Strona główna |
Siedzę zakłopotany przed moją maszyną do pisania - w jakiejż sytuacji znalazłem się ponownie? To jest tak, jak czują się bohaterowie nowel, fikcyjne charaktery. Na próżno buntujemy się przeciwko temu, powoli wszyscy zmienimy się w bohaterów nowel. W każdym razie, dziwię się samemu sobie, że w ten Świąteczny dzień, piszę do Pana list otwarty. I z pewnego punktu widzenia - myślę że znam Pana, ale Pan, niestety, nie zna mnie. Piszę - niestety, ponieważ powinien Pan wiedzieć, że przez długi czas, lubiliśmy Pana; i kiedy Praga, i cała Czechosłowacja powstała i zdawała się zmieniać, w tych tygodniach miłość do Pana przeszła w emocjonalną ekstazę.
Było to wynikiem stopniowego procesu, że znalazłem się w tej dziwnej sytuacji kiedy poczułem, iż muszę do Pana napisać. List o zaporze Gabćikovo-Nagymaros - tak, znowu nadszedł czas, aby o tym rozmawiać. Ten list, w rzeczywistości, zawiera jedno pytanie: Co teraz...? Czy rzeczywiście wszystko jest stracone? Kiedy właśnie myśleliśmy że......, czy teraz tracimy na zawsze wszystko, o co walczyliśmy przez dziesięciolecia? Nie wszystko, ktoś mógłby powiedzieć. A teraz - tylko esencja. Co to jest esencja - mógłby zapytać sceptyczny filozof. Odpowiedź jest bardzo prosta: Esencją jest Egzystencja W-Jedności życia na Ziemi.
Chociaż w ostatnich tygodniach i miesiącach na naszych twarzach mogło by się pojawić rozczarowanie, to skądinąd, byłbym daleki od przesadnego pesymizmu. Mieliśmy dość czasu, aby nauczyć się, że droga do wolności jest zawiła - raz wiedzie tak, raz siak - a jak to boli! Wolność światowa! Czy jest coś takiego? Ale chyba coś być musi. Obawiam się, że znaleźliśmy się w ślepym zaułku. Nie mieliśmy dość rozumu aby pojąć, że nasze działania miały wielką wewnętrzną słabość. Kłopot może polegać na tym, że ruch ekologiczny i ruch obrony praw obywatelskich, nie uświadamiają sobie wzajemnych związków, stąd braliśmy je za dwie odrębne dziedziny (działania). Tak, żaden z nich nie posiada poważnej podbudowy filozoficznej (??!!). Dlatego teraz za to płacimy. Przez długi czas staliśmy przed zamkniętymi drzwiami. Próbowaliśmy je otworzyć - w końcu się rozwarły, wpadliśmy do domu, a teraz stwierdzamy (przynajmniej niektórzy z nas), że była to pułapka.
Ktoś może mówić o miłości, ktoś o jej braku, lub powiedzieć: "Kłopot w tym, że ci ludzie, te narody nie zdołały zbliżyć się do siebie nawet podczas tak długiego okresu dyktatury. To nie jest takie proste. Nasza choroba może mieć swe źródło znacznie głębiej.
Po pierwsze: kraj nie należy tylko do bogatych i silnych; nie należy tylko do istot ludzkich. Należy w takim samym stopniu do jeży, ryb, ptaków, skał, robaków, traw, źródeł, pól, rzek. Do rys na ścianach. Do półmisków, obrazów, głosów. Kraj - to jest język. Każdy język, każdy z nich.
Po drugie: nie jeden z krajów, jeden z języków. (Tak, jak mówią chrześcijanie w codziennej modlitwie: Twoje królestwo nadejdzie... Królestwo, tutaj, oczywiście oznacza kraj (na Węgrzech mówimy kraj zamiast Królestwo). Podobnie błędnie się rozumie, że język należy tylko do ludzi - nie należy. (Do kogo należy kraj? Nikt nie potrafi od razu na to odpowiedzieć). Ktoś, tak, rozumie coś, i tutaj jest kłopot. Wielki kłopot. Kraj należy także do kamieni. Do dróg. One są krajem. Tak jak i rzeki - może nade wszystko.
I to jest to, o czym teraz mówimy: Dunaj.
Było to przeznaczeniem Dunaju, że okazał się rowem La Grand Peur.
