Strona główna |
Słowa uznania należą się Polskiemu Klubowi Ekologicznemu za wydanie pierwszego u nas elementarza ochrony środowiska, autorstwa austriackiej uczonej prof. Gertrudy Maurer, zatytułowanego "I ty chronisz środowisko" (Kraków 1991). Nie mniejsze uznanie należy się także resortowi ochrony środowiska, który dotacją finansową umożliwił tę edycję. Niewielki, liczący 112 stron tomik małego formatu, w starannej szacie edytorskiej (estetyczna okładka, bogata i barwna ikonografia rysunkowa i fotograficzna) i na niezłym papierze, zaopatrzył w słowo wstępne prof. Stanisław Juchnowicz - członek ZG PKE.
Kolejne rozdziały (po przedmowie autorskiej) dotyczą:
Każdy z tych rozdziałów kończy się ukazaniem zestawu problemów pod rozwagę czytelnika (A co ty o tym sądzisz?) oraz zbiorem zadań i wskazówek dla dokonywania samodzielnych obserwacji (na przykład ze str. 52: "Sprawdż czy ściany, ozdoby, figury kamienne są silnie zabrudzone czy może już "nadżarte"! Zanotuj i naszkicuj co odkryłeś!").
Ostatni rozdział dotyczy człowieka jako obiektu zagrożeń w skażonym środowisku oraz denaturacji jego receptorów zmysłowych wskutek przebywania w zdegradowanym środowisku.
Na samym końcu pt.: "ABC ochrony środowiska" zamieszczono wykaz najważniejszych terminów z zakresu ekologii i ochrony środowiska wraz z krótkimi objaśnieniami.
Książeczka przeznaczona jest dla starszych dzieci i młodszych nastolatków celem rozwijania ich świadomości ekologicznej. Redaktorzy polskiej wersji starali się zaadaptować powstałe w warunkach innego kraju opracowanie do naszych realiów geograficznych (mowa jest o Tatrach jako zagrożonych z powodu masowej turystyki) oraz administracyjno-prawnych (w zakresie form ochrony przyrody). Odstaje ono natomiast wyrażnie w zakresie podstawowym realiów ekonomiczno-społecznych. Jako główna przyczyna zniszczeń ekologicznych zostaje wskazane dążenie ludzi do polepszania warunków ich życia i podnoszenia poziomu konsumpcji (s.9), co odpowiada sytuacji społeczeństw obfitości. Natomiast urodzeni i wychowani w społeczeństwie niedosytu młodzi polscy czytelnicy znają z autopsji otaczającą ich dramatyczną dewastację środowiska, której towarzyszą dotkliwe niedobory wszystkich dóbr konsumpcyjnych oraz niezwykle niska jakość życia.
Nie należy im odmawiać zdolności czynienia porównań i umiejętności krytycznego myślenia i dlatego redaktorzy polskiej wersji powinni byli pomyśleć o uzupełnieniu jej stosownymi wyjaśnieniami (zamieszczonymi czy to na początku, czy w odpowiednich miejscach tekstu). Dziwić może też brak jakichkolwiek odniesień spraw ekologii do zagrożenia wojennego i promilitarnej produkcji (stanowiłoby to dogodną okazję do podjęcia spraw dewastacji środowiska w realnym socjaliźmie), jako że proekologicznemu nastawieniu towarzyszy najczęściej wyraźnie deklarowany pacyfizm. Ta uwaga krytyczna adresowana jest już jednak do austriackiej autorki. Pod tym samym adresem kierować też należy zarzut pominięcia podstawowych dla cywilizacji technicznej problemów energetycznych, ich ekologicznych uwikłań oraz energetyki jądrowej.
Rozbieżności pomiędzy naszymi a zachodnimi realiami, powstałymi jako następstwa podstawowej, wskazanej wyżej rozbieżności, ujawniają się jeszcze przy innych okazjach. Na pierwszym miejscu wśród trucicieli powietrza została wymieniona motoryzacja, a przemysł dopiero na czwartym (na drugim - transport lotniczy, a na trzecim - gospodarka komunalna), tymczasem u nas przemysł zajmuje tutaj pierwsze miejsce. Udział opakowań i przedmiotów jednorazowego użytku w lawinie zasypujących nas odpadów jest zasadniczo różny niż w krajach zachodnich (s.54), a wśród najbardziej uciążliwego hałasu brak jest zmory naszego nowego budownictwa: złej izolacji dźwiękowej budynków. Jest ona - jak wiadomo - cechą partackiego i ciężko spatologizowanego budownictwa wielkoblokowego w realnym socjaliźmie. Jest to jednak problem na tyle poważny, iż nie należało go nie dostrzegać.
O tym zaś jak socjalistyczne realia trafiają ostatnio do "dziecinnego pokoju" świadczy wykonywana przez zespół dziecięcy w radiu i telewizji piosenka o smoku wawelskim, ze zwrotką mówiącą o tym, jak dziś tego smoka zastępuję niszcząca Kraków pobliska huta.
Braku odniesienia do naszych realiów nie zrekompensują świetne zdjęcia Kaya Romeyki-Hurki, prezentujące koszmar nowohuckich blokowisk z dymami kombinatu w tle oraz skorodowaną rzeźbę w Katedrze Wawelskiej.
Wytknięte tu braki polskiej edycji tego elementarza, które są przecież do usunięcia w jego ewentualnych dalszych wydaniach, nie umniejszają doniosłości faktu, że tego typu wysoce pożyteczna pozycja stała się dostępna na naszym rynku księgarskim.
Andrzej Delorme