Strona główna 

ZB nr 2(32)/92, luty '92

JAK ZOSTAŁEM UZNANY ZA "EKOGOSZYSTE"

Z mieszanymi uczuciami przeczytałem w ZB 31 artykuł Jarosława Tomasiewicza o "Zgniłozielonych". Z jednej strony, podobała mi się krytyka pewnych tendencji występujących w niemieckim ruchu "zielonych", które od początku powodowały, że nie byłem wielkim sympatykiem tej organizacji (etatystyczny program gospodarczy i społeczny, zwalczanie inaczej myślcych wewnątrz ruchu, konszachty z organizacjami komunistycznymi i socjalistycznymi).

Czytałem wydany po polsku program Partii Zielonych RFN i z odrazą myślę o pewnych jego punktach, jak np. postulacie ograniczenia swobody reklamy, postulacie wymuszania energooszczędności w drodze nakładania specjalnych "ekologicznych" podatków, postulacie ograniczenia prędkości samochodów na terenach zabudowanych do 25km/h, postulacie odgórnego regulowania wewnętrznego funkcjonowania partii politycznych "tak, aby były one demokratyczne", postulacie wprowadzenia do szkół jako przedmiotu obowiązkowego dla obu płci zajęć z gospodarstwa domowego i opieki nad dziećmi, postulacie specjalnych państwowych zasiłków wychowawczych, dotacji na kulturę, ekologię itd. (oczywiście finansowanych z budżetu, czyli z podatków)... Zdrowie, szczęście, racjonalna gospodarka i wychowanie zapewniane siłą przez wszechogarniające i wszechinterweniujące państwo... Z drugiej jednak strony, odniosłem wrażenie, że autor krytykował nie tyle konkretne rozwizania programowe "Die Grtnen", lecz pewne tendencje kulturowo-ideologicz- ne. Mimo iż sam stwierdził, że stoi ponad anachronicznymi podziałami na prawicę i lewicę, głównym obiektem jego krytyki stała się "lewicowość" części niemieckich Zielonych, określana też terminem "ekogoszyzmu". Z tekstu niestety nie wynika jasno, czym ta "lewicowość" jest - z jednych fragmentów zdaje się wynikać, że jej kryterium dla J. Tomasiewicza jest etatyzm, ukryty pod terminem "utopijności", z innych, że "lewicowe zboczenie" polega na "forsowaniu praw najróżniejszych mniejszości kosztem interesów większości" (czyżby występujące u wszelkiej maści socjalistów przekonanie, że większość ma zawsze racje nie było cechą lewicy? - a może chodzi jedynie o tendencję niektórych odwołujących się do marksizmu ruchów "wyzwolenia mniejszości" do rozwiązywania problemu nietolerancji i nierówności pewnych grup względem innych drogą odgórnego uprzywilejowywania tych grup siłą przez państwo - jak np. w przypadku słynnej akcji "afirmacyjnej" w USA?), z innych wreszcie - że istotą jest przynaleność do organizacji o rodowodzie marksistowskim czy też ideologiczne odwoływanie się do marksizmu.

Stało się to wszystko dla mnmie rzeczą istotną w momencie, gdy przeczytałem postscriptum do artykułu, wyjaśniające intencje autora: na przykładzie Die Grtnen chciał on ostrzec polski ruch ekologiczny przed zagrażającą mu chorobą "lewicowości". Wg J. Tomasiewicza, polskie środowisko ekologiczne jest jednostronnie zdominowane przez lewicę. Jeszcze bardziej zaskoczyło mnie zdanie sugerujące, iż tą "lewicą" są... "anarchiści ("rzucający kamieniami" - ?!), punki, hippiesi i "egzotyczni sekciarze rodem zza Himalajów" (zapewne ci z ekologów, którzy wyznają buddyzm, krisznaizm czy new age). Chciałbym się zatem dowiedzieć co, jako anarchista, przeciwnik jakichkolwiek form etatyzmu społecznego i gospodarczego, mam wspólnego z lewicową (wg kryteriów przyjętych przez autora "Zgniłozielonych") opcją Die Grtnen, z marksizmem, komunizmem i organizacjami komunistycznymi typu PDS, rewolucyjno-maoistowskimi ciągotami goszystów? Chyba to, że oprócz socjalizmu klasowego odrzucam również narodowy - a może nie? Chciałbym się też dowiedzieć, co wspólnego z historią Die Grtnen przedstawioną w "Zgniłozielonych" ma polski ruch ekologiczny (chyba J. Tomasiewiczowi nie chodziło tu o pseudoekologiczne partie typu PPZ czy PPE-Z)? Etatystyczny program? Brutalne rozgrywki partyjne? Dominację jakiejś ideologii? (O ile wiem, ZB nie forsują żadnej określonej linii ideologicznej, czego przykładem są m.in. częste artykuły kol. Tomasiewicza).

Jacek Sierpinski

PS. Kamieniami nie rzucam.




ZB nr 2(32)/92, luty '92

Początek strony