Strona główna 

ZB nr 11(29)/91, listopad '91

Z PORADNIKA ORGANIZATORA - SIĘ

Jedni narzekają na rozbicie ruchu Zielonych, ja pochwalam różnorodność. To wszystko dopiero powstaje, rodzi się, płynie, zmienia i tworzenie struktur - jest często właśnie tylko tym - tworzeniem struktur. Oczywiście dobrze byłoby, aby było maxymalnie parę partii Zielonych, setki organizacji z biurowcami, pełnymi kontami, wielu posłów w Sejmie, a może i Rząd. Ale są to tylko mrzonki.

Ruch Zielonych jaki jest, każdy widzi. Działam dosłownie na marginesie ruchu Zielonych, na poletku wegetariańskim. Też by mi się marzyła jedna, powszechna, bogata organizacja - ale jej nie ma i nie wiadomo czy w ogóle będzie. Ale mnie to za bardzo nie przeszkadza. "Dziś jestem piękną Heleną, jutro będę bułgarskim ministrem oświaty - powiada Bokonon" - i ma rację.

To powinno być motto podręcznika organizacji organizacji. Jestem za strukturami - bez struktur, za hierarchią - bez hierarchii, czyli poziomą. Ruch wegetariański - wbrew krakaniom przeciwnikow - rozwija się. Trudno z nim walczyć, bo formalnie go nie ma, a jednak robi się coraz więcej. To co się dzieje można raczej tylko nazywać niż odgórnie kształtować. Ja nazwałem to ostatnio POWSZECHNĄ AKCJĄ NA RZECZ WEGETARIAŃSKIEGO ŚWIATA 2004 - każdy kto chce, może się z tą nazwą identyfikować lub nie (a jak widać z ZB są już działania, które używają tej nazwy).

Małe jest piękne. Myśl globalnie - działaj lokalnie. Ruch i Akcja istnieją tylko wtedy, gdy coś robią - ORGANIZACJE - są ponad tym: mogą nic nie robić, za to odbywać liczne Walne Zjazdy, składać sprawozdania, wybierać Prezesa i Zarządy - wreszcie: zbierać składki.

W Powszechnej Akcji - Prezesem i Zarządem jest każdy dla siebie, a wybrać się na Prezesa można tylko wstecz - gdy już się coś zrobiło. A co się robi? Np. ostatnio w wielu miejscach kraju różni ludzie, także ja, prowadzimy takie sobie prace organizacyjne w szkołach: robimy tam spotkania, prelekcje, oczywiście wegetariańskie, pokazujemy film FOOD WITHOUT FEAR (żywność bez strachu). Najważniejszą rzeczą jest właśnie bezpośrednie dotarcie z pozytywną informacją do środowisk, które potencjalnie tych informacji oczekują. Zrób coś sam, znajdź kolegę, koleżankę, zorganizujcie coś razem. To pomnożone przez ileś tysięcy podobnych działań da lepsze rezultaty niż przekładanie papierów z szuflady do szuflady w biurokratycznej organizacji.

Działania nieformalne nie zastąpią działań dużych (i bogatych!) organizacji, ale lepsze to - niż zawieszone w próżni społecznej Biurokratyczne Struktury (gdyby takimi miały tylko być...)

Dziel i rządź się sam. Sny o potędze zostawmy na potem. Lepszy ruch - nawet gdy jest dwóch, niż narzekania na brak zorganizowania - gdy organizować i tak nie ma kogo. Czeka nas jeszcze TROCHĘ pracy organicznej u podstaw. Nie zaczynajmy od GÓR i CZAPEK (biurokratycznych). Krzysztof Żółkiewski

Krzysztof, jak zwykle pisze arcycelnie, tym razem wykazał się ponadto niezwykłą intuicją. Mimo, że nie mógł pisać powyższych słów pod wpływem dyskusji nad powołaniem "Zielonego Parasola", trafia w sedno tego co wielu z nas obecnie nurtuje. Co tracimy, co zyskujemy powołując ZP? Bądźmy tego świadomi! (aż).


ZB nr 11(29)/91, listopad '91

Początek strony