Strona główna |
O ironio, dalej można znaleźć takie zdanie: "Nasza filozofia (domyślam się, że również K.Ż. - P.P) to minimalizować ZŁO I CIERPIENIA wyrządzane zwierzętom i stworzeniom".
Obawiam się, że zarówno tzw. towarzystwa opieki nad zwierzętami, fronty wyzwolenia zwierząt i inne akcje antyfutrzarskie właśnie to robią, minimalizują ZŁO I CIERPIENIA. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że wszystkie te towarzystwa i fronty i akcje i wegetarianie (w rozumieniu K.Ż.) uzupełniają się.
Zdziwiło mnie jeszcze jedno zdanie, a mianowicie "wegetarianie widzą świat stworzeń hierarchicznie". Wg mnie to właśnie takie widzenie świata prowadzi do tak powszechnego braku szacunku do zwierząt, jako gatunków niższych. Po przeczytaniu artykułu "Święte psy... " poczułem się troszeczkę nieswojo, bo Krzysztof Żółkiewski próbował w nim okrzyknąć wegetarian, do grona których w takim razie nie chcę się już zaliczać, ludźmi lepszymi od innych. Mówię: VETO!
Piotr Piątek
OSOBY:
NAUCZYCIELKA - ktokolwiek z odrobiną współczucia i
zdrowego rozsądku.
JAŚ - ktokolwiek odpowiadający późniejszej
charakterystyce.
UCZNIOWIE - każdy, kto ma uszy do słuchania, oczy do
patrzenia i mózg do myślenia.
AKT I (i ostatni)
Zajęcia odbywają się w jednej z polskich szkół. Klasa liczy około 20 osób. Z całej grupy wyróżnia się Jasiu, chłopiec o niezbyt inteligentnym wyrazie twarzy. Jasiu od początku lekcji wierci się, dłubie w nosie i w każdy inny możliwy sposób próbuje pokazać swoją pogardę dla słów nauczycielki. Często wtrąca jakieś zdanie próbując, bezskutecznie zresztą, wyprowadzić Nauczycielkę z równowagi. Na ławce Jasia leży atlas i rocznik statystyczny. Inne dzieci mają przed sobą atlasy oraz niemały już stosik literatury o tematyce wegetariańskiej, ale na tej lekcji korzystają z książki Marii Grodeckiej "Siewcy dobrego jutra".
NAUCZYCIELKA: Dziś powiemy sobie jeszcze trochę o
alternatywnym sposobie życia, ubierania i odżywiania się.
Wiemy już, że skóry i futra naturalne można zastąpić
syntetycznymi...
JASIU (nie wstając, z rękami w kieszeniach): Przecież z
bawełny czy konopi trudno podrobić lisa.
NAUCZYCIELKA: Jasiu, o tym mówiliśmy na poprzedniej
lekcji. Etyka wymaga od nas, abyśmy szanowali każde życie. Nie
musimy już zabijać, aby móc się ubrać.
JASIU (z pogardliwym uśmieszkiem, nie schodzącym z jego
twarzy prawie do końca lekcji): Nie wolno zapominać o tonach
odpadów, których przetwarzanie jest drogie i wymaga dość
dużych nakładów energii. Skóry i futra są łatwo przyswajalne
przez destruentów, chociaż wymagają garbowania, czyli jakby
krąg się zamyka.
NAUCZYCIELKA (dobrodusznie): No, widzisz, Jasiu, sam
sobie przeczysz, ale widzę, że mnie nie zrozumiałeś, więc
dokończę myśl. Albert Schweitzer, laureat Pokojowej Nagrody
Nobla powiedział: "Dobrem jest podtrzymywać i ochraniać życie;
niszczyć i odbierać życie jest złem". Jeżeli to zrozumiemy,
nie będziemy chcieli nosić na sobie nawet imitacji martwych
zwierząt. Najważniejszym naszym błędem jest jednak spożywanie
mięsa, co pociąga za sobą...
