Strona główna 

ZB nr 6(24)/91, czerwiec '91

CZYM JEST WOJSKO?

Mówiąc najbardziej prostym językiem jest to instytucja zatruwająca życie wszystkim młodym ludziom płci męskiej. A tak dokładniej? Armia to miejsce, w którym młodzi ludzie poddawani są indoktrynacji propaństwowej (czyt. pralni mózgów). To tutaj zabijane są wszelkie naturalne odruchy ludzkie, wszelkie naturalne stosunki międzyludzkie. Tu nie ma ludzi, są tylko żołnierze. Nie ma miejsca na samodzielne myślenie, są tylko rozkazy, nakazy, regulaminy. Armioa potrafi zrobić z najbardziej wrażliwego człowieka bezduszną maszynę. Tutaj uczy się egoizmu, samolubstwa, cwaniactwa - cech, które mają pomóc w koszarowej egzystencji, a następnie w tzw. normalnym życiu (wegetacji ułożonej w rytm poleceń pańtwa i pieniądza).

Wtłaczając do głowy ten sposób myślenia (?), ten sposób podejścia do otoczenia, państwo nie pyta się co jest dobre dla rozwoju człowieka, państwo pyta się co jest dobre dla wzrostu systemu. Egoizm, samolubstwo, hipokryzja to przecież główne cechy człowieka wychowanego przez system - zdolnego do rywalizacji o "sukces", konkurencji, walki o prestiż społeczny w ramach obowiązujących norm narzuconych przez system - jednostkę wytresowaną do "wyścigu szczurów" umacniającego istniejący stan. Armia jest końcowym etapem wychowawczym dla przyszłego prawomyślnego obywatela, czyli nowej śrubki w biurokratycznej maszynie. Proces ten to transmutacja z człowieka naturalnego w zachłanną maszynę - typ człowieka nazywanego przez Ericha Fromma "człowiekiem cybernetycznym", przez Herberta Marcuse "człowiekiem jednowymiarowym" a przez I. Illicha "człowiekiem zinstytucjonalizowanym".

Dlaczego każdy rząd, nieważne o jakim zabarwieniu politycznym, tak wiele pieniędzy wydaje na wojsko? Odpowiedź jest prosta. Armia to podstawa państwa, to ona jest ostatnią bronią rządu. Jeśli nie pomagają już kłamstwa i ogłupianie społeczeństwa, to wówczas na arenie pojawia się armia i policja (przykład stanu wojennego).

W październiku '90 GAK (Grupa Anarchistyczna im. Kropotkina) rozpoczął akcję bojkotu rejestracji przedpoborowych. Trudno ocenić liczbę osób, które odmówiły rejestracji. We Wrocławiu na pewno postąpiło w ten sposób 8 osób. w innych miastach odnotowano pojedyńcze przypadki. Na wiosnę 6 osób z Wrocławia odmówiło przyjęcia książeczek wojskowych. Do tej pory nie było żadnych represji, nie licząc pojedyńczych wizyt panów policjantów przynoszących kolejne wezwania i straszących kolegiami. Jesienią GAK prowadziĆ będzie akcję bojkotu rejestracji rocznika '73. Już teraz są osoby zdecydowane na ten krok. Uważam, że akcja ta powinna odbyć się na szerszą skalę i dlatego też apeluję do wszystkich ośrodków w kraju o przyłączenie się do niej. Należy postawić sobie pytanie: co jest celem w działaniach antymilitarnych?

Dla mnie celem jest całkowita likwidacja wojska. Zdaję sobie sprawę, że w tej chwili jest to utopia. Ale należy do niej dążyć. Jednym z etapów przybliżenia się do niej było zdobycie prawa do służby zastępczej. Następnym etapem powinna być walka o zlikwidowanie obowiązkowego poboru i w końcu ostatni etap - całkowita likwidacja wojska. Jedyną bronią do osiągnięcia tego celu jest totalna odmowa (czyli również odmowa służby zastępczej). Tylko takie posunięcia mogą przyczynić się do zmiam. Służba zastępcza nie prowadzi ku demilitaryzacji z kilku powodów. Po pierwsze 4% poborowych ubiegających się o służbę zastępczą nie może zagrożić armii. Po drugie osoby odbywające służbę zastępczą stają się elementem militarnym systemu obronnego, gryż stanowią część obrony cywilnej kraju.

