Strona główna 

ZB nr 2(32)/92, luty '92

KORZENIE KRYZYSU EKOLOGICZNEGO

Ten tytuł zapożyczony ze słynnego eseju Lynna White'a użyłem dla podzielenia się z Wami swoją najgłębszą obawą, często prowadzącą wprost do pytania: "Czy praca w ruchach ekologicznych bardziej służy, czy szkodzi przyrodzie?"

Piszący te słowa ma niezliczoną ilość wad; popełniałem i popełniam błąd za błędem - i nie piszę tego dla kokietowania kogokolwiek - jestem jednak przekonany, że nasze ograniczenia nie mogą być usprawiedliwieniem wobec siebie samego. Dlatego właśnie chciabym bardzo, żeby działania w ekologii nie unikały stawiania głębokich, poważnych pytań. Żeby być jasno zrozumianym, przez poprzednie zdanie nie chcę sugerować, że ktoś, kto jest grafomanem powinien koniecznie wydawać zina literackiego - dokładnie odwrotnie: ujrzyj swoje ograniczenia i pracuj nad sobą, żeby je przekroczyć, a nie przekraczaj ich najpierw, żeby ocknąć się z ręką w nocniku, będąc śmiesznym i nieskutecznym.

Cóż jest więc korzeniem kryzysu ekologicznego? Lynn White napisał w latach sześćdziesiątych, że biblijne zdanie o czynieniu sobie ziemi poddanej. Na marginesie chciałbym zwrócić uwagę p. drowi inż. Stalony-Dobrzańskiemu, że poglądy wyrażone przez prof. Krawczuka wyrażali wcześniej i wspomniany Lynn White i inna sława, Arnold Toynbee, Ian McHarg, Jean Dorst i nawet Henryk Skolimowski, i doprawdy nikt z nich nie robił tego dla kariery panów Rakowskiego, Millera i Kwaśniewskiego - nie odbierajmy ludziom prawa do wyrażania swoich opinii, także o religiach ("Reakcja na wywiad z profesorem Krawczukiem" ZB 31). Wróćmy jednak do postawionego pytania. Jeśli już posłużyć się owym biblijnym przykładem, który sam White skomentował słowami: "największym cudem św. Franciszka było to, że nie spłonął na stosie", to przecież nie o krytykę Pisma Świętego chodzi, lecz o coś znacznie ważniejszego: krytykę ludzkiego, dzielącego umysłu.

Kiedyś tłumaczyłem taki wiersz, którego fragment brzmiał: "Jeśli chcesz być wiecznie młody, stłucz lustro". Można by sparafrazować to zdanie: jeśli chcesz być naprawdę żywym, stłucz lustro. Jeśli chcesz zrobić dla Przyrody, dla Siebie, stłucz lustro (oczywiście "dla Siebie" to nie dla swojego małego "ja", które chce, żeby o nim pisały gazety, mówiła telewizja, chce mieć jak najwięcej władzy i chce pokonać "innych", być od nich lepszym, przypisywać sobie zasługi).

Czy to nie czynienie sobie kogoś poddanym jest właśnie przyczyną kryzysu ekologicznego? (Chodzi mi o to wulgarne, ale przecież powszechne dzielenie na "my" lub "ja" i "oni" (inni, przyroda itd.). Ci "oni" to właśnie poddani). A więc uzurpacja! My lydzie - to ego gatunkowe, my zieloni, my NGO (w domyśle "oni" GO), my wegetarianie, my obrońcy zwierząt - to przecież ego grupowe, a może być jeszcze ego indywidualne (ego działacza: vide ostatnie wybory).

Ekologia jest bardzo szczególną dziedziną ponieważ dotyczy właśnie ego. Bo to właśnie ego jest korzeniem kryzysu ekologicznego. Dlatego tzw. "ekologia strachu" jak ją nazwał Wojtek Eichelberg, czy wszystkie inne - niestety najpowszechniejsze - działania ekologiczne, których uczestnicy nie zapominają o lansowaniu siebie przeciw "innym" nie są żadnymi działaniami ekologicznymi, poniewax same są częścią mechanizmu, który sprowadza na nas katastrofy ekologiczne. Jest to praca dla siebie, która sama będąc częścią problemu nie może służyć jego rozwiązaniu. Praca dla Siebie (dążenie do zrealizowania się wraz ze wszystkimi istotami i wysiłki przekroczenia swojego "ja") zaczyna się dopiero wtedy, kiedy robiąc coś zapominamy siebie, nie czekamy na zbieranie zasług. Jeśli chcesz pracować dla Siebie - stłucz lustro. Wiem, że to bardzo trudne, ale moim zdaniem jest to jedyny problem ekologiczny - innej drogi nie ma.

Janusz Andrzej Korbel




ZB nr 2(32)/92, luty '92

Początek strony