ZB nr 4(34)/92, Kwiecień '92
BAJKI EKOLOGÓW
A teraz opowiem Wam bajkę. A Wy mi powiecie, co o tym sądzicie. Dobrze? Tylko mi nie
uśnijcie podczas bajeczki. Ta bajka nie jest bowiem na dobranoc i na zaśnięcie.
Przeciwnie. Ta bajka jest na przebudzenie i na dzień dobry. Otwórzcie zatem szeroko oczy
i... I co? Cierpliwości. Nie wszystko na raz. Na zakończenie też muszę mieć coś do
powiedzenia. Bajka bez morału to przecież żadna bajka.
BAJKA O PRYWATNYM I OFICJALNYM
Był sobie raz... Przepraszam. To nie tak. Jest sobie nadal pewien ekolog. Czy
zasłużony? Na pewno znany. Mąż świątobliwy. Muchy nie trzaśnie. Mięsa nie ruszy.
Weget skończony. Z ust mu wypływa słowna oliwa. Słowem "kochani" męczy ci
uszy. Tenże ekolog, w sprawie Czorsztyna przyzna ci rację. Zapora brzydka. Problem
poważny. Na akcji nie był. Bo tam agresja. Coś się blokuje. Czemuś przeszkadza. Mało
miłości. Wyłom w harmonii. Wszechświat nie pieści. Cóż, jego prawo. Nie ma przymusu
być razem z nami.
Już kilka razy księżyc srebrzysty kształt swój odmienił, gdy rycerz Marcin w
podróż wyruszył w dalekie kraje szukać zielonych. Tych, co szeleszczą. Dla tych, co
dymią w sprawie Czorsztyna. Gdy był goszczony w pewnej centrali to ujrzał nagle liścik
"from Poland". A w liście owym, czarno na białym, że Czorsztyn sprawą jest
wielce błahą. Że ci, co krzyczą i protestują - to oszołomy. Szkoda na takich dawać
zielone. Bo się zmarnują. W Polandii naszej ekoproblemów jest ci bez liku. Każdy
ważniejszy jest od drugiego. Czorsztyn natomiast??? Szkoda Zachodu. Szkoda zielonych.
Któżże to taki list sprokurował i inkaustu zużył trzy flasze? - zdumiał się rycerz
i zerknął szparko. Pod listem owym był podpisany mąż świątobliwy, wcześniej nam
znany, co mięsa nie tknie, muchy nie ruszy...
Przeciekło trochę wiślanej wody, gdy w grodzie Smoka zeszli się mędrcy, by debatować
w sprawie Czorsztyna. Tuzin lub więcej mędrców się zlazło. Przybieżył także mąż
świątobliwy, co mięsa nie tknie, muchy nie trzaśnie, lecz list napisze.
Więc zadymiarze męża za fraki:
- Po coś ty, taki-jeden-owaki, list ten napisał? Byś nam pomagał, nikt ci nie każe!
Ale przeszkadzać też nie ma musu!
Tu mąż świetlany wydął swe usta:
- List napisałem. Bym Was oczerniał? Próżno tak sądzić! List mój był bowiem z dwu
części złączon. Część oficjalna - ta była pierwsza. A część prywatna - ta była
końcem. I w oficjalnej listu to części w kwestii Czorsztyna nie ma ni słowa. A
część prywatna? To moja sprawa.
I tak bajeczka dobiegła końca. Pora na morał.
Wszelkie bajeczki, i te dla dzieci, i te dla dorosłych, są dla grzecznych. Grzecznych
dzieci. Grzecznych dorosłych. Po to, aby dalej byli grzeczni. Ta bajka stanowi wyjątek.
Podwójny. Jest dla grzecznych i niegrzecznych. I opowiadam ją nie po to, żeby wszyscy
byli grzeczni. Przeciwnie. Ekologiczne dzieci. Ekologiczni dorośli. Obudźcie się.
Bądźcie wreszcie niegrzeczni. Niegrzeczni wobec miłoś- ciwie nam panujących ekologów
świątobliwych. Takich, co to muchy nie zduszą, brzydkiego słowa nie wykrztuszą,
mięsem się zakrztuszą, ale jak się tylko da, to zjedzą bliźniego wraz z czapką i
kapciami. Eko-dzieci. Eko-dorośli. Obudźcie się.
Dzień dobry!
Stanislaw Zubek
WiP-Kraków
Ps. Jeśli ktoś uważa, że ta bajka jest przeciw wegetom, to niech przeczyta ją sobie
jeszcze raz. Uważnie.
ZB nr 4(34)/92, Kwiecień '92
Początek strony