Strona główna 

ZB nr 1(31)/92, styczeń '92

Poniższy tekst, choć dotyczy spraw ekologicznych, jest jakby "z innego świata".
Pochodzi on bowiem z pisma Lectorium Rosicrucianum "Pentagram" nr 2 (7)/90.
A oto adresy tej Szkoły Duchowej:

Bakenessergracht 11 - 15, 2011 JS
Haarlem, Holland;
skr. 4283, 50-522 Wrocław;
skr. 165, 41-800 Zabrze.

ZA PÓŹNO

Dwa lata temu wydarzyła się katastrofa reaktora atomowego w Czarnobylu. Od tego wypadku nie tylko minęły prawie dwa lata, ale widocznie ucichły obawy, oburzenie i uczucie bezsilności, że jesteśmy zdani na siły, którymi nikt nie jest w stanie sterować.

Co pozostało? Nie mniej i nie więcej niż skutki olbrzymiej katastrofy, ale o tym mówi się owijając słowa w bawełnę. Tylko w niezależnej prasie pisze się coś niecoś o konsekwencjach. Ukazało się również kilka książek. Jest to wszystko i nic. Jest to nic, ponieważ nie osiągnięto przez to praktycznie nic poza pewnym zadośćuczynieniem. Tymczasem niektórzy lubują się w rozprzestrzenianiu złych wiadomości i sensacyjnych informacji. Mimo ciągłych ostrzeżeń nic się nie dzieje. Cała ludzkość biegnie na oślep w kierunku własnej zagłady i na razie wydaje się ona być nie do uniknięcia.

Możemy sobie postawić pytanie: jak to jest możliwe? Jak można przejść obojętnie obok tego wydarzenia, mając przed oczyma skutki katastrofy? Jak możemy sami wtrącać się w przepaść? Z pewnością domyślacie się, że zaangażowane są w to ogromne interesy ekonomiczne oraz potęgi monopoli energetycznych, jak również i innych ogromnych organizacji przemysłowych, wraz z wpływowymi osobowościami. Lecz jest to jedynie sprawa uboczna.

Istnieje inna siła która nas uchwyciła, coś absolutnie ujarzmiającego; coś, co manipuluje i tyranizująco działa na naszą świadomość, co nie pozwala nam jasno widzieć, czuć i działać.

Jest to wspaniała idea, która na nas tak silnie oddziaływuje, która to idea oślepia nas na wszystko, co przemawia przeciwko niej.

Jest to idea prawdziwego człowieczeństwa na tej Ziemi, idea raju na Ziemi. Tym pierwszym marzeniem rozpoczął się ziemski byt człowieka i ono jest jeszcze dzisiaj wielkim aktywnym czynnikiem naszego życia. My wszyscy przyczyniamy się do utrzymania go i do jego urzeczywistnienia się. Ten sen, to marzenie stało się naszym bogiem i panem tego świata. Do tego boga modlimy się i czcimy go.

UCZYŃCIE SOBIE ZIEMIĘ PODDANĄ!

Te niezrozumiałe słowa z Księgi Rodzaju nie stały się obłędem dopiero dzisiaj, siłą, która nie tylko nas posiada, lecz również utrzymuje w obłędzie. W imieniu tej totalitarnej siły - nie można znaleźć dla niej łagodniejszego określenia - wszystkie skutki, spowodowane na Ziemi i w człowieku przez urzeczywistnienie tej idei, będą przemilczane, zaprzeczane, przekręcane i bagatelizowane. Kłamstwo, pogarda dla człowieka i ucisk będą moralnie i etycznie zamaskowane i prawnie usprawiedliwione. I my wszyscy nie zauważamy tego, albo z wielkim trudem. Tak bardzo już jesteśmy w naszej wewnętrznej istocie uszkodzeni.

Ta pierwotna idea raju na ziemi była aktywna również na początku produkcji energii jądrowej. Przeczytajmy, co w swoim czasie zostało napisane: "Słowo - rozpad atomu - lśni wieloma kolorami. Pełne nadziei promieniuje jego światło. Kusi nas do marzeń o możliwościach, które z tego mogą wyniknąć dla rajskiej epoki techniki." To jest ten bóg naszego bytu, który pozwala rządowi niemieckiemu pisać te oto słowa do przeciwników swoich planów energetycznych: "wierzący i odpowiedzialny chrześcijanin może z czystym sumieniem być przekonany, że energia jądrowa jest częścią boskiego zadania: Uczyńcie sobie Ziemię poddaną!"

