Strona główna 

ZB nr 1(31)/92, styczeń '92
z cyklu: "Wszystko jest możliwe..."

TRAKTACIK O WYRAFINOWANIU
sił inwigilacji społeczeństwa

Jestem inwigilowany. Tak, ja też. Ja, biedna, Bogu ducha winna istotka, mały żuczek, boża krówka, wzbudzam zainteresowanie wielkich tego prawie mocarstwa. Czuję się tym, przyznaję, podbudowany wewnętrznie, bo zawsze lubiłem, gdy ktoś się o mnie troszczył. Zawsze to bezpieczniej, przynajmniej w ogóle. Ale nie do końca.

Generał-major, wspaniały niczym agent 007, ten, o którym wspomina się przy każdej dyspucie pt. "WiP a VIP", ich zawsze główna postać, tak to on, on - Piotr N. To on za starych, konspiracyjnych czasów, wysunął ten wspaniały projekt rozbrojeniowy, proponujący, aby wszelkie rakiety atomowe zastąpić takimi samymi, ale nadmuchiwanymi powietrzem. Cóż za genialny w swej prostocie pomysł. Niestety nie zrealizowany. Wtedy małe były jego możliwości oddziaływania na kręgi decyzyjne. Teraz jednak sytuacja się zmieniła.

Nasz dzielny generał-major obecnie wymyślił nowy świetny plan. Po długiej pracy wie już jak pogrążyć każdego z nas z osobna i wszystkich razem. A pomysł znów jest banalny. Nie potrzeba armii szpicli, skomplikowanych podsłuchów, batalionów skinów do rozbijania manifestacji. Nie, to już przeżytek. Teraz się to robi inaczej. Teraz się rozbija psychicznie.

Pomyślmy, jaki jest najczulszy punkt każdego młodego człowieka? Otóż uczucia. Takie młode, dojrzewające stworzenie szuka sobie tego drugiego młodego stworzenia. Często jedno jest od drugiego daleko. Piszą do siebie liściki, a czasem całkiem długie listy. I tu wkracza nasz dzielny generał- major i jego ludzie. Każdy z nich obsadza super utajnioną placówkę na poczcie głównej w ważniejszych miastach (tzn. w tych, gdzie występuje większe stężenie wywrotowców) i pracuje, ciężko pracuje nocami (to wszystko dla większej tajności). Czasem dziwimy się, że listy idą tak długo. Przecież nasz dzielny czytacz ma ograniczone możliwości - zrozummy go! Tak, ale co oni czytają? Ba! To jest najważniejsze. Taki młody wywrotowiec pisze do swej lubej czułe wyznanie, a ona odpowiada mu listem grubości książki telefonicznej (co prawda tylko województwa skierniewickiego, ale zawsze) w podobnym co on tonie. Co robi nasz czytacz? Przechwytuje te czułe wyznania! A niech się martwią, niech nie śpią po nocach, niech odchodzą od zmysłów - co też się mogło stać?... Na pewno nie będą mieli wtedy ochoty na knucie. Odechce im się wszelkiej wywrotowej działalności. A gdy w końcu zniecierpliwieni zaczną do siebie pisać w tonie obrażonym, obrzucać się złośliwościami, nasz dzielny kontroler (czujny, silny, zwarty, cały czas gotowy) przepuści do rąk jedną taką przesyłkę. No i dobija, dobija. Jeśli znajduje przyjemność w swej pracy, to cieszy się wściekle, rechocze z radości, boki zrywa, zawodzi przeciągle, ale cały czas radośnie, z rozkoszą wprost diabelską, że oto kolejny potencjalny, bądź już realny, młodociany wichrzyciel pogrążył się samotnie, ostatecznie w czarną rozpacz beznadziei. Nic już go nie uratuje. Przepadł!

Czego wam nie życzy,

z poważaniem (ale jak zwykle bez przesady)

Życzliwy
(WiP Rzeszów)




ZB nr 1(31)/92, styczeń '92

Początek strony