Strona główna 

ZB nr 7-8(25-26)/91, lipiec-sierpień '91

CORRIDA A PRAWO

Poniżej publikujemy, za Kodeksem Karnym, ważniejsze przepisy dotyczące znęcania się nad zwierzętami. Wydaje się, że 60 lat temu Prezydent Ignacy Mościcki był znacznie bardziej wyczulony na sprawy zwierząt niż dzisiejsi stróże porządku. Prawo mamy więc dobre, ale...

Rozporządzenie
Prezydenta Rzeczpospolitej
z dnia 22 marca 1928 r.
o ochronie zwierząt

Art. 1. Znęcanie się nad zwierzętami jest wzbronione. (...)
Art. 2. Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć:
a) używanie do pracy zwierząt chorych, rannych, (...)
b) bicie zwierząt po głowie, dolnej części brzucha, dolnych częściach kończyn,
c) bicie zwierząt przedmiotami twardymi i ostrymi albo zaopatrzonymi w urządzenia obliczone na sprawienie specjalnego bólu, (...)
i) złośliwe straszenie i drażnienie zwierząt. (...)

Art. 5. Jeśli czynu przewidzianego w art. 2 dopuszczono się w sposób wskazujący na wyjątkowe okrucieństwo sprawcy, winny ulegnie karze więzienia (obecnie pozbawienia wolności - pr) do jednego roku.

---

BYCZY SKANDAL!

POLICJA I PIJANI WIDZOWIE BILI RÓWNO

"Więcej krwi" skandowała publiczność zgromadzona na Stadionie Śląskim w czasie, gdy najpierw byki, a następnie równie rozjuszeni widzowie atakowali blokujących arenę. Policja udzieliła pomocy... sprawcom pobicia.

W połowie lipca w całej Polsce pojawiły się plakaty reklamujące hiszpańską corridę. Zapowiadano przyjazd 20 byków ze specjalnej hodowli pirenejskiej, pikadorów, matadorów, torerów, banderilierów i kawalerów na koniach. Impreza miała się odbyć na stadionach w kilku większych miastach Polski, m.in. Szczecinie, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku, Warszawie, Bydgoszczy i wreszcie na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Zapowiadała się krwawa rzeź.

Po kilku dniach organizatorzy ogłosili, że corrida ma być bezkrwawa, zwierzęta dręczone nie będą (może nawet przeżyją szał radości?), a cała imreza będzie radosną zabawą przedstawiającą obrzędy związane z corridą. Nie uspokoiło to jednak przeciwników znęcania się nad zwierzętami; po pierwsze samo drażnienie zwierząt jest także prawnie zakazane, po drugie niby- corrida jest w rzeczywistości niczym innym jak reklamą żywej corridy, bazującą na tych samych instynktach, budzącą te same, najniższe odruchy. Że jest tak w rzeczywistości mogła się przekonać - na podstawie telewizyjnego przekazu - cała Polska.

(pr)

POZNAŃ

W Poznaniu, podobnie jak w większości innych miast kilkanaście dni trwała batalia przeciwko zorganizowaniu pokazów corridy. Zaprotestowały Fundacja "Zwierzęta i My", Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, grupy ekologiczne i massmedia. Do wojewody i prokuratury zostają skierowane pisma z prośbą o wstrzymanie imprezy oraz o zamiarze popełniena przestępstwa w myśl rozporządzenia Prezydenta RP "O ochronie zwierząt" z 28.03.1928r. Także Brygady włączają się do akcji, na wszelki wypadek powiadamiamy ludzi aby się przygotowali. Do ostatniej chwili nie wiadomo było czy corrida dojdzie do skutku czy nie.