JASIU (podniesionym głosem): No właśnie, z mięsem też są
problemy!
UCZEŃ I: Nie krzycz!
UCZEŃ II: Jasiek, daj pani dokończyć!
Jasiu siada na miejsce. Na twarzach uczniów pojawiają się
uśmieszki, niektórzy patrzą na Jasia z politowaniem, inni, jak
np. UCZEŃ I i II, z pogardą.
NAUCZYCIELKA: ...co pociąga za sobą takie problemy, jak
głód w niektórych rejonach świata czy ogromne zanieczyszczenie
środowiska, o którym wspomniał Jaś, choć dosyć opacznie to
sobie tłumaczył. Weźmy na przykład pestycydy, stosowane
powszechnie we współczesnym rolnictwie czy odchody zwierzęce
lub odpady z rzeźni. "I o ile skażenia odpadami z rzeźni mają
zasięg raczej lokalny (tym niemniej dla mieszkańców bardzo są
uciążliwe) to odchody z wielkich farm hodowlanych stanowią już
zagrożenie w skali światowej" - pisze pani Maria Grodecka w
swojej książce pt. "Siewcy dobrego jutra".
JASIU (machając w zacietrzewieniu atlasem): Chcąc
odżywiać się tylko roślinami należałoby zaorać część łąk i
pastwisk, które wraz z innymi terenami przeznaczonymi do
hodowli stanowią ok. 70% terenów rolniczych na Ziemi. (Rzuca
atlas i tym razem prawie krzyczy uderzając pięścią w rocznik
statystyczny) Straty nie zostałyby zrównoważone przez nadwyżki
roślinnych karm zwierzęcych.
NAUCZYCIELKA: Jasiu, uspokój się chłopcze, to niezdrowo.
Skąd wziąłeś tak "rewelacyjne" dane? Pozwól, że coś ci
przeczytam. Otóż w piśmie o nazwie ANIMALS' AGENDA z kwietnia
br. można znaleźć następujące stwierdzenie: "40% światowych
zasobów zbóż, a 70% wszystkich zbóż produkowanych w Stanach
Zjednoczonych przeznacza się na karmę dla zwierząt
hodowlanych. Jeżeli zboża te byłyby przeznaczane bezpośrednio
na pokarm dla ludzi, można by nimi wyżywić populację
pięciokrotnie większą niż obecna". Czyli - pomyśl tylko, Jasiu
- 25 miliardów ludzi mogłoby się najeść i nikt nie umierałby z
głodu.
JASIU (z odrobiną paniki w głosie): To są informacje
wyssane z palca! Ja mam tu atlas, roczniki statystyczne, ja
wiem... To nie może być prawdą!
Klasa wybucha śmiechem.
NAUCZYCIELKA: Te informacje podano na podstawie danych
Rady na rzecz Nauki i Technologii Rolnej ze Stanów
Zjednoczonych.
JASIU: Zaoranie łąk, nawet przy uprawach biodynamicznych,
doprowadzi do pogorszenia stosunków wodnych, wyginięcia na
zajmowanych terenach tysięcy roślin i zwierząt związanych z
ekosystemami "półnaturalnymi" (łąka, pastwisko). Ponadto każdy
biodynamik musi opierać gospodarkę nawozami na odchodach
zwierząt (sam z rodziną nie da rady!).
UCZEŃ II: Dałbyś już spokój! Zresztą to już było na
poprzedniej lekcji.
UCZEŃ III (z udawanym podziwem): Ho! ho! Ale z ciebie
dowcipas.
UCZEŃ IV (z drwiną): To teraz takie kawały na
komisariacie opowiadają?
Uczniowie płaczą i krztuszą się ze śmiechu.
NAUCZYCIELKA: Proszę o spokój! A ty, Jasiu, rzeczywiście
przespałeś chyba ostatnią lekcję, to cię jednak nie
usprawiedliwia. Chcąc brać udział w dyskusji, miałeś obowiązek
uzupełnienia tego, co podawałam wam na ostatniej lekcji.
