Strona główna |
Jak wiadomo, lekarz powinien znać fizjologię. W celu przyswojenia tej wiedzy każdy student medycyny ma do dyspozycji wykłady oraz sporą liczbę podręczników z dokładnym opisem doświadczeń, ich przebiegu, wyników, oraz wniosków z nich wypływających. Jakby tego było mało studenci zmuszani są do wykonywania owych doświadczeń podczas wielogodzinnych ćwiczeń. Ponieważ jednak nie mają wprawy w preparowaniu, a także dlatego, że większość przychodzi na zajęcia nieprzygotowana, doświadczenia z reguły (wg. opinii studentów ok. 80-90%) nie udają się. Wystarczy wtedy przepisać wynik z książki i odpowiednio pokroić preparat (najczęściej są to żaby) tak, by sfingować eksperyment. Chroni to studentów przed przykrymi konsekwencjami oceny niedostatecznej, a w pedagogach utwierdza przekonanie o niezbędności tego rodzaju praktyk. Po zajęciach żaby wyrzuca się do kosza i z poczuciem zadowolenia z dobrze spełnionego obowiązku można wracać do domu. Nikogo nie obchodzi fakt, że przyszli lekarze nabierają przekonania o swej bezkarności wobec niszczenia czyjegoś życia, stają się zobojętniali na cierpienie, bezduszni, zdehumanizowani. Wieczorem panie sprzątaczki wynoszą na śmietnik około 80 zmaltretowanych żabich ciał (dane dla Zakłdu Fizjologii Akademii Medycznej w Krakowie: ok. 250 studentów na drugim roku; doświadczenia przeprowadza się w 3-osobowych zespołach), które zostały zużyte podczas bezsensownych eksperymentów. Czy naprawdę bezsensownych? No cóż, odpowiedź na to pytanie musicie znaleźć sami, zgodnie z własnym sumieniem. Zamieszczone poniżej przykłady mają wam w tym pomóc.
Aby zbadać doświadczalnie pracę mięśni trzeba wypreparować nerw kulszowy wraz z mięśniami uda. Przedtem jednak należy żabę zabić. W tym celu chwyta się ją za tylne kończyny i mocno uderza głową o kant stołu. Ale ponieważ zwierzę się wyrywa, a poza tym niektórym studentom brak zręczności czy też zdecydowania, wiele żab musi przeżyć kilka takich uderzeń. Następnie ogłuszonej żabie za pomocą igły miażdży się rdzeń kręgowy i jest już gotowa do preparowania. Bardzo trudno jednakże uzyskać preparat z nie uszkodzonym nerwem (a jedynie takie nadają się do eksperymentu) i dlatego wielu studentów marnuje swoją żabę. Asystent może wydać nowe zwierzę, ale to wiąże się z burą, więc studenci wolą raczej ukryć przed nim fakt zniszczenia preparatu i udawać że ćwiczenia trwają dalej. Podłączają zatem jeden koniec preparatu (ten z nerwem) do źródła prądu, a drugi do specjalnego rysika, który w walcu pokrytym czarną substancją ma wyznaczać wykres pracy mięśnia. Jeżeli nerw jest przerwany, rysik nic nie wykreśla, ale pomysłowi żacy mają na to sposób: wystarczy otworzyć podręcznik i przerysować z niego wykres na walcu końcem zaostrzonej zapałki. Jeśli uda się uchwycić podobieństwo, doświadczenie będzie zaliczone. A o to przecież przede wszystkim chodzi. Co z tego, że bezbronna istota traci życie...
Jakkolwiek postronnym ćwiczenia z fizjologii mogą wydać się monotonne i uciążliwe, nie brak przecież podczas ich trwania momentów niosących ze sobą pewną dozę komizmu i wywołujących salwy śmiechu. Zabawnie zaczyna być wtedy, gdy żabie udaje się uciec z rąk oprawców. Przerażona i ogłupiała skacze po pokrytej kafelkami sali, obijając się o sprzęty, a horda odzianych w białe kitle ludzi (?) biega za nią radośnie porykując. Uciekinierka nie ma jednak żadnych szans. W końcu i tak zostaje schwytana i oddaje swe życie dla dobra "nauki".
Ale najbardziej chyba efektownie jest tzw. doświadczenia Sieczenowa. Wykonuje się je na żywej, uśpionej eterem żabie. Chodzi o to, by po raz tysięczny udowodnić, iż kora mózgowa płatów ocznych hamuje odruchy automatyczne. W tym celu, po usunięciu pokrywy czaszki, odsłonięty mózg traktuje się solą kuchenną. Uniemożliwia to wytworzenie odruchu - żaba nie reaguje na szczypanie. Po spłukaniu soli pobudliwość "obiektu" wzrasta.
Następnie, w ramach oszczędności, tę samą żabę poddaje się kolejnemu eksperymentowi. Przedtem jednak należy wyciąć jej całe mózgowie, pozostawiając jedynie rdzeń kręgowy. Czynność ta również nie pozbawiona jest efektów komicznych. Jakże zabawnie wygląda bezgłowy twór, któremu przez niedokładność pozostawiono nie uszkodzone fragmenty mózgu. Jeżeli np. nie usunięto ośrodka oddechowego - żaba (ex-żaba?) oddycha! Co więcej: czasami udaje się stworzyć monstrum, które podskakuje żwawo ze zmasakrowaną głową!!! Ubaw po pachy, nieprawdaż? Koledzy studenci wiją się ze śmiechu na taki widok.
Kiedy wreszcie żaba jest już unieszkodliwiona, wiesza się ją za żuchwę na spesjalnym haczyku i można zacząć ćwiczenia. Polega ono na zanurzaniu jej łapki w kwasie siarkowym o stopniowo wzrastających stężeniach. Wynika stąd obserwacja, że im większe stężenie kwasu, tym szybciej zwierzę cofa łapkę. Odkrycie niewątpliwie epokowe, bez zamordowania biednej żaby na pewno nikt nie zdołałby objąć umysłem tak skomplikowanej prawdy.
Na koniec, po całkowitym zdezintegrowaniu palców badanej kończyny (zanurza się ją na przemian w kwasie i zasadzie - dla zobojętnienia), przecina się nerwy kulszowe i wreszcie niszczy rdzeń kręgowy. Chodzi o udowodnienie, że przerwanie łuku odruchowego uniemożliwia odruch.
To tylko kilka z wielu przykładów bezmyślnego dręczenia zwierząt podczas studiów medycznych. Oprócz żab do doświadczeń przeprowadzanych przez studentów używa się też szczury, króliki i psy (psy i króliki są zbyt drogie, by je zabijać, więc przeprowadza się na nich doświadczenia nie zagrażające życiu, choć nie mniej bolesne). Czy rzeczywiście jest to niezbędne, czy nie istnieją metody alternatywne? Przeciwnie - jest ich sporo, ale wszystkie mają jedną wspólną wadę: są droższe niż tradycyjne. I to jest właściwie główny powód, dla którego w Zakładzie Fizjologii tak często rozlega się przeraźliwy krzyk katowanej żaby. Po prostu bardziej się to opłaca niż zakupienie odpowiedniej aparatury. Bardziej opłaca się ludziom, bo żab nikt nie pyta...
na podstawie rozmów ze studentami
oraz artykułu Grażyny Chojnackiej
"Ćwiczenia z fizjologii"
ze "Zwięrzęta i my" nr 0
zebrał:
Rafał "Żyleta" Pytlewski
ex-uczestnik ex-Ruchu Studentów Przeciw Wiwisekcji