BRYTYJSKIE ORGANIZACJE EKOLOGICZNE I POKOJOWE
ANIMALS' AGENDA INFORMUJE
BIULETYN CZORSZTYŃSKI 9.3.92
BIURO PRASOWE MOSZNiL
MANIFEST IDEOWY FUNDACJI HEINRICHA BOLLA
III SPRAWOZDANIE Z PRACY BORE
BRRE CZYLI BIURO REPREZENTACJI RUCHÓW EKOLOGICZNYCH
CYTATY MIESIĄCA
DONOSY I DONIESIENIA
ZABIĆ DROZDA
EKOVEGA
GLOBAL FAMILY
NIE TYLKO O FUTRACH
SMUTNA HISTORIA MISIA Z 'CRICOLANDU'
CZY MUSIMY UTONĄĆ W ŚMIECIU
CZY NEO-WIP
RECYCLING UBER ALLES
CYTAT PÓŁWIECZA
JAK PISAĆ O EKOLOGII
NIE TYLKO CZORSZYN
PRZEZ KIESZEŃ DO SERCA
KORZENIE KRYZYSU EKOLOGICZNEGO
SZANUJ ZIELĘŃ
SPRYWATYZOWAĆ MINISTERSTWO OCHRONY ŚRODOWISKA
ZIELONY FILOZOF
ORKISZ - ZBOŻE PRZYSZŁOŚCI
CZY TYLKO W STARGARDZIE?
MOŚ OD ŚRODKA
ZATRUTY OWOC
PRZEGLĄD PRASY
POLSKA EUROPEJSKA POTĘGA W ROLNICTWIE EKOLOGICZNYM - DLACZEGO "TAK"?
PODSTAWOWY KURS ROLNICTWA EKOLOGICZNEGO 3-4.2 , PRZYSIEK
PAMPERS PROJECT CZYLI CO ZAMIAST TAMY
NOWE SPALARNIE?
WOKÓŁ ZAPORY
CZY MOŻLIWE JEST POROZUMIENIE Z UPR
ALTERNATYWNA PEDAGOGIKA
WEGETARIANIZM : ZAGROŻENIE CZY SZANSA
PANIE MINISTRZE, ODWAGI
WIP ZAPRASZA
OBDŻEKTORZY Z KRAKOWA I OKOLIC!
Z ZAPOROŻA
ZAPOWIEDZI IMPREZ EKOLOGICZNYCH
FOLDER "REKU"
"ZWIERZĘTA I MY" PROSZĄ O POMOC
POSZUKUJEMY...
NIEWIDZIANE W KSIĘGARNI
SPROSTOWANIA
KOLPORTERZY ZB
BRYTYJSKIE ORGANIZACJE EKOLOGICZNE I POKOJOWE
WEGETARIANIE
The Vegetarian Society:
- Park Dale, Dunham Road,
Altrincham, Cheshire;
- 53 Marloes Road, Kensington,
London W8.
The Vegan Society:
33-35 George Street, Oxford, OX1
2AY.
HANDEL FUTRAMI
LYNX:
PO Box 509, Great Dunmow, Essex,
CM6, 1UH.
KRWAWE SPORTY
The Hunt Saboteur's Association:
PO Box 87, Exeter, EX4 3TX.
The League Against Cruel Sports:
83-87 Union Street, London, SE1.
World Society for the Protection of
Animals:
106 Jermyn Street, London SW 1Y
6EE.
CYRKI I ZOOLOGI
Captive Animals Protection Society:
36 Braemore Court, Kingsway, Hove, BN3
4FG.
ZOO Check:
Cherry Tree Cottage, Coldharbour,
Dorking, Surrey, RH5 6HA.
PRAWA ZWIERZĄT
Animal Aid:
7 Castle Street, Tonbridge, Kent.
British Union Against Vivisection:
16a Crane Grove, Islington, London
N7 8LB.
Animal Liberation Front:
PO Box 190, 8 Elm Avenue,
Nottingham.
Teachers for Animal Rights:
29 Lynwood Road, London SW17 8SR
OPIEKA NAD ZWIERZĘTAMI
The Royal Society for the
Prevention of Cruelty to Animals:
The Causeway, Horsham, Sussex.
International Fund for Animal
Welfare:
Tubwell House, New Road,
Crowborough, East Sussex.
Greek Animal Welfare:
11 Lower Barn Road, Purley, Surrey,
CR2 1HY.
National Pet Watch:
PO Box 16, Brighouse, West Yorks,
HD6 1DS.
OCHRONA ŚRODOWISKA
Greenpeace:
3rd Floor, 30/31 Islington Green,
London, N1 8XE.
Friends of the Earth:
26-28 Underwood Street, London N1
7JQ.
Campaign to Save Tropical
Rainforest:
377 City Road, London EC1 V1NA.
Acid Rain Products:
50 Warmdene Road, Patcham,
Brighton, Sussex.
PACYFIZM
Campaign Against Arm Trade:
11 Goodwin Street, London N4 3HQ.
Peace Pledge Union:
6 Endsleight Street, London WC1.
Anti-Nuclear Campaign:
PO Box 216, Sheffield S1 1BD.
OCHRONA LASÓW
British Trust for Conservation
Volunteers:
36 st. Mary's St., Wallingford,
Oxon.
Celtic Friends of Trees:
Flat1, 23 Upton Park, Slough,
Berks.
Forest (magazine):
15 Tadmore St., London W12.
Friends of the Earth (Tropical
Hardwoods Campaign):
26-28 Underwood St., London N1 7JQ.
Green Deserts:
Rougham, Bury St. Edmunds, Suffolk
IP30 9LY.
Green Party (Forestry Working
Group):
27 Monmouth Ave, Topsham, Exeter,
Devon.
Men of Trees:
Crawley Down, Crawley, W. Sussex
RH10 4ZB.
Men of Trees (International
Section):
7 Abbotsfield Crescent, Tavistock,
Devon.
Robin's Greenwood Gang:
80 Kingsdown Parade, Bristol 6,
Avon.
Sacred Tree Trust:
31 Kings Avenue, Leeds, LS6 1QP.
The Dendrologist:
3 Arnett Close, Rickmansworth,
Herts, WD3 4DB.
The Tree Council:
35 Belgrave Square, London SW1X
8QN.
The Tree Trust:
Hermitage Rd., Upton, Long Sutton,
Langport, Sommerset.
Tree Spirit:
Hawkbatch Farm, Arley, Worcs, DY12
3AH.
Trees For People:
71 Verulam Rd., St. Albans, Herts,
AL3 4DJ.
Woodland Trust:
Autumn Park, Dysart Rd., Grantham,
Lincs, NG31 6LL.
World Forest Campaign:
Forest Cottage, Trelleck Rd.,
Tintern, Chepstow, Gwent.
Jaroslaw Tomasiewicz
wg "GREEN OPTIONS.
A Journal for Decentralist Greens"
(Lockyer's Farm, Dundon, Somerton,
Somerset TA11 6PE)
Chipko Information Centre:
P.O. Silyara via Ghansali,
Tehri-Garwhal, U.P. India 249155.
Rainforest Information Centre:
PO Box 368, Lismore, NSW 2480,
Australia.
Rainforest Action Network:
99 Prospect Rd., Portstewart, N.
Ireland.
ANIMALS' AGENDA INFORMUJE
"My, we Froncie Narodowym, mamy szacunek dla życia i zwierząt" -
powiedział konserwatywny polityk
francuski, Jean-Maria Le Pen. "Sam
mam białego szczura, którego codziennie całuję."
Jak podaje Narodowe Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt, we Francji
około 100 tys. zwierząt rocznie
zostaje porzuconych przez swych
właścicieli.
Papież Jan Paweł II przeklął
Brazylię za niszczenie lasów zwrotnikowych podczas swojej dziesięciodniowej podróży po tym kraju w październiku ubiegłego roku.
Południowoafrykański mistrz w
bieganiu, Zola Budd, wegetarianin,
trzyma 5 psów, 3 koty, 8 indyków, 5
gęsi i 15 kurcząt - wszystkie jako
zwierzęta domowe.
Połowa wszystkich kraks samochodowych w Szwecji to kolizje ze
zwierzętami - podaje szwedzki producent samochodów SAAB.
Izraelscy aktywiści: Vered Loubin (23 lata), Rachel Pains (30) i
Dan Dan (20) zostali skazani na
siedem lat więzienia każdy za
zniszczenie sprzętu w laboratorium
wiwisekcyjnym w Uniwersytecie w Tel
Avivie. Straty wyniosły ok. 300
tys. dolarów. Akcja ta odbyła się
12.09.91r. Była ona pierwszą tego
typu w Izraelu. Dwóch innych uczestników pozostało na wolności.
"Dla testu LD-50 koniec może
być bliski" - donosi wydanie "Nature" z 10.10. "Mieszcząca się w Paryżu Organizacja na Rzecz Współpracy Ekonomicznej i Postępu przypuszczalnie przyjmie nowe wytyczne dotyczące testów toksykologicznych" w
wyniku czego test LD-50 zastąpiono
by innym, używającym tylko 10
szczurów zamiast 30 do 100 jak dotychczas.
Na początku października chorwaccy rebelianci zainstalowali bazę
ogniową na terenie ogrodu zoologicznego w Osijeku. Zbliżający się
ogień moździerzy zranił jednego z
dozorców i zabił kilka zwierząt,
ale większość menażerii przeniesiono w bezpieczne miejsce na Węgry i
do dwóch spokojniejszych regionów
Jugosławii.
The Shedd Aquarium w Chicago,
które w roku 1989 zabrało z kanadyjskich wód dwa białe wieloryby,
zwróciło się teraz o pozwolenie na
schwytanie czterech następnych.
Międzynarodowa Koalicja na rzecz
Dzikich Gatunków (Intl. Wildlife
Coalition) prosi o wysyłanie listów
protestacyjnych na adres:
Brian Mulroney, Prime Minister
House of Commons, Ottawa, Kanada
Na skutek erupcji wulkanu Hudson (12.08) w chilijskich Andach
zginęło około miliona owiec, w większości w wyniku zalania wodą lub
zasypania ziemią i gorącym popiołem.
Uniwersytet w stanie Wisconsin
w USA pomaga Uniwersytetowi w Kinshasa w Zairze w oswajaniu żyjącego
tam gatunku szczurów, aby mogły one
stać się źródłem mięsa.
Restauracja ZOO w Pekinie podaje mięso niedźwiedzi, antylop,
bobrów i wiewiórek.
Nieznana dotychczas grupa antywiwisekcyjna "Czarne Kruki" połczyła się z wojowniczą grupą ekologiczną "Opiekunowie Tęczy", aby w
dniu 9.06.91 dokonać włamania do
laboratorium szpitalnego w mieście
Niżnyj Nowgorod, a następnie
19.06.91 do Uniwersytetu Moskiewskiego, uwalniając za każdym razem
znajdujące się tam zwierzęta. Akcje
te były pierwszymi znanymi akcjami
tego typu przeprowadzonymi na terenie Związku Radzieckiego.
Z 5 tys. słoni żyjących w Tajlandii, około 3,5 tys. żyje w niewoli. Rzadko rodzi się im potomstwo, ponieważ macierzyństwo odciąga
żeńskie osobniki od pracy na kilka
lat. Jeżeli zachowają się obecne
proporcje narodzin i śmierci, to
populacja słoni żyjących w niewoli
wymrze do roku 2030. Dzikie słonie
mogą wyginąć nawet wcześniej na
skutek kłusownictwa i dewastacji
środowiska naturalnego.
Przypadki publicznego torturowania zwierząt podczas hiszpańskich
"krwawych fiest" są coraz częstsze.
Vickie Moore z organizacji Fight
Against Animal Cruelty in Europe
twierdzi, że dzieje się tak na skutek wzrastającej liczby ludzi zajmujących się zawodowo promowaniem
tego typu imprez. Kilka z "krwawych
fiest" wiąże się z tradycją; wiele
z nich, rozpoczętych wieki temu,
przez długi czas było zabronionych.
Protesty w tej sprawie należy kierować na adres:
Minister of the Interior
Paseo de La Castellanas # 5
28071 Madrid, Hiszpania
Bliższych informacji można zasięgnąć u:
FAACE, 29 Shakespeare St.
Southport PR8 5AB, Merseyside
Wielka Brytania
17.11.91 Brazylia utworzyła
dla 23 tys. ludności tubylczej rezerwat leśny wielkości Portugalii w
stanach Amazona i Paraima. Rezerwat
ten przylega do podobnego, utworzonego w Wenezueli. Łącznie z 71
mniejszymi rezerwatami, utworzonymi
3 listopada, 100 tys. mil kwadratowych lasów tropikalnych znajduje
się obecnie pod ochroną.
opr. Piotr Piątek
BIULETYN CZORSZTYŃSKI 9.3.92
"[...] Pieniny, Czorsztyn, Niedzica i cała ta część doliny Dunajca,
to tylko odcinek frontu, bardzo ważny lecz nie jedyny, obrony przyrody i
kultury Polski. Walcząc tu, walczymy o Tatry, Bałtyk, Jeziora Mazurskie,
Bieszczady, Karkonosze czy Góry Świętokrzyskie. Walczymy o przyrodę Europy, jej piękno i przyszłość. Jest to... wojna przeciwko "barbarzyńcom ekologicznym" zarówno kapitalistycznym jak i socjalistycznym. "Barbarzyńcy
ekologiczni są bowiem wszędzie tacy sami, choć niektóre systemy, np. komunistyczny, bardzo ułatwiają niszczenie przyrody, bardziej niż neokapitalistyczny pluralistyczno-demokratyczny ustrój.
Lukom w systemach i ustrojach, ambicjom i apetytom technokracji należy przeciwstawić wysoki poziom świadomości ekologicznej oraz zdecydowany
opór. Opór przeciwko wielogłowej "Hydrze" - projektów, operującej hasłami
rzekomego postępu i pozornego dobrobytu. Pamiętajmy, iż Ojczyzna to przede
wszystkim groby i krajobraz. Pierwsze, jak dotąd nie są zagrożone; drugi
ciągle i stale jest niszczony i degradowany, tak jakby nasi "władcy"
chcieli zamienić stopniowo wszystko co cenne i naturalne w tym kraju w
cmentarze dawnej świetności."
Profesor Zbigniew T.Wierzbicki,
socjolog z Polskiej Akademii Nauk
(cytat za "Eko Puk" nr 2)
Żaden czlowiek nie jest zły. Złe lub dobre jest to, co robimy. Jednak
granica miedzy dobrem a złem przebiega przez środek każdego ludzkiego
serca.
Od momentu spotkania z byłym Ministrem Ochrony Środowiska M. Nowickim
rok temu w Konstancinie-Jeziornej problemy wokół zapory w Czorsztynie z
całą wyrazistością jawiły mi się jako konflikt wartości. Okazało się bowiem, że możemy do siebie mówić przez długi czas, a jednocześnie w ogóle
się nie słyszeć - nie móc się porozumieć. Dlatego, że jak już wspomniałem,
żyjemy w różnych światach - światach odmiennych wartości, ideologii i
światopoglądów. Dla nas, ekologów, podstawową wartością jest ochrona środowisk; świat jak najbardziej naturalny, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz nas. Ma dla nas znaczenie minimalizowanie strat i szkód spowodowanych działalnością człowieka, leczenie ran i doprowadzenie wszystkiego do
naturalnej równowagi; chronienie tych kruchych ekosystemów przed zniszczeniem. Dla ludzi zajmujących się gospodarką wodną w Ministerstwie Ochrony
Środowiska słowa te są tylko pustym sloganem, zawsze gdy w grę wchodzi
swoiście pojmowany interes człowieka. Interes człowieka zawsze rozpatrywany w krótkim okresie czasu, który rozpatrzony w trochę dłuższej i szerszej
perspektywie zamiast bilansować się na zero, charakteryzuje się stratami.
Bowiem dla tych ludzi historia zatrzymała się na czasach Francis`a Bacona,
kiedy to dominował imperatyw podporządkowania przyrody człowiekowi, jej
bezwzględnego ujarzmienia i przekształcenia tak, aby służyła wszystkim naszym zachciankom. Niestety takie traktowanie natury jest skutkiem jednego
z najgrożniejszych nowotworów żerujących na ciele ludzkości. Jest nim etatystyczna, monopolistyczna biurokracja państwowa - dążąca do maksymalizacji swego zysku, kontroli i marnotrastwa.
I wracając raz jeszcze do polemiki z p. Korwinem-Mikke, o ile przedstawiony w poprzednim zdaniu obiekt nazwiemy w ślad za UPR-em mianem socjalizmu, to, moim zdaniem, podstawowym obowiązkiem liberała (zwolennika
wolności osobistej i wolnego rynku) powinna być bezkompromisowa walka z
takim systemem, a nie legalistyczne służalstwo wobec również socjalistycznego prawa stojącego na straży tego zwyrodniałego stanu rzeczy.
SG
MATERIALY DO RAPORTU
Na spotkaniu w Czorsztynie minister Kozłowski zapewnił ruchy ekologiczne, że zostaną udostępnione wszelkie dokumenty dotyczące spraw budowy.
Już wówczas, p. Bagiński - dyrektor Departamentu Gospodarki Wodnej - ostro
zaprotestował przeciwko swemu przełożonemu, powołując się na przepis mówiący o zachowaniu tajemnicy służbowej i utajnieniu niektórych danych.
Rzecz jasna, nie bardzo interesowały nas "rzędne", szczegółowe dane kartograficzne i "strategiczna funkcja zapory". Chodziło nam przede wszystkim o
opracowania ekonomiczne, w których rzecznicy tej inwestycji określiliby
korzyści bądż straty wynikające z usytuowania tamy w tym, a nie innym
miejscu. Nie trzeba być jasnowidzem, aby przewidzieć, ze tego typu analiz
nigdy nie wykonano. Po prostu zdecydowano, że w Czorsztynie będzie najwygodniej i już - przesmyk między dwoma blisko położonymi wzgórzami.
Nie zdziwiło mnie zbytnio, kiedy - według zapewnień dyr. Bagińskiego
- dowiedziałem się, że w MOŚZNiL poza paroma opracowaniami i ekspertyzami
(prof. A.Kleczkowskiego) nie ma żadnych matriałów merytorycznych. Podobno
ministerstwo nie posiada nawet podstawowego dokumentu jakim jest "pozwolenie wodno-prawne"! Kopii?! Rozumiem, że spora część dokumentacji może
znajdować się u bezpośredniego nadzorcy i wykonawcy robót (ODGW - Kraków),
ale żeby nie miała ich jednostka nadrzędna to trochę szokujące.
Stowarzyszenie Ekonomistów Środowiska - przygotowujące na naszą prośbę analizę ekonomiczną - uzyskało po wielu perturbacjach dostęp do materiałów znajdujących się w ODGW w Krakowie - są nadal trudności z dotarciem
do materiałów z ubiegłorocznej kontroli przeprowadzonej przez NIK w Czorsztynie. Jednakże po kilkunastodniowym wertowaniu i analizie udostępnionych dokumentów wynika, że brak jest w nich precyzyjnych danych. Wynika z
nich również to, iż nawet inwestor nie powinien podejmować jakiejkolwiek
decyzji - ani na tak, ani na nie, bo nie ma ku temu wystarczającej ilości
informacji o własnej inwestycji! W zasadzie trzeba by zacząć pracę od początku - najpierw zrobić rachunek sumienia: ile strat, jakie zyski, a dopiero póżniej pomyśleć czy warto.
PG
"EKSPERT"
19.2. zawitał do Krakowa "ekspert" EWG z programu PHARE p. Eryk Tilmand, który, jak dowiedzieliśmy się post factum, miał rozmawiać z przeciwnikami budowy zapory. Spotkanie odbyło się w lokalu ODGW i zanim przybyło
parę osób z zespołu Raportu - ściągniętych przy pomocy telefonicznej "łapanki", ""ekspert" zdążył już skonstatować, że tama jest OK! Niebywałą siłę perswazji musi mieć dyr. Łagosz z ODGW, że w tak krótkim czasie zdążył
przekonać "niezależnego eksperta" o konieczności kontynuowania budowy, zanim ten zdołał zerknąć na dokumenty i przejechać się do Czorsztyna. Jak
bardzo p. Tilmand jest zainteresowany sprawą, może świadczyć to, że podczas całego spotkania z trudem powstrzymywał się od ziewania...
Na podstawie relacji Grzegorza Peszki spisał PG
ZESPOL MINISTERIALNY
Według informacji MOŚZNiL "Zespół Ekspertów", który został oficjalnie
powołany na spotkaniu w Czorsztynie (8.2.92), miał przedstawić stanowisko
w sprawie dalszych losów budowy w przeciągu miesiąca. Lecz dopiero teraz
dotarła do mnie informacja, że pierwsze swoje posiedzenie odbędzie 10.3. w
Krakowie. Sądziłem już, że minister Kozłowski zrezygnował z tworzenia tego
bytu ponad potrzebę, tym bardziej, że powołanie zespołu w przedstawionym
składzie (w Czorsztynie, może coś się zmieniło) budziło wiele kontrowersji
i z góry ustalało rozkład głosów. Większość z tych osób wielokrotnie
przedstawiała swoje stanowisko nt. zapory: 1. prof. A.Kleczkowski (za), 2.
prof. J.Dziewański (za), 3. prof. S.Wróbel (za), 4. J. Łaniewski (?), 5.
Z.Kowal (?), 6. T.Łagosz (za), 7. P.Głuszyński (przeciw). Typuję 6 : 1.
Stanowisko w sprawie mojego udziału w pracach tego zespołu przedstawię po
otrzymaniu formalnego zaproszenia - na razie dostałem informację telefoniczną od ODGW.
PG
PETYCJE
WiP wypuścił nową serię list petycyjnych przeciw budowie zapory. Staszek Zubek ma już ponad 51 tysięcy podpisów. Kiedy zamierza je złożyć do
Parlamentu nie wiem. W każdym razie jeśli chcemy, aby zostało zebrane 100
tys., trzeba ostro wziąć się do roboty. Odsyłajcie również wypełnione, jak
i niewypełnione listy petycyjne - dotychczas wydrukowano i rozesłano ich
tak wiele, że starczyło by na o wiele więcej niż sto tysięcy. Jeśli chcemy
zajmować się ekologią, to nie marnujmy niepotrzebnie papieru i swego czasu. Odsyłajcie na adres: ul. Kołłątaja 10/2 i 4, 31-502 Kraków.
SG
PARLAMENT
Staramy się przypominać i nagłaśniać sprawę Czorsztyna w Parlamencie.
Odbyliśmy dotąd 5 spotkań z posłami i senatorami z Komisji Ochrony
Środowiska, Gospodarki Narodowej (senacka) oraz Budżetu i Finansów. Wykazali oni duże zainteresowanie przygotowywanym Raportem, a szczególnie
częścią ekonomiczną. Być może dojdzie do prezentacji Raportu na forum tych
komisji, jakkolwiek zamierzamy dostarczyć go wszystkim parlamentarzystom.
PG
KONFERENCJA PRASOWA
(27 LUTY, WARSZAWA)
Dzięki uprzejmości BORE udało się nam wreszcie zorganizować konferencję prasową w Warszawie. Taka konferencja powinna się była odbyć już dawno, zaraz po zainicjowaniu grupy roboczej Raportu Czorsztyńskiego, tak aby
możliwie szybko informować społeczeństwo o naszych działaniach. Z pewnym
poślizgiem, ale udało się. Na zaproszenie P.Głuszyńskiego (ZB), S.Górki
(BI FA), S.Biegi (RSA, FA) i P.Glińskiego przybyła liczna grupa dziennikarzy z róznych gazet i czasopism - z braku miejsca nie wymieniam - radia i
telewizji. Przypomnieliśmy po krótce historię budowy i protestów, zaprezentowaliśmy koncepcję Raportu oraz plany na najbliższą przyszłość. Ze
swej strony dziennikarze chcieli się więcej dowiedzieć na temat Raportu,
jego treści istoty nowatorskiego ujęcia (powiązania ekonomii i ekologii),
jak również udziału ekspertów w zamierzeniach ekologów. Oprócz tego interesował ich nasz stosunek do ministra Kozłowskiego i MOŚZNiL, Korwina-\B
Mikke i UPR-u (ich kampanii przeciwko domniemanej lewicowości ekologów i
wyrazom dobrej woli okazywanym przez min. Kozłowskiego) oraz szczegóły naszych kontaktów z parlamentarzystami. Nie obeszło się również bez pytań o
działania jakie podejmiemy, gdy budowa przejdzie jednak przez budżet. Pytano o stanowisko ludności miejscowej oraz szanse utrzymania jedności ruchów, zjednoczonych wokół tej akcji również i w przyszłości do innych
działań - okazuje się, że mimo wszystko z zewnątrz ruch wydaje się monolitem, a rysy i pęknięcia są z zewnątrz słabo widoczne.
Pierwszym widocznym efektem naszej konferencji prasowej były relacje
telewizyjne w "Panoramie", "Teleekspresie" i "Wiadomościach", wypowiedzi
moje i Pawła, a w tle garść informacji o tamie i naszych działaniach. Niestety nie wiem, czy poszło coś w radiu (była wypowiedż dla "Trójki"). Następnego dnia pojawiły się relacje prasowe w dziennikach, bardzo przychylne, choć niestety nie wolne od drobnych błędów - np. w Gazecie Wyborczej
nr 50, pomijając drobne nieścisłości, podano, że na dokończenie budowy potrzeba wydać ok. 600 mld. zł. rocznie - nie wiadomo skąd ta liczba?; w
Życiu Warszawy nr 50, ukazała się informacja jakoby krakowski WIP nie brał
udziału w przygotowaniu Raportu - o ile wiem, to bierze on aktywny udział
w pracach grupy roboczej raportu, a nikt z nas nie podawał dziennikarzom
informacji jakoby nie uczestniczył; to samo dotyczy zdań z których można
by wywnioskować, że BORE organizowało konferencję, czy bierze udział w
pracach nad Raportem, jest to nieprawdą, gdyż BORE zostało powołane nie po
to aby robić akcje, ale po to by służyć pomocą wszystkim ruchom, które o
nią poproszą.
SG
BADANIA OBOP-u
Ukazały się wstępne wyniki badania opinii publicznej sporządzone
przez OBOP. Pytanie zadawane ankietowanym dotyczyło ich opinii na temat
kontynuacji budowy zapory w Czorsztynie.
Okazało się, że 41% ankietowanych było za dokończeniem budowy, 39%
nie miało wyrobionego zdania (obojętni), a 20% było za wstrzymaniem budowy.
Są to na razie jeszcze dane nie potwierdzone oficjalnie. Nie mamy też
na razie dostępu do analiz rozkładu opinii ze względu na płeć, wiek, wykształcenie i miejsce zamieszkania ankietowanych.
SG
APEL !!!
(idea listy zainteresowanych problemem czorsztyńskim)
W czasie trwania akcji protestacyjnych "Tama - Tamie" wśród jej
uczestników krążyły listy (nie chodzi mi o listy petycyjne lecz o listy
adresowe), na które każdy, komu nie zależało na zachowaniu anonimowości,
mógł wpisać swoje nazwisko i adres - w efekcie czego, zebrało się ponad
400 adresów uczestników akcji. Tak się złożyło, że uporządkowaniem adresów
zajął się Staszek Zubek, który po wykonaniu tego heroicznego dzieła, doszedł do wniosku, że stanowi ono jego wyłączną własność i obecnie tylko on
decyduje, komu listę adresową udostępnić, a komu nie (tak na marginesie to
jest to jeszcze jedna przestroga przed funkcjonowaniem w środowisku liderów, bez jasnych kryteriów ich "odwoływania"). Tak się nieszczęśliwie
składa, że znajdujemy się wśród tych osób, które do listy dostępu nie mają, mimo tego, że niewątpliwie cokolwiek dla akcji zrobiły.
Ponieważ chcemy, aby nasz biuletyn docierał do wszystkich zainteresowanych problemem budowy zapór w rejonie Czorsztyna (niezależnie od tego,
czy osoby te uczestniczyły w akcji "Tama - Tamie", czy nie), prosimy o podawanie swych adresów (plus ewentualnie adresów innych osób, które są lub
mogłyby być zainteresowane). Oczywiście powstanie takiej, tym razem powszechnie dostępnej listy mogło by być użyteczne również przy przekazywaniu
innych materiałów oraz przyczyniłoby się do powstania częstrzych i ściślejszych, samorzutnych więzi między osobami zainteresowanymi problemem
(nie kontrolowanych przez żadnych liderów). Po powstaniu taka lista zostałaby rozesłana do wszystkich, którzy wysyłając adres, zgłosiliby tym samym
akces do niej. Oprócz tego lista mogłaby być dostępna dla wszystkich zainteresowanych - za te miejsca już teraz możemy zaręczyć: ZB, Biuro Obsługi
Ruchu Ekologicznego, Biuro Informacyjne Federacji Anarchistycznej oraz
oczywiście pod adresami kontaktowymi biuletynu "Ratujmy Pieniny!".
CZEKAMY!!!
PS. Powstanie takiej listy służyłoby wszystkim tym, którzy brali
udział w akcji "Tama - Tamie" i byli w jakikolwiek sposób represjonowani -
kolegia i wyroki w procesach odwoławczych, a także wszelkiego rodzaju inne
represje, jak np. kłopoty w szkole, pracy, czy na uczelni. Prosimy o zaznaczenie rodzaju represji (np. wysokość kolegium, czy wyroku sądu, czy z
zamianą na areszt, czy zapłacono grzywnę, itp.) . Istnieje bowiem obecnie
możliwość pomocy prawnej (w przypadku prawomocnych wyroków - rewizji nadzwyczajnej) - są na to środki finansowe, trzeba się tylko zgłosić.
SG, PG
Otrzymaliśmy dotację od Milieukontaktoosteuropa na pokrycie kosztów
akcji: druk Raportu, biuletyn, powielanie materiałów, korespondencja,
spotkania.
22.2. odbyły się mediacje naszej grupy z WiP-Kraków, które prowadził
Jacek Bożek z Klubu "Gaja". Prawdopodobnie, wkrótce odbędą się następne.
Osoby, które chciałyby dostawać większą ilość biuletynu (nie za dużo,
bo nasze środki są ograniczone) prosimy o kontakt. Prosimy również o
wszelkie wsparcie dla naszej działaności - materiałowe, merytoryczne i
wszechstronną aktywność każdego z Was!
Nastepne, podsumowujace spotkanie zespolu roboczego Raportu
Czorsztynskiego odbedzie sie 15.3. o godz. 11.00 w Krakowie - siedziba ZG
PKE, ul. Garbarska 9, tel. 012/222098.
Biuletyn nr 1 przygotowali: Paweł Głuszyński i Stanisław Górka.
Kontakty:
c/o BORE
Szara 14/34
00-420 Warszawa
tel./fax 022/296433
Stanisław Górka
Rydygiera 9/10
30-698 Kraków
tel. 012/550505 wew. 289
Marcin Rey
os. Spółdzielcze 7/70
31-943 Kraków
tel. 012/443966
BIURO PRASOWE MOSZNiL
- prosi o nadsyłanie informacji o lokalnych inicjatywach proekologicznych;
- prosi o nadsyłanie prasy,
biuletynów, wydawnictw, ulotek ekologicznych wydawanych przez lokalne
grupy ekologiczne;
- służy wszystkim zainteresowanym pomocą w dotarciu do informacji i materiałów Ministerstwa;
- ułatwia kontakty z pracownikami Ministerstwa, poszczególnymi
departamentami merytorycznymi, organizuje tematyczne konferencje.
Biuro Prasowe
Ministerstwa Ochrony Środowiska,
Zasobów Naturalnych i Leśnictwa
Wawelska 52/54 pok. 240
00-922 Warszawa
tel. 258387, 258850,
250001 w.219, 237
fax: 25-33-32
(spotkania w pierwsze soboty
miesiąca dojazd autobusem 175)
MANIFEST IDEOWY FUNDACJI HEINRICHA BOLLA
PREAMBUŁA - MATERIAŁ ŹRÓDŁOWY Z ZASTOSOWANIE CYTATÓW HEINRICHA BOLLA
Są czasy, w których nieposłuszeństwo staje się cnotą. Sprzeciw
pożądany jest nie tylko w systemach
totalitarnych. Także w systemach
demokratycznych pojawiają się kierunki i tendencje, którym nie należy pobłażać. W każdym razie brak
sprzeciwu nie znamionuje demokratów
czy republikanów. Charakter polityczny mają nie tylko partie z definicji polityczne, ale także
wspólnoty gospodarcze czy stronnictwa wyznaniowe, które są ekstremalnie polityczne. Granica między gospodarką a polityką jest fikcją, a
obiektywność subtelną, niewidoczną
siłą tych, którzy jednostki -
dosłownie biorąc - podległe, silnie
w ręku trzymają.
