Strona główna 

ZB nr 5(23)/91, maj '91

EKOLOGICZNE NAGRODY NOBLA

Ubiegłoroczne obchody Dnia Ziemi zainspirowały Ekologiczną Fundację Goldmana z San Francisco do uhonorowania wyróżniających się działaczy na rzecz ochrony środowiska. W kwietniu tego roku Fundacja po raz drugi przyznała ekologiczne "Nagrody Nobla" (60 tys. USD) przedstawicielom Zielonych z sześciu kontynentów. A oto osoby wyróżnione "za oddolne wysiłki na rzecz ochrony i poprawy środowiska":

YOICHI KURODA założył Japońską Sieć Działania Tropikalnego (Japan Tropical Action Network) w 1987r., kiedy ruch Zielonych w Kraju Kwitnącej Wiśni dopiero raczkował, a cały ekologiczny świat potępiał Japonię za masowy import tropikalnego drewna i kości słoniowej oraz za niosące śmierć morskim ssakom praktyki japońskich rybaków. Kuroda zajął się dokumentowaniem szkód wyrządzanych lasom tropikalnym przez japońskich importerów i zorganizował w Tokio szereg głośnych akcji protestacyjnych. Podczas jednej z nich, w 1989r., na oczach zgromadzonych dziennikarzy wręczył przedstawicielom koncernu Marubeni ogromną tekturową piłę "w nagrodę" za niszczenie lasów deszczowych.

Dzięki takim i podobnym działaniom japońskie władze zredukowały import drewna oraz zakazały sprowadzania kości słoniowej i stosowania zabójczych dla wielorybów i delfinów technik połowów ryb (a Polska?). Ale zdaniem prowadzącego ascetyczny tryb życia Kurody rozrzutność Japończyków wciąż zagraża naturalnemu środowisku wielu regionów świata.

SAM LABUDDE dla udokumentowania masakr delfinów popełnianych przez łowców tuńczyków zrezygnował z katedry biologa w San Francisco i postanowił zostać szpiegiem. W 1987r. zaciągnął się na panamski tuńczykowiec i przez pięć miesięcy szorował pokład, gotował dla załogi i - filmował z ukrycia setki delfinów topionych w długich na milę sieciach "Marii Luisy". Pokazany w 1988r. w telewizji 11-minutowy film video nie tylko doprowadził do bojkotu tuńczyka, ale także do zmiany postępowania części producentów konserw, którzy ogłosili, że nie będą odtąd kupować ryb łowionych w zabójcze dla delfinów sieci.

Tymczasem LaBudde na zlecenie Earth Island Institute filmował azjatyckie statki rybackie, chwytające delfiny, żółwie i ptactwo morskie na północ od Hawajów, badał nielegalny handel kłami morsów na Alasce i dokumentował na taśmie zagładę delfinów rzecznych w Chinach, marząc o czasach, kiedy uzbrojeni w kamery i inny specjalistyczny sprzęt inspektorzy ochrony środowiska (policja ekologiczna?) pójdą w jego ślady.

WANGARI MAATHAI przed 14 laty założyła w Kenii kobiecy Ruch Zielonego Pasa (Green Belt Movement), który z czasem rozprzestrzenił się na sąsiednie kraje Afryki i doprowadził do zasadzenia 10 mln drzew. Do dziś 1500 szkółek leśnych dało 50 tysiącom Kenijek źródło utrzymania (za każde drzewko 4 centy od ekologicznych sponsorów z zagranicy - możliwe chyba nie tylko w Afryce?) i nadzieję na zwalczenie postępującego pustynnienia kontynentu oraz związanych z tym - biedy i głodu. Maathai jako pierwsza kobieta w Kenii zrobiła doktorat (z anatomii) i została profesorem Uniwersytetu w Nairobii.

Krytykując rządową politykę modernizacji kraju, w 1988r. doprowadziła m.in. do odstąpienia przez inwestorów od projektu wybudowania w jednym z parków stolicy najwyższego w Afryce, 62- piętrowego wieżowca. Kiedy władze wyrzuciły ją z państwowych pomieszczeń - ze spokojem przyjęła kolejne potwierdzenia uniwersalnej (?) prawdy o rozbieżności celów ekologów i polityków, przenosząc po prostu biuro do własnego domu.

