wagę projektów potwierdza obowiązek wprowadzenia ich przez wszystkie państwa członkowskie. Właściwa realizacja tych Programów jest warunkiem zrównoważonego rozwoju obszarów wiejskich. Tymczasem w nowej propozycji Programów Rolno-środowiskowych Ministerstwo wprowadziło daleko idące redukcje. Z projektu zniknęły działania, które pozwoliłyby zachować unikalne walory przyrodnicze polskich terenów rolniczych. Zlikwidowano zachęty dla rolników dotyczące utrzymania ekstensywnych pastwisk, przekształcenia gruntów ornych w trwałe użytki zielone, czy tworzenia stref buforowych i zadrzewień śródpolnych. Szczególną stratą dla polskiej przyrody jest likwidacja pakietu "pastwiska ekstensywne". Oznacza ona, że polscy rolnicy, wbrew temu, co wcześniej planowano, nie otrzymają ani złotówki z programów rolnych za prowadzenie naturalnego wypasu krów. Tymczasem, dzięki istnieniu tych pastwisk w Polsce, nasz kraj cieszył się dotąd większym o jedną czwartą bogactwem gatunków ptaków zamieszkujących podobne obszary (dobrze widać na: www.wwf.pl/0308051345_newspl.php). Koniecznym warunkiem do zachowania tych cennych siedlisk jest właśnie wypas. Dotyczy to m.in. muraw kserotermicznych, słonaw i muraw bliźniczkowatych, które powinny być chronione na podstawie Dyrektywy Siedliskowej1). Polska zobowiązana jest także na podstawie Dyrektywy Ptasiej2) do chronienia pastwisk górskich oraz błoni nadrzecznych i wilgotnych pastwisk, które są siedliskami rzadkich gatunków ptaków. Cenne przyrodniczo siedliska, wymagające ekstensywnego wypasu, należą do marginalnych z ekonomicznego punktu widzenia. Bez wsparcia finansowego pochodzącego z programów rolno- środowiskowych ta tradycyjna polska praktyka zostanie zarzucona -- mówi Inga Kołomyjska, Kierownik Projektu WWF "Integracja z Unią Europejską, rolnictwo, zachowanie bioróżnorodności". Rolnicy, nie otrzymując za takie działania płatności, stopniowo porzucą praktyki związane z tradycyjnym wypasaniem krów. Oprócz pakietów rolno- środowiskowych nie istnieją obecnie żadne inne mechanizmy, które pozwoliłyby ocalić najcenniejsze siedliska roślin i zwierząt na terenach rolniczych. W propozycji Ministerstwa nie znalazły się również takie działania jak: przekształcanie gruntów ornych w trwałe użytki zielone, strefy buforowe czy zadrzewienia śródpolne. Zniesienie tych pakietów działań może mieć negatywny wpływ nie tylko na walory przyrodnicze łąk i pastwisk, czy spadek liczby rzadkich gatunków zwierząt, ale również na gospodarkę wodną naszego kraju. W efekcie tych zmian zmaleje naturalna zdolność retencyjna gleb, pozwalająca na zatrzymanie nadmiaru wody. W epoce nawiedzających Polskę powodzi może mieć to katastrofalne skutki. Znikną również naturalne zabezpieczenia, które ograniczają spływ środków chemicznych używanych w rolnictwie (m.in. azotany, fosforany) do rzek. W efekcie może się znacznie pogorszyć jakość naszych wód. Realizacja Programów Rolno-środowiskowych stanowi wyzwanie dla administracji państwowej i służb doradczych. Ministerstwo planując wdrożenie tych Programów winno nie tylko rozważać uproszczenie jego struktury, ale przede wszystkim uwzględnić daleko większe niż dotąd wykorzystanie potencjału organizacji pozarządowych. Sukces Programów Rolno- środowiskowych w wielu krajach UE był możliwy jedynie dzięki dobrej, partnerskiej współpracy agend rządowych i profesjonalnie działających organizacji pozarządowych -- dodaje Inga Kołomyjska. Dalszych informacji udziela: Inga Kołomyjska, Kierownik Projektu WWF "Integracja z Unią Europejską, rolnictwo, zachowanie bioróżnorodności", tel. 0-22/849 84 69, e-mail: ikolomyjska@wwf.pl Marta Kaczyńska, Specjalista ds. Komunikacji, tel. kom. 608 322 153, e-mail: mkaczynska@wwf.pl notatka prasowa 5.8.2003 _______________ 1 Dyrektywa Siedliskowa -- Dyrektywa Rady 92/43/EWG ws. ochrony naturalnych siedlisk oraz dzikiej fauny i flory, do której wdrożenia Polska została zobowiązana do dnia akcesji, w ramach dostosowywania prawodawstwa polskiego do prawa UE. 2 Dyrektywa Ptasia -- Dyrektywa Rady 79/409/EWG o ochronie dziko żyjących ptaków, do której wdrożenia Polska została zobowiązana w ramach dostosowywania prawodawstwa polskiego do prawa UE, do dnia akcesji. KONFLIKT SIECI ============== Bruksela: najnowszy raport, opublikowany 11.8.2003 w Brukseli przez 5 organizacji pozarządowych: WWF, Birdlife International1), CEE Bankwatch Network, Transport and Environment i Friends of the Earth, ujawnia istotne sprzeczności pomiędzy unijną polityką transportową i polityką w zakresie ochrony środowiska. Moment ukazania się dokumentu "Obszary konfliktowe pomiędzy Transeuropejską Siecią Transportową (TEN-T) a ochroną środowiska" nie jest przypadkowy. Komisja Europejska pracuje właśnie nad przygotowaniem planów rozbudowy najważniejszych międzynarodowych korytarzy transportowych w krajach akcesyjnych. Autorzy raportu wskazują, że część z propozycji stoi w konflikcie z planami stworzenia innej sieci -- Natura 2000, obejmującej najważniejsze obszary chronione Europy. Pośród 6 przykładów inwestycji sprzecznych z planami ochrony przyrody znalazła się także głośna w ostatnim czasie sprawa międzynarodowej drogi ekspresowej Via Baltica w naszym kraju. Jeśli Via Baltica zostanie wybudowana zgodnie z obecnym, zgłoszonym Komisji Europejskiej projektem, zagrozi aż 4 cennym przyrodniczo obszarom, które mają być włączone do Ekologicznej sieci Natura 2000. Chodzi o tereny, na których żyją m.in. takie unikalne w Europie gatunki zwierząt, jak orlik grubodzioby, łoś, wilk i ryś. Pozostałe wskazane w raporcie przykłady dotyczyły Kresna Gorge w Bułgarii, budowy dróg D47 i R37 w Czechach, autostrad nr 2, M3 i nr 47 na Węgrzech oraz kanału łączącego Dunaj, Odrę i Łabę, który ma przebiegać przez Słowację, Polskę, Czechy, Niemcy i Austrię. Inwestycje wymienione w raporcie zagrażają w sumie prawie 30 obszarom Ekologicznej sieci Natura 2000, które są siedliskiem wielu rzadkich i cennych gatunków roślin i zwierząt. Raport zawiera również rekomendacje pięciu organizacji pozarządowych, skierowane do Komisji Europejskiej w związku z planowaną na wrzesień modyfikacją planów rozbudowy TEN-T. Dotyczą one między innymi2): 1. Przeprowadzenia przez Komisję pełnej strategicznej oceny oddziaływania na środowisko dla całej transeuropejskiej sieci transportowej. Powinno się to odbyć przy współpracy państw członkowskich. 2. Zapewnienia zgodności rozwoju TEN-T z prawem środowiskowym Unii Europejskiej, w szczególności z zapisami Ramowej Dyrektywy Wodnej, Dyrektywy Ptasiej i Dyrektywy Siedliskowej (ze szczególnym uwzględnieniem art. 6). 3. Żadne środki unijne, w tym środki Europejskiego Banku Inwestycyjnego, nie powinny być przeznaczane na rozbudowę sieci transportowej, dopóki nie zostanie przeprowadzona strategiczna ocena oddziaływania na środowisko i dopóki nie zostaną przeanalizowane koszty rozwiązań alternatywnych, które pozwoliłyby uniknąć zagrożeń dla Ekologicznej sieci Natura 2000. Organizacje pozarządowe wzywają Komisję Europejską, Parlament Europejski i Państwa Członkowskie do przyjęcia tych rekomendacji i powstrzymania nieodwracalnych zniszczeń, które może wyrządzić niezgodna z prawem środowiskowym rozbudowa sieci transportowej. Raport "Obszary konfliktowe pomiędzy Transeuropejską Siecią Transportową (TEN-T) a ochroną środowiska" w wersji anglojęzycznej dostępny jest na stronie www.wwf.pl Szczegółowych informacji udzielają: WWF Polska Światowy Fundusz na rzecz Przyrody ul. Wiśniowa 38, 02-520 Warszawa, tel. 0-22/849 84 69, fax 0- 22/646 36 72 Małgorzata Znaniecka, Kierownik Projektu "Biebrzański Park Narodowy", WWF Polska, tel. 0-604/261525, e-mail: mznaniecka@wwf.pl CEE Bankwatch Network/PZS ul. Kolumba 6, 70-035 Szczecin, tel./fax 0-91/489 42 32 Robert Cyglicki, tel. 0-609/686793, e-mail: robertc@bankwatch.org Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków (OTOP) ul. Gen. Hallera 4/2, 80-401 Gdańsk, tel./fax 0-58/341 26 93 Paweł Płonczkier tel. 0-603/773698, e-mail: pawel.plonczkier@otop.org.pl notatka prasowa 11.8.2003 _______________ 1. Polskim Partnerem BirdLife International jest Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków (OTOP) 2. "Transeuropejska Sieć Transportowa -- szanse na zrównoważony rozwój" (Transport and Environment, Friends of the Earth Europe, CEE Bankwatch Network, Birdlife International, WWF) kwiecień 2003, dostępny na: www.t-e.nu/Publications/2003Pubs/T&E03-2.pdf O PRZEBIEGU VIA BALTICA PRZESĄDZI STRATEGICZNA OCENA ODDZIAŁYWANIA NA ŚRODOWISKO? ========================================================= 7.8. br. w siedzibie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Warszawie odbyło się spotkanie dotyczące przebiegu I Transeuropejskiego Korytarza Transportowego Via Baltica. W obecności ekologicznych organizacji pozarządowych podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury Dariusz Skowroński -- pełnomocnik Rządu ds. budowy dróg krajowych i autostrad, sekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska Krzysztof Szamałek oraz zastępca Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad Zbigniew Kotlarek zapewnili, że przebieg drogi ekspresowej Via Baltica nie jest przesądzony. Jak poinformowali ministrowie, podstawą do podjęcia decyzji o przebiegu tej trasy będzie strategiczna ocena oddziaływania na środowisko. Przetarg na przeprowadzenie tej oceny zostanie wkrótce ogłoszony przez GDDKiA. Obecne na spotkaniu organizacje pozarządowe wyraziły nadzieję, że proces oceny zostanie przeprowadzony zgodnie z prawem Unii Europejskiej. Jest to istotne zarówno ze względu na zapewnienie skutecznej ochrony cennych przyrodniczo obszarów Podlasia, jak i na możliwość uzyskania środków na realizację tej inwestycji z funduszy Unii Europejskiej. Dodatkowych informacji udzielają -- zob. wyżej. notatka prasowa Warszawa, 8.8.2003 Towarzystwo na rzecz Ziemi ul. Zamkowa 1/50 32-600 Oświęcim tel./fax 0-33/8422120, 8441934 http://www.tnz.most.org.pl e-mail: office@tnz.most.org.pl konto: PKO B.P. O/Oświęcim, nr 10201417-534-270-1 Oświęcim 4.8.2003 STANOWISKO TOWARZYSTWA NA RZECZ ZIEMI W SPRAWIE BUDOWY DROGI EKSPRESOWEJ S-1 PRZEZ BRZESZCZE, NAZIELEŃCE, HARMĘŻE, PŁAWY, STARE WIŚLISKO, BRZEZINKĘ ============================================ Towarzystwo na rzecz Ziemi zdecydowanie sprzeciwia się proponowanym zapisom planu zagospodarowania przestrzennego Województwa Małopolskiego przewidującym budowę drogi ekspresowej S-1 Bielsko-Biała -- Kosztowy (Mysłowice) przez Brzeszcze, Nazieleńce, Harmęże, Pławy, Stare Wiślisko i Brzezinkę. Takie umiejscowienie tej inwestycji spowoduje zniszczenie najcenniejszych walorów przyrodniczych Kotliny Oświęcimskiej, a w szczególności projektowanego obszaru chronionego Ekologicznej Sieci NATURA 2000, obejmującego stawy w Brzeszczach i Nazieleńcach, łąki w Pławach i Harmężach oraz teren projektowanego Zespołu Przyrodniczo- Krajobrazowego "Stare Wiślisko". Pośrednim skutkiem takiej lokalizacji i rezygnacji z ochrony przyrodniczej będzie pozbawienie gospodarujących na tym obszarze rolników możliwości korzystania z dotacji Unii Europejskiej na realizację programów rolno-środowiskowych, gdyż środki te kierowane będą wyłącznie na tereny objęte Ekologiczną Siecią NATURA 2000. W dodatku budowa drogi S-1 w bezpośrednim sąsiedztwie Państwowego Muzeum Auschwitz- Birkenau, a w szczególności w odległości 80 m od stosów paleniskowych, spowoduje naruszenie strefy ciszy (co może stać się powodem kolejnego międzynarodowego konfliktu). M.in. z tego powodu inwestycja ta była negatywnie opiniowana przez autorów strefy ochronnej wokół byłego obozu koncentracyjnego. Kompleksy stawowe stanowią w naszym kraju 35% miejsc o najwyższym znaczeniu dla ptaków związanych z terenami podmokłymi. Charakteryzują się one odpowiednio dużą liczbą osobników -- gatunków lęgowych zagrożonych w skali świata lub Europy. Stawy rybne są najważniejszym w Polsce miejscem gniazdowania dla takich ptaków jak: bąk, bączek, podgorzałka (50% krajowej populacji), zielonka i kropiatka. Ponadto, w czasie jesiennych i wiosennych wędrówek, są miejscem odpoczynku i zdobywania pokarmu dla bardzo licznych stad ptaków wodno-błotnych. Tak więc, stawy oferują ptakom bardzo dogodne warunki do życia i rozmnażania. Przyciąga je tu duża różnorodność środowisk oraz obfitość pokarmu. Stawy rybne są również najważniejszym miejscem występowania dla zagrożonych roślin wodnych takich jak: kotewka orzech wodny oraz grzybieńczyk wodny. Równocześnie stawy mają duże znaczenie w zwiększaniu lokalnej retencji wodnej, co jest istotne w Polsce -- kraju o małych zasobach wodnych. 11% powierzchni wód śródlądowych jest zajmowanych właśnie przez stawy. Do jednych z ciekawszych kompleksów stawowych w obrębie doliny górnej Wisły należą stawy rybne w Brzeszczach -- Nazieleńcach, położone na terenie powiatu oświęcimskiego. Nazieleńce to kilkanaście zbiorników o łącznej powierzchni lustra wody wynoszącej około 160 ha. Część z nich to nowo wyremontowane obiekty, pozostałe są zarośnięte przez roślinność wodną. W większości otoczone są lasem, resztę stanowią nadwiślańskie łąki. Podczas badań na tym terenie zanotowano lęgi 30 gatunków ptaków wodno-błotnych. 6 spośród nich: bąk, bączek, zielonka, podróżniczek, rybitwa białowąsa oraz podgorzałka (dawniej zwana lęgową) to gatunki zagrożone i wpisane do "Polskiej czerwonej księgi zwierząt". Projektowany Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy "Stare Wiślisko" obejmuje starorzecza Wisły położone na północny- zachód od byłego obozu zagłady w Brzezince. Wg opinii dr. Jana Żarnowca, jednego z autorów projektu Zespołu, teren ten znajduje się na jednym z głównych "korytarzy ekologicznych" o znaczeniu kontynentalnym (trasa przelotu ptaków) i krajowym (dolina rzeki Wisły), stąd teren ten ma znaczenie ponadlokalne i jest swoistym węzłem ekologicznym. Szczególnie istotne jest niedalekie sąsiedztwo lasów pszczyńskich, które stanowią wraz z lasami rudzkimi pomost pomiędzy głównymi elementami systemu ekologicznego południowej Polski -- doliny rzek Wisły i Odry. Obszar projektowanego Zespołu przedstawia ponadprzeciętne wartości przyrodniczo-krajobrazowe. Odnajdujemy tu naturalne składniki przyrodnicze charakterystyczne dla Doliny Wisły, w tym wiele gatunków chronionych i zagrożonych w Kotlinie Oświęcimskiej. W starorzeczach łanowo występują fitocenozy grążela żółtego i mniejsze powierzchnie innych ginących w południowej Polsce zbiorowisk wodnych. Na obrzeżach starorzecza wykształciły się rozległe płaty szuwarów z panującym szuwarem mannowym. W części północno-zachodniej i wschodniej terenu stwierdza się różne warianty lasów grądowych z typowo zachowanym runem, w których masowo rosną prawnie chronione -- śnieżyczka przebiśnieg (najbardziej obfite stanowisko w Kotlinie Oświęcimskiej) i liczna populacja ciemiężycy zielonej (stanowisko reliktowe, jedyne w Kotlinie Oświęcimskiej). Krajobraz roślinny uzupełniają rozległe powierzchnie łąk kośnych i niewielkie tereny pól uprawnych. Omawiany teren cechuje występowanie wielu gatunków chronionych, np. bluszcza pospolitego, przebiśniegu, storczyków, ciemiężycy, grążela żółtego, pierwiosnki wyniosłej i innych. Ponadto rośnie tu szereg rzadkich składników flory Kotliny Oświęcimskiej, np. jaskier kaszubski i zawilec żółty. Piotr Rymarowicz, prezes, tel. 0-601/073737 [S-1 na tle ostoji Ekologicznej Sieci NATURA 2000.] [Droga S-1 zniszczy unikalny "las przebiśniegów" na terenie Starego Wiśliska i wiele innych gatunków chronionych] Więcej informacji na stronach internetowych: http://www.tnz.most.org.pl/nazielence_prog http://www.tnz.most.org.pl/stare_wislisko http://www.salamandra.org.pl/news/2003/news027.html http://www.salamandra.org.pl/Natura2000 ~~~~~~ GÓRY ~~~~~~ WIELKA RACZA (CHWILOWO) URATOWANA! ================================== Wojewódzka Komisja Ochrony Przyrody woj. śląskiego negatywnie zaopiniowała projekt budowy kolejki linowej na Wielką Raczę. Na spotkaniu WKOP z samorządem lokalnym gminy Rajcza, po zapoznaniu się z za i przeciw tego projektu Komisja, składająca się z naukowców, urbanistów i ekspertów przyrodniczych negatywnie oceniła całe przedsięwzięcie. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i Stowarzyszenie dla Natury "Wilk" od początku sprzeciwiały się temu pomysłowi uważając, że projekt godzi w najcenniejszą ostoję przyrody na Żywiecczyźnie, proponowaną, ze względu na jej międzynarodową rangę, do objęcia ochroną w ramach Ekologicznej Sieci NATURA 2000. Poniżej opinia WKOP. Wojewódzka Komisja Ochrony Przyrody w Katowicach na posiedzeniu 9.6.2003, po zapoznaniu się z projektem zmiany przeznaczenia 11,2 ha gruntów leśnych stanowiących własność Skarbu Państwa, będących w zarządzie Lasów Państwowych -- Nadleśnictwa Ujsoły oraz 1,9 ha gruntów leśnych, stanowiących własność prywatną -- na cele nieleśne pod budowę wyciągu krzesełkowego wraz z narciarską trasą zjazdową na Wielkiej Raczy, podjęła następującą uchwałę: Wojewódzka Komisja Ochrony Przyrody, w oparciu o przedstawione argumenty oraz oględziny terenu, opiniuje negatywnie zmianę przeznaczenia gruntów leśnych na cele nieleśne pod budowę wyciągu krzesełkowego wraz z narciarską trasą zjazdową na Wielkiej Raczy, w uzasadnieniu podając: 1. Proponowany do wylesienia teren reprezentuje potwierdzone wysokie walory przyrodnicze, ze względu na cenne siedliska i ostoje zwierząt o znaczeniu europejskim. Jest to teren włączony do międzynarodowego obszaru węzłowego sieci ECONET oraz ostoi Ekologicznej Sieci NATURA 2000. Obecnie przedmiotowy teren znajduje się w granicach Żywieckiego Parku Krajobrazowego. 2. Zaplanowana inwestycja w 85,5% będzie położona na gruntach stanowiących własność Skarbu Państwa będących w zarządzie Lasów Państwowych, co spowoduje negatywne skutki ekonomiczne dla Skarbu Państwa. 3. Realizacja przedsięwzięcia będzie negatywne oddziaływać na środowisko przyrodnicze poprzez: a) niekontrolowany proces poszerzania się strefy wylesionej wynikający z nasilonego wpływu czynników abiotycznych na odsłonięte drzewostany, b) zwiększenie erozji i uruchomienie się stref osuwiskowych, c) zaburzenie gospodarki wodnej, d) wymuszenie konieczności poszerzenia istniejącej drogi do 20 m w liniach rozgraniczających, co może spowodować konieczność wyburzenia zabudowy po jednej stronie drogi. Ponadto realizacja inwestycji w konsekwencji spowoduje zmianę obecnie dominującej w tym terenie funkcji turystycznej (domki letniskowe -- strefa ciszy). 4. Bardzo duża odległość planowanej inwestycji od obszarów z istniejącą infrastrukturą nie zapewnia prawidłowego funkcjonowania wyciągu i stawia pod znakiem zapytania wybraną przez Gminę lokalizację. 5. Stanowisko Wojewódzkiej Komisji Ochrony Przyrody jest zbieżne z opinią zawartą w prognozie oddziaływania na środowisko miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Gminy Rajcza wykonaną przez Zakład Ochrony Środowiska Sp. z o.o. "DUDEK" z Gliwic (nr archiwalny 02-34). Wojewódzka Komisja Ochrony Przyrody apeluje, aby wszelkie działania dotyczące inwestycji turystycznych były planowane w oparciu o konstytucyjną zasadę zrównoważonego rozwoju i ładu przestrzennego. Dodatkowe informacje: Dariusz Matusiak Pracownia na rzecz Wszystkich Istot tel. 0-33/817-14-68, 818-31-53 SŁOWACKO-POLSKIE GÓRY ===================== 17.6. w siedzibie Pracowni na rzecz Wszystkich Istot odbyła się konferencja prasowa, na której organizacje pozarządowe i przyrodnicy z Polski i Słowacji przedstawili problemy transgranicznej ochrony terenów Beskidu Żywieckiego, Hornej Oravy i Kysuc. Zaprezentowany został apel w sprawie ochrony tych obszarów skierowany do władz samorządowych, wojewódzkich oraz Rządów Polski i Słowacji. Sekretarz apelu: Dariusz Matusiak Pracownia na rzecz Wszystkich Istot ul. Jasna 17, 43-360 Bystra Apel do władz Polski i Słowacji dotyczący rozwoju turystyki na terenach cennych przyrodniczo Beskidu Żywieckiego, Hornej Oravy i Kysuc. Będąc świadomymi ogromnej wartości przyrodniczej, krajobrazowej i kulturowej, jaką posiadają tereny Beskidu Żywieckiego, Hornej Oravy i Kysuc dla przetrwania wielu unikalnych form roślin i zwierząt, a także dla jakości życia człowieka, zwracamy się do władz samorządowych, wojewódzkich i rządów Polski i Słowacji ze stanowczym apelem o podjęcie wszelkich możliwych kroków w celu ochrony tych miejsc. Uważamy za niedopuszczalne, aby na nielicznych już terenach o najwyższych walorach przyrodniczych i krajobrazowych były lokalizowane inwestycje turystyczne mogące wpłynąć na bezpowrotne zniszczenie tych miejsc. Taka sytuacja ma niestety miejsce w wielu rejonach tych gór, m.in. Pilska, Wielkiej Raczy, Hali Lipowskiej, mimo że tereny te wytypowane zostały jako ostoja przyrodnicza (siedliskowa i ptasia) o randze międzynarodowej w ramach Ekologicznej Sieci NATURA 2000. Wycięcie lasów i przeznaczenie stoków tych gór pod inwestycje służące masowej turystyce spowoduje destabilizację ekosystemu leśnego, zniszczenie cennych siedlisk i korytarzy migracyjnych dla zwierząt, a także zwiększy ryzyko zagrożeń powodziowych, erozji powierzchniowej i zaniku obszarów źródliskowych. Świadczyć to może o krótkowzrocznym spojrzeniu lokalnych władz, opartym na doraźnych korzyściach finansowych, jakie przynieść mogą inwestycje turystyczne oraz o braku perspektywicznego spojrzenia nie tylko na problemy ochrony przyrody, ale również na zagadnienie rozwoju gmin górskich. Uważamy, że rozwój turystyczny tego transgranicznego regionu powinien być prowadzony poza obszarami o najwyższych walorach przyrodniczych a także poprzedzony konsultacjami społecznymi. Sygnatariusze apelu: Leoochranarske zoskupenie VLK, Tulcik Polskie Towarzystwo Tatrzańskie oddział Bielsko-Biała Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Bystra Slovensky zvaz ochrancov prirody a krajiny ZO Horna Orava, Oravska Jasenica Spolocnos pre ochranu vtactva na Slovensku, Bratysława Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne "Klub Gaja", Bielsko- Biała Stowarzyszenie "Olszówka", Bielsko-Biała Tadeusz Wojtoń, strażnik ochrony przyrody Marian Bielecki, biegły sądowy ds. ratownictwa górskiego NIESPOKOJNA BEZMIECHOWA ======================= Góra w Bezmiechowej, onegdaj kolebka polskiego szybownictwa, obecnie kość niezgody między Politechniką Rzeszowską a miejscowymi entuzjastami lotnictwa. Prawo do gruntu roszczą sobie obie strony konfliktu. Akademia Szybowcowa założona została w 1932 r. przez członków Związku Awiatycznego Politechniki Lwowskiej. Od początku powstania gościła same sławy: to właśnie tu, córka marszałka Jadwiga Piłsudska zdobyła szybowcową kategorię D. Jej przelot ze szkoły szybowcowej w Bezmiechowej do Łukowa, łącznie 270 km, długo nie miał sobie równych. Dopiero tuż przed wojną Tadeusz Góra -- pierwszy pilot na świecie odznaczony medalem Lilenthala*), doleciał aż do Wilna (578,7 km). Kolejny sukces był udziałem Wandy Modlibowskiej -- 24 godz. i 14 min. bez lądowania. Bezmiechowa była także początkiem wielkich asów polskiego lotnictwa wsławionych w bitwie o Anglię. Sukcesy, jak to zwykle bywa okupione były tragediami, zdarzały się zderzenia, odpadały skrzydła. Na przypomnienie zasługują także niegdysiejsi bywalcy szybowniska: polarnik prof. Henryk Arctowski, piloci Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura, Stanisław Skalski, Jan Bajan, Rubik -- ojciec wynalazcy słynnej kostki. W 1990 r. na Bezmiechowej znów można było zobaczyć szybowce. Stowarzyszenie założone w 1998 r. przekształciło się w Aeroklub Bieszczadzki, do reaktywacji obiektu w zamian za udostępnienie pasów startowych zaproszono Politechnikę Rzeszowską. Uroki Bezmiechowej całkiem niedawno sprawdzał Paweł Zawadzki. Weryfikował krążące legendy o pięknie surowego krajobrazu i poddał się klimatowi panującemu na stokach bieszczadzkiej góry. Uległ magii jednego z najbardziej ekologicznych sportów -- szybownictwu. Pilot musi całkowicie poddać się naturze, warunki meteorologiczne plus analityczna ocena możliwości stanowią o powodzeniu lotu. Jako ciekawostkę nadmienia, że w listopadzie 1996 r. jeden z instruktorów osiągnął wysokość 12 560 m, a najniższa temperatura zarejestrowana w kabinie podczas lotu to -56o C -- jest to rekord świata do dziś nie pobity. 18.5.2001 odbyła się w Bezmiechowej uroczystość wmurowania kamienia węgielnego, stoi tam już hangar dokładnie w miejscu poprzedniego z lat 30-tych XX w. Dzięki porozumieniu zawartemu między Politechniką Warszawską i Rzeszowską ruszyła odbudowa Akademii Szybowcowej, na starych fundamentach oraz kształcenie konstruktorów lotniczych. Cóż, miało być tak pięknie. Nagle współpraca dwóch głównych inicjatorów odbudowy -- Politechniki Rzeszowskiej i Aeroklubu Bieszczadzkiego -- okazała się niemożliwa. Piotr Bobula dyrektor Aeroklubu, do niedawna pracownik Politechniki oraz Rafał Morawiec pilot i instruktor klubu mają żal do uczelni. W październiku 2002 r. Aeroklub został usunięty z pasów startowych, dotychczasowe zapewnienia o wzajemnej pomocy odeszły w niepamięć. Na szczycie góry właśnie trwa budowa laboratorium, własności Politechniki. Klubowiczów dziwi rozmach z jakim prowadzone są prace -- budynek ma 5 pięter, zakłóca układ wiatrów, w dodatku głębokość studzienek wskazuje na niwelację góry o 2 m; już teraz brakuje wody, drzewa, które pamiętają czasy splendoru klubu niszczeją w oczach. Dyrektor Janusz Bury zaprzecza, iż kiedykolwiek obiecywał udostępnienie pasów i sugeruje pierwszeństwo Politechniki na stokach. Prof. Leonard Ziemiański tłumaczy, że wszelkie środki pochodzą z Komitetu Badań Naukowych i przeznaczone są na laboratoria do badań, m.in. konstrukcji lotniczych, wiatraków na energię wiatrową. Powadze planów wg prof. zagrażali lotnicy, którzy nie przekazali uczelni instrukcji lotów i wyjątkowo zaborczo korzystali z pasów -- terenu Politechniki. Szybowników interesowały jedynie pieniądze łożone przez rektora, nie życzyli sobie jakiejkolwiek ingerencji w ich poczynania. Dlatego kontakty obu ośrodków zostały zerwane. Wzajemną atmosferę podgrzewa fakt, iż wokół rektora Markowskiego zaistniało lobby lotniarzy, a ich brawurowe wyczyny niejednokrotnie zagrażały szybowcom. Politechnika uruchomiła działalność lotniczą, ale jak twierdzi dyrektor Bobula jedynie Aeroklub ma uprawnienia do organizowania lotów i dlatego też od października loty ustały. W polubowne rozwiązanie konfliktu włączyli się burmistrz Leska Robert Petka i starosta Marek Scelina, tylko jak wierzyć w szczęśliwe zakończenie gdy po jednej stronie stoi wiedza i nauka a przeciwwagę stanowią ludzie wielkiego serca, oddani potędze przyrody. Katarzyna Curyło _______________ Paweł Zawadzki, Bezmiechowa, serce Bieszczad [w:] "Zielone Brygady" nr 10(168)/2001, s. 22-23. Paweł Zawadzki, Bezmiechowa [w:] "Zielone Brygady" nr 7(152)/2000, s. 36-37. Krzysztof G. Różycki, Podcięte skrzydła, [w:] "Angora" nr 31 z 3.8.2003. *) Pionier szybownictwa. Wałbrzyski Oddział Pracowni na rzecz Wszystkich Istot e-mail: zadenqba@wp.pl NIE DLA KOLEJNEGO KAMIENIOŁOMU W RYBNICY LEŚNEJ K. WAŁBRZYCHA CZYLI ILE MOŻNA POMIEŚCIĆ KAMIENIOŁOMÓW W POBLIŻU PARKU KRAJOBRAZOWEGO SUDETY WAŁBRZYSKIE?! =================================================== Prosimy o wsparcie wszystkie ekologiczne organizacje oraz osoby pragnące pomóc w ww. sprawie. W bezpośredniej bliskości Parku Krajobrazowego "Sudety Wałbrzyskie" planowana jest budowa drugiego kamieniołomu "Rybnica1", realizowanego przez firmę AGAR. Teren górniczy graniczy z Parkiem i jest obszarem źródliskowym dorzecza Bystrzycy (potok Rybna). Występuje tam szereg cennych przyrodniczo gatunków: * Na górze Klin (teren projektowanego kamieniołomu) stwierdzono występowanie włochatki (Aegolius funerus) -- gatunku zagrożonego wyginięciem. * Przyszły obszar górniczy będzie się stykał z powołaną strefą ochronną bociana czarnego (Ciconia nigra) -- jedynego znanego lęgowiska na tym terenie. * Teren ten z kolei jest objęty projektem Czynnej ochrony pluszcza w Sudetach Środkowych finansowanym przez ONZ a realizowanym przez nasze stowarzyszenie. * W okolicy przyszłego obszaru górniczego znajdują się także siedliska (do niedawna uznawanego za wymarłego) motyla -- niepylaka mnemozyne odmiany śląskiej (Parnassius mnemosyne ssp. Sileciaus). * Na górze Klin znajdują się również stanowiska chronionych gatunków flory: dziewięćsił bezłodygowy i lilia złotogłów. Wszystkich chętnych prosimy aby w tym dniu słali faxy z protestami do: Gminy Mieroszów 0-74/849-43-03 Wojewody Dolnośląskiego 0-71/340-69-82 ~~~~~~~~~~~ ZAGRANICA ~~~~~~~~~~~ KEN BALCOMB, NAVY I WIELORYBY ============================= 60-cio letni Ken Balcomb zaskoczył niektórych przyjaciół i kolegów ze studiów, nie wspominając już amerykańskiego rządu. Wyprzedził on badania, oskarżając NAVY (marynarka wojenna USA), że ich nowy podwodny system obronny (oparty na falach dźwiękowych) zabija wieloryby i inne ssaki wodne. W rezultacie stało się coś niespodziewanego, NAVY zgodziła się z tym (!). Ken Balcomb spędził życie obserwując i badając wodne ssaki, fascynując się głównie wielorybami. Tak, jak inni badacze, Ken znał wieloryby głównie z obserwacji i znalezionych gdzie niegdzie kości. Zawsze marzył on o dostaniu nieżywego wieloryba w całości, żeby móc osobiście przestudiować każdą jego część. Ken jest obrońcą tych wodnych stworzeń, i nie tylko, że przestrzegał zakazu zabijania, to jeszcze pomagał go czasami forsować. Wreszcie 15.3.2000 niedaleko posiadłości Kena w Juan Island w stanie Washington, znalazł on na plaży wieloryby! Z pomocą "gapiów" odepchnął jednego do oceanu, drugi był nieżywy. Godzinę później dowiedział się on, że na przestrzeni 100 mil wokół wysp Bahama wypłynęło na powierzchnie 16 ssaków, w tym delfina. 