Osiągnięcie za wszelką cenę
harmonii i rozwagi oznacza lekceważenie i świadome fałszowanie wszelkich form rzeczywistości. Bo czyż
można dotkliwe problemy trapiące
ludzkość wyważyć? Czyż można podchodzić do nich bez emocji?
Sprzeciw jest prawem wolności,
a wolność - jeżeli nie czyni się z
niej użytku - zanika również w systemach demokratycznych; większość
jest w stanie ją zdusić. Sprzeciw
nie jest prawem, jest obowiązkiem
nałożonym na każdego człowieka. Należy definiować go w miejscu powstania i uznać za konieczność.
Zmiany świata i społeczeństwa
wywoływane były zawsze przez mniejszości, które nie mogły zaakceptować tego, co im zostało narzucone i
co, po wypróbowaniu, okazało się
niegodne uwagi.
My chcemy tworzyć, a nie tylko
odtwarzać; społeczeństwo ustabilizowane zachowuje się jak dotychczas
tylko biernie (w sensie politycznym), co nieodwracalnie prowadzi do
reakcji. Wszelkie tabu muszą zostać
przełamane.
Liczne przemiany, niedostatecznie jeszcze rozpoznane i zdefiniowane zachodzą w obrębie ogromnego obszaru, który moglibyśmy okreś-
lić jako system pracy, albo - świat
pracy. Praca staje się trudno dostępna i taką pozostanie. Możemy zaryzykować stwierdzenie - jest mało
pracy, ale dużo do zrobienia.
Koleżeńskie wezwanie do "podciągnięcia rękawów" nie zda się na
nic temu, kto rzeczywiście chciałby
coś zrobić, lecz nie znajduje niczego do zrobienia. Rewolucja, prawie eksplozja dokonuje się w ramach
określonego systemu i należałoby
się zastanowić, czy nie można byłoby przed dokonaniem tego rozpoznania, zrobić wejście na drogę duchowej odnowy i zmiany sposobu myślenia. Za dużo wydarzyło się w naszych czasach, za dużo padło pustych słów, a za mało uczyniono.
Stoimy u progu epoki "wolnego czasu", która naszym współczesnym
przynosi bezrobocie bądź ograniczenie czasu pracy, a w przyszłości
będzie się jeszcze pogłębiać.
Cel nigdy nie został osiągnity i nie możemy z niego zrezygnować. Fundacja im. Heinricha Bolla
powinna reprezentować interesy
mniejszości żyjącej w społeczeństwie rządzonym przez określone lobby
(grupy). Fundacja walczy o możliwość wypowiedzenia tego, co objęte
jest zakazem.
Wmawia się nam, że wspolczucie
jest oznaką sentymentalizmu. To
kłamstwo. Współczucie jest potężną
siłą, ogromną energią. Także twórczość inspirowana jest współczuciem. Usiłuje się nam wmówić, że
czasy humanitaryzmu współcześnie
minęły. Serca twarde pękają jednak
łatwiej niż serca współczujące,
które posiadają więcej siły.
Fundacja im. Heinricha Bolla
próbuje zrezygnować ze starych ram,
bądź je wręcz zniszczyć, co ma być
pierwszym krokiem czy też warunkiem
wstępnym do braterstwa. Prawie całe
otoczenie pozostaje w opozycji do
braterstwa.
Musi nam się udać, pomimo
wszelkich granic narzuconych wewnętrznymi i zewnętrznymi wpływami politycznymi, stanąć obok społeczeństw, które na naszych oczach
giną.
Świat, który w drastyczny sposób podzielił się na Wschód i Zachód, na Północ i Południe, nie może tego oczywistego faktu zrozumieć. Dokonuje się wzajemnej wymiany okrucieństw, a ciążący balast
nacjonalizmu zaprzecza wszelkim
wartościom intelektualnym i braterstwu.
Humanitaryzm danego kraju poznaje się po tym, co ląduje na jego
śmietniku; co powszedniego, a jeszcze użytecznego, jaką poezję wyrzuca się, uznając ją za godną zniszczenia.
W oczach wielu społeczeństwo
nasze posiada wiele odpadków, również ludzi; w pojęciu społecznym i
prawnym. I to chociażby dlatego, że
nie podążają za przypisaną modą.
Człowiek staje się szybko wyrzutkiem, jeżeli nie zawsze jest "up to
date" ze wszystkimi i nie posiada
odpowiednich mebli, odpowiedniej
odzieży itd. I w ten sposób permanentnie produkuje nasze - i nie
tylko nasze - społeczeństwo byty,
które traktuje się jak śmieci.
Co znaczy słowo ojczyzna, domostwo, sąsiedztwo w społeczeństwie
odpadków, zrozumiałe może być tylko
dla tych, którzy już żadnej ojczyzny nie mają, chociaż nie zostali
wypędzeni. Fala podróżnych, ich
pośpiech oznaczać może ucieczkę z
kraju, który nie gwarantuje poczucia tożsamości, gdyż jego mieszkańcy, jego politycy nie chcą uznać
faktu, że na początku było wygnanie, że ludzi zdegradowano do roli
wyrzutków i tak traktowano, że na
początku tego państwa naród zagrzebany był w odpadkach.
Erę powojenną uznano za zakończoną. Jednakże całkiem zapomniano
przy tym, że można zakończyć okres
częściowo ślepej, brutalnej odbudowy. Trzeba rozpocząć okres naprawy
przynoszącej korzyści ludziom,
krajobrazom, wodzie, powietrzu,
ziemi. Chodzi również o zsynchronizowanie korzyści z nadwyrężonym instrumentem sumienia. Ileż przemocy
ukrywa się za fasadą komercyjnego
społeczeństwa? Nasza walka przeciwko władzy jest walką pamięci przeciwko zapomnieniu.
Jesteśmy przedpolem, fortecą,
polem obstrzałów zarówno dla jednego jak i drugiego supermocarstwa i
nasze szczególne położenie wymaga
szczególnej polityki bezpieczeństwa, która w obu państwach niemieckich* także ruchom pokoju nada
szczególne znaczenie - to musi być
obiektem niemieckiej polityki zewnętrznej, polityki bezpieczeństwa -
nie zaś wstydliwego przybliżania
się do siebie.
Niemcy poprzez swoje niebezpieczne położenie stanowiące potencjalne przedpole, pole obstrzału
czy wręcz bitwy, są właściwie połczone, ale nie oznacza to jednak
ponownego zjednoczenia. Bezpieczeństwo Niemiec nie jest identyczne z
bezpieczeństwem USA czy ZSRR. Musimy odkryć na nowo to, co dawno,
prawie przed stu czterdziestu laty,
od r. 1848 zaprzepaszczono, a co od
r. 1870 przerodziło się w przejmujący grozą, odrażający i agresywny
nacjonalizm - nasz patriotyzm. Republika Federalna jest rzeczywiście
naszym krajem i nie ma dla nas innego.
Im więcej obywateli z odwagą
cywilną posiada nasz kraj, tym
mniej bohaterów będzie potrzebował
w przyszłości.
Ruch na rzecz pokoju musi być
ruchem otwartym, nieustannie przekonującym coraz szersze kręgi obywateli, że nasze problemy natury
politycznej wiążą się z absurdem
zbrojeń.
Wojna jest absolutnym zaprzeczeniem raju: dowodem tego, że
sztuki piękne, które zawierają w
sobie wszystkie marzenia i wyobrażenia o raju, w czasie wojny milczą.
Ten, kto kocha młodzież, nie
może zaprzestać przypominania jej o
okrucieństwach wojny. Kto chce zapomnieć o cierpieniach wyrządzonych
przez ostatnią wojnę, ten przygotowuje podłoże pod następną.
W dążeniu do wolności nie można posunąć się za daleko. O granicy
decyduje zawsze przeciwnik. A przeciwnik pojawia się wówczas, gdy
przekroczymy tę granicę.
Chcemy być urodzonymi wichrzycielami, wtrącanie się jest bowiem
jedynym sposobem by pozostać realistami. Chcemy znaleźć kraj, który
nadaje się do zamieszkania. Przemoc
panuje nie tylko na ulicy, przemoc
bomb, pistoletów, pałek i kamieni.
Istnieje również gwałt i przemoc,
które przechowywane są w bankach, a
jej akcje idą na giełdach w górę.
Rzeczywistość nie została nam
podarowana, lecz domaga się naszego
aktywnego, a nie tylko biernego
udziału. To co rzeczywiste jest z
reguły trochę oddalone od tego, co
aktualne. Aby w tym, co aktualne
rozpoznać to, co rzeczywiste, musimy użyć naszej wyobraźni, siły
umożliwiającej nam stworzenie obrazu. To, co aktualne jest kluczem do
rzeczywistości. Nie zamierzamy brać
rzeczywistości taką, jaka ona jest,
lecz staramy się współdziałać w jej
tworzeniu.
Nasza wyobraźnia jest realnym
darem danym nam po to, abyśmy mogli
z faktów odtwarzać rzeczywistość.
Fantazja nie ma nic wspólnego z
fantazjowaniem ani fantomami: fantazja jest naszą wyobraźnią, zdolnością tworzenia pełnego obrazu z
"części". Ci, którzy utożsamiają
aktualne z rzeczywistym, oddalają
się od poznania rzeczywistości. Istnieje stan "skończonego" bycia,
który jest jeszcze gorszy od śmierci fizycznej czy psychicznej. Życie
zamknięte w sobie od swojej wewnętrznej i zewnętrznej strony oznacza
stan "skończonego" bycia; pod tym
pojęciem ukrywa się dokonaność bytu, co oznacza tyle co zabić kogoś,
zabić siebie. Człowiek potrafi się
jednak regenerować.
Wydaje mi się, że kobiety są
mniej złożone wewnętrznie i mniej
skomplikowane; ich stosunek do siebie, własnego ciała i natury nie
jest tak przeintelektualizowany.
Czyni je to bardziej wolnymi i
zdolniejszymi do wyzwolenia się.
Moim zdaniem nie mniej ważna
jest śmieszność mężczyzn. To wojna
nauczyła mnie jak śmieszna jest
męskość. Gdyby nie było wojny prawdopodobnie odkryłbym ją w którymś z
zawodów. Załóżmy, że zostałbym nauczycielem albo urzędnikiem w jakizakładzie pracy; moi koledzy, pra-\A
wie wszyscy śmieszni ze swoją męskością w robieniu z siebie ważnych,
śmieszni ze swoim gadulstwem. Teraz
brzmi to niefortunnie, bo przecież
mężczyźni mają w wojnie swój
udział: mężczyźni giną, odnoszą rany. Mimo to wojna w swej absurdalnej śmieszności sprawiła to, że mogę gardzić mężczyznami.
Sztuka jest jedną z niewielu
możliwości aby życie posiadać i je
zachować dla tych, którzy ją tworzą
i dla tych, którzy ją odbierają.
Narodziny i śmierć oraz to wszystko, co zawiera się między, jest
niepowtarzalne tak jak i sztuka
jest niepowtarzalna. Oczywiście są
to ludzie, których życie sprowadza
się do rutyny, lecz trudno to nazwać życiem.
Ciągle jeszcze sztuka jest
dobrą kryjówką: nie dla dynamitu,
lecz dla duchowego materiału wybuchowego, społecznego opóźniacza zapłonu. Dlaczego ponad to chciałaby
udzielać rozmaitych wskazań? I
właśnie sztuka w swej pogardliwości, a nierzadko w pogardzanym pięknie jest kryjówką, z której można
zadać cios przyprawiający o nagły
wstrząs, nagłe objawienie. Sztuka
potrzebuje jedynie materiału, nie
potrzebuje wolności, gdyż sama jest
wolnością. Ktoś może odebrać jej
wolność, aby zamanifestować swoją
moc. Nikt jednak nie może jej dać
wolności. Źadnemu państwu, miastu
czy społeczeństwu nie może się wydawać, że potrafi sztuce dać, albo
już dał to, czym ona jest z natury:
wolną. Nadana jej wolność nie jest
dla niej wolnością. Dla niej liczy
się tylko ta wolność, którą ona już
posiada, albo ta, którą sobie wemie.
Artysta może być wolny wyłącznie w wolnym społeczeństwie. Egzystuje on w nim nie tylko by je zbawić, a efekty jego pracy nie muszą
być radosne. Artysta może zaproponować tylko to, na co zezwala mu
sztuka; otuchę - cenny składnik naszego życia nigdy nie wystawiony na
wyprzedaż, tak samo trudny do oddania jak beznadziejność.
Nigdy nie zapominajcie: nie
chodzi o życie i śmierć, chodzi o
prawo i wolność. Chodzi o to, aby
uzyskać przestrzeń dla wolności i
odwagi. Odwaga wolnego człowieka
musi mieć swoje miejsce. Dla odwagi
i wolności trzeba zarezerwować
przestrzeń.
Naszym zadaniem jest przypominanie, że człowiek nie istnieje
tylko, by nim zarządzano, a zniszczenia w naszym świecie są nie tylko natury zewnętrznej i nie są błachostką, którą można w ciągu niewielu lat naprawić.
Fundacja im. Heinricha Bolla
nie dostrzega różnic wielkości, tak
jak ktoś, kto nie odróżnia kolorów.
Poszukuje możliwości braku uprzedzeń, co często bywa mylone z bezkrytycyzmem.
Zaczynamy powoli odczuwać jaka
jest naprawdę poezja wiatru i wody
i co jest jej wcieleniem. Dokonuje
się to za sprawą słowa, dosłowności
i poezji, która pokonuje wszelkie
przeszkody i przedstawia rzeczywistość, która zwycięsko przechodzi
wszelkie próby jej poskromienia. Bo
cóż może w końcu poeta - pojmowany
jako sprawca - uczynić? On nigdy
nie ciska kamieni w okna wystaw czy
okna kościołów, najczęściej wrzuca
je do wody, aby powodowały głębokie
wewnętrzne poruszenie, odczuwalne
tylko wtedy, gdy człowiek mu się
podda. My oddajemy się:
Poezji czynu
To piękne - nasycić głodne dziecko,
otrzeć mu łzy,
wytrzeć mu nos,
to piękne - uzdrowić chorego.
Dziedziną estetyki,
przez nas jeszcze nie odkrytą
jest piękno sprawiedliwości.
Połowicznie zgadzamy się ze sobą
na piękno sztuki, człowieka i
przyrody.
Lecz Prawo i Sprawiedliwość są też
piękne
i mają swoją poezję
jeżeli są przestrzegane.
Kontakt z Fundacją:
Heinrich-Boll-Stiftung E.V.
Unter Krahnen-Baumen 9
D-5000 Koln 1
BRD
*) tekst powstał oczywiście przed
zjednoczeniem Niemiec. Mimo tego
zachowuje aktualność.
III SPRAWOZDANIE Z PRACY BORE
Minął właśnie rok od powołania
na spotkaniu w Brwinowie Biura Obsługi Ruchu Ekologicznego. Był to
rok wielu potyczek z przeciwnościami losu, z nieufnością i niechęcią
niektórych ekologów do formalizowania działań na rzecz usprawnienia
wymiany informacji, współpracy i
skuteczności ruchu ekologicznego,
którym ma służyć BORE. Do tego, aby
Biuro mogło wystartować potrzebowaliśmy funduszy. A wiadomo, że nikt
nie da pieniędzy na twór wybujałej
wyobrażni kilku zapaleńców, jeśli
nie uzyska gwarancji, że zostanie
on zrealizowany. Tak było również w
przypadku BORE. Zanim jednak dostaliśmy pierwsze fundusze - tzw.
starting money - z German Marshall
Fund, musieliśmy poznać motywy i
zasady przyznawania grantów przez
potencjalnych sponsorów. Musieliśmy
także nauczyć się strategii zdobywania pieniędzy na konkretne projekty, które BORE wpisało w swoje
cele (patrz dokument programowy BORE). Potrzebujemy jeszcze trochę
czasu na okrzepnięcie, na zdobycie
doświadczenia w prawie zupełnie nam
obcej pracy administracyjno - biurowej, która pochłania mnóstwo czasu - prowadzenie księgowości, sprawozdania merytoryczne i finansowe
dla sponsorów (po angielsku). Nie
mamy jeszcze środków na wynajęcie
księgowego (niezbędny przy obecnym
prawie podatkowym!).
Wiemy, że nadal nie wszyscy
macie pełną informację o tym, co
się dzieje i co robi BORE. Niestety, z braku odpowiednich funduszy i
przyczyn technicznych nie możemy
wydawać naszego biuletynu - prawodopodobnie będzie to możliwe za parę miesięcy. Na razie korzystamy z
łam ZB - pierwsze sprawozdanie z
pracy Biura ukazało się w ZB 25-26,
drugie zostało przedstawione w Turawie. Teraz zamierzamy przedstawiać raporty z naszej pracy regularnie, jeśli Was nie zanudzimy, co
dwa miesiące. Także osoby zasiadające w Radzie BORE są zobowiązane
do informowania o wszystkich sprawach związanych z Biurem. Oczywicie wszelkie informacje wpływające
do BORE oraz o podejmowananych
przez nas działaniach są rozsyłane
do tych z pośród Was, którzy mogą
być nimi zainteresowani - według
posiadanych przez nas danych (ulotki, publikacje, ankiety, listy
itp.), a także publikowane w ZB i
innych biuletynach i gazetach. Niewątpliwie musimy jeszcze usprawnić
system informacyjny, ale zależy to
również od Was - prosimy o przesyŁanie wszelkich informacji, jesli
jest to mozliwe rowniez po angiel-
sku np. ulotki "kto i co robi".
Tytułem wstępu do naszego
sprawozdania, podajemy tekst "Deklaracji Programowej BORE" dotyczący
celów i funkcji jakie ma spełniać:
1. Nadrzędnym celem powstania BORE
jest stworzenie możliwości wspópracy ruchów ekologicznych, przepływu informacji i środków finansowych na działania prowadzone przez
organizacje ekologiczne i proekologiczne w Polsce.
2. Zapewnienie wsparcia merytorycznego (w tym prawnego) dla wszystkich działających grup ekologicznych w kraju.
3. Udzielanie pomocy w rozwiązywaniu konfliktów (mediacja).
4. Wspieranie społecznych działań
na rzecz edukacji ekologicznej.
5. Organizowanie współpracy z oficjalnymi organizacjami i instytucjami działającymi w sferze ekologii.
6. Stworzenie banku informacji o
zagrożeniu środowiska.
7.Organizowanie spotkań i konferencji na tematy ekologiczne.
8. Umożliwienie kontaktów międzynarodowych między organizacjami ekologicznymi.
SPRAWOZDANIE Z PRACY
I. GrudzieŃ '91.
1. Opracowanie materiałów ze spotkania w Turawie:
- opracowaniem listy postulatów i
wniosków do ministra ochrony środowiska zajął się Andrzej Obalski
(stale współpracujący z BORE), natomiast propozycjami z debaty plenarnej Beata Kubica i Staszek Górka;
- Piotr Gliński opracowuje (do koca marca) projekt biura/departamentu d/s public relations (kontaktów
z ruchem ekologicznym, społeczeństwem, mediami etc.) dla MOŚZNiL;
- Przemek Czajkowski został wyznaczony do prowadzenia spraw związanych z Earth Summit - czerwcowego
Szczytu w Brazylii - zbieranie materiałów, kontakty zagraniczne,
udział w konferencjach przygotowawczych;
2. Rozpoczęto pracę nad przygotowaniem serii szkoleń nt. organizowania i prowadzenia kampanii ekologicznych. Opracowany projekt przesłaliśmy do Milieukontakt i otrzymaliśmy dotację oraz pomoc merytoryczną w prowadzeniu kursu od specjalistów z Holandii. Pierwszy kurs
odbędzie się we wrześniu tego roku.
3. Organizowanie spotkań konsultacyjnych ze specjalistami na temat:
- założeń do planu zagospodarowania
przestrzennego Biebrzańskiego Parku
Krajobrazowego;
- toksycznego działania środków
ochrony roślin - zebranie materiałów i informacji, przygotowanie do
konferencji Pesticide Action Network w Brukseli. Oddelegowano p.
L.Różańskiego z Poznania - wszystkie materiały pokonferencyjne dostępne w BORE;
- komunikacji społecznej.
4. Udział w konferencji przygotowawczej do Earth Summit w Paryżu
(J.Pawlak, P.Czajkowski) - materiały w BOR5. Redakcja angielskiej wersji kontraktu z Regional Environmental
Center (REC) oraz negocjowanie warunków współpracy i przyznawanego
grantu.
6. Pomoc w przygotowaniu i organizowaniu akcji antyfutrzarskiej (na
prośbę Marty Szymskiej).
7. Zbieranie dokumentów, materiałów
i publikacji nt. ochrony środowiska
- tworzenie kompletnego zbioru aktów prawnych i innych dokumentów
oficjalnych z Polski i zagranicy.
8. Spotkanie Rady BORE 14.12.91.
9. Comiesiecznadziałalność rutynowa
(biurokracja): sprawozdania merytoryczne i finansowe dla sponsora
(German Marshall Fund); powielanie
i dystrybucja materiałów; korespondencja; kolportaż publikacji ekologicznych; zbieranie materiałów (gonitwa po urzędach).
II. STYCZEN '92
1. Konsultacje z prawnikami w sprawie podpisania kontraktu z REC-iem.
Podpisanie kontraktu.
2. Sporządzenie raportu finansowego
i merytorycznego (po angielsku) ze
spotkania w Turawie dla REC-u
(sponsora).
3. Pomoc w przygotowaniu i organizowaniu kursów negocjacyjnych i mediacyjnych związanych z konfliktami
ekologicznymi (przygotowywane przez
Ośrodek Negocjacji i Rozwiązywania
Konfliktów UW):
- pierwszy kurs dotyczący problemów
ochrony przyrody na obszarze 5 województw "Zielonych Płuc Polski"
odbędzie się w Supraślu (6-9.3.92).
Wezmą w nim udział przedstawiciele
administracji państwowej, samorzdów, organizacji ekologicznych i
instytucji z tego terenu;
- drugi kurs dotyczyć będzie konfliktów lokalnych związanych z budową wysypisk komunalnych w okolicach
Warszawy.
4. Opracowanie wstępnego programu
informacyjnego tworzonego we wspópracy ze Społecznym Centrum Informacji Ochrony Środowiska (Andrzej
Obalski, Wawelska 52/54, p. 528,
Warszawa, tel. 258178) - opracowanie i zbieranie informacji do bazy
danych o ruchach ekologicznych,
specjalistach oś. i społecznych
inicjatywach proekologicznych. Program na użytek ruchu ekologicznego.
5. Public relations - nawiązanie
stałej współpracy (wymiana informacji) z mediami - Gazeta Wyborcza,
Rzeczpospolita, Sztandar Młodych,
Życie Warszawy, PAP i inne.
6. Spotkanie Rady BORE z ministrem
ochrony środowiska prof. S.Kozłowskim (22.2.92). Przekazanie listy
postulatów z Brwinowa i Turawy.
Rozmawiano nt. możliwości i zasad
współpracy, udostępniania dokumentów i informacji MOŚZNiL. Z kolei
minister zaproponował podejmowanie
przez ruchy ekologiczne wspólnych
działań z MOŚ na rzecz wprowadzenia
zapisów proekologicznych w dokumentach (ustawach i uchwałach) państwowych.
7. Pomoc w przeprowadzeniu akcji
antyfutrzarskiej: informacje dla
prasy, dyżury telefoniczne, powielanie materiałów itp.
8. Pomoc w gromadzeniu materiałów
dotyczących zapory w Czorsztynie.
9. Spotkanie Rady BORE 12.1.
10. Comiesięczne działania rutynowe:
- pomoc w przesyłaniu informacji o
5 kursach zagranicznych: Schumacher
College, International Center for
Conservative Education (Wielka Brytania), The Center for Foreign
Journalists (kurs w Czecho-Słowacji), European Postgraduate Course
in Environmental Management - studia podyplomowe dla absolwentów wydziałów ochrony środowiska i dziedzin pokrewnych (Holandia);
- posiadamy już komplet aktualnych
aktów prawnych dotyczących ochrony
środowiska w Polsce.
III. LUTY '92
1. Otrzymaliśmy dotację celową od
holenderskiego ministerstwa ochrony
środowiska na zakup sprzętu biurowego (meble) i wyposażenia technicznego (fax, komputer, drukarka
laserowa). Wszystko to trzeba było
kupić, zainstalować i zmontować
(meble).
2. Negocjacje z biurem prasowym
MOŚZNiL nt. ustalenia zasad i terminu spotkań z ruchami ekologiczymi. Pierwsze spotkanie odbedzie sie
w MOSZNiL (ul. Wawelska 52/54, dojazd spod dworca centralnego autobusem 175) 13.3.92 o godz. 11.00,
pokoj 240.
3. Pomoc w zorganizowaniu spotkania
Społecznego Komitetu Narwiańskiego
- sesja w Tykocinie.
4. Wprowadzenie do pracy w Biurze
woluntariuszki z Korpusu Pokoju
Alison Veaudry - opracowanie planu
pracy; wynajęcie mieszkania.
5. Spotkania konsultacyjne w
MOŚZNiL nt.: chemizacji rolnictwa,
kursu ICCE, zmian w ustawie o ochronie przyrody.
6. Skompletowanie dostępnych materiałów o edukacji ekologicznej dla
Instytutu Ochrony Środowiska.
7. Przesłanie informacji o działalności Biura do biuletynu WWF.
8. Pomoc w kompletowaniu materiałów
do Raportu Czorsztyńskiego.
9. Spotkanie Rady BORE 16.2.
W NAJBLIŻSZYM CZASIE:
- Otwarte spotkanie Rady BORE nt.
rejestracji Biura jako fundacji -
wspólne wypracowanie najlepszej
formuły statutu 21.3.92, godz.
11.00.
- wspólnie z Greenpeace przygotowujemy wizytę specjalisty od spalarni
odpadów, który spotka się z przedstawicielami MOŚZNiL, władzami lokalnymi, mieszkańcami i ruchami
ekologicznymi w 3 lub 4 miastach, w
których planuje się budowę zakładów
utylizacyjnych (wizyta w czerwcu
lub sierpniu);
- zorganizowanie kursu o gospodarce
wodnej (termin jescze nie ustalony); prowadzenie kampanii ekologicznych (wrzesień);
- Biuro otrzymało propozycję zorganizowania ośrodka informacyjnego
dla Europy Środkowo-Wschodniej w
czasie trwania PrepCom-u (Nowy Jork
2.3. - 3.4.) - konferencji przygotowawczej do Earth Summit. Decyzja
o przyjęciu tej propozycji jest
uzależniona od przyznania funduszy
przez MOŚZNiL.
Na zakończenie wypada dodać,
że do tej pory przewinęło się przez
BORE kilkudziesięciu przedstawicieli różnych instytucji i organizacji
z całego niemal świata, m. in.: A.
Evans z Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA), R.A. Liroff
z WWF, M. Kaspar z Global 2000, M.
Winkler z Pouple Culture, A. Adamou
z ICCE, D. Lazarus z UNEP, I. Kruszewska i K. Szempliński z Greenpeace International i wielu innych,
oczywiście wielu gości i interesantów z Polski.
Pragniemy podziękować wszystkim, którzy nie bacząc na własne
obowiązki pomagali nam w pracy.
Dziękujemy między innymi p.Januszowi Kindlerowi, Andrzejowi Obalskiemu, p. Teresie Orłoś, Stasiowi Biedze, Tomkowi Żakowiczowi, Adamowi
Tarłowskiemu. Specjalne podziękowania należą się naszym czterem stałym woluntariuszkom: Marcie Szymskiej (Wspólnota Wszystkich Istot),
Annie Szyling i Kindze Orlikowskiej
- studentkom Politechniki Warszawskiej oraz pracującej z nami od lutego Alison Veaudry z Amerykańskiego Korpusu Pokoju. Dziękujemy również wszystkim członkom Rady za ich
trud i pośwęcenie dla wspólnej
sprawy.
Jolanta Pawlak
Pawel Gluszynski
Adres BORE:
Szara 14/34
00-420 Warszawa
tel./fax: 0-22/296433
BRRE CZYLI BIURO REPREZENTACJI RUCHÓW EKOLOGICZNYCH
Na adres Krakowskiego Ośrodka Ruchu "Wolność i Pokój" nadszedł list następującej treści:
Kochani,
Niniejszym informujemy Was o
powstaniu Biura Reprezentacji Ruchów Ekologicznych (BRRE). Podjęliśmy tę inicjatywę, gdyż ze smutkiem spostrzegamy, że ruchy ekologiczne są tak zajęte jakimiś swoimi
sprawami, że nie mają czasu na reprezentowanie.
Tymczasem wielu wysokich urzędników z kraju i z zagranicy zainteresowanych kontaktami z ruchami
ekologicznymi nie ma z kim się spotykać i zawierać porozumień. W rozmaitych organizacjach i fundacjach
marnują się pieniądze, które mogły
by zostać przekazane, co uniemożliwia nadmierna ruchliwość ruchów i
brak jedności.
Warunkiem zaistnienia wymiany
informacji, pomocy i wszechstronnej
współpracy jest jedność ruchu ekologicznego i tę dotkliwą lukę zamierzamy zapełnić.
Działając w imieniu ruchów
ekologicznych umożliwimy dotarcie
do kraju rozmaitych form współpracy, w tym także dotacji.
Działalność naszego biura polegałaby na: istnieniu, wypowiadaniu się, kontaktach, podejmowaniu
współpracy i przyjmowaniu dotacji,
prowadzeniu ożywionej działalności,
a w szczególności reprezentowaniu
ruchów ekologicznych.
Kochani, już samo publiczne
zaistnienie naszej nazwy - Biura
Reprezentacji Ruchów Ekologicznych
(BRRE) będzie stanowić promocję Waszych Ruchów. W naszej nazwie celowo zawarliśmy ogólne określenie
"Ruchów Ekologicznych" wyrażając w
ten sposób nasze gorące pragnienie
jedności, której chcemy być ucieleśnieniem, co powinno wzbudzić zaufanie u ważnych czynników.
Niemniej reprezentując Was w
rozmowach z np. p.Ministrem, jesteśmy gotowi dużo i ze szczegółami
opowiadać o Was i Waszych działaniach, a właściwie naszych, bo
przecież w obliczu globalnych zagrożeń powinniśmy być wszyscy razem.
Aby Was godnie reprezentować
musimy coś o Was wiedzieć, stąd nasza prośba o przysłanie informacji
na temat Waszych działań. W przyszłości chcielibyśmy rozesłać do Was
dużo ankiet, które własnoręcznie
przez Was wypełnione będziemy wszędzie pokazywać, przez co w sposób
bardziej wiarygodny będzienmy mogli
Was reprezentować dla wspólnego dobra. Zbieranie informacji będzie
stałym elementem naszej pracy.
O prowadzonej przez nasze
Biuro Reprezentacji Ruchów Ekologicznych (BRRE) działalności chcemy
informować Was na bieżąco i w
związku z tym prosimy Was o jak
najszybsze wybranie Rady Patronackiej naszego Biura (BRRE), w skład
której chcielibyśmy aby weszli
przedstawiciele z Ruchów. Zapewniamy, że funkcjonowanie Rady nie bę\Ą
dzie zbyt dużym obciążeniem dla Ruchów, nie będzie się to wiązało z
koniecznością odbywania zbyt częstych zjazdów i narad, pisać zbyt
często też nie zamierzamy. Wystarczy nam Wasze wsparcie moralne,
resztę bierzemy na siebie.
Z otrzymanych przez nas środków rozliczymy się przed Radą, czyli Wami co do grosza i jeśli coś
zostanie, to wspomożemy Wasze działania, choć wolelibyśmy tego uniknąć, bo jak Was znamy, to gotowi
bylibyście się o to pokłócić, co
rozbiłoby naszą jedność, która jest
przecież tak ważna w obliczu globalnych zagrożeń.
Jednocześnie z pewnym zażenowaniem wyjaśniamy, że skład Biura i
regulamin będziemy zmuszeni ustalić
sami, gdyż ze względu na dużą ruchliwość Ruchów nie moglibyśmy się z
nikim skontaktować, chociaż próbowaliśmy, dając ogłoszenie na naszej
tablicy.
Tymczasem czas nagli, w najbliższym czasie ma się odbyć ważna
konferencja na temat sposobów ratowania naszej Matki Ziemi.
