Strona główna 

ZB nr 6(24)/91, czerwiec '91

BAJKA O GREENPEACE

Kiedy skończyły się tematy do organizowania spektakularnych akcji na Zachodzie działacze Greenpeace'u ruszyli na podbój wschodniej części Europy. Tu bez problemu można znaleźć zatrute ściekami rzeki, ginące lasy czy martwe stworzenia pływające brzuchem do góry po równie martwych jeziorach.

Plan działania był prosty: znaleźć w ostępach północno-wschodnich rubieży Europy choć jednego mamuta i ocalić go (od zagłady) za wszelką cenę, nawet wbrew jego woli. Najpierw opracowano wstępną strategię odnalezienia mamuta, potem plan usidlenia i uroczystego uwolnienia. Cała akcja miała kończyć się konferencją prasową. Pracę rozpoczęto od założenia trzech biur dla ekip Greenpeace'u śledzących z morza, lądu i powietrza poczyniania ogromnego reliktu minionej (wspaniałej) epoki. Niestety akcja "spaliła na panewce", bo mamut dowiedziawszy się od znajomych wielorybów, że agenci Greenpeace'u szykują na niego wnyki ukrył się za Uralem.

Aktywiści Greenpeace'u nie odstąpili jednak od swego planu ratowania Wschodu i "pępka" Europy przed ekologiczną zagładą. Obmyślali następne "projekty", werbowali naiwnych postkomuchów, którzy za paciorek z napisem "Greenpeace" robili wszystko co im zlecono. Kipiały wielkie mózgi, szamotały się komputery. Drukowano setki ulotek informujących, że całe zło pochodzi z Zachodu - wszystkie w obcych dla tubylców językach, aby nie wywołać paniki. Wszystko po to żeby zdążyć przed "końcem świata" i zebrać laury za jego ocalenie. Prześcigano się w pomysłach. Werbowano akta i dokumenty w tajnych archiwach Greenpeace'u. Przy okazji odkryto dziurę w całym, za co wyrzucono z pracy winowajcę. Potem zatkano szybko dziurę, żeby nikt niepowołany nie zajrzał przez nią i dano do prasy wielki komunikat, że przez tę dziurę niektóre firmy zachodnie wysyłały swoje odpady na Wschód. Ale Greenpeace dziurę odkrył i zabezpieczył i będzie pilnował, żeby już żaden handlarz odpadami nie zaśmiecał "naszego wspólnego domu europejskiego".

I zaczęło się. Ruszyły tajne misje i oficjalni wysłannicy, aby przy współpracy najróżniejszych Greenpeace' owych agentów odnaleźć miejsca, gdzie ukryto ów trujący towar.

Urzędnikom z Państwowej Agencji Penetrowania Śmietników w Polandii zrobiło się łyso, gdy zawitał do nich "As" (nie mylić z Asem z elementarza) Greenpeace'owego wywiadu śmietnikowego. "As" wyjaśnił, że chce pomóc skrzywdzonej przez Zachód Polandii i bierze na siebie całą brudną robotę. Była to jawna oferta współpracy, na którą chętnie przystali urzędnicy z PAPŚ-a, bo mięli w tym własny, dobrze pojęty interes. Nie mówiono więc o warunkach i cenie, bo dżentelmeni o takich sprawach nie rozmawiają.

Dyrektor Agencji skarżył się, że ma trudności ze zbyciem kłopotliwego towaru. Nawet Ruslandia nie chce wziąźć beczek darmo, choć świecą jak latarnie. Na retoryczne pytanie dyrektora Agencji: "Pomożecie?", "As" wyjął zza pazuchy pancerną teczkę z wycinkami prasowymi i wyrecytował dyrektorowi nazwy geograficzne pod którymi ukryto trefny towar. Dyrektor zzieleniał.

