Strona główna 

ZB nr 1(31)/92, styczeń '92

DO ANI

Aniu,

Pamiętam ciepły pogodny wieczór. Pamiętam gwarny tłum roześmianych młodych ludzi, którymi tętniła płyta Rynku. Pamiętam obcojęzyczne rozmowy przy kawiarnianych stolikach. Pamiętam smak lodów, na które było wszystkich stać. Pamiętam Ciebie, huśtającą się rytmicznie na plastikowym stołku. Pamiętam Twoją radosną i świeżą twarz, podobną do rozchylającego się pąka zroszonego deszczem kwiatu. Pamiętam Twoją mamę promieniującą ciepłem. Pamiętam zapach wieczornego Krakowa.

Zniknęły uśmiechy z twarzy. Nie słychać beztroskiej zabawy. Kawiarnie są pustwe. Naród koi ból w oparach wódki jak człowiek chory na depresję - nie znając przyczyn swej tragedii.

Upada moralność, wiara, a nadzieja gaśnie jak kaganek oliwny napełniający przestrzeń smrodliwym swędem. Upodleni, odarci z człowieczeństwa, zapełniają dworce, skwery, z rzadka i ze wstydem, chyłkiem przemykając około olśniewających wystaw Floriańskiej.

Widziałaś komunizm, który nie był komunizmem, przyjedź zobacz kapitalizm, który nie jest kapitalizmem, to XIX-wieczna odmiana pożerania słabych, dla których przymiotnik "zwierzęcy" byłby obrazą zwierząt. To łapanie ubogich i słabych za gardło i wdeptywanie w ziemię.

Emu




ZB nr 1(31)/92, styczeń '92

Początek strony