Strona główna 

ZB nr 2(32)/92, luty '92

CZY BORE JEST ZŁE?

Świat już tak jest urządzony, że od czasu do czasu ktoś kogoś opluwa. I tak np. krytycy literaccy mieszają z błotem wielkich pisarzy, kiepscy politycy i demagodzy dokopują tym, którym nie mogą dorównać, wierząc że jeśli wejdą na wysoką górę i oplują jej wierzchołek, to będą więksi. Cóż, jest to pewnien punkt widzenia.

Rok temu, w lutym 1991r. w Brwinowie pod Warszawą powstało Biuro Obsługi Ruchu Ekologicznego. Każdy realista - rozsądny i myślący człowiek nie traktuje takich "instytucji" jako bytów idealnych - wie, że są one niedoskonałe. Życzliwy w takiej sytuacji stara się pomagać, udoskonalać, robi coś, ale myśli nie tyle o własnej osobie, ile o idei. Nieżyczliwy stara się wszystko rozwalić, szkodzi gdzie i jak tylko może. Ambitny polityk stara się przechwycić kontrolę, tu zaszkodzi, tam pomoże, rozgrywa wszystko dla siebie, a inne cele realizuje tylko wtedy, gdy są dla niego korzystne.

O tym, że ruch ekologiczny jest słaby, że wszyscy robimy błędy i jesteśmy omylni nie trzeba już chyba szerzej się rozpisywać. Dla mnie rozsądną reakcją na błąd lub niedociągnięcie jest nie tylko słuszna krytyka, ale i przedstawienie stanu porządanego oraz sposobów osiągnięcia go. W przeciwnym wypadku krytyka tylko jątrzy, rozbija i destabilizuje. Myślę, że nie ma sensu pisanie o tym, że fałszywa, kłamliwa krytyka jest raczej rzeczą niegodną.

Ostatnimi czasy na ruch ekologiczny walą się gromy z każdej strony. Nagle Korwin i jego ludzie wzięli sobie za cel swych wściekłych ataków ekologów. Pewnie dlatego, że biorąc pod uwagę naszą słabość, jesteśmy dla nich problemem o akurat odpowiedniej skali. Nie za silni - a więc są szanse na zwycięstwo UPRu. czasami te ataki są słuszne, na ogół jednak mamy do czynienia ze stekiem wyzwisk i kalumni. Jest to charakterystyczny produkt propagandy UPRu - przemieszanie pewnych słusznych i celnych spostrzeżeń z całą gamą idiotycznych interpretacji i postulatów. Jest to immanentną cechą konserwatywnego liberalizmu, ideologii próbującej łączyć w całość słuszne idee wolnościowe z kretyńskim konserwatywnym legalizmem. I tak Korwin rzuca poronione pomysły walki o luksus chodzenia w futrach (tak jakby spadały one z nieba), a inni pisarze ekologiczni z jego stajni postulują energetykę jądrową jako ekologicznią alternatywę dla dymiących elektrowni węglowych, faszystowski przedwyborczy ekologizm Le Pena (emigranci są uciążliwi dla środowiska) jako remedium na a priori lewicowy i a priori zły ruch ekologiczny, zaś przestrzeganie w gruncie rzeczy socjalistycznego (używam tego słowa w sensie Korwinowskim - pejoratywnie) prawa jako ideę nadrzędną wobec walki z socjalistyczną przecież tamą w Czorsztynie.

I tak można by długo wymieniać pomysły "króla-błazna" - zwolennika np. strzelania do demonstrantów, no bo trzeba ich przecież traktować powanie...

Tymczasem zagrożenia dla ruchu ekologicznego pojawiają się nie tylko z zewnątrz, ale przeniknęły również do wewnątrz. Korwin mógłby słusznie powtórzyć za Musolinim, parafrazując jego wypowiedź z czasu marszu na Rzym: "szliśmy na ekologów czterema kolumnami, a piąta kolumna już była wewnątrz..."

Oto bowiem pogrobowcy dawniej wielkiego i wielce zasłużonego ruchu jakim był Ruch "Wolność i Pokój" - obecni neo-WiP-owcy z Krakowa zaczynają kąsać "rękę, która ich karmi", atakować inne ruchy alternatywne i ekologiczne, kłamiąc, lżąc i oczerniając, rozpoczynają wojnę z każdym z osobna i ze wszystkimi na raz. Ludzie ci, wyrośli z pięknej idei, na gruzach jej zatracili wszelki kontakt z nią i rzeczywistością. Dawny, prawdziwy Ruch "Wolność i Pokój" wyrastał ze społecznej nauki Jana Pawła II, idei Mahatmy Ganghiego i Martina Lutera Kinga, bezkolozyjnie współegzystował z tendencjami pacyfistycznymi, anarchistycznymi i niepodległościowymi. W działaniach WiPu uczestniczyły między innymi takie osoby jak: Jan Maria Rokita, Jacek Szymanderski, Kostek Miodowicz, Jacek Czaputowicz, Marek Adamkiewicz, Radosław Huget, Radosław Gawlik, Janusz Okrzesik i Małgorzata Tarasiewicz (wymieniam tu tylko niektóre osoby - bynajmniej nie żeby umniejszać rolę innych, tylko z braku miejsca). Tak wspaniały Ruch nie zajmował się atakowaniem Solidarności, podkopywaniem KPNu, podkładaniem świn Komitetowi Helsińskiemu, oczernianiem KORu, kłamstwami nt. Fundacji Praw Człowieka czy też walką z NZSem. I było pięknie i miło. Teraz niestety nie!

Obecny neo-WiP z Krakowa (w ktrym, co warto zauważyć, nie ma już nikogo z założycieli WiPu) atakuje Biuro Obsługi Ruchu Ekologicznego, Polski Klub Ekologiczny, Federację Anarchistyczną itd. oraz wiele osób personalnie, nie przebierając w środkach.

Nikt nie twierdzi, że część tej krytyki nie jest słuszna, myślę że takie uwagi wyjdą nam tylko na dobre, ale nie lubię gdy ktoś widzi drzazgę w oku brata swego nie widząc belki we własnym. Oskarża się np. BORE o próby przejęcia akcji przeciw zaporze w Czorsztynie, uzurpowanie sobie prawa do reprezentowania uczestników blokady i to po tym, jak Rada Nadzrocza BORE (w której jest przedstawiciel krakowskiego WiPu), jednoznacznie stwierdziła, że BORE nie prowadzi żadnych akcji (bo nie po to powstało).

O to samo, oraz o wiele innych rzeczy oskarża się PKE, które przecież nigdy nie sugerowało jakoby z akcją "Tama Tamie" miało cokolwiek wspólnego (a że również, i to od lat, występuje przeciw budowie tamy, to i jego prawo).

Publicznie zniesławia się różne osoby (w tym i piszącego) oskarżając o nigdy nie udowodnione rzeczy (przy jednoczesnych, popartych dowodami oświadczeniami, że tak nie jest), używając przy tym gróźb ("obicie mordy") i wyzwisk (za przeproszeniem "chuje" itp.).

Naprawdę szkoda, zwłaszcza że neo-WiP-owcy z Krakowa zrobili przy tym i nadal robią wiele dobrego. Obecnie Jacek Bożek (z Klubu "Gaia") podjął się prób mediacji - oby mu się udało!

CDN.

Stanislaw Gorka




ZB nr 2(32)/92, luty '92

Początek strony