Strona główna 

ZB nr 6(36)/92, Czerwiec '92

ODBRĄZAWIANIE

Czytam ZB regularnie i muszę przyznać, że robię to z przyjemnością, denerwują mnie jednak teksty, które "zagłaskują na śmierć" tzn. we wstępie zgadzają się z kimś, później gdy ten już spokojnie uśnie, kopią go. Takie postępowanie nie jest zgodne z zasadą "fair play" . Wymienię trzy artykuły z tego roku, gdyż one szczególnie mnie zainteresowały (może było ich więcej), a są to kolejne: list niejakiej Warszawianki do WWI (ZB 32, str. 29), "Artykuł dygresyjno-depresyjny" Marka Majgiera (ZB 34, str. 16) i "Święte psy, czyli opieka nad zwierzętami" Krzysztofa Żółkiewskiego (ZB 35, str. 52). Szczególnie zdziwił mnie ten ostatni. Nie sądziłem, że wegetarianin potrafi zabrnąć tak daleko w swoich sądach, jednocześnie zapominając o sobie. Cytuję: "... wielu frontowców wyzwolicieli zwierząt bardziej przejmuje się losem myszy w laboratorium niż świni, gatunku powszechnie lekceważonego". Parafrazując tę wypowiedź, można by powiedzieć, że: "...wielu wegetarian (w rozumieniu K.Ż.) bardziej przejmuje się losem świń i krów niż myszy w laboratorium, gatunku powszechnie lekceważonego".

O ironio, dalej można znaleźć takie zdanie: "Nasza filozofia (domyślam się, że również K.Ż. - P.P) to minimalizować ZŁO I CIERPIENIA wyrządzane zwierzętom i stworzeniom".

Obawiam się, że zarówno tzw. towarzystwa opieki nad zwierzętami, fronty wyzwolenia zwierząt i inne akcje antyfutrzarskie właśnie to robią, minimalizują ZŁO I CIERPIENIA. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że wszystkie te towarzystwa i fronty i akcje i wegetarianie (w rozumieniu K.Ż.) uzupełniają się.

Zdziwiło mnie jeszcze jedno zdanie, a mianowicie "wegetarianie widzą świat stworzeń hierarchicznie". Wg mnie to właśnie takie widzenie świata prowadzi do tak powszechnego braku szacunku do zwierząt, jako gatunków niższych. Po przeczytaniu artykułu "Święte psy... " poczułem się troszeczkę nieswojo, bo Krzysztof Żółkiewski próbował w nim okrzyknąć wegetarian, do grona których w takim razie nie chcę się już zaliczać, ludźmi lepszymi od innych. Mówię: VETO!

Piotr Piątek


ZASPANY CZYLI RZECZ O IGNORANCJI

Motto:
Czego Jaś się nie nauczy
tego Jan nie będzie umiał

OSOBY:
NAUCZYCIELKA - ktokolwiek z odrobiną współczucia i zdrowego rozsądku.
JAŚ - ktokolwiek odpowiadający późniejszej charakterystyce.
UCZNIOWIE - każdy, kto ma uszy do słuchania, oczy do patrzenia i mózg do myślenia.

AKT I (i ostatni)

Zajęcia odbywają się w jednej z polskich szkół. Klasa liczy około 20 osób. Z całej grupy wyróżnia się Jasiu, chłopiec o niezbyt inteligentnym wyrazie twarzy. Jasiu od początku lekcji wierci się, dłubie w nosie i w każdy inny możliwy sposób próbuje pokazać swoją pogardę dla słów nauczycielki. Często wtrąca jakieś zdanie próbując, bezskutecznie zresztą, wyprowadzić Nauczycielkę z równowagi. Na ławce Jasia leży atlas i rocznik statystyczny. Inne dzieci mają przed sobą atlasy oraz niemały już stosik literatury o tematyce wegetariańskiej, ale na tej lekcji korzystają z książki Marii Grodeckiej "Siewcy dobrego jutra".