Pod wpływem opętania i zamglenia człowieka tym prastarym snem, autorytety manipulują dozą radioaktywnego promieniowania. Przesuwają w górę unormowane przez prawo dopuszczalne wartości, zaniedbują porady i pomocy tam, gdzie jest ona konieczna. I dlaczego? Bo nie może być fałszywe i absurdalne to, co nie powinno nim być, a mianowicie - bóg tego świata. I polega to również na upojeniu tą postawą, ideą człowieka, że nie chcemy uznać następstw Czarnobyla, że zostawiamy skutki całej produkcji energii jądrowej na powierzchni naszej świadomości i nie rozpoznajemy, że również pokojowe wykorzystanie rozpadu atomu przedwcześnie zakończy drogę doświadczeń ludzkości w tej epoce materialnej. Może będzie się zadawać pytanie: Jak możemy tego uniknąć? Co możemy zrobić?

Na nie istnieje tylko jedna okrutna odpowiedź! Nic! My nic więcej nie możemy zrobić! Jest już za późno! Nie możemy powstrzymać tego biegu wydarzeń.

ODPOWIEDŻ BEZ ILUZJI

Kto zajmował się budową materii i pytaniem, w jaki sposób powstała materia, ten stwierdził, że na początku istniały lekkie i łatwo łączące się elementy, np. wodór, tlen, azot i węgiel. W końcowej fazie stworzenia istniały ciężkie elementy. W naszej terminologii powiedzielibyśmy: To jest materia w nadirze, w jej najbardziej skrystalizowany stanie. Te najściślejsze elementy są tak ciężkie, że same z siebie rozpadają się i promieniują, są radioaktywne. Na końcu stworzenia, w jego najbardziej zmaterializowanym stanie stoi więc proces samozniszczenia, z promieniowaniem niszczącym życie. Z powodu tego prawidłowego biegu rzeczy, który toczy się nie bez wpływu planet naszego systemu słonecznego, a nawet pod ich kierunkiem, zawsze mówiono: Gdy życie materialne osiągnie swój nadir, tzn. swoje największe zagęszczenie, wtedy rozpocznie się dematerializacja.

Z tymi najbardziej gęstymi elementami, z tą częścią materii, która stoi krótko przed samozniszczeniem, można powiedzieć, że przed swoją śmiercią, nasi naukowcy rozpoczęli próby rozpadu atomu, aby wykryć wieczną energię, konieczną do zrealizowania idei wiecznego raju na Ziemi - ze śmiertelnym promieniowaniem. Dopomogli materii we własnej śmierci - jak to bardzo trafnie określono.

Czynniki odpowiedzialne mówią nam, że nie ma zagrożenia przez wydalające się radioaktywne promieniowanie. To się zgadza. Mówi się, że wydobywająca się sztuczna radioaktywność jest w dużej mierze niższa, niż naturalna radioaktywność. I to się zgadza - a jednak jest to mylące. Jest to zasadnicza różnica, czy promieniowanie działa na nas z zewnątrz, z kosmosu, z ziemskich minerałów, czy też promieniowanie to pochodzi z cząstek pochłoniętych przez nasz organizm. Promieniujące cząstki materii w naszych organizmach, nawet gdy ich promieniowanie jest słabe, napromieniowywują intensywnie komórki sąsiednich tkanek organizmu. Promienie te nie mają jeszcze możliwości zniszczenia tych komórek, ale powodują one zmiany w ich substancji dziedzicznej. Te wynaturzone komórki rozmnażają się dalej przez podział i w ten sposób cały organizm będzie wynaturzony. Lekarze wiedzą, że następstwem promieniowania jest rak, różne choroby przewlekłe oraz naruszenie systemu odpornościowego.

Będziemy jeszcze konfrontowani z wieloma niewiadomymi. Gdy dojdziemy do tego punktu, ludzka osobowość nie będzie już w stanie spełniać swego zadania - tzn. bycia narzędziem doświadczeń, rozpoznania i działania mikrokosmosu. Zabierze się jej możliwość rozpoznania podstaw życia na ziemi, przynaglającego motoru tego życia. Być może osobowość jest jeszcze w stanie dostrzec obłęd idei raju na tej ziemi, ale nie ma ona już siły, aby się od niej uwolnić. Osobowość żyjąc jest martwa. Życie człowieka w gęstej materii stało się, patrząc na to z punktu widzenia planu ratunkowego Gnozy, bezsensowne. Pomoc, którą nam dali naukowcy, jest rzeczywiście pomocą do śmierci.