Uważamy, że w tak ważnej sprawie nie może zabraknąć Waszego głosu dlatego zdecydowaliśmy się Was
tam reprezentować, służąc Wam w ten
sposób swoimi kompetencjami.
Ponieważ uważamy się za ludzi
inteligentnych i oczytanych, sądzimy, że nie przyniesiemy Wam wstydu.
Pozdrawiamy Was serdecznie
Czlonkowie Biura Reprezentacji
Ruchow Ekologicznych (BRRE)
Ponieważ nie jesteśmy pewni, czy ten list traktować poważnie, bo być może
jest to czyjś niecny (może nas) żart, zdecydowaliśmy się nie ujawniać adresu i
personaliów nadawcy, nie chcąc nikogo wprowadzać w błąd. A może kogoś podpisano bez
wiedzy i zgody.?
Jeśli ktoś otrzymał podobny list, prosimy o informacje.
Ryszard Mlynarczyk
WiP - Kraków
CYTATY MIESIĄCA
"Lecz któż może wiedzieć, czy
z plemienia ludzi, gdzie wszystko
jest zmienne i niewiadome, nie wyjdą znowu drwale z siekierami, ażeby
ściąć do korzenia macierz jodłową
na podstawie nowego prawa, w interesie jakiegoś handlu lub czyjegoś
niezbędnego zysku. Jakie bądź byłoby prawo, czyjekowiek by było, do
tych przyszłych barbarzyń- ców poprzez wszystkie czasy wołam z krzykiem: nie pozwalam! Puszcza królewska, książęca, biskupa, Świętokrzyska, chłopska ma zostać na wieki wieków jako las nietykalny,
siedlisko bożyszcz starych, po którym święty jeleń chodzi - jako
ucieczka anachoretów, wielki oddech
ziemi i żywa pieśń wieczności.
Puszcza jest niczyja; nie moja
ani twoja, ani nasza, jeno Boża,
święta!"
Stefan Żeromski
"Puszcza jodłowa"
"...Wczoraj czytałam o problemie zmniejszania się ilości ptaków
śpiewających w Niemczech. Nasza
kultura krok za krokiem niszczy lasy, ogrody, zarośla. Było to dla
mnie bardzo bolesne. Nie o śpiew
dla ludzi mi idzie, lecz obraz powolnego i cichego zamierania tych
bezwartościowych, małych tworów natury zabolał mnie tak bardzo, że
płakałam. Przypomniała mi się rosyjska książka prof. Siebera o
przejściu Czerwonoskórych do Ameryki Północnej, przeczytałam to jeszcze w Zurichu. Oni również zostali
wypędzeni ze swojej ziemi przez
kulturalnych ludzi, wyparci krok za
krokiem. I zapłacili okrutną cenę.
Jestem naturalnie chora, że
mnie to wszystko tak głęboko
wstrząsnęło. Albo czy wiesz? Mam
czasem uczucie, że nie jestem właś-
ciwie człowiekiem lecz jakimś ptakiem lub innym zwierzęciem w ludzkiej skórze. Wewnętrznie czuję się
częścią ogrodu dużo bardziej niż
członkiem mojego narodu czy partii..."
z listu Róży Luksemburg (1871-1919)
z 2.5.1917
w wolnym tłumaczeniu Marcina Stocz-
kiewicza z jęz. niemieckiego
"Gaja" Herbst/1990
DONOSY I DONIESIENIA
Pozdrowienia od Klubu Wegetariańskiego ze Szczecina!
12.2.92 Leszek Podzierski (lekarz homeopata, irydolog) prowadził
u nas prelekcję na temat: "Homeopatia - niekonwencjonalna medycyna".
Wszystkim zebranym zwrócił uwagę na
żywność i niewłaściwy sposób odżywiania się oraz tego późniejsze
konsekwencje. Nawiązując w swojej
prelekcji do wegetarianizmu -
przedstawił go w świetle pozytywnym, jako wzór do naśladowania i
akceptacji.
NASZYM CELEM
WEGETARIANIZM DLA KAŻDEGO
Spotykamy się w każdą środę o
godz. 18.30 w O.K. "SANIGA" (Chopina 22, 71-450 Szczecin).
Zapraszamy!
Informuję, że z uwagi na
zupelny brak zainteresowania "Informatorem", wydawanym przez Klub
"Gaja" po wrześniowym spotkaniu ruchu na rzecz praw zwierząt w Wilkowicach, wydawnictwo to przestaje
się ukazywać.
Prosimy nie przysyłać na adres
klubu informacji oraz pieniędzy na
tę publikację.
Wojtek Owczarz
21.2. Międzyklasówka Wegetariańska i grupa kaliska Federacji
Zielonych zorganizowały w Kaliszu
przemarsz antyfutrzarski. Chodziliśmy przez 40 minut ulicami Śródmieścia z transparentami oraz odczytywaliśmy apel do kobiet przez
megafon. Były także ulotki. Liczba
maszerujących osób przekraczała
chwilami 40.
Reakcje ludzi różne. Od poparcia (rzadko) do chowania się po
bramach pań ubranych w futra i okrzykach: "W głowach się poprzewracało". Ogólnie było nieźle. Zero
agresji z naszej strony. Wcześniej
w witrynach sklepowych pojawiły się
plakaty "Czy twoja mama nosi futro?..."
Jarek Jamroszczyk
Ekologiczną książkę kucharską
dla dzieci napisaną w formie obrazków przygotowuje Maartje Wils (Pr
Mariannclaan, 246, 2275 BN Voorburg, Holandia).
ALTERNATYWNE OBCHODY ROCZNICY PRZYBYCIA KOLUMBA DO AMERYKI
W 500. rocznicę przybycia Kolumba do Ameryki około 60 dzieci z
Holandii i innych krajów Europy połączy się ze swymi rówieśnikami w
Ameryce w trzech tygodniach "tańca,
gotowania, teatru, muzyki, filmu,
malowania i zabaw".
Kontakt jak wyżej.
Informacje o międzynarodowej
akcji "Drzew Pokoju" (ZB 30 s. 22)
w Europie można uzyskać od Martiny
Kaiser (Wangi, CH-8914 Aeugst am
Albis, Szwajcaria).
Akcję Medytacji Pokoju prowadzi PROJECT MEDITATION, Friedensplatz 1a, 4950 Minden, Niemcy. Organizacja jest szczególnie zaangażowana w działania mogące przynieść
pokój w Jugosławii.
Najnowsza książka znanej działaczki ekologicznej, Joanny Macy,
nosi tytuł "WORLD AS LOVER, WORLD
AS SELF" i została wydana przez Paralax Press. Punktem wyjścia rozważań autorki na temat stanu współczesnego świata i zachodniej kultury jest buddyjska koncepcja pattica
samuppada, współzależnego powstawania wszystkich zjawisk. Książka zawiera liczne wątki autobiograficzne
i stanowi niejako podsumowanie
działalności Joanny Macy jako naukowca i ekologa.
"Yoga Journal" Jan-Feb 1992
Buddyjscy mnisi w Tajlandii
przyjmują drzewa do buddyjskiej
sangi, aby ochronić tropikalne lasy
zagrożone na równi z lasami tropikalnymi Brazylii. Ubrane w pomaraczowe szaty drzewa są traktowane
jak święte osoby, a ścięcie takiego
drzewa uważa się za czyn równie występny jak zabicie mnicha.
"Global Family Update" Oct-Nov 91
6 x Marek Has
Ostatnio nasila się walka o
zachowanie lasów tropikalnych. Jeśli chcesz wziąć w niej udział, to
zapoznaj się ze wszelkimi informacjami dotyczącymi lasów tropikalnych
i poznaj siły, które je niszczą.
Mów o tym wszystkim wokół.
Ludność Penan z Borneo może
zamienić swe lasy na zwalone pnie w
przeciągu jednego roku jeśli nie
przeszkodzimy temu.
Musimy szybko działać na rzecz
tych ludzi aby mieli szansę przeżycia.
Dodatkowych informacji w tej
sprawie udzieli:
Rainforest Action Network
301 Broadway, Swite A
San Francisco, CA 94133
USA
Kontaktowe organizacje udzielające informacji dotyczących zagrożeń indiańskiej ludności wynikających z niszczenia lasów tropikalnych, to:
Cultural Survival
11 Divinity Ave
Cambridge, MA 02138
USA
Survival International - USA
2121 Decatur Place, NW
Washington, DC 20008
USA
2 x Szaman
Piszpunt z grupy "Okres Ochronny" z Wągrowca poprosi o podanie
informacji, że zbierają pieniądze
na pomoc dla chorej na raka kręgosłupa Aśki. Chętni mogą wpłacać na
konto:
BS WAGROWIEC 1355-2711-4 z dopiskiem "dla Asi".
Z dziennika TV w dn. 27.2.
można było się dowiedzieć, że nasze
pismo zmieniło nazwę na "Zielona
Przygoda". (Tak w każdym razie głosiła wizytówka pod Pawłem Głuszyńskim mówiącym o Czorsztynie.) Redaktorowi wydania gratuluję poczucia
humoru.
PEPSI PIJĄ LEPSI
Prasa doniosła, że w łódzkich
Zakładach Piwowarskich ruszyła
właśnie pierwsza w Europie Srodkowo-Wschodniej linia do rozlewu pepsi-coli do puszek. Piwowarzy planują wyprodukowanie do 40 mln puszek
jeszcze w tym roku. Na razie trwa
kampania propagandowa, m.in. w "Gazecie Wyborczej" ukazały się ogłoszenia z puchą pepsi na całą stronę.
Przedstawiciele konkurencyjnej
coca-coli oświadczyli tymczasem, że
ich napój będzie rozlewany do typowych polskich butelek. Coca-cola
zielenieje?
2 x (pr)
Niejaki pan Ziemowit Janowski
postawił sobie 40-metrową wieżę radiowo-telewizyjną w samym środku
Bolimowskiego Parku Krajobrazowego
(co prawda miejscowość, w której
stoi antena - Bartniki - nie leży
formalnie na terenie Parku, jednak
w rzeczywistości, biorąc pod uwagę
jej położenie względem Parku, znajduje się w jego centrum). Niby nic,
ale tenże sam pan zamierza wybudować kolejną, tym razem 140-metrową
antenę. Dokładnie mówiąc - antena
jest już przygotowana, wystarczy ją
tylko postawić. A najciekawsze jest
to, że wszystko robi bez zezwolenia
stosownych władz i - zapewne drobiazg - bez prawnego zezwolenia organów władz ochrony środowiska, a
nawet wbrew ich opinii, sam zaś
twierdzi, że 140-metrowy kikut anteny nie przyniesie najmniejszej
szkody temu, bądź co bądź, krajobrazowemu, Parkowi.
Piotr Rylik
W chwili, gdy minister Kozłowski pragnie usprawnić politykę informacyjną swego resortu powołując
do tego celu specjalne biuro prasowe, a także monituje dziennikarzy
aby pisali jak najwięcej o sprawach
ochrony środowiska, okazuje się, że
rząd w imieniu nas wszystkich podpisał umowę (30.10.90) z Urzędem
Statystycznym EWG (EUROSTAT), w
myśl której nie wolno udostępniać
szczegółowych danych o zanieczyszczeniach powodowanych przez poszczególne zakłady przemysłowe. GUS,
który publikował dotychczas takie
informacje w swoich rocznikach, otrzymał zakaz ich udostępniania począwszy od 1990r. - informacje są
publikowane z rocznym opóźnieniem.
Decyzję o utajnieniu danych umotywowano tym, iż nie należy zniechcać businessmenów zachodnich do inwestowania w zatrutym środowisku!
Stąd, kiedy znajdzie się jakiś
chętny i wybuduje np. piekarnię
obok "ładniutko" wyglądającej fabryczki, okaże się, że chlebek
zgrzyta w ząbkach lub pleśnieje w
pięć minut, bo fabryczka emituje
super tajne ilości dodatków "spożywczych". Oczywiście nie zniechęci
to tego i innych nadzianych facetów
do dalszego inwestowania. Na pewno
nie zrażą się tym, że ktoś ich
wpuścił w kanał pełen ścieków.
(pi)
Na nowej scenie teatru lalek w
Rabce odbył się pierwszy Collin
Walcott Meeting, z nowego cyklu imprez, których gospodarzem jest grupa Atman. Nasi przyjaciele sprawili
nam miłą niespodziankę i obok Tosi
Krzysztoń i Marka Walawandera wystąpił Słoma! Był film i muzyka Codony oraz plakaty, czasopisma i
ulotki.
Prosimy zainteresowanych
udziałem w następnych edycjach CWM,
aby dzwonili lub pisali na adres
organizatora: Piotr Kolecki, Miejski Ośrodek Kultury, Nowy Świat 8,
Rabka, tel. 77834.
Marek Styczynski
Jeśli sprzykrzyło ci się miasto, to wyrwij w Gorce do Chatki
Akademii Rolniczej "U Metysa". Twój
pobyt uświetni brak prądu i wegetariańskie jedzonko.
Położenie: 20 minut czerwonym
szlakiem od Schroniska na Turbaczu
w kierunku Kiczory.
ZAPRASZAMY!
Metys
Kanada chce dać Rumunii kredyt
w wysokości 380 mln dolarów kanadyjskich na rozwój programu energii
jądrowej.
"Będziemy w ten sposób popierać badania nad energetyką jądrową", powiedział w Bukareszcie kanadyjski minister ds. energetyki Jake
Epp. Rumunia buduje w Cernavoda we
współpracy z Kanadą swoją pierwszą
elektrownię atomową. Dostarczać ona
będzie 3000 megawatów mocy. Kredyt
dany przez Kanadę jest przewidziany
na uruchomienie pierwszych z pięciu
bloków.
Axel Horn
tłum. Szymon Spisak
ZABIĆ DROZDA
w holdzie wszystkim umyslnie
zabitym ptakom
Któryś od rana budzisz mnie
swym śpiewem
Bogu kląskając - chwaląc Go w jego
potędze
i mnie małemu umilając
życie
Na sinej nieba zniszczonej powłoce
na tratowanej w bezmyślności ziemi
w wodzie na krzyż co chwilę
przelewanej
w lesie zmęczonym i w górach
zdeptanych
maleńki ptaszku - męczennikiem zwę
cię.
Bóg ci na pewno nałoży czerwone
korony
lecz zanim będziesz królem -
upieczony w sosie
z gardłem rozdartym, z wywleczonym
wolem
zabity będziesz za to, żeś jak On
pokochał
boś inny nie mógł żyć na świecie
I co powiedzą ci, co z głosu twego
okradli Boga
wtedy, kiedy sami przed Nim staną.
Jozefa Drozdowska
Augustów, 17.04.91r.
EKOVEGA
to sklepik z żywnością dla
zdrowia, który:
- prowadzi sprzedaż wysyłkową art.
spożywczych i literatury dla wegetarian bądź ludzi, którzy chcą odżywiać się w sposób zdrowy, naturalny;
- udziela bezpłatnych porad w zakresie żywienia się na sposób wegetariański,
Zaintresowanym naszymi towarami wyślemy naszą ofertę handlową i
cennik (przy jednorazowym zakupie
towarów przekraczających sumę 500
tys. zł udzielamy 5% rabatu). Towar
wysyłamy na koszt klienta!
Piszcie do nas (zaadresowana
koperta zwrotna + znaczek) na adres:
"EKO-VEGA"
Ranowska 2
71-746 Szczecin
GLOBAL FAMILY
Powstała w 1986r. w Kalifornii międzynarodowa sieć działaczy i grup ekologicznych GLOBAL FAMILY
w chwili obecnej współpracuje z podan 500 organizacjami w 40 krajach, w tym także
z mass mediami tak znanymi jak CNN. Wydaje dwumiesięczny biuletyn "Global Family Update"
, w którym zachęca do organizowania alternatywnych grup pacyficystyczno-ekologicznych.
Poniższy tekst pochodzi z jej ulotki pt. CO MOŻESZ ZROBIĆ DLA POKOJU?
1. Aktywnie otwórz swoje serce
dla innych i szanuj ich odrębność.
Ze współczuciem odnoś się do ich
wewnętrznej boskości i jej ekspresji w zewnętrznym świecie.
2. Odsuń od siebie przekonania, lęki i osobiste nawyki, które
stwarzają barierę między tobą i innymi. Poczuj swój związek z całym
życiem jako członek jednej uniwersalnej rodziny.
3. Słuchaj wewnętrznego przewodnika, który prowadzi cię do
działań i rezultatów służących
wszystkim ludziom.
4. Bądź żywym wzorem odpowiedzialności, integralności, spełnienia i prawdy w stosunku do środowiska i wszelkich form życia na
Ziemi.
5. Traktuj osobiste i globalne
problemy jako możliwości osiągnicia głębszego partnerstwa z całą
ludzkością, Ziemią i źródłem.
6. Wizualizuj, módl się, medytuj, aby przynieść pokój szczególnie dla tych narodów i obszarów,
które uwikłane są w konflikty.
7. Dziel się swoim czasem, talentem i środkami, aby służyć penej pokoju przyszłości. Stań się
aktywnym partnerem GLOBAL FAMILY
przyczyniając się do jedności, miłości i współpracy na tej planecie.
Adres:
GLOBAL FAMILY
112 Jordan Ave, San Anselmo
CA 94960
415/453-7600, USA
Marek Has
NIE TYLKO O FUTRACH
...z kierownikiem lisiej fermy
w Zalesiu, Bernardem Faszcza, rozmawiaja Michal Olszewski i Szymon
Buza.
- Może najpierw trochę danych o
fermie?
- Na naszej fermie znajduje się
dość dużo lisów. Rocznie uzyskujemy
ok. 20 tys. skór, z których ok. 90%
trafia za granicę. Eksportem zajmuje się spółka SKIN-POLEX, cena jednej lisiej skóry wynosi 50 USD. Jak
łatwo policzyć uzyskujemy w ten
sposób ok. 1 mln USD rocznie. Nie
cała ta suma trafia do nas, ponieważ koszt pośrednictwa spółki jest
bardzo wysoki.
- W jaki sposób zabijane są lisy?
- Lisy zabijane są prądem. Trwa to
ułamki sekundy tak, że praktycznie
lis nic nie czuje.
- Co sądzi pan o ogólnopolskiej akcji antyfutrzarskiej?
- Wydaje mi się, że niektórzy Polacy chcą się na siłę poczuć Europejczykami, a że na Zachodzie miała
miejsce taka akcja, podchwycono temat i zaczęto również u nas tzw.
"akcje antyfutrzarskie".
- A czy nie uważa pan, że noszenie
futer jest nieetyczne?
- Moim zdaniem należy się zastanowić najpierw co dzisiaj jest etyczne. Czy etyczne jest pozbawianie
ludzi pracy? Czy etyczne jest wysunięcie na kandydata do ekonomicznej
Nagrody Nobla człowieka, który wyrzucił "na bruk" 2 miliony ludzi?
- Rówmież myśliwi oskarżani są o
brak moralności w związku z uprawianym przez nich zajęciem.
- Mogę odpowiedzieć na ten zarzut
słowami jednego z najsławniejszych
polskich przyrodników i zarazem jej
wielkiego miłośnika, Włodzimierza
Puchalskiego. Otóż zapytany o to,
jak, będąc miłośnikiem przyrody,
może być jednocześnie myśliwym, odpowiedział: "staram się strzelać
prosto w serce". Sam jestem myśliwym i mogę powiedzieć, że często
atakują nas ludzie, którzy o myś-
listwie nie mają zielonego pojęcia.
Tacy "papierkowi ekolodzy". Oczywiście łatwo jest ludziom siedzącym
w swoich ciepłych mieszkaniach oskarżać nas o brak sumienia, ale to
my dokarmiamy zimą zwierzynę, to my
budujemy paśniki, uprawiamy poletka
karmowe itp. Oprócz tego kandydat
na myśliwego musi przejść egzaminy
z hodowli i biologii zwierzyny łownej, etyki, języka łowieckiego, kynologii oraz strzelania. Muszę jednak przyznać, że wśród myśliwych
zdarzają się tacy, którzy nie powinni być z nami.
- Czy chciałby pan dodać coś na zakończenie?
- Uważam, że nie wyczerpaliśmy tematu. Można jeszcze wspomnieć o
dość surowych sądach łowieckich, na
których sądzeni są myśliwi łamiący
prawo łowieckie. Oprócz tego jako
myśliwy i pracownik firmy futrzarskiej życzyłbym sobie mądrych wrogów, dysponujących rzeczowymi argumentami, fachowców, którzy nie naciągają faktów pod swoje fikcyjne
teorie, ludzi znających się na rzeczy. A co do lisów i ich skór, to
mogę powiedzieć, że nie można odmienić ich przeznaczenia.
- I tym sakramentalnym stwierdzeniem skończymy naszą rozmowę. Dzikujemy.
c/o "EKO-AGONIA"
Wileńska 27/20
19-303 Ełk
SMUTNA HISTORIA MISIA Z 'CRICOLANDU'
Latem, niedaleko Dworca Głównego w Gdańsku, "rozłożył się"
"Cricoland" - mówiono na to "wesołe
miasteczko". Na środku placu ustawionio klatkę z misiem. Klatkę? Co
to jest klatka? Jest to mikroskopijnej wielkości pomieszczenie, wykonane z połączonych prętów żelaznych, uniemożliwiające jakikolwiek
ruch zwierzęciu, które znajduje się
w środku.
Ta "klatka" z misiem stała
długo. Obserwowali ją i dorośli i
dzieci. Przede wszystkim - dzieci.
(Niech się uczą o rasie panów?).
Przykre.
Co było potem? Ktoś coś próbował zrobić, później wszystko umilkło, później jakaś notka w gazetach,
kilka zdań w "Animals-ach". I co?
Długo nic.
Właściel "Cricolandu", Ulrich
Schubert, postanowił uśpić misia (w
związku z rzekomymi paszkwilami w
prasie i TV), z czym wystąpił do
MOŚ. Na szczęście nie doszło do tego i niedźwiadka przekazano za darmo - podrzucono do schroniska dla
zwierząt w Gdyni - Towarzystwu
Opieki nad Zwierzętami. Stamtąd miś
pojechał dalej, trafiając w końcu
do oliwskiego ZOO, gdzie zresztą
nie został przyjęty, do czasu zebrania funduszy na wybudowanie specjalnego wybiegu. Na razie miś znów
jest w "Cricolandzie". Tyle mówi
notka z "Dziennika Bałtyckiego" ze
stycznia.
Mamy teraz marzec 1992r.
Streszczenie w/w notki zawiozłam na
wolębyćkowy obóz zimowy w Elblągu -
nie wiem czy to coś dało. Czy cokolwiek nas jeszcze rusza? Wszystko
jedno teraz czy jesteśmy przeciwko
umieszczaniu zwierząt w ZOO czy
nie. Teraz chodzi o uratowanie życia kolejnemu misiowi, może nie bdzie tak jak z niedźwiedzicą Magdą.
Po co napisałam ten list? Chodzi głównie o zamieszczenie numeru
konta, na które można wpłacać pieniądze na pomoc dla misia: Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami,
19510-37976-132 PKÓ ó/Gdąnśk.
Może jeszcze na coś nas stać.
Beata Adamczuk
CZY MUSIMY UTONĄĆ W ŚMIECIU
Na kilka miesięcy przed ostatnimi wyborami nieoficjalne sondaże
wskazywały, że ok. 20% potencjalnych wyborców chciałoby głosować na
wymyśloną przez ankieterów Polską
Partię Ekologiczną. Tę informację o
nastrojach w Polsce szybko wykorzystała Polska Partia Zielonych, ktra zarejestrowała partię-atrapę o
tej właśnie nazwie, by następnie, z
nią w koalicji, wystartować do wyborów. Wbrew jednak początkowym intencjom elektoratu, nikt z tego ugrupowania nie przedostał się do
Parlamentu. Na tę klęskę miała
wpływ ewidentna kontrpropaganda,
jaką sprawie ekologii urządził lider Polskiej Partii Zielonych, pan
Janusz Bryczkowski w ramach swego
telewizyjnego "okienka" wyborczego.
Na widok owego sławnego "zamawiacza" - niemowy, który przez kilka
minut w telewizorze wachlował rękami, mnie się po prostu chciało
śmiać. Ten łysawy, na czarno ubrany
"szaman" informował po prostu publiczność, że naszym "zielonym" w
głowach pluszcze ekologicznie najczystsza woda.
Niestety, głowy "zielonych" -
i nie tylko "zielonych" - polityków
to już chyba ostatnie w Polsce
miejsce, gdzie ta woda jest czysta:
przyglądając się bowiem, choćby
tylko bardzo pobieżnie, przejściu
od "późnego komunizmu" lat 80. do
"wczesnego kapitalizmu" ostatnich
dwóch lat, nie sposób nie zauważyć,
że zatrucie środowiska - zwłaszcza
na terenie wielkich skupisk ludzkich - wyraźnie wzrosło. Cóż z tego, że przerwano budowę elektrowni
jądrowej w Żarnowcu, że spiętrzenie
Dunajca pod Nidzicą wciąż się odwleka, i że wskutek recesji przestały dymić kominy sporej liczby
fabryk w naszym kraju.
Centra naszych miast zostały w
ciągu zaledwie dwóch lat tak zatłoczone masowo importowanymi samochodami, że poruszanie się w nich zamieniło się w udrękę: przejazd na
rowerze Alei Trzech Wieszczów w
Krakowie wymaga obecnie nie tylko
odwagi ale i maski gazowej, aby nie
paść od wytwarzanych na tej głównej
arterii Krakowa spalin. (Skądinąd
ciekawe jest, dlaczego ci Wieszczowie nie przewidzieli takiego właś-
nie rozwoju umiłowanego przez nich
kraju?) Na nie kończących się bazarach trudno się przecisnąć zarówno
wśród zwykłych śmieci jak i wśród
podobnych do tychże śmieci "bogactw", którymi nasz lud się entuzjazmuje; na dawniej pokrytych zielenią przedmieściach trawa została
już całkiem stratowana (lub wyasfaltowana), by zrobić parkingi dla
nie kończących się rzędów wystawionych na sprzedaż samochodów.
Niewątpliwie dalszy rozwój bdzie oznaczał jeszcze większe nasycenie naszego kraju masowo wyrabianymi przedmiotami. Co za tym idzie,
zrobi się u nas jeszcze bardziej
ciasno, jeszcze smrodliwiej i - pomimo pięknych sklepów - jeszcze obrzydliwiej. Tutaj chciałbym się zająć samą ideologią planetarnego
"zaśmiecania na wyścigi", która to
działalność industrialna ekologom
kojarzy się ze zbrodnią, zaś liberałom ze wzrostem bogactwa i
szczęśliwości narodów.
Otóż ustroje, które swą wyższość cywilizacyjną opierały na
umiejętności handlu i pracy, były
dobrze znane już w starożytności i
wtedy to filozof Platon zauważył,
że prosty lud zwykł przypisywać
MARTWYM wyrobom rąk ludzkich cechy
metafizyczne. Ta starożytna obserwacja zachowała w pełni swą trafność i w dzisiejszych czasach: o
tym, jak lud kocha się w szmatkach,
świecidełkach i mechanicznych zabawkach można się przekonać na każdym jarmarku, zaś jego zdolności do
kolekcjonowania pieniędzy oraz pożądania godnych przedmiotów są doprawdy niewiarygodne: moja własna
babka, góralka z Zakopanego, co tydzień kupowała nową, ozdobną chustę
na głowę zwaną "tybetką" - tak że
po jej śmierci w jej domu znaleziono blisko dwa tysiące tych chust!
Znany amerykański psycholog,
Erich Fromm nazwał ten ludowoburżuazyjny kult martwych wyrobów
rąk ludzkich nekrofilią (od nekrosśmierć, filia-miłość). W książce
"Wojna w człowieku" pisze on, iż
"przejawy orientacji nekrofilnej
istnieją we wszystkich społeczeństwach przemysłowych, bez względu na
ich polityczne struktury (...) Ludzie kochają bardziej urządzenia
mechaniczne niż żywe istoty (...)
Uznają dreszcze podniecenia za radości życia i żyją w iluzji, że żyją w pełni tylko wtedy, gdy mają
wiele rzeczy do posiadania i użytkowania".
Według Fromma, przeciwieństwem
osób o tendencjach nekrofilnych są
bio-file, czyli ludzie, którzy kierują się miłością do istot żywych.
Ponieważ do tych istot zalicza się
nie tylko człowiek, więc biofile w
swych poczynaniach częstokroć stawiają zwierzęta - a nawet rośliny -
jako wzór, który człowiek winien
naśladować: Platon na przykład, by
zilustrować tezę, że do rządzenia
kobiety nadają się równie dobrze
jak mężczyźni, powołuje się na
fakt, że suki są równie sprawne w
pilnowaniu stada jak psy; podobnie
Chrystus, by wskazać jak mają żyć
ludzie, powołuje się na "ptaki niebieskie, które nie sieją ani orzą"
oraz na "lilie polne, które nie
pracują ani przędą, a przecież król
Salomon w całej chwale swojej nie
był odziany jako jedna z nich".
Podział na zachowania bio- i
nekrofilne jest kluczem do zrozumienia przyczyn zaburzeń o charakterze ekologicznym na naszej planecie. Jest on też kluczem do zrozumienia samej istoty podziału na polityczną lewicę i prawicę: na klasyczną lewicę socjalistyczną składają się bowiem osoby biofilne -
takie jak Robert Owen i Karol Marks
w XIX-wiecznej Anglii - u których
odrazę wzbudzało upodobnienie się
ludzi do bezmyślnych maszyn-robotów
skazanych na wykonywanie przez całe
życie zrutynizowanej, wyalienowanej
i dewastującej środowisko pracy.
Prawica natomiast - i to wszystkich
jej odcieni, włączając w to ostatnią, PZPR-owską nomenklaturę w stylu pozytywisty Mieczysława Rakowskiego - chciałaby widzieć świat mechanicznie uporządkowany, pełen
rozmaitych fabryk, fabryczek i majątków ziemskich, gdzie każdy przymuszony byłby do debilnej (ale za
to wydajnej) pracy. W tym idealnym
świecie totalnej industrializacji,
ludzie pragnący żyć jak ewangeliczne ptaki niebieskie winni, jak i te
ptaki, zdychać z głodu na szczelnie
zabetonowanych ulicach naszych
miast - i to znane, "humanistyczne"
marzenie naszego konserwatywnego
liberała, Janusza Korwina-Mikke
jest najzupełniej podręcznikowym
przykładem sposobu myślenia ludzi
opanowanych przez miłość do trupów.
Tutaj właśnie jest przysłowiowy "pies pogrzebany": na naszej
planecie nic nie zmieni sie na lepsze, dopoki sie nie poxegnamy z populistyczna, pozytywistyczna iluzja, że szczescie ludzkie można
osiagnac poprzez masowe wytwarzanie
urzadzen tego "szczescia" przysparzajacych. Czegóż zatem winna się
domagać ta wskazana przez sondaże,
20% mniejszość, której ambicje i
wymagania życiowe przekraczają granice dzisiejszego "targowiska próż-
ności"? Przypatrzmy się najpierw,
co w tym względzie robią inni,
zwłaszcza w Europie Zachodniej, do
której chcąco-niechcący musimy się
jakoś dopasować.
We Francji, na przykład, obecny minister do spraw środowiska,
pan Brice Lalond, założył ruch "Pokolenie Ekologii", który "ma serce
po lewej stronie i kładzie akcent
nie tylko na ochronę przyrody, ale
i na społeczeństwo, naukę i kulturę". Ruch ten ma ambicje "połączyć
wysiłki współczesnych francuskich
socjalistów oraz zielonych, zająć
aktywną pozycję wobec wciąż pogarszających się stosunków Północ Południe" (L'Express, 6.4.90).
Spróbujmy zatem naszkicować
program, którego realizacją winna
się zająć analogiczna do "Pokolenia
ekologii" POLSKA PARTIA PRZYJACIOL
XYCIA.
