Strona główna |
Wojciech Krawczuk: Zacznijmy od starożytności. Czy dzisiejsi ekologowie znaleźliby wtedy zrozumienie dla swych poglądów?
AK: Właśnie wtedy by znależli. I pog lądy religijne ludzi starożytnych, i postawa ich wobec przyrody były w sposób naturalny ekologiczne. Uważano, że człowiek jest częścią przyrody, że wszystkie jej elementy są równouprawnione. Gorszono się ingerencją człowieka, nawet taką jak budowa okrętów. Widziano we wszystkich przedmiotach istoty mające swój byt i swoje prawo do istnienia. Cała mitologia mówi nam o tym, że każde źródło, las, góry, fale nawet, mają swe bóstwa opiekuńcze. Można się oczywiście uśmiechać, ale przecież te właśnie mity, nawet jeśli i wtedy poważnie ich nie traktowano, kształtowały sposób patrzenia, sposób traktowania przyrody.
Często o tym zapominamy, ale to właśnie chrześcijaństwo wykopało przepaść między człowiekiem a przyrodą. Jest to bowiem religia zdecydowanie antropocentryczna. W Księdze Rodzaju, jej pierwszym rozdziale Bóg mówi "czyńcie sobie Ziemię poddaną", to znaczy, że wszystko co zostało stworzone, jest nam dane, ofiarowane, stanowi naszą własność. Ośmieliłbym się nawet twierdzić obrazowo i symbolicznie, że katastrofa ekologiczna rozpoczęła się w momencie, gdy pierwsi misjonarze zaczęli ścinać święte drzewa. A przecież było to takie piękne, wtedy w owych pogańskich czasach; czcić i szanować świętość drzew! Zaczynamy to rozumieć dopiero teraz.
WK: Czy starożytni znali pojęcie klęski ekologicznej?
AK: Znane były klęski żywiołowe - nie spowodowane przez człowieka. Najstraszniejszą był chyba wybuch wulkanu na wyspie Tera, około 1500r. p.n.e., który spowodował zagładę cywilizacji na tej wyspie i na Krecie. Te klęski jak również powodzie, trzęsienia ziemi dosyć przecież liczne, spowodowały, że ludzie żyli w lęku i strachu przed nieustannym zagrożeniem. Te lęki, ta niepewność znalazły swój wyraz w mitach o potopie, katastrofie Atlantydy. Był też skutek pozytywny, podświadoma obawa przed zakłócaniem równowagi w przyrodzie. Niestety, dokonywano jednak tych zakłóceń, powolnych, prawie niedostrzegalnych w skali jednego, czy dwóch pokoleń, np. wycinano lasy, zwłaszcza w Grecji, Italii.
WK: Wróćmy do naszych czasów. Co sądzi pan o budowie tamy w Czorsztynie?
AK: Sprawa jest aktualna. Muszę od razu powiedzieć, że byłem i jestem przeciwnikiem budowy tamy, ze względów krajobrazowych, ekologicznych, ale również z racji ochrony zabytków na tamtym terenie.
WK: Jest pan postrzegany jako człowiek lewicy. Jak jest naprawdę?
AK: No, naprawdę to jestem, jakkolwiek zabrzmi to trochę żartobliwie, lewicującym konserwatystą. To znaczy z usposobienia i z wykształcenia mam wielki wręcz kult tradycji, chciałbym jak najwięcej zachować z przeszłości. Wierzę, że lewica najlepiej może spełnić te zadania, szczególnie w zakresie ekologii. Od czterdziestu już chyba lat interesuję się buddyzmem.
Jest to jedyna chyba religia ekologiczna. Wyobraźmy sobie, że przybywa gość z kosmosu i chce poklasyfikować wielkie religie świata. Jakie zastosuje kryterium? Bardzo proste, zresztą podane w Ewangelii: "po owocach ich poznacie je". Odrzuci więc od razu wszystkie te religie, które głosząc najszczytniejsze hasła w praktyce splamiły się prześladowaniami, fanatyzmem, krępowaniem swobody ducha. W tej sytuacji odpadnie niestety chrześcijanstwo i islam. Pozostanie tylko jedna wielka religia, która nigdy nie skalała się krwią ludzką, nie prześladowała, nie prowadziła krucjat, nie mordowała w imię miłości. Jednocześnie jest to ta religia, która nie uważa człowieka za istotę uprzywilejowaną, nie jest antropocentryczna, traktuje wszystkie istoty jako równouprawnione. Powtórzę, to jedyna prawdziwie ekologiczna religia. Możnaby więc uznać, że jestem z przekonania buddyjskim lewicowcem.
WK: Czy nie uważa pan, że w sejmie przydałby się ktoś, kto jak trybun ludowy w starożytnym Rzymie, broniłby praw nie tylko ludzi ale i np. zwierząt, całej przyrody?
AK: Tak, to trafne i głębokie. Trzeba powołać jakiś urząd rzecznika praw zwierząt, czuwającego nad ich, często okropnym, losem. Byłoby też dobrze propagować pewne głębokie prawdy buddyzmu. Wszystkie istoty żywe wplątane są jednakowo w koło życia, czyli w koło cierpienia.
WK: Dziękuję za rozmowę.
Specjalnie dla ZB z profesorem Aleksandrem Krawczukiem rozmawiał
Wojciech Krawczuk.