9 z nich udało się zepchać z powrotem do wody. Ken wiedział, że nie może to być wywołane czynnikami naturalnymi, za duży dystans. W głowie badacza powstała sugestia, że zdarzenie musiało być spowodowane jakimś podwodnym systemem dźwiękowym, np. używanym przez NAVY. Ken Balcomb spędził w NAVY 6 lat, jako pilot oraz pracując nad monitorowaniem radzieckich okrętów podwodnych, używając systemu opartego na falach dźwiękowych. Wtedy był to prymitywny system, którego fale aż tak nie zagrażały wielorybom ani innym ssakom komunikującym się za pomocą słuchu. Jako doświadczony pracownik NAVY, Ken doskonale wiedział, że system dźwiękowy używany przez NAVY nie jest korzystny dla wielorybów, bo jego siła zagłusza naturalne dźwięki ssaków wodnych i uszkadza ich nerwy słuchowe. Wtedy jednak, ssaki były zagrożone głównie w bezpośrednim otoczeniu takowego systemu. System ten, nazywany Sonar, używany jest przez NAVY od lat 70-tych XX w., przez większość czasu nieoficjalnie. Już w 1976 r. w pobliżu Grecji zaobserwowano wydarzenie podobne do opisanego wyżej, kiedy to wiele wielorybów wypłynęło na piasek w jednakowym czasie. Wtedy nie znaleziono przyczyny. Był to czas pierwszego dużego eksperymentu z Sonar System. Także w rejonie Grecji, w 1996 r. podczas treningu marynarki NATO miało miejsce podobne zjawisko. Tym razem zainteresowało to wielu badaczy rożnych krajów, którzy skonkludowali swój raport stwierdzeniem, że przyczyna "akustyczna" nie może być ani potwierdzona ani wyeliminowana. Wobec zaczynającego się sezonu turystycznego władze greckie szybko zakończyły sprawę. Ken Balcomb skończył studia na University of California w Santa Cruz, po czym pracował w ośrodku badań wielorybów w północnej Kalifornii. Później wstąpił do NAVY, szukając możliwości obserwacji wielorybów nie tylko przez mikroskop. Najpierw jako pilot, później jako obserwator wojennych okrętów podwodnych, Ken obserwował wieloryby z bliska. Kiedy w 1975 r. Ken opuścił marynarkę wojenną (z powodu pewnego kapitana, który nie lubił Kena, a także z chęci podążania za wielorybami), zajął się badaniem wielorybów, nigdy nie wspominając o Sonar System, nie wypowiadał się też na żadne tematy praw człowieka albo ochrony środowiska. Ken jest generalnie cichym człowiekiem, nie lubiącym być w centrum zainteresowania. Podzielił życie wielu innych pionierów badań życia podwodnego, pisząc kilka książek, nauczając tu i tam. Wszystko to nie przynosiło jednak za wielkich dochodów. W międzyczasie Ken ożenił się na Bahamach. W tym roku minęło 40 lat jego pracy nad ssakami wodnymi, głównie wielorybami. Ken ciężko zapłacił za bycie człowiekiem cichym, lubiącym izolacje -- wyeliminowano go z zarządu Muzeum Wielorybów, zmalały dotacje na jego badania. Teraz dotacje pochodzą głównie od prywatnych osób czy ruchów proekologicznych, lub fundacji społecznych. Pierwszym człowiekiem, z którym Ken skontaktował się zaraz po znalezieniu wieloryba był jego dawny kolega z klasy, Bob Gisiner, obecnie pracujący dla Instytutu Badań Życia Podwodnego w stolicy USA. Bob poinstruował Kena, że najlepiej odciąć głowę zdechłemu wielorybowi i przechować ją w zamrażalniku, do czasu badań. Następnego dnia Ken uczynił jak poradził mu Bob. Kolejnego dnia Ken zrobił to samo z głową innego zdechłego wieloryba po czym wybrał się on małym samolotem na przelot wzdłuż oceanu, pomiędzy Washingtonem a Wyspami Bahama. Zobaczył od dokładnie to czego się spodziewał, okręty wojenne NAVY prowadzące ćwiczenia wokół Wysp Bahama. Marynarka wojenna USA próbowała wtedy po raz pierwszy nową generację Sonar System, nazwaną w skrócie LFAS (Low Frequency Active Sonar System) wywodzącą się jeszcze z lat 80-tych XX w. Wkrótce po zamrożeniu głów wielorybów, przyleciała do Kena Darlene Katten, pracująca dla rządowego instytutu badań. W ciągu 2 tygodni, Darlene i Ken kilka razy wspólnie badali zamrożone głowy wielorybów, dochodząc do wspólnego wniosku, że powodem śmierci jest najprawdopodobniej Sonar System (!). Poinformowano o tym Boba Gisinera (tego samego, który poradził odcięcie głów) oraz inne osoby, także pracujące dla rządu. Nie wykazali oni specjalnego pośpiechu w zainteresowaniu się sprawą. Wczesnym majem (około 8 tygodniu po znalezieniu wielorybów) Ken poleciał do Waszyngtonu na konferencje zorganizowaną przez ruchy ekologiczne. Przybyło sporo dziennikarzy i obserwatorów. Wśród badaczy nie było Rogera Gentry'ego (dawnego bliskiego przyjaciela Kena), pozostałym nie za bardzo podobało się to co przedstawił Ken. W końcu pracowali oni dla rozmaitych agend rządowych, niektórzy bezpośrednio dla NAVY, poza tym Ken już całe lata pozostawał poza ścisłym kręgiem "grubych ryb". Darlene Katten także nie była zadowolona, kiedy dowiedziała, się, że Ken ujął i jej doświadczenia jako współdowód na swoją teorię o powiązaniu eksperymentów Sonar System ze śmiercią ssaków. Jak się później okazało, pomiędzy r. 1988 a 1994 NAVY przeprowadziła 22 testy LFAS będąc prawie gotowa do wprowadzenia najnowszego systemu w użycie, kiedy to w 1995 r. pojawiły się o tym artykuły w prasie naukowo-technicznej. W sierpniu tego samego roku, Natural Resources Defense Council (NRDC) -- największa prawnicza organizacja proekologiczna -- wystosowała do NAVY oficjalny list sugerujący, żeby marynarka wojenna, przedstawiła raport odnośnie wpływu LFAS na środowisko. Taki raport jest wymagany przy wszystkich projektach mogących zaszkodzić naturze. Od opinii raportu zależy czy projekt może być realizowany. W 1996 r. (po przegraniu innej sprawy sądowej z NRDC) NAVY zgodziła się na podjęcie prac nad takim raportem. Szybko okazało się, że Sonar System szkodzi wodnym ssakom, NAVY wniosła więc do Fisheries Services (rządowa agencja ds. ochrony wody) o wyłączenie na małą skalę spod rygorów ochrony środowiska. W październiku 1999 r. Fisheries Services wyraziła zgodę na wyłączenie pod pewnymi rygorami. 10.5.2000 Ken Balcomb został zaproszony jako mówca do Press Club (najbardziej prestiżowy klub prasowy w USA, gdzie często, nawet jeśli jest kilku mówców, jest tylko jeden mikrofon). Jak zwykle, ubrany zwyczajnie (nie w garnitur jak inni) mówił zwięźle, nazywając zdarzenie znalezienia wielorybów najbardziej nietypowym wydarzeniem w moim życiu. Kończąc swą prezentację, Ken powiedział: głównym punktem tego, jest, fakt, że po raz pierwszy zwierzęta te znaleziono w wystarczająco świeżym stanie, żeby ustalić przyczynę zgonu. Rozdano kasety wideo dokumentujące przebieg całej sprawy oraz inne dokumentacje. Wynikiem był rozgłos w mediach. "New York Times" napisał w nagłówku słowa z przemówienia Kena Byłem dumny z bycia wojskowym oficerem pracującym w obronie naszego kraju... ale od kiedy widzę LFAS w zastosowaniu, nie jestem nawet dumny z bycia Amerykaninem, jeśli zmierzamy do zniszczenia wielorybów i delfinów... W następnych tygodniach mnożyły się telewizyjno- radiowe wywiady z Kenem, sprawa stała się tematem numer 1 dyskusyjnych grup internetowych, parlamentarzyści dostali odpowiednie informacje. Niejeden polityk zgodził się z poglądami Kena, nawet niektórzy przedstawiciele z wysokich stanowisk wojskowych nie zaprzeczyli. NAVY pociągnięta była przed Kongres i przed rządową komisję Wysp Bahama w celu zdefiniowania sytuacji. Według wstępnych sprawozdań NAVY wynikało, że wokół Bahamów, była używana jedynie starsza wersja systemu. Takie stwierdzenie jedynie pomogło oponentom LFAS. Jeden z wojskowych "grubych ryb" przyznał Kenowi rację, dodając jednak, że nie będzie przedkładał ochrony wielorybów ponad obronę kraju. Poza tym, jak podkreślają niektórzy zwolennicy Sonar System, wiele ssaków ginie np. potrąconych przez statki czy złapanych przypadkowo w sieć, więc mogą ginąć i dla dobra sprawy -- obrony kraju przed atakiem podwodnym. Zdaniem wielu wojskowych LFAS jest konieczny dlatego, że inaczej trudno jest wykrywać napędzane elektrycznie, ciche podwodne okręty wojenne, których najwięcej po USA i Rosji posiada Pakistan (24 do 40), Północna Korea, Iran i Chiny. Na liście posiadaczy marynarki podwodnej jest 21 państw Trzeciego Świata. Najprościej pisząc, LFAS to "statek" spuszczający jakby w sieci 18 głośników i osobno mikrofon. Dźwięk z głośników odbija się od nieprzyjacielskiego okrętu podwodnego i wraca do mikrofonu. W ten sposób można zlokalizować (oczywiście w odpowiedniej odległości) położenie okrętu, rozmiar, szybkość itd. Po waszyngtońskiej konferencji, większość ze znanych kolegów Kena przestała odpowiadać na jego telefony lub odpisywać na e-maile. W obronie wielorybów (de facto przeciw wprowadzeniu nowoczesnego Sonar System), nadeszło ponad 10 000 listów (także z Polski po paru małych artykułach w zielonej prasie) i miliony e-maili. Wspomniana już Darlenne Katten, z ramienia rządu USA musiała zdawać Kongresowi, rządowi Wysp Bahama i rozmaitym federalnym agencjom sprawozdanie w związku ze sprawą ponad 40 razy! NAVY nie poprzestała bronić swojego Systemu, sugerując, że obrona kraju jest najważniejsza, że to nie jest aż tak szkodliwe jak dowodzą, że pójdą na układy z obserwatorami niezależnymi, nawet, że ograniczą część eksperymentów. Niemniej musiano przedstawić raport odnośnie systemu ochrony środowiska. Asystent Sekretarza NAVY, H. T. Johnson, zadeklarował, że marynarka wojenna jest bardzo niezadowolona, że musi przedłożyć taki raport: to jest jakby dawanie swojego planu wojennego nieprzyjaciołom powiedział Johnson. W połowie sierpnia 2001 r. S. Johnson, od 15 lat nadzorujący Sonar System w NAVY, zaprosił Kena na spotkanie do jednostki marynarki wojennej. Był to pierwszy tak wysoko postawiony specjalista chcący rozmawiać z Kenem, od czasu kiedy D. Ketten przestała kontaktować się z bazą, po konferencji w Press Club. 3.10. doszło do spotkania, w towarzystwie Gentry'ego. Jak zwykle, Ken był jedynym człowiekiem na terenie jednostki bez garnituru lub munduru. Warto nadmienić, że pan Gentry kiedyś był trochę podobny w działalności do Kena, protestując przeciwko wojnie wiele lat temu. Teraz jednak pracuje dla NAVY. Spotkanie nie zakończyło się wspólną konkluzją. Dla Kena była to pierwsza możliwość zobaczenia oceanu i wielorybów przez najnowocześniejsze komputery monitorujące Sonar System. W głowie badacza przewija się myśl, że to on mógłby być na miejscu Gentry'ego lub Johnsona gdyby nie opuścił marynarki wojennej. 20 miesięcy po waszyngtońskiej konferencji, dostosowując się do wymagań wydania raportu oddziaływania na środowisko, NAVY przyznała, że jej Sonar System był powodem wypłynięcia i śmierci ssaków. Dodano, że marynarka wojenna ponosi za to pełną odpowiedzialność i że będzie w przyszłości współpracować z odpowiednimi agencjami ws. LFAS. Jednak sam LFAS jako taki nie był wspomniany w raporcie. Nigdy wcześniej Sonar System nie był uznany za przyczynę urazu ssaków, nigdy też dotąd NAVY nie była w żaden oficjalny sposób powiązana z tym problemem. Raport wyszedł zaraz przed końcem 2001 r. zanikając w mediach pośród przygotowań do Sylwestra. Marine Mammal Commission (federalna agencja obserwująca zagrożenia dla ssaków wodnych) zainteresowała się Kenem, oficjalnie uznając jego obserwacje. Nawet znany komandor NAVY, Paul Steward (współautor raportu odnośnie wydarzeń wokół Wysp Bahama) powiedział o Kenie: jest on wspaniałym obserwatorem przyrody... przygotował bardzo dobrą bazę danych... powiedział to w co wierzył... Próbował umotywować, definitywnie wzbudził świadomość... nie mielibyśmy informacji jeśliby on nie obciął tych głów. Niemniej, nawet sympatycy poglądów Kena nie wierzyli, że 7 zdechłych wielorybów i potencjalna powtórka śmierci na masową skalę, zdołają postawić tamę eksperymentom NAVY. Także nie było większego szoku, kiedy po kilku publicznych przesłuchaniach (prezentacjach), na których przeciwko wprowadzeniu LFAS wypowiedziało się wielu przedstawicieli kilkuset grup -- włączywszy Polish American Environmental Alliance -- w połowie lipca 2002 r., Fisheries Services wydała zgodę na kontynuowanie używania Systemu. Wprowadzono kilka ograniczeń, np. od ssaków i obserwatorów cywilnych, ale najnowsza wersja Sonar System dostała zielone światło, tym razem i oficjalnie. Narzucono też obowiązek stałego badania oddziaływań Systemu na środowisko naturalne. W sierpniu 2002 r. koalicja na czele z NRDC zaskarżyła decyzję Fishers Services do sądu nazywając ją "nielegalną". Podkreślono, że NAVY właśnie dostała pozwolenie na prowadzenie działań z Sonar System na 75% (!) oceanów! Czołowy adwokat ekologów Joel Reynolds, argumentował, że takowa decyzja powinna być poprzedzona szeregiem spotkań począwszy od naukowych, poprzez polityczne, do prawnych i sędziowskich. No i pod koniec września 2002 r. (zaledwie miesiąc po zaskarżeniu i 2 miesiące po daniu zielonego światła dla LFAS) podczas ćwiczeń NATO w pobliżu Wysp Kanaryjskich, nastąpiło podobne do bahamskiego zjawisko -- 15 wielorybów na plażach z identycznymi objawami jak te z 1995 r. Ponownie NAVY chciała odciąć się od sprawy, co wynika ze słów rzecznika prasowego marynarki wojennej USA: byłoby niestosowne spekulować nad przyczyną wydarzenia. I stało się coś zupełnie nieoczekiwanego, pod koniec października 2002 r. sędzia Elizabeth de LaPorte, wydała polecenie wstrzymania LFAS do czasu kiedy NAVY ustali wspólnie z grupami ekologicznymi, gdzie można używać Systemu najbezpieczniej. Nie oznacza to zakazu, jednak grupy zielone i niezależni badacze, uznali to za absolutny sukces. Powstała możliwość potencjalnej rozprawy sądowej na pewną skalę w federalnym sądzie. Reakcja Kena Balcomba była krótka "WOW!". Chociaż, w międzyczasie rozpadło się już drugie małżeństwo Kena, wielu jego byłych kumpli nadal się nie odzywa, dalej nie ma stałych funduszy na jego badania, nie ustaje on w prowadzeniu obserwacji życia podwodnego, a jego zapał do ochrony wielorybów nie zmalał. Według jego własnych słów, wszystko co chciał to zostawić ślad i powiedzieć: byliśmy tutaj, to jest to co widzieliśmy. z Kalifornii Przemysław Sobański contact@paeasite.com DELFINY W NAVY ============== Dla niektórych może być zaskoczeniem, że największa, najlepiej wyposażona marynarka wojenna świata używa delfinów w działaniach wojennych. Marynarka wojenna USA (NAVY) ma 70 delfinów, kilka słoni morskich i parę wielorybów -- trenowane są one w bazie NAVY w pobliżu San Diego. Wykorzystywanie delfinów do wykrywania podwodnych min zostało zapoczątkowane ok. 40 lat temu. Choć obecnie nie jest to zbyt popularna metoda. Do wykrywania podwodnych min używa się okrętów wyposażonych w specjalne "siatki", robotów, helikopterów transportujących spuszczony do wody "łańcuch", który niszczy napotkaną minę lub ją wyciąga. Oprócz tego NAVY nadal wykorzystuje do tego celu delfiny, ponieważ mogą one pływać do ok. 37 km/h niezależnie od pory dnia lub pogody, co jest dużym udogodnieniem w porównaniu np. z podwodnymi robotami. Delfin -- podobnie jak wieloryb -- lokalizuje przedmioty za pomocą dźwięku. Wydaje sygnały, które odbijają się od napotkanego obiektu i wracają do ssaka. W taki sposób rozpoznaje on wielkość, przybliżony kształt, szybkość i kierunek poruszania się obiektu, który może znajdować się w odległości nawet 100 jardów. Natomiast lwy morskie wykorzystywane są do wykrywania i łapania nurków wojsk nieprzyjacielskich, próbujących zbliżyć się z miną. Oczywiście podłożenie min w pobliżu jednostek wojskowych nie jest łatwe i to nie z powodu lwów morskich, ale nowoczesnej technologii. Dlatego też niektórzy, niezależni badacze kwestionują używanie tych ssaków przez NAVY. Poddają też w wątpliwość sposoby ich trenowania. NAVY zaprzecza tym zarzutom, twierdząc, że delfiny traktowane są w łagodny sposób, nagradzane jedzeniem itp. Ssaki same wracają do okrętu, po spełnieniu swojej misji, a przecież gdyby były źle traktowane, mogłyby nie wracać, uważają badacze NAVY. Obecnie NAVY używa delfinów jedynie do wykrywania podwodnych min, a nie do ich niszczenia, co także bywa kwestionowane przez niektórych ekologów. Po wykryciu miny przez delfina (sprzęt NAVY odbiera i definiuje wracające od obiektu sygnały wydane przez ssaka), nurek zwykle musi potwierdzić jej lokalizację. Minę neutralizuje się i niszczy bez użycia wodnego ssaka, jak twierdzi NAVY. Nawet jeśli to prawda w większości przypadków, to jest mało prawdopodobne, że dzieje się tak zawsze, spierają się niektórzy badacze. Istnieją trzy rodzaje wodnych min: 1) pływające luźno na wodzie, eksplodujące w przypadku napotkania np. okrętu lub amfibii, 2) wystające z wody, eksplodujące w razie zahaczenia o większy, cięższy obiekt, taki jak okręt lub łódź podwodna, 3) ulokowane głęboko w wodzie, eksplodujące po elektromagnetycznym "wyczuciu" okrętu/ ciężkiej łodzi/ amfibii na powierzchni wody. Wykonanie najskuteczniejszych min jest stosunkowo niedrogie, a ich ulokowanie w wodzie nie wymaga użycia nowoczesnych technologii, mówią generałowie marynarki wojennej USA. Słonie morskie trenowane w San Diego, już są wykorzystywane w Bahrainie. Wodne saski odegrały znaczącą rolę w Bahrainie podczas wojny 1987 -- 88, jak i podczas wojny wietnamskiej, kiedy to "chroniły" marynarkę wojenną USA. Podczas wojny w Zatoce Perskiej ponad 12 lat temu nie użyto delfinów, wtedy to wodne miny zniszczyły dwa amerykańskie okręty i była to główna przyczyna, z powodu której USA nie użyły amfibii do ataku od strony Kuwejtu. W świeżej wojnie z Irakiem, NAVY użyła delfinów do rozbrajania min. Niezależnie od tego czy można wierzyć zapewnieniom NAVY, że wodnym ssakom nic się nie dzieje i że są one traktowane "humanitarnie", z punktu widzenia zwykłego człowieka zwierzętom kierowanym w pobliże min, zagraża niebezpieczeństwo. z Kalifornii Przemysław Sobański contact@bobsob.com ZGROMADZENIE WSZYSTKICH ISTOT ============================= 26-28.6.2003 w Dolinie Wapienicy k. Bielska-Białej, na terenie Beskidu Śląskiego odbędzie się Zgromadzenie Wszystkich Istot -- zajęcia warsztatowe skierowane do ludzi pragnących podjąć próbę przełamania egocentrycznego spojrzenia na otaczający nas świat, zwrócenia uwagi na sieć połączeń i zależności w przyrodzie. Warsztat jest zaproszeniem do wzięcia udziału w nierozerwalnym kręgu "wszystkich istot", odwołuje się do zasad głębokiej ekologii, jest oparty o starą legendę i rytuały pochodzące z różnych kultur oraz współczesną psychologię. Warsztat przeznaczony jest dla osób pełnoletnich. Koszt udziału w warsztacie wynosi 30 zł, ilość miejsc ograniczona. Informacje i zapisy pod adresem: Pracownia na rzecz Wszystkich Istot ul. Jasna 17, 43-360 Bystra tel. 0-338171468, prosić Radosława Ślusarczyka e-mail: suchy@pracownia.org.pl Z ZIEMI INDIAN (I NIE TYLKO) ============================ Indianie z Kolumbii Brytyjskiej obawiają się, że Zimowe Igrzyska Olimpijskie Vancouver 2010 przyczynią się do dewastacji ich świętych terenów. Indianie nie są przeciwni samej Olimpiadzie, dostrzegając w niej szansę poprawy swego losu, budowy nowych domów po przystępnych cenach, a wreszcie okazję do sprzedaży dzieł współczesnej sztuki tubylczej. Obawiają się jednak skutków inwestycji zaplanowanych przez prowincję. Z okazji Olimpiady planuje się m.in. budowę nowoczesnego ośrodka rekreacyjnego Cayoosh Ski Resort na górze Mount Currie, niedaleko miasta Whistler. Mount Currie to pozostałość pierwotnej puszczy, ostoja niedźwiedzi, jeleni i górskich kóz. To także tradycyjne łowiska oraz miejsce zbioru ziół, jagód i lekarstw dla 11- stu tubylczych grup (m.in. Shuswap, Squamish i Lil'Wat). W referendum z 2000 r. 85% członków społeczności Lil'Wat opowiedziało się przeciwko budowie ośrodka Cayoosh Ski. Z jeszcze większą dezaprobatą spotkała się propozycja rozbudowy innego ośrodka Sun Peaks Ski Resort. Tubylcza młodzież zaprotestowała, rozbijając obóz poniżej ośrodka i niedopuszczając doń turystów. Policja aresztowała wielu uczestników tego protestu oraz zniszczyła obozowisko Indian, w tym szałasy potu. Turystyka, zdaniem Indian, jest równie niszcząca jak przemysł leśny czy górnictwo. W górach wycina się szlaki narciarskie, płoszy się zwierzynę, a osiedla zamieniają się w wielkie parkingi. Choć oba wspomniane ośrodki nie wchodzą w skład obiektów olimpijskich, ich właściciele liczą, że doskonałymi warunkami do rekreacji i uprawiania sportów zimowych przyciągną uwagę turystów zjeżdżających się na Olimpiadę. Średnie dochody tubylczych rodzin z tego rejonu Kolumbii Brytyjskiej wynoszą obecnie 165 $ miesięcznie. Polowanie i rybołówstwo są podstawowymi źródłami utrzymania dla tych Indian. Budowa nowoczesnej infrastruktury, hoteli i sieci dróg, a także spodziewany napływ turystów stanowi poważne zagrożenie dotychczasowego stylu życia Indian. Tubylcy rozesłali do prasy komunikat wyrażający dezaprobatę sposobu organizacji Olimpiady. Apelują, by świat międzynarodowy, łącznie ze sportowcami i turystami, nie naruszał ich praw i tytułów własności oraz by trzymał się z dala od Olimpiady w 2010 r.. GLOBE&MAIL *** 31 .7. br. rozpocznie się kolejny, doroczny Święty Bieg Mt. Graham. Dwustu biegaczy (głównie Apacze, Yaqui, Tarahumara z Meksyku, Lakoci, Nawahowie, Hopi i Chicano oraz sympatycy z Francji, Danii i Włoch) wyruszy o świcie z rezerwatu Yaqui koło Tucson, by w południe następnego dnia wziąć udział w ceremonii zakończenia Biegu na górze Graham. -- Walczymy o naszą świętą ojczyznę -- powiedziała 15-letnia Apaczka, Alicia Nosie. -- To dla nas święte miejsce, tam zbieramy lekarstwa i otrzymujemy błogosławieństwa. Prawie za każdym razem, gdy jestem tutaj, czuję jakbym miała płakać, gdyż wiem, że nasi przodkowie są z nami podczas każdego biegu. W 2002 r. Mt. Graham otrzymała status Obiektu o tradycyjnym i kulturowym dziedzictwie na podstawie Ustawy o zachowaniu miejsc historycznych. Żyje tam wiele zagrożonych gatunków zwierząt, łącznie z wiewiórką rudą. Przez ponad 10 lat góra była przedmiotem sporu Indian ze światem nauki o budowę na jej szczycie trzech ogromnych teleskopów. Z pomocą Indianom przyszli m.in. ekolodzy, którzy apelowali o pozostawienie tego miejsca w swym naturalnym stanie. Apacze i inne ludy tubylcze sprzeciwiały się planom naukowców z Uniwersytetu stanu Arizona, a także z Watykanu, Niemiec i Włoch, argumentując, że sprofanowana zostanie ich świątynia. -- Łączymy się z każdym w duchowy sposób, aby bronić nasze święte miejsca -- powiedziała Cati Carmen, dyrektor Fundacji Yoemem Tekia z New Pascua w rezerwacie Yaqui. -- Wszyscy borykamy się z podobnymi problemami, jak ziemia, woda i prawa kulturowe (...). Na płaszczyźnie duchowej musimy się wzajemnie wspierać. Apacze modlili się na górze Graham od setek, może tysięcy lat; wielu innych respektowało świętość tej góry jako należącej do wielkich wojowników Hapachi. Szanowaliśmy tę górę do tego stopnia, że gdy Yaqui napotykali tam Apacza pogrążonego w medytacji, nie robili mu krzywdy, ponieważ Yaqui szanowali tę świętą górę. Popieramy wysiłki wszystkich ludów tubylczych o poprawę swego stylu życia, w tym o poszanowanie ważnych miejsc, takich jak Mt. Graham. *** Na środku Placu Pojednania w stolicy Australii, Canberze, stanie pomnik upamiętniający ofiary tzw. "skradzionych pokoleń" (stolen generations). Prace nad projektem pomnika trwały ponad 10 miesięcy, opóźniane zarówno przez przedstawicieli organizacji tubylczych, jak i przez władze. Tubylcy skarżyli się na brak konsultacji z nimi, jak również na sam projekt pomnika, który niedostatecznie ich zdaniem symbolizował ból i przeżycia "skradzionych pokoleń". Strona rządowa z kolei nie chciała się zgodzić na umieszczenie tych dwóch spornych słów. Wreszcie, 30.6. br., rząd Johna Howarda doszedł do porozumienia z Komitetem Narodowego Dnia Przeprosin (National Sorry Day Committee) i zatwierdził treść napisu. Philip Ruddock, minister ds. tubylców, przyznał, że oddzielanie dzieci od rodzin było tragiczną i okrutną kartą historii Australii. Wyraził też nadzieję, że Plac Pojednania pomoże uleczyć rany z przeszłości. Audrey Ngingali Kinnear, wiceprzewodnicząca Komitetu, zapewniła, że o pominięciu tych dwóch słów nie mogło być nawet mowy. THE AGE Marek Maciołek, "Tawacin" tawacin@tipi.pl (c) TIPI 2003 _______________ Problem "skradzionego pokolenia" porusza wyświetlany obecnie w kinach film Polowanie na króliki (reż. Philip Noyce). To historia trzech sióstr, siłą odebranych matkom -- mają zapomnieć o swoich korzeniach, przystosować się do nowego, lepszego świata. Uciekają z transportu, wystraszone, głodne i zmęczone podejmują heroiczną walkę z bezduszną biurokracją. LASY PÓŁNOCNEJ KALIFORNII ========================= Od wielu dziesięcioleci nazwa "Kalifornia" pojawia się w najbardziej znanych kampaniach proekologicznych w USA. Bowiem to właśnie w Kalifornii znajdują się gigantyczne porty, rozwijają się rozmaite gałęzie przemysłu, które razem z milionami samochodów zatruwają powietrze, co z kolei wiąże się z kampaniami na rzecz jego oczyszczania lub z karami za przekroczenie norm. Kalifornia to również unikalne kompleksy przybrzeżnych wysepek z rzadko spotykanym lub niespotykanym nigdzie więcej życiem wodnym (dopiero od czasów Clintona, po naciskach wielu badaczy zostały objęte jako taką ochroną). Tu także stacjonuje część floty marynarki wojennej USA, co wpływa na niszczenie życia podwodnego. Ponadto w Kalifornii, szczególnie północnej, rosną stare, często tysiącletnie drzewostany, także czerwonej sekwoi, co oczywiście przyciąga uwagę gigantycznych korporacji oraz najbardziej znanych działaczy "zielonych". Nie dziwi więc fakt, że to właśnie tutaj ruch zielonych jest liczniejszy niż gdziekolwiek indziej w USA. Od wczesnych lat 1990-tych w spór o unikalne lasy czerwonej sekwoi zaangażowani są znani politycy, liderzy rozmaitych grup i wyznań, artyści, najaktywniejsi działacze ruchów proekologicznych, lokalne grupy osiedlowe, niektórzy dziennikarze, no i oczywiście korporacyjne giganty. W rachubę wchodzą ogromne sumy pieniędzy. W końcu grube korzenie czerwonej sekwoi to coś unikalnego. Naturalnie wśród i wokół starych drzewostanów znajduje się bogata, urozmaicona flora i fauna, częstokroć będąca pod ochroną lub uznana za ginącą. Niestety nie ma ona większego znaczenia dla bogatych firm, których pieniądze niejednokrotnie zasłaniają oczy tym, którzy podejmują decyzje dotyczące "ochrony" przyrody. W 1996 r. zniszczenia spowodowane wycinaniem drzewostanu przybrały zatrważające tempo. Latem tego roku zieloni aktywiści po spotkaniu się praktycznie z ignorancją wśród polityków i "badaczy" wydających decyzje, zorganizowali publiczny protest, który odbył się w dużej mierze w okolicy lasów, należących do głównego niszczyciela kalifornijskiej puszczy -- firmy Pacific Lumber (PL). Można dodać, że prezydent PL Ch. Hurwitz przybył tu z Teksasu, gdzie jego poprzednia firma zbankrutowała a koszta ponieśli podatnicy. Podczas demonstracji aresztowano ponad 1000 osób. Protest spowodował nagłośnienie problemu ochrony lasów czerwonej sekwoi w mediach. W końcu -- w tamtym czasie -- była to największa publiczna demonstracja ekologów w historii USA, wzięło w niej udział 10 000 osób. Ostatecznie sprawa skończyła się sukcesem zielonych. Udało im się wywalczyć na drodze sądowej zablokowanie wielu wycinek prowadzonych nie do końca legalnie lub całkiem nielegalnie przez PL. Znana