Strona główna 

ZB nr 1(31)/92, styczeń '92

REAKCJA na wywiad z profesorem Krawczukiem

Od czasu do czasu jest stawiana teza głosząca jakoby to Chrześcijaństwo, w tym i Kościół katolicki, poprzez przyjmowany system wartości były praprzyczynami niewłaściwych zachowań człowieka wobec przyrody. "Czyńcie sobie ziemię poddaną" jest interpretowane jako źródło katastrofy ekologicznej. Proste?

Wyraźny wątek tego przemyślenia można też znaleźć w wywiadzie udzielonym przez prof. A. Krawczuka dla ZB za pośrednictwem p. W. Krawczuka.

Można by było sprawę przemilczeć - w końcu różne ludzie robią konstrukcje - i rzecz skwitować obojętnością. Z wielu, w tym też czysto szkoleniowych, względów proponuję jednak zastanowić się chwilę tak nad treścią wywiadu jak i użytą w nim techniką stosowania argumentacji.

Na początek, zapewne dla łatwości prowadzenia wywodu (bo nie wierzę aby z nieświadomoćci) Pan Profesor kładzie znak równości pomiędzy terminami "ekologia" i "ochrona środowiska". Wie co robi. Zabieg to poboczny, techniczny rzekłbym, bardzo pomocny, a na tyle powszechny, że przechodzi na ogół gładko. Umożliwia on jednak przeprowadzanie manipulacji wynikających z łączenia w jedno: objawów, skutków, przyczyn i uwarunkowań.

Zasadnicze jednak tezy wywiadu, podsumowując, są dwie:

Tak właśnie akcentując treści swych myśli udzielający wywiadu sam z góry wyznacza pole ewentualnej polemiki, co może, jak wiadomo, ułatwić sukces w pokonaniu przeciwnika. Autor wie co robi.

Dla przykładu, podejmując jeden z wątków dyskusji w sprawie tezy pierwszej, należałoby zacząć dowodzić, że to nie takie znaczenie i kontekst cytowanego fragmentu Księgi Rodzaju. Być gospodarzem nie oznacza, i to przede wszystkim nie oznacza, być eksploatatorem. To przecież dość oczywiste. Najciężej zaś udowadniać oczywistości. W końcu nie bez powodu każda kampania wyborcza stanowi chętnie wykorzystywane pole prób zmuszania przeciwnika do przedkładania dowodów na rzeczy oczywiste, a technika ta najchętniej jest stosowana przez tych, którym brakuje merytorycznych racji.

W trakcie tak wymuszonej wymiany zdań, zacząć się też może roztrząsanie kwestii znaczeń, terminów, interpretacji, intencji itd. - łakoma to okazja do przekonania ludzi nie wprowadzonych w temat.

Odnośnie pierwszej tezy wywodów Pana Profesora można więc jedynie poprzestać na stwierdzeniu, iż znaczenie słów "czyńcie sobie ziemię poddaną" wykłada czynem i życiem św. Franciszek. Nie ten przedstawiany jak infantylny synalek bogacza, a konkretny człowiek osadzony w realiach działań gospodarczych, wręcz politycznych swojego wieku. Człowiek stale myślący nie "za" lecz "o" innych, co zresztą decydowało o Jego efektywności w realizacji zamierzeń.

Czyż mam poważnie przyjąć, iż Profesor, i to historii, tego nie wie? Bez przesady!

Jedynym wyjaśnieniem jest przeto, że Profesor nie gra czysto. Metoda dobra, sprawdzona, zarówno na boisku jak i w dysputach. Ułatwia tzw. sukces i skuteczne działanie. Te zaś ostatnie są przecież wartościami najwyższymi. Przynajmniej w materialiźmie.

Druga z kolei teza narzuca próby porównań - ta religia dobra - a ta gorsza. Próby to w swej istocie niewykonalne, a ich podjęcie wprowadza dodatkowo dyskutanta w pewną pułapkę. Zawsze w wymianie zdań w końcu padnie: Idea dobra lecz ludzie! Wykonanie!

No i Budowniczy pułapki może spokojnie wtedy powiedzieć: Komunizm jest także znakomity - tylko ludzie: Stalin, Lenin, Bierut, Beria, Berman i inni, się nie sprawdzili. Wiecie, rozumiecie - ludzie! Tylko ludzie! Różnica jest jednak zasadnicza i jej wypowiedzenie może być właściwie jedyną reakcją na drugą tezę wywiadu.

Otóż: człowiek wierzący w doczesność, ma siłą rzeczy nieco inny system wartości i inne pojęcie skuteczności działania niż ten, też wierzący, lecz w życie pozagrobowe. Nie lepszy czy gorszy, tylko po prostu inny. Obrazów czarno-białych w praktycznym wykonaniu idei, rzecz zrozumiała, trudno oczekiwać, i trudno też je wymyślać. Nie zmienia to jednak samych podstaw. Warto przypomnieć tylko "mechanikę" skutecznych działań systemu faszystowskiego czy komunistycznego jako zasady, a nie jako dewiacji.

Podjęcie podobnych dyskusji, jako sprowokowanych sposobem postawienia problemu, wcale nie prowadzi do wymiany poglądów i ich wzajemnego zrozumienia. Jest techniką pokonania ewentualnego adwersarza.

Profesor historii i wytrawny dyskutant niejednego boju ideologicznego oraz naukowego wie co robi.

Nie wolno też nie zauważyć, że Pan Profesor - postać łagodna (historia, mitologia) - prawi rzeczy jak powyżej dla pisma czytanego na ogół przez ludzi młodych, kształtujących dopiero swoje poglądy.

Ludzie ci, trochę z natury swego wieku, trochę z czasów w których się urodzili, lecz też agresywnością mass-mediów i socjalistycznego sposobu wychowania nauczeni jednak powolności wobec zdań zasłyszanych, mają często nastawienie antyklerykalne.

Nie zawsze jest ono rozróżniane od postawy ateistycznej. Profesor więc wie co robi. Zbiera punkty dla swego ugrupowania. Rakowski, Miller a nawet Kwaśniewski tego tak szybko nie zrobią, a punktów tych właśnie teraz bardzo potrzeba. Coż znaczy ruina w umiejętności samodzielnego dochodzenia do swojego zdania dokonywana na następnym pokoleniu? - nic. Trzeba zdyskontować swoją pozycję. Zbierać punkty.

Taki mały wywiad dobrotliwego Profesora.

Proponuję jednak dobrze przeanalizować merytoryczną treść okrągłych zdań tego wywiadu.

Jako jednak stwierdzenie zasadnicze, a nie wynik interpretacji trzeba wyraźnie wypowiedzieć myśl, że zarówno w religii katolickiej jak i w społecznym nauczaniu Kościoła znajdują się bardzo silne proekologiczne elementy. O ile koniecznie ktoś chce je specjalnie wyróżniać tą nazwą.

Truizm to i ogólnik, ale za to prawda i temat na zupełnie oddzielną wypowiedź.

Kraków 19.12.91

Dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański
Kraszewskiego 23/5
30-110 Kraków
tel. 0-12/211097



ZB nr 1(31)/92, styczeń '92

Początek strony