Prokurator w Poznaniu po przesłuchaniu organizatorów i obejrzeniu filmu video z podobnego widowiska we Francji, stwierdził iż istnieją podstawy prawne do uznania tej imprezy za sprzeczną z prawem i skierował pismo do wojewody o jej wstrzymanie. Wojewoda wydał pozwolenie, prokurator zaskarżył tą decyzję do Ministerstwa Kultury i Sztuki, tam odpowiedziano, że nie są kompetentni i... corrida została zalegalizowana! Nam nie pozostało nic innego jak próby powstrzymania organizatorów innymi metodami. Na parę dni przed pokazem cały Poznań został oblepiony plakatami anty-corridowymi, pojawiło się też graffiti "Corrida rozrywka dla plebsu", w lokalnym programie odstąpiono od reklamy i namawiano poznaniaków do bojkotu imprezy. Mimo naszych obaw, że będzie zbyt mało ludzi na zorganizowanie pikiety, przed stadion Warty przyszło ponad 40 osób z Federacji Anarchistycznej i Zielonych, Ruchu Wyzwolenia Zwierząt i "niezorganizowani". Po udanej próbie zaszprejowania biletów sprzedawanych przed stadionem (zniszczono kilkanaście "corridek", niestety zamalowano również zegarek pani sprzedającej ... culpa!), próbowaliśmy blokować wejście na widownię.

Nielicznej, acz przychylnie nastawionej publiczności wyjaśniano powód protestu i cel naszej akcji. Trochę odstraszał niezbyt udany transparent: "Corrida, wódka, igrzyska - rozrywka motłochu"! W międzyczasie przybył spory oddział policji, jak stwierdził dowódca: "do ochrony legalnej imprezy". Dla nas ten sadystyczny "show" pozostał nielegalny, dlatego postanowiliśmy wedrzeć się na arenę. Grupa 30 osób "nielegalnie" przeszła na stadion przez jedną z wielu dziur w ogrodzeniu. Podobnie uczyniło prawie 200 osób chętnych do obejrzenia corridy za darmo! Blisko godzinę czekaliśmy na przyjazd samochodu z końmi i bykami, kiedy wreszcie się pojawił wbiegliśmy na arenę, by zapobiec wprowadzeniu zwierząti rozpoczęciu pokazu. Po kilkunastu minutach sittingu przybyła na arenę policja i bez ostrzeżenia zaczęła nas usuwać poza stadion. Co prawda nie używano pałek i gazu, ale ze strony policji nie obeszło się bez agresji i maskowanego bicia, mimo że stawialiśmy wyłącznie bierny opór. Po wyniesieniu za ogrodzenie stadionu ponownie staraliśmy się przedrzeć na arenę, z dobrym skutkiem. Trwało to ponad godzinę, a kiedy uszczelniono wszystkie możliwe wejścia i wprowadzono byki na arenę, postanowiliśmy zakończyć akcję aby nie doszło do incydentów ze zbyt nerwowymi funkcjonariuszami. Gdy odchodziliśmy pod stadion przybyła brygada antyterrorystyczna w pełnym rynsztunku! Poczęstowaliśmy ich gromkim śmiechem. Na widowni pozostało 400 osób, w tym połowa z biletami. Mieliśmy nadzieję, że po naszej akcji władze innych miast nie zdecydują się na wydanie pozwoleń na organizowanie corridy. Tak też się stało, ale...

HORROR W CHORZOWIE

W dniu (06.08.) w którym miała sie odbyć corrida na stadionie Śląskim lokalne gazety na pierwszych stronach podają informację, że do pokazu nie dojdzie gdyż nie zgodził się wojewoda, rada i prezydent miasta. Taką samą wiadomość otrzymała Pracownia w telefonicznej rozmowie z przedstawicielem urzędu wojewódzkiego w Katowicach. Jednak parę osób tkniętych złym przeczuciem postanawia sprawdzić tą informację i okazuje się, że organizatorzy są pewni swego i wbrew zakazowi corrida się odbędzie! Przyjeżdżamy pod stadion, na szczęście nie wszyscy czytali gazety i jest nas 30-cioro: z bielskiej Gaii, FA i FZ. Ustawiamy blokadę przed wejściem, wieszamy transparenty: "Walka byków niegodna Katolików", "Papież potępia corridę. Wróć do domu!", "Okrucieństwo. Bezmyślność. Cierpienie".

