Strona główna 

ZB nr 12(30)/91, grudzień '91

"DOBRODZIEJSTWA CYWILIZACJI"
- WRAŻENIA Z KONFERENCJI W BRAZYLII

W październiku br. brazylijska organizacja "Stowarzyszenie na rzecz obrony gatunku ludzkiego", zaprosiła do Rio de Jeneiro 250 kobiet z 35 krajów świata aby ocenić i przedyskutować to, co "dobrodziejstwa cywilizacji", a w szczególności inżynieria genetyczna, przyniosły kobietom i naturze.

Stowarzyszenie jest częścią sieci FINRRAGE (*), (Feminist International Network of Resistence to Reproductive and Genetic Engineering).

Spotkanie trwało prawie dwa tygodnie. W pierwszym odbyła się konferencja "Kobiety, prokreacja a ochrona środowiska". Drugi poświęcono na robocze spotkanie aktywistek i sympatyczek FINRRAGE-u, na którym, prócz spraw organizacyjnych, ustalono również oficjalne stanowiska sieci w sprawie szczepionki przeciwciążowej, pigułki aborcyjnej RU-486 oraz NPRPLANT-u, zastępczego macierzyństwa, eksperymentów na embrionach oraz problemu przeludnienia w Trzecim Świecie.

W trakcie konferencji odbyło się w sumie ponad 50 spotkań na sesjach plenarnych i w grupach warsztatowych. Omawiano całą gamę zagadnień od najnowszych technik reprodukcyjnych, poprzez problemy stosunku człowieka do Natury, do twórczych ekspresji wyrażających zaniepokojenie drogą, jaką stacza się świat. Nie sposób tu nawet wspomnieć o wszystkim (osoby zainteresowane zapraszam do kontaktu ze mną), zasygnalizuję więc tylko to, co było dla mnie najciekawsze i najważniejsze.

Generalnie rzecz biorąc nowe techniki reprodukcyjne i zastosowania inżynierii genetycznej postrzegane są jako czynniki pogarszające sytuację kobiet w społeczeństwie i pogłębiające dyskryminację ludzi ze względu na rasę, płeć, religię, klasę i kastę. Oficjalnie, techniki te są promowane jako metody rozwiązywania takich problemów światowych jak głód, nędza, choroby i zanieczyszczenie środowiska. W rzeczywistości jednak, odwracają one uwagę od przyczyn tych problemów, nie tylko ich nie rozwiązują, lecz stwarzają nowe.

Jednym z głównych wniosków wypływających z rozważań nad technicyzacją procesu rozrodczego i produkcji żywności było stwierdzenie, że prowadzi ona do zniewolenia człowieka, a w pierwszym rzędzie kobiet. Tworzony jest system, w którym zaspokajanie najbardziej podstawowych potrzeb dokonuje się według ustalonego scenariusza i pod kontrolą techniki. Dla przykładu: prowadzone pod hasłami uwolnienia kobiet z ograniczeń ich własnych zdolności rozrodczych, badania nad nowymi technikami kontroli urodzeń, w konsekwencji wplątują kobietę w skomplikowany, kosztowny i ryzykowny system działań lekarskich, od których staje się ona bezwzględnie zależna. Reklamowana na Zachodzie jako "samoobsługowa", chemiczna metoda aborcji, tak naprawdę wymaga dwutygodniowej stałej opieki lekarskiej, jest ryzykowna, a jej długoterminowe skutki są dziś trudne do ustalenia.

To samo można powiedzieć o produkcji żywności. Abstrahując już nawet od etycznych, ekologicznych i zdrowotnych skutków "ulepszeń" genetycznych roślin i zwierząt, sam fakt dostarczania żywności w postaci półproduktów powoduje uzależnienie ludzi od przemysłu spożywczego oraz pewnego rodzaju ich ograniczenie i ubezwłasnowolnienie. Co więcej, ogromna wiedza dotycząca żywienia, a będąca od wieków domeną kobiet, stopniowo zostaje zapomniana i zatracona.