obecnie Julia Butterfly (Hill), przesiedziała w tym czasie na tysiącletniej sekwoi 2 lata (nie schodząc z niej), chroniąc ją tym samym przed ścięciem, co doprowadziło do tego, że ostatecznie firma PL (po nieudanych próbach zastraszenia Julii przez latający nad głową śmigłowiec, nadający pogróżki przez głośnik i przez przysyłanych w nocy "drwali", rzekomo mających ściąć drzewo razem z Julią) zgodziła się na zostawienie drzewa w nienaruszonym stanie. Rok później zostało ono nieco podcięte, ale nie wiadomo czy przez drwali, czy też przez kogoś niechętnego Julii, która po zejściu z drzewa stała się bardziej kompromisową aktywistką. Niestety, także w okresie intensywnych prób ocalenia starej sekwoi i życia wokół niej, zginął 27 letni aktywista zabity przed drwali ścinających drzewo w jego kierunku. Ku pamięci aktywisty zasadzono wiele drzewek, drwale nie zostali ukarani. W 1999 r. Pacific Lumber została zmuszona do oddania 7 300 akrów najstarszej części drzewostanu sekwoi w "ręce publiczne", czyli pod ochronę federalną. W zamian PL dostała 7 000 akrów mniej wartościowego drzewostanu, prawie 500 000 000 $ i pozwolenie na prowadzenie "ograniczonych" wycinek w kilku innych miejscach należących do władz stanowych. Ocalenie najstarszej części lasów czerwonej sekwoi stało się ogromnym sukcesem wszystkich włączonych w kampanię. Niemniej ekolodzy nie przestają czuwać, w sądach znalazły się sprawy dotyczące nielegalnych wycinek prowadzonych przez PL (firma została już kilkakrotnie ukarana), a kampania przybrała nowy cel: ocalenie reszty północnokalifornijskich lasów czerwonej sekwoi pozostających w rękach prywatnych właścicieli. PL posiada 210 000 akrów lasów, na których terenie żyje wiele chronionych i unikalnych gatunków ryb, ptactwa i roślin. Najnowsze rozporządzenie sędziego (z sierpnia 2002 r.) zakazuje PL prowadzenia regularnej wycinki na posiadanym w Kalifornii obszarze, do czasu rozprawy i uregulowania spraw związanych z ochroną niektórych gatunków. Niestety, piły i samochody ciężarowe pracują niemal regularnie, pomimo decyzji sędziego. Od tego czasu wydano jeszcze parę tymczasowych zakazów nie do końca przestrzeganych przez PL. Od 21 do 23.1. trwała rozprawa, wytoczona PL na początku 2003 r. przez EPIC (Environmental Protection Information Center). Zakończyła się ona częściowym sukcesem zielonych, i są oni bliżej przekonania, że resztka kalifornijskiej puszczy oraz unikalna flora i fauna będą chronione pomimo nowych antyekologicznych pomysłów amerykańskiego prezydenta. z Kalifornii Przemysław Sobański contact@paeasite.com JAK TO SIĘ ROBI W KALIFORNII... =============================== W latach 60-tych XX w. komisja rządowa nadzorująca wycinanie drzew, została uznana za niekonstytucyjną, ponieważ jej zarząd składał się z dyrektorów firm, prowadzących wycinkę lasów. W 1973 r. utworzono w jej miejsce Board of Foresty, na który niestety ogromny wpływ mają korporacje, czerpiące zyski z wycinania starych drzewostanów. W 2002 r. podejmowane przez obywateli działania na drodze prawnej spowodowały usunięcie z Board of Foresty dwóch prokorporacyjnych członków. Istnieje także możliwość, że do odejścia z zarządu zostanie zmuszony jeszcze jeden człowiek, zasiadający w nim z ramienia korporacji. Board of Foresty ma być z założenia niezależną agencją rządową, nadzorującą proces wycinania drzew w lasach. Utrzymanie niezależności Board of Foresty nie było i nie jest łatwe, ponieważ to Gubernator Stanu nominuje członków zarządu agencji. Obecny gubernator Kalifornii, Gray Davis, otrzymał na kampanię wyborczą prawie pół miliona dolarów od korporacji wycinających drzewa w Kalifornii. Komisja Senatu Stanu Kalifornia (nie mylić z Senatem USA) ma możliwość odrzucenia nominacji proponowanych przez Gubernatora, jak to się zresztą stało już dwa razy. W lutym odbyło się publiczne przesłuchanie następnego "kandydata do odrzucenia" -- pana Rynearsona, którego firma pracuje dla znanej z legalnego i nielegalnego niszczenia kalifornijskich lasów korporacji Pacific Lumber. W 1987 r. przemysł drzewny w Kalifornii wywalczył sobie poprzez pieniądze prawo wyłączenia spod Aktu Czystej Wody (Clean Water Act). Po zmianach prawnych w 1999 r. ustalono, że prawo wyłączenia utraciło swą ważność 1.1.2003. Od 1987 r. 85% obszarów kalifornijskich akwenów zostało poważnie zanieczyszczonych, za co obwinia się głównie przemysł drzewny!!! W międzyczasie kalifornijskie agencje stanowe zajmujące się sprawami "regulacji" wycinek drzew, zaczęły ściśle współpracować z agencjami, których zadaniem jest ochrona wód. To nieformalne połączenie znacznie utrudniło obiektywne rozpatrywanie takich spraw jak zanieczyszczenie wody przez przemysł drzewny. Regionalne stanowe agencje Water Boards są skłonne do przedłużenia wyłączenia przemysłu drzewnego spod Aktu Czystej Wody!!! Ruchy ekologiczne uznały to za skandal i jednoczą się w działaniach zmierzających do nie przedłużenia wyłączenia. z Kalifornii Przemysław Sobański contact@paeasite.com NOWY POMYSŁ BUSHA ================= Prezydent Bush znany jest z poglądów antyekologicznych. Do tej pory udało mu się przeforsować parę legislacji uchylających ochronę niektórych miejsc cennych przyrodniczo i zezwalających na część bezkarnych procesów zanieczyszczania otoczenia. W tym samym czasie upadły w Kongresie inne prezydenckie, typowo antyekologiczne propozycje. Teraz G. Bush przedstawił plan nazwany "Fire Plan", którego celem jest "zapobieganie szerzenia się pożarów w lasach". Ujmując sprawę w najprostszy sposób: Bush chce, aby we "wskazanych miejscach" można było wycinać nawet stuletnie drzewostany, jeśli miałoby to zapobiec rozprzestrzenianiu się pożaru. W ostatnich kilku latach pożary wypaliły spore obszary w amerykańskich lasach, za co Bush obwinił "zielonych"! Według planu przedstawionego przez prezydenta USA, obywatele stracą prawo apelacji od "przeciwpożarowego" wycinania drzewostanu, nawet jeśli drzewa lub ich otoczenie są bezcenne. Bush wytłumaczył, że ma zamiar uchylić możliwość apelacji, ponieważ w wielu wypadkach takowe protesty spowodowały opóźnienie lub zatrzymanie wycinek "przeciwpożarowych". Tymczasem według agencji rządu federalnego, Governing Accounting Office, w 2001 r. tylko 1% takich operacji został zaskarżony!!! Oskarżanie ekologów o przyczynianie się do powstawania pożarów w lasach jest bezpodstawne, ponieważ to właśnie agencje rządowe (lokalne, stanowe a także federalne) zezwalały na wycinanie największych, starych drzew, zostawiając busz i młodsze drzewostany, które są mniej odporne na pożary. Fundusze z nowego "Fire Plan" nie będą przeznaczone na usunięcie małych drzewek i buszu, czyli -- jak dowiedli uznawani przez rząd badacze -- największego zagrożenia pożarowego. W zamian prezydencki "Fire Plan" pozwoli na wycinkę starych, dużych drzew! Plan przedstawiony przez Busha został napisany przez Marka Reya, który już w 1995 r. nie ukrywał swojego antyekologicznego nastawienia. Plan prezydenta jest lansowany w Kongresie przez Larry'ego Craiga i Pete'a Domeniciego. Paru kongresmenów przedstawiło inne plany przeciwpożarowe, jednak żaden z nich nie dostał całkowitego poparcia niezależnych ekspertów. Najbardziej przyjazny środowisku jest plan -- projekt senatorów Dianne Feinstein i Rona Wydena. Jednak nawet on zakłada często nieograniczone apelacjami i regulacjami prawnymi wycinanie lasów. Sprawa nie jest łatwa. Feinstainowi i kilku innym znanym kongresmenom na razie udało się zablokować parlamentarne głosowanie nad prezydenckim "Fire Plan". Prezydent Bush nie zraził się trudnościami w Kongresie i posunął do przodu prace nad nowszą wersją swojego planu, zapowiadając, że wprowadzi on -- dekretem prezydenckim -- regulacje uchylające prawo apelacji, co umożliwi wycinkę bez opóźnień. Dotychczas prezydent nie spełnił swojej zapowiedzi. Debata w Kongresie opóźniła się w związku z wojną z Irakiem. z Kalifornii Przemysław Sobański contact@paeasite.com PRZED WOJNĄ =========== 15 000 osób przemaszerowało 11.1. ulicami Los Angeles protestując przeciwko amerykańskiej wojnie z Irakiem. Wśród dominujących haseł były: "We want Peace", "No War", "Nie obcinać funduszy na medycynę z powodu bomb i rakiet!" Marsz i koncert sponsorowane były przez niezależną rozgłośnię KPFK. Marsz zaczął się o 1130 rano, skończył się po koncercie i przemówieniach o 5 po południu. Ogromny transparent "NO WAR ON Irak" (także po hiszpańsku) przewodził marszowi, za nim wiele innych trasparentów. Niemal każdy uczestnik marszu trzymał w górze jakiś plakat, transparent lub zwykłe "rękodzieło" z tekstem lub rysunkiem. Popularnym małym transparencikiem był znak stopu z napisem "Stop Bush". W marszu uczestniczyli też przebierańcy: prezydent Bush lecący na rakiecie, trzymający karabin w ręku; Statua Wolności przyodziana w odznaki największych amerykańskich korporacji (symbol, że to one rządzą krajem); prezydent trzymający rakiety, którymi celował w przechodniów; różnego rodzaju kukły. Marsz był określany w mediach jako b. głośny, głównie za przyczyną setek tamburynów, bębenków, nawet trąbek i puzonów, no i gwizdków. Reprezentowane były różnego rodzaju grupy, od antywojennej koalicji "sponsorującej" marsz, przez Partię Zielonych, grupy społeczno-religijne, aktywistów praw człowieka, obrońców nielegalnych imigrantów, do organizacji typowo politycznych, niejednokrotnie skrajnie lewicowych czy organizacji weteranów. Maszerujący ubrani byli od garniturów z krawatami, przez sportowe ubrania, do zupełnie punkowych. Byli rowerzyści, inwalidzi o kulach i na wózkach, dzieci, młodzież i dziadkowie. Widać było stroje religijne, ozdoby, tańce, rytualne modlitwy o pokój. 19-sto letnia studentka Onalysa Flynn, dla której był to pierwszy protest, powiedziała wszystkich ludzi zgromadzonych tutaj symbolizuje jedna idea: nie zabijaj cywilów... Musi być jakaś inna droga niż zabijanie. 24-o letni Marc Hewitt powiedział, że prezydent Bush lansuje tę całą wojnę z osobistych przyczyn, takich jak wygranie prezydenckich wyborów, czy kontynuowanie pomysłów ojca. Zdaniem 23 letniej Natalie Wislon, USA przymierza się do wojny jedynie dlatego, że w Iraku jest ropa naftowa. Taki pogląd panuje powszechnie wśród oponentów wojny. 83 letnia Irja Lloyd (mieszkająca w domu starców) powiedziała, że jest tutaj protestując przeciwko wojnie, bo widziała ona już ich zbyt wiele. 6-cio letnia dziewczynka imieniem Naima Orozco oznajmiła: Nie można mieć pokoju bombardując niewinne dzieci i kobiety. Jej mama powiedziała, że przyprowadziła ją tu, żeby już zaczęła się uczyć prawa do wolności słowa. Bonnie Morrison, 46-cio letnia mieszkanka Los Angeles, powiedziała, że protestuje przeciwko planom wojny z Irakiem z powodu długotrwałych negatywnych konsekwencji (pozostałości uranu) w samym Iraku, jak i wzrastającego zagrożenia dla mieszkańców Ameryki. Jeśli ta wojna będzie miała miejsce, to przynajmniej wiem, że zrobiłem co mogłem, by do niej nie dopuścić -- dodał jej kolega. Miejmy nadzieję, że administracja w Waszyngtonie nas słyszy powiedział student idący na końcu marszu. Wielu gapiów, jak właściciel sklepu złotniczego George Mobasseri, nie miało pojęcia, że tyle ludzi może być przeciwko tej wojnie. Na ogół patrzący z chodników i okien ludzie wyrażali gesty solidarności z maszerującym tłumem. Niektórzy właściciele biznesów zamknęli podczas marszu sklepy, z obawy przed powtórką wydarzeń z niektórych innych marszów, kiedy to chuliganie demolowali wnętrza sklepów. Marsz zorganizowany był dobrze, przebiegał sprawnie, w dobrej współpracy z nielicznymi policjantami głównie regulującymi ruch drogowy. Nie było żadnych poważnych kłopotów, także nie widać było zbyt wielu umundurowanych policjantów, jak to bywa podczas niektórych marszów w Los Angeles. Ci obecni byli słabo uzbrojeni, co też jest rzadkością podczas marszów w tym jednym z największych miast na świecie. Jedynym znaczącym, kłopotliwym wydarzeniem, była mała szamotanina (nikt nie ucierpiał, nic nie zostało zniszczone) pomiędzy dobrze zbudowanymi mężczyznami związanymi z organizatorami marszu a grupą polityczną La Rouche'a. Chociaż jego partia także sprzeciwia się wojnie z Irakiem i występuje w obronie Palestyńczyków, jest on kontrowersyjną osobistością. 15-o osobowa grupka z partii La Rouche'a ustawiła się na początku marszu, 20 minut głosząc przez megafon poglądy antywojenne i antyizraleskie. Nawet krytykowali oni nielegalnych imigrantów w USA. Po wypchaniu ich z marszu, ustawili się oni tuż przed nim, dopiero po kilkuminutowej rozmowie z organizatorami i policją, zeszli na chodnik zwijając swój transparent reklamujący nadchodzące wystąpienie La Ruche'a. Jedyną krytyką z jaką (w związku z zamieszaniem) ze strony niektórych maszerujących spotkali się organizatorzy, było to, że wypchali oni grupę La Ruche'go fizycznie bez uprzedniego słownego nakazu. Na zakończenie spontanicznego marszu, po koncercie grupy rockowej, wystąpili mówcy. Wśród nich poeci, aktywiści z rożnych krajów, telewizyjny aktor Martin Sheen, znany w Los Angeles businessman John Mack. Wystąpiła też kongresmenka Maxine Waters stwierdzając, że nie boi się prezydenta Busha i nawołując demonstrujących do kontaktowania z politykami na lokalnych i wyższych szczeblach z żądaniem antywojennych rezolucji. Jeden z mówców (były żołnierz) powiedział, że podczas poprzedniej wojny z Irakiem, on i 100 innych żołnierzy odmówili wylotu do Zatoki Perskiej, siadając pod kołami samolotów mających udać się na wojnę. Podczas całego okresu tamtejszej wojny, 7 500 żołnierzy odmówiło udziału w wojnie z Irakiem, za co zostali ukarani. Pomimo takowych protestów, na wojnę wysłano wtedy ponad 750 000 amerykańskich żołnierzy, z których oficjalnie na froncie zginęło ok. 100 (do chwili obecnej 10 000 dalszych zgonów miało miejsce pośród żołnierzy biorących udział w tamtej wojnie). Głównie za przyczyną zubożonego uranu używanego w bombach spuszczanych na Irak. Ten pierwiastek rozkłada się niezmiernie długo. Nie uprzedzeni o szkodliwościach uranu, żołnierze zbierali na pamiątkę kawałki np. rozwalonych czołgów. Antywojenny marsz 11.1 kosztował ponad 12 000 $ (pozwolenie, system nagłaśniający itp.), z czego dużą sumę uzbierano podczas samego marszu. Ogólnoamerykańskie marsze na wielesettysięczną skalę miały miejsce 18.1. w Waszyngtonie i w San Francisco, także w kilkudziesięciu miastach wszystkich kontynentów. W lutym i w marcu odbyło się więcej masowych, antywojennych marszów, nieraz z udziałem znanych osobistości. W pierwszy weekend wojny, w Long Beach maszerowało kilkanaście tysięcy ludzi nawołując Busha do zaprzestania bombardowań Iraku. Do wojny doszło, nadal giną w Iraku amerykańscy żołnierze i nadal nie znaleziono dowodu na istnienie broni chemiczno- biologicznej lub nuklearnej w Iraku. z Kalifornii Przemysław Sobański contact@paeasite.com PS -- Zdjęcia z tego i innych wydarzeń są na www.bobsob.com/difpic.htm TRANSPORT REAKTORA ATOMOWEGO ============================ W połowie lutego br. "California State Coastal Commission" (rządowa agencja nadzorująca bezpieczeństwo i wykorzystanie wybrzeży) wydała (głosami 7/5) pozwolenie na transport wzdłuż plaży reaktora atomowego. Reaktor jest własnością korporacji "Edison", zaopatrującej w elektryczność ogromna część stanu Kalifornia. Chociaż "Edison" to firma prywatna, posiada ona szereg licencji miejskich i często wykonuje biurowe usługi dla miast. Celem marcowego transportu reaktora było złożenie go na wysypisku odpadów nuklearnych w Barnwell, South Carolina. Reaktor został "wyczyszczony" z najbardziej promieniotwórczych substancji, jednak nadal jest radioaktywny. Grupy ekologiczne i proekologiczne (włączywszy dość znany w środowiskach politycznych "Sierra Club") oponowały przeciwko transportowi reaktora wzdłuż plaży, argumentując, że może to przynieść katastrofalne skutki dla stanu wód, ptactwa i lokalnego ekosystemu. Transport będzie przebiegał nie tylko w bezpośrednim sąsiedztwie plaży, ale także przez autostradę i Stanowy Park Narodowy (!). Waga reaktora, razem ze 192 kołowym (!) "traktorem", to 950 ton. Transport na odcinku 23 km poruszał się z szybkością nie większą niż 15 km/h i trwał kilka dni. Koszt "przeprowadzki": milion $. Pomyślne dla "Edisona" głosowanie w "Costal Commission" nie przeszło bez małych kompromisów. Firma zgodziła się na przesunięcie terminu "przewozu", jeśli w pobliżu 50 m od trasy transportu znajdą się jajka zagrożonych gatunków ptactwa. "Edison" wyraził zgodę także na zatrudnienie biologów, którzy będą obserwować całą akcję. Oprócz potencjalnego zagrożenia dla ptactwa, ekolodzy zwrócili również uwagę na ogromne niebezpieczeństwo podczas transportu reaktora (na specjalnym, plastikowym podłożu) na 12 kilometrowym odcinku plaży!!! Zdaniem "Edisona" inne możliwości transportu (np. koleją) odpadły z powodów "logicznych i finansowych". Po przebyciu trasy lądowej, reaktor popłynąć miał na statku przez Amerykę Środkową planów nie zrealizowano z powodu wojny (obawa przed terrorystami). Sprawa przyszłości nieużytecznego reaktora nie jest jeszcze dziś do końca pewna. z Kalifornii Przemysław Sobański contact@paeasite.com XII OGÓLNOPOLSKI KONKURS FOTOGRAFII PRZYRODNICZEJ FOTO-EKO 2003 ================================================= * Przedmiotem konkursu są zdjęcia przedstawiające przyrodę Polski (np. rośliny, zwierzęta lub ciekawe przyrodniczo miejsca). * Można nadsyłać zarówno zdjęcia czarno-białe jak i kolorowe. Technika wykonania prac dowolna, zdjęcia muszą jednak mieć formę odbitek o rozmiarze co najmniej 15x20 cm (zalecany format: od 20x30 cm do 30x40 cm). Fotografii nie należy podklejać. * Jeden uczestnik może przysłać maksymalnie siedem prac. Każde zdjęcie rozpatrywane będzie osobno, chyba że autor zaznaczy, iż seria, licząca do pięciu zdjęć, stanowi zestaw (traktowany wtedy jako jedna praca). Nie przewiduje się podziału prac na różne kategorie. * Na odwrocie każdej fotografii należy zamieścić jej tytuł oraz godło autora (w formie słowa oraz liczby). * Do zdjęć należy dołączyć zaklejoną, opatrzoną godłem kopertę, w której należy umieścić kartkę z danymi autora -- imię, nazwisko, dokładny adres i krótkie oświadczenie, że jest się autorem nadesłanych prac i posiada się do nich prawa autorskie. Do koperty tej należy także włożyć zaadresowaną do siebie, pustą kopertę ze znaczkiem. * Nadsyłając prace na FOTO-EKO 2003 i podając swoje dane osobowe uczestnik wyraża tym samym dobrowolną zgodę na przetwarzanie tych danych przez PTOP "Salamandra". Dane są zbierane w celu umożliwienia kontaktu z uczestnikami FOTO- EKO. Uczestnik ma prawo wglądu do swoich danych oraz ich poprawiania. * Prace prosimy pakować w sztywne koperty. * Organizatorzy zastrzegają sobie prawo do ekspozycji oraz jednorazowej nieodpłatnej publikacji (w formie drukowanej lub elektronicznej) wszystkich nadesłanych prac, z zaznaczeniem nazwiska autora. Nadesłane prace nie będą zwracane. * W przypadku prac nagrodzonych i wyróżnionych, organizatorzy zastrzegają sobie ponadto prawo do ich wielokrotnej publikacji we wszystkich materiałach związanych z konkursem, z zaznaczeniem nazwiska autora, oryginalnego tytułu pracy i miejsca, które zajęła w konkursie. * W przypadku wykorzystania prac nadesłanych na konkurs w drukowanych publikacjach wydawanych przez PTOP "Salamandra", autorowi przysługuje jeden bezpłatny egzemplarz autorski. * Termin nadsyłania prac -- 20.10.2003. Zdjęcia należy nadsyłać pod adresem: Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody "Salamandra", ul. Szamarzewskiego 11/6, 60-514 Poznań Dla zwycięzców przewidziano atrakcyjne nagrody: sprzęt fotograficzny, albumy przyrodnicze oraz filmy o łącznej wartości trzech tysięcy złotych! Podobnie jak w latach ubiegłych, najciekawsze prace nadesłane na Konkurs zostaną zaprezentowane na wystawie pokonkursowej, którą będzie można oglądać w wielu miastach Polski. ~~~~~~~~~~ RECENZJE ~~~~~~~~~~ NOWOŚĆ: FILM DZIKIE KARPATY =========================== Karpaty. Jedne z największych gór Europy. Na polsko-słowackim pograniczu, obejmującym Karpaty Zachodnie i część Karpat Wschodnich leży jeden z ich najciekawszych, najbardziej zróżnicowanych fragmentów. Ze szczytu królującej nad Beskidami Babiej Góry widać Tatry -- jedyne w tej części Europy pasmo górskie ze wspaniale wykształconym piętrem alpejskim. Nieco na wschód leżą wapienne Pieniny -- przecięte przełomem Dunajca. Jeszcze dalej rozciąga się morze bukowej zieleni -- Beskid Niski i Bieszczady. W porównaniu z innymi częściami naszego kontynentu Karpaty w niewielkim stopniu zostały zmienione przez człowieka. Tak rozpoczyna się nowy film Pracowni na rzecz Wszystkich Istot o dzikich, magicznych górach. Ten rozległy bioregion, będący kolebką i tyglem wielu kultur jest również perłą różnorodności krajobrazów, form geologicznych, a także miejscem występowania wielu rzadkich roślin i zwierząt. Właśnie o nich jest ten film. Można w nim znaleźć zarówno główne zagrożenia przed jakimi współcześnie stoi ten obszar, a więc rabunkowa gospodarka leśna, niszczenie naturalnych ostoi oraz zabudowa górskich krajobrazów inwestycjami narciarskimi, jak i konkretne sposoby na ratowanie tych miejsc, proponowane przez organizacje pozarządowe PNRWI i Vlk ze Słowacji m.in. akcja wykupu terenów leśnych pod rezerwaty, alternatywy rozwoju dla gmin górskich, akcje obywatelskiego nieposłuszeństwa. Jeśli więc bliskie są ci góry i chciałbyś dowiedzieć się, w jaki sposób należy o nie walczyć, to ten film koniecznie musisz zobaczyć. Jest to ważny film, dlatego, że jest głosem w dyskusji na temat przyszłości Karpat, pokazuje bowiem, że jeśli budujemy duże inwestycje w niedostępnych do tej pory górach, to również coś istotnego tracimy. Gdy dzika góra zostanie ujarzmiona, ludzie nie zobaczą już nigdy w tym miejscu niedźwiedzia czy rysia, rzadkich gatunków ptaków. -- mówi reżyser filmu Marcin Krzyżański _______________ Film Dzikie Karpaty reż. Marcin Krzyżański "TatraLive", 30 min. Cena 15 zł (koszt przesyłki wliczony). Zainteresowanych zakupem filmu prosimy o wpłatę tej kwoty na konto Pracowni, z podaniem dokładnego adresu osoby wpłacającej oraz dopiskiem "film". Konto: PNRWI, PKO BP, nr rachunku 10201390- 173889-270-1 EKOSYSTEM LEŚNY WARTOŚCIĄ CZŁOWIEKA =================================== Zwykle świat naukowy spogląda i rozpatruje istotę ekosystemu leśnego "z zewnątrz", tak jakby nie było wzajemnych zależności typu człowiek-las, analizuje go jak gdyby ekosystem leśny stanowił odrębną całość. I choć prawdą jest, że ekosystemy leśne istniały jeszcze zanim pojawił się człowiek i istniałyby niezależnie od jego egzystencji -- to jednak w obecnych czasach rozwoju cywilizacji nie sposób jest traktować przyrody i człowieka z osobna. Łatwo zauważalny jest wpływ człowieka na przyrodę, zarówno negatywny (to niestety przede wszystkim) jak i pozytywny (polegający zwykle na zminimalizowaniu wcześniej wyrządzonych negatywnych oddziaływań) -- jednak ks. prof. Stanisław Zięba, autor książki Ekosystem leśny wartością człowieka, wędruje dalej w swoich przemyśleniach i porusza temat drugiej strony owej współzależności, mianowicie bezsprzecznego kształtowania człowieka przez przyrodę, której częścią jest las. Las jest nie tylko dobrem ekonomicznym (jak niestety myśli większość ludzi), ale również kulturowym. Nie tylko pozwala na naszą egzystencję, ale również inspiruje, uczy, wychowuje... Z tego względu człowiek powinien mieć wobec przyrody pewne zobowiązania -- powinien się z nią zintegrować i jako jeden ze sprawców zagrożeń ekosystemów leśnych dążyć do ich zminimalizowania (autor bardzo obiektywnie patrzy na źródła tych zagrożeń, zauważa, że nie jesteśmy do końca w stanie określić rzeczywistego rozmiaru destruktywnej działalności człowieka -- nie możemy popadać w przesadę twierdząc, że jest on głównym niebezpieczeństwem dla stabilności lasu, są w końcu erupcje wulkanów, wichury, trzęsienia ziemi...). Książka ks. prof. Stanisława Zięby jest filozoficzna, a zarazem przyrodniczo-naukowa, jednak wszystkich tych, których ciarki przechodzą przy zetknięciu się z czysto naukowym językiem zachęcam aby nie zrażali się już na wstępie do tej pozycji. Niesie ona nietuzinkowe treści i skłania do refleksji nad istotą człowieczeństwa, nad korzeniami człowieka i nad jego przyszłością. Natomiast dla ekologów-naukowców jest to "lektura obowiązkowa". Maria Łysik _______________ ks. prof. Stanisław Zięba Ekosystem leśny wartością człowieka, Instytut Badawczy Leśnictwa w Warszawie, Zakład Ekologii Człowieka w Lublinie, 2002. KSIĄŻKA O NATURZE 2000 ====================== Nakładem krakowskiego Instytutu Ochrony Przyrody ukazała się 240-stronicowa książka Ekologiczna sieć Natura 2000 -- problem czy szansa. Jest to pierwsza na polskim rynku książka poświęcona tematowi "jak to ma działać". Nie jest ona oficjalną wykładnią, ale autorskim zbiorem przemyśleń; jednak jej autorzy to osoby najbardziej zaangażowane we wdrożenie Natury 2000 w Polsce. Więcej informacji w serwisie www.lkp.org.pl/ksiazki Kupić można (18 zł) w księgarni: www.lkp.org.pl/zamow_ksiazki.html _______________ WiadomosciKP mailing list: http://www.eko.org.pl/mailman/listinfo/wiadomoscikp ~~~~~~ WIEŚ ~~~~~~ GINĄCE ZAWODY ============= Fundacja ICPPC serdecznie zaprasza młodzież (18 -- 25 lat) do uczestnictwa w serii warsztatów pt. "Ginące zawody". Tematyka warsztatów jest niezwykle ciekawa i pozwala na zdobycie umiejętności, które będzie można wykorzystać dla swoich własnych potrzeb lub w celu pozyskania dodatkowego zarobku. Udział w warsztatach jest bezpłatny dzięki dotacji Ambasady Holandii. Uczestnicy warsztatów spotkają się również z młodzieżą, która uczestniczyła w międzynarodowych warsztatach rękodzieła na Słowacji w ramach projektu: "Return? Exchange Between Young People" organizowanego przez słowacką organizację pozarządową CREATIVE. Przewidujemy dalszy rozwój międzynarodowej współpracy i wymiany młodzieży, jak również stworzenie stałej wystawy i kiermaszu rękodzieła. Nasze warsztaty "Ginące zawody" będą odbywały się w Stryszowie lub okolicznych wioskach, zakwaterowanie w gospodarstwie ekoturystycznym w Stryszowie. Każdy warsztat trwa 3 dni i kończy się uzyskaniem dyplomu ICPPC. Uczestnicy muszą dojechać do Stryszowa na własny koszt. W załączeniu tematyka warsztatów i planowane terminy. Osoby zainteresowane udziałem prosimy o wypełnienie zgłoszenia i pilne odesłanie na poniższy adres z dopiskiem na kopercie: "Warsztaty". Ilość miejsc ograniczona. Fundacja ICPPC 34-146 Stryszów 156, tel./fax 0-33/8797114 biuro@icppc.pl, jadwiga@sfo.pl, www.icppc.pl TEMATYKA I TERMINY WARSZTATÓW PT. "GINĄCE ZAWODY" ------------------------------------------------- 1. Ekologiczne i tradycyjne sposoby upraw, tradycyjne przetwórstwo (w tym uprawa ziół i ich zastosowanie) (25 --27.8.2003). 2. Wyszywanie, koronkarstwo, robienie na drutach (w tym przędzenie wełny) (1 -- 3.9.2003). 3. Tradycyjna sztuka ludowa -- rzeźbienie w drewnie, robienie kwiatów i wianków, malowanie na szkle (18 --20.9.2003). 4. Garncarstwo -- wykonywanie tradycyjnych glinianych garnków, doniczek, spodków i kubków (październik 2003). 5. Gotowanie potraw regionalnych, pieczenie chleba (październik 2003). 6. Koszykarstwo -- wyplatanie tradycyjnych koszyków z wikliny (listopad 2003). 