To ze względu na te następstwa powiedzieliśmy przedtem:- Jest za późno, aby chcieć zmienić bieg wypadków. Przez następstwa rozszczepienia atomu rozpoczęła się dematerializacja Ziemi. Żeby być zdrowym, nie pomoże już naturalna żywność, ponieważ również do wnętrza rośliny dostają się radioaktywne cząstki z ziemi, z powietrza i przez przemianę materii. Co posiada przemianę materii, może promieniować od środka na zewnątrz. U końcowego konsumenta tego łańcucha żywnościowego - a jest nim zawsze człowiek - grupują się wtedy promieniujące nukleoidy. W tak fatalny sposób zmieniają się warunki naszego życia.

Myślicie może, że przecież wydarzył się dopiero jeden wielki wypadek reaktora atomowego! A czy wiecie, że już normalna eksploatacja wszystkich reaktorów atomowych świata - a w r.1987 było ich 396 - wystarczy, żeby procesy życiowe zmienić degeneratywnie? Przestudiujcie obecność radioaktywnych produktów rozpadowych w wodzie, w roślinach i u zwierząt w okolicach reaktorów atomowych!

CZY RZECZYWIŚCIE NIE POZOSTAJE NIC DO ZROBIENIA?

Naprawdę nie można już zrobić nic, co mogłoby powstrzymać taki bieg rzeczy. Nawet wtedy, gdyby wszyscy odpowiedzialni za to zostali zamknięci w więzieniu, a wszystkie zakłady energii atomowej zostały rozbite, wszystkie urządzenia oczyszczające i odpady atomowe zostały zlikwidowane, nie można powstrzymać lawiny negatywnych zmian, która już ruszyła.

Ale możecie coś zrobić, możecie pomóc! Nie chodzi o żadną pomoc humanitarną! Ale możecie pomóc wyrwać z korzeniami to zło, przez które cierpi ludzkość. Rozpoznaliście, że tym złem jest marzenie ludzkości, by obok boskiego bytu człowieka, żyć własnym bytem. Gdy to rozpoznaliście, możecie uwolnić się od tego boga naszego świata. W tym celu musicie przezwyciężyć produkt końcowy tego marzenia, tj. ziemską osobowość, nasze ja, które ze swoimi wyobrażeniami, odczuciami i działalnością odżywia i podtrzymuje ciągle to marzenie.

Jesteście zdania, że człowiek powinien nauczyć się innego postępowania, np. pożegnać się z produkcją energii atomowej i skierować się do innych, tzw. łagodnych form energii. Ale to by było tylko kultywowaniem, najwyżej reformowaniem tego prastarego marzenia człowieka.

Nie! Musicie wygasić w sobie to marzenie. Musicie całą swoją istotą wyrzec się zupełnie tej prastarej idei dialektycznej ludzkości, i iść drogą, która z powodzeniem da "waszemu" mikrokosmosowi osobowość, która istniała przed tą ideą dialektycznej ludzkości.

Musicie pomóc w przywróceniu mikrokosmosu do dawnego stanu życia, który istniał przed rozłąką z boskim stworzeniem.

Powiecie: - ale to nie jest żadna pomoc dla ludzi w epoce atomowej. Jednak tak! Zaczęliście rozpoznawać brutalną prawdę o bogu tego świata.

Byliście w stanie to zrobić ponieważ wielu z Was idzie lub szło drogą transfiguracji, drogą odtworzenia pierwotnej osobości. Dzięki temu pomogliście wnieść do atmosfery siłę, która pozwoli innym ludziom rozpoznać siebie samych i swój byt. To pole siły otacza całą kulę ziemską. Przez kroczenie drogą transfiguracji możecie się przyczynić do wzmocnienia i rozszerzenia tego pola. Równocześnie pomagacie też, aby rozpoczynającym ludziom dać do dyspozycji siłę duchową, aby przezwyciężyć boga tego świata.

Ale nie tylko to . Przyczyniacie się do ugaszenia tego prastarego marzenia w całej ludzkości. To jest ta pomoc, którą możecie teraz, w Waszym ostatecznym stanie bytu, dawać innym ludziom, tak długo, jak długo to jeszcze będzie możliwe.


ZB nr 1(31)/92, styczeń '92

Początek strony