NAUCZYCIELKA: Dziś powiemy sobie jeszcze trochę o alternatywnym sposobie życia, ubierania i odżywiania się. Wiemy już, że skóry i futra naturalne można zastąpić syntetycznymi...
JASIU (nie wstając, z rękami w kieszeniach): Przecież z bawełny czy konopi trudno podrobić lisa.
NAUCZYCIELKA: Jasiu, o tym mówiliśmy na poprzedniej lekcji. Etyka wymaga od nas, abyśmy szanowali każde życie. Nie musimy już zabijać, aby móc się ubrać.
JASIU (z pogardliwym uśmieszkiem, nie schodzącym z jego twarzy prawie do końca lekcji): Nie wolno zapominać o tonach odpadów, których przetwarzanie jest drogie i wymaga dość dużych nakładów energii. Skóry i futra są łatwo przyswajalne przez destruentów, chociaż wymagają garbowania, czyli jakby krąg się zamyka.
NAUCZYCIELKA (dobrodusznie): No, widzisz, Jasiu, sam sobie przeczysz, ale widzę, że mnie nie zrozumiałeś, więc dokończę myśl. Albert Schweitzer, laureat Pokojowej Nagrody Nobla powiedział: "Dobrem jest podtrzymywać i ochraniać życie; niszczyć i odbierać życie jest złem". Jeżeli to zrozumiemy, nie będziemy chcieli nosić na sobie nawet imitacji martwych zwierząt. Najważniejszym naszym błędem jest jednak spożywanie mięsa, co pociąga za sobą...
JASIU (podniesionym głosem): No właśnie, z mięsem też są problemy!
UCZEŃ I: Nie krzycz!
UCZEŃ II: Jasiek, daj pani dokończyć!
Jasiu siada na miejsce. Na twarzach uczniów pojawiają się uśmieszki, niektórzy patrzą na Jasia z politowaniem, inni, jak np. UCZEŃ I i II, z pogardą.
NAUCZYCIELKA: ...co pociąga za sobą takie problemy, jak głód w niektórych rejonach świata czy ogromne zanieczyszczenie środowiska, o którym wspomniał Jaś, choć dosyć opacznie to sobie tłumaczył. Weźmy na przykład pestycydy, stosowane powszechnie we współczesnym rolnictwie czy odchody zwierzęce lub odpady z rzeźni. "I o ile skażenia odpadami z rzeźni mają zasięg raczej lokalny (tym niemniej dla mieszkańców bardzo są uciążliwe) to odchody z wielkich farm hodowlanych stanowią już zagrożenie w skali światowej" - pisze pani Maria Grodecka w swojej książce pt. "Siewcy dobrego jutra".
JASIU (machając w zacietrzewieniu atlasem): Chcąc odżywiać się tylko roślinami należałoby zaorać część łąk i pastwisk, które wraz z innymi terenami przeznaczonymi do hodowli stanowią ok. 70% terenów rolniczych na Ziemi. (Rzuca atlas i tym razem prawie krzyczy uderzając pięścią w rocznik statystyczny) Straty nie zostałyby zrównoważone przez nadwyżki roślinnych karm zwierzęcych.
NAUCZYCIELKA: Jasiu, uspokój się chłopcze, to niezdrowo. Skąd wziąłeś tak "rewelacyjne" dane? Pozwól, że coś ci przeczytam. Otóż w piśmie o nazwie ANIMALS' AGENDA z kwietnia br. można znaleźć następujące stwierdzenie: "40% światowych zasobów zbóż, a 70% wszystkich zbóż produkowanych w Stanach Zjednoczonych przeznacza się na karmę dla zwierząt hodowlanych. Jeżeli zboża te byłyby przeznaczane bezpośrednio na pokarm dla ludzi, można by nimi wyżywić populację pięciokrotnie większą niż obecna". Czyli - pomyśl tylko, Jasiu - 25 miliardów ludzi mogłoby się najeść i nikt nie umierałby z głodu.
JASIU (z odrobiną paniki w głosie): To są informacje wyssane z palca! Ja mam tu atlas, roczniki statystyczne, ja wiem... To nie może być prawdą!
Klasa wybucha śmiechem.
NAUCZYCIELKA: Te informacje podano na podstawie danych Rady na rzecz Nauki i Technologii Rolnej ze Stanów Zjednoczonych.
JASIU: Zaoranie łąk, nawet przy uprawach biodynamicznych, doprowadzi do pogorszenia stosunków wodnych, wyginięcia na zajmowanych terenach tysięcy roślin i zwierząt związanych z ekosystemami "półnaturalnymi" (łąka, pastwisko). Ponadto każdy biodynamik musi opierać gospodarkę nawozami na odchodach zwierząt (sam z rodziną nie da rady!).
UCZEŃ II: Dałbyś już spokój! Zresztą to już było na poprzedniej lekcji.
UCZEŃ III (z udawanym podziwem): Ho! ho! Ale z ciebie dowcipas.
UCZEŃ IV (z drwiną): To teraz takie kawały na komisariacie opowiadają?
Uczniowie płaczą i krztuszą się ze śmiechu.
NAUCZYCIELKA: Proszę o spokój! A ty, Jasiu, rzeczywiście przespałeś chyba ostatnią lekcję, to cię jednak nie usprawiedliwia. Chcąc brać udział w dyskusji, miałeś obowiązek uzupełnienia tego, co podawałam wam na ostatniej lekcji. Możesz się z czymś nie zgadzać, ale też nie możemy ciągle wracać do tego samego tematu i to tylko dlatego, ze ty nie możesz i nie chcesz go zrozumieć. Wytłumaczę ci jednak kilka spraw.