- Wy mnie tu Greenpeace nie wtykajcie imperialistycznej prasy - warknął dyrektor. Ja mam swoje służby inwigilacji śmietników i mam zlokalizowany każdy odpadek w Polandii.

- Ależ herr - wykrztusił "As". Toż to wycinki z waszej "Gazety Wybiórczej", ze "Śmierci Capitalcity", "Laury" i "Źółwia porannego".

- Tym gorzej kochasiu. Prasa kłamie - wycedził dyrektor - Macie nieświeże wiadomości.

Dyskusja o wadze informacji dla dobra sprawy, czyli PAPŚ-a, trwała jeszcze jakiś czas. wreszcie zniecierpliwiony dyrektor wyjął z pancernej szafy segregator zamknięty na kłódkę.

- To są prawdziwe dokumenty i informacje. Same donosy i anonimy. No i... zezwolenia na przemyt. Wszystkie dokładne jak statystyki GUS-u. Wszystko sprawdziliśmy. To wspaniały materiał do raportu. Ale moja Agencja opublikować tego nie może, bo podburzana przez "zielonych" wichrzycieli opinia publiczna zlinczowałaby nas natychmiast za to, że o wszystkim wiedzieliśmy i "udawaliśmy Greka". Oddaje TO w wasze ręce, Greenpeace. Zróbcie z tego dobry użytek. Tylko nikomu ani słowa, że macie TO ode mnie. Rozumiecie - zakończył dyrektor.

Minęło trochę czasu. "As" wpadał jeszcze do Polandii w towarzystwie asysty z Greenpeace'owego "waste project". Pokaza; się tu i ówdzie w czarnych nausznikach - dla niepoznaki - lub w tyrolskim kapeluszu - dla szpanu. Kręcił jakieś kawałki schowany w bagażniku luksusowej Tamjoty. Robił zdjęcia schowany za beczkami na poligonie w Rozwodowie. I nagle całą Polandię obiegła sensacyjna wiadomość. "SUPER AS" razem z "ASEM" organizują całkiem tajną konferencję prasową, na której ogłoszą całemu światu wyniki swej tajnej misji i zdemaskują imperialistycznego wroga Polandii.

Zgromadzeni w "publicznym domu prasy" dziennikarze i wytypowani goście o godz. 12-tej dostali zalakowane koperty, które mogli otworzyć na podany przez "SUPER ASA" sygnał. W kopertach była instrukcja obsługi konferencji prasowej i gotowe skróty z przemówień "ASA" i "SUPER ASA", jota w jotę przypominające deklarację o współpracy między Polandią i Ruslandią (i vice versa). Było też coś o wrogu zewnętrzym i siłach imperialistycznych czychających aby wyrzucić swoje śmieci na wysypisko w Polandii. Całą konferencję filmowała ekipa z "Nocnika porannego", który wyemitował sprawozdanie z konferencji jako pierwszy punkt programu.

Bliźniacza konferencja, tylko w innej obsadzie, odbyła się za siedmioma rzekami w stolicy imperialistycznych władz Europy. Jej treść i wymowa były jednoznaczne: ŚMIECIE PRZECZ OD POLANDII!

Nasi "zieloni" zostali zaskoczeni doniesieniami prasowymi, które mówiły, że Greenpeace ręka w rękę z Państwową Agencją Penetrowania Śmietników. Kochani "zieloni" lubią być zaskakiwani. A tym razem chcąc czy nie chcą zostali wykolegowani przez bratnią organizację międzynarodową. Urzędnicy z Państwowej Agencji zatarli ręce. "Zieloni" z Polandii zostali na "aucie". A Greenpeace pracuje tylko dla siebie i wejdzie w układy z samym diabłem, żeby wykazać wyższość swoich "programów" nad niespójnymi akcjami swory "zielonych".

Wasz stary zgrywus
Spirifer Klaptus

PS. Jeśli zechcę (i wy również) napiszę ciąg dalszy.


ZB nr 6(24)/91, czerwiec '91

Początek strony