Strona główna |
Wczoraj przyszedł szósty list zawierający m.in. to samo pytanie: co sądzisz - z pozycji głębokiej ekologii, która podkreśla problem nadmiernego przyrostu ludzi na Ziemi - o zabijaniu poczętego życia ludzkiego?
Miewanie sądów nie jest wprawdzie szczególnie pożytecznym zajęciem ale skoro to pytanie tyle już razy zostało do piszącego te słowa skierowane, niech będzie pretekstem do dalszych pytań. Może, choć w małym stopniu, zasugerują one odpowiedzi przychylne Matce Ziemi?
Dlaczego więc ci, którzy często używają słów "prawda", "miłość", "moralność" itp. nie odczuwają żadnego problemu moralnego ubierając się w skóry i futra (żeby "wyprodukować" karakuły trzeba zabić dorosłe, wysoko rozwinięte zwierzę i z jego brzucha wyciągnąć poczęte dość dawno i też rozwinięte i odczuwające zwierzę - dziecko tego pierwszego?). A może jesteśmy cywilizacją obłudy? Obłudą ze strony walczących o wprowadzenie w Polsce prawa karającego za aborcję nie jest oczywiście sam fakt obrony tej formy życia, ale czy nie jest obłudą skrywanie faktu, że występując z tzw. pozycji katolickich domagają się w istocie karania za inny światopogląd? Obłudne jest ukrywanie faktu domagania się uznania wyznawanej przez siebie prawdy za jedyną prawdę obowiązującą wszystkich. Ukrywanie roszczenia sobie prawa do patentu na prawdę. Jaki to ma związek z ekologią? Ekologia uczy nas, że wszystko jest powiązane ze wszystkim. Ekologia głęboka to między innymi przekonanie, że każde życie ma wartość samo w sobie. Nie słyszałem jednak by ktoś z kręgów GE domagał się karania ludzi, którzy nie podzielają tego holistycznego poglądu, lub lepiej - doświadczania świata. No bo właśnie, albo jest to naszym doświadczeniem, albo pustym frazesem.
Jeśli nawet "Polak - katolik" nie podziela takiego przekonania (choć moim zdaniem między ekologią, ekologią głęboką i wszystkimi wielkimi religiami nie musi być żadnej sprzeczności - dlatego użyłem cudzysłowu), to trzeba pamiętać, że są w Polsce ludzie akceptujący całościowy obraz świata, a więc w konsekwencji świadomi, że jednym z największych problemów naszych czasów jest hiperpopulacja gatunku homo sapiens, wraz z chorobą ludzkiego umysłu polegającą na oddzieleniu, wyalienowaniu od innych form życia a czasem i innych, inaczej myślących ludzi. Trzeba więc tę mniejszość zaakceptować lub powiedzieć otwarcie: nie ma dla was u nas miejsca. W przeciwnym razie mamy do czynienia z obłudą. Obłudą całej naszej zachodniej cywilizacji jest ciche skrywanie faktu, że wzrost i rozwój tej małej części świata dokonuje się kosztem eksploatacji reszty: zdecydowanej większości. To tam, każdego dnia znika bezpowrotnie (w rezultacie "rozwoju" cywilizacji zachodniej) ponad 20 gatunków roślin i zwierząt. Czy więc moralne jest w ogóle uczestniczenie w tej grze "wzrostu i rozwoju" bogatego świata Północy kosztem innych form życia i także innych ludzi, na Południu? To bardzo dwuznaczne, stawanie w bezwzględnej obronie zapłodnionego jaja człowieka, gdy równocześnie przemilcza się własny udział w zabijaniu bardziej rozwiniętych i odczuwających istot uczestnicząc w cywilizacji zachodniej w jej obecnej formie. Egoizm kulturowy, czy szerzej egoizm gatunkowy, ludzki szowinizm (odbieranie praw innym formom życia) wypływają z poczucia oddzielenia. Z zanegowania uczestnictwa w życiu CAŁEGO organizmu.