Po trzecie należy wspomnieć o takich problemach jak to, że odbywający służbę zastępczą otrzymuje kiepskie wynagrodzenie, służba zastępcza gwarantowana jest tylko w czasie trwania pokoju, służba zastępcza trwa w Polsce o 12 miecięcy dłużej (dla absolwentów wyższych uczelni o 19 miesięcy) niż służba wojskowa i wreszcie to, że są przypadki odmowy przyznania służby zastępczej, a w WKU starają się robić wszystko, aby zdezorientować poborowych zainteresowanych służbą zastępczą (wmawia się np., że przysługuje ona tylko Świadkom Jehowy lub osobom z kat. A3, co jest oczywiście kłamstwem). Poza tym służba zastępcza nie zmienia świadomości społecznej, nie zmienia stosunku społeczeństwa do wojska.

Propagując totalną odmowę, często słyszę głosy, że na tzw. Zachodzie ludzie odmawiający totalnie służby wojskowej odbywają karę więzienia i nie powoduje to żadnych zmian. Po pierwsze to jest Zachód. U nas na razie jeszcze wiele rzeczy wygląda inaczej niż tam. Chodzi mi głównie o to, że tam jest straszliwa stabilizacja i naprawdę nie ma szans na jakieś większe zmiany. Spowodowane to jest wyższym (w sensie materialnym) poziomem życia, a co za tym idzie zupełną biernością i wytępieniem wrażliwości ze strony większości społeczeństwa. Każdy cicho siedzi, bo jest zupełnie "upupiony" - myśli tylko o sobie i o tym jak zaspokoić lepiej swoje potrzeby, czyli w praktyce jak wdrapać się wyżej w hierarchii społecznej, lub przynajmniej nie spaść "w dół". Należy wspomnieć, że potrzeby, pragnienia człowieka żyjącego w ramach systemu wywołane są represywną kulturą i uzależniają go jeszcze bardziej od systemu jako żródła satysfakcji. Pragnienia te wbrew pozorom są sztuczne i nie mogą być nigdy w pełni zaspokojone, a człowiek nie może osiągnąć pełnego, prawdziwego szczęścia. W rzeczywistości każdy szuka spokoju i bezpieczeństwa w czymś, w czym nie może znaleźć spokoju. Ruchy alternatywne stanowią margines i nie mają większego wpływu na bieg wydarzeń. Wszyscy, którzy podnoszą rękę na status quo okrzyknięci są "burzycielami porządku i spokoju demokratycznego". Mimo to z roku na rok coraz więcej ludzi na Zachodzie odmawia totalnie służby.

Tak jest na Zachodzie, a jak jest u nas? Na czym polega różnica między Polską a krajami zachodnimi? Przede wszystkim u nas nie ma tej strasznej stabilizacji - sytuacja społeczno - polityczna jest mimo wszystko cały czas dynamiczna. Wiele rzeczy może się jeszcze zmienić - stary system sypnął się, a nowy nie zdążył się jeszcze do końca ukształtować. Władza czuje się zagrożona społeczeństwem (ma powody - do końca roku 2 mln bezrobotnych, sytuacja ekonomiczna większości ludzi beznadziejna) i dlatego też boi się każdej iskry, która mogłaby przemienić się w większy płomień. Ruchy alternatywne w Polsce, porównując bezwzględnie z ruchami alternatywnymi na Zachodzie są o wiele słabsze (pod względem ilościowym i "techniczym"), ale dokonując porównania względnego, wydaje mi się, że jesteśmy w sytuacji korzystniejszej - mamy większe szanse na dotarcie do społeczeństwa, a co za tym idzie, większe szanse na bezpośrednie wpłynięcie na stan rzeczy wokół nas.

Obecna koniunktura społeczna jak najbardziej odpowiada, aby zrobić krok naprzód w walce z wojskiem (i w ogóle z systemem). Jestem pewny, że gdyby akcja totalnej odmowy przyjęłaby większy zasięg, państwo nie użyło by represji, a zmuszone byłoby cofnąć się. Możliwe, że w początkowej fazie szerszego propagowania totalnej odmowy, władza chciałaby zatrzymać represjami ten proces, ale w takiej sytuacji byłoby to jej pozorne zwycięstwo, gdyż więcej by na tym straciła - zmniejszyłby się jej autorytet, wojsko znów stałoby się w oczach społeczeństwa symbolem totalitaryzmu - ogólnie mówiąc nastroje antypaństwowe poszerzałyby się. Stawiając radykalniejsze żądania, mamy więcej do zdobycia. Kończąc chciałbym przypomnieć, że stojąc w miejscu cofamy się.

Piotr Żuk




ZB nr 6(24)/91, czerwiec '91

Początek strony