I. W sprawach kultury i
oswiaty, skazanych na witkiewiczowska "mechanizacje" oraz debilizacje
należy:
a) ochraniać przed infantylizującym, amerykańskim, modelem
"szkół na wzór przedszkoli", państwowe, programowo ambitne szkolnictwo ogólnokształcące, charakterystyczne zarówno dla kontynentalnej
Europy jak i dla konfucjańskiej Azji - dobre przygotowanie w zakresie
nauk ścisłych eliminuje populistyczne wierzenia w metafizyczną potęgę maszyn; znajomość zaś historii
oraz światowej kultury sprzyja powstawaniu osobowości autonomicznych,
odpornych na powaby prymitywnego
konsumpcjonizmu;
b) wbrew aktualnej "liberalnej" tendencji, należy upowszechniać i sponsorować - choćby i przez
Państwo - nie tylko tradycyjną
działalność kulturalną oraz sportową, ale i bardziej aktywne, "spartańskie" formy wypoczynku oraz życia towarzyskiego;
c) w zakresie wychowania młodzieży przed-szkolnej, należałoby
popularyzować osiągnięcia Szkoły
Jeana Piageta z Genewy, która wskazuje, że natłok zabawek, którymi
mamusie z zapałem obdarowują swe
dzidziusie, nie tylko nie sprzyja,
ale wyraźnie hamuje rozwój osobowości dziecka. Popularyzacja tej
niewygodnej, zarówno dla rzemieślników jak i sklepikarzy, informacji
w sposób samorzutny przyczyniłaby
się do oczyszczenia zarówno naszych
sklepów jak i mieszkań z tandetnych
zabawek-śmieci.
II. W ekonomii, już teraz
trzeba myśleć o tworzeniu czegoś w
rodzaju "grup obywatelskiej samoobrony":
a) w obecnym okresie intensywnej automatyzacji oraz strukturalnego bezrobocia należy dążyć do tego, by zmniejszającą się ilością
pracy robotnicy się dzielili, a nie
konkurowali między sobą o tę alienującą pracę (tak proponuje Brice
Lalonde i tego można by próbować
nawet i w Polsce; zasadę dzielenia
się pracą oraz wynagrodzeniem za
nią, stosowali niemieccy "Zieloni"
w okresie, kiedy otrzymywali wysokie diety jako członkowie Bundestagu);
b) ograniczyc lichwiarskie zapedy miedzynarodowych karteli bankowych. Banki te bowiem, poprzez
pożyczanie na z góry nie znany dokładnie procent, wymuszają proporcjonalny do oprocentowań przyrost
mającej wartość pieniężną masy towarowej . Przy obecnych technikach
wytwarzania oraz procentach bankowych, już za kilkadziesiąt lat cała
nasza planeta będzie musiała się
zamienić w rozmaite towary, a następnie w śmiecie. Banki sa zatem
bardziej niebezpieczne dla xycia na
Ziemi niż elektrownie atomowe, które są tylko pochodną "rozwojowej"
działalności instytucji finansowych. By ratować świat przed "pokojową zagładą" jaką przygotowywują
nam te instytucje, należy dążyć do
międzynarodowego potępienia - na
wzór potępienia rasizmu - modnej
obecnie w krajach anglosaskich starojudajskiej etyki, według której
"narody wybrane" mają, poprzez pożyczanie pieniędzy zamieniać w
swych niewolników inne narody (V,
Moj. 15,6). Tę wyraźnie nekrofilną
etykę Starego Testamentu należy
starać się zastąpić biofilną etyką
Testamentu Nowego, według której
pożyczanie na procent jest GRZECHEM
GŁÓWNYM;
c) w przypadku rolnictwa, którym w Polsce zajmuje się jedna
trzecia mieszkańców, należałoby
propagować idee małych i większych
kooperatyw, które jak sprawdzono są
ekonomicznie wydajne, a jednocześnie zezwalają ich członkom na sporo
wolnego czasu (by wskazać tu tylko
na przykłady nie tylko z Danii i
Francji, ale także i z Czecho-
Słowacji). Natomiast jeżeli ktoś po
katolicku chce "robić na swoim", to
należy mu koniecznie zapewnić warunki do tego: szybko się on przekona, iż jest swojej ziemi nie panem, ale niewolnikiem...
d) biorąc za wzór Francję, należałoby wprowadzić (i to dość
znaczny) podatek od luksusu,
zwłaszcza za nabywanie i posiadanie przedmiotów, które zatruwają środowisko oraz ograniczają swobodę po-\A
ruszania się współmieszkańców kraju
(samochody, posiadłości ziemskie),
e) należałoby też, wzorem krajów Zachodniej Europy, przywrócić
maksymalne ceny sprzedaży najbardziej podstawowych artykułów spożywczych, tak aby przynajmniej w
zakresie dóbr absolutnie niezbędnych do życia, kupcy nie byli zachęcani do wykorzystywania swej hegemonii na rynku do klasycznego,
"liberalnego" okradania swych
klientów.
III. W zakresie planowania
przestrzennego i ochrony krajobrazu
należy:
a) w dzielnicach willowych określić minimalny procent zieleni
przypadającej na pojedynczy domek -
by uniknąć, tak jak to się często
dzieje Ameryce, że właściciele betonują całe swoje obejście, by lepiej "panować nad ziemią";
b) wzorem Szwajcarii, gdzie od
każdego afisza płaci się podatek,
wprowadzić podatek od reklamy, przy
czym tę reklamę tak ograniczyć, aby
nie zaśmieciła zupełnie miast i
dróg w naszym kraju.
IV. Nalexy takxe zatrzymac samobojcza fale "liberalizmu" w dziedzinie transportu. Masowy obecnie w
Europie transport drogowy należy,
przynajmniej w części, przerzucić
na szyny, użycie bowiem kolei przy
takiej samej wielkości przewozów
jest wielokrotnie mniej uciążliwe
dla otoczenia, zużywa mniej energii, jest bezpieczniejsze i zdrowsze dla użytkowników. (Ten trend
jest już w Europie widoczny: Austriacy i Szwajcarzy wprowadzili na
przykład "umwelttiket" zezwalający
na ulgowe przejazdy koleją. W Polsce za "komuny" transport publiczny
był bardzo rozwinięty i mieszkańcy
Ursynowa chyba już dzisiaj dojeż-
dżaliby metrem do centrum Warszawy,
gdyby nie zachciało się im zmieniać
ustroju. Skutki zaś obecnych zabiegów "racjonalizacji ekonomii transportu" dobrze widać: ulice i szosy
do obrzydzenia przepełnione samochodami, śmiertelność na drogach
przekraczająca 20 zabitych dziennie, czyli i większa niż na wojnie
w Jugosławii.
Naszkicowany tutaj program
znalazłby te swoje 20% popleczników
w Polsce (zwłaszcza wśród zagrożonych bezrobociem nauczycieli). Z
takim programem możemy też śmiało
"iść do Europy" będąc pewnym, że
znajdziemy w niej ludzi patrzących
podobnie na "rozwój" zżerającego
naszą Ziemię, liberalnego nowotworu...
Marek Glogoczowski
1) Niektóre kraje - jak na
przykład Brazylia - już dawno zwrciły równowartość pożyczonych w latach 70. pieniędzy. Niemniej jednak
tytułem odsetek muszą one oddawać
wierzycielom w coraz większych
ilościach produkowane u siebie towary, podczas gdy ich długi bez
przerwy rosną.
2) Starojudajskie przepisy religijne dotyczące zniewalania "obcych" za pomocą pożyczania im pieniędzy, brzmią następująco:
V Moj. 15,6: Gdyż Pan Bóg twój błogosławić ci będzie, jak ci obiecał,
abyś wielu ludom pożyczał w zastaw,
ale ty sam nie będziesz się zapożyczał i dawał zastawu. Będziesz panował nad wielu ludami, ale one nie
będą nad tobą panować.
V Moj. 23, 20-21: Nie będziesz pożyczał na lichwiarski procent twemu
bratu, nie będziesz brał odsetek za
wierzytelność pieniężną ani za wierzytelność żywnościową, ani za cokolwiek, za co się bierze odsetki.
Obcemu możesz pożyczac na lichwiarskie odsetki, ale twemu bratu nie
będziesz pożyczał na lichwiarski
procent.
CZY NEO-WIP
Chciałbym sprostować niektóre
błędy zawarte w tekście St. Górki
pt. "Czy BORE jest złe" (czy neowip jest dobry?) z ZB 32.
1. Ruch "Wolność i Pokój" nawet gdyby chciał, nie mógł wystąpić
przeciwko KOR-owi, bo powstał cztery lata po rozwiązaniu KOR. Nie
atakowaliśmy również marszałka Pisudskiego (zmarł 50 lat przed powstaniem WiP-u).
2. A propos stwierdzenia "neoWiP-owcy z Krakowa zaczynają kąsać
rękę, która ich karmi" - wiem o
fakcie karmienia St. Górki w Czorsztynie na koszt Ruchu "Wolność i
Pokój", natomiast nie słyszałem o
sytuacji odwrotnej.
3. Janusz Korwin-Mikke nie
mógłby powtórzyć "za Musolinim, parafrazując jego wypowiedź z czasu
marszu na Rzym: szliśmy na ekologów
czterema kolumnami, a piąta kolumna
była wewnątrz...". Janusz KorwinMikke po prostu wie, że zdanie o
pięciu kolumnach padło w trakcie
marszu nie na Rzym, a na Madryt, i
nie z ust Mussoliniego (nb. przez
dwa "s"), ale generała Emilio Mory.
CDN
z uściskami
Adam Boryslawski
WiP-Kraków
RECYCLING UBER ALLES
Od niedawna na puszkowanych
napojach importowanych z RFN można
zobaczyć charakterystyczny symbol i
napis "DER GRTNE PUNKT". Jest to
jeden z przejawów prawdziwej rewolucji jaka ma miejsce w systemie
zagospodarowania opróżnionych puszek i butelek u naszego zachodniego sąsiada. Bowiem od kwietnia
ub.r. obowiązuje tam rozporządzenie
rządu w sprawie... zużytych opakowań. Oto jego zasadnicze postanowienia:
1. Za generalną zasadę uznano, że
producent opakowania ma obowiązek
jego odbioru i ponownego wykorzystania (samego opakowania lub materiału, z którego zostało zrobione).
Na sprzedawcy i dystrybutorze (importerze) spoczywa obowiązek dostarczenia opakownia do producenta.
2. Od 1.12.91 sprzedawcy i producenci mają obowiązek odbioru wszelkich opakowań zabezpieczających
przedmioty przy transporcie, np.
palet. Sprzedawcy mogą zorganizować
ich utylizację jeśli chcą uniknąć
kosztów transportu z powrotem do
zakładu produkcyjnego. (Utylizacja
nie może oczywiście oznaczać wyrzucenia na wysypisko lub spalenia.)
3. Od 1.4.92 (nie, to nie primaaprilis) klient może wyrzucić opakowanie w sklepie w którym kupił
dany przedmiot. Brzmi to wręcz nieprawdopodobnie, ale po kupieniu
przykładowo pasty do zębów w pudeku, można będzie zostawić wspomniane pudełko na ladzie, a sprzedawcy
nie będzie wolno tegoż pudełka wyrzucić na śmietnik.
4. Od 1.1.93 powyższa zasada obejmie wszystkie opakowania nie nadające się do ponownego napełnienia.
Będą to np. puszki po konserwach i
napojach, opakowania po szprejach
czy plastikowe butelki. W dodatku
każde z opakowań zostanie obłożone
kaucją w wysokości 0,5 DM (a przy
objętości ponad 1,5 l 1,5 DM).
Producentom opakowań stworzono
jednak możliwość "obejścia" ostatniej z powyższych zasad. Postawiono
jednak warunek - muszą stworzyć alternatywny system zbiórki opakowań,
a jego efektywność nie może być
niższa od 50% (a od 1.7.95 od 80%).
Oznacza to, że co najmniej co drugie wyprodukowane opakowanie musi
podlegać recyklingowi.
Przemysł niemiecki skorzystał
z tej możliwości i w ten sposób
powstał Duales System Deutschland
(DSD). Producenci opakowań uczesniczący w tym systemie mają prawo
umieszczać na swoich opakowaniach
wspomniane na początku tekstu zielone logo. Jest to sygnał dla kupującego, że opakowanie należy wyrzucić do osobnego kubła, a następnie
do osobnego kontenera. Kontenery te
są opróżniane bezpłatnie, tzn. na
koszt producentów, a ich zawartość
jest kierowana do zakładów zajmujących się przerobem opakowań. Związana z segregacją redukcja ilości
"normanych" śmieci oznacza obniżkę
opłat za ich wywóz (nawet o 30%). W
RFN jest to całkiem pokaźna kwota.
Można się spodziewać powszechnego udziału producentów w DSD, wymuszonego nie przez ekologów, ale
przez... handlowców (co będzie
znacznie bardziej skuteczne). Jest
niemal pewne, że sprzedawcy nie bdą chcieli przyjmować opakowań bez
"zielonej kropki", gdyż na nich
spadłaby wtedy konieczność pobierania kaucji i odpowiedzialność za
utylizację opakowań (nie mówiąc o
konieczności ustawienia kontenerów
na śmieci w sklepie).
Wszystko to powoduje duży ruch
w RFN-owskim przemyśle opakowań.
Następuje ich gwałtowne odchudzanie, przeprojektowywanie aby ułatwić późniejszy recykling, rezygnacja z materiałów sztucznych na rzecz
naturalnych (np. dmuchana kukurydza
zamiast styropianu). Ale o tym przy
innej okazji.
(pr)
Ps. Byłoby dobrze, gdyby świadomość
tego co dzieje się u naszego największego partnera handlowego dotarła do naszych producentów i decydentów od ochrony środowiska
(m.in. przed zużytymi opakowaniami)
CYTAT PÓŁWIECZA
"Upadek komunizmu oznacza koniec modernizmu. Tej ery, która
rozpoczęła się w renesansie i rozwijała się przez oświecenie do socjalizmu, od pozytywizmu do scjentyzmu, od rewolucji przemysłowej do
rewolucji informatycznej. Oznacza
koniec ery, w której człowiek uważał, że może wszystko objaśnić i
kontrolować, jest końcem ery ideologii, doktryn, poszukiwań uniwersalnej teorii świata i klucza do
dobrobytu"
Vaclav Havel
na Światowym Forum Ekonomistów
w Davos
JAK PISAĆ O EKOLOGII
Jak pisac, aby przekonac do
koniecznosci podejmowania dzialan
na rzecz ochrony srodowiska?
Jak z ekologia dotrzec do jak
najwiekszej ilosci osob? Jak uatrakcyjnic te problematyke, uczynic
przystepna i zrozumiala dla każdego
- rownież dla decydentow naszego
życia?
Jakich argumentow użyc wobec
palacych papierosy lekarzy, ktorzy
już przecież wszystkie argumenty o
szkodliwosci palenia tytoniu znaja?
Jak zwrocilbys uwage najbliższej osobie na koniecznosc ochrony
srodowiska, w ktorym wszyscy żyjemy? Jakich argumentow użyjesz?
- to pytania, na które warto
odpowiedzieć, a odpowiedź podpowiedzieć wszystkim tym, którzy zajmują
się informacją i propagandą proekologiczną: zarówno dziennikarzom jak
i uczestnikom ruchów ekologicznych
chcących działać skutecznie. Poniższe uwagi zostały opracowane w Instytucie Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW z wykorzystaniem uwag z
praktyki reporterskiej.
1. UCZCIWIE
Wielokrotnie spotykałem się z
opinią, że cel uświęca środki.
Dziennikarze stołecznej prasy chccy "dokopać" jednej z warszawskich
elektrociepłowni, przez lata operowali argumentem, że "wyłącza w nocy
filtry". Nie mieli na to dowodów, a
całe ich pisanie okazało się
śmieszne wówczas, gdy okazało się,
że w tej właśnie elektrociepłowni
obieg spalin uniemożliwia ominięcie
filtrów ani ich "wyłączenie"; awaria filtrów zaś blokuje spaliny,
które po prostu muszą przechodzić
przez włączone, działające układy
filtracyjne (inna sprawa, że z natury swej mało sprawne). Dziennikarska rzetelność postawiona została pod znakiem zapytania.
Cel nie uświęca środków. Zawsze powinniśmy dotrzeć do drugiej
strony w konflikcie, poznać jej
racje. Operowanie przez kilkanaście
lat stereotypem: "góral ma we krwi
niszczenie przyrody" doprowadziło
do zaognienia konfliktu między
przyrodnikami a góralami (sprawa
TPN), któremu kres - po jedenastu
latach - położyła dopiero interwencja min. Kozłowskiego.
Często emocje biorą górę nad
rzetelnym osądem sytuacji. Dotyczy
to szczególnie sytuacji konfliktu,
stresu, walki. Pamiętajmy o tym, że
nie tylko ważne jest nasze zwycięstwo (to, aby nie było elektrowni,
tamy, składowiska odpadów), lecz
również to, jakich argumentów użyjemy. Ważne, aby były to argumenty
sprawdzone, a nasza wiarygodność
nie do podważenia. Wiarygodność nasza i naszego działania.
2. ZE ŚWIADOMOŚCIĄ CELU
Ileż znamy wszyscy tekstów o
ekologii, z których dokładnie nic
nie wynika. Ileż mieliśmy w ręku
zadrukowanych kartek papieru, które
trafiły zaraz do kosza, a nie pamiętamy już czego dotyczyły. Ileż
ulotek, folderów, informatorów? I
jakie było przy tym marnotrawstwo
papieru?
Pisząc odezwę, ulotkę, list,
tekst na plakacie czy w gazecie -
pamiętajmy do kogo on trafia. Piszmy do konkretnego człowieka - pani
Joli, Heńka, pana docenta. Operujmy
takim słownictwem, które dla naszego odbiorcy będzie zrozumiałe.
Piszmy tak jak mówimy, myślimy,
czujemy. Nie szukajmy trudnych
słów, które nie będą miały innego
zadania poza wykazaniem naszej erudycji. Nie oznacza to oczywiście
prymitywizmu językowego, wprowadzania barbaryzmów i słownictwa z ulicy Ząbkowskiej. Z drugiej strony
jednak w pamięci zarył mi się slogan ukuty przez ZB (tytuł jednego z
tekstów o antyekologicznych jednorazowych opakowaniach produkowanych
przez firmę "Tetra Pack"): "FUCK
TETRA PACK".
Do zwrócenia uwagi i zapamiętania!
Pamiętajmy jednak o tym, do
kogo piszemy. Przypominajmy sobie
to co chwilę. I pamiętajmy o tym,
co chcemy osiągnąć.
W jednej z ulotek kierowanych
do ówczesnych mocno partyjnych decydentów młodzi ekologowie żądali
wstrzymania pewnej antyekologicznej
inwestycji. List ich wzięty byłby
na serio, potraktowany poważnie, z
powagą ich argumenty byłyby rozpatrzone, gdyby nie zapomnieli do kogo
piszą i co chcą osiągnąć. Ich celem
było przecież wstrzymanie antyekologicznej inwestycji, list swój zaś
zakończyli zdaniem: "Precz z Komuną!"
Jak postąpiłby autor tego listu, gdyby był "Komuną"? Być może
tak jak wówczas "Komuna". Sprawie
nie nadano biegu.
Pisząc pamiętajmy więc do kogo
adresujemy naszą informację i co
chcemy przez jej nadanie osiągnąć.
3. PRZYSTĘPNIE
Można napisać jasno, jasno wyrazić swe myśli. W krótkich, nie
szczególnie rozbudowanych zdaniach,
wartko. Odbiorca naszego komunikatu
(informacji) nie powinien zwrócić
uwagi na formę, nie może zastanawiać się o co w danym zdaniu chodzi
i gdzie jest jego początek, a gdzie
koniec. Nie chodzi tu tylko o błędy
składniowe, ale o zbędne tworzenie
zdań, z których nic nie wynika
(zdolność tę opanowali bezbłędnie
pracownicy ministerialni, niestety). Pamiętajmy, że nie piszemy w
próżnię, piszemy do konkretnego
człowieka.
Młodzi reporterzy, gdy oddają
swój pierwszy poważny duży tekst,
dopracowany i wycyzelowany, są
często proszeni o opowiedzenie o
czym on jest. Opowiadają z zapałem,
z przejęciem, roznamiętnieni, ale i
zwracając uwagę słuchającego na
najważniejsze ich zdaniem racje,
wątki, zdarzenia. Na papierze zaś
ich tekst jest miałki, zagmatwany i
niepotrzebnie udziwniony. Wówczas
słyszą od swego szefa: nagrałem
pańską opowieść. Tekst jest do luftu, ale spisz pan pańską opowieść z
taśmy. To tak powinno wyglądać.
Pamiętajmy, że piszemy do ludzi. Takich jak my. Chcących dowiedzieć się tego, co mamy im do powiedzenia. Chcących to zrozumieć,
ale pod warunkiem, że w naszej z
nimi rozmowie posługiwać się bdziemy tym samym językiem. Językiem
polskim. Językiem żywym, zwykłym,
normalnym. Językiem, jakim posługują się na co dzień. Językiem docenta - jeśli do niego kierujemy nasz
tekst. Językiem kowala, prządki,
stoczniowca (stoczniowca w szczególnym przypadku). Jeśli chcemy
użyć słówka "ekokonwersja" w tekście, który nie jest przeznaczony do
"Aury" czy ZB, wytłumaczmy wpierw,
co oznacza ten termin. Dajmy czas
na jego przyswojenie (trzy, cztery
linijki tekstu) i znów ponownie go
użyjmy jeszcze raz w skrócie go
tłumacząc. Pozwólmy na jego przyswojenie. W przeciwnym wypadku cała
nasza praca idzie na marne, czytelnik przechodzi do następnego tekstu.
Oczywiście, czasami w skomplikowanych sprawach konieczne jest
przytoczenie bardziej skomplikowanych wywodów. Pamiętajmy wówczas,
aby używać tak krótkich zdań jak to
możliwe, a między zdaniami dłuższymi, szczególnie po ważnych kwestiach "do zapamiętania" wprowadzać
chwile oddechu (polecam tu "Retorykę dziennikarską" Walerego Pisarka,
nie tylko dla dziennikarzy!). Oddzielając dwie myśli, dwa wątki,
warto stosować akapit.
Piszmy do konkretnego człowieka, który już nam dużo dał: zawierzył nam, że chcemy mu coś powiedzieć. Ułatwmy mu odbiór naszej informacji, to bowiem my jesteśmy dla
niego, a nie on dla nas.
4. CIEKAWIE
Czy uwierzysz, że i o lasach
tropikalnych można napisać tak, by
do końca tekstu wytrwała osoba o
nie najwyższym wykształceniu i niespecjalnie rozwiniętych zainteresowaniach, a po skończonym tekście
jeszcze go poleciła swym znajomym?
Czy uwierzysz, że można zrealizować
film ekologiczny (słyszysz już to
ziewanie, prawda?), o którym będzie
głośno, a podczas emisji jeszcze
oglądalność telewizji wzrośnie o
kilka procent? Czy uwierzysz, że z
ekologią można wejść do prasy wielkonakładowej i to właściwie bez
"żerowania na sensacji"...?
Uwierz, że jest to możliwe.
Znajomi dziennikarze "Ekopuka" ewidentne skandale ekologiczne opisywali w jednym z "pism dla kucharek"
bagatelizowanych przez tych, którzy
zapominają, że pisma te mają dziś
milionowe nakłady ("Kobieta i Męczyzna" właśnie przekracza milion
nakładu, do granicy tej zbliża się
"Poradnik domowy"). Po tym opisaniu
nadeszło kilkadziesiąt listów w poruszanej sprawie (handel wykradanymi z gniazd rzadkich ptaków jajkami), a o sprawie mówiły nawet dwie
panie jadące autobusem ze Śródmieś-
cia na Pragę.
Można zrobić ciekawy, pazerny
wywiad z ministrem ochrony środowiska, ciekawie napisać o szwedzkopolskiej współpracy w ochronie środowiska, o zainstalowaniu linii do
odsiarczania węgla, o wegetarianizmie, zdrowej żywności, a nawet decyzji Trybunału Konstytucyjnego.
Wśród dziennikarzy rozpowszechnione jest pojęcie "leadu". Po
"leadzie" rozpoznaje się, czy tekst
wart jest uwagi. Po "leadzie" kwalifikujący tekst do druku wie, czy
wart jest on umieszczenia na pierwszej czy na ostatniej stronie pisma. "Lead" to kilka pierwszych
zdań, które można wybić grubszą
czcionką. "Lead" przykuwa uwagę lub
zniechęca".
PRZYKŁAD I (początek tekstu)
"Od wielu lat trwa zakrojona na
szeroką skalę międzynarodowa bilateralna współpraca mająca na celu
bliższe kontakty dwustronne między
Polską a F. w rozwijaniu ważnych i
istotnych zarówno z polskiego jak i
z f-skiego punktu widzenia zagadnień w dziedzinie ochrony środowiska naturalnego..."
PRZYKŁAD II (początek tekstu):
"Niestety, jak twierdzi konsul Kowalski, nie dostaniemy ani złotówki. Ani złotówki nie dostaniemy na
to, aby poprawić stan środowiska, w
którym żyjemy. Czy skończy się na
obietnicach składanych od lat na
wyrost, a teraz - jak się okazuje -
bez pokrycia?"
W gazecie tekstów jest wiele,
twój czas jest ograniczony, twoja
percepcja również. Który z tych
dwóch tekstów chcesz czytać dalej,
a który odrzucisz?
5. DOGŁĘBNIE
Ważne jest to, aby temat, w
którym zabieramy głos był nam znany
"od podszewki". Nie chodzi o to,
aby napisać koniecznie wszystko, co
wiemy, ale o to, aby każde zdanie
niosło ze sobą głębszą treść, którą
przy innej okazji możemy rozwinąć.
Chodzi o to, abyśmy wiedzieli o
czym piszemy. Abyśmy punktowali
(znów slang dziennikarski) sprawy
ważne, kwestie istotne. Abyśmy wiedzieli co jest ważne. Abyśmy sięgneli do korzeni sprawy, przewertowali wszystkie dostępne materiały,
przeprowadzili rozmowy ze wszystkimi zainteresowanymi.
Tekst "z klasą" to tekst bez
potknięć, powierzchownych utartych
sądów, niezweryfikowanych opinii.
To tekst, po którym widać, co autor
chciał nam powiedzieć i dlaczego.
Tekst głęboki wcale nie jest tekstem ze zdaniami na pół strony. Odpowiada on po prostu na wszystkie
pytania, jakie czytelnikowi mogą
nasunąć się podczas czytania (jakie
pytania się nasuną możemy w przybliżeniu przewidzieć znając nasz
tekst i stereotypy istniejące już w
umyśle odbiorcy!!!).
6. KONKRETNIE
To znaczy bez dętych mów, taniego moralizatorstwa, wciąż pamiętając co chcemy przekazać. Filozofia ochrony przyrody w tekście
przygotowanym dla masowego odbiorcy
powinna z tekstu tego wynikać w ostatecznej tekstu tego wymowie (bardzo ważne jest też to, aby - o ile
to możliwe - do ostatecznego wniosku doszedł czytelnik sam, my możemy
mu tylko w tym pomóc). Znów przykłady, które to zilustrują:
PRZYKŁAD I: "Filozofia ochrony
przyrody przyjęta przez Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa po zmianach
na stanowisku szefa resortu, przewiduje zakrojoną na szeroką skalę
reformę podejścia do spraw ochrony
zasobów przyrodniczych. Zgodne jest
to z wytycznymi nr 15/46/B-45 z 28
marca 1990 r. Zasadne stają się też
postulaty społeczne. Wychodząc im
naprzeciw podjęto szereg decyzji
zmierzających do polepszenia funkcjonowania kontroli przestrzegania
zasad ochrony przyrody".
PRZYKŁAD II: "Schwytany ostatnio w Bieszczadzkim Parku Narodowym
kłusownik Jan Sz., lat 49, stanie
17 kwietnia przed Kolegium ds. Wykroczeń. Jeszcze niedawno zostałby
uniewinniony. Legitymacja Polskiego
Związku Łowieckiego nie ochroni go:
jego wina została dowiedziona, nie
ma też możliwości odwołania się do
dotychczas wszechmocnych protektorów. Dyrektor BPN czuje się mocniejszy po ostatnich zmianach w
Warszawie".
Który z powyższych tekstów
jest ciekawszy, który lepiej zapamiętamy, który zaważy na naszym
postrzeganiu "filozofii ochrony
przyrody"?
Konkret liczy się nie tylko w
wymiarze liczb, danych, dat, nazwisk. To wszystko ulega w pamięci
naszej zatarciu. Z pierwszego przykładu nie pamiętamy już numeru wytycznych ani o co tak właściwie
chodziło, poza tym, że znów coś
ktoś o tej ekologii. Z tekstu drugiego nie pamiętamy jak nazywał się
sprawca, ile ma lat i kiedy odbdzie się rozprawa, tylko że wreszcie każą za strzelanie do jeleni w
parku narodowym (zauważmy, że w
tekście nie było mowy o jeleniach),
że już czerwoni sobie nie robią polowań w parku (to wniosek zagorzałego antykomunisty lub mieszkańca
woj. krośnieńskiego), że koniec
pobłażania ze strony Ministerstwa
(to wniosek bardziej uważnego czytacza w dodatku wyrobionego w tej
tematyce).
Bądźmy konkretni!
7. AKTUALNIE
Tekst o tym, że na Śląsku stan
środowiska jest niezadowalający może dziś zainteresować już tylko
czytelnika we Francji czy w Hiszpanii. My to już wiemy. My wiemy, że
jest źle. Dla nas ważne są informacje nowe. A więc np. o tym, że
już udowodniono wpływ na zdrowie
dzieci i to kto udowodnił i dokładnie do jakich wniosków doszedł. Dla
nas ważna jest informacja, która
wnosi coś nowego. Oczywiście, można
to wykorzystać do przedstawienia
szerszej "filozofii ochrony środowiska" i sytuacji na Górnym Śląsku,
ale powtarzanie w kółko tych samych
rzeczy prowadzi do znieczulicy.
Szczególnie, jeśli nie widzimy tu
naszej roli, naszego miejsca, możliwości naszego działania.
O katastrofie czarnobylskiej
można dziś napisać tomy powtarzając
wciąż te same informacje, lecz taki
tekst nie znajdzie niestety uznania
ani kolegium redakcyjnego kwalifikującego teksty do druku, ani czytelnika przerzucającego strony w
poszukiwaniu "czegoś ciekawego".
Interesujące mogą natomiast wydać
się dla niego konkretne informacje
o stowarzyszeniu pomocy dzieciom z
Czarnobyla. O samej katastrofie on
wie bowiem już tyle, ile mu potrzeba (ile jest w stanie przyswoić),
teraz nie trzeba go już namawiać
aby zajął się tą sprawą, tą informacją, tą gazetową stroną, lecz
wskazać nowe informacje: co dzieje
się dziś w Czarnobylu, jak wygląda
dziś sprawa w okolicznych szpitalach, co dziś się robi w tej sprawie?
Nie piszmy wciąż o 27 regionach ekologicznego zagrożenia, jeśli naszej pracy nie kierujemy w
stronę odbiorcy francuskiego czy
amerykańskiego.
Nie piszmy o tym, co wydarzyło
się kilka lat temu i zaryło się w
powszechnej pamięci. Powtarzanie
tych samych informacji bez nowych
wątków jest niestety dla odbiorcy
nudne. On to już wie.
8. KONKLUZYJNIE
Nasze wywody muszą do czegoś
doprowadzić. Najlepiej, jeśli do
wniosku końcowego dojdzie sam czytelnik, wówczas będzie to JEGO
wniosek i wniosku tego będzie on
bronił jak swego, przekazywał w
rozmowach dalej, a taka "szeptana
propaganda" jest najskuteczniejsza.
Czytelnik może dojść do wniosku, że znów przeczytał kolejny
tekst o ekologii, kolejny tekst o
tym, jak to jest źle. Może też
dojść do wniosku, że w tym kraju
jest niezły bałagan, a nikt nad niczym nie panuje. Może dojść do
wniosku, że coś się robi albo nic.
Pamiętajmy, po cóż pisaliśmy nasz
tekst, o czymś chcieliśmy przecież
naszego odbiorcę przekonać. Czy
doszliśmy wspólnie z naszym czytelnikiem do jakiegoś wniosku? A może
tylko pisaliśmy sobie a muzom?
Nie chodzi o wykładanie kawy
na ławę, kończenia tekstu zdaniem:
"Jeśli się nic nie zmieni, będzie
źle". Do tego wniosku musi dojść
czytelnik sam, jeśli wniosek ten
zgodny jest z naszym założeniem, z
założeniem tekstu.
9. PRZEDSTAWIAJĄC ROZWIĄZANIA PROSTE, MOŻLIWE DO ZASTOSOWANIA PRZEZ CZYTELNIKA
Co czytelnik może zrobić po
przeczytaniu tekstu o ekologii? Od
jego reakcji po zakończeniu czytania zależy, czy jeszcze sięgnie po
ekologiczny tekst, ekologiczną informację. Pamiętajmy, że zarzucony
informacjami o tym jak jest źle,
poczuje się zredukowany do roli malutkiego trybika ogromnej maszyny.
