Strona główna 

ZB nr 10(28)/91, październik '91

MODLITWA DO GÓR

"Masz prawo zachować milczenie. Masz prawo wezwać adwokata. Wszystko co powiesz może być użyte przeciwko tobie..." Byłam aresztowana przez dwóch strażników parku. U podnóża wielkich gór Zachodniego Wybrzeża stanęłam twarzą w twarz z perspektywą więzienia. Przybyłam tutaj z grupą czterdziestu innych osób w pielgrzymce. Spędziliśmy cały dzień na modlitwach i medytacjach, konstruując strzały modlitewne z drewna, włóczki i ptasich piór, które zostawiliśmy jako dary dla duchów tych wielkich gór.

czapla

Słuchając strażników spoglądałam na piękne szczyty górskie wokół mnie oddychając świeżym górskim powietrzem. Byłam jednocześnie rozbawiona tą sytuacją i jednocześnie głęboko zainteresowana wyniesieniem z niej jakiejś nauki. Mieszane uczucia pojawiły się na twarzach kiedy tak staliśmy w milczeniu trzymając strzały modlitewne w dłoniach.

Strażnik ciągnął dalej: "Nie wolno niczego zostawiać w górach. Nawet odpadków tutaj się nie zostawia. Dwa tygodnie temu była tu grupa Koreańczyków z ofiarami. W zeszłym tygodniu znaleźliśmy wiązki z piórami sowimi. Sowa należy do gatunku zagrożonego wyginięciem." Zaczynałam rozumieć punkt widzenia strażników.

Spokój i szacunek z jakimi wysłuchaliśmy go spowodował, że strażnik nieco złagodniał. Wyjaśnił, że służba parkowa ma poważny problem ze wzrastającą liczbą ofiar, które pielgrzymki pozostawiają w parkach narodowych. Ten strażnik zdawał się próbować zrozumieć, z jakim rodzajem ludzi ma do czynienia. Kiedy zorientował się, że naprawdę modliliśmy się tutaj i składaliśmy dziękczynienie, stał się bardziej serdeczny i otwarty.

"Nasze ptaki wędrowne są narażone na niebezpieczeństwo ze strony rosnącej liczby kłusowników, ze względu na popyt na pióra takie na przykład jak te, które macie w rękach. Wiem, że wasze intencje są dobre, ale jestem zmuszony skonfiskować te pióra i zapisać wasze nazwiska. Ustawa o ptakach wędrownych czyni posiadanie jakichkolwiek ich piór nielegalnym." Ten człowiek mówił z miłości do dzikiej przyrody naszego kraju. Zostaliśmy doprowadzeni do strażnicy, gdzie spędziliśmy pół godziny na rozbieraniu naszych strzał, usuwaniu z nich piór jastrzębich, które następnie znalazły się w torebkach opatrzonych naszymi nazwiskami i adresami.

Jadąc z powrotem do obozu pomyślałam, że jak na ironię i my i strażnicy dążymy do realizacji tego samego celu - szacunku dla Ziemi, miłości do przyrody, odbudowania więzi z naturą. Byłam wdzięczna temu człowiekowi, że obudził mą świadomość i zwrócił uwagę na skutki niektórych z naszych rytuałów. Wiem, że park jest odwiedzany przez innych ludzi, którzy nie wyrażają swoich modlitw w taki sposób jak ja. Dlaczego mieliby napotykać tu moje ofiary? Rzeczywiście, prawdziwa modlitwa może pozostawić tę naszą naturalną ziemię czystą i nieprzyozdobioną, ziemię przeznaczoną do tego aby się nią cieszyli wszyscy.

Tej nocy siedzieliśmy w kręgu zadając sobie pytania i rozpamiętując refleksje na zdarzenia z minionego dnia. Czym jest modlitwa? Czy duchy mogą się zmieniać wraz ze zmianą i postępem czasu? Na całym świecie pielgrzymki i ofiary mają miejsce od stuleci. Dlaczego miały by być zabronione tutaj? Czy duchy zrozumieją nasze intencje jeśli zakopiemy w ziemi nasze strzały? Było wiele opinii, ale żadnej odpowiedzi. Po dyskusji postanowiliśmy zrobić nowe strzały z piór, które nie są zabronione i umieścić je w ziemi poza parkiem, w miejscu z widokiem na wielką górę.