Z ochroną środowiska jest podobnie; przemysł zatruwa Naturę, a następnie ten sam przemysł wytwarza środki chroniące przed jego własnymi zanieczyszczeniami. I tak Natura uzależnia się od swego truciciela - gdy np. zabraknie prądu - filtry na kominach przestają działać.

Dla mnie osobiście najbardziej interesujące było jednak to, co miały do powiedzenia koleżanki z Trzeciego Świata. Problem przeludnienia Indii czy głodu w Bangladeszu wygląda od tej strony zupełnie inaczej. Szokujące były relacje o tym jak Zachód, w imię "pomocy biednym", wykorzystuje kraje rozwijające się jako swoisty i tani poligon doświadczalny dla badań nad nowymi środkami antykoncepcyjnymi, czy technikami reprodukcyjnymi. Nigdy nie przypuszczałam, że zapłodnienie in vitro może być późniejszym uzupełnieniem sterylizacji w komercyjnej dla brutalnie zdobywanego rynku krajów biednego Południa.

Z drugiej strony kraje rozwijające się mają swoje "zacofane" metody harmonijnego współżycia człowieka ze środowiskiem, które początkowo wyszydzane i rugowane, stopniowo zaczynają wracać do łask. Hinduski pokazywały nam w jaki sposób tzw. naturalne rolnictwo (bez kultywacji gleby i szczególnego pielęgnowania roślin) może spełniać jednocześnie funkcję dostawcy kompletu zdrowej żywności, kultu religijnego i służby zdrowia. 9 roślin, odpowiadających 9 planetom i 9 bóstwom, rośnie w symbiozie bez zabiegów rolniczych na jednym polu. Produkty spożywcze z nich uzyskiwane zawierają komplet niezbędnych do życia substancji. Jednocześnie każda roślina ma jakieś działanie lecznicze i może być używana w charakterze leku. Cały proces produkcji i spożycia jest jednocześnie rodzajem kultu religijnego poświęconego owym 9 bóstwom. Wszystko zaś odbywa się na miejscu, nie wymaga nakładów energii i nie zaburza środowiska.

Ewolucja

Problemem, który szczególnie rzuca się w oczy, i to nie tylko w rozważaniach teoretycznych, lecz również w samym przebiegu konferencji była kwestia niezrozumienia specyfiki jednej kultury przez drugą i wynikające stąd nieporozumienia i błędy. Na przykład walka z przeludnieniem w Indiach promowana przez zachodnich specjalistów i prowadzona z zachodniego punktu widzenia nie uwzględnia specyfiki regionalnej, w której posiadanie dzieci jest nie tylko sprawą prestiżową, ale spełnia również ważne funkcje społeczne takie jak dostarczanie rodzinie dodatkowej siły roboczej a przede wszystkim stanowi rodzaj "systemu emerytalnego", co przy braku opieki społecznej jest sprawą dużej wagi. Inny przykład: wprowadzenie diagnostyki prenatalnej umożliwiające wczesne określenie płci płodu doprowadziło do tego, że przeważająca większść zabiegów aborcji w Indiach dokonywana jest na płodach płci żeńskiej. Możliwości techniczne doprowadziły tu do selekcji a właściwie okrutnej dyskryminacji płciowej mających się narodzić dzieci.

Przerażające jest również to, że bardzo często pod hasłami "pomocy" krajom rozwijającym się, (tak w dziedzinie wyżywienia jak i kontroli urodzeń) korporacje zachodnie robią znakomite interesy nie troszcząc się zbytnio o to, jakie następstwa dla miejscowej ludności i środowiska naturalnego przyniesie owa "pomoc".

I jeszcze na zakończenie jeden przykład: w Europie przygotowujemy się do obchodów pięćsetletniej rocznicy odkrycia Ameryki. W Brazylii również spotkałam plakat na ten temat; napis na nim głosił jednak: "500 lat oporu przeciwko kolonializmowi".

Basia Kaszkur
Zyblikiewicza 5/74
Kraków


*) FINRRAGE, International Coordination, Postfach 20 19 03, 2000 Hamburg 20, Niemcy - czytaj w ZB 17.



ZB nr 12(30)/91, grudzień '91

Początek strony