Czy więc nie jest egoizmem i obłudą dyskutowanie nad karalnością tylko aborcji przy przemilczaniu cierpień milionów zwierząt, w tym również wysoko rozwiniętych naczelnych, np. podczas wiwisekcji? Chyba, że otwarcie przyznamy, że nie mają one żadnych praw, że człowiek jest ponad innym życiem i może nim dowolnie władać. Ale to już jest światopogląd i nie należy go narzucać innym. Przypuszczam, że zdecydowana większość ludzi u nas tak właśnie myśli. Na takich poglądach zbudowana jest cywilizacja zachodnia i właśnie dlatego mamy potworne środki zniszczenia, umierające lasy, wody, zanieczyszczone powietrze i stoimy na krawędzi katastrofy również i naszego gatunku. Nikt tej Ziemi nie wyrządził tyle krzywd, cierpień i nie spowodował takiej zagłady życia jak jeden gatunek, i to w wydaniu zachodniej, tzw. chrześcijańskiej, cywilizacji wzrostu i rozwoju.
Jeśli spróbuję wcielić się w umysł człowieka domagającego się rozwiązywania problemów świata przy pomocy kar, to dalsze rozumowanie wyglądałoby następująco: Patrząc całościowo możemy powiedzieć, że życie ludzkie nie zaczyna się wcale od zapłodnionego jaja. (Być może jest tak dla kogoś kto widzi problem duszy "wkraczającej" na scenę w chwili zapłodnienia /?/ wyłącznie jaja ludzkiego, ale to już temat z innej rozmowy.) Z głębokoekologicznego punktu widzenia każde zabijanie przyrody jest zabijaniem człowieka. Oczywiście, trzeba sobie jasno zdawać sprawę, że każde życie podtrzymywane jest innym życiem i proces ten zawiera w sobie zabijanie. Lecz zabijanie niepotrzebne prowadzi zawsze do cierpienia, gdyż powoduje niszczenie harmonii systemu. Niepotrzebne zabijanie to nie koniecznie aborcja, to na przykład opływanie w luksusy (40 000 dzieci umierających każdego dnia z głodu ma ścisły związek z naszym luksusem). Niepotrzebne zabijanie to, nie zawsze ale bardzo często, pozostawanie przy mięsnym modelu żywienia.
A może więc potrzebna jest nam inna, poważniejsza ustawa? Ustawa stająca w obronie życia niepoczętego? Nie mamy przecież prawa zabijać milionów ludzi, którzy jeszcze nie są poczęci, a którzy albo umrą, albo w najlepszym razie przyjdzie im żyć w ogromnym cierpieniu w świecie, który im pozostawimy: z niekontrolowanymi odpadami radioaktywnymi, skażonym powietrzem, wodą, żywnością i ziemią. Nie mamy prawa kontynuować zagłady gatunków, która w efekcie prowadzi również do zagłady niepoczętych jeszcze ludzi, niszcząc chociażby niezbędne depozytorium genów. Jeśli zrywamy ogniwa łańcucha życia jednego systemu zabijamy ten system, a w ramach niego i siebie, a przede wszystkim istoty niepoczęte jeszcze.
Ustawa o ochronie dzieci niepoczętych mogłaby domagać się odpowiedzialności karnej za zabijanie jakiegokolwiek ogniwa życia. Nie za samo zabijanie, bo bez niego nie może istnieć życie, lecz zabijanie ogniw, zabijanie niepotrzebne, dla luksusu, wzrostu, dominacji. Może powinniśmy karać za nadmierny przyrost naturalny, gdy przekracza on tolerancję środowiska i prowadzi do zagłady biocenoz? Warto by było rozważyć możliwość karania za nie podjęcie działań bezpośrednich w obronie zagrożonego życia (np. gdy widzisz wycinane pomnikowe drzewo albo zrąb zupełny w otulinie Białowieskiego Parku Narodowego i nie protestujesz). Ustawa o ochronie dzieci niepoczętych mogłaby uratować życie milionów istnień już dzisiaj, a miliardów w przyszłości.
To oczywiście fantazja. Czy zresztą można uchwalić jakąkolwiek pilną ustawę w Sejmie RP? Na dyskusji na tematy ekologiczne sala Sejmu była pusta. Podczas debaty na temat aborcji pełna. Czy to też nie świadczy o nucie obłudy nieskazitelnych obrońców życia, domagających się karania kobiet i lekarzy, a obojętnych na zagładę życia w ogóle? A może o to chodzi? Jeśli umrze przyroda, żadna kobieta nie zajdzie w ciążę.
A. Janusz Korbel
Pracownia na rzecz Wszystkich Istot