ZB nr 4(34)/92, Kwiecień '92
FESTIWAL FRANCISZKAŃSKI - WRAŻENIA FILIPKA
Nie miałem nigdy okazji zetknąć się bliżej z zakonem franciszkanów, ale
myślałem, że to sensowni kolesie. Niestety, 8-9.2. wybralimy się silną, 3-osobową
grupą do Świnoujścia na ekologiczny zlot franciszkanów (nie pamiętam dokładnie
tytułu). Co tu kryć, kaszanka kompletna, po prostu zlot młodzieży oazowej, nie mający
z ekologią nic wspólnego. No, chyba że wspaniała manifestacja w niedzielę po
kościele, kiedy to młodzież chodziła po mieście, nie oszczędzając parokrotnie
trawników i wymachując transparentami w stylu "Boże, pomóż ziemi" przy
wtórze pieśni religijnych, jest super ekologicznym wydarzeniem. A tak poza tym mogliśmy
się dowiedzieć z rozmów z braciszkami, że z pewnością nie są oni wegetarianami,
gdyż jest to sprzeczne z religią katolicką; mieliśmy okazję popatrzeć jak
ekologicznie uświadomiona młodzież spożywa posiłki jednorazowymi sztućcami ze
styropianowych talerzyków, popijając soczkiem z puszki; że o małych problemach z
powodu powieszenia w miejscu, gdzie odbywał się jakiś wieczorek pieśni religijnych,
transparentu przeciw futrom - nie wspomnę. Być może są gdzieś sensowni franciszkanie,
ale gdyby ich patron był w tych dniach w Świnoujściu to by chyba zwątpił w sens
swoich działań. Ja w każdym razie już się chyba na podobną imprezę nie wybiorę.