Przez tubę informujemy wchodzących o powodzie protestu, o tym, że impreza jest nielegalna; prosimy o niebranie w niej udziału i oddanie biletów do kasy. Kilka osób chce zrezygnować, ale w kasie odmawiają zwrotu pieniędzy, mimo tego niektórzy nie wchodzą. Idę z Wojtkiem Owczarzem na policję, by dowiedzieć się, czy przerwą imprezę. Oficer mówi, że "oni są tutaj do ochrony obiektu, my nic nie wiemy, idźcie do organizatorów"! Prosimy policję o ściągnięcie na stadion kogoś z władz miasta i prokuratury. "Po co, skoro impreza się zaczyna, to musi być legalna" - oświadcza nam policjant! Prasie i TV jeden z organizatorów i szef stadionu łżą w żywe oczy, że impreza jest legalna, bo właśnie przed chwilą były rozmowy z vice- prezydentem, i ten wyraził zgodę! Nam organizator miał do powiedzenia tylko tyle, żebyśmy się wynosili, gdyż działamy bezprawnie!!!

Nawet Wojtek, jako inspektor TOZ-u, nie ma prawa wejść na stadion! Kiedy my bezskutecznie domagaliśmy się wstrzymania imprezy, grupę pikietującą bramę bez ostrzeżenia spałowała policja! Jak się później okazało, była to "prywatna inicjatywa", nikt nie wydał takiego rozkazu! W chwilę później akcję powtórzyli bramkarze, jeden z brysiów uderzył "z główki" Darka Ciepielę. Rozwalono też tubę.

Nie pozostaje nic innego jak wstrzymać widowisko inną metodą. Przechodzimy przez mur stadionu i po krótkiej gonitwie z policją dwanaście osób wskakuje na arenę. Siedzimy przez dwadzieścia minut, ku naszemu zaskoczeniu nieliczni policjanci zasiadają na widowni i wraz z coraz bardziej rozjuszoną publiką przyglądają się temu co się dzieje na boisku. A prawie nic się nie dzieje, siedzimy, obok przygrywa orkiestra i pląsają dwie tancerki. Widzowie zaczynają skandować: "zabić ich!", "więcej krwi!". Nagle na widowni formuje się grupa 30 "dzielnych aktywistów". Podjudzani, wbiegają na arenę i zaczyna się bicie, wynoszą nas na butach. Poza areną dalej trwa ostre lanie. A policja siedzi i się gapi! Wchodzimy znowu, biją nas coraz ostrzej, nie oszczędają nawet dziewczyn - z pięści w twarz!

Kiedy otoczeni przez grupę zbirów znajdujemy się poza areną, organizatorzy metodą faktów dokonanych - wpuszczają na arenę byka. Licząc na to, że zmusimy w ten sposób na przerwanie widowiska, trzy osoby decydują się wejść na scenę. Byk początkowo nie reaguje, ale matadorzy i ich pomocnicy wpadają na genialny pomysł - aby przestraszyć i wyrzucić ludzi z areny starają się rozjuszyć zwierzę i skierować na nich jego atak. Biegają wokół byka i w stronę naszej grupki, drażnią zwierzę.

Matador staje przed nimi i poruszając muletą i wykonując ruchy ciałem, ściąga na siebie uwagę byka. W momencie ataku matador uskakuje i byk wpada na stojącą grupę! Na razie udaje się im ujść przed rogami. Widownia szaleje z radości, znowu słychać "więcej krwi". Jeden z matadorów popycha Michała Nikla na rogi byka! Na szczęście nic się nie stało. Na arenę wchodzą dwie dziewczyny! Byk stoi spokojnie. Obsługa otwiera drzwi samochodu-klatki, oddychamy z ulgą - pewnie zabiorą byka ze sceny. Koszmar: wbiega drugi byk! To już prawdziwy kolos, z potężnymi, zadartymi do góry rogami. Matadorzy drażnią oba byki. Większy, bardziej agresywny atakuje siedzącą grupę.

