Strona główna 

ZB nr 6(24)/91, czerwiec '91

PERSPEKTYWY EKOLOGII

Mówiąc o ekologii w kontekście buddyzmu moglibyśmy użyć określenia "ekologiczna świadomość". Trzeba bowiem wyrażnie stwierdzić, że w tradycyjnych kulturach buddyjskich nie było nigdy potrzeby utworzenia słowa "ekologia"; również wyrażenie "środowisko" jest trudne do odnalezienia w klasycznych językach buddyjskich.

I gdy patrzymy na kultury buddyjskie widzimy, że żyją w stanie harmonii z naturą, której moglibyśmy zazdrościć. Możemy więc pytać o to, co w tych kulturach pozwala im istnieć w taki sposób, że nie były zmuszone wyeksploatować tak jak my swoich naturalnych zasobów.

Mówiąc o buddyżmie i ekologii naszym zadaniem będzie więc wyłowienie z rozległej buddyjskiej tradycji tych dróg rozumienia i wglądu, które decydują o ekologicznym sposobie prowadzenia życia w harmonii z naturą. Spośród wszystkich niezachodnich tradycji buddyzm rozwinął jeden z najbardziej złożonych systemów i dróg filozoficznych, owocując bogatym zestawem idei, myśli, wglądu i tradycji które mogą być pomocne w utworzeniu wizji ekologicznej, która może do nas przemówić w dobie aktualnego dylematu. Wizja to wypływa z tradycji, która naturalnie i spontanicznie kultywowała drogę ekologiczną.

Kontynuując, chciałbym zwrócić uwagę na niektóre klasyczne buddyjskie określenia i zinterpretować je odsłaniając ich aktualność dla nas, żyjących obecnie. Myślę, że jest to część naturalnego procesu asymilacji buddyjskich kultur wkraczających w zachodnią cywilizację, punkt w którym metafory i obrazowanie wykształcone na wschodzie uzyskują swe nowe znaczenie i konfrontują się z potrzebami naszego społeczeństwa obecnego czasu.

Pierwszym takim obrazem jest ogień. Większość z was bez wątpienia zaznajomiona jest z wczesnym kazaniem Buddy zwanym Sutra Ognia. Budda mówi w nim o tym że cały świat "płonie w ogniu". Mówi, że świat płonie, ciało płonie, oczy płoną, uszy płoną; przebiega przez każdą kategorię doświadczenia i porównuje do stanu bycia w ogniu. Ci z was, którzy czytali T.S. Eliota "Ziemię jałową" musieli napotkać ten obraz "Płonąc, płonąc, płonąc".

Nie przywołując tradycyjnych interpretacji, co by ten obraz mógł dla nas dziś oznaczać? Jaki jest sens płonięcia, bycia w ogniu - dla nas, tu i teraz? Możemy tu wyobrazić sobie obraz płonącej dżungli. Dosłowne płonięcie środowiska w biednych krajach trzeciego świata, których obywatele zmuszeni są do wyniszczania lasów jako formy zarabiania na życie odpowiadając tak na potrzeby przemysłowców Północnej Ameryki i Europy, a w szczególności przemysłu przetwórstwa spożywczego. Spośród innych obrazów, które mogą przyjść na myśl - to globalne ocieplenie, ziemia staje się coraz bardziej ciepła. Do tego dochodzi jeszcze obraz samego konsumpcjonizmu. Interesującym jest spostrzeżenie, że mówimy o ogniu pochłaniającym swe paliwo. Innymi słowy, świat płonie konsumując swe własne zasoby, pochłaniając je w niewiarygodnym stopniu, zmieniając naturalne zasoby w krótkim czasie w pustynię.

Możemy więc widzieć konsumpcjonizm jako ogień, który niszczy prawdziwe podłoże życia. Tak więc mając do czynienia z tradycyjnym obrazem, dawną metaforą - możemy uzyskać nowe znaczenie które sprosta naszemu dylematowi. Dylemat środowiska nie jest li tylko zagadnieniem kilku błędów popełnionych w związku z nadmiernyym rozprzestrzenieniem skażeń przemysłowych. Dylemat ekologiczny jest w pierwszym rzędzie i to przeważająco - dylematem duchowym.