EVARISTO NUGKUAG, urodzony w plemieniu amazońskich Indian Aguaruna i wykształcony przez peruwiańskich misjonarzy, jest jednym z pierwszych działaczy ekologicznych, którzy zwrócili uwagę nie tylko na konieczność ochrony egzotycznych roślin i zwierząt Amazonii, ale także na dramatyczny los zamieszkujących ginącą dżunglę pierwotnych plemion. Wyciągając wnioski z bezpośredniej obserwacji tragicznych dla Indian i ich środowiska skutków inwazji drwali, górników, osadników, wojska i - ostatnio - handlarzy narkotyków na ostatnie pierwotne tereny i ludy naszej palnety, Nugkuag doprowadził do powstania obronnej koalicji 299 indiańskich plemion. Z jej pomocą usiłuje powstrzymać zabójczy postęp cywilizacji oraz przekonać świat, że najlepszym sposobem ocalenia lasów deszczowych i ich mieszkańców jesto powierzenie opieki nad nimi żyjącym w symbiozie z Matką Ziemią amazońskim Indianom. (Zaś krajowym przejawom rodzącego się w świecie sojuszu obrońców Indian i środowiska są m.in. teksty członków PSPI w ZB.)

ROLAND TIENSUU, 12-letni uczeń ze Szwecji i jego nauczycielka EHA KERN przed trzema laty doszli do wniosku, że jeśli dzieci mają w przyszłości cieszyć się widokiem lasów deszczowych, to ich ochrona nie może być wyłącznie sprawą ludzi dorosłych. Nie mogli oczywiście sadzić dżungli w Szwecji, ale wymyślili coś innego - zorganizowali w szkole Rolanda płatne przyjęcie dla mieszkańców miasteczka, a za zarobione pieniądze wykupili 4 hektary rezerwatu Monteverde w Kostaryce. Za przykładem Tiensuu i pani Kern poszły inne szkoły, tworząc organizację Dziecięcy Deszczowy Las (Children's Rain Forest) i wykupili ogółem 7000 ha dżungli.

Pomysł znalazł naśladowców w RFN, Japonii i USA, a władze rezerwatu Monteverde część dżungli nazwały Bosque Eterno de los Nińos - Wiecznym Lasem Dzieci. (A może i u nas znajdą się po wakacjach dzieci - bo dorosłym brakuje chyba wyobraźni - które zechcą zachować na przyszłość jeśli nie kawałek Panamy czy Madagaskaru, to choćby fragment Doliny Sanu lub przełomu Dunajca?)

CATHERINE WALLACE z Nowej Zelandii dowiedziała się 12 lat temu, że rząd przyznał jednemu z koncernów górniczych prawo do eksploatacji terenów położonych na farmie jej krewnych. Wychowana w rodzinie z ekologicznymi tradycjami ekonomistka z Uniwersytetu Victoria w Wellington za jawną niesprawiedliwość uznała nie tyle sam zamach na własność prywatną, co grożące ziemi zniszczenie. Udało się jej powstrzymać ten - i szereg kolejnych - aktów "środowiskowego wandalizmu" na uznanych za ekologiczny wzór (zdaniem Wallace - bezpodstawnie, ale czy z naszego punktu widzenia również?) - wyspach Nowej Zelandii. Jej najambitniejszym zamierzeniem jest jednak pełna ochrona Arktyki. Wallace dąży do utworzenia tam parku światowego z ograniczoną turystyką i zakazem wszelkiej działalności górniczej i przemysłowej. Ideę tę poparło już sporo państw (czy nasze - dumne z udziału w badaniach polarnych - również?), ale najbardziej zachłanne mocarstwa wciąż jeszcze zwlekają z ostateczną decyzją.

Marek Nowocień
Polskie Stowarzyszenie Przyjaciół Indian


Listę laureatów Goldman Environmental Prizes z 1990 podaje Stanisław Zubek w "Serwisie Ochrony Środowiska" nr 16-17.

(aż)




ZB nr 5(23)/91, maj '91

Początek strony