7. Kowalstwo -- wyrób tradycyjnych narzędzi (grudzień 2003). Ilość miejsc ograniczona, o doborze uczestników zadecyduje zespół kwalifikacyjny. _______________ International Coalition to Protect the Polish Countryside (ICPPC), Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi to wiodący głos w dziele podnoszenia powszechnej świadomości na temat wagi i znaczenia jakie mają małe gospodarstwa rodzinne w tworzeniu przyjaznych dla środowiska, długoterminowych rozwiązań, pozwalających uniknąć niszczących skutków obecnej Wspólnej Polityki Rolnej. ICPPC sprzeciwia się również praktykom przemysłowego rolnictwa stosowanym przez ponadnarodowe korporacje nasienne i chemiczne oraz międzynarodowej działalności Światowej Organizacji Handlu. Nasza "Karta 21 -- Manifest dla polskiej wsi XXI wieku" cieszy się poparciem 470 polskich i międzynarodowych organizacji reprezentujących ponad 30 milionów osób. W 2002 r. ICPPC zostało uhonorowane Nagrodą Goldmana -- Noblem Ekologicznym i siedzibę ICPPC odwiedził brytyjski następca tronu Książę Karol. ENERGIA GENETYCZNIE MODYFIKOWANA -- ZIARNO ZNISZCZENIA DLA POLSKIEJ WSI ====================================== Ustawa o biopaliwach może stać się niszczącym i trującym podarunkiem dla polskiej wsi. Pod płaszczykiem promocji czystych, przyjaznych środowisku paliw, ustawa w rzeczywistości będzie promować produkcję z użyciem dużej ilości chemii, jak również otworzy drzwi na możliwość produkcji genetycznie modyfikowanych roślin. Jeżeli ustawa zostanie przeforsowana, spowoduje dodatkowy efekt narażenia Polski na naciski amerykańskiego agrobiznesu popieranego przez rząd USA, który szuka miejsc zbytu dla kontrowersyjnych ziaren np. genetycznie modyfikowanego rzepaku niedopuszczonego lub będącego dopiero w stanie testów w innych krajach. Modyfikowane genetycznie ziarno zamiast przynosić korzyści uprawiającym je rolnikom stwarza zagrożenie zanieczyszczenia miejscowych upraw poprzez krzyżowanie i powstawanie nowych super chwastów, które mogą okazać się prawie niemożliwe do usunięcia bez zastosowania wysoce toksycznych chemikaliów. Taka jest główna konkluzja czołowych brytyjskich naukowców badających aktualnie pola genetycznie modyfikowanego rzepaku w Wielkiej Brytanii. Jest coraz więcej dowodów, że używanie modyfikowanych genetycznie roślin w rolnictwie (takich jak soja, kukurydza i rzepak) może powodować katastrofalne skutki i zachwiać naturalną bioróżnorodność obszarów wiejskich. English Nature -- ciało doradcze brytyjskiego rządu zajmujące się dziką przyrodą -- ostrzega przed niebezpieczeństwem związanym z krzyżowaniem naturalnych i modyfikowanych genetycznie gatunków roślin. Jego ostrzeżenia są powtarzane przez Europejską Agencję Środowiska i środowisko naukowców z całej Europy. W czerwcu uniwersytet w Lille we Francji udowodnił, że modyfikowany genetycznie materiał może być przenoszony na duże odległości poprzez maszyny rolnicze lub na obuwiu. Dowody te zaprzeczają poglądowi, że zanieczyszczeniom środowiska poprzez organizmy GMO można zapobiegać pozostawiając niewielkie odstępy pomiędzy uprawami konwencjonalnymi i modyfikowanymi genetycznie. Polski rząd nie prowadzi żadnych badań dotyczących ekologicznych i zdrowotnych zagrożeń związanych z uprawami GMO. Używanie genetycznie modyfikowanych roślin i agrochemii do produkcji biopaliw jest kolosalną sprzecznością. Tylko poprzez popieranie ekologicznej produkcji roślin energetycznych możemy pomóc rolnikom, środowisku i konsumentom. Posiadając niezwykłe bogactwo naturalne i niezniszczone ziemie rolne Polska powinna skorzystać ze swej szansy. Wymaga to aktywnego popierania i rozwoju "zielonych" energii z wykorzystaniem słońca, wiatru, biomasy i ciepłych wód oraz tradycyjnych i ekologicznych metod produkcji w rolnictwie. W ten sposób, zamiast powtarzać błędy innych krajów, Polska może dać tak bardzo potrzebny przykład odpowiedzialnego zarządzania ziemią. Może być liderem w przyjaznej środowisku produkcji żywności i energii, zmniejszając równocześnie bezrobocie poprzez utrzymanie wysokiego zatrudnienia na wsi. Julian Rose, ICPPC, 14.7.2003 ~~~~~~~ RÓŻNE ~~~~~~~ POLSKI KLUB EKOLOGICZNY OKRĘG MAŁOPOLSKA POLISH ECOLOGICAL CLUB MALOPOLSKA BRANCH Aleja Juliusza Słowackiego 48 III p., 30-018 Kraków tel. 0-12/633-67-21 sekretariat czynny: wtorek, czwartek 15:00-16:30 L. dz. 45/2003 Kraków 11.6.2003 Pan Jacek Majchrowski, Prezydent Krakowa W nawiązaniu do Dnia bez Samochodu oraz Europejskiego Dnia bez Samochodu (22 września) ustalonego z inicjatywy Komisji Europejskiej, Polski Klub Ekologiczny oczekuje podjęcia działań zgodnych z konstytucyjną zasadą zrównoważonego rozwoju nazywaną w Polityce ekologicznej państwa zasadą ekorozwoju. Czego się domagamy: 1. Wyznaczenia i budowy ścieżek rowerowych od centrum miasta do obrzeżnych osiedli. 2. Rozszerzenia ułatwień dla rowerzystów w postaci możliwości jazdy pod prąd w obszarze śródmieścia i na bocznych ulicach. 3. Ograniczenia ruchu samochodowego w śródmieściu przez wprowadzenie opłat dostosowujących popyt do istniejącej podaży i przepustowości ekologicznej. 4. Wprowadzenia takiej relacji opłat dla samochodów do cen biletów komunikacji zbiorowej aby skutecznie zniechęcić do korzystania z samochodu w mieście. 5. Wprowadzenia dostawy towarów na zasadach logistycznych tzn. minimalizujących przejazdy i wykorzystujących w pełni ładowność pojazdów a nie swobodnego dostępu samochodów jak to jest obecnie. 6. Całkowitego usunięcia samochodów osobowych z I obwodnicy wokół plant, gdyż blokują one funkcjonowanie komunikacji zbiorowej. 7. Uspokojenia ruchu na ulicach: Starowiślnej, Stradom -- Krakowska, Kalwaryjska -- Limanowskiego, Karmelickiej, Zwierzynieckiej, Długiej, gdyż samochody blokują funkcjonowanie komunikacji zbiorowej, pogotowia ratunkowego, straży pożarnej itp. instytytucji niezbędnych do funkcjonowania miasta. 8. Wyznaczenia pasów autobusowych: na całym ciągu 29 Listopada -- Aleje Trzech Wieszczów -- Konopnicka -- Kamińskiego -- Wadowicka, Dietla, Powstania Warszawskiego --Rondo, Beliny Prażmowskiego -- Pilotów, Opolska -- Lublańska i wszędzie tam gdzie tworzą się korki samochodowe. 9. Zamykania ruchu samochodowego w godzinach szczytu na tych ulicach gdzie nie ma możliwości wydzielenia pasa autobusowego. 10. Całkowitego usunięcia samochodów osobowych z chodników w obszarze śródmieścia w myśl hasła "chodniki dla pieszych nie dla samochodów". 11. Skutecznej egzekucji przez policję i straż miejską ustalonych zasad (obecnie nie ma skutecznej egzekucji zasad polityki transportowej). 12. Przywrócenia i poprawienia funkcjonowania zlikwidowanych linii kolejowych do Wieliczki i Niepołomic. Tylko działania kompleksowe, o które od lat upomina się PKE pozwolą na rozwiązanie problemów komunikacyjnych Krakowa. Powyższe działania w pełni zgodne są z uchwaloną polityką komunikacyjną Krakowa, kartą Klubu Europejskich Miast bez Samochodu do którego Kraków należy, AGENDA 21 i innymi dokumentami ONZ, UE, które polskie władze zobowiązały się respektować. Z wyrazami szacunku Prezes PKE O. MAŁOPOLSKA mgr Adam Markowski EKOWYDAWNICTWA I FILMY ====================== Regionalne Centrum Doradztwa, Rozwoju Rolnictwa i Obszarów Wiejskich -- Regionalne Centrum Edukacji Ekologicznej w Przysieku oraz Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego mają zaszczyt zaprosić Państwa do wzięcia udziału w Ogólnopolskich Spotkaniach Ekologicznych, które odbędą się w siedzibie Regionalnego Centrum w Przysieku, w dniach 18 -- 20.9.2003. Wszystkim zainteresowanym i na co dzień zajmującym się problematyką ochrony środowiska proponujemy spotkania seminaryjne poświęcone odnawialnym żródłom energii oraz planowaniu energetycznemu w gminach. Do ich przedstawienia zaprosiliśmy wykładowców kompetentnych i zaangażowanych w prace na rzecz poprawy stanu środowiska w Polsce. Tradycyjnie, odbędą się również Ogólnopolskie Dożynki Ekologiczne. Na szczególną jednak uwagę zasługuje Ogólnopolski Przegląd Wydawnictw i Filmów Ekologicznych. Oferujemy Państwu możliwość promocji wydawnictw i filmów o charakterze ekologicznym będących efektem Państwa pracy. W związku z powyższym zwracamy się z uprzejmą prośbą o nieodpłatne przesłanie po jednym egzemplarzu z każdego tytułu: książki o tematyce ekologicznej lub związanej z rolnictwem i problematyką rozwoju obszarów wiejskich, czasopisma, filmu lub programu komputerowego, celem dokonania ekspozycji na Przeglądzie. Wszystkie otrzymane przez nas materiały wzbogacą zbiory biblioteki i wideoteki Regionalnego Centrum Edukacji Ekologicznej w Przysieku, która popularyzuje wiedzę ekologiczną w regionie kujawsko-pomorskim. Jesteśmy przekonani, że Ogólnopolski Przegląd Wydawnictw i Filmów Ekologicznych będzie dla Państwa dodatkową okazją prezentacji publikacji i przyczyni się do pozyskania jeszcze szerszego kręgu odbiorców. Jednocześnie pragniemy dodać, że Spotkania skupiaja setki osób związanych z ochroną środowiska i przyrody, przedstawicieli administracji rządowej i samorządowej, inwestorów, wykładowców uczelni wyższych, studentów, nauczycieli i uczniów. Szanowni Państwo! Wyrażamy nadzieję, iż tematyka tegorocznych Ogólnopolskich Spotkań Ekologicznych w Przysieku sprosta Państwa oczekiwaniom, a uczestnictwo w nich poszerzy Państwa wiadomości i przyczyni się do poprawy stanu środowiska w naszym województwie. W celu ułatwienia przebiegu imprezy i jej organizacji, osoby zainteresowane rezerwacją noclegów i wyżywienia uprzejmie prosimy o nadesłanie na adres RCDRRiOW w Przysieku wypełnionej karty uczestnictwa do 29.8.2003, natomiast wydawców zainteresowanych własną ekspozycją i sprzedażą podczas Spotkań prosimy o kontakt w terminie do dnia 22.8.03 pod numerem 0-56/6110929 z paniami Marią Tosiek lub Ewą Koszucką. Regionalne Centrum Doradztwa Rozwoju Rolnictwa i Obszarów Wiejskich Przysiek, 87-134 Zławieś Wielka tel. 0-56/6110900 do 03, fax 0-56/6110905 www.przysiek.pl sekretariat@przysiek.pl ~~~~~~~~ PORADY ~~~~~~~~ MOTYLE I CHWASTY ================ Coraz mniej wokół nas motyli. Nowoczesne rolnictwo zagraża istnieniu tych pięknych owadów. Giną nie tylko od bezpośrednio na nie działających środków owadobójczych rozpylanych na polach i w lasach. W alarmującym tempie znikają z naszego krajobrazu tereny, które były ostojami motyli: kwietne łąki w dolinach rzek, zarośla i miedze przecinające pola, wielogatunkowe lasy z bogatym podszytem i runem. Czy jest nadzieja na zachowanie motyli? Zapewne nie da się odwrócić dokonanej już modernizacji rolnictwa. Istnieje jednak możliwość odtworzenia niezbędnego dla motyli środowiska, choćby na całkiem niewielkich terenach. Taką szansę stwarzają parki i prywatne ogrody, fragmenty nieużytków -- nawet na terenie miast, z pozoru nie sprzyjających biologicznej różnorodności. Większość gatunków motyli znajduje idealne warunki w zacisznych, ciepłych, nasłonecznionych miejscach, zdolnych zapewnić pokarm larwom oraz postaciom dorosłym. Czasami wystarczy dokonać niewielkich zmian w otoczeniu, nieco złagodzić obecną intensywność użytkowania, aby zachęcić motyle do zadomowienia się w zurbanizowanym krajobrazie. W parkach pozostawienie fragmentów nie skoszonego trawnika gdzieś na uboczu zapewni azyl całej plejadzie motyli. W pobliskim parku w Łodzi obserwowałam miejsce ukryte za pagórkiem, zaniedbane, zarośnięte ostami i pokrzywami, gdzie fruwały setki motyli -- istny raj na kilkudziesięciu metrach kwadratowych! Dla poszukujących nektaru owadów można wysiać na klombach czy w ogrodach nagietki i cynie, zasadzić adorowany przez motyle krzew zwany omżynem (Buddleia), pogodzić się z obecnością miododajnego mniszka na trawniku i kępy pokrzyw pod płotem. Mniej hojnie używać chemicznych środków owadobójczych, pozostawić jesienią nie uprzątnięte stosy liści czy gałęzi jako schronienie dla zimujących zwierząt. Ogród urządzony z myślą o motylach przywabi wiele innych interesujących stworzeń, osiedlą się ptaki, przywędrują żaby, jaszczurki, jeże. Taki tętniący życiem ekologiczny ogród to przyjemna alternatywa dla idealnie wypielęgnowanych ogrodów, które wymagają pieczołowitej opieki, mnóstwa wody do podlewania oraz intensywnego stosowania pestycydów. Im ogród bardziej atrakcyjny dla ptaków i innych pożytecznych istot, tym mniej są potrzebne środki ochrony roślin. Zieleń osiedlowa również mogłaby wnieść wkład w dzieło ochrony motyli. Niestety w miastach istnieje tendencja do porządkowania każdego niezabudowanego skrawka ziemi. W imię źle rozumianego porządku niszczy się roślinność wyrosłą spontanicznie, idealnie przystosowaną do lokalnych warunków, aby wielkim nakładem pracy i pieniędzy mógł powstać i trwać nudny trawnik. To zadziwiające, jak bardzo przeszkadzają mieszczuchom bujne a nie wymagające pielęgnacji zbiorowiska szerokolistnych łopianów, srebrzystych bylic, ostów, pokrzyw, cykorii o błękitnych kwiatach, złocistych nawłoci i wielu innych ziół, uważanych niesłusznie za chwasty. Ziołorośla produkują więcej tlenu niż trawnik, zatrzymują więcej kurzu i spalin, wydzielają olejki eteryczne o leczniczym działaniu, cieszą nasze zmysły barwą i zapachem kwiatów, dają pokarm oraz schronienie ptakom i owadom -- w tym również motylom. Dorosłe motyle spijają nektar z wielu różnych kwiatów, lecz nie zadomowią się tam, gdzie brakuje specyficznych roślin, na których mogłyby złożyć jaja. Larwy motyli zwane gąsienicami żerują zwykle na liściach jednego lub kilku gatunków -- i często tymi żywicielskimi roślinami są właśnie pospolite "chwasty". Parząca pokrzywa to ulubione pożywienie gąsienic wielu motyli. Szczególnie upodobały ją sobie rusałki. Rusałka pawik (Inachis io) i rusałka pokrzywnik (Aglais urticae) należą do naszych najpospolitszych motyli. Nietrudno je spotkać nawet w centrum miasta. Gąsienice obu tych gatunków żerują gromadnie na liściach pokrzywy, często doszczętnie je wyjadając. W przeciwieństwie do nich larwy pięknej rusałki admirała (Vanessa atalanta) są samotnikami i żerują pojedynczo. Dorosłe postacie admirała często można spotkać w sadach na gnijących śliwkach, gruszkach czy jabłkach, skąd długą ssawką pobiera sok. Rusałka admirał to motyl wędrowny, odlatujący jesienią na południe jak ptaki. Rusałka ceik (Polygonia c-album) przypomina postrzępionego pokrzywnika, a jej gąsienice o dziwacznych kształtach również żywią się pokrzywą. Larwy rusałki kratkowca (Araschnia levana) najbardziej lubią te pokrzywy, które rosną w cieniu pod krzewami. Rusałka osetnik (Vanessa cardui) żeruje na pokrzywie, ale też na ostach, łopianie lub podbiale. Zarówno na pospolitej dzikiej marchwi, jak na jej ogrodowej krewniaczce można natknąć się na zabawne gąsienice chronionego pazia królowej (Papilio machaon). Żerują pojedynczo i nie wyrządzą wielkiej szkody naszym warzywom, zostawmy je więc w spokoju. Paziowate to bardzo piękne owady, cieszą się opinią "najszlachetniejszych" wśród motyli. Niegdyś paź królowej był gatunkiem często spotykanym -- nowoczesne rolnictwo sprawiło, że w wielu miejscach wyginął. Czosnaczek pospolity to roślina o czosnkowym zapachu, rosnąca pod płotami, w parkach i w zaroślach. Na czosnaczku żerują gąsienice co najmniej trzech pospolitych motyli: zorzynka rzeżuchowca (Anthocharis cardamines), bielinka rzepnika (Pieris rapae) i bielinka bytomkowca (Pieris napi). Lucerna i komonica stanowią pokarm dla larw złocistego szlaczkonia siarecznika (Colias hyale). Modraszek argus (Plebejus argus) żeruje na koniczynie, komonicy i wilżynie, żyjąc w symbiozie z mrówkami. Gąsienice czerwończyka dukacika (Lycaena virgaurea) i czerwończyka żaczka (Lycaena phlaeas) preferują szczaw zwyczajny i polny. Chwastami żywią się larwy niektórych zawisaków. Te piękne motyle pozostają często nie zauważone, gdyż latają o zmroku i nocą. Jak kolibry zawisają przy kwiatach, zanurzają w rurce kwiatowej długą ssawkę i piją nektar. Gąsienice zawisaka powojowca (Agrius convolvuli) -- jak wskazuje nazwa -- żerują na powojach, a zmrocznika wilczomleczka (Hyles euphorbiae) -- na wilczomleczach. Czynna ochrona motyli polega na stworzeniu im dogodnych warunków egzystencji. Nie trzeba nawet wysiewać odpowiednich roślin, aby zapewnić pokarm dla larw tych i innych owadów. W wielu przypadkach gatunki żywicielskie to pospolite krajowe chwasty. Wystarczy, że tu i ówdzie pozwolimy im rosnąć spokojnie w miejscach, gdzie się same wysiały. Uświadomienie społeczeństwu, że zachwaszczony teren to niekoniecznie skutek zaniedbań, lecz przejaw bogactwa i mądrości przyrody, to trudne zadanie dla miłośników motyli. Małgorzata Godlewska ~~~~~~~~~~~ ZWIERZĘTA ~~~~~~~~~~~ PUBY W WARSZAWIE ŁAMIĄ PRAWO! ============================= Puby na Polach Mokotowskich łamią ustawę o ochronie zwierząt. Przetrzymują strusie na bardzo małej powierzchni, narażając je na ogromny stres i zaczepki ze strony ludzi oraz głośną muzykę! W pubie "Struś" przy ul. Rokitnickiej na Polach Mokotowskich w Warszawie, na niewielkim wybiegu znajdującym się na terenie lokalu, zamknięte są obecnie 2 strusie. Wybieg jest zbyt mały jak na ich potrzeby. Pomieszczenie z ptakami znajduje się tuż przy stolikach dla gości, co wywołuje ich dodatkowy stres. Jest to bardzo niehumanitarne traktowanie zważywszy na to, że są to ptaki, które jako jedne z najszybszych biegaczy w świecie zwierząt, potrzebują dużych przestrzeni. Zamknięcie ich w klatce w celu zabawiana ludzi siedzących w pubie i pijących np. piwo ogranicza ich swobodę. Domagamy się zaprzestania praktyk trzymania strusi w pubach. Zwracamy się także do Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej o przeprowadzenie kontroli w celu zaniechania tego niehumanitarnego procederu. Przetrzymując w ten sposób zwierzęta łamanie się ustawę o ochronie zwierząt, szczególnie art. 6 ust. 2 pkt. 10, art. 5, co jest zagrożone karą pozbawienia wolności do roku, ograniczenia wolności lub grzywną zgodnie z art. 35.1. Filip Barche wieloletni inspektor ds. zwierząt Inicjatywa "Empatia" tel. 0-506/216-457, barche@interia.pl Warszawa, 7.8.2003 Inicjatywa "Empatia" empatia@vege.pl http://www.empatia.pl PRAWA ZWIERZĄT A OCHRONA DZIECI -- CIEKAWOSTKA ============================================== Pierwsza legalna interwencja w sprawie maltretowanego dziecka, Mary Ellen, miała miejsce dopiero w 1875 r. w Nowym Jorku i musiała oprzeć się na prawach dotyczących ochrony zwierząt. Doszła też do skutku tylko dzięki staraniom Towarzystawa na rzecz Ochrony Zwierząt. Filip Barche _______________ Źródło: R Meyer, Psychopatologia, Gdańskie Wyd. Psychologiczne, Gdańsk 2003. SŁOŃ W ZOO ========== Uważam, że ogrody zoologiczne gdzie są kraty, są w ogóle niepotrzebne. I poza tym nie wnoszą niczego dobrego. Czego uczą? Że zwierzę można zamknąć w klatce. W nienaturalnych warunkach, w ciasnocie, gdzie występuje nienaturalne środowisko, brak naturalnych wrogów, a co za tym idzie, brak odpowiedniej stymulacji do prawidłowego życia. To zbrodnia przeciw zwierzętom. Kraty i zoopsychoza -- to ma być edukacja? Większość społeczeństwa nie zastanawia się co czują zwierzęta w takim zoo. Myśląc, że to rozrywka, nawet nie wiedzą jak się mylą. Te zwierzęta cierpią a człowiek ma tanią zabawę ich kosztem. Powinny istnieć tylko ogrody w stylu dużych safari, gdzie człowiek jest intruzem, a zwierzę żyje na dużej przestrzeni w miarę zbliżonych do natury warunkach. Jedynie to jest w miarę do zaakceptowania. Filip Barche ZWIERZĘTA GOSPODARSKIE? ======================= Uważam, iż w Polsce ogólnie za mało robi się dla zwierząt, nad którymi człowiek się znęca, zabija itp. Inspektorat TOZ -- dobrze, że jest -- ale jest to kropla w morzu potrzeb. Wielokrotnie sam interweniowałem w sprawach znęcania się nad zwierzętami, w tym gospodarskimi. Ratowałem krowy, świnie, konie, wiejskie psy. Tylko pojawiają się problemy, co z tymi zwierzętami robić. Jak je potem utrzymywać. Odebrane czasowo, muszą być gdzieś przecież te zwierzęta przebywać, coś jeść itp. Są to ciężkie sprawy, pomijając już naturę ludzką, chodzi o pieniądze. Kto będzie utrzymywał te zwierzęta do rozprawy, a wyrok sadu, jeśli do niego dojdzie, może być przecież różny. Odebrałem w swoim życiu wiele takich zwierząt ale uwierzcie, rozmowy z lokalnymi władzami nie są łatwe. Prowadziłem też swego czasu głośną sprawę zagłodzenia konia z Sadolesi. Rolnik przez wiele dni głodził i bił zwierzę. Mimo usilnych starań i pomocy weterynaryjnej zwierzę padło, nie miało już siły stać na własnych nogach. Właściciela sąd ukarał grzywną ok. 1000 zł i roku w zawieszeniu. Tak to wygląda, nasze prawo. Jest bardzo łagodne dla ludzi znęcających się nad zwierzętami, a w szczególności gospodarskimi, gdyż wiele osób uważa, że i tak zostaną one przeznaczone na rzeź Filip Barche BARBARZYŃSTWO W POLSKIM ZWIĄZKU WĘDKARSKIM! =========================================== Jako przynęty wędkarskiej można używać żywych ryb. W Niemczech ten proceder został zakazany i uznany za okrutny!!! Ministerstwo Rolnictwa cofnęło zakaz łowienia ryb metodą "na żywca". Od 19.2. ryby żywe mogą być używane jako przynęty. Na zmianę tę wpłynęły apele Polskiego Związku Wędkarskiego. Proceder ten jest okrutny i niehumanitarny. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej z 24.12.2002 prof. Andrzej Elżański z Instytutu Zoologii Uniwersytetu Wrocławskiego powiedział m.in.: Ryby czują ból i strach. Dowiedli tego m.in. ichtiolodzy przed sądem najwyższym w Niemczech, kiedy rozpatrywano sprawę łowienia na żywca (...). W efekcie zakazano takiego sposobu łowienia (...) W ustawie o ochronie zwierząt w Art. 6. Ustępie 2 czytamy: Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności: [...] 3) umyślne używanie do pracy lub w celach sportowych albo rozrywkowych zwierząt chorych, w tym rannych lub kulawych, albo zmuszanie ich do czynności mogących spowodować ból (...) Czy polscy wędkarze nie mają w sobie już choćby odrobiny litości? Często łowieniu ryb przyglądają się dzieci. Pokazując w jak niehumanitarny sposób postępuje się z żywymi rybami uczy się je znieczulicy i pozbawia humanitarnych postaw. Ministerstwo Rolnictwa powinno na nowo wprowadzić całkowity zakaz łowienia ryb "na żywca". Warszawa, 26.2.2003 Filip Barche OCHRONA ZWIERZĄT ================ W Dzienniku Ustaw nr 106 pod pozycją www.abc.com.pl/serwis/du/2003/1002.htm zamieszczone zostało Obwieszczenie Marszałka Sejmu z 21.5.2003 ws. ogłoszenia jednolitego tekstu ustawy o ochronie zwierząt. Załącznikiem jest jednolity tekst ustawy. Jest to publikacja, która bez wątpienia przyda się wszystkim zatroskanym o ochronę zwierząt. Wydawcą Dziennika Ustaw jest Prezes Rady Ministrów. Piotr Szkudlarek www.szkudlarek.hg.pl ZWIERZĘTA W SCHRONISKACH A KATOLICY =================================== Niestety, nasz kraj ma to do siebie, że jest strasznie dużo zwierząt. Psy i koty rozmnażają się na potęgę. Steryliżacja, kastracja, środki antykoncepcyjne dla kotów to jedyne rozwiązanie mechaniczne. Ale to nie wszystko. Właśnie w okresie letnim i zimowym, przy okazji wyjazdów, niektórzy nie wiedząc co zrobić np. z psem wyrzucają go z jadącego samochodu, przywiązują do drzewa w lesie lub wyrzucają z domu. Biedny pies umiera potem w męczarniach, konając z głodu i pragnienia. Podobno żyjemy w katolickim kraju, gdzie tyle ludzi chodzi do kościoła. Ale cóż z tego, hipokryzja jest totalna. Miłość, szacunek to tak naprawdę puste sowa. Ile zwierząt trafia do schronisk z takich katolickich domów -- setki. Ile ich jest głodzonych, maltretowanych, bitych, mieszkających cale życie na łańcuchu niejednokrotnie wrośniętym w szyję. Widziałem setki takich przypadków. Poznałem kiedyś panią, która liczyła ile wyrzuca się psów z aut przy trasie wylotowej z Torunia przy ul. Grudziadzkiej. W lipcu naliczyła ponad 23 psy. Te które mogła ratowała, ale przecież nie miała możliwości pomóc wszystkim. Niejednokrotnie byłem na interwencji, gdzie zwierzę było strasznie. głodzone czy maltretowane, a właściciele zasłaniali się religią. Mówił, że są dobrzy itd. Na ścianach nieraz wisiały "święte" obrazki, co nie przeszkadzało im głodzić psa, trzymać go cale życie na łańcuchu, który wrastał w szyję albo i nawet zabić zwierzę z zimna krwią. Katolicy!!! Nieraz to chce się spytać: gdzie jest Bóg i dlaczego na to pozwala. Jak traktuje zwierzęta nowy Katechizm Kościoła Katolickiego? W Katechizmie w wersie 2446 można przeczytać następujące słowa: równie niegodziwe jest wydawanie na nie pieniędzy, które mogłyby w pierwszej kolejności ulżyć ludzkiej biedzie (w domyśle "na zwierzęta"). Taka to dola biednych stworzeń, których los pewnie nieraz gorszy już być nie może. A katolicy to większość w naszym kraju. Ładny to mamy raj, nie ma co... Filip Barche wieloletni inspektor ds. zwierząt Inicjatywa "Empatia" tel. 0-506/216-457 barche@interia.pl KOŚCIÓŁ A ZWIERZĘTA =================== Bardzo boleje nad postawą Kościoła w stosunku do zwierząt. Nowy Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźne traktuje zwierzęta jako istoty wyłącznie służące rozrywce i zaspokajaniu potrzeb człowieka. Mało tego, uważa iż wydawanie na nie pieniędzy jest grzechem. Wynika to zapewne z faktu, iż uznaje się w tym przypadku, że człowiek stoi ponad wszystkimi innymi istotami. Bardzo to wygodne rozumowanie i w tak łatwy sposób można wszystko usprawiedliwić. Dziwi mnie, że księża nie uczą szacunku do zwierząt i nie mówią tego podczas kazań w kościele. Jak wiele by to mogło zmienić. Choćby kilka razy w roku, a nie raz -- z okazji św. Franciszka z Asyżu, powinno się coś wiernym przekazać. W końcu tak ogromna ilość maltretowanych, głodzonych i zabijanych zwierząt to wynik ludzkiej działalności. Większość osób w naszym kraju, deklaruje, iż są katolikami - - więc może Kościół mógłby bardziej przychylniej spojrzeć i na niedolę zwierząt. Nie mówię tu o jakiś rewolucyjnych zmianach ale choćby wspomnieć nieraz o tym aby nie trzymać na wsi psów na łańcuchu, aby poić i dawać strawę zwierzętom gospodarskim. Mówić o szacunku do zwierząt, o dobrym ich traktowaniu. Wydaje mi się jednak, że te moje życzenia są nazbyt pobożne. Bo co tu dużo mówić, skoro księża niejednokrotnie uczestniczą w polowaniach i święcą dary zdobyte przez myśliwych. Jakie to romantyczne -- wetknąć gałązkę drzewa iglastego w pyszczek konającego przed chwilą w bólu zwierzęcia, np. sarny, układać pokotem ociekające krwią zwierzęta na leśnej polanie. Pięknie to wszystko wygląda. I do tego ksiądz kropiący wodą święconą dary lasu (zabite zwierzęta). Piękna i romantyczna tradycja, nie ma co. Podobno jest takie przykazanie: nie zabijaj -- ale wiadomo, Kościół łatwo znalazł wytłumaczenie, iż tyczy się ono tylko ludzi. Bo w końcu tak wygodniej... Filip Barche ZŁY PIES? ========= Projekt nowego rozporządzenia MSWiA dotyczącego ras uznanych za groźne tak naprawdę nie polepszy bezpieczeństwa ludzi i sytuacji psów w Polsce !!! Założenia nowego projektu, m.in. badania psychologiczne przyszłego właściciela psa, ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej itd. są na pewno właściwe, ale nie zmieni to znacząco niczego w tej sprawie. Groźne nie są psy same w sobie, niezależnie od tego czy pochodzą z listy ras uznanych za niebezpieczne czy są zwykłymi kundelkami. Za zachowanie psa ponosi odpowiedzialność jego właściciel. Trzeba zwrócić baczną uwagę na sposób rozmnażania zwierząt, czy nie pochodzą one np. z hodowli kenelowej*). Bardzo ważne jest, aby szczeniak od małego przyzwyczajał się do obecności człowieka. Często kenele są fabrykami zwierząt, które nie dbają o ich prawidłowy rozwój psychiczny, tylko o czysty zysk właściciela. Następna sprawa to trzymanie zwierząt na łańcuchach, nie tylko, jak się okazuje na wsi. Takie zniewolenie zwierzęcia powoduje u niego również nieodwracalne zmiany. A jak wiadomo w Polsce problem ten jest szczególnie zauważalny. Brakuje w naszym kraju prawdziwej i masowej edukacji humanitarnej. Ustawa o ochronie zwierząt mówi, iż szkoły powinny prowadzić lekcje w tym zakresie, ale jest to często czysta teoria. Trzymanie psów w klatkach, złe traktowanie, bicie, jest powodem frustracji i nieobliczalnego nieraz zachowania zwierząt. Należy na początku zacząć karać prawdziwymi karami osoby, które często w skandalicznych warunkach trzymają zwierzęta, bo to one są potencjalnym źródłem zagrożeń. Pamiętajmy, iż przemyślana decyzja o kupnie psa, odpowiednie warunki oraz nasze psychiczne predyspozycje w ogromny sposób przyczyniają się do tego jak zwierzę będzie się zachowywało, a spraw związanych z pogryzieniami będzie mniej. Warszawa, 6.3.2003 Filip Barche _______________ *) Hodowla kenelowa polega na chowaniu szczeniąt w kenelach -- często w piwnicach willi czy osobnych budynkach. Suki traktowane są tam jak materiał rozpłodowy. Mało kiedy przychodzi człowiek aby się nimi zająć, tylko zabiera młode jak już są odpowiednie do sprzedaży -- szczeniaki nie mają kontaktu z człowiekiem w domu. Jest to niehumanitarny sposób hodowli ale niestety praktykowany. ~~~~~~~~~~~ EDUKACJA ~~~~~~~~~~~ CZY DZIECKO TEŻ CZŁOWIEK? W OBRONIE ANTYPEDAGOGIKI ================================================== Dopiero w trakcie "Dni Obywatela" pod koniec ub. r. wpadł mi w ręce nr 5 tego pisma, w którym znalazłem artykuł Jarosława Tomasiewicza pt. Rewolucja pożera własne dzieci, z ironią i "świętym oburzeniem" atakujący antypedagogikę -- nowy (w naszej patriarchalnej kulturze) nurt myśli o stosunkach dorosły-dziecko i stosunkach między ludźmi w ogóle. Dlaczego, bez względu na czas, który upłynął od jego opublikowania, zapragnąłem napisać poniższy artykuł -- opóźnioną polemikę? Bo zabolało mnie to, co w nim przeczytałem. Słowa wyszydzające jeden z pierwszych głosów, jakie usłyszałem w obronie mojego dziecięcego "ja" i sugerujące, że nie ma nic złego w uznawaniu potrzeby klapsa. Felieton Tomasiewicza pełen jest słów-zaklęć -- krótko mówiąc, inwektyw -- w rodzaju absurdalne, obłędne, samowolka itd., żeby czytelnik wstydził się choćby pomyśleć, że a nuż ta antypedagogika ma jakiś sens... Czytając ów tekst, odniosłem wrażenie, że tysiące cierpień - - aktów przemocy i upokorzeń -- jakie dziecko znosi ze strony rodziców w wielu rodzinach (i przed którymi w "tradycyjnej" rodzinie i "tradycyjnym" społeczeństwie nie ma żadnej obrony, żadnej ucieczki, żadnego odwołania) nie mają znaczenia, nie budzą protestu. Innymi słowy -- że dopóki jesteś dzieckiem, inni mają prawo cię bić, poniżać, wyśmiewać, zmuszać do wyrzeczenia się własnych pragnień, zainteresowań i przekonań, zmuszać do działania wbrew samemu sobie -- a ty nie masz prawa nawet protestować. Prawo i opinia publiczna są po stronie tego, kto sprawia ci cierpienie. On "wie co robi", ma rację -- bo ma "władzę rodzicielską" (albo nauczycielską...) Cierpienie jest obecne w życiu i dorosłych, i dzieci. Nie zawsze dzieje się nasza wola. Nie zawsze nasze pragnienia czy potrzeby są zaspokajane. Czasem zdarza się coś, co sprawia nam ból. Kiedy interesy (potrzeby, pragnienia) dwóch osób wchodzą w konflikt, to możliwe, że przynajmniej jedno będzie cierpieć. Cierpienie jednak mija, i jest do zniesienia, o ile masz oparcie -- w sobie, w innych ludziach. Dziecko, będąc tak bardzo zależne od innych, jeszcze bardziej potrzebuje tego oparcia w bliskich osobach. Czuje je, gdy wie, że jego uczucia kogoś obchodzą, są uznawane. Gdy ma dokąd się schronić, nawet gdy przegrywa. Antypedagogika zwraca uwagę, że w konwencjonalnej, wychowawczej relacji dziecko cierpi i nie ma dokąd uciec. Nikt nie staje po jego stronie, nikt nie uznaje jego racji - - co więcej, dorośli żądają, żeby nawet ono samo nie stało po swojej stronie (tj. po stronie tego, co właśnie odczuwa). Żądają, żeby przyznało im słuszność, wyrzekło się własnego punktu widzenia i przyjęło ich pogląd. To jest gwałt, i każdy czuje, że to jest gwałt, ale w toku "wychowania" uczy się ignorować to odczucie, tłumaczyć sobie, że nie powinien czuć tego, co czuje, bo przecież ten ktoś działa "dla mojego dobra". Staje się bezbronny i bezkrytyczny, ponieważ ktoś działa "dla jego dobra". Właśnie dlatego później, kiedy sam jest dorosły, gotów jest zaakceptować stosunki, które ranią jego godność bądź niszczą jego zdrowie, gotów jest też postępować posłusznie wbrew własnemu sumieniu -- o ile tylko komuś uda się go zmyślnie przekonać, że to "dla jego dobra", że "tak będzie lepiej". Uczucia -- sygnały alarmowe -- nie chronią go przed taką sytuacją, gdyż nauczył się je tłumić, aby stale dostosowywać się do cudzych oczekiwań. WYCHOWANIE CZY ODDZIAŁYWANIE? ----------------------------- Właśnie tak pojęte "wychowanie" odrzucają zwolennicy antypedagogiki, w tym Hubertus von Schoenebeck: Zgodnie z moją definicją, wychowywanie jest urzeczywistnieniem roszczenia wychowawczego, podjęciem kroków zmierzających do zrealizowania uznanych za najlepsze dla drugiej osoby celów. 