Strona główna |
Palenie tytoniu jest niemalże epidemią naszego wieku. Palą prawie wszyscy, zwłaszcza młodzież. Niektórzy zaczynają ten przykry nałóg z ciekawości - inni, w celu zaimponowania otoczeniu.
Na szkodliwe działanie dymu papierosowego narażeni są nie tylko palacze, lecz także osoby postronne. Wydzielenie w pociągach wagonów dla niepalących jest tylko częściowym ograniczeniem ich styczności z zabójczymi "błękitnymi smugami" dymu.
Może należałoby, tak jak na Zachodzie, przyjmować do pracy w pewnych zakładach tylko osoby niepalące? Może właśnie to zniechęciłoby amatorów tytoniu do zażywania "wonnej trucizny"?
Tytoń zawiera alkaloidy o silnym działaniu fizjologicznym, w tym zwłaszcza nikotyna jest osobliwym narkotykiem, mogącym w stanach depresji podwyższać, a w stanach podniecenia obniżać pobudliwość.
Część nikotyny dostaje się do krwiobiegu palacza powodując wzrost ciśnienia krwi na skutek skurczu naczyń krwonośnych, często wywołuje wymioty, nerwobóle, porażenia mięśni i uszkodzenia serca.
Poza tym w wyniku jej rozpadu powstają substancje rakotwórcze, z których najgrożniejszy jest benzopiren.
Wypalając paczkę papierosów dziennie człowiek wprowadza do płuc około 8 mikrogramów benzopirenu rocznie. Czy warto więc narażać się na takie niebezpieczeństwo jak rak płuc?
Nicotiana tabacum, czyli tytoń, rozpowszechnił się w Europie w XVI w. Początkowo wąchano roztarte liście jako tzw. tabakę, lecz wreszcie pojawili się pierwsi palacze. Ten nowy zwyczaj "dmuchania dymem" i upodobnienie się przez to do istot piekielnych, wywołało gwałtowna reakcję. Papież Urban VI rzucił klątwę na palaczy, a w wielu krajach dokonywano egzekucji na "nałogowcach". Car Michał Romanow skazywał ich na gilotynę, natomiast handlarzom tabaki obcinano nosy i zsyłano ich na Sybir. Stopniowo ostre zakazy łagodzono i w końcu cały świat zaciągnął się głęboko papierosowym dymem. Dymem - który nadal trawi nasze płuca i niszczy zdrowie.
Pozostaje nam chyba jedynie bardziej trzeźwo spojrzeć na rzeczywistość i chronić przed tym nałogiem nie tylko siebie, lecz także innych.
Dagmara Rogalka