Strona główna |
Lubię stan świadomości, zmagania się z uczuciami, zagadkami chwili, tzw. głębszymi przemyśleniami. Wiem wtedy, że mogę w pełni decydować sam. W deszczu mogę podjąć iiracjonalną wędrówkę, przystanąć pod pierwszym z brzegu drzewem i milczeć zewnętrznie. Patrzeć na mijające figury, różniące się od woskowych wymalowaną na twarzy duszą. W kołatającym sercu wydaje się, że u ramion rosną skrzydła nadziei na zaistnienie pokornej miłości. Kocham wtedy praktyczną metafizykę. Marzę o wielkim spotkaniu. Biegnę, zwalniam, przystaję. Tańczące drzewa i śpiewający chór traw do muzyki wiatru. Cieszę się, że widzi to Bóg. Liście pulsują jakby odbierały sygnały z zaświatów. Wrastają w drzewa, te z kolei w lasy, lasy pokrywają wzgórza, wzgórza kształtują przestrzeń w wyobrażalne z trudem figury. Chmury upodabniają się do Chimery, potem znowu do siebie. Tragedie ptaków niemogących wznieść się do pragnień.
W budowę tą wdepnął człowiek. Stworzenie samodzielnie myślące. Ekstremalnie popadające w bezmyślność. Bez przewodnika kreował brzydką architekturę. Powodowany chciwością zakreślał egocentryczną przestrzeń. W pogoni za sobą utracił siebie. Struktura nienatchnionego dzieła ludzkiego i przy tym pustka ciała, wypełniona fałszywym wstydem odbicia w społeczeństwie. Uciekam z betonowych klatek w bezkres, gdzie wolno jest oddychac.
W górach czuję w pełni jak warto jest żyć. Staję w pełni swej małości. Ja i największe rzeźby czynione ręką Stwórcy. Przeżywam apogeum wielkości. Dobry Stwórca jest tutaj. On jest Bogiem gór. Odbieram Go w smagającym wietrze, drżącym źdźble trawy, srebrno- zielonych kroplach rosy i źródlano- szarych kamieniach. Mgła otula mi duszę,a łzy obmywają serce. Audenowski czas zaprasza: zieleń, błekit i złoto, by tworzyły niewysłowioną mozaikę piękna.
br. Bogusław Dąbrowski