Strona główna |
Warszawa, dnia 10 lipca 1991
W jednym z ostatnich numerów ZB piszecie, że powstaje projekt "Salamandra" zajmujący się przeciwdziałaniem wywozowi ptaków, płazów i gadów z terenu Polski - szczególnie tych pod ochroną. Podam dwa fakty, jeśli chodzi o świadomość ekologiczną ludzi.
Przykład 1.
Pewien rolnik z Bieszczad podczas koszenia łąki
zranił kosą ropuchę - rana była lekka - wziął ją do domu, rany
zdezynfekował i założył dwa szwy! Po zaleczeniu wypuścił ropuchę
w buraki "gdzie mogła się najeść do syta" i zbudował jej jamkę.
Przykład 2.
Miejscowość Nasiczne, Bieszczady. Harcerze z
Gdańska "budują" stanicę. Obok terenu budowy jest rozlewisko
potoczku gdzie rok rocznie rosną i rozmnażają się tysiące
kumaków górskich i traszek. Harcerze "myśląc" o ochronie
przyrody i "ratowaniu" ginących gatunków przygotowują się do
spuszczenia rozlewiska do rzeki i "uregulowaniu" potoczku, rów
odwadniający jest już prawie gotowy. Naokoło w lesie (teraz już
Bieszczadzki Park Narodowy) sterty śmieci, puszek, sprzętu
biwakowego, desek, elementów latryn, wszystko na wierzchu, nie
zakopane. Myślę, że zarówno bezmyślne niszczenie miejsc
rozrodczych płazów chronionych, jak i zanieczyszczanie BPN
powinno być publicznie napiętnowane, jeśli nie skierowane na
drogę prawno-administracyjną. Może odpowiednie organa, w tym
straż BPN, zainteresuje się dewastowaniem przyrody w granicach
i otoczeniu BPN, a komenda główna ZHP rozliczy gdańskich
harcerzy za sprzęt i materiały budowlane walające się po
całej okolicy. W przeciwnym razie goniąc za "przemytnikami
zewnętrznymi" przeoczymy rodzimych "obrońców", którzy w sposób
bezkarny niszczą to, czego i tak brakuje.
Przykład 3.
to wybieranie pstrągów spod kamieni.
Strażnicy tłumaczą, że trudno jest złapać na gorącym uczynku
osobę bez wędki. Nietrudno, wystarczy ruszyć "cztery litery" w
okolice jakiejkolwiek bieszczadzkiej wsi, około 5.-10. rano
stanąć nad głębszymi miejscami i łapać - kłusownicy znajdą się
sami. Mogę nawet podać kiedy - po każdej burzy lub większym
deszczu, gdy stan wody jest wyższy niż zwykle, a woda jest
jeszcze mętna. Na wędkę kłusownicy łapią wtedy, gdy woda jest
jeszcze "wysoka" lecz powoli zaczyna się klarować - jeśli burza
była wieczorem to kłusownik przyjdzie następnego dnia rano. To
wszystko, pozostaje tylko stanąć i czekać - ale u nas lepiej
wziąć forsę, wyspać się i powiedzieć, że nikogo nie było - aby
tak dalej.
Darek Lermer
PS. Na łamach wielu gazet dużo się mówi o akcji Tama tamie. Uczestnicy tej akcji są karani w trybie przyspieszonym, na wprowadzenie którego wydał zgodę Minister Sprawiedliwości - Pan Chrzanowski. Mówi się, że Polska, że w Polsce jest źle, że wzrasta przestępczość - więc ja pytam - jak ma nie wzrastać, jeśli policja zajmuje się walką z tymi, którzy chcą żyć dłużej i nie chcą dewastacji środowiska, a na stołku ministerialnym siedzi człowiek, który w zimie tego roku chciał, aby było jedno prawo dla katolików, a drugie dla innych.
Polska to wielki cyrk - tyle, że do zwykłego cyrku można albo przyjść albo nie, a tu się po prostu jest i czy się chce czy nie, trzeba patrzeć na popisy błaznów. (D.L.)
Przy okazji chciałoby się zapytać min. Chrzanowskiego czy ekolodzy są groźniejsi od codziennych bandziorów, których ściga się i karze w trybie mocno spowolnionym.
(pr)