'Spowoduję albo przynajmniej spróbuję spowodować, aby zdarzyło się to, co uważam za najlepsze dla ciebie'. Tak właśnie wygląda wychowywanie. [...] Wszystkie warianty wychowawcze, nawet jeżeli zewnętrznie bardzo się od siebie różnią, mają jedną cechę wspólną: roszczenie wychowawcze, przekonanie, że wie się lepiej niż osoby wychowywane, co jest dla nich dobre -- przekonanie, które próbuje się wcielić w życie (H. von Schoenebeck: Antypedagogika. Być i wspierać zamiast wychowywać, przeł. Natasza Szymańska, Warszawa: Jacek Santorski & Co -- Agencja Wydawnicza, 1994). Twierdzenie J. Tomasiewicza, że antypedagogika [...] możliwa byłaby tylko w warunkach totalnej izolacji dziecka od rodziców, gdyż ci przecież wychowują dziecko samym swoim przykładem świadczy o tym, że po prostu nie zrozumiał, o co chodzi w antypedagogice. Chodzi bowiem o odrzucenie stosunków góra-dół między rodzicami a dziećmi, a nie o brak wszelkich oddziaływań. Przeciwnie: antypedagogiczna relacja polega właśnie na (wzajemnym) oddziaływaniu, na współistnieniu, wspólnym życiu ludzi dorosłych i dzieci, gdzie dorośli stwarzają dzieciom dogodne warunki do rozwoju -- do zdobycia życiowego doświadczenia i potrzebnych umiejętności, do rozwijania samodzielności, utrwalania wiary w siebie i tworzenia więzi z innymi ludźmi. Czy antypedagogika opowiada się za "puszczeniem dzieci samopas", bez opieki? Nic bardziej błędnego. Tej interpretacji przeczy już sam podtytuł książki Hubertusa von Schoenebecka: Być i wspierać, zamiast wychowywać. W tym streszcza się cała istota postawy antypedagogicznej wobec dziecka. Wspierać -- i być obecnym. Być uważnym. Pozostawienie dziecku prawa do własnego zdania i własnych decyzji nie jest równoważne z "puszczeniem samopas", "na ulicę". Nie chodzi o "nieobchodzenie" -- chodzi o szanowanie podmiotowości dziecka, traktowanie go jak odrębną istotę zdolną do samostanowienia (ale nie obojętną nam!). Rolą rodziców -- i innych dorosłych ważnych w życiu dziecka -- jest je wspierać, jednocześnie szanując jego suwerenność jako pełnowartościowej istoty ludzkiej. Służyć mu doświadczeniem i pomocą -- a nie odmawiać mu prawa do podejmowania własnych decyzji i tworzenia własnego poglądu na świat. Nie z każdą decyzją dziecka rodzice się zgodzą -- to normalne, tak jak niekoniecznie zgadzają się z każdą decyzją swoich dorosłych krewnych czy przyjaciół. Jednak zasadniczo szanują te decyzje i zdolność dziecka do ich podejmowania -- nawet jeśli czasem czują sprzeciw i starają się udaremnić ich wykonanie (tak jak mogą przeciwdziałać pewnym decyzjom podjętym przez innych dorosłych)! Jednocześnie rodzice wolni od pedagogicznych roszczeń przekonują się, że dziecko potrafi podejmować znacznie więcej sensownych decyzji w odniesieniu do siebie samego, niż na ogół się przypuszcza. Jak np. niemowlę ma decydować o swoim pożywieniu? -- pyta "retorycznie" felietonista. Otóż niemowlę o pożywieniu decyduje! Wie (i daje znać), kiedy i ile chce jeść! Kłopoty się zaczynają, gdy matka usiłuje je karmić kiedy nie jest głodne, albo odmawia pokarmu, kiedy jest. Krytykowana przez von Schoenebecka postawa "roszczenia wychowawczego" (bądź "pedagogicznego") to traktowanie drugiego człowieka (np. dziecka) jako niezdolnego do samostanowienia -- do oceny rzeczywistości i podejmowania decyzji o tym, co uważa za dobre dla siebie. "Roszczenie pedagogiczne" to stawianie siebie (rodzica, opiekuna, wychowawcy) ponad dzieckiem, w roli wszechwładnego (i wszechwiedzącego!) Boga, który "wie lepiej" i decyduje, nie licząc się z wolą tego, kogo decyzja dotyczy, narzucając własną wolę (notabene, Bóg którego znamy my, dorośli, jest łaskawszy, mniej arogancki, bo jednak pozostawia nam prawo do popełniania błędów i uczenia się na nich). Zamiast tego von Schoenebeck proponuje przyjaźń z dziećmi. Traktowanie ich jak przyjaciół, odpowiedzialnych za własne decyzje -- przyjaciół, na których szczęściu i zdrowiu mi zależy, ale którym pozwalam być sobą, nie usiłuję ich zmieniać, narzucać im, jacy mają być. Z przyjaciółmi czasem się sprzeczamy -- ale są to konflikty równych i szanujących się partnerów (nawet jeśli czasem wyda mi się, że przyjaciel głupio do czegoś podchodzi!). Nieraz staramy się postawić na swoim -- ale jesteśmy wrażliwi też na uczucia, jakie to budzi w drugiej osobie. Uczucia -- własne i drugiej osoby -- są dla nas ważniejsze niż wyobrażenia, jaki "powinien" się stać nasz przyjaciel. A nasz wpływ na tę osobę jest tym większy, im większe zdobywamy u niej zaufanie -- kiedy widzi, że jesteśmy autentyczni w wyrażaniu swoich uczuć i dążeń i że szanujemy jej prawo do tego samego, do bycia sobą. Możemy być tacy, jakimi mamy ochotę być i to samo dotyczy również dzieci -- pisze von Schoenebeck. -- Możliwość "pokazywania swego prawdziwego oblicza" jest wielkim dobrem, którego podstawą jest nowe zaufanie i pełna szacunku postawa nowej relacji. KTO JEST ODPOWIEDZIALNY? ------------------------ Wielu rodziców źle się czuje w roli kontrolujących wszystko i narzucających swą wolę tyranów. Źle im z tym, że "muszą" forsować swoje decyzje podjęte z punktu widzenia tych, którzy "wiedzą lepiej" -- że muszą przy tym stawać się nieczuli na ból i sprzeciw swojego dziecka. Dlaczego, mimo to, tak postępują? Ponieważ czują się odpowiedzialni za dzieci. Odpowiedzialność zmusza ich do poszukiwania "obiektywnie najlepszych dla dziecka" decyzji, a potem -- forsowania ich za wszelką cenę. Antypedagogika twierdzi, że każdy człowiek -- także ten najmłodszy -- jest odpowiedzialny za samego siebie -- może decydować o tym, co jest dla niego najlepsze, starać się zrealizować te decyzje i ponosić ich konsekwencje. Von Schoenebeck odwraca pedagogiczne założenie, pisząc (Kocham siebie takim, jaki jestem, przeł. J. Pańczakiewicz, Kraków: Impuls 1994.): Odebranie komuś odpowiedzialności za samego siebie dyskwalifikuje go, zaprzecza jego wrodzonym zdolnościom. Równocześnie obciąża osobę ponoszącą odpowiedzialność ogromnym brzemieniem, przynosi jej wciąż nowe konfrontacje zamiast pokojowego współistnienia, panowanie zamiast solidarności, wychowanie zamiast wspierania, kontrolę zamiast zaufania, stres zamiast wypoczynku, nienawiść zamiast miłości. Nie jest łatwo być za kogoś odpowiedzialnym -- jest to sprzeczne z naturą człowieka. Zarówno z naturą pozbawianego odpowiedzialności za samego siebie, jak i -- przejmującego tę odpowiedzialność. Czy jest to zachęta do nieodpowiedzialności, czyli nie interesowania się losem dziecka? Jeśli nie mam w stosunku do dziecka praw -- to nie mam też wobec niego obowiązków -- rozumuje Tomasiewicz. Oczywiście, że nie masz obowiązków, ale możesz -- i do tego antypedagogika wzywa! -- wziąć odpowiedzialność; nie za kogoś, ale za to, jak ty postępujesz wobec kogoś. Dojrzewaniu w człowieku poczucia odpowiedzialności wobec innych sprzyja bycie traktowanym jak osoba odpowiedzialna -- a nie taka, za którą inni podejmują decyzje i ponoszą odpowiedzialność. Człowiek traktowany od małego jako odpowiedzialny za siebie wie, że nie może zrzucać odpowiedzialności na kogoś innego - - że cokolwiek robi, wynika w sumie z jego decyzji i jego też dosięgną konsekwencje -- nie pozwala więc sobie na nieodpowiedzialność. Tak to działa, o czym przekonują się rodzice od lat realizujący antypedagogiczną (czy też: postpedagogiczną) postawę w swoim życiu rodzinnym (w tym sam autor Antypedagogiki..., ojciec trojga dzieci -- w tym dwojga dziś już dorosłych). Nasze dzieci -- pisze von Schoenebeck (1993) -- są za siebie odpowiedzialne od chwili swych narodzin, tak właśnie je postrzegamy i nie przeszkadzamy im w tym. Decyzje, które podejmują, nie są dla nich niebezpieczne, a wypadki zdarzają się rzadko, gdyż nie ulegają pokusie przeceniania swoich możliwości. Kiedy sądzą, że nie są w stanie dokonać prawidłowej oceny sytuacji, upoważniają nas dorosłych do zadecydowania za nie. Cenią nasze doświadczenie, kompetencję i siłę fizyczną i chętnie z nich korzystają, a my z przyjemnością dzielimy się z nimi. Nasze dzieci nie nadużywają swojej wolności. Nie są niewychowane, lecz wzrastają wolne od wychowywania, to znaczy, że nie muszą bronić się przekorą i nieposłuszeństwem przed pedagogicznymi atakami, lecz wolne od takich napaści rozwijają postawę prospołeczną. Nie zdarza się, aby się raniły nożami, widelcami, nożyczkami, prądem, nie zalewają wodą mieszkań, nie niszczą dla zabawy jedzenia, nie depczą kwiatów, nie męczą zwierząt, nie mażą po ścianach ani nie psują zabawek. Są w naturalny sposób uważne. Okazuje się, że człowiek staje się prospołeczny nie dlatego, że go do tego zmuszono, tylko dlatego, że wzrasta w przyjaznej atmosferze, przekonując się, że ludziom można i warto ufać, i że warto być godnym zaufania. Można spekulować, czy człowiek jest z natury dobry, czy nie, ale łatwo się przekonać, że człowiek kształtuje się stosownie do warunków, w jakich się rozwija. Człowiek z natury dąży do bycia dobrym, jeśli się znajduje w przyjaznym środowisku, w atmosferze wzajemnego szacunku i możliwości wyrażania siebie. (Bo uczy się, że bycie dobrym jest korzystne dla niego -- jest wtedy lubiany i ceniony). Miłość do innych jest częścią miłości do samego siebie. Gdy człowiekowi brakuje miłości własnej -- czuje się źle z samym sobą. Nic dziwnego, że wtedy rodzą się w nim silne impulsy, żeby "zrobić sobie dobrze" choćby za cenę czyjejś krzywdy. Widzi, że inni są szczęśliwi, a on nie. Sprawia mu to wielki ból i rodzi się pragnienie, by to "wyrównać". Właśnie taki człowiek staje się egoistą, niewrażliwym na cudze granice -- on "musi" być niewrażliwym, żeby coś osiągnąć dla siebie -- choćby "po trupach". Ten natomiast, kto od małego czuł się pełnowartościowy i akceptowany taki jaki jest, nie ma w sobie takiego przymusu. Ma zaufanie do życia. Dążąc do swych celów, może liczyć się z uczuciami innych, bo wie, że jest szczęśliwszy, gdy ludzie wokół niego też są zadowoleni. Wie też, że są blisko niego ludzie, którzy życzą mu szczęścia i powodzenia w tym, do czego dąży. Nasze dzieci nie wiedzą, co to znaczy liczyć się z innymi, jeśli miałby to być obowiązek, który należałoby nieustannie spełniać. Cały czas dzielą się uczuciami i pragnieniami z innymi ludźmi i zależy im, aby również oni byli zadowoleni. Ich społeczna mądrość jest fascynująca i poza wszelkim poczuciem obowiązku. Wbrew obiegowym przekonaniom, antypedagogiczna postawa nie polega na stawianiu dziecka ponad rodzicem (to był raczej postulat pedagogiki antyautorytarnej). Antypedagogika stawia ich na równi. Uczucia dorosłego są równie ważne jak uczucia dziecka. Rodzic ma prawo dążyć do własnego celu, nawet sprzecznego z wolą dziecka -- ale i vice versa. Nasze dzieci bardzo jasno wyrażają swoje zdanie. Ich "nie" nigdy nie jest skierowane przeciw innym, lecz wyraża pragnienie pójścia swoją drogą. Dlatego też łatwo jest to uszanować, a problem krnąbrności i hardości w ogóle się nie pojawia. Kiedy z naszych subiektywnych powodów nie możemy zgodzić się na ich "nie", nie powoduje to żadnej katastrofy. Oczywiście, identycznie wygląda sytuacja odwrotna, kiedy nie uda im się przeforsować swojego pomysłu, akceptują nasze stanowisko, chociaż czasem są zmartwione, a niekiedy zagniewane. W naszej relacji "nie" podobne jest do drzewa, które przewróciło się na drogę, zmuszając nas do zatrzymania się i poszukania nowej ścieżki. NAUKA BEZ PRZYMUSU ------------------ Jedna z obaw dorosłych przed rezygnacją ze stosowania przymusu względem dzieci, z narzucania im własnych priorytetów dotyczy nauki szkolnej i uczenia dzieci w ogóle. Czy jeszcze ktoś chciałby dobrowolnie się uczyć rzeczy niezbędnych w dorosłym życiu, ale jakże nudnych? -- zapytuje Tomasiewicz. No cóż, jeśli nauka kojarzy mu się nieodparcie z nudą -- współczuję. I odpowiadam: z chwilą, gdy człowiek uświadomi sobie ową "niezbędność", nuda przestaje mu stawać na przeszkodzie. Dziecko nie pragnie zostać na zawsze bezradne i pozbawione umiejętności. O ile nie nauczono go kojarzyć wszelką naukę z udręką i tłumieniem samodzielnego myślenia, to prędzej czy później dąży do tego, żeby stać się w pełni samodzielne i kompetentne -- żeby umieć radzić sobie ze wszystkim. Jak pokazuje eksperyment Summerhill w Anglii (działający już od 80 lat!) -- ludzie uczą się dobrowolnie rzeczy niezbędnych w dorosłym życiu (nawet tych "nudnych"), gdy im na czymś zależy. W założonej przez A.S. Neilla szkole z internatem "Summerhill" dzieci nie muszą chodzić na lekcje, jeśli nie chcą. W ogóle nic nie muszą, poza przestrzeganiem zasad wspólnie ustalanych na zgromadzeniu ogólnym szkoły, gdzie każdy uczeń i każdy nauczyciel ma jeden głos. W kwestii nauki -- całkowita wolność. Nie muszą chodzić na lekcje... i niektóre z nich nie chodzą. Tygodniami, miesiącami, czasem latami. Gdy jednak nastolatek dochodzi do wniosku, że chce zdobyć zawód czy pójść na studia -- słowem, wejść w dorosłe życie ze wszystkimi korzyściami, jakie z tego wynikają -- okazuje się, że potrafi w ciągu roku czy dwóch przyswoić sobie materiał, który dzieci zmuszane do nauki opanowują (z oporami!) w ciągu kilku lat. Absolwenci Summerhill odnoszą w dalszym życiu sukcesy nie gorsze od absolwentów innych szkół. Tyle, że mają więcej... wiary w siebie i spokoju wewnętrznego i mniej wśród nich przestępców -- choć do szkoły dawniej przyjmowano głównie dzieci "sprawiające trudności wychowawcze" i wchodzące w kolizję z prawem. ... ZACZYNA SIĘ W RODZINIE -------------------------- Przyszła mi do głowy jeszcze jedna odpowiedź na pytanie: dlaczego ludzie tak chętnie narzucają swoim bliskim model rodziny oparty na dominacji i posłuszeństwie? Zmęczenie. Poczucie poświęcania się dla dzieci, dla współmałżonka -- i chęć wynagrodzenia tego sobie i po prostu ułatwienia sobie życia i tak przecież niełatwego. Życie we wspólnocie wymaga przystosowań. Ci, którzy biorą na siebie utrzymanie rodziny, łatwo w zamian przerzucają większość psychicznych kosztów przystosowania na tych, którzy są od nich zależni. Tak postępują rodzice względem dzieci, pracujący zarobkowo mężowie względem żon-gospodyń domowych, przedsiębiorcy względem pracowników, rządzący względem rządzonych. Przywódca bierze na siebie odpowiedzialność za całość i w zamian odbiera innym prawo do samostanowienia. Rodzina ze sztywno ustaloną hierarchią nieraz zdaje się funkcjonować sprawnie, jak maszyna. Tyle, że nie ma w niej miejsca na szczerość, na partnerstwo, na wiarę we własną zdolność osądu rzeczywistości. Człowiek musi wchodzić w rolę i jeśli odgrywanie jej jest sprzeczne z jego uczuciami, musi je ukrywać, udawać. Ceną są uczucia upokorzenia, poniżenia, stłumionej wrogości, które zbierają się w sercach osób zdominowanych, powoli przeradzając się w (zwykle ukrytą) nienawiść. Co się z nią dzieje? Nie jest wyrażana wprost, ale poprzez grymasy, chłód, krytykanctwo, przekorę, lenistwo lub roztargnienie. Albo przenoszona na kogoś innego albo na samego siebie (skoro kontakty z tobą sprawiają mi ból, a ty jesteś w porządku, to przyczyną mojego bólu jestem ja sam, a więc -- często jestem swoim własnym wrogiem!), albo na zewnątrz, na kogoś trzeciego, na kogo można się rozzłościć czy okazać wrogość bezkarnie. Im bardziej czuję się upokorzony i bezsilny, tym bardziej muszę dokuczyć komuś słabszemu, żeby odzyskać poczucie, że coś jednak znaczę, że ja też mogę być górą... Można tak żyć, dzielić i rządzić, a nienawiść rządzonych umiejętnie kierować na zewnątrz. Wtedy spójność rodziny jest ocalona, jeśli tylko istnieje jakiś wiarygodny zewnętrzny wróg, którego się wini za wszystkie złe uczucia powstające w każdym z nas i który nam za to zapłaci... Tak się rodzą i szkolni czy podwórkowi tyrani, i szalikowcy, i międzynarodowi terroryści i fanatycy religijni czy narodowi, i politycy gładko uzasadniający doktrynę własnej dominacji nad światem. I miliony zwykłych, poczciwych obywateli, których najwyższą religią staje się niekwestionujące posłuszeństwo. Można tak żyć, niektórzy jednak chcą inaczej. Cenią sobie możliwość szczerego kontaktu, bycia sobą, żywienia własnych marzeń, wyznaczania sobie własnych celów i dążenia do ich realizacji -- i chcą, żeby te same możłiwości miały też osoby, na których im zależy. Cenią sobie okazywanie prawdziwych uczuć i postępowanie w zgodzie z własnym sumieniem -- i pozostawiają to samo prawo innym, niezależnie od ich wieku i od tego, czy zgadzają się z nimi w poszczególnych sprawach. Rodzina niehierarchiczna nie odbiera rodzicom możliwości decydowania. Ale nie odbiera jej i dzieciom. W miarę dorastania dzieci, jedni i drudzy uczą się decydować wspólnie, uczą się pozyskiwać współpracę innych. Uczą się uzgadniać te decyzje, które dotyczą dwu lub więcej stron dbając o interesy obu stron (które przecież, przez obie strony są postrzegane mniej lub bardziej subiektywnie). PRAWA DZIECKA -- PRAWA CZŁOWIEKA -------------------------------- W "tradycyjnym", tj. patriarchalnym społeczeństwie -- i stworzonym przez nie prawie -- dziecko jest traktowane jako "przyszły człowiek". Prawa człowieka -- z wyjątkiem prawa do życia -- nie przysługują dziecku. Dorosły, pobity przez drugiego (czy choćby uderzony), może pójść na policję, zgłosić wniosek do prokuratury ("nietykalność osobista"). Dziecko -- tylko wtedy, gdy dozna obrażeń grożących śmiercią lub kalectwem. Dorosły ma prawo głosić dowolne poglądy -- w domu i publicznie ("wolność słowa"). A dziecko? Ile razy słyszy "Nie będziesz mi tu pyskować!"? Dorosłemu konstytucja zapewnia wolność wyznania... Czy religijni rodzice pozwalają dzieciom decydować o własnej wierze i praktykach religijnych? A może tak samo decydują za innych dorosłych? Dorosły ma prawo zmienić miejsce pobytu -- stałego lub chwilowego -- wychodzić z domu o dowolnej porze, podróżować, przeprowadzić się -- bez pytania innych o zgodę. A dziecko? Uciekinierów z domu ściga się na równi z młodocianymi przestępcami. Dorosły ma prawo do tajemnicy korespondencji. Ile znasz rodzin, w których rodzice kontrolują korespondencję dzieci, czytają bez pozwolenia ich pamiętniki? Dorosły może w końcu wybrać, z kim chce żyć pod jednym dachem. A dziecko? Nawet w przypadku rozwodu rodziców opinia dziecka nie decyduje o tym, z kim mu pozwolą zamieszkać. Tak wygląda "ochrona dziecka przed nadużyciami", zapewniana przez tradycyjny system prawny i rodzinny. Jeśli mowa o nadużyciach... Jak zauważa Tomasiewicz, uznanie uprawnień politycznych i ekonomicznych dzieci -- czego domagają się uczestnicy ruchu na rzecz praw dzieci, popierani przez von Schoenebecka -- stworzyłoby ogromne pole do nadużyć, manipulacji i wyzysku dzieci. Zgadzam się. Myślę, że te obawy należy wziąć poważnie pod uwagę, zanim pochopnie rozszerzymy na dzieci stosowanie owych praw. Czy jednak uprawnia nas to do uporczywego ich negowania? Logiczne konsekwencje powyższej, "ochronnej" argumentacji są bowiem niepokojące: Na tej samej zasadzie można by odebrać prawa polityczne i ekonomiczne w zasadzie każdemu (a może: prawie każdemu?) człowiekowi. Bo czyż dorośli ludzie nie ulegają manipulacjom politycznym? Czyż nie są nigdy wyzyskiwani ekonomicznie i to w majestacie prawa? Niektórzy wierzą, że to "dla ich dobra" -- przypomina ci to coś? Skądinąd obaj z autorem felietonu mieliśmy już do czynienia z systemem, który wychodził z założenia, że ludzie nie są w stanie sami zadbać o siebie i wybrać co dla nich dobre, że trzeba ich "chronić" -- i w związku z tym trzeba kontrolować ich poczynania, ich wypowiedzi, ich sposób rządzenia, ich myśli... Młodszym czytelnikom wyjaśniam, że tak właśnie funkcjonował "socjalizm realny", zwany potocznie "komuną". Jeszcze jeden drobiazg. Hubertus von Schoenebeck nie chce "wychowywać" ani dzieci, ani dorosłych. Dlatego -- w odróżnieniu od ludzi o pedagogicznym nastawieniu -- nie żąda od swoich adwersarzy uznania jego postawy za jedyną słuszną. "Nowa relacja" -- przyjaźń z dziećmi zamiast sprawowania władzy -- jest wyborem. Wybór należy do każdego z osobna i zależy od jego doświadczeń, odczuć, przemyśleń. Od tego, w jaki sposób chce żyć z bliskimi osobami. Von Schoenebeck pokazuje tylko, że można "inaczej": że stosunki w rodzinie mogą opierać się na zaufaniu i autentycznych uczuciach obu stron, bez dzielenia ich na "słuszne" i "niesłuszne", bez piedestału jednostronnego autorytetu, bez podkopywania czyjejkolwiek miłości własnej i zaufania do siebie samego. Że możliwa jest przyjaźń z dziećmi -- także z tymi dziećmi, które są -- dostrzegane bądź ignorowane -- w każdym z nas, dorosłych. Paweł Listwan _______________ Hubertus von Schoenebeck, Antypedagogika. Być i wspierać zamiast wychowywać, Jacek Santorski & Co, Warszawa 1994. Hubertus von Schoenebeck, Kocham siebie takim, jaki jestem. Droga wyjścia z nienawiści, bezradności i egoizmu, IMPULS, Kraków 1994. A. S. Neill, Summerhill, Wydawnictwo Almaprint, Katowice 1991. A. S. Neill, Nowa Summerhill, pod redakcją Alberta Lamba, Zysk i S-ka, Poznań 1994. KURS "DYNAMIKA ZRÓWNOWAŻONEGO ROZWOJU -- REGION KARKONOSZY I DOLINA ODRY" ===================================== Organizatorami kursu są: Wydział Podstawowych Problemów Techniki Politechniki Wrocławskiej; Dolnośląski Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli, Wrocław; Fundacja Sendzimira, USA; Stowarzyszenie Zielona Kultura, Wrocław. Udział w Kursie jest zakończony wydaniem certyfikatu przez Politechnikę Wrocławską. Adresat: studenci, działacze pozarządowych organizacji ekologicznych (POE) i pracownicy naukowi. W ramach kursu oferujemy noclegi, przewozy, częściowe wyżywienie. Kadra trenerów i wykładowców kursu to doświadczeni pracownicy wrocławskich i polskich uczelni wyższych oraz działacze (POE). Odpłatność za udział w kursie wynosi 100 zł. MIEJSCE KURSU ------------- Politechnika Wrocławska, Szklarska Poręba (Karkonosze), Krzydlina Mała (Dolina Odry). CZAS TRWANIA ------------ Październik 2003 r. -- grudzień 2003 r.; 3 spotkania. TERMIN SKŁADANIA WNIOSKÓW ------------------------- 3.10.2003. SZCZEGÓŁOWY PROGRAM ------------------- www.zielona.uni.wroc.pl/ekorozw dyna.if.pwr.wroc.pl/dzr KONTAKT ------- Piotr Magnuszewski Instytut Fizyki, Politechnika Wrocławska Wybrzeże Wyspiańskiego 27, 50-370 Wrocław tel. 0-71/3202918 e-mail: Piotr.Magnuszewski@pwr.wroc.pl ~~~~~~~ RZEKI ~~~~~~~ CZY REGION ŚRODKOWEJ WISŁY BĘDZIE SIĘ ROZWIJAĆ DZIĘKI PRZYRODZIE? ====================================== 23.6.2003 w Kozienicach odbyła się konferencja przedstawicieli samorzadów regionu Środkowej Wisły, poświęconą przyszłości tych okolic. Samorządowcy dyskutowali możliwość utworzenia w dolinie rzeki obszaru chronionego, który mógłby stać się motorem rozwoju lokalnych gmin. Jest to pierwsza tego rodzaju inicjatywa w dolinie Środkowej Wisły, która polega na planowaniu rozwoju w oparciu o walory przyrodnicze. Po raz pierwszy również proces ma charakter otwartych konsultacji społecznych i uwzględnia potrzeby lokalnych społeczności. Podczas konferencji, przygotowanej przez WWF Polska -- Światowy Fundusz na rzecz Przyrody oraz Starostwo Powiatowe w Kozienicach, zaprezentowane zostały założenia i wstępne wyniki przygotowywanej z inicjatywy WWF Polska Koncepcji zrównoważonego rozwoju i ochrony doliny Środkowej Wisły. Opracowanie to, poza oceną walorów przyrodniczych, krajobrazowych i kulturowych doliny Wisły między Puławami a Otwockiem oraz koncepcją ochrony przyrody i krajobrazu, ma zawierać m. in. wskazania dla ochrony przeciwpowodziowej, kierunki rozwoju turystycznego, możliwości zmian w rolnictwie. Nie chcemy "wyprodukować" kolejnego dokumentu do szuflady. - - powiedział Jacek Engel, Kierownik Projektu WWF "Wisła". -- Pragniemy aby z aktywnym udziałem wszystkich zainteresowanych samorządów powstała spójna wizja ochrony i rozwoju doliny Środkowej Wisły. Przygotowywana przez WWF Koncepcja obejmuje swoim zasięgiem dwadzieścia pięć gmin w siedmiu powiatach i dwóch województwach. Wczorajsze spotkanie stało się okazją do dyskusji w gronie władz samorządowych nad takimi kierunkami rozwoju regionu, które będą wspierać ochronę przyrody, dając jednocześnie impuls dla rozwoju gospodarczego. Ze wstępnej oceny i z odbytej dyskusji wynika, że gminy doliny Środkowej Wisły muszą poszukiwać swojej szansy w rozwoju turystyki i zrównoważonego rolnictwa, a problem, który musi być rozwiązany w pierwszej kolejności, to bezpieczeństwo powodziowe. Sporą część konferencji poświęcono prezentacji doświadczeń z innych rejonów Polski, w których mieszkańcy potrafili wykorzystać walory przyrodnicze swoich gmin, i w których władze samorządowe traktują obszary chronione nie jako barierę, ale jako "motor" rozwoju gospodarczego. Goście z Dolnej Wisły, Ujścia Warty i Dolnego Śląska prezentowali koszty i korzyści samorządów i mieszkańców z tytułu posiadania na swoim terenie obszarów chronionych. Mimo początkowych obaw, jakie towarzyszyły powstawaniu parków krajobrazowych, ostateczny bilans oceniono tam jako zdecydowanie korzystny. Utworzenie obszarów chronionych pozwoliło władzom samorządowym zdobyć dodatkowe środki pozabudżetowe na ochronę środowiska, uruchomiło wiele lokalnych inicjatyw gospodarczych, szczególnie związanych z obsługą wzmożonego ruchu turystycznego i rozwojem rolnictwa ekologicznego, stworzyło platformę współpracy dla gmin. Ochrona środowiska i ochrona przyrody to nie fanaberie ekologów. Dzisiejsze spotkanie pokazało, że nie