Następnego ranka znów usiedliśmy w kręgu, tańczyliśmy. Nasza energia wydawała się bardziej skupiona i zintegrowana, jak gdyby wydarzenia poprzedniego dnia zbliżyły nas do siebie. Udaliśmy się w nowe miejsce, wysoko na wzgórzu, obok starej przesieki. Wspinaliśmy się na szczyt ścieżką upstrzoną dzikimi kwiatami i dojrzałymi jagodami.

Było przepiękne popołudnie, jeden z tych rzadkich dni, kiedy niebo jest błękitne. Zapach natury otaczał nas zewsząd. Kiedy tak szłam w cieniu gigantycznej Ziemi, poczułam energię życia i moc przechodząca przez góry. Można było niemal odczuć oddech Ziemi. Góra nie była już tylko skałą wystającą nad powierzchnię Ziemi.

Kiedy dotarliśmy do miejsca gdzie zamierzaliśmy pozostawić nasze ofiary mieliśmy przed sobą otwarty widok na wspaniałą górę. Ogromny obszar wokół był wycięty, zostawiając ziemię zranioną i nagą. Modliliśmy się na głos skierowując strzały w kierunku góry. Dźwięki modlitwy naprzemian donośne i łagodne pochodziły z różnych języków naszej wielonarodowościowej grupy. Wiatr musnął delikatnie moją twarz. Słyszałam, że duchy uwielbiają jeśli się je czci. Poczułam, że ta wielka góra cieszy się z naszych darów. Nie czułam żadnych wyrzutów pozostawiając tam modlitewne strzały, kolorowe włóczki, drewno i pióra wyglądały pięknie na tle pni ściętych drzew.

Ziemia tutaj potrzebuje leczenia. Jest mała szansa, że miejsce to będzie odwiedzane przez innych turystów, toteż z pewnością nasze ofiary nie zakłócą niczyjego spokoju. Byłam zadowolona z tego co się wydarzyło.

Kiedy zasadzaliśmy ziarna naszych modlitw i otrzymywaliśmy w zamian błogosławieństwo, wypowiedziałam cichą modlitwę wdzięczności dla tych sił w moim życiu, które pozwoliły mi, dając czas i pieniądze, abym mogła się znaleźć w tym właśnie miejscu. Podziękowałam górze, strażnikom parku i moim współtowarzyszom za to, że pomogli mi współtworzyć to doświadczenie. Kiedy schodziliśmy w dół, odwróciłam się, aby raz jeszcze rzucić okiem na nasze modlitewne strzały mieniące się kolorami na wyrębowisku. W oddali wznosiła się potężna góra.

Po raz pierwszy zrozumiałam wartość pielgrzymki i aktu składania ofiar Ziemi. Jednocześnie uświadomiłam sobie, że nasze szamańskie praktyki z użyciem piór i naturalnych przedmiotów mogą mieć negatywne skutki dla przyrody. Uświadomiłam sobie, że żyjemy w kraju wielu ludzi i że szamanizm spowodował wzrost popytu na pewne przedmioty, który może przekroczyć ich naturalną podaż. Żądza i nadużycie prowadzą do kłusownictwa nie tylko w stosunku do dzikiej przyrody, ale do Ziemi. Praktyka wydobywania minerałów, zabijania morskich stworzeń dla ich pięknych muszli czy kupowanie futer ptasich nie znając ich pochodzenia, to wszystko trzeba jeszcze raz przemyśleć, jeśli chcemy być bliżej naszej Matki Ziemi. Nie mówię, że jest czymś złym używanie piór ptaków zabitych na szosach. Ale powinniśmy być bardziej świadomi siebie i sposobów w jakie wpływamy na innych, na Ziemię.

Annie Brook
SHAMANS DRUM No 16,
Mid-Spring 1989

tłum. Marek Has




ZB nr 10(28)/91, październik '91

Początek strony