Problem dylematu duchowego przedstawiony jest w innej buddyjskiej metaforze - metaforze trucizny. W buddyżmie mówimy o trzech truciznach: niewiedzy, pożądaniu i gniewie. W tradycji - trzy trucizny określane są jako żródła cierpienia. Co może nam przynieść refleksja o tym? Możemy myśleć o zanieczyszczeniu jako o dosłownej intoksykacji, którą niszczymy otoczenie. W tym sensie trucizny umysłu o których mówił Budda, przestają już być li tylko sprawą psychologicznych problemów, zagadnieniem prywatnych odniesień, które warunkują nasze kontakty bezpośrednie w kręgu przyjaciół i rodziny, ale trucizny te wprost zdają się być wyrzucane na zewnątrz, w świat, w całej rozległości. Nie są już tylko truciznami psychologicznymi i duchowymi, ale powodują prawdziwe niszczenie świata w którym żyjemy. Jeśli zgodzimy się z prawem przyczyny i skutku, to możemy rozpoznać, że przyczyną zanieczyszczenia i zatrucia świata jest głównie żądza.

Podobnie za zatrucie świata odpowiedzialna jest inna z trucizn umysłu - nienawiść. Za jej sprawą dokonują się liczne próby nuklearne w różnych częściach świata; wypróbowanie broni i eksperymenty przemysłu zbrojeniowego, które mają miejsce jako odpowiedź właśnie nienawiści wobec tych, których uważamy za nieprzyjaciół.

Podobnie działa też trucizna niewiedzy, która nie zauważa wszechpowiązania wszystkich rzeczy i lgnie do poczucia odrębnego, izolowanego istnienia (ego) świata z którym nie łączy nas żaden istotny, esencjonalny związek.

Takie poglądy usprawiedliwiają łatwo życie bazujące na żądzy i nienawiści. Wraz z rosnącą populacją świata i rozwojem umiejętności technologicznych, obecnie nasza zdolność projekcji w świat naszej żądzy i nienawiści, urasta do alarmujących rozmiarów. To skłania nas do rozważenia kluczowej kwestii roli buddyzmu w obecnym świecie.

Czyż możemy my, buddyści, z filozofią życia jaką posiadamy stać obok i przypatrywać się jak świat ginie w płonieniach, wypracowując jedynie swoje własne oświecenie na szczytach gór i w jaskiniach, i ze spokojem przyjmować destrukcję jakiej wokół doświadczamy?

Czyż nie jesteśmy zobowiązani przez wzgląd na tradycję do zaangażowania się w rozwiązania ekologiczne tak konieczne w obecnym czasie? W jakim stopniu praktyka buddyjska może być żródłem odpowiedzialności za życie wokół nas? Gdzie jest kres bycia widzem i obserwatorem?

We współczesnym czasie notujemy rosnący ruch określany jako "Zaangażowany buddyzm". Ta szkoła myślenia preferuje potrzeby pracy nie tylko dla rozwoju własnego wglądu i kultywacji współczucia, ale postuluje użycie ich w bezpośrednich działaniach wobec całego świata i naszego otoczenia.

Ta aktywność wypływa z innego obrazu buddyjskiego: wszechpowiązania rzeczy, określanego zwykle jako "współzależne powstawanie".

Ta koncepcja jest osią i centralnym założeniem filozofii buddyjskiej. Zasadza się na idei że nie jesteśmy sami, że nie jesteśmy izolowani, jak moglibyśmy się niekiedy czuć, lecz że nasze prawdziwe istnienie, nasze poczucie indywidualności wynika z sieci różnych powiązań, które narosły w nas i wobec nas. Nasza niepowtarzalność nie pozwala się sprowadzić czy ująć w takich określeniach jak szczególna esencja, substancja duszy, jakaś rzecz, czy realność dla nas właściwa. Nie mówię tu jednak o koncepcji intelektualnej, ale o uzyskaniu wglądu jak istniejemy i czym jesteśmy. Buddyjska praktyka stanowi wyzwanie wobec egoizmu - proponując wgląd pustki i przejrzystości, a co bardziej jeszcze ważne - ideę wszechpowiązania i współzależnego powstawania.

Jeśli to dobrze przemyślimy, to sam ten obraz jest już fundamentalnie ekologiczny.