On przecież nic nie może, to po cóż
będzie czytał o tej ekologii. Od
tego jest ministerstwo i ci wszyscy
zieloni.
A przecież pisząc o związkach
ekologii z ekonomią można mu zasugerować, by swe oszczędności już
wkrótce złożył w banku, który jemu
da przyzwoite odsetki, a inwestujcym w ekologię preferencyjne kredyty.
A przecież pisząc o zatrutej
żywności można zasugerować mu możliwe do podjęcia przez niego działania. Podobnie jak w przypadku hałasu, spalin samochodowych (rower,
komunikacja miejska), leków (medycyna niekonwencjonalna)...
Cytelnik powinien czuć, że i
on coś może. Może się podpisać na
liście protestu, może wysłać swą
opinię, może nie kupować barwionych
soków, może kupić lodówkę zwracając
uwagę na zużycie przez nią energii,
może zainteresować się sprawą poruszoną przez dziennikarza i śledzić
jej dalsze losy. Może nawet zainteresuje się szerzej ochroną środowiska, sięgnie po książki i zrewolucjonizuje pracę swego zakładu
przemysłowego żądając od speca od
środowiska jakichś danych...
Nie można czytelnika zostawiać
z rozłożonymi rękami.
10. ROZBUDZAJĄC ZAINTERESOWNIA ODBIORCY
Warto nie tylko, aby czytelnik
nie rozłożył rąk, ale by zaczął
działać, szperać, szukać następnych
informacji. Aby zainteresowaniem
tym zarażał innych. Aby po jednym
tekście zwrócił uwagę na kolejny,
kupił "Aurę", zaprenumerował ZB,
włączył telewizor na program o ochronie środowiska, który go zaciekawi, wreszcie zaczął działać.
Znam pewną sympatyczną wegetariankę, radykalną działaczkę ruchu
ekologicznego, która zielone ekologiczne okulary włożyła po jednym
jedynym tekście, który przeczytała
w młodzieżowym tygodniku. Dla
dziennikarza - zapomniałem dodać,
że ja byłem tego tekstu autorem -
nie ma większej satysfakcji. Hej,
Zuzo!
Reguły, które powyżej przedstawiłem zawarłem właśnie w pracy
dyplomowej o narzędziach skutecznego komunikowania w ochronie środowiska, propagandzie proekologicznej, od lat też te mechanizmy
"sprawdzam w praniu" w reportażach,
publicystyce, w "Encyklopedii życia", której jestem współautorem.
Czekam też na wszelkie pytania,
uwagi i spostrzeżenia, które nasuną
się po lekturze powyższego tekstu.
Eryk Mistewicz
NIE TYLKO CZORSZYN
Czorsztyn przez wiele lat był
symbolem. Symbolem ingerencji człowieka w potężne prawa natury, bagatelizowania tych praw. Symbolem
technokratycznego podejścia do środowiska. Symbolem lekceważenia opinii publicznej, ruchów obrońców
przyrody, wreszcie nie liczenia się
ze zdaniem lokalnej społeczności.
Mieli rację profesorowie występujący w obronie Pienin, mieli
rację ludzie nauki w latach 60-tych
piszący w tej sprawie petycje, listy protestu. Mieli też rację mieszkańcy Czorsztyna, Łapszy, Sromowców
występujący wówczas, w latach, gdy
rozpoczynano prace przygotowawcze
do tej budowy, protest swój - na
tyle, na ile wówczas było to możliwe - nagłośniając.
Mieli też rację uczestnicy akcji "Tama - tamie", gdy nazwali
czorsztyńską budowę Pomnikiem Głupoty Komuny. Porównywali ideę budowy zbiornika na Dunajcu do pomysłów
odwracania biegu syberyjskich rzek.
Gigantomania projektantów, zupełne
pominięcie praw środowiska, wreszcie totalitarne ograniczanie dyskusji na temat Zapory przez wiele
dziesiątków lat, doprowadziło do
nazwania tej budowy Pomnikiem Głupoty Komuny. I zupełnie słusznie.
Nikt patrzący przez zielone,
ekologiczne okulary na otaczający
świat nie powinien był przyzwolić
na to, co stało się w dolinie Dunajca. Czorsztyn jeszcze raz potwierdza tezę o słabości instytucji
ochrony środowiska w naszym kraju,
ale też i o słabości ruchu ekologicznego, o wewnętrznych podziałach, niemożności koncentracji rozdrobnionych sił. Czorsztyn potwierdza naszą słabość, rozbicie i małą
skuteczność.
O ileż skuteczniejsza byłaby
akcja "Tama - tamie", gdyby odbyła
się jeszcze przed kilkoma laty? Czy
po takiej akcji doszłoby do przegrodzenia Dunajca? Czy dziś prace
na tej budowie trwałyby nadal?
Oczywiście, trudno winą za taki
stan rzeczy obarczać dopiero rodzący się od kilku lat masowy ruch
ekologiczny, ale jest chyba jasne,
że protest ten w swym ogólnopolskim
wymiarze jest o dziesięciolecia
spóźniony. Trochę jest dziś próbą
sił, trochę licytacją dobrych chęci, trochę polityczną kartą, którą
się zagrywa nie zawsze wiedząc, pamiętając o co tak właściwie toczy
się gra i o co w Sprawie Czorsztyńskiej tak naprawdę chodziło i chodzi.
Dziwnie się czuję słuchając
tego, że najbardziej radykalni organizatorzy czorsztyńskich protestów stracili dziś kontakt z rzeczywistością. Dziwnie się czuję słuchając i czytając, że dla ludzi,
którzy zaangażowali w obronę Pienin
swój czas, swoje siły, swe serca,
nie jest już tak bardzo ważna sprawa zagospodarowania całego terenu
Parku, zabezpieczenia przed zgubnym
wpływem tego, co już tam nasi
dzielni budowniczowie - wodniacy
potworzyli, stworzenia systemu gwarancji dla ekologii tego regionu.
Zastanawiam się czy emocje - narosłe wokół tej sprawy od wielu dziesięcioleci, od wielu dziesięcioleci
tłumione - nie ograniczają dziś
zdolności racjonalnego myślenia, a
subiektywny osąd nie utrudnia
obiektywnego przyjrzenia się Sprawie (piszę "Sprawie" dużą literą,
bo nie polityczne spory czy retoryczne figury w sporze czorsztyńskim są tak naprawdę ważne, lecz sama Sprawa Zapory i przyległych terenów).
Racjonalny protest - którego
dziś jak na lekarstwo - ma tę wyższość nad nie uporządkowanym emocjonalnym krzykiem, że dziś jest
cichszy, lecz skuteczniejszy. Racjonalny protest to operowanie argumentami, odpieranie ataków i obrona
własnego stanowiska, ale też szacunek dla przeciwnika i stwarzanie mu
pola manewru, aż do stwarzania możliwości honorowego złożenia broni.
Racjonalny protest ma tę wyższość nad romantycznymi zrywami,
które my, Polacy, tak uwielbiamy,
że prowadzony jest wytyczoną drogą,
precyzyjnie, racjonalnie właśnie.
Ogromnym niebezpieczeństwem jest
dziś to, że sama Sprawa Czorsztyńska schodzi na plan dalszy, a na
czoło wysuwają się nie zaspokojone
ambicje jednostkowe czy wybuchy politycznych aspiracji.
Czorsztyn dziś, po przegrodzeniu koryta Dunajca, przestał być
kwestią "kto-kogo", "w tę - we
wtę". Jest klęską polskiego ruchu
ekologicznego. Jest klęską naukowców interweniujących w tej spraww latach 60-tych. Jest klęską spo-\A
łeczności lokalnej zaangażowanej
niegdyś przeciw, a dziś - jakby zagubionej - opowiadającej się za Zaporą. Jest klęską i wyrzutem sumienia zarówno statecznych organizacji
ochrony przyrody, radykalnych proekologicznych grup młodzieżowych,
jak i wywodzącego się z ruchu ekologicznego nowego ministra ochrony
środowiska. Rzucając się na sprawę
czorsztyńską właśnie dziś, angażując w tę sprawę naszą energię, nasz
zapał, wyrazimy nasze zdanie, uspokoimy sumienie, ale czyż jesteśmy w
stanie zrobić cokolwiek więcej? Nawet jeśli ciężarówki ruszą na pikietujących drogę, a minister Kozłowski przestanie pełnić swą funkcję po kolejnym jego poparciu dla
"anarchistów i wywrotowców" i próbie znalezienia modus vivendi...?
Czorsztyn nie może stać się
dziś polityczną przepychanką, wentylem bezpieczeństwa dla ujęcia
energii ruchów ekologicznych. Wmanipulowanie ekologów w rozgrywki
grup interesów, wykorzystanie naszej energii, zapału, pogłębienie
podziałów, które już dzisiaj paraliżują wiele posunięć i wprowadzenie podziałów nowych - jest realnym
niebezpieczeństwem. Jeszcze kilka
lat temu, przed przegrodzeniem Dunajca mogliśmy zadziałać tak, jak
zadziałaliśmy w sprawie Żarnowca. I
pewnie byśmy wygrali. Dziś, gdy zapora ta "stała się", a realna jest
groźba przerwania tamy, runięcia
masy ziemi i wody i nagłe zatopienie całego terenu poniżej zapory,
sprawa nie jest już tak jasna jak
byłaby jeszcze kilka lat temu. Konieczne jest rozważenie wszystkich
argumentów, a przede wszystkim szerokie otwarcie oczu. Może się bowiem okazać, że nie dość, że ekologia w całej tej kwestii ustępuje
miejsca polityce i politycznym sporom, to jeszcze straciliśmy z oczu
inne sprawy wokół.
Nie nadrobimy straconych dziesięcioleci. Nie przeniesiemy się na
początek wieku, gdy tworzono projekty, ani później - gdy zdecydowano o rozpoczęciu budowy. Nie znaczy
to, że trzeba tę budowę bezwzględnie, w tym zakresie jak dziś, kontynuować. Jest ta budowa hańbą dla
polskiej przyrody podobnie jak hańbą dla polskich planistów, hydrotechników, inżynierów. Również -
choć w innym wymiarze - polskich
ekologów. Oby nigdy więcej podobna
rzecz nie miała na naszej ziemi
miejsca. Obyśmy mieli uszy i oczy
szeroko otwarte.
Arkadiusz Jordan
PRZEZ KIESZEŃ DO SERCA
Uprawnienia samorządów lokalnych dają spore możliwości w dziedzinie ochrony środowiska, nie dając, niestety, żadnych gwarancji
wykorzystania tego potencjału. Autorem kilku projektów możliwych do
realizacji właśnie na szczeblu samorządu jest geolog z chrzanowskiego muzeum, pan Piotr Grzegorzek.
Pierwszy z nich dotyczy problemu składowania śmieci i przewiduje założenie sieci osiedlowych,
"przenośnych" punktów skupu surowców wtórnych. W ten sposób ich pozyskanie i odpowiednie posortowanie
nie byłoby zdane jedynie na dobrą
wolę i świadomość ekologiczną
mieszkańców, ale także na przyziemną, lecz ileż skuteczniejszą chęć
uzyskania drobnego dochodu. Te odpady, na które nie ma aktualnie popytu (np. stłuczka szklana), a z
pewnością będą kiedyś potrzebne,
można składować w nieużytkowanych
pomieszczeniach gospodarczych. Przy
tychże punktach mogłyby funkcjonować mini-kompostownie. Spełniać tę
rolę winny hermetycznie zamykane
kontenery o podwójnych ściankach,
formatem nie odbiegające jednak od
tych stosowanych obecnie do wywozu
śmieci. Sam proces kompostowania
odbywałby się bowiem na miejscu,
lecz potem surowiec musiałby być
odwieziony do miejskiej sortowni
kompostu. Oczywiście ewentualna obsługa takiego punktu wymaga zatrudnienia kilku osób, pracujących np.
po kilka godzin na każdym osiedlu.
Pomysł ten wydaje się być lepszy od wpychanej nam z podejrzanym
entuzjazmem technologii spalania
śmieci (por. ZB 12/91 - "Spalarnia
odpadów po francusku"). Szkic projektu wywołuje złudę olbrzymich
kosztów jego realizacji, nie zapominajmy jednak o stale ponoszonych
opłatach za tradycyjny wywóz i
składowanie śmieci na wysypiskach
(zwłaszcza jeśli te ostatnie znajdują się na terenie innej niż zainteresowana, jednostki administracyjnej), szkodach ekologicznych z
tego tytułu oraz o niewątpliwie estetycznym krajobrazie naszych
osiedli z przeładowanymi i cuchncymi pojemnikami.
Interesujący jest też pomysł
na oczyszczanie ścieków w małych
osiedlach i wsiach, szczególnie
tam, gdzie doprowadzając wodociągi
zapomniano w zapale o drobnej sprawie kanalizacji. Zamiast ciągnącej
się latami budowy mało efektywnych,
kosztownych oczyszczalni, można by
wykorzystać naturalną zdolność do
oczyszczania miejscowych potoków,
które i tak są zwykle zanieczyszczone w całym biegu ściekami wpuszczanymi "na dziko". Należałoby wtedy doprowadzić ścieki do potoku, a
w jego górnym lub środkowym biegu
utworzyć serię stawów osadowych,
które spowolniwszy nurt cieku umożliwią samooczyszczenie na wysokości
3. - 4. z 10 progów. Wspomniane
stawy można skojarzyć z oczyszczalnią trzcinową lub użyć biologicznych środków przyspieszających tempo rozkładu.
Warto też wymienić projekt p.
Grzegorzka zakładający, aby nie wywłaszczać - jak dotychczas - właścicieli z terenów, na których powstają rezerwaty, lecz opłacać ich za
utrzymanie pożądanego na tych obszarach stanu (bez prawa zmiany rodzaju użytkowania terenu).
Przykrą regułą stało się, że
niekonwencjonalne propozycje ochroniarskie nie doczekują się nawet
próby opracowania techniczno-finan-
sowego i wędrują na półkę z napisem
"science-fiction". Może jednak
przynajmniej wpuszczenie ich na
giełdę informacji stanie się impul-
sem do bardziej twórczego podejścia
lub próby zastosowania - może z mo-
dyfikacjami - w jakiejkolwiek for-
mie.
Michal Pierzchala
Notatkę sporządziłem na podstawie dwóch wywiadów przeprowadzonych przeze mnie z p. Grzegorzkiem.
Niestety pomysły ekologówamatorów nie zawsze nadają się do
realizacji. Przykładem mini-kompostownie czyli "hermetycznie zamykane
kontenery o podwójnych ściankach".
Otóż w hermetycznie zamkniętym kontenerze nastąpiłaby beztlenowa fermentacja śmieci, czemu towarzyszy
wydzielanie m.in. metanu i dwutlenku węgla (o odpowiednim zapachu nie
wspominając). Sądzę, że nawet podwójne ścianki mogłyby nie wytrzymać
wewnętrznego ciśnienia gazów, a nawet nie chcę myśleć co by się działo po otwarciu kontenera z taką
"zgnilizną". Dlatego też większość
kompostowni wykorzystuje proces
fermentacji tlenowej. Taki sam proces zachodzi też w ogrodowych pryzmach kompostowych. Prowadzenie procesu fermentacji beztlenowej wymaga
natomiast skomplikowanych instalacji umożliwiających np. odzysk powstającego biogazu.
(pr)
KORZENIE KRYZYSU EKOLOGICZNEGO
Nie zgadzam się z diagnozą
przyczyn kryzysu w ruchu ekologicznym prezentowaną w ZB 32 przez Janusza Korbela, wspartą autorytetem
Wojtka Eichelberga (ekologia strachu). Za przyczynę kryzysu uważają
oni "niedoskonałą" postawę samych
uczestników ruchu, tj. "lansowanie
siebie przeciw innym", pokazywanie
"ego grupowego" itp. mniej lub bardziej subiektywne rzeczy.
Porównałbym to do sytuacji
much w smole, które za główną przyczynę niemożności wzlotu uważałyby... inne muchy, a nie - smołę.
(Ja też jestem taką muchą w smole...)
Otóż - choćby nie wiem jak się
zjednoczył obecny ruch Zielonych,
to i tak niewiele by zrobił, bo
jest nas za mało. Te frustracje w
ruchu biorą się często stąd, że nasze marzenia rozmijają się z rzeczywistością: tak naprawdę to nie
więcej niż kilka procent społeczeństwa w ogóle interesuje się ideami
Zielonych, nie mamy pieniędzy na
działalność ani na propagandę, nie
ma nawet dostatecznej liczby zaangażowanych ludzi. To jest ta SMOŁA,
w której grzęźniemy, i na którą nie
ma się co obrażać. Ona istnieje
obiektywnie. O Zielone idee trzeba
jeszcze długo powalczyć.
I jeszcze jedno - pochwalam
pozytywną różnorodność, konkurencję
propozycji: ten świat nie został
jeszcze do końca stworzony, trzeba
dać szansę wszystkim pozytywnym
ideom. I dlatego niezbędne jest nawet pokazywanie tzw. "grupowego
ego", które tak naprawdę jest tylko
naiwnym marzeniem o lepszym świecie, wyrażanym stosownie do roli
jaką pełnimy w przygodzie zwanej
ŻYCIEM.
Vegetujący na marginesie
Zielonej Łączki
Krzysztof Żółkiewski
*) naiwność - wiara w to, że DOBRO
może zwyciężyć ZŁO - bądźmy naiwni.
SZANUJ ZIELĘŃ
Po raz kolejny jesteśmy świadkami anomalii klimatycznych - kolejna zima - o charakterze jesiennym i w perspektywie - wczesna
wiosna. Wiosna, która eksploduje
zielenią i nowym życiem. Wiosna,
którą my - ludzie - skutecznie i
bez krzty współczucia obrabujemy z
jej piękna i powabu. Jakże często
widzimy całe rodziny, które przy
okazji wiosennych spacerów łamią
bazie, brzozowe gałęzie i zrywają
pierwsze kwiaty. Katastrofa zaczyna
się na Wielkanoc - wtedy to ranione
i zabijane są tysiące krzewów i
drzew wierzbowych, niszczone dla
ich piękna, które potrwa tydzień,
dwa i zniknie. Drzewa i krzewy pozostaną okaleczone, a nikt z nas,
istot wyższych nie pomyśli nawet o
roli, jaką te rośliny odgrywają w
ekosystemie, o ich znaczeniu dla
zwierząt i owadów, o ich życiu. Dla
zaspokojenia chwilowej ciekawości
czytających te słowa podam kilka
faktów, dla których powinniśmy dbać
o to, by wszystko co zielone istniało nadal - na przykładzie bazi -
czyli wierzb.
1. Wierzba jako taka żyje i odczuwa
na swoim poziomie wibracyjnym i nie
mamy żadnego prawa robić jej krzywdy li tylko dlatego, że o czymś nie
wiemy lub czegoś nie widzimy.
2. Wierzba jest rośliną, która daje
pierwszy liczący się pożytek
pszczołom i innym owadom, który powoduje wzmocnienie się pszczelich
rodzin, co rzutuje na ich dalszą
siłę, a w efekcie na miód, pyłek,
propolis etc. oraz na wysokość plonów sadowników i plantatorów.
3. Zarośla wierzbowe jak wszystko,
co zielone daje nam tlen - ale my
ludzie sukcesu tlenu nie widzimy -
a więc problem niedotlenienia naszych miast - po prostu nie ma!
4. Ziemia przerośnięta korzeniami
wierzby znacznie dłużej utrzymuje
wodę (której brak możemy już niedługo zacząć odczuwać), a także
znacznie szybciej rozkłada zanieczyszczenia - co już na Zachodzie
jest wykorzystywane do budowy
oczyszczalni ścieków na bazie zarośli wierzbowych, trzcinowych etc.
5. Zarośla wierzbowe są dobrymi remizami dla ptactwa, a także zapobiegają erozji gleb.
Dużo by jeszcze mówić i pisać
na ten temat, ale tu nie miejsce na
takie rozważanie. A co nam pozostaje: pokazać samym sobie, że zostało
w nas trochę współczucia dla świata
roślin, a przez niego dla nas samych. I jeszcze jedno - skoro już
wybierzemy się na bazie, idźmy z
sekatorem i pokażmy naszym dzieciom
jak to robić bez łamania i niszczenia, a gdy chcemy wprowadzić je w
świat roślin i pobawić się w nauczyciela biologii, nacięte bazie
wstawmy do słoika z wodą, a gdy
puszczą korzonki, posadźmy je na
brzegu lasu lub nieużytkach - niech
dadzą świadectwo naszej zielonej
świadomości!
Dariusz Lermer
SPRYWATYZOWAĆ MINISTERSTWO OCHRONY ŚRODOWISKA
Pomysł ten, choć wydaje się
zgoła niepoważny, nie jest odkrywczy. Już wcześniej sprywatyzowanie
Departamentu Ekonomicznego MOŚZNiL
przeprowadził jeden z byłych ministrów, tworząc Ministerstwo-Mario-
netkę, pozbawione finansów. Stworzony przy Ministerstwie fundusz
całkowicie zawładnął ekonomią
MOŚZNiL, funduszem zaś zawładnął
jego szef, prezes rady zarządu, po
wyeliminowaniu go z grona ministrów. Dziś coraz głośniej mówi się o
tym, że fundusz - wciąż w niepodzielnym władaniu byłego szefa resortu - wejść ma w spółkę. Niewykluczone zresztą, że z nim samym. Co
z tego wyniknie - zobaczymy.
Nikt jeszcze chyba nie myślał,
aby sprywatyzować całe Ministerstwo. Nie chodzi mi przy tym o naśladowanie postępowania jednego z byłych ministrów traktujących ministerstwo jak swój prywatny folwark,
czy też licytowaniwe poszczególnych
departamentów lub części potężnego
gmachu, oddawanie go w ręce łakomych spółek. Chodzi o wprowadzenie
stylu pracy pochodzącego w linii
prostej z dobrze funkcjonującego,
sprawnie zarządzanego kapitalistycznego przedsiębiorstwa. Słówko
"kapitalistyczne" oznacza przedsiębiorstwa rentowne, działające w warunkach konkurencji, narażone na
ataki i odpierające je, promujące
własne produkty i idee, zjednujące
wobec nich przychylność odbiorców i
decydentów. Dysponujące środkami i
w sposób przemyślany środki te wydatkujące; liczące każdy grosz i
analizujące korzyści.
Ministerstwo sprywatyzowane
wiedzialoby wreszcie jakie sa jego
zadania i jaka jest rola każdego z
zatrudnionych tam pracownikow. Osoby zatrudnione w ministerstwie wiedzialyby jaka praca przed nimi zostala postawiona i że za te prace sa
personalnie odpowiedzialne, a jesli
nie sprostaja - ich miejsce w wyniku konkursu może zajac ktos inny,
lepszy, dokladniejszy, wykazujacy
wieksza inicjatywe wlasna, bardziej
przydatny. Nie wyobrażam sobie, by
bez wysiłku Japończyków (których
poziom życia tak Polacy podziwiają,
a na wieści o stylu pracy kręcą
znaczące kółka przy skroni) można
było nadgonić opóźnienia, ustawić
wszystko na swym miejscu, stworzyć
sprawnie funkcjonujący mechanizm.
Tego typu styl pracy, polegający na
osobistej odpowiedzialności na każdym stanowisku, osobiście podejmowanych decyzjach i odpowiedzialności za poszczególne zadania, znany
jest nie tylko z rentownych kapitalistycznych przedsiębiorstw, lecz
również zachodnich instytucji życia
państwowego. Francuski, belgijski
czy angielski podatnik chce wiedzieć na co idą jego pieniądze, a
każdą rozrzutność administracji zaraz wytyka. Wytyka też każdą niesprawność systemu, który ma służyć
przecież obywatelom, czyli i jemu.
Zachodnia instytucja państwowa
działa niczym doskonała funkcjonalna machina, przy czym im wyższy
szczebel tym praca urzędników wykonywana jest dokładniej, ich poziom
merytorycznego przygotowania i osobistej odpowiedzialności większy,
podobnie zresztą jak zarobki. To
właśnie styl pracy urzędów centralnych kopiują urzędy lokalne; to
właśnie z góry idzie przykład. Nie
ma się czemu dziwić, gdy wojewódzkie wydziały ochrony środowiska
zbywają natrętów-ekologów, jeśli
taką praktykę stosowało przez lata
samo ministerstwo, a urzędnicy ministerialni na każdą decyzję (w
najdrobniejszej nawet sprawie)
przeznaczali 30 dni zgodnie z Kodeksem Postępowania Administracyjnego; trudno się dziwić, że brak
jest wówczas aktywnego, szybkiego
działania władz lokalnych, wychodzącego naprzeciw społecznym inicjatywom.
Styl działania urzędów centralnych w innych krajach można
przyrównać pod względem funkcjonalności do działania prężnych firm. W
szefie widać człowieka mającego
jasną, zwartą koncepcję, a przy tym
menadżerską głowę. W departamencie
współpracy z zagranicą - odpowiednik centrali handlu zagranicznego;
w biurze prasowym - komórkę marketingową; w biurze prawnym - zespół
doskonałych konsultantów prawnych.
Poszczególne departamenty odpowiedzialne są za poszczególne, jasno
określone sfery działalności. Departamenty realizują ogólną politykę resortu przedstawioną przez szefa, angażując w to swe wysiłki i
"twórczy pomyślunek" - własną inicjatywę - w wyodrębnionym "temacie"
(woda, powietrze, odpady...).
Sukces lub niepowodzenie resortu zależy od przyjętego stylu
pracy. Istnieje wreszcie dziś, przy
tym ministrze ochrony środowiska,
szansa, że resort ten będzie bronił
praw ekorozwoju (współdziałając z
komisją sejmową, organizacjami i
ruchami ekologicznymi, inicjatywami
lokalnymi), przestanie zaś chronić
trucicieli i wydawać sprzeczne i
niezbyt przemyślane decyzje. Wszystko jednak zależy od prężności resortu i zdecydowania jego szefa.
Ochrona środowiska dotychczas zwykle była bowiem dziedziną bagatelizowaną lub wręcz pomijaną w życiu
społecznym, politycznym, gospodarczym (choćby w debacie budżetowej)
także dlatego, że urzędnicy resortu
chowali głowę w piasek, ulegali
słabym nawet naciskom różnorodnych
lobby, wycofywali się rakiem i starali się zachowywać w miarę jak
najciszej.
Gdy minister Kozłowski wkrótce
po objęciu funkcji szefa resortu
zaangażował się w obronę młodych
ekologów zagrożonych wysokimi karami (a często i niedopuszczeniem do
matury przez dyrekcje szkół) i Unia
Polityki Realnej zażądała jego dymisji, słyszało się na korytarzach
ministerstwa: na co mu to było, na
co, mógł przecież spokojnie sobie
pourzędować, a tak to...
Zmiana stylu pracy Ministerstwa Ochrony Srodowiska Zasobow Naturalnych i Lesnictwa - ktora to
zmiane zapowiada nowy minister -
zadecyduje o tym, czy Ministerstwo
przestanie kojarzyc sie z tonami
makulatury - niepotrzebnych ekspertyz - i mrocznymi korytarzami z
wiecznie opędzajacymi sie od petentow urzednikami, ktorzy niezbyt
wiedza za jaka prace sa odpowiedzialni, czemu ona sluży w ostatecznym efekcie i dlaczego to wlas-
nie oni ja wykonuja.
E.M.
ZIELONY FILOZOF
Norweski uczony Arne N4ss,
powszechnie kojarzony z nurtem ekologicznym w filozofii, 28.1.92
ukończył 80 lat. Ta okrągła rocznica przyczyniła się do przedstawienia w skandynawskich mass mediach
sylwetki jubilata od prywatnej
strony.
Filozofią Arne N4ss rozpoczął
interesować się jako piętnastolatek, a jego pierwszym autorytetbył Spinoza. O filozofie tym profesor powiedział: "używał słowa Bóg
cały czas, ale jest to Bóg, który
nie istnieje ponad nami. To my jesteśmy w Bogu, a On jest w nas. Nasza siła jest częścią boskiej siły,
a bez nas Bóg nie istnieje".
Arne N4ss stał się najmłodszym
profesorem w Norwegii mając zaledwie 27 lat, lecz dzisiaj nie uważa
tego faktu za szczególnie istotny.
Dla statystycznej ścisłości
trzeba dodać, że półtora roku temu
wstąpił w trzeci związek małżeński.
"Spinoza mówił, że najwyższym
stopniem w rozwoju człowieka jest
amor intellectualis i akceptacja
miłości. Te dwa aspekty są nierozłączne. Dla mnie sens życia stanowią: rozmyślanie, pisanie, alpinizm
i narciarstwo, a także posiadanie
bliskiego kręgu przyjaciół. To
wszystko znajduję w Tvergastein" -
mówi profesor. Miejsce, które wspomina znajduje się wysoko w górach,
gdzie zbudował kamienny dom bez
udogodnień (brak tam wodociągu i
elektryczności).
17.5.64 szwedzki dziennik doniósł, że 52-letni profesor Arne
N4ss trenuje na fasadzie budynku
Instytutu Historyczno-Filozoficznego Uniwersytetu w Oslo. Nie lada
sensacją była informacja, że profesor ze swoimi studentami opuścił
salę wykładową po zajęciach, wychodząc przez okno na 9 piętrze. Nie
dziwi ten fakt tych, którzy znają
wspinaczkowe dokonania N4ssa w górach Azji (np. zdobycie Trich Mira
- 7692 m n.p.m.).
N4ss znany jest ze specyficznego poczucia humoru. Paul Hofseth,
jego dawny student przypomniał zdarzenie, gdy pewnego razu N4ss jechał ze swym kolegą w tramwaju. Jeden z nich rozpoczął grać chorego i
zapytał, czy jest wśród pasażerów
osoba, która ma szklankę wody. Wtedy drugi od razu wyciągnął naczynie
z kieszeni i podał je mówiąc - proszę bardzo (typowy skandynawski humor).
W 1984 po wielu podróżach dookoła świata Arne N4ss przyjechał
na międzynarodową konferencję zorganizowaną przez Uniwersytet w Minnesota. Zaprezentował tam "Zieloną
utopię 2084" jako przykład "ulepszania świata" na bazie tradycyjnej
norweskiej społeczności. Uczony
opisał grupę amerykańskich turystów, którzy nagle znajdują się na
jednej z wysp opodal Bergen. Tam
też spotykają samowystarczalną społeczność, która porusza się po okolicy na rowerach, ludzi żyjących ze
zwierzętami i roślinami w świętej
zgodzie. Technologia utrzymywana
jest tam w granicach zdrowego rozsądku. (Ludność ta korzysta z takich udogodnień jak centralne ogrzewanie, telefony, pociągi). Obserwują to osobnicy żyjący jakby na
innej planecie, nie mogący zrozumieć, że homo norvegicus futurus
nie potrzebuje alkoholu czy też innych używek. Stanowi to dla nich
rzeczywistość szokującą, gdyż są
oni przekonani, że życie takie koniecznie doprowadzić musi do nudy.
W tym momencie dochodzimy do centralnego punktu myśli N4ssa, którą
autor przedstawia w formie równania
matematycznego:
N = R : (W + P)^3
gdzie N - nuda jest wprost proporcjonalna do R - konsumpcyjne kopiowanie, reprodukowanie, i odwrotnie
proporcjonalna do W - intensywność
wrażliwości wewnętrznej, P - wewnętrzne zrozumienie, poznanie. Jeli nie mamy równań dosyć, to wczytajmy się w kolejne
K = P : (Q + C)
gdzie K - stopień rozwoju kultury,
P - stan przyrody, Q - kultura, C -
cywilizacja.
"Lubię młodych ludzi - mówi
profesor, będący wysokim szczupłym
mężczyzną o siwych włosach i o jasnoniebieskich oczach, chętnie odżywiający się ciemnym, biodynamicznie
uprawianym chlebem - z nimi przeżywam więcej nieba i piekła, a mniej
spokoju. Młodzi ludzie są intensywni w sposobie życia, mają wewnętrzną energię, dynamikę i radość, ktra mnie fascynuje. To jest to samo,
co czuję, gdy się wspinam."