rozmawiamy tylko o "ptaszkach i motylkach", ale o wizji zrównoważonego rozwoju dużego obszaru i jego mieszkańców, których jest ponad 100 tysięcy. Jeśli uda nam się wspólnie doprowadzić do powstania parku krajobrazowego doliny Środkowej Wisły, to będzie on służył i przyrodzie i ludziom -- podkreślił Jacek Engel, Kierownik Projektu WWF "Wisła". Obecność kilkudziesięciu samorządowców oraz przedstawicieli urzędów wojewódzkich: Mazowieckiego i Lubelskiego na spotkaniu nastraja optymistycznie i daje szansę na zaangażowanie się w ten proces wszystkich partnerów. Więcej informacji: Jacek Engel, Kierownik Projektu WWF "Wisła", WWF Polska, tel. kom. 0608 384242, e-mail: jengel@wwf.pl Marta Kaczynska, Specjalista ds. Komunikacji, WWF Polska, tel. kom. 0608 322 153, e-mail: mkaczynska@wwf.pl http://www.wwf.pl/wisla.php WWF DORADZA ROLNIKOM GOSPODARUJĄCYM W DOLINIE ODRY JAK UŻYTKOWAĆ GRUNTY NA OBSZARACH ZALEWOWYCH ============================================ Polscy rolnicy, przygotowując się do zmian, jakie nastąpią po wejściu Polski do Unii Europejskiej, przyglądali się w Brandenburgii i Saksonii, jak można pogodzić użytkowanie gruntów z aktywną ochroną przyrody. Na zaproszenie WWF Światowego Funduszu na rzecz Przyrody 10 polskich rolników i działaczy samorządowych z rejonu Stobrawskiego Parku Krajobrazowego odwiedziło rezerwaty biosfery "Spreewald" oraz środkowej Łaby w Niemczech. W trakcie wizyty mieli okazję zobaczyć jak w praktyce mogą wyglądać zależności pomiędzy użytkowaniem gruntów rolniczych a ochroną przyrody. Goście poznali przede wszystkim doświadczenia Niemców z realizacji tzw. "Kontraktów dla przyrody" oraz unijnych programów rolno-środowiskowych. Od 2004 r. Polska będzie zobowiązana do zaproponowania swoim rolnikom dopłat wspierających ochronę przyrody. Na przykładzie obszarów Spreewald i środkowej Łaby polscy rolnicy obserwowali, jak można wykorzystać podobne środki dla zachowania istotnych z punktu widzenia ochrony przyrody siedlisk łąkowych w dolinach rzecznych. W przyszłości chcemy zintensyfikować podobną wymianę transgraniczną pomiędzy użytkownikami gruntów w obszarach chronionych -- mówi Piotr Nieznański, Kierownik Projektu "Odra", WWF Polska. -- Chcemy żeby wykorzystanie przyszłych środków pomocowych UE dla rolnictwa i rozwoju infrastruktury umożliwiło zrównoważone gospodarowanie na wrażliwych terenach wiejskich o wysokich walorach przyrodniczych. Ostateczne sformułowanie Programu Rolno-środowiskowego w Polsce jeszcze nie nastąpiło. Rolnicy, jako potencjalni użytkownicy tego Programu, mają jak na razie niewiele informacji co do przyszłego wsparcia ze strony Rządu. Z tego względu WWF rozpoczął, dzięki wsparciu Niemieckiego Związkowego Funduszu Środowiska (Deutschen Bundesstiftung Umwelt), projekt pod nazwą "Zrównoważony rozwój regionalny w dorzeczu Odry". W 6 modelowych projektach prowadzonych wspólnie z polskimi organizacjami partnerskimi i społecznościami lokalnymi, rozwijane będą innowacyjne działania, które pozwolą w przyszłości na wykorzystanie środków finansowych Unii Europejskiej dla zachowania walorów przyrodniczych nadodrzańskich terenów wiejskich. Jeden z projektów modelowych dotyczy obszaru polderu Stobrawa w Woj. Opolskim. WWF, wspólnie z Federacją Zielonych, prowadzi tutaj prace nad odtworzeniem i zachowaniem terenów retencyjnych, które służyć będą ochronie przed powodzią i ochronie przyrody. Rozważa się możliwości ekstensyfikacji użytkowania obszarów łąkowych, tak aby móc dopasować sposób użytkowania gruntów do wymogów ochrony przyrody. Sprawdzane są także warunki dla podniesienia atrakcyjności turystycznej tego obszaru. Polscy rolnicy przyznali, że zapoznanie się z praktycznymi przykładami pomoże im przygotować się do korzystania z przyszłych środków pomocowych Unii Europejskiej. Włączanie w tym momencie mieszkańców danego regionu w działania służące ochronie przyrody jest niezwykle ważne. To odpowiedni czas, żeby przygotować się do właściwego wykorzystania środków unijnych na rozwój terenów wiejskich. Dzięki nim Polska ma szansę zachować w krajobrazie wiejskim bogactwo przyrody, którą może się szczycić w zjednoczonej Europie. -- stwierdził Peter Torkler, Koordynator ds. ochrony środowiska, rolnictwa i integracji z Unią Europejską, WWF Niemcy. Więcej informacji o projektach modelowych w ramach przedsięwzięcia pt. "Zrównoważony rozwój regionalny w dorzeczu Odry" znajduje się na: www.wwf.pl/dbu.php Dodatkowych informacji udziela: Piotr Nieznański, Kierownik Projektu "Odra", WWF Polska, tel. 0 601 817060, e-mail: pnieznanski@wwf.pl notatka prasowa Warszawa, Lödderitz, 7.8.2003 DOLINA NOTECI ZAGROŻONA ======================= Władze gmin Chodzież i Szamocin dla doraźnego zysku uparcie dążą do lokalizacji sprzecznej z prawem inwestycji, która spowoduje degradację walorów przyrodniczych i krajobrazowych doliny środkowej Noteci! W Gminach Chodzież i Szamocin trwa procedura zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Miałaby ona umożliwić postawienie na jednym z większych w Polsce obszarów torfowisk, na jednej z głównych w naszym kraju tras przelotów ptaków wodno-błotnych, w ważnym miejscu lęgowym wielu rzadkich i zagrożonych gatunków ptaków, w bezpośrednim sąsiedztwie ostoi ptaków o znaczeniu europejskim, na obszarze chronionego krajobrazu i na terenie projektowanej ostoi Ekologicznej Sieci NATURA 2000 fermy ponad 100 elektrowni wiatrowych o wysokości (łącznie z wirnikami) ponad 150 m! Gminy dążą do wprowadzenia odpowiednich zmian w zapisach planów i umożliwienia powstania tej inwestycji, pomimo że w przygotowanym na ich zlecenia (za pieniądze inwestora) opracowaniu ekofizjograficznym dla tego obszaru wyraźnie stwierdzono: * zamiar zlokalizowania fermy wiatraków w dolinie Noteci stoi w sprzeczności z przepisami ustawy o ochronie przyrody oraz przepisami rozporządzenia Wojewody Pilskiego w sprawie systemu obszarów chronionych [...] * realizacja wprowadzonych zmian planu spowoduje nieodwracalne przeobrażenia w środowisku przyrodniczym. [...] * zrealizowana ferma wiatrowa będzie stanowić sztuczną barierę dla ptaków wędrownych, korzystających z pradoliny jako z korytarza faunistycznego wschód -- zachód. Ze względu na relacje między wysokością przelotów i wysokością projektowanych obiektów wynika, że pewna część populacji ptaków może ginąć lub być okaleczona w strefie fermy wiatrowej. Konsekwencje tego zjawiska będą miały reperkusje nie tylko w zasięgu krajowym, ale również międzynarodowym. Gminy zignorowały także zgłaszane wcześniej sprzeciwy władz wojewódzkich i organizacji pozarządowych, w których zwracano uwagę na bezprawność i niedopuszczalność tego typu degradacji środowiska przyrodniczego. Wg przedstawicieli władz gminnych fakt, że inwestycja ta przyniesie gminie dochód, jest wystarczającym uzasadnieniem dla łamania prawa i niszczenia przyrody. Niestety, praktyka innych podobnych bezprawnych inwestycji wskazuje, że rzeczywiście zdeterminowane gminy mogą obecnie skutecznie omijać prawo dla osiągnięcia doraźnych zysków. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w tym przypadku gminy liczą dodatkowo na wsparcie polityczne, gdyż część terenów, na których ma powstać ferma, należy do wpływowego senatora. Zagrożenie jest więc bardzo realne. 8.8. Rada Gminy Szamocin jednogłośnie odrzuciła protesty zgłoszone w tej sprawie przez Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody, PTOP "Salamandra", Klub Przyrodników oraz LOP -- Okręg Pilski. Rada Gminy Chodzież ma zamiar to zrobić na przełomie sierpnia i września. Kolejny ruch należy do wojewody, który powinien podważyć uchwały gmin ze względu na ich niezgodność z prawem. Więcej informacji na ten temat można znaleźć pod adresami www.salamandra.org.pl/news/2003/news025.html i www.salamandra.org.pl/news/2003/news030.html. Andrzej Kepel andrzej@salamandra.org.pl Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody "Salamandra" ul. Szamarzewskiego 11/6 60-514 Poznań tel./fax 0-61/8432160, 6628606 biuro@salamandra.org.pl www.salamandra.org.pl ~~~~~~~~~~ POLEMIKI ~~~~~~~~~~ POLEMIKA Z KILKA UWAG O STOSUNKACH PŁCI W PÓŹNEJ NOWOCZESNOŚCI (ZB 11/2002) =================================== Felieton pana Marka Węgierskiego już na wstępie zadziwia stwierdzeniem: Stosunek takiego [zakorzenionego w przemyślanej tradycji] mężczyzny do spraw płci jest oparty na prawdziwej tradycji, na sakralnych doktrynach, a jego >idealizm< to nie abstrakcyjne marzenia i sublimacje inteligenta, lecz skrajnie realistyczne i obiektywne podejście mające swe źródło w ontologii w ogóle, a specyficznie w ontologii płci. Wpierw jako człowiek mający jakieś tam rozeznanie w filozofii wyjaśnię tu pewne pojęcia, które zapewne przez pomyłkę wkradły się do tekstu oryginału i mam nadzieję, że zupełnie niesłusznie budzą moje bezgraniczne zdziwienie. Prawdziwa tradycja -- czyżby istniała kiedyś jakaś tradycja nieprawdziwa? Fałszywa? Niestety nawet po przeczytaniu felietonu nie udało mi się zrozumieć, co pan Węgierski rozumie pod pojęciem prawdziwej tradycji. Istnieje możliwość, że ma na myśli tradycję katolicką, przedstawioną w konfrontacji z nowymi w naszym kraju, a nierzadko starszymi od chrześcijaństwa, a przez to i od katolicyzmu ruchami religijnymi i zwyczajami przez nie wprowadzanymi. Może o tym świadczyć postawione w jego felietonie za wzór średniowieczne rycerskie zachowanie oraz wzmianka o sakralnych doktrynach. Zapewne też to średniowieczne podejście jest wspomnianym też idealizmem. Nie można sądzić, że pod tym pojęciem kryje się jakakolwiek faktycznie zaistniała zarówno w Europie jak i na każdym z pozostałych kontynentów, bo wtedy pisałby -- prawdziwe tradycje. Sakralne doktryny oprócz domniemanego nakazu szanowania kobiety jako inkubatora przyszłego pokolenia, nakazywały również palenie mnóstwa kobiet na stosie, zabraniały im czerpania przyjemności z seksu i stawiały mężczyznę na dużo bardziej uprzywilejowanej pozycji w społeczeństwie. Do dzisiaj te sakralne doktryny wskazują miejsce kobiety w kuchni i na porodówce. Były źródłem surowej moralności, która nakazywała przez pokolenia położnikom tak skomplikowane i sztywne zasady odbierania porodu (praktycznie uniemożliwiające lekarzowi wykonywanie pracy), że wiele kobiet po prostu umarło w cierpieniach. Idealizm w podejściu mężczyzny do kobiety w dniu dzisiejszym przejawia się zapewne w pomijaniu jej przy awansach i podwyżkach, nie wspominając już o wybitnie niższym wynagradzaniu Kobieta za kierownicą, babochłop, czy wreszcie enerdowska pływaczka, to współczesny sposób na docenienie osiągnięć kobiety, jak mniemam opierający się na szczytnej przeszłości, prawdziwej tradycji i sakralnych zasadach. Współczesny idealizm stosunku mężczyzny do kobiety wyraża się również w ilości gwałtów w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców (wliczając gwałty na lesbijkach, gdyż niektórzy tak uczą ich tradycyjnie pojmowanej "normalności") oraz ustawowym ograniczaniu praw kobiet do aborcji. Ontologia, co nie wszyscy wiedzą, oznacza tyle, co "nauka o bycie". Jednym z ciekawszych (przynajmniej dla mnie) pytań, jakie na jej gruncie zadano brzmi: dlaczego istnieje coś, skoro o wiele prościej byłoby, gdyby nie istniało nic? Ontologia z samej swej istoty zajmując się istnieniem w ogóle nie ma nic wspólnego ze sprawami różnicy płci, nie wspominając już o traktowaniu kobiety przez mężczyznę. Już prędzej socjobiologia i memetyka. Socjobiologia jest to nauka, która traktuje zbiorowości ludzkie z zoologicznego punktu widzenia, a memetyka to młoda, obiecująca nauka o sposobie powstawania i rozprzestrzeniania się w tych zbiorowościach pojęć. Ontologia płci za to, to już jest taki twór, którego nie potrafię sobie wyobrazić, ani żaden znany mi osobiście filozof. Takie coś po prostu nie istnieje poza strefą pojęć pana Węgierskiego. No chyba że jest to pojęcie utajnione, którego nie uczą na zajęciach filozofii. I nawet nie bardzo sobie wyobrażam, czym takie cudo w badaniach miałoby się zajmować. Późna nowoczesność -- To nowoczesność schyłkowa. Może to i prorocze, ale nie chciałbym bawić się tutaj w Kassandrę Przejdźmy jednak dalej i zobaczmy, co powstało z tego melanżu. Autor zauważa, że sprawy erotyki nadal są problemami politycznymi i ideologicznymi, co mnie osobiście nie cieszy. Wyłączenie sfery erotycznej życia ludzkiego, a co po prostu nazywa się życiem seksualnym, z kręgów dyskusji polityczno- ideologicznych jest jednym z pierwszych przejawów normalnego traktowania prywatnego życia człowieka. Tak jak nikt nie debatuje w kwestii konieczności odżywiania, czy odpoczynku, tak samo nie ma sensu włączać coś tak zwykłego jak seks (mający miejsce pomiędzy ludźmi odpowiadającymi za swoje czyny) w politykę, ani ideologię. Człowiek i jego zachowania seksualne to nie problem polityków, bo nie podlegają głosowaniu, ani ideologii, bo nie można logicznym wywodem, ani decyzją motywowaną przekonaniami "wyłączyć" zachowań seksualnych. Marek Węgierski twierdzi, że niesłusznie ograniczono je tylko i wyłącznie do sfery zachowań wegetatywnych. Erotyzm, co słusznie ponadto podkreśla, jest obecny wszędzie. Człowiek taki już jest, że w przeważającej większości swoich działań sublimuje swój popęd. Stąd ta wszędobylskość erotyzmu. Normalnym ludziom to nie przeszkadza. Tak samo funkcjonujące społeczeństwo otacza nas od urodzenia i dorośli ludzie mieli dość czasu, żeby nauczyć się z tym żyć. Seks jest zachowaniem czysto wegetatywnym (nie panujemy nad tym rodzajem zachowania organizmu -- samodzielnie przygotowuje się on do prokreacji i jest w stanie biologicznie, niezależnie od naszej wiedzy, przeprowadzić sprawę od początku do końca), jak emocje lęku, poczucia bezpieczeństwa i miłości. Odczuwanie przyjemności także jest doznaniem fizycznym, a nie umysłowym i nasze organizmy ewolucyjnie skonstruowały się wobec tej seksualnej osi. Jesteśmy biologicznie uwarunkowani erotyzmem i konstytucyjnie uzależnieni przyjemnością (a już szczególnie dążeniem do jej odczuwania we wszelkiej postaci) od wszystkiego, co się z nim wiąże. Wszędobylskość skojarzeń erotycznych ma swoje źródło w sposobie rozprzestrzeniania się struktur memów. Reklamodawcy na przykład muszą coś obiecywać, więc oprócz jakości reklamowanego towaru dołączają zestaw audio-wizualnych skojarzeń zarezerwowanych dla zachowań erotycznych, co ma sugerować powodzenie w seksie, jakie ma być udziałem użytkownika towaru. Ewolucja przyznała rację tym jednostkom, które zrobiły wszystko, żeby się rozmnażać. Metodą prób i błędów wykształcił się i utrwalił sposób postępowania przez całe życie w ten sposób, aby udowodnić otoczeniu wartość swoich genów. Ten model zachowań to nasze najstarsze dziedzictwo kulturalne. Nie podlega religii, polityce, ani ideologii, tylko ewolucji. Pewnego dnia, jeśli zmienią się warunki życia gatunku małpy naczelnej, którą jest człowiek, okaże się też, że zmienił się zestaw cech koniecznych do przetrwania, a co za tym idzie -- będą potrzebne nowe zestawy genów gwarantujące posiadanie tych cech. Nie będzie to zależne od polityków, księży, czy ideologów. Będzie to zwykłe, naukowe zjawisko. Zauważcie tylko, że w czasach, kiedy brakuje żywności (w czasie obejmującym kilka pokoleń) świetną partią są otyli. W okresie poprawy jakości życia, kiedy otyłym może być każdy, w cenie natychmiast są szczupli i wysportowani. Dają gwarancję, że w razie nagłego kryzysu poradzą sobie i zapewnią przetrwanie gatunku. Gdyby jedna z tych sytuacji trwała przez odpowiednią ilość pokoleń, nasz kod genetyczny poddałby się temu. Niesłusznie pan Węgierski twierdzi, że mamy do czynienia z materializmem erotycznym, który dla niego nie jest naturalny, jest według niego narzucony i sprowadza psychikę do najniższego poziomu. Człowiek to zwierzę i -- jakby na to nie patrzeć -- czas religijnych nakazów moralnych minął. Istnieje już coś, co jeszcze nie tak dawno temu było nie do pomyślenia -- etyka świecka. Etyka tym silniejsza, że nie wymagająca wiary, tylko logiki. Jednym z tego najlepszych skutków jest odejście raz na zawsze od zachowań średniowiecznych. To, co pan Węgierski widzi jako materializm erotyczny, to tylko objaw wyzwolenia naturalnych zachowań ludzkich spod jarzma religijnych ideologów. To, co nie jest dla niego naturalne, w rzeczywistości jest normalnym zachowaniem ssaków, a już w szczególności małp naczelnych, do których mamy zaszczyt się zaliczać. My tylko ubraliśmy to w kulturę i cywilizację, które z czasem tracąc na swoim seksualnym znaczeniu usamodzielniły się nieco. Są jednak zjawiskiem wtórnym, który nie jest wyższy ani niższy. Ten sztuczny podział, to tylko przekonania pana Węgierskiego. Psychika normalnego człowieka poświęca większość swej aktywności erotyce, co jeśli wziąć pod uwagę ilość pokoleń, które musiały się nakombinować jak by tu powielić swoje geny jest całkowicie zrozumiałe i normalne. To właśnie nienormalne jednostki ograniczają swoje zainteresowanie seksem, albo nie zauważają jak zostaje ono wyparte przez idee fixe na tle politycznym, co może prowadzić do totalitarnych zachowań (wliczając nawet tzw. totalitaryzm demokratyczny), czy religijnym, co grozi totalitaryzmem teokratycznym. Prawdopodobieństwo to łatwo znalazło swoje poparcie na gruncie memetyki. Nieprawdą jest to, co głosi pan Węgierski gdy zaprzecza, że jawne mówienie o seksie i otwarte, publiczne traktowanie tego zjawiska skutkuje pełniejszym i bardziej satysfakcjonującym życiem seksualnym. Że powoduje spadek ilości przestępstw na tle seksualnym. Twierdzi za to coś przeciwnego powołując się na jakieś nieznane statystyki medyczne. Twierdzi także, że abstynencja służy intelektualnej sublimacji, a to szkodzi sprawnemu funkcjonowaniu >rynku<. Praktyka udowodniła, że abstynencja, jeśli nie jest stosowana w medycynie (jako sposób zaleczenia alkoholizmu, czy narkomanii) służy tylko i wyłącznie abstynencji. Umysł ludzki, tak jak umysł każdego zwierzęcia, wyizolowany od zaspokojenia seksualnego nie przestaje marzyć o zaspokojeniu w tej materii. Nie jest możliwe zachowanie celibatu (a tym właśnie może być abstynencja) przed nadejściem okresu pokwitania. Faktycznie zaś dopiero korzystanie ze swojej seksualności daje możliwość zaspokojenia, a co za tym idzie nie ogranicza umysłu do obsesji i frustrowania się, a daje mu możliwość intelektualnej sublimacji. Intelektualna sublimacja, cokolwiek pan W. przez to sobie imaginuje, nie ma prawa szkodzić rynkowi. Co najwyżej zmieni go trochę uwydatniając jedną, czy dwie jego dziedziny, jeśli jeszcze to się nie stało, w co wątpię. Twierdzenie, że spowoduje jakieś zaburzenia w handlu światowym to zgoła szaleństwo. I wreszcie spadająca ilość porodów. Pan Węgierski z nieznanych mi przyczyn przypisuje winę za spadek porodów w krajach rozwiniętych wszędobylskości łatwodostępnej erotyki właśnie. Otóż kraje rozwinięte mają mniej niemowląt właśnie dlatego, że są jakie są. A są rozwinięte. Celem tak długiego okresu wychowywania młodego ssaka ludzkiego jest jak najlepsze przystosowanie go do życia i odniesienia indywidualnego sukcesu genetycznego. Podobnemu celowi według socjobiologii służą także homoseksualiści -- sukcesowi genetycznemu większej zbiorowości, czyli gatunku -- w odróżnieniu od sukcesu genetycznego jednostki. Jak się łatwo domyślić, dużo łatwiej jest zapewnić właściwy start w życiu mniejszej ilości potomków, szczególnie gdy nie trzeba zabezpieczać się ich ilością w statystycznym kalkulowaniu, które z nich umrze przez morowe powietrze, a które wezmą na całe życie do wojska, bo te czasy, w których o sile narodu i przetrwaniu potomków decydowała rozrodczość, minęły. Postępująca automatyzacja pracy spowoduje, że coraz mniej robotników będzie potrzebnych, a co za tym idzie, po możliwym krótkim kryzysie społecznym, powstanie nowy model zbiorowości ludzkiej z nowymi, nieznanymi nam zawodami. Przez jakiś czas, a wygląda na to, że przez dość długi, nie będzie potrzeba nam tyle ludzi. Już nam nie potrzeba -- wszak mamy przeludnienie. Nawoływanie do rozmnażania się, jakby to był jakiś wyścig o liczebność między Zachodem, Azją, a Afryką jest błędem i trąci schyłkowym rasizmem. Wszyscy jesteśmy ludźmi, więc czemu większa ilość dzieci w Afryce, która w końcu wyemigruje do bogatszych krajów Zachodu, jak i nam się marzy to od pokoleń (inaczej nie wywozilibyśmy ich stamtąd całymi plemionami), miałaby mi zagrażać? >Demokratyzacja< seksu nie prowadzi do zwiększenia i intensyfikacji rzeczywistych stosunków płciowych, lecz do ich redukcji i wymierania. Statystyka medyczna dowodzi, że stosunki płciowe są bardziej żywe tam, gdzie królują surowe i ściśle przestrzegane zasady obyczajowe i moralne (...) -- tak napisał pan Węgierski. Śmiem twierdzić i powiem to głośno -- te dane są fałszywe. Wszystkie wiarygodne badania wskazują właśnie coś przeciwnego -- to społeczeństwa, w których obywatele mają szeroki dostęp do wiedzy z zakresu seksuologii i najmniej "przykręconą śrubę" moralną i obyczajową, zajmują w tej mierze czołowe miejsca. Zarówno jeśli idzie o częstotliwość, jak i jakość. Tak religijny kraj jak Polska (gdzie otwarte przyznanie się pani Beger do tego, że nie jest dziewicą i wcale jej to nie przeszkadza, o mało nie zaprowadziło jej na stos) zajmuje szary koniec. W tych wolnych społeczeństwach jest mniej przestępstw dokonywanych na tle seksualnym, co jest tylko jednym z objawów zdrowia psychicznego zbiorowości. Podsumowanie. Felieton pana Marka Węgierskiego miał być o stosunkach płci w późnej nowoczesności. Był jednak tylko i wyłącznie o stosunkach. Broniono w nim przestarzałych tez przedstawiając je na naukową modłę. Z nauką jednak to nic nie miało wspólnego. Odniosłem wrażenie, że napisany został pod pseudonimem przez jakiegoś posła zbliżonego do LPRu. Albo przez księdza, co praktycznie na jedno wychodzi. Uświadomił mi wyjątkowo wyraźnie, że tak prawdę mówiąc, skończył się czas dominacji religii nad moralnością. Paweł Juszczyk www.paweu.republika.pl ~~~~~~~~~~~~~ PREZENTACJE ~~~~~~~~~~~~~ ODKRYWANIE POGÓRZA ------------------ EKOLOGIA W BORÓWNEJ =================== Zielone, piękne, atrakcyjne kulturowo, krajobrazowo i klimatycznie Pogórze Wielicko- Ciężkowickie jest regionem wciąż nie odkrytym dla wędrowców. W środku łańcucha wełnistych pagórków i łagodnych kopek leży Wiśnicko-Lipnicki Park Krajobrazowy, zaledwie kilka kilometrów od Bochni. Na północnej granicy tego Parku leży wieś Borówna, do niedawna zapomniana przez Boga i ludzi, gdzie mikroklimat należy do najzdrowszych w Małopolsce, a opodal domów ciągną się brzoskwiniowe sady. Wieś maleńka, niewiele ponad setka domów, remiza strażacka, kaplica, przedszkole. W stosunku do Lipnicy Murowanej, centrum gminy -- wysoczyzna. Z drogi biegnącej przez Borówną widać panoramę Beskidu Wyspowego na wyciągnięcie dłoni, a przy dobrej pogodzie -- dostojne Tatry. Wymarzone miejsce na ziemi. W ubiegłym roku dyrektor Gminnego Domu Kultury w Lipnicy M. Stanisław Paprota wpadł na pomysł, aby stworzyć w Borównej Ośrodek Edukacji Ekologicznej. Systemem gospodarczym, przy wsparciu finansowym rozlicznych fundacji i Zarządu Parków Krajobrazowych Pogórza, adaptował pomieszczenia remizy strażackiej na ośrodek promujący region w dziedzinach ekologii, kultury i turystyki. Pierwsze grupy pojawiły się we wsi pod koniec kwietnia br. Ośrodek może przyjąć ponad czterdzieści osób. Dysponuje zapleczem kuchennym, dobrymi warunkami sanitarnymi, dużą salą wykładową, wiatą na wieczorne ogniska, placem zabaw. Idea OEE jest prosta. Ponieważ w promieniu kilku kilometrów znajdują się wspaniałe zabytki dziedzictwa kulturowego, w każdej wsi istnieje parę świetnie prosperujących gospodarstw agroturystycznych, a Zarząd Parków Krajobrazowych w Tarnowie przygotował kilka szalenie interesujących pod względem kulturowym i przyrodniczym (niepowtarzalne okazy fauny, flory oraz pomniki przyrody) ścieżek turystycznych, więc dlaczego nie wykorzystać tych walorów darowanych przez Opatrzność. Niechaj przyjeżdżają tu dzieci i młodzież, studenci i przygodni turyści choćby na weekend, na kilka dni. Niech poznają to magiczne miejsce, skąd pochodzi błogosławiony Szymon, rodzina Ledóchowskich, Kazimierz Brodziński, a które szczególnie umiłował Jan Matejko. Niech poznają atmosferę i architekturę małych, kiedyś kwitnących miasteczek podgórskich, leżących przy bursztynowym szlaku; piękny zamek Lubomirskich w Nowym Wiśniczu, jeden z najstarszych kościołów drewnianych w Polsce -- kościół św. Leonarda w Lipnicy Murowanej, oryginalne skalne ostańce w lasach pełnych grzybów i jagód. Niech wreszcie skosztują regionalnie przygotowanych, ekologicznie czystych jak łza potraw, miodów, owoców... Wymieniam tylko niektóre argumenty ekologiczne i kulturowe okolic Lipnicy i Wiśnicza. A przecież można by jeszcze zaproponować spektakl wiejskiego kabaretu "Jagodziorze" w Lipnicy Górnej, znakomite wyroby z wikliny z Królówki, urokliwe i świetnie prowadzone gospodarstwa agroturystyczne, otwarty basen w Wiśniczu, pobliską trasę turystyczną w Kopalni Soli w Bochni itd. Jednak samo opisanie to nie to samo, co bezpośrednie dotknięcie okiem i sercem tego regionu, który ma ogromne szanse, aby ocaleć i przeciwstawić się cywilizacji, Mc Donald'sowi, turystyce "pasterskiej" (chodzimy stadami). Nad Uszwicą zachował się kawałek zielonej, wypełnionej ciszą i dobrymi energiami Polski. To, czym straszono rolników z Pogórza okazało się mistyfikacją. Nie będzie żadnej farmeryzacji rolnictwa w tym regionie i nie będzie upadku gospodarstw rolnych. Paprota wozi swoich rolników do Niemiec, pokazuje im tamtejsze gospodarstwa agroturystyczne, a potem rozwija pomysł pn. Lipnicki Koszyk, czyli formę sprzedaży czystych ekologicznie, opartych na regionalnych recepturach produktów rolnych, bezpośrednio klientowi, z pominięciem łańcuszka pośredników. Jest taniej i korzystniej dla obu umawiających się stron. Ponadto klient otrzymuje towar z atestowaną gwarancją i z metryczką, w której zostały spisane wszystkie dane dotyczące rolnika. Dotąd reklamacji nie było. OEE jest szansą dla maleńkiej Borównej, przede wszystkim gospodarczą. A źródłem tej szansy są walory naturalne, ekologiczne i kulturowe. Teraz wszystko zależy od tego, czy wielkie aglomeracje zrozumieją, co proponuje im Pogórze. Pierwsze jaskółki nie przynoszą wiosny, ale przykład Szkoły Podstawowej nr 130 w Krakowie daje nadzieję. Opowiem krótko, bo warto. Pani nauczająca geografii przygotowała cykl zajęć edukacyjnych dla uczniów, opierając się o OEE i warunki regionu. Przez cały wrzesień dzieci z poszczególnych klas będą przez dwa dni gośćmi Ośrodka. Przewędrują trasy turystyczne, zwiedzą zabytki, obejrzą pomniki przyrody, udokumentują swoją przygodę z Pogórzem. W ciągu dwóch dni, tak sądzę, idea ekologii w ich umysłach i sercach zyska więcej, niż całoroczne międlenie słów w szkolnej klasie. Borówna -- wieś leżąca w gminie Lipnica Murowana, na pięknym zielonym Pogórzu. Tam warto bywać... Henryk Cyganik PS -- W Ośrodku w Borównej powstaje biblioteka, której zbiory (między innymi z dziedziny ekologii) powiększają się dzięki darom. Dziękujemy serdecznie ZB za cenne i piękne książki dla OEE. Ośrodek Edukacji Ekologicznej "Pod borowikiem" Borówna 32-724 Lipnica Murowana MIĘDZYNARODOWE TOWARZYSTWO NA RZECZ EKOLOGII I KULTURY ====================================================== The International Society for Ecology and Culture (ISEC) czyli Międzynarodowe Towarzystwo na rzecz Ekologii i Kultury jest niedochodową organizacją powstałą w 1975 roku i zajmującą się promocją biologicznej i kulturalnej różnorodności. Jej zasadniczym celem jest wspieranie i wzmacnianie lokalnych społeczności oraz dbałość o środowisko naturalne. Sprzeciwia się procesowi globalizacji w dziedzinie gospodarki i kwestionuje konwencjonalne rozumienie pojęcia "postęp". ISEC, początkowo skoncentrowane na działalności w Ladakh i konieczności zachowania integralności kulturalnej i zrównoważenia gospodarczego w obliczu napływu wzorców zachodnich, z czasem rozszerzyło zakres swojej działalności. Obecnie zajmuje się: * działalnością edukacyjną (obejmuje ona wykłady, seminaria, wydawnictwo i rozpowszechnianie książek, kaset VHS i innych publikacji); * realizacją programu badawczego "Źródła zmian" (u źródeł szuka przyczyn i rozwiązań dla współczesnych przejawów kryzysu społecznego, ekonomicznego i w dziedzinie środowiska); * Project Ladakh, mający na celu zwalczanie negatywnych skutków procesu