Strona główna |
W ZB 11/90 znalazłam informację o pielgrzymce mającej nadzieję uzyskać u Papieża doktrynalne uznanie prawdy, że każde zwierzę ma nieśmiertelną duszę. Zastanawiam się teraz nad samym terminem. "Słownik Nowego Testamentu" (Xaviera Leona-Dufoura przetłumaczony przez ks. bpa K. Romaniuka. Poznań 1986) wyjaśnia, że "dusza" (łac.- anima, gr.- psyche, hebr.- nefesz) ma dwa znaczenia: 1/ tchnienie życia, 2/ żywa osoba. Jest to więc termin wieloznaczny, tak jak rzeczownik "życie". W Biblii o człowieku nie mówi się, że ma duszę, tylko że będzie po śmierci w chwale Bożej. To samo napisano o zwierzętach i o całym stworzeniu, t.j. o bytach żywych i martwych.
O co więc walczymy? O nazwę?
Jeżeli chodzi o ścisłość, to w Apokalipsie /8,9/ jest napisane niedwuznacznie: "i wyginęła w morzu trzecia część stworzeń - te które mają dusze" , a u Mateusza /25,40/ czytamy o wypowiedzi Chrystusa: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Na podstawie tego tekstu św. Franciszek z Asyżu nazywał braćmi i siostrami zwierzęta, rośliny, Ziemięm i cały Kosmos. Nikt też w Średniowieczu nie robił mu z tego zarzutu. A dzisiaj też jeszcze nikt. Także tekst z listu do Kolosan /1,15-20/: "ON jest przed wszystkim i wszystko w NIM ma istnienie" świadczy o naszej jedności z całym środowiskiem ziemskim i z Kosmosem. O tym, że zwierzęta mają dusze świadczy tekst z Księgi Mądrości /11,24; 12,1/: "Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia (...) bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie". To samo jest w Księdze Koheleta /3,19- 21/: "Los synów ludzkich jest ten sam co i los zwierząt (...) jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego i ODDECH ŻYCIA ten sam". Najważniejsza jednak - bo na nią powołuje się Sobór Watykański II jest wypowiedź św. Pawła w liście do Rzymian /8,19-21/: "Stworzenie zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych", co można znaleźć w polskim wydaniu książki pod tym samym tytułem /Poznań, Pallotinum 1968, str. 141, pkt 36/: "(...) Pan również za pośrednictwem wiernych świeckich pragnie rozszerzać Królestwo swoje, Królestwo prawdy, miłości i pokoju, a w Królestwie tym samo także stworzenie zostanie wyzwolone z niewoli skażenia na wolność chwały synów Bożych. (por. Rz 8,19-21) (...) Powinni tedy wierni poznawać najgłębszą naturę całego stworzenia, jego wartość i przeznaczenie do chwały Bożej". Wydaje mi się, że "najgłębsza natura" = dusza, a przeznaczenie do chwały Bożej jest równe przeznaczeniu człowieka.
Z tego zalecenia soborowego wynika, że świeccy nie muszą czekać na informacje od duchowieństwa, bo mogą na podstawie Biblii informować o tym niezorientowanych i tej Biblii nie studiujących. Nie wiem, czy w tym wypadku potrzebne było doktrynalne uznanie papieskie o tym, że zwierzęta mają dusze, kiedy są w tej sprawie zalecenia Soboru Watykańskiego II.
Gdy chodzi o św. Tomasza z Akwinu, o którym pisze Maria Grodecka w "Siewcach dobrego jutra" na str. 133, że powtórzył za Arystotelesem, iż zwierzęta "nie mają rozumu", to w Księdze Syracha /1,4.9/ znajdujemy zdanie: "Przed wszystkim została stworzona mądrość. To Pan ją stworzył i wylał na WSZYSTKIE swe dzieła, na WSZYSTKIE STWORZENIA." A co się tyczy osobiście św. Tomasz z Akwinu - trzeba wiedzieć, że on przed samą śmiercią prosił o to, żeby nie publikowano jego dzieł, bo wycofuje się z niektórych swoich stwierdzeń. Opublikowano je - niestety - co nie znaczy, że my w XX w. musimy koniecznie jeszcze trzymać się jego wersji ignorując to, co zawiera Biblia.
Cała sprawa rozbija się o to, że nasze środki masowego przekazu nie chcą informować czytelników o tych problemach, więc nie ma możliwości dotarcia do społeczeństwa, któremu przecież nie muszą koniecznie mówić o tym księża, a mogą z powodzeniem świeccy, choćby na Synodzie Plenarnym, który otworzy Jan Paweł II przebywając w Polsce w 1991 r.