Na pytanie, co sądzi o trendach dominujących we współczesnym
świecie, 80-letni filozof odpowiedział: "Materialne bogactwo zawiera
lekkie, przyziemne wartości. Wspaniale jest być bogatym, ludzie
wszak stale zadają sobie pytanie,
co daje im rzeczywistą radość. Aby
na to odpowiedzieć, trzeba nieustannie dowiadywać się, poznawać. Z
drugiej strony - kopiowanie wiedzy
ludzi otępia, doprowadza do znieczulicy. Zwiększanie się ilości
wolnego czasu, zabawy doprowadza do
nudy. Stajemy się niepełnymi ludźmi
bez wewnętrznych doświadczeń. Pozwala to bronić nam rzeczy materialnych, a pozostałe aspekty odsunięte
zostają na bok. To nie są tylko moje słowa. Do tego dochodzili liczni
filozofowie od zarania dziejów aż
po czas obecny. W dzisiejszym świecie brakuje mi czarodziejskich, rytualnych, magicznych, szamańskich
idei, czyli herezji i spontaniczności. Myślę, że nadchodzące stulecie będzie przeciążone stresem, ale
istnieje jakaś szansa dla dzieci
naszych wnuków. Kiedy herezja
osiągnie moc, wtedy możemy mieć nadzieję..."
Na pytanie o biedę w świecie,
odpowiedział: "Musimy ofiarować realną pomoc, a nie jedynie przejmować się tymi problemami. To tak,
jakby lekarz martwił się tylko o
swoich pacjentów. To za mało."
Czym jest Ekozofia? (Arne N4ss
jest twórcą tego filozoficznego
nurtu)
- "Jest to mądrość bazująca na poś-
więcaniu naszej uwagi właściwościom
Ziemi. Oznacza to przejęcie inicjatywy w czasie kryzysów ekologicznych, a to powinno doprowadzać do
praktycznych rozwiązań."
Beata Kubicova
Miroslaw Klimkiewicz
opr. na podst. artykułów
z prasy norweskiej
ORKISZ - ZBOŻE PRZYSZŁOŚCI
Ta roślina z rodziny traw zwana również dynkiel lub szpelta pochodzi z dorzecza Eufratu i Tygrysa. Uprawiana następnie przez Celtów, w niewielkiej ilości występuje
w Europie również dzisiaj (Asturia
w Hiszpanii, obszar Ardenów, zachodni Tyrol). Wzbudza ona obecnie
coraz większe emocje w kręgach naukowców i rolników. A to z dwóch powodów.
Po pierwsze - ziarniak jest
ukryty w grubych, sztywnych plewach, które gromadzą pozostałości
metali ciężkich i inne zanieczyszczenia oraz chronią przed promieniowaniem radioaktywnym ukryte wewnątrz nasienie.
Po drugie - w przeciwieństwie
do innych gatunków zbóż, w których
najcenniejsze składniki gromadzą
się w cienkiej, zewnętrznej warstwie ziarna i są odrzucane wraz z
otrębami, w orkiszu składniki mineralne, białka, cukry itp. są rozłożone równomiernie w całym ziarnie.
Pozwala to na uzyskanie pełnowartościowej bialej mąki, a co za tym
idzie jasnego pieczywa, puszystych
bułek itd.
Sebastian Krajewski
CZY TYLKO W STARGARDZIE?
Nie chciałabym być siewcą
zwątpienia, ale właśnie przestałam
(a może nigdy nie zaczęłam) rozumieć, o co w tym całym ruchu (czasem ruszku) ekologicznym "się rozchodzi". Do smętnych rozważań przywiodło mnie pewne wydarzenie z życia stargardzkiego, prężnego oczywiście, ruchu ekologicznego. Nie
chcę wnikać w szczegóły, gdyż to co
się tu dzieje to tylko nasza wewntrzna sprawa i nie nadaje się do
wywieszania jak szmata na płocie.
Myślę jednak, że z takimi sprawami
można się spotkać w wielu grupach.
Tak jak udało nam się zgromadzić
sporo osób do pikietowania radzieckiego cyrku (ok. 40), tak na sprzą-
tanie parku przyszło tylko (a może
aż) 7 osób. Czy to znaczy, że jedynymi akcjami mającymi dużą frekwencję są pikiety, demonstracje i zadymy? Czy większej chwały dostarczają kolegia i możliwość pochwalenia się, że wlasnie mnie czepiał
się mundurowy? Czy najważniejsze
jest to, że przy odrobinie szczęcia mnie "spałują", ja rzucę kubkiem jogurtu, a znajomi wreszcie
dostrzegą mą artystycznobuntowniczą duszyczkę?
Wielu ludzi, którzy odmówili
pomocy w sprzątaniu parku argumentowało to tym, że są odpowiednie
służby, których obowiązkiem jest
dbanie o czystość (MPO). Jasne,
zgadzam się z tym. Ale istnieją
służby, organizacje i instytucje,
do których należy dbanie o zwierzęta, o niebudowanie jednych, a budowanie innych obiektów itp. Więc co,
do cholery, robimy pod Czorsztynem?
To tylko na przykład.
Ale może problem leży całkiem
gdzie indziej?
Ktoś bardziej szczery powiedział mi inaczej: "Coś ty, kobieto,
ja w parku? A pomarańczowe kamizelki też dajecie?" Łatwiej jest przyjść na spotkanie, dużo się nagadać,
bywa że doniosłym i podniosłym tonem i w poczuciu dobrze spełnionego
ekologicznego obowiązku iść na piwko.
Dużo dla mnie znaczy fakt, że
na spotkanie w parku nie przyszedł
nikt z - nazwijmy ich - wielkich
mówców (no, może oprócz mnie, ale
"gadane" mam od urodzenia).
Czy wstydzimy się, że ludzie
zobaczą nas nie w kominiarce i z
czerwoną(?), różową(?), zieloną(?),
czarną(?) flagą, a tylko z workiem
na śmieci w ręku?
Dla kogo robimy to, co robimy?
Dla ludzi? Dla sąsiadów? A może potrafimy troszeczkę zrezygnować ze
swojego strachu na rzecz Matki-Zie-
mi? Dlaczego strach nas przerasta?
Nie rozumiem. Ale następnym
razem zaproszę Cię na sprzątanie
parku w nocy. Wtedy nikt nas nie
zobaczy.
A teraz z innej beczki. Mam
nadzieję, że bardziej konstruktywnej. Ponieważ jestem zwolenniczką
tzw. pozytywnych działań w ekologii, chcę (i zrobię, niezależnie
czy ktoś mi pomoże czy nie) zorganizować w Stargardzie biblioteczkę
ekologiczną. Myślę, że uda mi się
przekonać ks. Ryszarda (tak, można
się spotykać na terenie kościoła
bez deklarowania celów religijnych)
do przeznaczenia "naszego" pomieszczenia na taką biblioteczkę. Jeśli
się to nie uda, to zabarykaduję się
u znajomych w garażu. Jedyny szkopuł w nikłości materiałów. Do tej
pory kupowałam różne książki i wydawnictwa sama, ale po wylaniu mnie
z pracy zasoby mam zerowe (tu prośba do Was). Ponieważ biblioteczka
nie będzie na siebie zarabiać (korzystanie z niej będzie gratisowe)
może ktoś ma niepotrzebne materiały, które mogą przydać się innym!
Jeśli to możliwe, bardzo proszę o
przekazanie ich na mój adres. Jeśli
biblioteczka uległaby z jakichś
przyczyn likwidacji - wszystkie materiały przekażę Bibliotece Miejskiej lub komuś, kogo wskaże ofiarodawca.
Nic nie poradzę na moje lewackie ciągotki i dlatego: może
jednak, pomożecie?
Pacyska
MOŚ OD ŚRODKA
Gabinet Ministra - Rzecznik Prasowy
Warszawa, 28.2.92
GMbp 20/92
Dyr. Eugeniusz Derda
Biuro
Administracyjno-Budżetowe
w Gmachu
Stosownie do sugestii Ministra
proszę o wyeliminowanie w przyszłości zakupów przez nasz resort napojów w jednorazowych opakowaniach
(dotyczy to np. mleka do kawy w
jednorazowych kartonowych opakowaniach, podawanego podczas konferencji i narad, jak również innych napojów w puszkach aluminiowych i
jednorazowych butelkach plastikowych). Opakowania jednorazowe to
marnotrawstwo surowców (kartonowe
jednorazowe opakowanie jest dodatkowo wzmacniane warstwą aluminium i
powlekane, a wartości odżywcze tak
konserwowanego mleka - nikłe). Opakowania jednorazowe to również
zbędny wzrost ilości odpadów. Alternatywą dla opakowań jednorazowych jest stosowanie opakowań
zwrotnych.
Jednocześnie w miarę wyczerpywania się zapasów papieru proszę o
podjęcie działań na rzecz zakupu
papieru z odzysku. Papier taki jest
już produkowany w naszym kraju w
wielu asortymentach (papier do maszyn do pisania, jak również do
kserokopiarek i drukarek komputerowych).
Papier z odzysku swą jakością
nie odbiega od dotychczas stosowanego, zaś jego użycie w miejsce dotychczas stosowanego przyczyni się
do zaoszczędzenia (w skali roku)
hektarów lasu. Papier taki jest z
powodzeniem stosowany w ministerstwach ochrony środowiska i innych
urzędach krajów Europy Zachodniej
dbających o stan środowiska.
Proszę o poinformowanie mnie o
podjętych działaniach.
z poważaniem
Eryk Mistewicz
Rzecznik Prasowy MOŚZNiL
ZATRUTY OWOC
Jakiś czas temu zadzwonił do
mnie przyjaciel z Greenpeace'u:
- Zróbcie coś, bo wasze Ministerstwo Rolnictwa postawiło na chemię!
Co z rolnictwem ekologicznym w Polsce?
Ministerstwo Rolnictwa twierdzi, że kredydyty na pestycydy pozwolą obniżyć koszty produkcji żywności. Chciałoby, aby jeszcze tej
wiosny rolnicy otrzymali nisko
oprocentowane kredyty na chemiczne
zakupy. Z naszej kieszeni resort
rolnictwa wpłaci bankom 2 biliony
złotych pokrywając w ten sposób
różnicę w oprocentowaniu tych kredytów. Jako podatnik nie mogę na to
przystać. Nie godzę się również na
manipulowaniem moim żołądkiem. Nie
godzę się także, aby chemiczne wysokonakładowe rolnictwo zajmowało w
polityce (ekonomicznej) państwa pozycję faworyta, a rolnictwo ekologiczne było spychane do roli Kopciuszka. Choć oczytane i studiujące
bajki społeczeństwa i rządy dawno
postawiły na Kopciuszka. Do właściwego wyboru przyczyniła się inna
bajka - Królewna Śnieżka, otruta
przez złą macochę jabłkiem z "pędzonego" chemicznego sadu.
Natomiast dyr. Józef Kowalski
z naszego ministerstwa uważa, że
kredyty preferencyjne dla rolników
konwencjonalnych pozwolą utrzymać
ceny żywności na dotychczasowym poziomie. Tylko, że ja wolę jeść płody rolne z upraw Piotra Hillara -
rolnika z ciechanowskiego, którego
produkty mają międzynarodowy atest
przyznawany przez EKOLAND - a jemu
ten kredyt nie przysługuje. Dlaczego więc mam dopłacać do trucizny
skoro jej sobie nie życzę? Prawdziwa demokracja - panowie decydenci -
to m.in. sposób podejmowania decyzji. Nie wycierajcie więc sobie ust
"demokracją", jeśli decydujecie za
wszystkich w imię... "wyższych celów". Pomyślcie również o tym, że
ani wiedza, ani zdobyte umiejętności nie będą decydować o rozwoju
rolnictwa ekologicznego w cywilizowanym świecie. Zdecyduje o tym hierarchia celów, a w rzeczywistości
przetarg oparty na prostym rachunku
ekonomicznym (bilanse strat i zysków) oraz przetarg interesów. Niestety dziś przegrywamy w tym przetargu, bo na zwariowanej karuzeli
personalnej z wielkim neonem
"WŁADZA" wszyscy trzymają się kurczowo wirujących nad ziemią krzesełek. Taka przejażdżka przyprawia o
zawrót głowy, a na dodatek z wirującej karuzeli nie widać tych co
stoją na ziemi.
Ministerstwo Rolnictwa, to instytucja, która ma służyć całemu
społeczeństwu i brać pod uwagę interesy także przeciętnych zjadaczy
chleba. Chciałabym wiedzieć, jaki
bank udzieli kredytu tym "przeciętnym". Kto dopłaci do kosztów leczenia ludzi i NATURY zatruwanych chemicznymi rarytasami.
Od dawien dawna wiadomo, że
stosowanie przez rolników substancji chemicznych podraża koszty produkcji. Wiadomo również, że zużycie
środków ochrony roślin w Polsce należy do najniżych w Europie, i że
wszelkie koncerny chemiczne ostrzą
sobie zęby, żeby wejść ze swoimi
specjałami na nasz rynek. Wydaje
się, że przyznanie kredytów preferencyjnych rolnikom stosującym nawozy syntetyczne i pestycydy jest
wynikiem nacisku producentów tych
środków.
Na razie nie grozi nam głód z
powodu drastycznego spadku plonów,
za to spadają obroty firm chemicznych na Zachodzie, który odstępuje
od chemizacji rolnictwa. Koncerny
produkujące środki ochrony roślin
nakłaniają więc rządy biednych
państw do przyjęcia ich chemicznej
"pomocy" na rzecz krótkotrwałego
dobrobytu i obfitości żywności.
Tych, którzy czytali notatkę
Piotra Kosibowicza "Uwaga na parszywą dwunastkę" we wkładce do ZB
31 informuję, że:
* ALDIKARB (TEMIK), którego stosowanie zakazane jest w 4 państwach,
w innych 4 objęte jest ostrymi restrykcjami, a w 5 nie został zarejestrowany - w Polsce należy do
substancji aktywnych wchodzących w
skład wielu preparatów dopuszczonych do stosowania zgodnie z zaleceniami ochrony roślin 1990/91;
* TOKSAFEN, zakazany jest w 28 państwach, objęty ostrymi restrykcjami
w 12 - także w Polsce, nie zarejestrowany zaś w 6;
* CHLORDAN, nie może być stosowany
w 26 państwach, w Polsce także, objęty ostrymi restrykcjami w 14 pastwach i niezarejestrowany w 4;
* HEPTACHLOR, ma zakaz stosowania w
31 państwach, objęty restrykcjami w
9, a niezarejestrowany w 3 państwach - w Polsce dopuszczony do stosowania;
* CHLORDIMEFORM - zakazany w 24
krajach, w Polsce również, objęty
ostrymi restrykcjami w 3 i nierejestrowany w 9;
* DBCP, zakazany w 25 państwach, w
innych jego użycie jest ściśle kontrolowane, zaś w 12 nie jest w ogóle zarejestrowany - w Polsce dopuszczony do stosowania;
* DDT, ALDRIN i DIELDRIN, można
stosować tylko w Chinach, Hondurasie, Pakistanie, Surinamie i Urugwaju (uwaga na produkty żywnościowe
pochodzące z tych państw!), dwa
pierwsze można stosować także w Indii, Argentynie i Malezji - szczególnie w uprawach plantacyjnych ich
zużycie jest ogromne (patrz herbata);
* ENDRIN, zakazany w 37 państwach,
objęty restrykcjami w 10, a niezarejestrowany w 8 - Polska do nich
nie należy;
* EDB - zakazany w 20 państwach,
objęty restrykcjami w 5, niezarejestrowany w 7, w Polsce dopuszczony do stosowania;
* LINDAN - zakazany w 15 państwach,
objęty restrykcjami w 10, w 1991
roku został skreślony z listy pestycydów dopuszczonych do stosowania
w polskim rolnictwie z kuriozalną
klauzulką "po wyczerpaniu się remanentów"!!!;
* PARAKWAT, nie może być stosowany
w 5 krajach, w 2 objęty jest ostrymi restrykcjami, a w 3 nie jest zarejestrowany - w Polsce dopuszczony
do stosowania;
* PARATION - zakazany w 16, a nierejestrowany w 3 państwach - w Polsce widnieje w rejestrze pestycydów
1990/91 zalecanych do stosowania;
* PARATION METYLOWY - zakaz 7
państw, ostre restrykcje 1, nierejestrowany w 5 - w Polsce może być
stosowany;
* 2,4,4 - T - zakazany w 30 krajach, objęty restrykcjami w 16,
nierejestrowany w 8, w Polsce dopuszczony do użycia;
Wszystkie wyżej podane nazwy
to nazwy substancji chemicznych
wchodzących w skład wielu preparatów - pestycydów. Nazwy tych preparatów nie są odpowiednikami nazw
chemicznych, ale na każdej etykiecie środka ochrony roślin podawany
jest jego skład chemiczny z wymienionymi substancjami czynnymi.
Przedstawiony wykaz opiera się
na danych publikowanych przez Pesticide Action Network, North America Regional Center, 965 Mission St.
514, San Francisco, CA 94103, USA.
Jolanta Pawlak
PRZEGLĄD PRASY
"Przegląd Tygodniowy" nr 8 z
23.2.92 przynosi nadzwyczaj sporo
interesujących nas artykułów: "Gra
w zielone" - rozmowa Iwony Jacyny z
ministrem OŚZNiL; "Sumienie ekologiczne" - tekst Agnieszki Olędzkiej
o rolnictwie ekologicznym; "Tama na
sercu" - art. Heleny Kowalik o
Czorsztynie; "Futra precz" - Agnieszka Dobrowolska pisze o kampanii WWI; "'QQRYG i 'Żaden'" -
przegląd zine'ów Piotra Kwiatkowskiego (wśród nich... ZB).
Natomiast "Świat Nauki" z lutego br. publikuje bardzo ważny
art. Eddie Koch "Kogo chronić. Polityka apartheidu a rezerwaty przyrody". Okazuje się, że segregacja
rasowa także w dziedzinie ochrony
przyrody powodowała wypaczenia.
Powstawanie rezerwatu łączyło się
prawie zawsze z niszczeniem podstaw
życia i wysiedleniami miejscowej
ludności murzyńskiej. Zmilitaryzowana służba parkowa ma prawo strzelać do tubylczych myśliwych i zbieraczy chrustu. Najwyraźniej zapomniano, że człowiek jest równoprawną
częścią przyrody, a tubylcy zwykle
wypracowali własne sposoby nienaruszania równowagi w ekosystemie.
"Miłość" do przyrody w wykonaniu
RPA nie przeszkadzała w używaniu
rezerwatów jako poligonów.
Taka polityka spowodowała, że
ochrona środowiska stała się dla
Murzynów synonimem niesprawiedliwości rasowej. Namibijczycy uczcili
więc uzyskanie niepodległości rzezią zwierząt (z użyciem karabinów,
ciężarówek) w rezerwacie Etosha. Na
szczęście np. Nelson Mandela rozumie potrzebę ochrony przyrody.
Oprócz tego "Świat Nauki" pub-\A
likuje też "Nie chciane bagna" i
"Paliwa chemiczne ze słońca".
Jak już wzmiankowałem, pismo
"Arcanum. Wtajemniczenie w duchowość Wschodu i Zachodu" prowadzi
regularną rubrykę "Wegetariański
świat" redagowaną przez Krzysztofa
Żółkiewskiego. W n-rze 1-2 z tego
roku znajduje się też art. Anny
Hartman-Krawczyk, doktora nauk medycznych, "Jak odżywiać się prawidłowo?" - oczywiście popierający wegetarianizm. Jest też informacja o
Klubie Wegetarian (informowanie
członków o wydawnictwach książkowych i czasopismach, organizowanie
wczasów wegetariańskich, wzajemna
wymiana informacji, pomoc w nawizaniu kontaktów). Obecnie Klub ma
ok. 400 adresów wegetarian w całym
kraju (można otrzymać taką listę po
wysłaniu zaadresowanej zwrotnie koperty ze znaczkiem i 4 tys. zł).
Oprócz tego w numerze znajduje
się piękny tekst Dhyani Iwahoo
"Biorezonans. Nasze serca i serce
Ziemi są jednym" w tłum. Marka Hasa
oraz wiele ciekawych materiałów na
tematu duchowe.
Najbardziej poruszyła mnie
jednak obecność tekstu Jacka Pikuły
"W kontakcie z rzeczywistością" nt.
ludzi z katowickiego dworca PKP,
ilustrowany wstrząsającymi zdjęciami. Zaskoczenie stąd, że dotychczas
zwykle zauważałem narcystyczny brak
kontaktu z rzeczywistością i wstydliwe ignorowanie nędzy i niesprawiedliwości wśród osób pogrążonych
w "sprawy duchowe". Nie pamiętam
np. podobnego tekstu w "I", "Smoku
wadżry", "Gnosis" czy innych, podobnych pismach.
Kontakt z redakcją i Klubem
Wegetarian:
Gliwicka 1/7
40-079 Katowice
tel. 588-310 (12-16)
Jednakże i drugi numer "Gnosis" zawiera ciekawe teksty. Warto
przeczytać w dziale "Paradygmat wy-
obraźni" - "Głęboką ekologię" B.
Devalla i G. Sessionsa.
Adres redakcji:
Ogrodowa 51
00-873 Warszawa
tel. 243991, 249171
W lutym ukazało się nowe pismo
pt. "Zdrowsze życie". Wiele w nim
informacji nt. alternatywnej, niekonwencjonalnej medycyny co pewnie
warto propagować - po oddzieleniu
ziarna od plew.
Joanna Ptaszyńska w tekście
"Próby zamachu na polskie zdrowie w
Ekwadorze i Peru" pisze o niszczeniu Amazonii w związku z planami
wydobycie ropy. A że przyroda jest
jedna i skutki niszczenia dżungli
odczujemy (odczuwamy) i nad Wisłą,
tytuł wydaje się usprawiedliwiony.
Redakcja wystosowała list do MSZ z
propozycją utworzenia Funduszu Obrony Świata. Bogate kraje i organizacje wspierałyby w ten sposób te
biedne, które zmuszone są sytuacją
ekonomiczną do niszczenia swej
przyrody. Tylko czy aby Fundusz nie
przerodziłby się w kolejny Bank
Światowy? Przecież to bogaci zmuszają określoną polityką kraje
biedne do wyprzedawanie im za bezcen surowców. Czy nie należałoby
zacząć od przyczyn? Może świadomość
katastrofy (patrz podpisanie przez
Kongres USA Konwencji Montrealskiej
o ochronie ozonu dopiero, gdy wykryto możliwość pojawienia się dziury ozonowej nad Stanami) spowoduje
odstąpienie od zgubnej polityki?
Tekst "Czy rzeczywiście odżywiać się po wegetariańsku?" z argumentami "pro" i "kontra" przekonał
mnie dobitnie, że próby usprawiedliwienia mięsożerstwa są skazane na
klęskę. Bo cóż np. powiedzieć na
opinię, że USA i EWG raczej dla
dobra Trzeciego Świata kupują od
niego paszę?
Co oprócz tego? Tadeusz Jahn
krytykuje zmaskulinizowaną cywilizację i zastanawia się "Czy czeka
nas matriarchat?" a Fritz Baham w
tekście "W odmętach mitu piękności"
spekuluje nt.: "Czy kobiety przestaną grać rolę obiektów seksualnych" podając przy tym zatrwarzajce dane nt. ilości operacji plastycznych.
Kontakt z redakcją:
skr. 89
85-810 Bydgoszcz 10
tel. 412181
tlx: 563207
fax: 619530
oraz:
Nowy Świat 53/106
Warszawa
tel. 264102
czyli "Franciszakńskie czasopismo młodych" w n-rze 1/92 apeluje: "Jeżeli jesteście przeciw wojnie, powiedzcie to otwarcie,
chrześcijanie!" - o wojnie na Bakanach i nie tylko. Są też teksty:
"Według świętego Franciszka" i "Medelin" nt. przemocy w Peru.
Zestaw cytatów opracowany
przez Ruch Ekologoczny im. św.
Franciszka z Asyżu "Jak dinozaury?...": od Engelsa, przez Tagorego
i Różewicza po proroka Izajasza mó-
wi o jedności człowieka z przyrodą!
A proroctwo Izajasza (1,8) podaje
co następuje:
"Kraj ich jest pełen bożyszczy...
(Oni) wielbią rąk swoich dzieło,
które wykonały ich palce".
a więc tu też znajdujemy potępienie "nekrofilii" (patrz tekst Marka
Głogoczowskiego: "Czy musimy utonąć
w śmieciu?"). W podobne sprawy uderza br. Mirosław Konkel OFMConv w
"Nie brooklińskim moście" ("7 grzechów społecznych wg Gandhiego").
Kontakt:
kl. oo. Franciszkanów
pl. Wszystkich Świętych 5
31-004 Kraków
tel. 225376 w. 265
tel./fax: 227161
DER SCHWAN to pismo osobiste Jacka B.
(dzięki za przysłanie). W podtytule: mistyka, erotyka, sztuka, życie, obłęd, walka, święty spokój.
Wewnątrz sporo o kapeli SWANS, poezje Pawła Jandy (tak, tak!!!),
kilka fajnych ilustracji i wreszcie
świetnie dobrane cytaty z: "Fragmentów nieznanego nauczania" Piotra
Demianowicza Uspieńskiego (Pusty
Obłok, Warszawa '91). Znów o nekrofilii:
"Ja nie nazywam sztuką tego wszystkiego, co wy nazywacie sztuką, co
jest tylko mechanicznym odtwarzaniem, imitacją natury",
z "Przerzucić most nad przepaścią"
Jiddu Krishnamurti:
"Ponieważ serce nasze wyschło i zapomnieliśmy, jak można być dobrym i
życzliwym, jak patrzeć na gwiazdy,
na drzewa i wodę, potrzebujemy podniety obrazów i klejnotów, książek
i niezliczonych rozrywek",
z "Wolności od znanego" Jiddu
Krishnamurti (Pusty Obłok, Warszawa
'89):
"Straciwszy kontakt z przyrodą,
staramy się rozwijać intelektualne
zdolności. Czytamy książki, chodzimy do kina i na koncerty, używamy
rozrywek. Cytujemy bez końca innych
ludzi..." (to o tym co teraz robię.
I ty, który to czytasz też!!! Pamiętasz - ZB 28 s. 22 "Drzewo w lesie może dostarczyć większych wrażeń estetycznych niż stojąca na
półce książka" - Darek Szwed).
A więc, aby nie przeczyć zbytnio powyższym słowom kończę adresem:
Jacek Budziński
Podwisłocze 2/92
35-310 Rzeszów
i życzę miłego spaceru po lesie.
(ax)
POLSKA EUROPEJSKA POTĘGA W ROLNICTWIE EKOLOGICZNYM - DLACZEGO "TAK"?
1. Poziom skażenia środowiska, w
tym gleby na zachodzie Europy jest
większy niż w Polsce, stale borykającej się z brakiem pieniędzy na
rozwój "nowoczesnego", schemizowanego rolnictwa. Mimo to istnieje
tam kilka tysięcy gospodarstw ekologicznych.
2. Polska posiada bardzo korzystną
infrastrukturę rolną tj. ok. 2,7
mln. małych gospodarstw rolnych
(najwłaściwszych z punktu widzenia
ekologii), które przy odpowiedniej
polityce państwa mogą przejść na
różne formy rolnictwa ekologicznego
i ekologizującego. Powinno się to
wiązać z rozwojem małych spółdzielni, zakładów rolno-spożywczych,
zespołów wzajemnych usług maszynowych itp. Dlatego też należy ostatecznie porzucić koncepcję farmeryzacji, w wyniku której powstać by
miało jedynie ok. 500-700 tys. dużych gospodarstw.
3. Na Zachodzie, jak również u nas,
wzrasta popyt na żywność biologicznie aktywną, warzywa i owoce bez
resztek pestycydów, mleko bez śladów hormonów i antybiotyków.
4. W tej chwili EWG skutecznie broni się przed importem żywności z
Polski i innych państw Europy
Wschodniej. Po włączeniu naszego
kraju do EWG sytuacja jeszcze się
pogorszy. Polskie zacofane, konwencjonalne rolnictwo nie będzie miało
żadnych szans w konkurencji ze zmechanizowanym czy wręcz niekiedy
skomputeryzowanym rolnictwem Zachodniej Europy. Jedynie żywność
najwyższej jakości uzyskiwana w
gospodarstwach ekologicznych ma
szansę zaistnieć na Wspólnym Rynku.
5. Wzrastające w Polsce bezrobocie
pozwala na wykorzystanie rąk do
pracy w rolnictwie ekologicznym,
które przy braku odpowiednich maszyn wymaga większych nakładów na
pracę ręczną.
6. Za 10 lat niepodległa Ukraina
zaleje Europę tanią żywnością produkowaną na bezkresnych stepach. W
tym potopie nie zginą jedynie atestowane produkty najwyższej jakości.
7. Produkcja żywności w małych gospodarstwach, w zgodzie z prawami
przyrody i zdrowym rozsądkiem nie
prowadzi do skażenia wód gruntowych
i gleby, ogranicza nakłady i straty
energii.
8. Małe i średnie gospodarstwa ekologiczne wzbogacają krajobraz, poprawiają żyzność gleby, oszczędzają
męki zwierzętom hodowlanym, pozwalają na rehabilitację zawodu rolnika, który ponadto jako producent
przestaje być anonimowy dla konsumenta.
Sebastian Krajewski
PODSTAWOWY KURS ROLNICTWA EKOLOGICZNEGO 3-4.2 , PRZYSIEK
"Pośród wszystkich zajęć
żadnie nie jest od uprawy roli
lepsze
żadne przyjemniejsze
żadne godniejsze człowieka
wolnego."
Tą myślą Cycerona rozpoczął
się cykl dwudniowych wykładów prowadzonych przez instruktorów EKOLANDU dla rolników i sympatyków
niekonwencjonalnych metod uprawy
roli. Chciałbym podzielić się z Wami garścią wrażeń i spostrzeżeń wyniesionych z tego spotkania.
Organizacja kursu bez zastrzeżeń, do czego zobowiązywała niewątpliwie wysokość opłaty (75 tys.
+ 35 tys. nocleg + posiłki), chociaż brak było alternatywy obiadowej dla wegetarian. Również poziom
merytoryczny wykładów opartych na
doświadczeniach instruktorów z gospodarstw własnych i zagranicznych
praktyk oraz fachowej literatury
nie budził zastrzeżeń. Do refleksji
natomiast zmuszają niektóre przedstawione dane, a także zachowanie
części kursantów nie bardzo pasujce do "ekologicznego kursu" (kłęby
papierosowego dymu na korytarzach
czy głos z sali przy omawianiu optymalnych warunków, jakie należy
zapewnić zwierzętom w gospodarstwie: "zwierzęta żyją dla nas"). Odniosłem również wrażenie, że duża
część osób przyjechała do Przysieka, by szukać sposobu na szybkie
wzbogacenie, korzystając z mody na
"zdrowe odżywianie". Ci z pewnością
poczuli się rozczarowani.
A teraz trochę informacji na
temat rolnictwa polskiego i nie
tylko, z którymi zapoznaliśmy się
podczas kursu:
a) 10% terenów rolniczych w
Polsce należałoby wyłączyć z uprawy
ze względu na skażenie terenu;
b) ilość gospodarstw ekologicznych w wybranych krajach Europy:
Francja - 2660
Niemcy - 1930
Włochy - 886
Wielka Brytania - 618
Holandia - 478
Polska - 49
gospodarstw atestowanych;
c) w samym Paryżu istnieje ponad 700 sklepów rozprowadzających
żywność z gospodarstw ekologicznych;
d) zawartość NOż w mg/kg
- w warzywach wybranych losowo na
straganie w Toruniu:
marchew - 669,5
seler - 601,7
por - 161,0
- w warzywach z gospodarstw ekolo
gicznych:
marchew - 6,8
seler - 52,6
por - 27,8.
Dla przypomnienia: wg zaleceń
Sanepidu zawartość NOż w warzywach
nie powinna przekraczać 250 mg/kg.
Wszystkich zainteresowanych
kursami w Przysieku i ekologiczną
produkcją żywności, zachęcam do
kontaktu:
"EKOLAND"
Przysiek k/Torunia; 97-131 Rozgarty
Sebastian Krajewski
os. Czecha 13/9
61-286 Poznań
PAMPERS PROJECT CZYLI CO ZAMIAST TAMY
"Akcja "Tama tamie" jest typowym przykładem działania opartego na jałowej negacji.
Ekolodzy potrafią tylko mówić "nie". Protestują przeciwko budowie zapory na Dunajcu
nie proponując niczego w zamian."
Takie, między innymi, opinie
wyrażają zwolennicy tej inwestycji.
Także w środowiskach "czułej kontemplacji działań proekologicznych"
wobec uczestników akcji "Tama tamie" często pada pytanie: "co zamiast zapory?". W odpowiedzi na wyżej cytowane opinie powstał projekt, którego główna idea wyraża się w sloganie: "inwestycja za inwestycję". Proponowane rozwiązanie
można określić jako "konstruktywne", czyli kompatybilne ze sposobem
myślenia "konstruktorów" - inwestorów zapory. Zamiast tamy na Dunajcu
proponuję umieścić w tym miejscu
gigantycznego pampersa firmy "Procter and Gamble". Jak powszechnie
wiadomo pampersy zatrzymują wodę i
nie ciekną, albowiem są produktami
najwyższej jakości.