konwencjonalnego rozwoju w tym regionie Himalajów; prowadzi badania mające na celu znalezienie bardziej zrównoważonych wzorców rozwoju opartych na korzystaniu z lokalnych zasobów naturalnych, rodzimej wiedzy i właściwych technologii; * projekt sojuszy lokalnych -- nowy program zakładający współpracę w z południowymi NGOs (organizacjami pozarządowymi) w celu ochrony ich gospodarek, systemów żywnościowych i kulturalnych przed szkodliwymi skutkami funkcjonowania globalnego systemu gospodarczego; * program na rzecz lokalnej żywności -- kampania edukacyjna mająca na celu wspieranie lokalnych gospodarek żywnościowych. ISEC jest wydawcą wielu książek, raportów m.in. Steven Gorelick Small is Beautiful, Big is Subsidised (Małe jest piękne, duże jest dotowane wyd. przez Pracownię na rzecz wszystkich Istot), Helena Norberg-Hodge Shifting Direction: From Global Dependence to Local Interdependence (Zmieniając kierunek: od globalnej zależności do lokalnej współzależności) czy tej samej autorki Ancient Futures: Learning from Ladakh (Starożytna przyszłość. Ucząc się od Ladakh). ISEC jest również producentem kilku filmów (m.in. Starożytna przyszłość. Ucząc się od Ladakh którego polską wersję przygotował Obywatelski Ruch Ekologiczny i Liliana Dawidziuk). W październiku 2002 r. Towarzystwo wydało książkę Bringing the Food Economy Home. Local Alternatives to Global Agribusiness (Powrót gospodarki żywieniowej do korzeni. Lokalne alternatywy wobec globalnego przemysłu rolnego), w której autorzy piszą o społecznych, ekologicznych i gospodarczych zaletach większego zlokalizowania żywności i systemów gospodarki rolnej. tłum. Joanna Lisowska ISEC UK Foxhole Dartington Devon TQ9 6EB UK tel: (01803) 868650 fax: (01803) 868651 e-mail: info@isec.org.uk www.isec.org.uk ISEC USA PO Box 9475 Berkeley CA 94709 USA tel: (510) 548 4915 fax: (510) 548 4916 e-mail: isecca@igc.org ISEC Deutschland e. V. Christian + Renate Storm Postfach 111316 D-64228 Darmstadt Germany e-mail: isec.de@gmx.de Ladakh Ecological Development Group Leh, Ladakh 194101 India Ladakhs Vanner c/o Marta Fritz Ringparken 5 Saltsjo-Duvnas Sweden CENTRUM EDUKACJI PRZYRODNICZEJ I REKREACJI W KOTUSZU ==================================================== Nasz zakres działalności to szeroko pojęta edukacja ekologiczna połączona z praktyczną działalnością na rzecz ochrony przyrody i poprawy naszego życia zgodnie z naturą. Jesteśmy zainteresowani nawiązaniem współpracy, podejmowania wspólnych działań, realizacji programów, monitoringu. Materiałami dydaktycznymi, konkursami, udziałem i poparciem waszych działań. Bernard Pawlisiak Osada leśna Prędkowice 64-030 Śmigiel tel. 0-604/848523 NA RATUNEK MATCE ZIEMI ====================== Proszę o pomoc w nagłośnieniu informacji o nowej, pożytecznej inicjatywie społecznej. Spontanicznie powstał Ruch Pomocy Matce Ziemi i Przyrodzie. Wszyscy widzimy co się wokół nas dzieje: kataklizmy, huragany, powodzie, susze. To Matka Ziemia krzyczy, żeby ją ratować. Przecież jest to żywy organizm, wyniszczony przez nas, ludzi. Do tej pory tylko czerpaliśmy energię od Matki Ziemi i Przyrody. Teraz przyszedł czas, aby Ją wspomóc. Nasz ruch, którego idea zrodziła się we wsi Studzianki k. Tomaszowa Maz., w miejscu, gdzie powstaje Ośrodek Maryjny, w którym pomoc duchową i energetyczną otrzyma każdy potrzebujący, polega na zbiorowym przekazie energetycznym lub wspólnej modlitwie w zależności od umiejętności zainteresowanej osoby. W każdy piątek o godz. 22.00 wszyscy, którym nieobojętne są losy naszej planety, będąc w swoich domach łączą się przesyłając życiową energię lub modlitwę Matce Ziemi i Przyrodzie. Z przyjemnością informuję, że ten spontaniczny odruch serc zyskuje sobie coraz więcej uczestników w całym naszym kraju, ale także za granicą. Mam już sygnały z Niemiec, Luksemburga, Afryki Północnej, Szwecji i Włoch. Jeżeli ktoś pragnie uzyskać więcej informacji na temat tej społecznej inicjatywy ludzi dobrej woli proszę o kontakt: Mirosława Tomaszewska aI. Śmigłego Rydza 31/57 93-281 Łódź tel. 0-42/681-84-79 tel. 0-44/615-49-84 tel. 0-602-397-477 MUZEUM IM. SAT-OKHA =================== W przepięknej i nieskażonej okolicy Borów Tucholskich, w pobliżu rezerwatu przyrody, znajduje się Muzeum Indian Północnoamerykańskich im. SAT-OKHa. Jest to jedyne takie w Polsce muzeum, powstałe w 2000 roku z inicjatywy grupy zapaleńców polskiego ruchu przyjaciół Indian. Muzeum to jest jedną z niewielu tego typu placówek w Polsce. W zbiorach znajduje się spora liczba eksponatów przybliżających życie codzienne i duchowe oraz sztukę pierwotnych Amerykanów. Są to przedmioty użytkowe, stroje, broń i akcesoria obrzędowe. Warto obejrzeć to ciekawe muzeum, korzystając przy tym z przyjemnego wypoczynku nad brzegiem rzeki Brdy, odprężając się w klimacie Borów Tucholskich. Przy odrobinie szczęścia można obcować z naturą w towarzystwie polskich Indian, którzy niezależnie od pory roku rozbijają swoje tipi na malowniczej polance niedaleko muzeum. Wspaniałą atrakcją jest możliwość przyjrzenia się z bliska miłośnikom tubylczych mieszkańców Ameryki, ubranych w barwne stroje, jeżdżących na czarno białych koniach. Warto spędzić kilka godzin w tym obiekcie, aby w przyjaznym otoczeniu przyrodniczym pogłębić swą wiedzę o kulturze Indian. SAT OKH (Stanisław Supłatowicz) napisał wiele książek o tematyce indiańskiej, pierwszą w 1958 r. pt. Ziemia słonych skał, Głos Prerii i Serce Chippewaya. Do książek tych wykonywał własne lustracje, malował także obrazy. Zmarł 3.7.2003. Pogrzeb odbył się w Gdańsku, na terenie muzeum nie odbyły się żadne uroczystości upamiętniające jego śmierć. Skoro jestem już przy temacie Indian, myślę, że warto wspomnieć o IX Festynie Archeologicznym "Indian Summer" w Biskupinie, który zaplanowany jest 20 -- 28.9.2003. Podczas festynu min. zostanie zaprezentowana kultura Indian Ameryki Północnej. Celem festynu nie jest ukazanie barwnej formy, ale dorobku kultury licznych plemion, od wieków osiedlających się między Alaską a Nowym Meksykiem. Jak informują organizatorzy, prawdopodobnie przyjadą czerwonoskórzy goście ze Stanów Zjednoczonych. Podczas festynu będzie można także obejrzeć eksponaty wypożyczone z muzeów archeologicznych i etnograficznych. Organizatorami festynu są Muzeum Archeologiczne w Biskupinie oraz Instytut Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego Weronika Neuman fiordzik@poczta.onet.pl Muzeum Indian Północnoamerykańskich im. SAT-OKHa, Wymysłowo 5, 89-500 Tuchola Otwarte w sezonie letnim 1000 -- 1300 i 1400 -- 1600 lub 1800 W przypadku jeśli ktoś chciałby zwiedzić Muzeum w innych godzinach lub poza sezonem, należy się wcześniej skontaktować telefonicznie (0-52/3343219), ponieważ podczas zimy eksponaty są przenoszone do bezpiecznych pomieszczeń. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ WYDAWNICTWO ZB OFERUJE ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ "ZIELONE BRYGADY. PISMO EKOLOGÓW": ================================== N-ry: 151 -- 180 (68 s. A5 + kolorowa okładka, 87 g, w sprzedaży tylko wybrane numery) po 1 zł + koszty wysyłki oraz od 181 do bieżącego (40 s. A5 + kolorowa okładka, 120 g) po 5 zł + koszty wysyłki. Cena w prenumeracie 5 zł/egz., w tym koszt wysyłki na terenie kraju. ZB zapewnią Ci dostęp do wiadomości o tym, co dzieje się w polskim ruchu ekologicznym (zapowiedzi i sprawozdania z działań, recenzje książek, prezentacje inicjatyw i organizacji, dyskusje i polemiki). Numery tegoroczne: 181: Absurd; ABWera straszy; Adwokaci przyrody z księgi drugiej; Alert: Puszcza Białowieska; Aniołowie Izabeli Bilskiej -- z wystawy małych form rzeźbiarskich; Benefit na meksykańskich Indian; Dzielnicowi wizytują -- Polska krajem policyjnym; Edukacja ekologiczna to podstawa -- rozmowa z laureatką polskiego Pulitzera -- Krystyną Bonenberg; Ekologiczne aspekty konwersji energii w Koszalinie; Ekwador -- bez komentarza; Francuscy dziennikarze zatrzymani przez FSB za odkrycie śmietnika jądrowego; Gruntowy wymiennik ciepła; Izrael grabi zasoby wodne Palestyny; Kopalnie -- zło konieczne?; Manifesta; Memento dla samolubów i "olewaczy"; Miejsce człowieka w hierarchii współczesnych "wartości ekologicznych"; Nie damy się zasypać kopalni w Małej Kamienicy!; O regionalnym programie gospodarki odpadami w Koszalinie; O samorządności; Obszary NATURA 2000 w dolinie Odry; OGŁOSZENIA; Pieniądze utopione w zaporach; Plan Puebla Panama; Polityka ekologiczna; Powycieczkowe refleksje; PREZENTACJE; Puszcza Białowieska -- dziedzictwo Polski i Europy zagrożone; Rada; Raport z Pucka; RECENZJE; Recykling osobisty; W poszukiwaniu człowieka; Wabiki na Bagnach Biebrzańskich; Wielmożne plugastwo; Zagrożenia dla środowiska przyrodniczego i ludności gminy Stara Kamienica wynikające z planowanego założenia kopalni odkrywkowej; ZAPOWIEDZI; Żak. 182: Aleksandra Ziółkowska-Boehm, Podróże z moją kotką; Apel w sprawie zasad prowadzenia gospodarki leśnej w Karpatach w zakresie zapobiegania powodziom; Apel w sprawie wilka Canis lupus w krajach karpackich; Centrum Ochrony Terenów Górskich; Co zrobić z bobrami?; Dzikimi rzekami litewskimi; Ekologiczna Grupa Interwencyjna; Feliks Koneczny, postać bardzo niewygodna; Hierarchia; Karkonosze i media; Kontekst historyczny obecnego ekologizmu; OGŁOSZENIA; Pilsko rezerwatem przyrody! Nie lunaparkiem!; Pokochajcie czwartą władzę; Pozwolono im zabijać; PREZENTACJE; Ratujmy niedźwiedzie!!!; Szczyty ekologiczne, bardzo pobożne; Uszanujmy dziedzictwo Karkonoszy; W obliczu zagłady; W obronie przyrody Popradzkiego Parku Krajobrazowego!; Wegetarianom, przeciwnikom ogrodów zoologicznych i kotofilom pod rozwagę; Wieczna Treblinka; Z życia zwierząt i ludzi; ZAPOWIEDZI; "Zielony paradygmat"; Zwierzęta mówią; Żyj i pozwól żyć innym. 183: Centrum Ekologicznych Technologii "Sunflower Farm"; Chemia i ekologia; Chris Maser -- Nowa wizja lasu; Czym jest w swej istocie eko-kosmologia...?; Ekologiczne wartości; Europejczycy chcą więcej lasów pod ochroną; Jak wychować przyszłych ekologów?; Jest wojna; Jesteśmy w stanie wojny?; Leśnictwo przyszłości; Młodzi ekolodzy; NLP -- edukacja bardziej ekologiczna; Nowatorskie kierunki w ochronie przyrody a mądrość starożytna; OGŁOSZENIA; Urzędas; Wojny o energię; ZAPOWIEDZI. 184: Bez jaskółki dymówki (Hirundo Rustica L.) do Unii nie wchodzę; Eko-filozofia w koncepcji prof. Henryka Skolimowskiego; Europejscy rolnicy popierają rolników z Polski; "Głosować na jakość -- TAK DLA POLSKIch rolników"; Jakie zagrożenie dla przyrody niesie powiększanie gospodarstw rolnych i intensyfikacja produkcji roślinnej, czyli przyjmowanie wzorców z UE; Kto zatrzyma Smithfielda?; OGŁOSZENIA; Podstawy koncepcji filozoficznej prof. Henryka Skolimowskiego -- próby określenia osobowości; RECENZJE; Refleksje w obliczu kapitaklizmu; Rolnictwo ekologiczne -- szansa dla wsi w kontekście akcesji do UE; Smithfield atakuje; Stanowisko: Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi (ICPPC) a Unia Europejska; Szanse i zagrożenia nie tylko polskiej wsi Rozmowa z Lesławem Michnowskim, prezesem Klubu Twórców Ekorozwoju; Środowisko i poszerzenie UE: fortuna i wyzwanie dla UE; Trzecie doroczne spotkanie Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi Londyn, 7.2.2003; W Londynie mieszkają nie tylko Polacy; Walka o przetrwanie rolników; Wsiąść do pociągu...?; Wytłaczarka olejowa pana Karola; ZAPOWIEDZI; Zmienianie Unii Europejskiej od środka -- błędne przekonanie czy prawda? 185: Bomba ekologiczna w Kołbaczu; Fotograficzny apel; II Zlot Obywateli Rzeczpospolitej Ptasiej; w Słońsku 5. 7. 2003; Jaką masz rodzinę, panie bocianie? ; Jedność jedynego Boga; Jeszcze raz "SS-System"; Kasztanowce i ich wrogowie; Kwiaty w ściekach, ; czyli informacji parę o oczyszczalni ogrodowej; Mała globalizacja; O "społeczną" kampanię ekoedukacyjną TVP; O międzynarodową budowę; informacyjnych podstaw trwałego rozwoju; Ochrona przyrody zbyt skomplikowana dla Ministerstwa? ; OGŁOSZENIA; Ponad chciwością i niedostatkiem; Poszukujemy wolontariuszy! ; Prestiżowy tytuł "Dobroczyńcy przyrody" przyznany! ; Reklama w ZB --dlaczego TAK? !? ; Ruch ekologiczny z dobrej strony...; Sprzątamy Mazury; Starożytność a ekologia; Światowy dzień działań; przeciwko spalaniu odpadów, 14. 7. 2003; Votum nieufności -- apel organizacji ekologicznych; o odwołanie prof. Ewy Symonides; ze stanowiska Głównego Konserwatora Przyrody; W świetle prawa niewinni; Wykorzystanie roślin do ochrony upraw rolniczych; i sadowniczych przed chorobami i szkodnikami; ZAPOWIEDZI; Zatrują największy w Europie rezerwat żurawi; Ziemia z nieba. Portret planety u progu XXI wieku; Yann Arthus- Bertrand -- wystawa fotografii; Zmiany w prawie ekologicznym. W OFERCIE ZB TAKŻE: =================== Małgorzata Grodzińska-Jurczak, Agata Bartosiewicz, Co każdy przedszkolak o śmieciach wiedzieć powinien?, Wyd. I, Kraków 2002, ISBN 83-87331-40-6, 32 kolorowe s. A4 w kształcie kosza na śmieci, kolorowa, foliowana okładka, ilustracje, 10 zł. Jest to zestaw oryginalnych, bardzo bogato ilustrowanych ćwiczeń opisujący zagadnienia odpadów komunalnych, od wytworzenia śmieci w domu przez ich segregację, recykling, kompostowanie aż po inne metody utylizacji. Adresowany jest do sześciolatków i zerówkowiczów szkolnych. Oprócz prześledzenia informacji o odpadach przedstawianych przez przyjazną postać "Śmiecioludka", każde z ćwiczeń wymaga samodzielnej pracy przedszkolaka (kolorowanie koszy do segregacji, wycinanie przykładowych śmieci i umieszczanie ich w odpowiednim koszu, przechodzenie labiryntu itp.). Dodatkową atrakcją jest gra planszowa i sticker (samoprzylepny znaczek) do przyklejania np. na lodówce, przypominające o praktycznych a zarazem proekologicznych metodach zagospodarowywania odpadów w domu i przedszkolu. Małgorzata Grodzińska-Jurczak, Marta Tarabuła, Co każdy uczeń o śmieciach wiedzieć powinien? Zestaw ćwiczeń dotyczących problematyki odpadów komunalnych dla uczniów szkoły podstawowej i gimnazjum, wyd. 3, Kraków 2003, ISBN 83-87331-45-7, 44 s. B5, kolorowa, foliowana okładka, 10 zł. Zestaw ćwiczeń dotyczących problematyki odpadów komunalnych pogrupowanych tematycznie w czterech rozdziałach obejmujących problematykę ilości wytwarzanych odpadów komunalnych, metod ich unieszkodliwiania, gospodarowania odpadami w miastach i gminach oraz wpływu mieszkańców na nią. Obok celu, wykazu potrzebnych pomocy, czasu trwania, miejsca i metod realizacji zajęć oraz ich proponowanego przebiegu, w opisie każdego ćwiczenia zamieszczone są również aktualne dane dotyczące odpadów wraz z adresami stron internetowych instytucji zajmujących się tematyką odpadów. Książka adresowana do uczniów klas V i VI klas szkół podstawowych oraz I i II gimnazjów. Proponujemy po 1 egz. dla każdego ucznia i nauczyciela. Małgorzata Grodzińska-Jurczak, Marta Tarabuła, Co każdy uczeń o śmieciach wiedzieć powinien? Zestaw ćwiczeń dotyczących problematyki odpadów komunalnych -- poradnik dla nauczyciela, wyd. 3, Kraków 2003, ISBN 83-87331-46-5, 60 s. B5, kolorowa, foliowana okładka, 10 zł. Materiał zawarty w zestawie zawiera podstawowe definicje i metody postępowania z odpadami komunalnymi oraz ciekawe rozwiązania praktyczne prowadzenia lekcji, głównie przy użyciu aktywnych metod nauczania. Podane w prosty i przystępny sposób, do realizacji głównie w ramach lekcji przedmiotów przyrodniczych, ścieżek międzyprzedmiotowych oraz godzin wychowawczych. Proponujemy po 1 egz. dla każdego nauczyciela. Od grudnia 2001 do dziś zestaw ten osiągnął już w 4 kolejnych wydaniach nakład ponad 5 tys. egz.! Kazimierz Liana Wiosenna fala. Opowiadania, Kraków 2003, ISBN 83-87331-38-4, 116 s. A5, 3 zł. Wiosenna fala to zbiór dwóch opowiadań Kazimierza Liany: "Stalowe uczucia czyli siedemset szesnaście dni szeregowego Roberta Janasa" oraz "Brudniejsza strona księżyca". Obydwa napisane zostały w pierwszej osobie, potocznym, gawędziarskim językiem, obydwa eksplorują mniej przyjemne sfery rzeczywistości. Bohater pierwszego to młody człowiek powołany do wojska w stanie wojennym a drugiego dwudziestosześcioletni Polak pracujący na czarno w Paryżu na początku lat dziewięćdziesiątych. Można odnieść wrażenie, że chodzi o jedną osobę, nawet nazywają się prawie identycznie: Robert Janas i Robert Sanaj, pozwolę sobie więc pisać o nich jako o jednym bohaterze. Jest on nie tylko bohaterem głównym, ale właściwie jedynym, cała reszta postaci, a jest ich bardzo wiele, to tylko statyści, którzy Roberta niewiele interesują, bardzo rzadko dowiadujemy się o jakichkolwiek wydarzeniach w których Robert nie brał bezpośredniego udziału, sprawy które nie dotyczą go osobiście nie mają dla niego większego znaczenia. W pierwszym, wojskowym opowiadaniu, zresztą znacznie dłuższym od następnego, jest właściwie tylko jeden znaczący wyjątek od tej reguły -- dezercja kolegi który zabrał ze sobą broń i został zastrzelony po kilkudniowym pościgu. W drugim jest kilka uwag o życiu kolegów i pracodawców, jednak nie zmienia to faktu iż stanowią oni jedynie tło. A jednak, choć Robert jest egocentrykiem a do tego człowiekiem skłonnym do refleksji (lubi samotne warty bo daje to okazję do rozmyślań i dywagacji), nie wprowadza czytelnika w swój wewnętrzny świat myśli i uczuć. Poznajemy go wyłącznie poprzez działanie. A w obydwu opowiadaniach dzieje się bardzo wiele; wojskowy dryl, drugie życie koszar, czyli tzw. fala, bójki, poligony, wykorzystywanie wojska do działań przeciwko opozycji, przelotne kontakty seksualne, ciężka, fizyczna praca, urągające godności ludzkiej warunki bytowe, alkoholowe libacje. Dzięki temu, mimo braku introspekcji, poznajemy Roberta dość dobrze. Jest on zaradnym człowiekiem, który potrafi się przystosować do trudnej sytuacji a jednocześnie pozostaje sobie wierny, nie traci z oczu pewnych ideałów czy wyższych aspiracji, których czytelnik może się domyślać, choć nie zostaje o nich wprost poinformowany. Jako żołnierz doskonale radzi sobie w koszarach i na poligonie, ale odmawia wstąpienia do ZSMP i udziału w rozpędzaniu demonstracji, za co ląduje na dwa miesiące w batalionie karnym. Dowiadujemy się zresztą, że w cywilu miał związki z opozycją -- jego brat jest więźniem politycznym, a on sam dostał kolegium za działalność. Przynajmniej w części odrzuca patologię fali. Jako turysta zarobkowy dobrze pracuje i sporo zarabia, ale też, w odróżnieniu od wielu innych tego typu turystów, stabilizuje a raczej po prostu cywilizuje swoje warunki bytowe -- przestaje jeździć na gapę i kraść w sklepach, mieszka stopniowo w coraz lepszych warunkach a nawet idzie na kurs językowy. [...] Podsumowując, w Wiosennej fali mamy do czynienia z postacią, która jest herosem na miarę szarej, prozaicznej rzeczywistości. Daje sobie radę w bardzo trudnych okolicznościach, przyjmuje reguły gry patologicznych środowisk w których przyszło mu funkcjonować a jednocześnie nie pozwala by te środowiska zmieniły go wbrew jego woli. Piotr Szkudlarek, Ustawa o dostępie do informacji publicznej. Komentarz, Kraków 2002, ISBN 83-87331-35-X, 28 s.A5, foliowana okładka, 48 g, 2 zł. Nadzorowanie przez obywateli organów państwa ma strategiczne znaczenie dla ochrony środowiska naturalnego. Aby nadzór był możliwy, należy informować na bieżąco o działalności tych organów. Zbieraniu tego rodzaju informacji służą przepisy prawa ochrony środowiska. Jednak przepisy te ściśle reglamentują dostęp do informacji, tak pod względem organów zobowiązanych do udzielania informacji jak również tematyki informacji jakie mają być udostępniane. Od wad tych wolna jest ustawa o dostępie do informacji publicznej. Jej przepisy można stosować w kontaktach ze wszystkimi organami władzy państwowej oraz samorządu terytorialnego jak również i w kontaktach ze związkami zawodowymi oraz partiami politycznymi. Tematyka informacji jaka ma być udostępniana nie jest ograniczona. Można więc domagać się informacji tak od administracji jak i od władzy ustawodawczej i sądowniczej. Ustawa o dostępie do informacji publicznej pozwala więc na pozyskiwanie informacji, np.: o pracach legislacyjnych nad ustawodawstwem prawa ochrony środowiska, o sprawach pogwałcenia przepisów karnych o ochronie środowiska (np. z Rozdziału XXII Kodeksu karnego) albo o sprawach z powództwa cywilnego za szkody wyrządzone w środowisku naturalnym. Nadto ustawa o dostępie do informacji publicznej jest w praktyce wygodniejsza dla obywateli (terminy realizacji wniosków, opłaty, procedura sądowa) niż przepisy prawa ochrony środowiska. Ustawa o dostępie do informacji publicznej nie narusza wcześniejszych przepisów prawa ochrony środowiska, ale też nie ma przepisu, który by zakazywał stosowania ustawy o dostępie do informacji publicznej w sprawach normowanych przez prawo ochrony środowiska albo inne ustawy zawierające przepisy o jawności. Pozyskując informacje, obywatel może sobie wybrać jaką chce stosować ustawę, ale ustawa o dostępie do informacji publicznej jest korzystniejsza. Per Herngren, Podstawy obywatelskiego nieposłuszeństwa, Kraków 1997, ISBN 83-87331-00-7, 184 s. A5, foliowana okładka, 239 g, 5 zł. Czym jest obywatelskie nieposłuszeństwo? Czy jest możliwe kontynuowanie stawiania oporu podczas pobytu w więzieniu? Czy konsens jest efektywną formą demokracji? Na te i inne pytania próbuje odpowiedzieć autor, który przez wiele lat korzystał z obywatelskiego nieposłuszeństwa jako formy stawiania oporu bez użycia przemocy. Piętnaście miesięcy spędził w więzieniu w Stanach Zjednoczonych po przeprowadzeniu akcji rozbrojenia pocisku jądrowego. Prowadził kursy obywatelskiego nieposłuszeństwa w Chile, Stanach Zjednoczonych, północnej Europie. Zwolnienie z opłaty za przesyłkę przysługuje przy zakupie od 50 zł. Zachęcamy szkoły, biblioteki, czytelnie i in. instytucje do składania wniosków o dofinansowanie zakupu naszych publikacji do gminnych, powiatowych bądź wojewódzkich funduszy ochrony środowiska. Prosimy nie wpłacać na wyżej wymienione publikacje z góry, gdyż nakład części z nich jest na wyczerpaniu. Zamówienia należy składać pod adresem ZB lub na stronie internetowej zb.eco.pl/ksiegarn (księgarnia wirtualna). Można też kupować na miejscu w wydawnictwie (otwarte co najmniej: poniedziałek -- piątek 8 -- 20) i w punktach sprzedaży wymienionych na 3 s. okładki. Na życzenie wystawiamy faktury VAT (pow. 7 zł). Do podanych cen należy doliczyć koszty przesyłki. Dodatkowo nasi czytelnicy mogą otrzymać bezpłatnie: Małopolski Informator Ekologiczny, Kraków 2003, ISBN 83- 87331-53-8, 150 s. A5, kolorowa okładka, 201 g. Zawiera porady i informacje (liczne adresy!) w następujących działach: ekokontakty, agroturystyka, czystsza produkcja, edukacja, ekoturystyka, energia, finanse, ekogminy, inicjatywy, kalendarium, media, odpady, ekoorganizacje, prawo, przyroda, ekorolnictwo, ekotargi, transport, woda, reklamy. Dofinansowano ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie www.wfos- krakow.eco.pl Rafał Rafalski, Brytyjski ruch Road Protesters. Działania na rzecz ochrony środowiska naturalnego, Kraków 2003, ISBN 83- 87331-37-6, 150 s. A5, kolorowa okładka, 206 g. Książka omawia początki i rozwój brytyjskiego ruchu Road Protesters. Ruch pojawił się w Wielkiej Brytanii na początku lat dziewięćdziesiątych, jako odpowiedź na zmiany w polityce transportowej państwa. Wraz z redukcją i prywatyzacją publicznego transportu kolejowego społeczeństwo wyspiarskie stanęło przed widmem kryzysu transportowego. Rozwianiem problemu miało być według koncepcji rządu pani premier Margaret Thatcher budowa nowych dróg i autostrad. I tu dochodzimy do sedna społeczno-ekologicznego konfliktu. Ekolodzy związani z ruchem Road Protesters postulują inne rozwiązania. Zamiast inwestycji w sektor drogowy (niezwykle w Anglii rozbudowany) postulują powrót do transportu zorganizowanego, czyli koleji oraz transportu autobusowego. Wskazują na bardziej przyjazne środowisku naturalnemu aspekty transportu zorganizowanego, jakimi są: zmniejszenie emisji spalin, zachowanie miejsc przyrodniczo cennych, ochrona społeczności lokalnych. Publikacja przedstawia szerszą genezę zjawiska, nie ogranicza się jedynie do przedstawienia racji jednej z stron konfliktu społecznego. Jednocześnie przedstawia ruch Road Protesters w całej jego okazałości (bardzo bogata dokumentacja fotograficzna) począwszy od jego narodzin, a skończywszy na efektach działań ekologów. Książka jest także zapisem zmian w podejściu do ekologii zarówno polityków, jak i tzw. przeciętnych obywateli w krajach Zachodu. Historia tych zmian jest prawie nieznana w Polsce, chociaż wiele wskazuje, iż nasz kraj będzie podążał bardzo podobną ścieżką. Poprzez ten pryzmat książka omawia najważniejsze problemy ekologiczne współczesnego świata. Ze względu na temat (polityka transportowa) wzbudzający duże zainteresowanie jak i liczne kontrowersje, niniejsza publikacja ma szansę dotarcia do licznego grona czytelników, a tym samym rozbudzenia ich wrażliwości ekologicznej. Może ona mieć także duże znaczenie dla ruchu ekologicznego, pomagając mu w jego samokreśleniu się, a tym samym pomagając w budowie społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Dofinansowano ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie. W tym celu należy przesłać pod adresem ZB kopertę B5 ze znaczkami na 1,6 zł w przypadku 1 z ww. pozycji i za 2 zł w przypadku zamówieniu obu pozycji, wraz z wypełnionym następującym kuponem: imię nazwisko (i/lub nazwa instytucji) adres kod i miejscowość Zamawiam bezpłatny egz. publikacji: Małopolski Informator Ekologiczny Brytyjski ruch Road Protesters ~~~~~~~~~~~~ OGŁOSZENIA ~~~~~~~~~~~~ STUDIUM PODYPLOMOWE: ZARZĄDZANIE OCHRONĄ ŚRODOWISKA W PRZEDSIĘBIORSTWIE I W GMINIE ============================== Myślę, że nikomu z czytelników tego czasopisma nie trzeba specjalnie uzasadniać potrzeby istnienia tego rodzaju studiów. Niemniej jednak należy krótko scharakteryzować korzyści z ukończenia tego 2- semestralnego Studium. Absolwenci Studium uzyskają dodatkową wiedzę i stąd kompetencje -- szczególnie nabierające znaczenia w kontekście współczesnych antropogenicznych procesów zmian w środowisku naturalnym, jak i trendów oraz przemian gospodarczych i prawnych w kraju i na świecie, a także wynikających z integracji z Unią Europejską. Poniżej charakteryzuję wynikające z tego korzyści w podziale na dwa obszary: 1) przydatności dla funkcji i stanowisk zawodowych oraz 2) konkretnej wiedzy i umiejętności. 