Piotr Nitecki w artykule pt. "Synod bliżej nas" /Ład nr 23, 10.VI.90/ pisze: "Jednak aby podejmowane na Synodzie uchwały były zgodne z wszechstronnie rozumianymi potrzebami Kościoła, nieozdowna jest współpraca z biskupami także przedstawicieli laikatu, uwikłanych między złem istniejącym w świecie, a wysokimi wymaganiami swej wiary i znającymi lepiej problemy świata (...) aby przez wspólne poszukiwanie najlepszych form działalności Kościoła pogłębiać myśl Synodu".
W tymże "Ładzie" z dnia 18 marca 1990 r. tak zwraca się do laikatu ks. Eugeniusz Weron SAC w artykule "O polski sobór": Jedną z najgłówniejszych potrzeb jest uaktywnienie religijne całego Ludu Bożego i przekroczenie nieszczęsnego podziału na Kościół "nauczający" i Kościół tylko "słuchający" - podczas gdy jest on jednocześnie nauczający i słuchający, cały kapłański i królewski (...) cały jest "posłany" czyli apostolski. Soborowi chodziło przede wszystkim o uaktywnienie apostolskie laikatu. (...) Wśród komisji synodalnych znajduje się również Komisja Apostolstwa Świeckich.
W tym kierunku zmierza też Międzywyznaniowy Program Westminsterski, który w porozumieniu z duchowieństwem katolickim (np. z ks. kardynałem Arinze) urządza spotkania, seminaria i wykłady. Czy ktoś z Polski bierze w nich udział - nie wiem. Może Polacy przebywający na emigracji w Wielkiej Brytanii. Jedno jest pewne, że porozumienie i współpraca z religiami Wschodu pozwoliłaby katolikom odzyskać szacunek i miłość do Przyrody i zrozumieć głębię własnej religii. Można utrzymywać z nimi kontakt korespondencyjny.
Wydaje mi się, że werset z listu do Rzymian /8, 19-21/: "stworzenie również zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych" jest dostateczną PODSTAWĄ PRAWNĄ zmuszającą nas do uznania, że kresem naturalnego środowiska człowieka nie jest nicość, ale wieczna trwałość - jak napisał ks. prof. KUL-u Seweryn Rosik w książce pt. "Asceza - uczłowieczenie czy odczłowieczenie". Na to trudno było zgodzić się teologom przez całe wieki. Dlatego dowodzili, że "stworzenie" w tym tekście /Rz 8, 19-21/ oznacza człowieka. Do dzisiaj przeważna większość księży jest o tym święcie przekonana, chociaż bp Romaniuk w książce "Nowy Testament bez problemów" na stronach 134-5 udowodnił, że stworzenie w tym kontekście znaczy środowisko: byty żywe i martwe. O tym mogliby księży poinformować tylko świeccy i przy sposobności informować także "wiernych świeckich", którzy bez tego nigdy się o tym nie dowiedzą.
Z tych ośmiu tez przedstawionych Papieżowi przez pielgrzymkę tylko dwie pierwsze i ósma w jakiś sposób dotyczą spraw, które mógłby częściowo załatwić papież, a raczej tylko druga, bo przecież o tym, że każde zwierzę ma duszę zadecydował Bóg i nikt z ludzi nie ma tu nic do powiedzenia. Teza 8-ma dotycząca "degradacji dusz ludzkich" wypływa z tego, że ani duchowieństwo ani świeccy nie tylko że nie zajmują się potrzebami zwierząt, ale też - omalże identycznie - postępują z ludźmi. Wina rozkłada się więc na obie strony: tak na świeckich jak i na duchowieństwo. Laikat w rozmowach z duchowieństwem musi powoływać się na Biblię, wtedy ono będzie musiało zgodzić się na jego oczywiste oraz słuszne żądania. Ale i tak tylko rozgrzeszałoby winnych zabijania, tak jak rozgrzesza żołnierzy. Wygląda na to, że wszyscy chcą, żeby ktoś inny zadecydował - żeby zabronił - chociaż mogą, a nawet muszą to zrobić sami.
Znowu wracam do uchwały Soboru Watykańskiego II: "Powinni tedy wierni poznawać najgłębszą naturę całego stworzenia, jego wartość i przeznaczenie do chwały Bożej". Zrobił to już przed wiekami starożytny Wschód, a obecnie doszła do tego już nowoczesna fizyka, biologia i medycyna - a my wciąż jeszcze czekamy na nasze duchowieństwo, na jego decyzje. Obecnie jednak księża twierdzą, że Kościół to wierni świeccy i w ten sposób koło się zamyka.
Emilia Jakubowska
Lampego 10/67
01-708 Warszawa