Denis Hayes, w swoim liście napisanym z okazji Dnia Ziemi, przypomina nam: "... jak mówią nasi najlepsi naukowcy, nadchodząca dekada będzie decydująca dla naszego przetrwania. Dzień Ziemi otwiera lata 90-te jako dekadę środowiska naturalnego". Czy to środowisko Cokolwiek-Nas-Obchodzi, das Umgebende (otoczenie, środowisko) jak określił to Karl Jaspers, Wszystko- Wokół-Nas, sekret życia, tajemnica sama w sobie. Tajemnica z którą - kto wie dlaczego? - mamy tak złe związki od stuleci. Jeden z naszych najlepszych poetów - Dezso Kontollanyi, w swoim wprowadzeniu do przekładu chińskiej poezji, napisał, że Chińczycy - w rzeczywistości każda ludzka istota - dostrzegają każdą nieistotną, lecz tajemniczą rzecz". Pan, który - obok Papieża - zaprosił Dalaj Lamę do odwiedzenia swego kraju, wie zapewne, co ta "nieistotna tajemnica" oznacza.
Tutaj, na Węgrzech, po długiej, wyczerpującej i bolesnej walce, w końcu osiągnęliśmy cel, jakim było zapobieżenie budowie zapory Nagymaros. Czy to zwycięstwo nie jest sukcesem tych zasad, stosownie do których tajemnica życia nie może być tknięta bezbożnymi rękami człowieka?
Kiedy został pan wybrany Prezydentem - przyznaję, że wówczas płakaliśmy z radości, wierzyliśmy, że wszystko zmieni się na lepsze. Fakt, że mógłby Pan zostać Prezydentem, był zapowiedzią, iż sprawy potoczą się lepiej. I dlatego wiadomość ta tak nas oszołomiła. Trudno było uwierzyć, kiedy w radio podano, że został Pan wybrany - może trochę żartowano? Jako osoba prywatna, przyznał Pan, że projekt Gabćikovo-Nagymaros jest najbardziej szalony ze wszystkich. Lecz teraz, jako Prezydent patrzy Pan na świat inaczej. Od tego czasu upłynęły miesiące. A tama jest budowana.
Prawda, nigdy nie byłem prezydentem. Nic nie wiem o ogniu krzyżowym w jakim mógł się Pan znaleźć. Ale w tej sprawie nie może Pan zawierać przymierza z siłami śmierci. Jeśli w tej sprawie zechce Pan przymierza, będzie to mogło oznaczać, że solidarność prześladowanych i cierpiących była zwykłą iluzją.
Czy zapora musi być ukończona tylko dlatego, że do tej pory wydano zbyt dużo pieniędzy na Pomnik Zniszczenia? Wówczas niepotrzebna byłaby walka przeciwko stalinizmowi - także pochłonęła zbyt dużo ofiar. Ważne rzeczy zostały napisane o metafizyce siły przez europejskich filozofów - o tym jak rodzaj ludzki zbudował Wieżę Babel ponad sobą i Naturą. Nadchodzi ostatnia godzina dla nas, aby wyrwać się z koła dominacji siły. Poszukiwanie przewagi nad Naturą jest niczym innym, jak nacjonalizmem gatunku ludzkiego, który - widzimy jego demoniczny charakter - w końcu zniszczy nas wszystkich, ludzkość i jednostki zarazem, lecz także zaleje świat cierpieniem i nieszczęściem nacjonalizmu. Na Węgrzech rozczarowani zwykli powtarzać, że błędem było zmienianie systemu dla płacenia za winy (redemption). Czy nie było to ostatecznie poszukiwanie zbawienia?. Czy stalinizm nie był arogancką afirmacją niespłaconej winy? Tutaj zawiera się słabość europejskiej metafizyki, nie sprawdziła się ukazując zbawienie w znaczeniu tworzenia pokoju z Naturą - bardziej niż to, że jest to jej punkt wyjścia.
Proszę, błagam Pana i wszystkich tych, którzy nakłaniają Pana do popełnienia tego tragicznego grzechu, zbudzenia nocnych mar ciemności. Spróbujmy odnaleźć się we wszechświatowym braterstwie. Dobrze by było, abyśmy nie wątpili nawet teraz, że nie ma Kraju, Państwa, Postępu - niczego. z niemniejszym poważaniem
Karatson Sabor
spolszczył (pi)