"W małych tradycyjnych gospodarstwach wiejskich hodowla zwierząt dostarcza obornik, który jest w pełni wykorzystywany do użyźniania gleby. Natomiast w masowych, specjalistycznych hodowlach i fermach hodowlanych mocz i kał krów i świń tworzą tzw. gnojowicę, którą tylko w ograniczonej ilości można wykorzystać do produkcji roślinnej. Zresztą gnojowica jako nawóz ma bardzo niekorzystny wpływ na jakość upraw i zdrowotność plonów. Zalecenie doprowadzania gnojowicy do dołów chłonnych lub na pola filtracyjne nie zawsze jest przestrzegane, gdyż łączy się z kosztami i trudnościami. Najczęściej nadmiar gnojowicy jest wylewany do pobliskich wód powierzchniowych i przesącza się do wód gruntowych. Masa odchodów z ogromnych nowoczesnych fabryk hodowlanych jest niewyobrażalnie wielka. Rezultat jest więc taki, że udział hodowli w skażeniu wód jest trzykrotnie większy od przemysłowego".
Jeszcze w sprawie nawożenia gleb. Gdy rolnictwo przestawi się na uprawy biodynamiczne nie będzie trzeba tylu sztucznych nawozów, co nie pozostanie bez znaczenia dla środowiska naturalnego. Można przecież stosować płodozmian. "Oprócz zmianowania podstawową metodą biodynamiczną jest kompostowanie organicznych substancji odpadowych, pochodząqcych z obszaru danego gospodarstwa i jego najbliższego otoczenia. A więc łęty, liście, chwasty, obornik, glina, odpadki kuchenne itd. (...) Przekonanie o potrzebie udziału zwierząt w gospodarstwie podzielają zarówno zwolennicy rolnictwa konwencjonalnego jak i biodynamicznego i traktują je jako niepodważalny pewnik. To założenie kwestionują jednak wegetarianie i zwolennicy upraw wegańskich i postulują jego ponowne, krytyczne rozpatrzenie i weryfikację na podstawie dalszych, nowych badań i doświadczeń. Bo jeżeli w dotychczas podejmowanych uprawach wegańskich obserwuje się 'całkowity zanik chwastów, pasożytów i chorób roślin', to jest to sygnał, ktorego nie wolno zignorować." Więcej na ten temat znajdziesz w tej książce (Nauczycielka pokazuje "Siewców dobrego jutra"), w rozdziale zatytułowanym: "Rolnictwo ekologiczne a uprawy wegańskie".
Zauważyłam jeszcze jeden błąd w twoim sposobie rozumowania. Otóż uważasz, że po przestawieniu się ludzi na naturalne wegetariańskie odżywianie, trzeba będzie zaorać część łąk i pastwisk. Wręcz przeciwnie, odwołajmy się kolejny raz do słów pani Grodeckiej. "Chów zamknięty wymaga przeznaczenia ogromnych obszarów pod uprawy paszowe, a system pastwiskowy wymaga jeszcze większych obszarów do wypasania stad. W pewnych sytuacjach przeznacza się na pastwiska ziemię zdatną do upraw. A jeżeli nawet dla celów rolniczych jest ona zbyt jałowa, to można by ją wykorzystać bardziej racjonalnie niż pastwisko, bo wiadomo, że na każdej ziemi, na której rośnie trawa, może również wyrosnąć las. Jednak gospodarka hodowlana nie tylko eliminuje taką szansę zalesiania, ale wybiera odwrotny kierunek postępowania - to właśnie lasy wycina sie po to, aby ogołocone z drzew tereny przeznaczać na pastwiska. A system pastwiskowy wymaga obszaru około dziesięciokrotnie większego niż chów zamknięty.
Intensywne wypasanie powoduje częstokroć zanik roślinności łąkowej wskutek przygryzania i przydeptywania, co w wielu przypadkach prowadzi do degradacji i erozji gleby".

Jaś słucha słów nauczycielki, a w jego oczach pojawiają się łzy.
JASIU (mamrocze pod nosem bez przerwy): Więc znów to straszliwe koło się zamyka... Więc znów to straszliwe koło się zamyka... Więc...
Rozlega się dzwonek. Jaś bierze pod pachę atlas i ze spuszczoną głową, wciąż mamrocząc swoje "Więc znów to straszliwe koło się zamyka...", wychodzi z klasy. Koledzy już się nie śmieją, część poklepuje go przyjaźnie próbując pocieszyć, inni nie zwracają na niego uwagi.

KURTYNA

Piotr Piątek

OD AUTORA: W wypowiedziach Jasia wykorzystałem fragmenty tekstu Marka Majgiera "ARTYKUŁ DYGRESYJNO-DEPRESYJNY" (ZB 34).


Polemiki, czasem bardzo obszerne, nadesłali też: Mariusz Błoński, Artur Krzyżański (bardzo dobrze umotywowana!) oraz Krzysztof Żółkiewski. Nie będziemy ich jednak drukować, aby nie potwarzać argumentów i nie zabierać miejsca, lecz kopie wysyłamy Markowi. (aż)




ZB nr 6(36)/92, Czerwiec '92

Początek strony