Stanowi rozpoznanie, że całe życie, każdy liść na każdym drzewie, każdy owad, każde źdźbło trawy, każdy ptak, nie istnieją niezależnie od wszystkiego innego. Każde życie zależy od innych form życia z którymi współistnieje. My jako ludzkie istoty uzależnieni jesteśmy od wody, którą pijemy, jedzenia, które jemy.

Alan Watts zwykł używać określenia "opakowane skórą ego" (skin-encapsulated ego) - znakomitej metafory obrazującej zachodnią drogę myślenia. Czasami myślimy, że nasza odpowiedzialność kończy się na naszej skórze, tu jestem ja, a tam to, co zagrażające i w dużej mierze nieznane.

Praktyka buddyjska dotyczy więc przełamania bariery opakowanego ego. Dotyczy egzystencjalnego odkrycia, że jesteśmy integralną częścią o wiele większego związku życia.

Jednym z najpiękniejszych przedstawień obrazowych jakie napotykamy w tradycyjnym buddyźmie jest Klejnotowa Sieć Indry wyrażająca wszechpowiązanie i współzależność. Ten obraz znajdujemy w Sutrze Avatamisaka. Wyobraża on wielką sieć, gdzie na każdym złączu znajduje się kula w której odbijają się obrazy wszystkich innych kuli sieci. W każdej z kul obecna jest cała sieć; możemy popatrzyć na którąś z poszczególnych kul i ujrzymy całą sieć. Ten obraz jest ekologiczny, gdyż przekładając go na nasze życie, możemy rozpoznać że jest ono jedną z kul jakiegoś wycinka Sieci Indry.

Jeśli patrzymy na nasze życie, to możemy spostrzec, że mieści się w nas i odbija wszystko inne co znajdujemy w świecie, który jest nam znany. Reprezentowane są w nas elementy: ziemia, woda, ogień i powietrze; nasze myśli posługują się językiem danym nam przez społeczeństwo; nasza pamięć odzwierciedla naszą przeszłość zarówno biologiczną jak i kulturową. W tybetańskim buddyżmie istnieją medytacje, których celem jest zwiększenie naszej uważności odnoście zależności od innych.

W naszym obecnym stylu życia wiele rzeczy uważamy, za zapewnione. Uważamy za coś naturalnego nasze pożywienie, choć w każdym posiłku dokonuje się olbrzymi dialog współzależności całego uniwersum. Tu wyobraźmy sobie tylko osobę, która zasadziła drzewo pomarańczowe, czy ludzi którzy uprawiali pole. Możemy sobie wyobrazić źle opłacanego robotnika z Meksyku, który zebrał plon. Możemy wyobrazić sobie punkty składowania, domy towarowe, supermarkety, które wszystkie absorbują wielką ilość ludzi, którzy z kolei również zależni są od wielkiej grupy ludzi i zwierząt. Patrzenie na pomarańcz, którą zwykle bezmyślnie ichciwie się zjada, może dać nam wgląd w łańcuch zależnego powstawania, łańcuch który tworzy bazę podtrzymującą naszą prawdziwą egzystencję. Nasze ograniczenie i ignorancja nie pozwalają nam wyjrzeć poza sferę naszego własnego interesu, co zamyka nas na całe inne życie dookoła, które prawdę mówiąc, jest również naszym własnym życiem. To właśnie z tego powodu filozofia buddyjska stawia znak równości między pojęciem pustki i współzależnym istnieniem.

Pustka czy nie-ja nie jest zaprzeczeniem indywidulaności; jest natomiast przeciwieństwem fałszywego przekonania jakie mamy o izolowanym istnieniu ja, "opakowane skórą ego". I gdy popatrzymy w ten sposób, stajemy się otwarci na współzależność wszystkich zjawisk. Rozpoznajemy, że nasze istnienie jest "współistnieniem", jest "współzwiązaniem" i nie może być identyfikowane z żadnym izolowanym konceptem.

Stephen Batchelor
"Primary Point" 2/90
tłum. Halina Podgórska

Stephen Batchelor jest pisarzem i nauczycielem. Mieszka wraz z żoną Martine w wspólnocie buddyjskiej w Devon w Anglii. Studiował buddyzm zarówno i Indiach jak i Korei i jest tłumaczem wielu tybetańskich dzieł.


ZB nr 6(24)/91, czerwiec '91

Początek strony