Powyższy projekt można rozwinąć w wersję odpowiadającą zwolennikom myślenia strategicznego. Polegałoby to na utworzeniu "Centralnego Magazynu Pampersów", które w
razie potrzeby możnaby transportować w wybrane miejsca. Łatwo zauważyć,że realizacja tego projektu postawiłaby pod znakiem zapytania budowę zbiorników wodnych (nie mylić
ze zbiornikami na wodę) w całej
Polsce i na świecie. Do wykorzystania w powyższym projekcie nadają
się także pampersy w standartowych
rozmiarach, niezależnie od tego,
czy są to pampersy: "Pampers boy"
czy "Pampers girl". "Pampers Tama"
może pełnić funkcje zbiornika przeciwpowodziowego lub rezerwuaru wody
pitnej. Istnieje ponadto możliwość
demontażu takiego zbiornika i przemieszczenia w rejony cierpiące na
niedostatek wilgoci. Nie jest wykluczone, że realizacja powyższych
projektów przysporzyłaby naszemu
krajowi dodatkowych turystycznych
atrakcji.
Ryszard Mlynarczyk
NOWE SPALARNIE?
Propozycje budowy spalarni,
jako jedynie słusznego rozwiązania
problemu rosnącej góry śmieci, już
od dłuższego czasu krążą jak widmo
po Polsce - pisaliśmy o tym parokrotnie. Na szczęście dla przeciwników takiego sposobu utylizacji
odpadów w sukurs przychodzą puste
budżety lokalne i wciąż małe zainteresowanie potencjalnych sponsorów
kredytowaniem tego typu inwestycji.
Jako przykład może tu posłużyć projekt budowy spalarni w Bydgoszczy.
Początkowo miał to być zakład spalający odpady toksyczne pochodzące
z bydgoskiego "Zachemu", jednakże w
miarę upływu czasu apetyty wzrosły,
by w końcu przerodzić się w pomysł
budowy hiper-spalarni obsługującej
trzy województwa: bydgoskie, włocławskie i toruńskie. Według przedstawionej propozycji zakład ma powstać w centrum miasta! Natomiast popioły (wszak coś zostaje...) miałyby być składowane w żelbetonowych
bunkrach w miejscowości o ładnie
brzmiącej nazwie - w Wypaleniskach.
Znależli się już chętni do opracowania planów budowy tego kompleksu:
niemiecka firma "Fichtner" i duńska
"Chemcontrol". Zainteresowanie wykazali również eksperci EWG z programu PHARE. Kiedy prasa roztrąbiła,
że góra śmieci wkrótce zniknie (3,5
tys. ton odpadów toksycznych w samej Bydgoszczy), nagle okazało się,
że ta "piguła" jest nie do przełknięcia! Tylko projekt zakładu ma
kosztować ponad... 1 mln $ (tyle
daje EWG), a spalarnia... 130 mln
$!!! ...No to powodzenia!
Niestety, chyba nie ma potrzeby składać "życzeń" pomysłodawcom
budowy spalarni w Kawęczynie k.Warszawy. (Ma przerabiać 600 tys. ton
śmieci rocznie.) Wszystko wskazuje
na to, że władzom lokalnym, które
otrzymały znacznie intratniejsze
propozycje niż te w Bydgoszczy, uda
się usytuować zakład w pobliżu rembertowskich lasów, Rezerwatu
"Olszynka
Grochowska" i ogródków działkowych.
W pobliżu jest również zakład karny, a więc także będzie można utylizować recydywistów...
(pi)
WOKÓŁ ZAPORY
Opublikowana w ZB 29 rezolucja FoE w sprawie czorsztyńskiej zapory została
przesłana do Biura Kontroli, Skarg i Listów URM. Biuro zaś poinformowało Premiera
o wystąpieniu w codziennym meldunku, oraz przesłało je , wg właściwości , do
Gabinetu Ministra OSZNiL. Oto odpowiedź z 10.1.92 jaką otrzymał Krzysztof Kamieniecki od
... Dyrektora Departamentu Gospodarki Wodnej, mgra inż. Leszka Bagińskiego:
(...) Rezolucja jest wyrazem
troski międzynarodowej organizacji
ekologicznej o stan środowiska naturalnego Polski, a szczególnie rejonu Pienin. Jest bardzo szlachetnym aktem, który jednakże w sposób
bardzo jednostronny traktuje złożony problem związany z budową zapory
czorsztyńskiej. Być może spowodowane to jest ogólnikową wiedzą autorów protestu na ten temat.
Nie mogę się zgodzić z zapisem
w rezolucji, że "projekt nie odpowiada potrzebom ludzi". Zbiornik
czorsztyński służyć będzie bowiem
dwóm podstawowym celom: poprawie
warunków zaopatrzenia ludności w
wodę, w tym w perspektywie - Krakowa, oraz ochronie, położonej poniżej zbiornika, gęsto zaludnionej
doliny Dunajca, przed powodzią.
Przeciwko budowie zbiornika
wypowiada się nieznaczna część społeczeństwa, które prawdopodobnie
nigdy nie było dotknięte klęską powodzi czy brakiem wody w kranach.
Decyzja o potrzebie dokończenia budowy zapory nie była z pewnością najłatwiejsza. Lecz ta właśnie decyzja, uznając fundamentalne
potrzeby ochrony człowieka, nie umniejsza rangi potrzeb i wymogów
ochrony środowiska, o których obszernie w piśmie z dn. 10.10.91
skierowanym do Polskiego Klubu Ekologicznego, które pozwalam sobie
przesłać w załączeniu.
W ostatnim zdaniu chodzi najprawdopodobniej o odpowiedź na list PKE do Krzysztofa
Bieleckigo, który publikowaliśmy - z mylną datą w ZB 31.
Łódź, 7.2.92
Minister
Ochrony Srodowiska, Zasobow
Naturalnych i Lesnictwa
Wojewódzki Inspektorat Straży
Ochrony Przyrody w Łodzi pragnie
przesłać w imieniu strażników z naszego województwa wyrazy poparcia w
związku z Pana decyzją zwrócenia
się do odpowiednich organów o uniewinnienie uczestników protestu "Tama tamie". Gwałtowny atak na Pana
Ministra ze strony lidera UPR - p.
Janusza Korwin-Mikke spotkał się z
oburzeniem w naszym środowisku -
środowisku ludzi od lat związanych
z ochroną przyrody. Działania dla
polepszenia stanu środowiska w naszym kraju zawsze napotykały na
opór czynników politycznych i w tym
zakresie UPR niewiele różni się od
b. PZPR. Zła wola i ignorancja, a w
najlepszym przypadku obojętność,
zawsze towarzyszyły i towarzyszą
działaniom ekologów. Do tego dochodził fakt, że ministrami ochrony
środowiska byli dotychczas najczęściej ludzie z "klucza" partyjne(ZSL), a nie fachowcy w tej dzie-\A
dzinie, rozumiejący zagadnienie tak
jak Pan Profesor. W pełni zgadzamy
się z telewizyjną wypowiedzią Pana
Ministra z dnia 6 lutego, w której
stwierdził Pan, że do obowiązków
Pana Urzędu należy także propagowanie ochrony środowiska, zwłaszcza
wśród młodzieży. I dlatego jest
bardzo ważnym, aby młodzi ludzie
zaangażowani w ochronę przyrody
wiedzieli, że Minister Ochrony
Środowiska jest po ich stronie i
mogą liczyć na jego pomoc w tej
sprawie.
Z poważaniem,
Wojewódzki Inspektor
Straży Ochrony Przyrody
mgr inż. Wojciech Zajaczkowski
Czorsztyn, 8.2.92 OŚWIADCZENIE UCZESTNIKÓW POLSKIEGO RUCHU EKOLOGICZNEGO
Przedstawiciele polskich organizacji ekologicznych z rosnącym
zdumieniem obserwują kolejne ataki
Unii Polityki Realnej i jej lidera
Pana Janusza Korwina-Mikke na działania społecznego ruchu obrońców
przyrody. W imię zachowania podstawowych zasad kultury politycznej,
nie chcemy podejmować dyskusji z
enuncjacjami Pana J. Korwina-Mikke,
który publicznie przyrównuje nasz
ruch do faszyzmu i nawołuje do fizycznej rozprawy z ludźmi o odmiennych poglądach.
Nie możemy jednak milczeć wobec ostatniego wystąpienia UPR domagającego się zwolnienia ze stanowiska Ministra Ochrony Środowiska i
Zasobów Naturalnych, Pana Profesora
Stefana Kozłowskiego w związku z
jego publiczną prośbą skierowaną do
Sądu Wojewódzkiego w Nowym Sączu o
rozważenie możliwości odstąpienia
od ukarania osób biorących udział w
akcji przeciw budowie tamy w Czorsztynie. W prośbie tej Pan Janusz
Korwin-Mikke dopatrzył się zamachu
na niezależność władzy sądowniczej.
Trzeba naprawdę dużo złej woli
i lekceważenia faktów, aby nie dostrzec rzeczywistych intencji Pana
Ministra ochrony Środowiska, który
jako pierwszy w Polsce człowiek
piastujący tę funkcję zdecydował
się na otwarte zajęcie stanowiska w
kwestiach konfliktów ekologicznych.
Minęły już na szczęście czasy, gdy
tego rodzaju wystąpienia ministrów
można było odbierać jako nacisk na
dyspozycyjne instytucje sądownictwa. Sądy w Polsce są obecnie niezawisłe, a Minister Ochrony Środowis-
ka ma prawo, a nawet obowiązek wypowiadania się publicznie na temat
podstawowych kwestii społecznych
związanych z dziedziną, którą kieruje. Ma również obowiązek - podobnie jak i Pan Poseł J. Korwin-Mikke
- dbać o kształtowanie świadomości
ekologicznej społeczeństwa i rozwój
moralny młodzieży.
Uważamy, że swą prośbą do sądu
w sprawie uczestników protestu
czorsztyńskiego, Pan Minister Stefan Kozłowski spełnił tę obywatelską powinność. Protestujemy jednocześnie przeciwko bezpodstawnym oskarżeniom Unii Polityki Realnej i w
pełni popieramy stanowisko Ministra
Ochrony Środowiska w sprawie odstąpienia od ukarania osób biorących
udział w proteście przeciwko budowie tamy w Czorsztynie.
Warszawa, 11.2.92
Minister Sprawiedliwosci
Rzeczypospolitej Polskiej
Uprzejmie proszę o zwrócenie
szczególnej uwagi na problem stosowania zaostrzonych represji w
związku z działalnością ekologiczną
obywateli.
Od kilkudziesięciu lat ekolodzy protestują przeciwko budowie
zapory w Czorsztynie. Rzeczowe argumenty nie były dotychczas brane
pod uwagę. Przez wiele lat ignorowano opinie wybitnych naukowców
(Prof. Prof. W. Goetel, W. Szafer,
St. Myczkowski), petycje i manifestacje. Podczas wakacji 1991r. w
Czorsztynie miała miejsce pokojowa
akcja protestacyjna "Tama tamie".
Jej uczestnicy zostali skazani na
wysokie, często wielomilionowe
grzywny. Wobec braku możliwości zapłacenia grzywien uczestnikom protestu grozi więzienie. Może powstać
problem więźniów ekologicznych.
Procesy przed Kolegiami ds. Wykroczeń ze względu na tryb przyspieszony nie dawały możliwości przygotowania obrony. Obwinionym uniemoliwiano składanie oświadczeń zawierających wnioski dowodowe.
Od 15.7.91 usiłuję zwrócić
uwagę Ministerstwa Sprawiedliwości
na powyższy problem. Niestety,
trudno mi nawet uzyskać odpowiedzi
na pytania zawarte w moich pismach.
1. Czy Ministerstwo Sprawiedliwości może wystąpić z własnej
inicjatywy z Rewizją Nadzwyczajną w
tej sprawie?
2. Dlaczego Minister Sprawiedliwości zezwolił Wojewodzie Nowosdeckiemu na wprowadzenie trybu
przyspieszonego, który ewidentnie
narusza Prawa Człowieka do sprawiedliwego procesu i przygotowania
obrony?
Proszę o zbadanie możliwości
rozwiązania tego trudnego problemu
tak, aby uwzględnić z jednej strony
zasady praworządności z drugiej zaś
Prawa Człowieka. Ruch ekologiczny
konsekwentnie działa na rzecz ratowania środowiska przyrodniczego naszego kraju. Wystąpienia te jak na
razie mają charakter pokojowy i nie
przybierają form zaostrzonych, znanych z praktyki działań podejmowanych przez organizacje ekologiczne
w innych krajach.
Działalność Ministra Ochrony
Środowiska wychodzi naprzeciw dążeniom ruchów i organizacji ekologicznych, do lepszego współdziałania w ochronie środowiska naturalnego i wygaszania nabrzmiałych konfliktów ekologicznych.
Z wyrazami szacunku,
Jan Bochenski
(DEZ)INFORMACJE
W zerowym numerze biuletynu
"Ocalić Pieniny" (wkładka do ZB
32), w rubryce "informacje" pojawiła się wiadomość, jakoby Sąd Rejonowy w Nowym Targu wszystkim osobom
ukaranym w związku z akcją "Tama tamie" przez Kolegium ds. Wykroczeń
obniżył kary (pojedyncze) poniżej
500 tys. zł, i że tylko jednej osobie zasądzono zastępczą karę aresztu.
Niestety, tak się składa, że
nie wszystkim ukaranym sąd zmniejszył wyroki. Doszło nawet do jednego przypadku, gdy osobie uniewinnionej przez kolegium sąd orzekł
karę grzywny. Ponadto jeden z
uczestników akcji został ukarany
pojedynczą grzywną w wysokości 900
tys. zł (+ koszta postępowania).
Poza tym WiP wie o co najmniej
kilkunastu przypadkach, gdzie sąd
orzekł zastępczą karę aresztu (wyroki prawomocne).
Tak, że tych kilkanaście osób
może zostać odwiedzonych nie przez
komornika, lecz przez funkcjonariusza policji, który "zaprosi" do odbycia kary w areszcie.
NIE W TYM KOŚCIELE DZWONILI
Minister Kozłowski wystąpił do
Sądu Wojewódzkiego w Nowym Sączu o
anulowanie kar uczestników "Tamy".
I chwała ministrowi za to.
Jest to gest jak najbardziej potrzebny, tylko, że.... co nieco chybiony. Przede wszystkim minister
powinien zwrócić się nie do Sądu
Wojewódzkiego, lecz do Sądu Rejonowego w Nowym Targu, który jest jedyną instancją mogącą odstąpić od
egzekucji kar (nie anulować!).
Natomiast jedynym sposobem
anulowania PRAWOMOCNYCH (!) wyroków
jest rewizja nadzwyczajna, o której
wniesienie minister Kozłowski może
zaapelować np. do ministra sprawiedliwości.
PO DRUGIEJ STRONIE TAMY
W krakowskim klubie "Rotunda"
Maciek Antecki siłami Sekcji Ekologicznej NZS i przy współdziałaniu
WiP-u zorganizował wystawę fotograficzną "Po drugiej stronie tamy".
Zaprezentowano kilkanaście
ciekawych fotografii i rysunków autorstwa m.in. Kaja Hurko-Romeyko i
Piotra Wojnarowskiego, ukazujących
przebrażenia jakim ulega dolina Dunajca w związku z budową zapory w
Czorsztynie.
Na wernisażu zorganizowanym 17
lutego, według krakowskiej prasy,
zjawiło się "doborowe grono ekologów".
Wernisaż uświetnili swoją
obecnością: prof. Andrzej Delorme z
małżonką i dr Feliks StalonyDobrzański.
Przybyło kilkunastu członków
SE NZS i uczestników WiP-u oraz
kilkoro zaprzyjaźnionych dziennikarzy.
Uczestnikom wernisażu Staszek
Zubek zaprezentował zebrane do tej
pory przez wielu ludzi z całej Polski - 42.680 podpisów pod petycją w
sprawie zaprzestania budowy zapory.
Obyło się na szczęście bez zwyczajowych przy takich okazjach przemówień itp. rzeczy.
Niestety, ze względów finansowych musiało się również obyć bez
lampki szampana.
3 x Piotr Ulatowski
WiP - Kraków
Sekcja Ekologiczna KKK NZS
dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do dojścia do skutku wystawy "Po drugiej stronie tamy", a
szczególnie Aśce Zaczek, Piotrowi
Wojnarowskiemu i Kajowi RomeyceHurce za zdjęcia, Staszkowi Zubkowi
za plakaty i klej.
Maciej Antecki
22.2.92 odbyło się zapowiedziane spotkanie mediacyjne pomidzy osobami z WiP-u i FA. Prowadził
Jacek Bożek. Ustalono, że następne
spotkanie odbędzie się.
(ax)
CZY MOŻLIWE JEST POROZUMIENIE Z UPR
W środę 12.2. przebywał w Katowicach prezes Unii Polityki Realnej, Janusz Korwin-Mikke. Dzięki
uprzejmości znajomych UPR-owców
udało mi się z nim spotkać i porozmawiać m.in. na temat akcji czorsztyńskiej i niedawnego bulwersującego oświadczenia zarządu UPR atakującego min. Kozłowskiego i anarchistów. Czasu nie było dużo, tak
że udało się jedynie skonfrontować
poglądy w najważniejszych sprawach.
Pierwsze, o co spytałem p. KorwinaMikke, to dlaczego uważa on prośbę
ministra o darowanie kar (wymierzonych zresztą przez kolegium ds. wykroczeń) za ingerencję administracji w sądownictwo - na tej samej zasadzie, na jakiej komunistyczny reżim uznawał np. każdą wypowiedź
Reagana nt. naszego kraju za "ingerencję w wewnętrzne sprawy Polski"?
Wg lidera UPR jednak nawet taka
"sugerująca" decyzję prośba ministra jako ministra (a nie jako osoby
prywatnej) jest ingerowaniem w niezawisłość sądu, gdyż "prezes sądu
może się obawiać, że jeśli rozstrzygnięcie będzie nie po myśli ministra, wybudują mu pod oknem np.
oczyszczalnię ścieków". Co do kolegiów ds. wykroczeń, nie są one z
punktu widzenia p. Korwina-Mikke
organami sądowniczymi lecz administracyjnymi i "dopóki sprawa jest na
szczeblu kolegium, rząd może w to
ingerować" - nie uzyskałem jednak
jasnej odpowiedzi, czy akceptuje on
bądź potępia samą instytucję tych
kolegiów.
Jak się okazuje, najpoważniejszą różnicą pomiędzy UPR a FA i innymi organizacjami związanymi z
kampanią "Tama tamie" jest to, że
p. Korwin-Mikke i jego partia są
przeciwko metodom protestu polegającym na blokadach, "kładzeniu się
pod kołami" itp. - tego typu akcje
są z ich punktu widzenia nielegalne
i karalne. Wynika to jak sądzę, z
faktu, że UPR to przede wszystkim
legaliści uważający, że nawet jeśli
obowiązujące prawo jest złe i represyjne - należy go przestrzegać,
co najwyżej dążąc do jego zmiany
środkami legalnymi. (Choć nie wiadomo tak do końca jak jest z tym
legalizmem Korwina - gdy wspomniałem mu o akcji odmowy płacenia
przymusowych składek na ZUS, prowadzonej przez niektóre osoby z FA,
odniósł się do tego z sympatią i
przyznał, że w pewnych sytuacjach
obywatele mają prawo do tego rodzaju nieposłuszeństwa...) Tego też i
tylko tego dotyczył ponoć fragment
oświadczenia zarządu UPR ostrzegający premiera przed "dalszymi ustępstwami wobec anarchistów".
Co do samych postulatów kampanii "Tama tamie" UPR nie zajęła jak
dotąd oficjalnego stanowiska (nie
jest więc ani, za ani przeciw). Co
do anarchistów p. Korwin oświadczył
(co pewnie będzie dużym zaskoczeniem dla wielu osób z FA), że w dużej mierze anarchistów popiera (wyjąwszy - jak podkreślił - socjalistów, którzy określają się tym terminem; ale nie ma np. nic przeciwko
ludziom, którzy dobrowolnie chcą
żyć w komunach - pod warunkiem, że
nie zmuszają do tego innych). Potępił zdecydowanie np. przymusową
służbę wojskową ("jak tylko zdobdziemy wystarczające poparcie, zostanie ona natychmiast zlikwidowana") czy przymusowe ubezpieczenia
społeczne - a więc to, przeciwko
czemu oficjalnie występuje FA. O
"Gazecie An Archw", której 3 numer
mu dałem powiedział, że "jest to
całkiem poważne pismo"...
Jakie można wyciągnąć z tego
wnioski? Wydaje mi się, że jeśli
chodzi o Czorsztyn - nie ma póki co
szans na porozumienie z UPR-em w
sprawie blokad, natomiast warto byłoby zapoznać p. Korwina i jego ludzi z faktografią dotyczącą budowy
zapory i naszymi argumentami -
szczególnie ekonomicznymi i co do
legalności budowy. W innych sprawach, które może mniej interesują
czytelników ZB, ale są ważne dla
mnie i myślę, że również dla innych
osób mających "wolnościowe" (nie
mylić z "postępowymi", "rewolucyjnymi", "radykalnymi" itd.) poglądy
(jak przymusowa służba wojskowa,
przymusowe ubezpieczenia, podatki,
wolność słowa, sądzę, że i mimo
wszystko kolegia ds. wykroczeń)
uważam, że współpraca (kontakty z
posłami, informacje i artykuły do
pisma Korwina "Najwyższy Czas!"), a
co najmniej "zawieszenie broni" z
UPR jest możliwe i pożądane.
Jacek Sierpinski
Ruch An Arche,
Biuro Informacyjne FA
J. K-M jest także przeciwnikiem jeżdżenia w pasach i otwarcie
przyznaje, że pasów nie zapina -
bez żenady łamie prawo drogowe.
Czyżby wyznawał zasadę "co wolno
wojewodzie..."
(pr)
ALTERNATYWNA PEDAGOGIKA
Przyglądając się dziejom
państw, zastanówmy się na czym polegają podobieństwa i różnice. Rozwój państw jest bardzo nierównomierny. Jedne są bogate, a drugie -
uboższe - próbują dorównać tym
pierwszym. Obserwując bogatsze pastwa możemy zauważyć dokąd prowadzi
ten szalony rozwój techniki.
To, co dla innych państw jest
już poważnym problemem, np. choroby
spowodowane oglądaniem TV, grami
komputerowymi, dla nas jest najbliższą przyszłością. Oczywiście
możemy próbować tego uniknąć, ale
nie jest to bynajmniej łatwe. Gdy
zalewa nas mnóstwo atrakcyjnych
produktów czujemy się bezsilni wobec tego wszystkiego, jesteśmy otępiali i nie potrafimy z tym walczyć. Z poczucia rozgoryczenia rodzi się tak powszechna postawa
sceptycyzmu wobec wszystkich wartości duchowych. Poszukiwaniu nowych wartości towarzyszy ciągłe
uczucie bezsilności. Jednak, mimo
to, ta trudna sytuacja globu ziemskiego zmusza nas do ciągłego szukania nowych sposobów naprawy.
Początkiem tych wszystkich
zmian jest człowiek. A szczególnie
dzieci i młodzież, którzy już za
kilka lat odziedziczą nasze problemy. Jeśli my nie możemy sobie z nimi poradzić, cała nadzieja w nich.
Według mnie muszą to być ludzie
pełni ideałów, otwarci na innych,
harmonijni, aktywni, twórczy, a zarazem pełni siły, aby walczyć o ten
lepszy świat.
Niestety, nasza pedagogika nie
potrafi wychowywać takich ludzi.
Zbyt dużo w niej miejsca na wiedzę
i manipulowanie dziećmi, a zbyt mało na zrozumienie i pokochanie ich.
Nie chcę tutaj krzywdzić nauczycieli, ponieważ przyczyna tkwi w błędnych założeniach i organizacji naszego szkolnictwa. Wiele osób dostrzega te niedomagania i dlatego
mieliśmy tyle zmian programów, podręczników itp. Te zmiany nie przyniosły jednak oczekiwanych skutków.
Wydaje mi się, że jedyną drogą jest
zbudowanie nowej, alternatywnej pedagogiki. Podstawy takiej odnowionej pedagogiki dał Rudolf Steiner:
"Wiedza duchowa nie oznacza
samego tylko przyswojenia wiadomości, wiedza duchowa oznacza wychowanie w najwyższym wymiarze, oznacza
wychowanie naszej własnej duszy".
Dla prawdziwie nowej pedagogiki: "Potrzeba duchowego przewrotu
na miarę kopernikańskiego".
I takiego właśnie przewrotu
dokonano w wolnych szkołach waldorfskich, medycynie, nauce o żywieniu, biodynamicznej uprawie ziemi.
Większość z nas ma kontakt z
dziećmi. Dla jednych jest ważne wychowywanie własnych dzieci, innych
interesuje praca z dziećmi w szkole
lub przedszkolu. Dlatego chciałabym
w stałym cyklu przedstawić podstawowe założenia pedagogiki waldorfskiej, jej podejście do dziecka i
pracy z nim.
Pedagogika steinerowska w teorii swej opiera się na antropozoficznej wiedzy o człowieku, w praktyce natomiast stanowi "sztukę wychowania". Pedagogika jako wiedza i
sztuka ma, zdaniem Steinera, pełnić
rolę służebną wobec procesu wychowania. Antropozoficzna sztuka pedagogiczna jest przede wszystkim metodologią i dydaktyką, tzn. podkreśla sposób nauczania. Sama jednak
nastawiona jest na realizację ideału wychowania pełnego człowieka: w
aspekcie duchowym, psychicznym i
fizycznym; toteż przedmioty w szkołach waldorfskich dzielą się na:
rozwijające myślenie - jak matematyka, fizyka, chemia i biologia czy
historia i języki ( z reguły trzy i
to już od siódmego roku życia),
rozwijające uczucia - przedmioty
artystyczne (rzeźba, malarstwo, literatura piękna, muzyka (każda
szkoła waldorfska ma orkiestrę symfoniczną) czy eurytmia, oraz rozwijające wolę (przedmioty praktyczne). Ich cele Steiner wyraził następująco: w myśleniu rozwijać jasność, w uczuciach - głębię.
Steiner wyróżnia trzy fazy wychowania dziecka i młodego człowieka: fazę naśladownictwa (do siódmego roku życia), w której dziecko
jako "jeden wielki organ zmysłowy",
pozbawiony filtrów, wchłania świat
całym sobą (co nakłada na rodziców
szczególną odpowiedzialność), fazę
podziwu (autorytetu), między siódmym a czternastym rokiem życia, w
której nie chodzi o autorytet "bicia pięścią w stół", lecz o podziw
ucznia dla nauczyciela jako człowieka mądrego, pięknego i dobrego,
i wynikająca zeń gotowość do posłuchu; fazę wolności ("wychowania do
wolności") między czternastym a
dwudziestym pierwszym rokiem życia,
w której zinternalizowany zewnętrzny autorytet nauczyciela - zgodnie
z zasadą imprintingu - staje się
stopniowo modelem dla wolności, pojęty jako autorytet wewnętrzny,
czyli samookreślenie siebie ("ja"
rozwijające się od "moralności praw
do moralności intuicji"). W fazach
tych wychowankowie odbierają świat
- odpowiednio jako dobry, piękny,
prawdziwy.
Pedagogika indywidualna - dominująca w systemie steinerowskim -
jest podstawą pedagogiki społecznej: przez wychowanie jednostki dąży się do przekształcenia społeczeństwa; na takiej ewolucyjnej, a
nie rewolucyjnej zasadzie opiera
się Steiner w swej nauce społecznej. Tak pojęta pedagogika ma trzy
aspekty: wychowania estetycznego,
wychowania ogólnego i zawodowego
oraz wychowania religijno moralnego.
Estetyczne wychowanie człowieka, pojęte jako harmonizacja, jest
lekiem na tę chorobę. Harmonizację
tę realizuje się w wychowaniu do
wolności, piękna i miłości. Nawiązując do ideału Schillera, Steiner
postuluje realizację w człowieku i
między ludźmi stanu estetycznego
jako pośredniego stanu świadomości,
łagodzącego sprzeczność między koniecznością rozsądku a koniecznością natury.
Celem pedagogiki steinerowskiej jest wychowanie pełnego człowieka. Dlatego wychowanie jest w
niej nadporządkowane kształceniu,
które zresztą nie ma być jednostronnym uzyskiwaniem wiedzy ani nie
ma zmierzać do celów utylitarnych.
Dlatego też w pedagogice steinerowskiej mamy do czynienia z dominacją
zasady kształcenia ogólnego nad
specjalizacją. Wykształcenie ogólne
poprzedza chronologicznie wyksztacenie zawodowe. Ideałem jest tu
synteza idealizmu i realizmu - humanizmu i przyrodoznawstwa wraz z
techniką. Dlatego obok przedmiotów
realizujących człowieka w sferze
intelektualnej i w sferze emocjonalnej (o czym już mówiliśmy) szeroko rozbudowane są przedmioty
kształcące wolę i praktyczne działanie człowieka, takie jak nauka
ogrodnictwa (w formie biologiczno -
dynamicznej), miernictwa, introligatorstwa, krawiectwa, tkactwa czy
stenografii. Mamy tu więc do czynienia ze "specjalizacją wszechstronną", z "neohumanizmem", który
wychodzi nie od niezmiennej natury,
lecz od konkretnego człowieka.
W wychowaniu religijno-moral-
nym pedagogika steinerowska dąży do
ukształcenia w wychowaniu ogólnej
pobożności - czci - wobec mądrości,
piękna i dobra w świecie i w ludziach, jak również do wyrobienia w
nim postawy moralnej. (Jest to nawiązanie do zasad wyłożonych w Goethego "Wilhelmie Meistrze": "Czci
wobec tego, co nad nami, co nam
równe i co poniżej nas", tj. wobec
Bóstwa, Człowieka i Natury).
Problem wychowania jako całości jest problemem osobowości i postawy nauczyciela. Steiner występował radykalnie przeciwko biurokracji i drylowi w pedagogice. Świętą
zasadą jego pedagogiki stała się
zasada wolności nauczyciela (w
szkołach walfdorskich nie ma dyrektorów - zarządzają nimi kolegia nauczycielskie).
Zarazem jednak wymagał od nauczyciela zdolności "artystycznych"
(wychowanie jako sztuka) i wysokiego ethosu zawodowego. Jego zadaniem
jest harmonijne łączenie samowychowania i wychowania - dążenie do
pełnego człowieczeństwa. W realizacji tego zadania musi zatem łączyć w sobie funkcje kapłana i artysty, ogrodnika i lekarza. Albowiem tylko w rękach takich pedagogów ludzkość będzie mogła złożyć
swą przyszłość.
Na pytanie: Jakiego człowieka
wychowują szkoły steinerowskie? dała odpowiedź ankieta, jaką Ministerstwo Szkolnictwa Nadrenii-West-
falii przeprowadziło wśród ponad
tysiąca absolwentów tych szkół.
Okazało się, że ich wychowankowie
opuszczają je nie tylko obdarzeni
silną motywacją do "permanentnego
samokształcenia" (ponad 40% spośrod
nich miało ukończone dwa fakultety), wszechstronnością zainteresowań, ale także wszechstronnymi uzdolnieniami (jeden z ankietowanych
wyraził to stwierdzeniem: "wiem, że
potrafię wszystko zrobić"). W podsumowaniu tej ankiety stwierdzono,
że szkoły steinerowskie wychowują
człowieka, którego można określić
mianem "prospołecznego indywidualisty" - czyli człowieka optymalnie
pełnego.
Joanna Lewandowska
na podstawie "Wychowanie bez lęku"
Jerzego Prokopiuka ("Pedagogika Rudolfa Steinera")
Osoby zainteresowane problemami pedagogiki steinerowskiej mogą
pisać na adres:
Joanna Lewandowska
Tokarskiego 1/705
Kraków
WEGETARIANIZM : ZAGROŻENIE CZY SZANSA
Powszechnie propaganda wegetarianizmu odbierana jest jako zagrożenie: a to dla przyzwyczajeń kulinarnych, a to dla producentów, a to
dla schematów myślowych, a nawet
dla Zielonych Idei - bo zamiast łączyć, czasem niestety dzieli.