Słychać uderzenie - Wojtek Dudziński dostaje silny cios w czoło; Michał w twarz, centymetr od oka... Leje się krew. Na arenę wchodzą jeszcze trzy osoby. Po chwili następuje kolejny atak. Byk bierze na rogi Staszka Górkę, znowu leje się krew. Dopiero teraz obsługa decyduje się powstrzymać byki i wprowadzić je do klatki. Można to było zrobić od razu, na samym początku! Pojawia się oficer policji i zza ogrodzenia żąda opuszczenia areny - "w przeciwnym razie zostaniecie usunięci siłą"! Wreszcie przypomniał sobie o nas! Tragifarsa. Żądamy wstrzymania przedstawienia i przyjazdu prokuratora. Gdy policjant odchodzi, na scenę wbiega spragniona sensacji prasa i TV.

Padają bardzo mądre pytania: "jak było?", "czy warto?" itp. Przez otwartą bramę areny ponownie wpada aktyw. Leją gdzie popadnie. Nawet zjawiły się odważne Matki Polki, tłuką dziewczyny! "Wy kurwy, narkomani, zabić ich!" - krzyczą dzielne panie. Amok. Do Staszka podchodzi lekarz ze stojącej obok karetki pogotowia, ni stąd ni zowąd stwierdza: "jestem inteligentnym człowiekiem i nie będę rozmawiał z idiotami"... Staszek podziękował mu za udzielenie pierwszej pomocy i zaproponował mu żeby poszedł usuwać ciąże! Zbiry zaczynają wyrzucać nas przez ogrodzenie. Teraz, po dwóch godzinach tego koszmaru, zjawia się policja - ale nie po to by przerwać corridę i uspokoić oszalałą tłuszczę, lecz by dokończyć dzieła motłochu! Gdy policjanci trzymają nas, zbiry nadal biją i kopią, "stróże porządku" nie reagują! Przy aplauzie publiki zostajemy wyprowadzeni za bramę stadionu. Nareszcie gawiedź może spokojnie oglądać dręczenie zwięrząt. Ze stadionu dobiega okrzyk "Ole!"...

Całą grupą idziemy na posterunek policji. Władza niechętnie chce z nami rozmawiać, udają że nie wiedzą o co chodzi. Domagamy się przyjazdu prokuratora i przeprowadzenia obdukcji. Gdzieś po prawie dwóch godzinach zjawia się prokurator i rozpoczynają się długie przesłuchania - oczywiście jesteśmy w charakterze świadków. Składamy doniesienie o popełnieniu przestępstwa: zorganizowanie corridy mimo braku formalnej zgody, szczucie i drażnienie zwierząt, sprowokowanie i nieprzeciwdziałanie atakowi byków, pobicie nas przez policję i widzów. Prokurator zapewnia, że zostanie wszczęte śledztwo.

Na jego wniosek TV przekazuje cały materiał filmowy do depozytu policyjnego - ponad godzinny film z zajść. O drugiej w nocy jedziemy na obdukcję do szpitala. U siedmiu osób stwierdzone zostają obrażenia - krwiaki, siniaki i drobne rany, głównie na skutek pobicia przez widownię. Rafał Górski ma na plecach piękną odbitkę pały policyjnej. Mdleje Wojtek Dudziński, ale nie chce się zgodzić na przewiezienie do Piekar na obserwację (teraz przebywa w krakowskim szpitalu, miał zawroty głowy i omdlenia). Wracamy do Katowic, rano znowu trzeba się stawić na przesłuchania. Przyszło nam spędzić cały dzień na komisariacie - spisywane są protokoły, mamy wśród Francuzów rozpoznać tych, którzy prowokowali byki i bili nas. Niestety prokurator zdecydował się zwolnić ich, mogą wrócić do kraju, mimo że nasze relacje były zgodne, typowaliśmy tych samych ludzi, a i na filmie widać co robili.


ZB nr 7-8(25-26)/91, lipiec-sierpień '91

Początek strony