Strona główna |
Joanna Macy
Ekologia głęboka - inny sposób patrzenia na życie jako całość, odmienna metoda pojmowania współzależności dzisiejszego i wczorajszego dnia. To nowe widoki roztaczające się przed ludźmi pragnącymi dogłębnego zrozumienia zasad rządzących życiem i śmiercią w naturze, w środowisku. Totalna przemiana i ostateczne zespolenie z umierającą na naszych oczach i, niestety, z naszej winy przyrodą. Nowa wspaniała alternatywa dla filozofii ekologicznych, niezbadany jeszcze do końca obszar wzajemnego poświęcenia i wiary.
I tak jest w istocie... Głęboka ekologia jest czymś nowym (nie chciałbym używać słowa: lepszym, choć ze względu na fakt, iż tak naprawdę nie ma lepszych i gorszych ekofilozofii). Jest czymś rozleglejszym w swym pojęciu świata, obejmującym rzeczy doprawdy bardzo istotne, których nie uwzględnia żadna inna świadomość ekologiczna.
Ale czy to wystarczy? Jak daleko poza horyzonty ekologii potrafimy sięgać emocjami? Czy wystarczy, że zadajemy sobie pytania o podstawy, że utożsamiamy się z drzewem zagrożonym wycięciem, że kładziemy się na drodze w celu zatrzymania buldożerów?!
Czy taka postawa wynikająca z resztą ze szlachetnych pobudek, jest wszystkim, czego możemy dokonać?
Wydawać by się mogło, że uczyniliśmy już maksimum, że świadomość nasza jest świadomością ostateczną. Odnosimy złudne wrażenie, że (biorąc przykład z Johna Seeda) będąc z nieustannym kontakcie fizycznym, psychicznym i emocjonalnym z lasem, rzeką, górą czy powietrzem, jesteśmy w kontakcie ze WSZYSTKIM... Potrzeba kontaktu jeszcze z czymś: z czasami i istotami, które dopiero nadejdą. Ów Naess'owski "wielopłaszczyznowy rozwój, wystarczająca dojrzałość zdobywana za pośrednictwem identyfikacji z istotami żyjącymi", powinny zostać wzbogacone o jeden szalenie ważny element: czas.
W każdym z nas - jest to oczywisty aksjomat - zaszczepiony został obowiązek odpowiedzialności za przyszłe życie, za kolejne pokolenia, które dopiero się narodzą, a którym już teraz wyrządzamy wielką krzywdę swą opieszałością i bezrozumnym, rzekłbym rozpasanym stylem życia. Bezmyślna gospodarka i ekonomia i, co za tym idzie, katastrofalny stan przyrody to nie tylko gwóźdź do trumny niemieckiego biurokraty, angielskiego bankiera, amerykańskiego przemysłowca czy twojej, ale również problem z którym poradzić będą sobie musieli twoi potomni. I bynajmniej nie jest to wydumana kwestia, która zakładając ewentualne kłopoty w przyszłości, spędza nam sen z powiek dziś. Bo postekologiczne podejście do zagadnienia ciągłości i następstwa faktów i wydarzeń nie musi być aż tak skrajnie futurystyczne. Istnieje przecież znana nam z autopsji problematyka "wątpliwych sukcesów", którymi szczycą się co niektóre grupy tzw. "ekologów". Mam na myśli kwestią porzucania spraw, o które walczono z uporem, a o których (po ustanowieniu odpowiedniej decyzji zadowalającej obrońców przyrody) po prostu i zwyczajnie zapominano. To przechodzenie nad owymi pozornymi sukcesami do porządku dziennego jest wielce niepokojące, bo czyż nie znamy, czyż nie dość było, przykładów świadczących o ignorancji niektórych kół rządzących i decydentów, którzy zdania i decyzje zmieniają równie często jak rękawiczki?
Dziś podjęto pod silną eko-presją uchwałę zabraniającą ścinania drzew w dolinie Rudnicy, jutro, wraz ze zmianą organu rządzącego, nadchodzi decyzja o ponownym podjęciu wycinki lasu w tym newralgicznym punkcie. Decyzja tym bardziej bezkarna, że zachwyceni poprzednim sukcesem ekolodzy spoczeli na laurach i odłożyli sprawę Rudnicy do archiwum.
Albo przykład bardziej spektakularny, choć nie wychodzący wciąż poza sferę domniemań: projekty zagospodarowania wstrzymanej budowy ekektrowni jądrowej "Żarnowiec". Czy naprawdę nikogo nie irytują plany wykorzystania powierzchni i hal na inne, mniej groźne zakłady (mleczarnia, browar czy zakłady ziemniaczane)? Przecież nie jest istotne, od czego ziemia umrze, ważne, że proces ten jest nieodwracalny bez względu na to, czy naturę atakuje się atomem, mleczarskimi odpadami poprodukcyjnymi czy ściekami z "ziemniaczanki" (nb. potrafiącej też nieźle truć wyziewami). Śmierć nastąpi w każdym z tych przypaków...
To też postekologia. Stąd też apel: nie zaprzestawajmy walki o Ziemię ani DZIŚ ani JUTRO. Miejmy na uwadzę i głęboko w sobie obraz naszych przyszłych dzieci, których jeszcze nie ma, a które musimy obronić przed nami samymi.
Wstrzymanie śmiercionośnej inwestycji czy samobójczego przedsięwzięcia to nie wszystko. Trzeba doprowadzić do końca bezkompromisową batalię o prawo do życia. Godnego życia...
To nie żadna zmiana nazw i afiszy z ekologii głębokiej na jakąkolwiek inną. To wciąż ekologia głęboka, ciągle ta sama jedność, więź ze Światem. Czy więc inna?
Dziś chyba tylko trochę bardziej dalekowzroczna niż wczoraj...
Maciej Przybylski
Piła