Jest to podobne zagrożenie jakim było np. skonstruowanie krosien
mechanicznych w Anglii w w.XIX
(chyba), czy wprowadzenie komputeryzacji w w.XX. ZAWSZE wprowadzenie
czegoś nowego wiąże się nieuchronnie z pewnymi kosztami. ZAWSZE jednak także - wprowadzenie czegoś
lepszego przynosi wkrótce zyski
(wymierne i niewymierne) znacznie
przewyższające poniesione koszty.
Wszystkim oponentom wegetarianizmu sugerowałbym większe zwrócenie uwagi na NOWE WARTOŚCI jakie
niesie z sobą, niż na rzekome zagrożenia.
Mamy fin de sircle (Zbliża się
koniec XXw.) - już obserwujemy wyraźne przemiany w świadomości społeczeństw (rodzenie się świadomości
ekologicznej). Czy naprawdę wizja
świata ekologiczno- wegetariańskiego kogokolwiek może przerażać?
Krzysztof Żółkiewski
PANIE MINISTRZE, ODWAGI
Po utworzeniu obecnego nowego
rządu RP, prasa przedstawiała skrócone dossier poszczególnych ministrów. Z racji moich zainteresowań
zwróciłam szczególną uwagę na osobę
nowego ministra ochrony środowiska,
zasobów naturalnych i leśnictwa.
Ten dział gospodarki narodowej i
życia społecznego nie miał poprzednio specjalnego szczęścia.
Przez lata historii PRL ochrona środowiska traktowana była marginalnie, a ludzi zajmujących się
tymi zagadnieniami uważano za hobbystów. A właśnie owi "hobbyści"
długo i uparcie domagali się prawnych oraz instytucjonalnych gwarancji w gospodarowaniu światem materii, która decyduje o jakości życia
człowieka. W myśl lansowanej przez
ekologów tezy, iż kondycja naturalnego środowiska jest determinantem
jakości życia i rozwoju społeczeństw. Oni to właśnie, polscy
ekolodzy doprowadzili do przekształcenia drugoplanowego Urzędu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej
w samodzielny resort. Powstawał
więc państwowy, instytucjonalny i
odpowiedzialny gospodarz. Jego zadaniem było i jest nie tylko chronienie wartości środowiska, ale też
jego kształtowanie zgodnie z wymogami współczesności.
Również polscy ekolodzy spowodowali powstanie przed dwunastu laty pierwszej kompleksowej ustawy o
ochronie środowiska. Mówiono wówczas o niej, że jest najnowocześ-
niejsza w Europie. I właśnie wśród
owych niespokojnych i niepokornych
ekologów działał uparcie, konsekwentnie Stefan Kozłowski. Dzisiejszy nowy minister ochrony środowiska i zasobów naturalnych.
Ruch ekologiczny nabrał w Polsce szczególnego rozpędu pod koniec
lat 70-tych. Pamiętam konferencję
dziennikarzy-ekologów w Warszawie w
r. 1980, na której Stefan Kozłowski, pracownik Instytutu Geologicznego, uświadomił nam między innymi,
jaka rabunkowa gospodarka zasobami
naturalnymi prowadzona jest w Polsce. Kiedy to na jednym złożu siedzi
kilku czy kilkudziesięciu eksploatatorów i każdy wydobywa to co jest
mu potrzebne, niszcząc inne znajdujące się w złożu cenne minerały.
Niszcząc je nieodwracalnie. Kiedy
indziej znowu na spotkaniu w Lidze
Ochrony Przyrody, przypominam sobie, jak profesor Stefan Kozłowski
przedstawiał szczegółowo opracowany
Wielkoprzestrzenny System Obszarów
Chronionych: "jako że w Polsce
krajobraz przyrodniczy jest wartością niedocenianą, co gorzej niszczoną, należy doprowadzić - dowodził profesor Kozłowski - by system
ten objął 1/4 powierzchni kraju.
Jest to niezbędne dla zachowania
równowagi w środowisku przyrodniczym."
Nieobce są Profesorowi techniczne, prawne i finansowe aspekty
ochrony środowiska. Jeżdżąc wiele
po kraju i świecie wie doskonale,
jakie przedsięwzięcia na dziś można
w Polsce podejmować, a jakie trzeba
podjąć w przyszłości. Na myśl mi
przychodzi zdanie wypowiedziane
przez jedną z dziennikarek Przegldu Technicznego w jakiś czas po powołaniu pierwszego wówczas na to
stanowisko ministra ochrony środowiska. Cytuję z pamięci, ale dosłownie: "...marzył mi się szef resortu chroniącego środowisko w bokserskich rękawicach, a widzę pana w
delikatnych białych rękawiczkach".
Dziś po latach mamy piątego z kolei
ministra tego resortu. Życzę mu
uporu, wytrwałości i chyba jednak
zakładania owych rękawic bokserskich dla ochrony naturalnego środowiska.
Alicja Wierzbicka
Polskie Radio Wrocław
WIP ZAPRASZA
18.1.92 w krakowskim WiP-ie
powstała inicjatywa stałych, otwartych spotkań, których celem było by
wspólne wypracowywanie koncepcji
działań proekologicznych i pokojowych, wymiana informacji, i oczywiście integracja środowiska.
Ustaliliśmy, że spotkania będą
się odbywać w ostatnią sobotę każdego miesiąca, w miarę możliwości w
różnych miastach.
Gospodarzem pierwszego spotkania był rzeszowski WiP/FA. Następne
ma się odbyć w Krakowie (w lokalu
WiP-u przy ul. Kołłątaja 10/2), wyjątkowo (ze względu na koncert w
Rzeszowie) w pierwszą sobotę kwietnia tj. 4.4.92 o godz. 15.
Będzie ono poświęcone głównie
problemom "tamy", a to w związku z
trzecią rocznicą rozpoczęcia akcji.
Wszystkich zainteresowanych
serdecznie zapraszamy.
Piotr Ulatowski
WiP-Kraków
OBDŻEKTORZY Z KRAKOWA I OKOLIC!
Od sześciu tygodni funkcjonuje
"wojskowy" punkt informacyjny Ruchu
"Wolność i Pokój". Mieliśmy w nim
ok. trzystu gości, którzy pytali
nas nie tylko o sprawy związane ze
służbą zastępczą, ale o wszystko,
co jest związane z wojskiem ("Jak
uzyskać B-12 będąc w armii", "Jak
się załatwia status jedynego żywiciela w trakcie odbywania zastępczej" etc.).
Zmusza to nas do stałego podnoszenia kwalifikacji. W tej chwili
jesteśmy w stanie doradzać prawie
wszystkim typom "odroczeniowców".
Oprócz klientów, którzy chcą odrabiać armię w policji - tych wywalamy na pysk.
Oczywiście głównie staramy się
pomagać objectorom, facetom, którzy
od początku wiedzą czego chcą, a
raczej co ich zupełnie nie interesuje - ani później, ani wcześniej.
Proponujemy im udział w naszym programie pilotażowym. Postanowiliśmy
zgromadzić i usystematyzować maksymalną ilość możliwie pełnych informacji na temat praktyki przyznawania służby zastępczej, a poza tym
wyrobić sobie taktykę postępowania
w poszczególnych przypadkach wymagających interwencji.
Osoby objęte pilotażem mają
założoną "historię choroby", są zainteresowane dostarczaniem nam informacji o wszystkich kontaktach z
administracją, a jednocześnie mają
poczucie choćby niepełnego bezpieczeństwa. Dla wielu z nich ważny
jest fakt, że mogą do podania o
skierowanie do służby zastępczej
dołączyć potwierdzenie objęcia programem pilotażowym, co stawia ich w
nieco innej sytuacji psychologicznej wobec urzędników.
W tej chwili mamy objętych tym
programem ok. 20 osób.
Na razie trudno mówić o sukcesach, choć udało nam się "wyciągnąć" dwóch objectorów, którym w WKU
wcisnęli bilet, czego teoretycznie
nie da się już odkręcić.
Korzystając z uprzejmości ZB
chciałbym co miesiąc wrzucać na ich
łamy uwagi, które będą mi się nasuwały w trakcie dyżurów obdżektorskich, które odbywają się w lokalu
RUCHU "WOLNOŚĆ I POKÓJ":
KRAKÓW, UL. KOŁŁĄTAJA 10/2
w poniedziałki, środy i piątki
w godzinach 17-18
Adam Borysławski
WiP-Kraków
Z ZAPOROŻA
Kolejna wspólna akcja anarchistów i ekologów zakończyła się
porażką władz. Tym razem zwrócono
uwagę na olbrzymie centrum metalurgiczne w Zaporożu, zatruwające okolicę substancjami rakotwórczymi.
Podobnie jak w przeszłości, akcja
zaczęła się od zorganizowania pola
namiotowego - "obozu protestu".
Międzyrepublikański ekologiczny obóz protestu w Zaporożu rozpoczął działalność 1.7.91. Uczestniczyli w nim członkowie organizacji
"Chranitieli Radugi" ligi partii
zielonych, zjednoczenia ruchów
anarchistycznych i wielu innych
anarchistycznych organizacji z b.
ZSRR.
Trzy tygodnie przynoszącej małe rezultaty pokojowej działalności
zmusiły uczestników akcji do podjęcia bardziej radykalnych kroków.
19.7. ośmiu ludzi rozpoczęło okupację dwóch stumetrowych kominów
zaporoskiego zakładu koksochemicznego. Po zabarykadowaniu się na
platformach obserwacyjnych wysunęli
oni cztery żądania, dotyczące
zmniejszenia emisji zanieczyszczeń.
W mieście zawrzało. W zakładach
pracy organizowano zebrania i wiece
dla podtrzymania na duchu protestujących. Słano listy i telegramy do
władz republiki. Zbierano środki na
pomoc dla pikietujących. Obóz protestu nie schodził z pierwszych
stron wszystkich miejskich i obwodowych gazet. Serię artykułów wydrukowano także w prasie republikańskiej i centralnej, w telewizji
pokazano kilka reportaży.
22.7. setki mieszkańców uczestniczyły w pikiecie przed budynkiem
Rady Miejskiej w Zaporożu. Pod naciskiem społeczeństwa została założona komisja rozjemcza, w której
skład weszło trzech przedstawicieli
protestujących.
24.7. ok. stu ludzi wtargnęło
do budynku Rady Miejskiej aby przekonać władze o konieczności pójścia
na kompromis. Ekspertyza ujawniła
bowiem wielokrotnie wyższe od dopuszczalnych stężenia substancji
szkodliwych, emitowanych przez zakład. W efekcie tych działań dyrektorowi polecono wstrzymanie pracy
wydziału przetwórstwa smoły węglowej z dniem 4.8.
1.8. kominy zostały opuszczone
przez pikietujących. Zajęto się
przygotowaniami do forum ekologicznego. Jednakże administracja zakładu nie wypełniła postanowienia -
wydział pracował dalej. W związku z
tym na wielotysięcznym wiecu znów
zadźwięczało wezwanie do walki.
6.8. o ósmej rano około 40 ludzi zdobyło centrum administracyjne
zakładu i utrzymywało je przez prawie pięć godzin. Z okna wywieszono
czarną anarchistyczną flagę. Pracownicy administracji próbowali oswobodzić budynek używając siły, ale
uczestnicy blokady, nie bacząc na
otrzymywane razy, nie poddawali
się. Wtedy do akcji wmieszała się
milicja - aresztowała 22 osoby.
Wśrod zatrzymanych nie było jednak
pracowników zakładu. Ci uczestnicy
pikiety, którzy pozostali na wolności, rozpoczęli głodówkę, zorganizowawszy jeszcze jedno pole namiotowe, tym razem wokół obwodowego
komitetu KPZR, w centrum miasta.
Większość aresztowanych odmówiła
składania zeznań i także zaczęła
głodować. Późnym wieczorem tego
samego dnia zostali oni zwolnieni.
Z inicjatywy obozu protestujcych w mieście zaczął się zawiązywać społeczny komitet ekologiczny
"czistyj wozduch", do którego w
ciągu tygodnia wstąpiło 75 osób.
8.8. w zakładzie koksochemicznym odbył się kontrwiec, na którym
przyjęto rezolucję nawołującą do
rozbicia obozu protestu. Według informacji, które otrzymali "Chranitieli Radugi" ponad połowa robotników nie poparła tej rezolucji, a
30% otwarcie sympatyzowało z protestującymi.
Głodówka trwała. Wreszcie prokuratura obwodowa postanowiła umorzyć postępowanie kryminalne w
sprawie zajęcia gmachu administracyjnego zakładu. 13.8. rozpoczęto
prace przy zatrzymaniu wydziału
przetwórstwa smoły węglowej. Wieczorem tego właśnie dnia odbył się
wiec, na którym podsumowano rezultaty sześciotygodniowej walki obozu
protestu.
na podstawie "Trietij Put'"
oprac. Wojciech Rejdych
ZAPOWIEDZI IMPREZ EKOLOGICZNYCH
KONCERT ATMANA
20.3. godz. 18.00, Tarnów, Pałac Młodzieży - koncert i spotkanie
w artystycznej kawiarni, konferencja prasowa, kasety, prezentacja
filmów wideo o grupie Atman zrealizowanych w Ośrodku Kultury Ekologicznej i Festiwalu Teatru Ulicznego w Jeleniej Górze w lipcu'91.
Także slajdy Renaty "Miki" Paszkowskiej-Płatek i Sławek Gołaszewski -
live!
Kontakt:
Tarnow, tel. 211541
VI TARGI OGRODNICZE WIOSNA '92
20-22.3.92, Katowice. Mają być
poruszone tematy ekologiczne.
Osrodek Postepu Technicznego
Bytkowska 1b
40-955 Katowice
tel. 1541-275, 596-061 w. 194
tlx: 0312458 opt pl
fax: 588-919
WIOSENNE SEMINARIUM ZIRAAT-U
Termin: w okolicach równonocy
wiosennej (20-22.3.92), miejsce do
ustalenia.
Informacje:
Rysiek Matuszewski
Osiedlowa 31
87-107 Torun 9
tel. 361831 (Wloclawek)
SPOTKANIE STUDENCKIEJ SIECI EKOLOGICZNEJ
21-22.3.92, Poznań.
W programie: wykłady "ogólnokształcące nt. przyrodnicze, prezentacja ekologicznych gier edukacyjnych, zadyma z okazji Pierwszego
Dnia Wiosny, dyskusja nt. bieżącej
działalności Sieci, prezentacje.
Organizatorzy (Studenckie Koła Ekologiczne z Poznania) pokrywają
koszty pobytu w Poznaniu (konieczne
śpiwory). Potwierdzenia (data i godzina przyjazdu i wyjazdu, liczba
osób, propozycje do programu) do
15.3. przyjmuje
Andrzej Kepel
Michalowska 23/9
60-645 Poznan
tel. 220704
ZJAZS PÓŁNOCNOPODLASKIEGO TOWARZYSTWA OCHRONY PTAKÓW
28-29.3.92, Białowieża.
Zgłoszenia na adres:
Przemyslaw Bielicki
Stoleczna 25/40
15-879 Bialystok
OGÓLNOPOLSKI KONKURS FOTOGRAFICZNY FOTO-EKO '92
Termin nadsyłania prac
30.4.92.
Przedmiotem konkursu są fotografie o tematyce ekologicznej i
przyrodniczej. W konkursie mogą
brać udział zarówno zdjęcia czarnobiałe jak i kolorowe. Technika wykonania zdjęć - dowolna. Minimalny
format odbitek 13/18 cm. Każdy
uczestnik może przysłać dowolną
ilość prac. Prace prosimy zapakować
w sztywne koperty. Na odwrocie każdej fotografii należy napisać: imię
i nazwisko oraz dokładny adres autora, ewentualnie tytuł zdjęcia
(mile widziane będą dodatkowe informacje na temat przedstawionego
obiektu). Jeżeli autor jest studentem prosimy zaznaczyć nazwę uczelni
i wydział. Do zdjęć należy dołączyć
zaadresowaną do siebie kopertę ze
znaczkiem.
Nagrody:
- aparaty fotograficzne różnych typów;
- filmy kolorowe;
- wiele atrakcyjnych albumów.
Każde zdjęcie oceniane będzie
osobno, chyba że autor zaznaczy, iż
seria zdjęć stanowi jedną całość.
Organizatorzy zastrzegają sobie
prawo do nieodpłatnej ekspozycji
oraz druku nadesłanych zdjęć z zaznaczeniem nazwiska autora. Nadesłane prace nie podlegają zwrotowi.
Organizatorami są: Studencki
Klub Ekologiczny przy NZS UAM oraz
Sekcja Ekologiczna Koła Naukowego
Przyrodników UAM. Zdjęcia należy
nadsyłać na adres:
Albin Pawlowski
os. Tysiaclecia 28/10
61-255 Poznan
KONFERENCJA ZESPOŁU KOORDYNACYJNEGO POLSKIEJ SIECI ZDROWYCH MIAST
29-30.5.92, Łódź.
dr Hanna Wieczorek
Wydzial Zdrowia UML
tel. 0-42/360557
UPON THE NOTION OF URBAN ECOLOGY
Maj'92, Poznań.
Dyskusja nad pojęciem "Ekologia urbanistyczna", organizuje Klub
Ekologii Krajobrazu.
Informacje:
Prof. dr hab. T. Bartkowski
Instytut Geografii Fizycznej
Fredry 10
61-701 Poznan
tel. 520-694
SPOTKANIE POROZUMIENIA NA RZECZ ENERGETYKI ALTERNATYWNEJ
Ostatnia dekada maja.
Informacje:
Tomek Żakowicz
Nowolipki 28a/34
01-019 Warszawa
I MIĘDZYNARODOWY SALON FOTOGRAFII EKOLOGICZNEJ "GREEN PHOTO '92"
Termin nadsyłania prac:
26.5.92.
Informacje:
Green Photo'92
Fundacja im. sw. Franciszka z Asyżu
Królewska 57
31-081 Krakow
III OGÓLNOPOLSKI FESTIWAL PIOSENKI EKOLOGICZNEJ
29-30.5.92, Sanok.
Informacje:
Zarzad Miejski LOP
II LO
Mickieiwcza 9
38-500 Sanok
tel. 307-84
SPOTKANIE CZŁONKÓW EARTHSTEWARDS EUROPE.
11-14.6.92, Holandia.
Kontakt:
Myrke Stalman, Reidkampen 13
9801 JM Zuidhorn,
Holandia
"INSTRUMENTALNE UWARUNKOWANIA OCHRONY ŚRODOWISKA" III ZJAZD
EUROPEJSKIEGO STOWARZYSZENIA EKONOMISTÓW OCHRONY ŚRODOWISKA I ZASOBÓW NATURALNYCH
16-19.6.92, Kraków.
Informacje:
Europejskie Stowarzyszenie
Ekonomistow Srodowiska i Zasobow
Naturalnych
Rakowicka 27/155
31-510 Krakow
tel. 210099 w. 354, 322
tlx 0325414 aek pl
fax 0-12/212182, 210536
LETNIA SZKOŁA STAWANIA SIĘ
SEE Nerwik "Pracownia na rzecz
Wszystkich Istot" organizuje dwutygodniowe warsztaty poświęcone: wodzie, lasowi, ptakom i ekofilozofii.
Zajęcia te przeznaczone są dla
uczniów szkół średnich, głównie
tych o profilu ekologicznym.
Terminy turnusów: 1-14.7.92 i
16-29.7.92.
Informacje:
Stacja Edukacji Ekologicznej
Artyma Maliszewska
Nerwik, 11-022 Gilawy
z dopiskiem "Szkoła"
5 FRANCISZKAŃSKIE SPOTKANIA MŁODYCH
29.7.-2.8.92, Kalwaria Pacławska k.Przemyśla.
Informacje:
"Bratni Zew"
kl. oo. Franciszkanow
pl. Wszystkich Swietych 5
31-004 Krakow
tel. 225376 w. 265
tel./fax: 227161
ENERGIA SZTUKI - ŻARNOWIEC'92
Gniewino, 20-30.8.92
W programie:
* Estrada koncertowa (m.in. Stanisław Sojka; Gdańska Scena Rockowa:
Golden Life, Bielizna, No Limits);
* Muzyka źródeł (przegląd muzyczny
na terenie skansenu budownictwa
miejscowego w Nadolu);
* Miasteczko Reggae; miasteczko
bluesa;
* Prezentacje teatralne (m.in. Klinika Lalek, Opera Equestre Zingaro
z Francji);
* Warsztaty ekologiczne organizowane przez Human Potention z Kalifornii;
* Plenerowe instalacje plastyczne;
aranżacje przestrzeni wokół jeziora
Żarnowieckiego;
* Rozgłośnia Harcerska (program lokalny nadawany w trakcie trwania
festiwalu);
* Specjalne połączenie kolejowe z
Gdańskiem dawną linią SKM;
* Edycja singla kompaktowego z piosenką finałową Festiwalu, galanteria reklamowa: koszulki, afisze
itp.
Wszyscy wykonawcy Festiwalu
oprócz prezentacji artystycznych na
estradach i w przestrzeni wokół jeziora prowadzić będą warsztaty
twórcze dla młodzieży biorącej
udział w imprezie.
Baza hotelowa i campingowa
służyć będzie widzom, którzy wedle
gustu i zasobności wynajmować będą
pokoje i miejsca na polu namiotowym.
Centrum Edukacji Teatralnej
Swietojanska 47/48
80-840 Gdansk
tel. 313552
konto: WBK III o/Gdansk 351809-9902
INTETNATIONAL WORKING CONFERENCE FOR GLOBAL LEADERSHIP
8-22.8. Quebec w Kanadzie.
Organizatorem jest L'Academie
de l'Energie, społeczna organizacja, której filozofia wywodzi się z
nauk Indian Amerykańskich. Jej celem jest "stworzenie pozytywnych
zmian w świadomości, które przyniosą światu równowagę, pokój, harmonię, lecznicze energie i tolerancję".
Informacje:
Ushi Becker-Schollnhammer
Stolzenback 16, D-5253 Lindler
Niemcy
"Earthsteward Newsletter" Jan 92
KURS PODYPLOMOWY : ZARZĄDZANIE OCHRONY ŚRODOWISKA (EUROPEAN POSTGRADUATE COURSE IN
ENVIRONMENTAL MANAGEMENT - EPCEM)
Wrzesień'92, Holandia, zgłoszenia do 1.3.92.
Informacje:
Prof. dr hab. M. Nawalany
Instytut Ochrony Srodowiska PW
Nowowiejska 20
06-653 Warszawa
FOLDER "REKU"
Wraz z numerem rozsyłamy folder Regionalnego Centrum Ekologicznego (REC) z Budapesztu. Z własnego
doświadczenia musimy jednak poddać
w wątpliwość deklaracje "chętnego"
finansowania działań ekologicznych
przez REC. ZB kilkakrotnie spotkały
się z odmową, za każdym razem z innej, wydumanej przyczyny.
(pr)
"ZWIERZĘTA I MY" PROSZĄ O POMOC
Szanowne Koleżanki i Koledzy!
Pozwalamy sobie zwracać się w
tej formie do Was, gdyż łączy nas
praca dla wspólnej idei.
Założyliśmy fundację mającą na
celu pomoc dla zwierząt i walkę o
ich prawa. Jedną z form działania
jest wydawanie czasopisma.
W Polsce już w połowie ubiegłego wieku wydawano czasopisma o
tematyce ochrony zwierząt. Nasza
fundacja postanowiła wypełnić lukę
w tym zakresie, która trwała niestety cały okres powojenny.
"Zwierzęta i my" na razie z
powodu szczupłych środków ukazują
się jako kwartalnik. Jest to jednak
dużym i trudnym do udźwignięcia wydatkiem. Dalsza egzystencja tego
czasopisma jest zależna od zwrócenia się choć w części kosztów wydawniczych.
Los tego pisma zależy tylko od
WSPÓLNEGO WYSIŁKU OSÓB, KTÓRYM NIE
JEST OBOJĘTNY LOS ZWIERZĄT!!!
Apelujemy do wszystkich, ktrzy popierają naszą inicjatywę o
pomoc.
Prosimy o rozpropagowanie i
zdobycie osób, które reflektują na
stały abonament.
Zależy nam również na nawiązaniu kontaktu z osobami, które mogą
podjąć się kolportażu (35% zarabia
sprzedający).
Będziemy wdzięczni za nadsyłanie artykułów dotyczących naszej
problematyki oraz listów na temat
już poruszonych problemów. Postaramy się w miarę naszych możliwości
umieszczać wszelkie wypowiedzi w
obronie zwierząt.
Czekamy na bratnią pomoc i
serdecznie pozdrawiamy, życząc
osiągnięć w ofiarnej pracy dla dobra przyrody i zwierząt.
Alina Kasprowicz
Poznań, 8.2.92
"Zwierzęta i my"
Dąbrowskiego 25/3
60-840 Poznań
tel. 462-85
POSZUKUJEMY...
...materiałów (zdjęcia, plakaty, ulotki, rysunki itp.) pokazują-
cych cierpienie zadawane zwierzętom
przez człowieka do wystawy pt. "Wegetariański świat 2004", oraz informacje, zdjęcia i plakaty zwierząt będących na wymarciu i wymarłych. Będą one wykorzystane przy
tworzeniu następnej wystawy.
Serdecznie prosimy o pomoc!
Wszelkie materiały należy wysyłać
pod adres:
Marta Walewska
Kostromska 62a/24/16
97-300 Piotrków Trybunalski
NIEWIDZIANE W KSIĘGARNI
* "I ty chronisz srodowisko", Gertruda Mauer, PKE Kraków '91, 12000
zł; "Nasze srodowisko" 10000 zł
oraz inne wydawnictwa PKE do nabycia w okręgach PKE:
- Wydział Architektury Politechniki
Gdańskiej, Majakowskiego 11/12, 80958 Gdańsk, tel. 472948, 471248;
- Krzywickiego 9, Warszawa;
- al. Korfantego 2/219, 40-960 Katowice, tel. 586071 w. 294;
- Dom Środowisk Twórczych, Zamkowa
6, 25-009 Kielce, tel. 454-53;
- c/o mgr inż Józef Suszyński, os.
XXX-lecia PRL 3b/34, 67-100 Nowa
Sól, tel. 2448;
- Mickiewicza 35, 60-837 Poznań,
tel. 665061 w. 63;
- Instytut Górnictwa Politechniki
Wrocławskiej, Świerczewskiego 74,
50-950 Wrocław;
- Rejtana 16a, 35-310 Rzeszów,
oraz w Zarządzie Głównym, Garbarska
9, 31-131 Kraków, tel. 222111,
222274.
* "Zaufac Ziemi" Maria Grodecka, 56
s. A5. Ta i inne książki (np.:
"Zmierzch świadomości łowcy" i
"Siewcy dobrego jutra" M.Grodecka,
"Wielka księga makrobiotycznego
odżywiania i stylu życia" M.Kushi;
"Leksykon medycyny niekonwencjonalnej" Cendrowski; "Ulecz sam siebie"
Wojtowicz; "Dieta życia" Błaszczyszyn; "Jak zdrowo żyć" J.Roik) w
cenie hurtowej (także poj. egz.)
wysyła Spółdzoelcza Agencja Reklamowa "Spar", Żurawia 47, Warszawa,
tel. 298920.
* "Wiemy co jemy?", 16 s. A5, 2
tys. zł. Ryszard Kukiełka, K.Wielkiego 9/24, 20-611 Lublin.
* "Przepisy wegetarianskie", 24 s.
A5. Fundacja "Źródła życia", 1 Maja
39, 05-807 Podkowa Leśna.
* "Environmental and economic aspects of the industrial development
in Poland" selected papers edited
by Kazimierz Górka. Z serii "Ekonomia i środowisko": "Instrumenty
ekonomiczne i prawne ochrony
środowiska naturalnego w warunkach
gospodarki rynkowej. Materiały konferencyjne pod red. Kazimierza
Górki"; "Economic and legal instruments of environmental policy in
the market economy" selected papers
edited by Kazimierz Górka; "Projekt' 88. Uruchomic sily rynkowe
dla ochrony naszego srodowiska".
Europejskie Stowarzyszenie Ekonomistów Środowiska i Zasobów Naturalnych - Oddział Polski, Rakowicka
27/155, 31-510 Kraków
* "Ekologia i zdrowie", Łódź '91,
24 s. A4. Fundacja "Ekologia i
Zdrowie" oddział w Łodzi, Piotrkowska 45.
* "Unikalne wartosci awifauny Wisly
srodkowej i jej dorzecza oraz warunki ich zachowania", Wiesław Nowicki, Henryk Kot, 20 s. A5; "Vistula protection", 12 s. A5. Ruch na
rzecz Utworzenia Wiślańskiego Parku
Narodowego, c/o Adam Tarłowski, Pawia 40/9, 01-058 Warszawa.
* "Kilka uwag o ideikach metafizyki
spolecznej od strony pernamentnej
rewolucji (na rzecz swietego spokoju)", Gdańsk, zima 91/92, 16 s. A5,
1500 zł (+ zaadresowana koperta ze
znaczkiem); "Homek. Pismo z drogi"
nr (4)7 16 s. A4, 3000 zł (+ j.w.).
Jany Waluszko, Stare Domki 6/9,
Gdańsk 1.
* "Zagroxenia swiatowego srodowiska
naturalnego. Konferencja Miedzyparlamentarna, Waszyngton 29.4.2.5.90", s. 72. Państwowy Instytut
Geologiczny w Warszawie, SGGW.
* "O idei humanizmu ekologicznego",
Włodimierz Tyburski, Towarzystwo
Wiedzy Powszechnej ZG, Warszawa
1990, 44 s. A5.
* "Jak życ na obszarach klęski ekologicznej. Mini eko-wademekum" 48
s., 12 tys. zł. Fundacja Centrum
Edukacji Ekologicznej Wsi, Lewakowskiego 14, 38-400 Krosno, tel.
21945, 21942, 217-20, konto: Bank
Depozytowo-Kredytowy o/Krosno 333603-79-383-132.
* "Serwis ochrony srodowiska. Biuletyn Agencji Informacji o Dewastacji Srodowiska", Warszawa luty
'92, nr 20/92, 16 s. A5. Izabela
Brodacka, Poznańska 21/20a, Warszawa, tel. 296635.
* "Zwierzeta i my" nr 2, zima 1992,
4000 zł, 12 s. A4. Dąbrowskiego
25/3, 60-840 Poznań, tel. 462-85.
* "Totalne swiry. Prawie niezalexny
magazyn uczniowski" nr 2 styczeń
'92, 20 s. A5. Mariusz Chilicki,
Piłsudzkiego 18a/12, 19-300 Ełk.
* "Lokomotywa bez nog. Pismo Federacji Anarchistycznej-Kielce" nr 7,
jesień '91, 24 s. A5. Tomek Bednarski, Warszawska 47/35, 25-531 Kielce.
* "Biuletyn Eko-Czad '91",
Wągrowiec 8-11.8.91, 8 s. A5.
* "Poszfakila" nr 3, 12 s. A4 (poezje, grafiki). Tomek M.Walak, I-go
maja 62, 32-540 Trzebinia.
* "Der Schwan. Pismo osobiste Jacka
B." II '92, 24 s. A5. Jacek
Budziński, Podwisłocze 2/92, 35-310
Rzeszów.
SPROSTOWANIA
Radek Kisielewski prosi o podanie, że informacja na ulotce WWI
nt. konta jest nieaktualna!!! Pieniądze będą odsyłane. Wpłaty na
kampanię antyfutrzarską można dokonywać na konto Społecznego Instytutu Ekologicznego: Panstwowy Bank
Kredytowy III o/Warszawa 370015978194-132 z dopiskiem "Animals".
Chochlik drukarski czy też wirus komputerowy sprawił, źe w ZB 31
kod adresowy krakowskiego lokalu
WiP-u miał błędną cyferkę. Ponieważ
część nadchodzących listów przychodzi z błędnym kodem, podajemy jeszcze raz adres prawidłowy:
Ruch "Wolność i Pokój"
ul. Kołłątaja 10/2
31-502 Kraków
P.S. Odpowiadamy tylko na listy z
załączoną kopertą zwrotną ze znaczkiem.
KOLPORTERZY ZB
* Tomek Bednarski, Warszawska 47/35, 25-531 Kielce.
* Radek Kisielewski, Zwierzyniecka
19a/4; 15-312 Białystok.
Prowadzi kolportaż ZB oraz innej prasy ekologicznej, książek z
zakresu wiedzy duchowej i parapsychologii, kaset z muzyką folkową i
klasyczną, muzyką Indii (ragi). Katalog wysyła po otrzymaniu znaczka
zwrotnego.