1. Przydatność w obszarze funkcji i stanowisk zawodowych, w szczególności takich jak: * kadra kierownicza przedsiębiorstw i innych instytucji, * członkowie władz samorządowych, * kadra administracyjna gmin, powiatów, województw i urzędów centralnych, * konsultanci w zakresie zarządzania, marketingu a także ochrony środowiska w sferze zarządzania na różnych szczeblach, * specjaliści, pełnomocnicy, koordynatorzy a także wiceprezesi zarządów ds. środowiska (ochrony środowiska, zarządzania środowiskowego) w przedsiębiorstwach i gminach, * audytorzy i konsultanci środowiskowi przedsiębiorstw i in. instytucji, * audytorzy systemów zarządzania środowiskowego według norm międzynarodowych (po uzyskaniu certyfikatu w upoważnionej instytucji); 2. Po zaliczeniu Studium absolwenci będą dysponować wiedzą i umiejętnościami z zakresu: a) podstaw zarządzania ekorozwojowego (dla ekologicznie zrównoważonego rozwoju), b) zagrożeń środowiskowych i podstaw zdrowia, c) podejmowania racjonalnych decyzji i rozwiązywania problemów i konfliktów, d) negocjacji, zwłaszcza w ochronie środowiska, e) podstaw prawa ochrony środowiska na tle prawa Unii Europejskiej, f) polityki ekologicznej państwa, g) finansowania przedsięwzięć proekologicznych, h) proekologicznego projektowania przedsięwzięć gospodarczych (włącznie z umiejętnością przygotowywania wniosków o dofinansowanie tak ze źródeł krajowych, jak i Unii Europejskiej), i) ocen oddziaływania na środowisko, j) racjonalnego wykorzystania energii i odnawialnych źródeł energii, k) gospodarki odpadami, l) systemu zarządzania środowiskowego w przedsiębiorstwie (lub w gminie) według norm międzynarodowych (zwłaszcza ISO serii 14000), m) wybranych zagadnień zrównoważonego rozwoju, w tym: * rolnictwa ekologicznego, oraz do wyboru: * strategii zrównoważonego rozwoju w gminie, * proekologicznego transportu, * ekoturystyki, * strategii ekorozwoju w Polsce i na świecie. Zajęcia w Studium prowadzić będą doświadczeni wykładowcy o znacznym dorobku naukowym, w tym wybitni specjaliści cenieni w kraju, jak również za granicą, a także praktycy w zarządzaniu, mogący wykazać się sukcesami w działalności zawodowej. Większość wykładowców jest autorami specjalistycznych książek lub podręczników akademickich. Studium to utworzono przy Wydziale Zarządzania w Szkole Wyższej im. B. Jańskiego w Warszawie. Planowany początek zajęć: październik 2003. Bliższe informacje: Wydział Zarządzania, ul. Elektronowa 2, 03-219 Warszawa tel. 0-22/814-25-64, 814-31-56, Rektorat: 0-22/851-28-88 (do 90); www.janski.edu.pl (dział: Studia podyplomowe) e-mail: studium-zos@janski.edu.pl dr Jacek J. Nowak profesor kontraktowy Szkoły Wyższej im. B. Jańskiego, organizator Studium STUDIA PODYPLOMOWE ZARZĄDZANIE ORGANIZACJAMI POZARZĄDOWYMI ======================================= * Studium jest adresowane do pracowników organizacji pozarządowych i pracowników sektora publicznego, do których obowiązków należy współpraca z organizacjami non-profit. * Studium ma na celu dostarczenie interdyscyplinarnej wiedzy teoretycznej i przygotowanie praktyczne w zakresie zarządzania personelem, projektami, finansami i współpracy z administracją publiczną w obszarze realizacji Europejskich Programów Strukturalnych. * Wykładowcami Studium są wybitni specjaliści krajowi i zagraniczni, eksperci i praktycy. * Program studiów trwa jeden rok akademicki (dwa semestry), obejmuje 240 godzin zajęć (po 120 w semestrze), na które składają się wykłady, konwersatoria, seminaria i warsztaty. Studia kończy egzamin ustny. * W każdym semestrze odbędzie się 10 zjazdów sobotnich począwszy od października 2003 r. Zajęcia odbywać się będą w nowej siedzibie Collegium Civitas w Pałacu Kultury i Nauki, XII piętro. * Koszt Studium wynosi 2000 zł za semestr płatne w ratach, opłata za rozmowę kwalifikacyjną wynosi 100 zł, jednorazowe wpisowe -- 200 zł. * Informacja i rekrutacja: Collegium Civitas ul. Naukowa 5/7, 02-463 Warszawa tel. 0-22/331-48-97, 0-22/331-48-98, 0-22/863-92-32 wew. 30, 0-602-55-78-07 inforekrut@collegium.edu.pl www.collegium.edu.pl PODYPLOMOWE STUDIUM ZARZĄDZANIA ORGANIZACJAMI POZARZĄDOWYMI (PSZOP) W COLLEGIUM CIVITAS ----------------------------------------------------------- Program PSZOP obejmuje następujące bloki tematyczne: 1. Społeczeństwo obywatelskie. 1.1 Klasyczne i współczesne teorie społeczeństwa obywatelskiego. Wykładowcy: prof. dr hab. Edmund Wnuk-Lipiński, dr Dariusz Gawin (20 godz.). 1.2 Metody badania społeczeństwa obywatelskiego, wykładowca -- mgr Sławomir Nałęcz (10 godz.). 1.3 Tradycje działalności organizacji pozarządowych w Polsce. Wykładowca -- prof. dr hab. Ewa Leś (10 godz.). 1.4 Organizacje pozarządowe w systemie instytucjonalnym państwa. Wykładowcy: prof. dr hab. Ewa Leś, prof. dr hab. Ewa Nalewajko, prof. Jerzy Regulski, mgr Sławomir Nałęcz (20 godz.). 2. Polskie organizacje pozarządowe na tle państw Unii Europejskiej. 2.1 Reformy powojennych systemów socjalnych. Rola państwa, rynku i organizacji pozarządowych. Wykładowca -- prof. dr hab. Ewa Leś (8 godz.). 2.2 Potencjał ekonomiczny i społeczny polskich organizacji pozarządowych na tle krajów Unii Europejskiej. Wykładowca -- mgr Sławomir Nałęcz (10 godz.). 2.3 Podstawy prawno-finansowe działalności organizacji pozarządowych w Polsce i w państwach Unii Europejskiej. Wykładowca -- Radosław Skiba (10 godz.). 2.4 Rola organizacji pozarządowych w instytucjach europejskich i międzynarodowych (Unia Europejska, Rada Europy, ONZ, Bank Światowy). Europejskie porozumienia organizacji pozarządowych. Wykładowcy: Dirk Jarre, Social Platform, Bruksela (3 godz.), Barbara Hansen, ONZ (3 godz.), Jan Pakulski, World Bank, Waszyngton (3 godz.). 2.5 Uczestnictwo polskich organizacji pozarządowych w sieciach europejskich organizacji obywatelskich. Wykładowca -- Paweł Krzeczunowicz, Przedstawicielstwo Organizacji Pozarządowych w Brukseli (3 godz.). 3. Zarządzanie organizacją. 3.1 Elementy zarządzania personelem. Wykładowcy: Zbigniew Wejcman, Biuro Obsługi Ruchu Inicjatyw Społecznych, Przemysław Radwan-Rohrenschef, Stowarzyszenie Szkoła Liderów (20 godz.). 3.2 Elementy rachunkowości, zarządzania finansami, audyt finansowy. Wykładowca: Tomasz Bruski (5 x 3 godz.). 3.3 Zarządzanie projektem. Wykładowcy: Anna Wojakowska-Skiba, Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności, Paweł Łukasiak, Prezes Stowarzyszenia Akademia Rozwoju Filantropii (10 godz.). 4. Strategie finansowania działalności przez organizacje pozarządowe. 4.1 Finanse publiczne w finansowaniu działalności organizacji pozarządowych z uwzględnieniem funduszy strukturalnych. Wykładowca -- prof. dr hab. Elżbieta Chojna-Duch, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytet Warszawski (5 godz.). 4.2 Sponsoring i współpraca z biznesem. Wykładowcy: Paweł Łukasiak, Prezes Akademii Rozwoju Filantropii, Przemysław Pohrybieniuk, Forum Odpowiedzialnego Biznesu (4 x 3 godz.). 4.3 Działalność niedochodowa, odpłatna i gospodarcza. Wykładowca -- Radosław Skiba (3 x 2 godz.). 4.4 Przegląd polskich i zagranicznych grantodawców i źródeł finansowania. Wykładowca -- Anna Wojakowska-Skiba, Polsko-Amerykańska Fundacji Wolności, Forum Darczyńców (2 x 3 godz.). 4.5 Techniki przydatne w zdobywaniu funduszy (fundrising): aukcje, zbiórki publiczne, loterie. Wykładowcy: Zuzanna Janaszek, Olga Janaszek, Fundacja Mielnica, Konin (10 godz.). 5. Fundusze strukturalne Unii Europejskiej. 5.1 Ogólne zasady polityki strukturalnej Unii Europejskiej, zasady finansowania. Wykładowca: Renata Calak, Departament Koordynacji Polityki Strukturalnej MGPiPS, (3 godz.). 5.2. Polskie przygotowania do absorpcji funduszy (Narodowy Plan Rozwoju, Społeczny Program Operacyjny. Warunki absorpcji funduszy przez organizacje pozarządowe. Wykładowca -- Renata Calak, Departament Koordynacji Polityki Strukturalnej MGPiPS (2 x 3 godz.). 5.3. Przegląd funduszy przedakcesyjnych i strukturalnych Unii Europejskiej. Warunki pozyskania środków przez organizacje pozarządowe. Wykładowca -- Marcin Chludziński, Stowarzyszenie Szkoła Liderów (4 godz.). 5.4. Metodologia przygotowania projektów europejskich. Przygotowanie i ewaluacja wniosków o fundusze przedakcesyjne i strukturalne. Wykładowcy: dr Agnieszka Mazur-Barańska, Marcin Chludziński, Stowarzyszenie Szkoła Liderów (20 godz.). 6. Wykłady monograficzne, konwersatoria, warsztaty. 6.1. Standardy etyczne w praktyce działalności organizacji pozarządowej. Wykładowca: prof. dr hab. Z. Pełczyński (3 godz.). 6.2. Rzecznictwo i lobbing jako narzędzia wpływu organizacji pozarządowych. Wykładowcy: dr Urszula Kurczewska, mgr Małgorzta Molęda-Zdziech, prof. dr hab. Z. Pełczyński (2 x 3 godz.). 6.3. Networking -- czyli o tym jak budować relacje. Wykładowcy: przedstawiciel Akademii Rozwoju Filantropii, przedstawiciel zarządu Amerykańskiej Izby Gospodarczej w Polsce. 6.4. Budowanie wizerunku organizacji -- wybrane techniki PR. Wykładowca: Przemysław Radwan-Rohrenschef, Stowarzyszenie Szkoła Liderów (2 x 3 godz.). 6.5. Internet w pracy organizacji pozarządowych. Wykładowca -- Marcin Dadel, Stowarzyszenie Forum Inicjatyw Pozarządowych (2 x 3 godz.). 6.7. Ekonomia społeczna -- nowe inicjatywy obywatelskie przeciw wykluczeniu społecznemu w Europie i w Polsce. Geneza, funkcje, zarządzanie, finanse. Wykładowcy: prof. dr hab. Ewa Leś, dr Rainer Loidl-Keil (4 x 3 godz.). Program PSZOP trwa jeden rok akademicki (dwa semestry), obejmuje 240 godzin (po 120 w semestrze), na które składają się wykłady, konwersatoria, seminaria i warsztaty. W każdym semestrze odbędzie się 10 zjazdów sobotnich począwszy od października 2003 r. Studia kończy egzamin ustny. Kierownikiem Podyplomowego Studium jest prof. dr hab. Ewa Leś. WYDAWNICTWA KLUBU PRZYRODNIKÓW ============================== Od kilku lat wydajemy serię Monografie Przyrodnicze. Prezentujemy w niej wybrane gatunki zwierząt i ich grupy, przede wszystkim zagrożone i ginące. Dotychczas ukazało się 12 zeszytów, 9 z nich mamy jeszcze w sprzedaży. Jerzy Przybysz. Kormoran, nr 1, cena 6 zł, 108 str. Książka jest wynikiem 30-letnich badań oraz siedmiu ogólnopolskich inwentaryzacji gniazd kormoranów. Celem Autora było zapoznanie czytelników z biologią i ekologią tego interesującego gatunku a także z problemami... konkurencyjnego funkcjonowania dwóch gatunków -- kormorana i człowieka. Bartłomiej Najbar. Gniewosz plamisty, nr 5, cena 8 zł, 64 str. Węże wywołują wśród ludzi reakcje strachu lub obrzydzenia. Reakcje na ogół nie uzasadnione, gdyż większość ludzi rzadko miała bezpośredni lub nawet przypadkowy kontakt z tą grupą zwierząt. Efektem złej sławy jest ich bezlitosne tępienie, które w połączeniu z długotrwałymi i bardzo niekorzystnymi zmianami w środowisku naturalnym doprowadziło większość gatunków, m.in. gniewosza plamistego, do stanu liczebnego, który dzisiaj uznawany jest za niepokojąco niski. Dlatego Autor chciałby przybliżyć i spopularyzować wiedzę o biologii i ekologii gniewosza, który w naszym kraju stał się bardzo rzadki i zagrożony wyginięciem. Andrzej Czech. Bóbr, nr 6, cena 10 zł, 100 str. Bóbr jest gatunkiem potrafiącym przystosowywać środowisko do własnych potrzeb. Jego działalność może przywracać właściwe stosunki wodne, utrzymywać i zwiększać różnorodność biologiczną, ograniczać erozję, zwiększać tempo samooczyszczania się wód. W warunkach postępującego przekształcania środowiska często zachodzi konflikt interesów pomiędzy bobrem a człowiekiem. Jednym z głównych celów niniejszej publikacji jest upowszechnienie informacji o tym zwierzęciu, jego biologii i ekologii oraz sposobach ochrony. Bartłomiej Najbar (red.). Żółw błotny, nr 7, cena 12 zł, 135 str. Większość mieszkańców Polski nigdy nie miała okazji obserwować żółwia błotnego w środowisku naturalnym. Przyczyną tego jest rzadkość występowania tego gatunku -- do niedawna jeszcze stosunkowo często spotykany, obecnie występuje w Polsce już bardzo nielicznie, zaledwie w kilku regionach. Należy do najbardziej zagrożonych elementów naszej fauny. Autorzy opracowania od kilkunastu lat realizują program aktywnej ochrony tego gatunku w Polsce, poświęcając mu wiele czasu i wysiłku. Robert Kamieniarz. Cietrzew, nr 8, cena 12 zł, 120 str. Dziś niestety cietrzewia mogą podziwiać w naturze już tylko nieliczni. Od kilkudziesięciu lat wyraźnie zmniejsza się liczebność tych ptaków, zamierają kolejne tokowiska. Gwałtowny regres liczebności dotyczy większości zachodnio- i środkowoeuropejskich jego populacji. Zachowanie tych kuraków coraz częściej staje się możliwe tylko dzięki programom czynnej ochrony. Monografia oparta jest na bogatej literaturze oraz na wiedzy, którą Autor zdobył podczas wielu lat badań prowadzonych nad cietrzewiem w całym kraju. Sławomir Zieliński. Kózkowate, nr 9, cena 12 zł, 111 str. Rodzina kózkowatych reprezentowana jest w naszym kraju przez przedstawicieli ok. 190 gatunków. Prawie 2/3 tych gatunków należy do rzadko i bardzo rzadko spotykanych. Wiele z nich to gatunki ginące i silnie zagrożone. Opracowanie nie jest klasyczną monografią, ponieważ ze względu na obszerność tematu Autor zdecydował się poruszyć tylko niektóre problemy dotyczące tej grupy -- systematykę, morfologię, fenologię, biologię i ekologię, jak również rolę biocenotyczną, metody badań oraz sposoby ochrony. Przemysław Stachyra, Henryk Kurek. Żołna, nr 10, cena 12 zł, 104 str. Książka prezentuje efekty wielu lat obserwacji populacji żołn w okolicach Przemyśla i Zamościa, uzupełnione o dane bibliograficzne. Od czasu kiedy ornitolodzy odkryli pierwsze lęgi żołny na ziemiach polskich minęło 200 lat, a od połowy XX wieku ptaki te wpisały się na stałe w nasz krajobraz. Obecnie gnieżdżą się nie tylko nad Bugiem i Sanem, ale również na Kielecczyźnie i Mazowszu oraz, choć nieregularnie, w Wielkopolsce i na Pomorzu. Autorzy pragną przybliżyć sylwetkę tego niezwykle ubarwionego, rzadkiego ptaka, wychodząc z założenia, że dobra znajomość gatunku to klucz do jego skutecznej ochrony. Dorota Zawadzka, Jerzy Zawadzki. Głuszec, nr 11, cena 16 zł. Głuszec jest gatunkiem, u którego spadek liczebności na ziemiach polskich przebiegał od połowy XIX wieku, przez całe ubiegłe stulecie. Od roku 1995 jest w Polsce gatunkiem chronionym. Specjalnej ochronie podlegają również jego miejsca rozrodu i stałego przebywania. Książka jest czwartą polską monografią głuszca. Szczegółowo omówiono w niej wymagania środowiskowe, przyczyny wymierania oraz metody ochrony, zaprezentowano najważniejsze realizowane w Polsce i w Europie programy ochrony tego kuraka, przedstawiono jego biologię i ekologię. W odróżnieniu od poprzednich monografii tego gatunku nie ma tu rozdziałów na temat sposobów polowań, preparowania trofeów itd. Piotr Tryjanowski, Stanisław Kuźniak. Gąsiorek, nr 12, cena 12 zł. Dzierzby to ptaki mało znane. Nie trafiają do podręczników zoologii, etologii czy ekologii. A powinny, bo wiele aspektów ich życia zasługuje na zainteresowanie nie tylko ornitologów. Są naprawdę fascynującym obiektem nie tylko prac naukowych, ale i przedmiotem codziennego zachwytu nad pięknem Natury. By to pokazać, wybraliśmy jedną z krajowych dzierzb -- gąsiorka. To gatunek najszerzej w Polsce i w Europie rozpowszechniony, o którym i nasza wiedza jest największa. Autorzy opracowania to osoby, które z zaangażowaniem łączą pracę zawodową z hobby, jakim jest poznawanie gąsiorkowego życia. Wyniki ich działań stanowią też podstawy ochrony tego gatunku. Sprzedaż i dystrybucję serii Monografie Przyrodnicze prowadzi Wydawnictwo Klubu Przyrodników. Zamówienia na wysyłkę już wydanych zeszytów przyjmujemy korespondencyjnie pod adresem: Klub Przyrodników, ul. 1 Maja 22, 66-200 Świebodzin, telefonicznie lub faxem: 0-68/382-82-36 oraz e-mailem: lkp@lkp.org.pl. Zachęcamy do prenumeraty serii, cena prenumeraty kolejnych czterech zeszytów (nr 13-16 -- wąż Eskulapa, żuraw, kraska, ropuchy) wynosi 48 zł. Tylko prenumerata gwarantuje regularne otrzymywanie wszystkich ukazujących się numerów w cenie 12 zł za zeszyt, z wysyłką na koszt Wydawnictwa! Zakupienie tych samych numerów poza prenumeratą, z uwagi na wyższą cenę niektórych zeszytów w sprzedaży detalicznej oraz koszty wysyłki, zwiększa koszty poniesione na zakup książek prawie dwukrotnie. Wpłat dokonywać należy na konto Klubu Przyrodników (WBK SA oddz. Świebodzin, nr 57 10901593 0000 0000 5901 5348 z dopiskiem "prenumerata monografii przyrodniczych od numeru XX do numeru YY"). W ten sam sposób zaprenumerować można inne nasze wydawnictwa ciągłe -- "Przegląd Przyrodniczy", Biuletyn "Bociek" oraz kwartalnik "Ekoregion Ujście Warty". Cena prenumeraty kwartalnika "Przegląd Przyrodniczy" na rok 2003 wynosi 36 zł (przyjmujemy jeszcze także prenumeraty rocznika 2002, który ukaże się dopiero wiosną 2003). Posiadamy również zeszyty archiwalne w cenie od 1 do 6 zł za zeszyt. Na życzenie wysyłamy spis wszystkich artykułów i notatek, które ukazały się do tej pory w Przeglądzie. Biuletyn Klubu Przyrodników "Bociek" ukazuje się od 1983 r. Obok artykułów dotyczących przyrody regionu i spraw organizacyjnych Klubu zawiera wiele materiałów o szerszym zasięgu, dotyczących najważniejszych problemów ochrony przyrody, artykuły, notatki, przeglądy wydawnictw, recenzje. Cena prenumeraty na rok 2003 (4 zeszyty) wynosi 20 zł. Biuletyn "Ekoregion Ujście Warty" ukazuje się od trzech lat. Prezentujemy w nim konkretne działania, plany, zamierzenia i osiągnięcia, problemy i zagrożenia, a także propozycje skierowane do wszystkich zwolenników ochrony i ekologicznego rozwoju regionu Ujście Warty. Prenumerata na rok 2003 (4 zeszyty) wynosi 20 zł. Polecamy także inne wydawane i rozprowadzane przez nas wydawnictwa przyrodnicze, na życzenie przesyłamy ich pełny wykaz, poniżej prezentujemy niektóre z nich. Andrzej Jermaczek, Paweł Pawlaczyk, Ireneusz Raff. Przewodnik Ujście Warty, cena 8 zł. Przewodnik opisuje obszar byłego Parku Krajobrazowego "Ujście Warty", niekiedy wykraczając nieznacznie poza jego granice. Szczególną uwagę poświęcono wyjątkowo bogatej na tym obszarze przyrodzie oraz niezwykle złożonej historii regionu. W przewodniku znaleźć można oczywiście możliwości dojazdu, noclegu, wyżywienia, atrakcje turystyczne, a także opisy tras rowerowych, pieszych i kajakowych. Dostępny również w wersji angielskiej i niemieckiej. Danuta Jermaczek, Marek Maciantowicz. Przewodnik Łagowski Park Krajobrazowy, cena 15 zł. Od wieków okolice Łagowa uważane były za wyjątkowo interesujące. Przyczyniła się do tego sama natura, jak i człowiek, tworząc na kanwie historii swą kulturę. Dla ochrony niezwykłych walorów w 1985 r. został utworzony tu Łagowski Park Krajobrazowy. Autorzy starają się przybliżyć turyście, szczególnie posiadającemu zainteresowania przyrodnicze, wszelkie walory tych okolic. Przewodnik zawiera opisy szlaków turystycznych, możliwości dojazdu, noclegu oraz wiele ciekawostek dotyczących tego regionu. Bartłomiej Najbar. Ochrona węży i ich siedlisk, cena 15 zł, 78 str. Na całym świecie węże należą do najbardziej zagrożonych wyginięciem grup zwierząt. Jedną z przyczyn jest ciągle brak rzetelnej wiedzy na ich temat. Prezentowana monografia jest przeznaczona przede wszystkim dla amatorów, ludzi mogących przypadkowo zetknąć się z wężami, ale również do nauczycieli, uczniów, miłośników przyrody pragnących poszerzyć swoją wiedzę o wiadomości dotyczące tej grupy rodzimych gadów, grożących im niebezpieczeństw oraz metod ich ochrony. Znaleźć tu można szczegółowy opis środowiska występowania, morfologii, ubarwienia, zachowań obronnych, pokarmu czy rozmieszczenia. Jolanta Kujawa Pawlaczyk, Paweł Pawlaczyk. Poradnik ochrony flory w lasach, cena 16 zł, 120 str. Współczesna gospodarka leśna stawia sobie za zadanie między innymi zachowanie pełni różnorodności przyrody. Leśnicy zarządzają jedną czwartą powierzchni naszego kraju, w tym większością lasów. Oprócz ekosystemów leśnych, w areale tym znajduje się również większość polskich torfowisk wysokich, przejściowych torfowisk mszarnych i jeziorek dystroficznych, a także wiele cennych przyrodniczo łąk śródleśnych, ekosystemów źródliskowych i innych. By ochrona rzadkich i zagrożonych gatunków roślin była skuteczna, trzeba znać mechanizmy i podstawowe prawa rządzące w przyrodzie i praw tych przestrzegać. Zaszczepienie zasad ochrony flory służbie leśnej to cel Autorów poradnika. Starają się oni odpowiedzieć na szereg pytań, przedstawiają podstawowe pojęcia dotyczące flory w lasach, wskazują na przyczyny wymierania gatunków, a także ekspansji innych, prezentują gatunki chronione, gatunki o znaczeniu europejskim, rzadkie i zagrożone, z "czerwonych list", wskaźnikowe gatunki cennych ekosystemów, proponują zasady ochrony flory w Programach Ochrony Przyrody i planach urządzania lasu, przedstawiają możliwości ochrony poszczególnych gatunków i jej wymagania. Aktualną pełną ofertę wydawniczą Klubu Przyrodników oraz formularz zamówienia można znaleźć również na naszej stronie internetowej: www.lkp.org.pl (Uwaga! Zamówienia z Internetu automatycznie zostają przesłane na adres: Muzeum Przyrodnicze w Kostrzynie n. O., ul. Dworcowa 7, 66-470 Kostrzyn, tel. 0-95/752-36-73, e-mail: kostrzyn@lkp.org.pl Tam należy kierować wszelkie pytania dotyczące wysyłki). Uwaga! Od początku lutego w sprzedaży najnowsza Czerwona lista zwierząt! Wraz z suplementem i płytą CD tylko 18 zł! BUDKI OCIEPLANE DLA KOTÓW ========================= Klub Przyjaciół Kota Filemona w Krakowie oraz Krakowski Klub Wegetarian zwróciły się do Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Krakowa z prośbą o przekazanie środków finansowych w kwocie 3 000 zł na budowę ocieplanych domków dla kotów. Urząd Miasta Krakowa przeznacza corocznie znaczne sumy na akcje odszczurzania Krakowa. Akcje te są prowadzone przy użyciu silnie trujących środków chemicznych, nie-obojętnych dla środowiska, a wyniki tych działań są raczej znikome. Ubocznym skutkiem tej działalności jest trucie kotów, psów, wiewiórek i ptaków. Wnioskodawcy proponują ażeby za skromną część sumy przeznaczanej corocznie na odszczurzanie wybudować ocieplane domki dla kotów. Koty są naturalnym wrogiem szczurów. Wiadomo -- tam gdzie są koty, nie ma szczurów. Mamy nadzieję na pozytywne załatwienie tej sprawy. Budowa domków rozwiąże pewne problemy, mianowicie: * Wieczne spory pomiędzy administracją a lokatorami o zamykanie zimą okienek od piwnic. * Koty zimą przestaną zamarzać. * Nie będzie plagi szczurów. * Nie będzie skażenia środowiska środkami chemicznymi, którymi truje się szczury. * Nie będą ginąć inne zwierzęta zatrute tymi środkami. * Zmniejszą się koszty na odszczurzanie, a efekt będzie większy. Renata Fiałkowska refia@interia.pl punkt internetowy w samym centrum Krakowa: ul. Sławkowska 12 III p. (nad Jazz Rock Cafe) http://www.kafejka.eco.pl tel. 4222264 czynne: poniedziałki-piątki 7.00-20.00 5 min./0,25 zł 15 min./0,7 zł 30 min./1,3 zł 1 h/2,5 zł >>>CO TRZECIA GODZINA GRATIS!!!<<< do godz. 11.00 zniżka 10%!!! dla stałych klientów zniżki!!! możliwość zakupu karnetów!!! ...WWW, email, GG, icq, czat, ftp, programy antywirusowe, drukowanie, nagrywanie CD, dyskietki... internet point In the centre of Kraków: Sławkowska 12 III p. (above Jazz Rock Cafe) http://www.kafejka.eco.pl tel. 4222264 Open: Monday to Friday 7.00-20.00 5 min./0,25 zł 15 min./0,7 zł 30 min./1,3 zł 1 h/2,5 zł >>>EVERY THIRD HOUR FREE <<< till 11.00 10% discount!!! regular customers discounts!!! ...WWW, email, GG, icq, chats, anti virus programs, printing, CD recording, floppy disks ... PUBLIKACJE WYDAWNICTWA ZB MOŻNA KUPIĆ/PRZECZYTAĆ: ____________________________________________________________ KUPIĆ Salony Prasowe Ruch i EMPiKi a także: KRAKÓW "CUD", Mały Rynek 4; Ebola, Floriańska 13; Główna Księgarnia Naukowa, Podwale 6 (2 salony!); Kawiarnia Naukowa, Jabuba 31; Klub Galeria TAM ul. Jagiellońska 11; Salon "Kolporter", Kościuszki 17; Księgarnia Terapeutyczna, Grodzka 31; Księgarnia Amerykańska Massolit Books & Cafe, Felicjanek 4 (róg Smoleńsk); Sklep ekologiczny, Królewska 57, Rusznikarska 14, Zamenhofa 1; Tania książka w przejściu pod dworcem PKP; LUBLIN Towarzystwo dla Natury i Człowieka, Okopowa 6/14; ŁÓDŹ ODE "Źródła", Próchnika 1/301; Regionalny Ośrodek Edukacji Ekologicznej, Nowa 11/13; SANDOMIERZ Piotrek tel. 0-15/832-27-42; SZCZAWNO ZDRÓJ Wałbrzyski Oddział Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, Wojska Polskiego 2/1; TORUŃ Firma "Zdrowie", SDH UNIVERSAM, Szosa Chełmińska 19/21; WARSZAWA Centrum Promocji Zdrowia i Edukacji Ekologicznej Gminy Warszawa-Bemowo, Powstańców Śląskich 9; "Infoszop", Łotewska 11; Księgarnia Fundacji Pomocy Bibliotekom Polskim, Marszałkowska róg Hożej; Księgarnia wysyłkowa "Lexicon" Kielecka 16/4; Melon (dawniej Mata Hari), Nowy Świat 52/2; Społeczny Instytut Ekologiczny, Raszyńska 32/44; wegetariański cafe bar Masala, Hoża 62; WROCŁAW Bar Wegetariański "Vega", Sukiennice 1/2. PRZECZYTAĆ Internet -- http://zb.eco.pl/zb a także: BIAŁY STOK Biblioteka Wojewódzka, Kilińskiego 16; GLISNO Przystanek Alaska; KATOWICE Biblioteka Śląska, Pl. Rady Europy 1; KRAKÓW Biblioteka Ekologiczna ROEE, Lubicz 46; Biblioteka Jagiellońska, Mickiewicza 22; Instytut Ochrony Przyrody -- Biblioteka, Al. Mickiewicza 33; Kawiarnia Naukowa, Jakuba 29-31; Miejska Biblioteka Publ. i Czytelnia, Rajska 1; LUBLIN Biblioteka Główna UMCS, Radziszewskiego 11; Biblioteka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Szopena 27; ŁÓDŹ Biblioteka Uniwersytecka, Matejki 34/38; ODE "Źródła", Próchnika 1/301; NOWY SĄCZ Sądecka biblioteka publiczna, Franciszkańska 11; OLSZTYNIE S.E.K.V.A., Grunwaldzka 23a/2; OPOLE Biblioteka Uniwersytetu Opolskiego, Strzelców Bytomskich 2; POZNAŃ Akademia Rolnicza -- Biblioteka Główna, Witosa 45; Biblioteka Uniwersytecka, Ratajczaka 38/40; Biblioteka Wolnościow@ przy squacie "Rozbrat", Pułaskiego 21a; Regionalne Centrum Edukacji Ekologicznej -- Biblioteka Ekologiczna, Kościuszki 79; PRZYSIEK Regionalne Centrum Edukacji Ekologicznej; RZESZÓW Politechnika Rzeszowska --Biblioteka Główna, M. Curie Skłodowskiej 8/2; SOPOT Uniwersytet Gdański-Biblioteka Główna, Armii Krajowej 110; STARGARD SZCZ. Biblioteka Ekologiczna, Portowa 3; SZCZECIN Książnica Pomorska, Podgórna 15/16; SZPROTAWA Biblioteka Publiczna, Niepodległości 16; TORUŃ Biblioteka Główna UMK, Gagarina 13; WARSZAWA Biblioteka Uniwersytecka, Dobra 56/66; Biblioteka Narodowa, Al. Niepodległości 213; Biblioteka Publiczna M. St. Warszawy, Koszykowa 26; "Infoszop", Łotewska 11; wegetariański cafe bar Masala, Hoża 62; WROCŁAW Biblioteka Uniwersytecka, Szajnochy 10; FreeDom --Biblioteka Wolnościowa, Jagiellończyka 10d. ZASADY PRENUMERATY ZB ____________________________________________________________ Prosimy wypełnić przekaz, wpisując numer i nazwę konta podanego w stopce. Na odwrocie środkowego odcinka blankietu prosimy zaznaczyć, że wpłata dotyczy prenumeraty ZB "od... do..." wraz z ilością egz. Miesięcznik "Zielone Brygady. Pismo ekologów" kosztuje w prenumeracie 5 zł/szt. (w tym koszt wysyłki na terenie kraju). Jeśli zależy Wam na czasie, prosimy o listowną informację o wpłacie -- odcinek "dla posiadacza rachunku" wędruje do nas o wiele dłużej i może opóźnić realizację prenumeraty o miesiąc. Przy większych zamówieniach istnieje możliwość dalszych zniżek. Prosimy o pomoc w kolportażu naszych wydawnictw! Sugerujemy podjęcie działań celem zapewnienia sobie i innym bezpłatnego dostępu do naszych wydawnictw. Można np. zwrócić się do pobliskiej biblioteki o prenumeratę naszych publikacji, do władz oświatowych lub funduszy ochrony środowiska (gminnych, wojewódzkich etc.) o pokrycie kosztów lub dofinansowanie prenumeraty pisma, chociażby dla szkół, bibliotek. Pomożecie w ten sposób sobie i nam. Dokonując wpłat na nasze konto, zaznaczajcie, za co płacicie. Wpłaty nie opisane będziemy traktować jako dotacje! Starych numerów redakcja zwykle nie posiada, więc nie płaćcie na nie bez uzgodnienia. I TY JESTEŚ ODPOWIEDZIALNY ZA OBIEG INFORMACJI EKOLOGICZNEJ! ____________________________________________________________ ZB służą wymianie informacji i poglądów między "firmami" szeroko pojętej ekologii, bez żadnych formalnych zależności, bez ambicji do tworzenia wokół siebie "centrum", integrowania i unifikowania ruchu ekologicznego. Autorzy reprezentują swe własne poglądy a nie poglądy redakcji i biorą odpowiedzialność za przytaczane informacje! Jeżeli sam o sobie nie napiszesz -- nikt o Tobie nie napisze! Nadsyłajcie zapowiedzi planowanych "imprez" oraz opisów tych, które się odbyły. Czekamy na oryginalne informacje i teksty (o lokalnych problemach, prezentacje grup i działań proekologicznych, "filozoficzne" i inne). Zaznaczajcie, czy materiał był wysyłany do innych redakcji, podpisujcie swe listy, teksty i grafiki, także adresem, zaznaczając jeżeli chcecie, aby wasz materiał czy adres pozostał tylko do wiadomości redakcji! Wydawnictwo zastrzega sobie możliwość druku przekazanego materiału na łamach dowolnej swej publikacji papierowej czy elektronicznej, skróty, redakcję, nadanie własnego tytułu lub śródtytułów itd. z zachowaniem praw autorskich (nie płacimy honorariów autorskich). Materiałów nie zamówionych nie zwracamy!!! Nie gwarantujemy odpowiedzi na listy bez zaadresowanej koperty zwrotnej ze znaczkiem!!! Nie pośredniczymy też w korespondencji z autorami publikowanych tekstów. Grafikę oraz teksty można przekazywać internetem lub na dyskietkach. Gwarantujemy zwrot dyskietki niezależnie, czy materiał był zamówiony czy nie!!! Przesyłajcie także własne wydawnictwa, ulotki, plakaty, grafiki, zdjęcia oraz wycinki z prasy, zwłaszcza lokalnej. Przedruki z naszych wydawnictw są mile widziane (o ile w konkretnym przypadku nie zaznaczono inaczej), pod warunkiem podania źródła i nadesłania 1 egz. publikacji z przedrukiem. Prosimy o nadsyłanie wszelkich wzmianek o ZB! Redakcja nie odpowiada za treść reklam, choć stara się sprawdzać ich rzetelność. ------------------------------------------------------------ Dofinansowano ze środków: Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie http://www.wfos-krakow.eco.pl Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej http://www.nfosigw.gov.pl ------------------------------------------------------------ ------------------------ EKO-SERWER ------------------------ darmowe oraz płatne konta WWW, e-mail, listy dyskusyjne MOST.org.pl http://www.most.org.pl ECO.pl http://www.eco.pl ------------------------------------------------------------