Możesz się z czymś nie zgadzać, ale też nie możemy ciągle
wracać do tego samego tematu i to tylko dlatego, ze ty nie
możesz i nie chcesz go zrozumieć. Wytłumaczę ci jednak kilka
spraw.
"W małych tradycyjnych gospodarstwach wiejskich hodowla
zwierząt dostarcza obornik, który jest w pełni wykorzystywany
do użyźniania gleby. Natomiast w masowych, specjalistycznych
hodowlach i fermach hodowlanych mocz i kał krów i świń tworzą
tzw. gnojowicę, którą tylko w ograniczonej ilości można
wykorzystać do produkcji roślinnej. Zresztą gnojowica jako
nawóz ma bardzo niekorzystny wpływ na jakość upraw i
zdrowotność plonów. Zalecenie doprowadzania gnojowicy do dołów
chłonnych lub na pola filtracyjne nie zawsze jest
przestrzegane, gdyż łączy się z kosztami i trudnościami.
Najczęściej nadmiar gnojowicy jest wylewany do pobliskich wód
powierzchniowych i przesącza się do wód gruntowych. Masa
odchodów z ogromnych nowoczesnych fabryk hodowlanych jest
niewyobrażalnie wielka. Rezultat jest więc taki, że udział
hodowli w skażeniu wód jest trzykrotnie większy od
przemysłowego".
Jeszcze w sprawie nawożenia gleb. Gdy rolnictwo przestawi
się na uprawy biodynamiczne nie będzie trzeba tylu sztucznych
nawozów, co nie pozostanie bez znaczenia dla środowiska
naturalnego. Można przecież stosować płodozmian. "Oprócz
zmianowania podstawową metodą biodynamiczną jest kompostowanie
organicznych substancji odpadowych, pochodząqcych z obszaru
danego gospodarstwa i jego najbliższego otoczenia. A więc
łęty, liście, chwasty, obornik, glina, odpadki kuchenne itd.
(...) Przekonanie o potrzebie udziału zwierząt w gospodarstwie
podzielają zarówno zwolennicy rolnictwa konwencjonalnego jak i
biodynamicznego i traktują je jako niepodważalny pewnik. To
założenie kwestionują jednak wegetarianie i zwolennicy upraw
wegańskich i postulują jego ponowne, krytyczne rozpatrzenie i
weryfikację na podstawie dalszych, nowych badań i doświadczeń.
Bo jeżeli w dotychczas podejmowanych uprawach wegańskich
obserwuje się 'całkowity zanik chwastów, pasożytów i chorób
roślin', to jest to sygnał, ktorego nie wolno zignorować."
Więcej na ten temat znajdziesz w tej książce (Nauczycielka
pokazuje "Siewców dobrego jutra"), w rozdziale zatytułowanym:
"Rolnictwo ekologiczne a uprawy wegańskie".
Zauważyłam jeszcze jeden błąd w twoim sposobie
rozumowania. Otóż uważasz, że po przestawieniu się ludzi na
naturalne wegetariańskie odżywianie, trzeba będzie zaorać
część łąk i pastwisk. Wręcz przeciwnie, odwołajmy się kolejny
raz do słów pani Grodeckiej. "Chów zamknięty wymaga
przeznaczenia ogromnych obszarów pod uprawy paszowe, a system
pastwiskowy wymaga jeszcze większych obszarów do wypasania
stad. W pewnych sytuacjach przeznacza się na pastwiska ziemię
zdatną do upraw. A jeżeli nawet dla celów rolniczych jest ona
zbyt jałowa, to można by ją wykorzystać bardziej racjonalnie
niż pastwisko, bo wiadomo, że na każdej ziemi, na której
rośnie trawa, może również wyrosnąć las. Jednak gospodarka
hodowlana nie tylko eliminuje taką szansę zalesiania, ale
wybiera odwrotny kierunek postępowania - to właśnie lasy
wycina sie po to, aby ogołocone z drzew tereny przeznaczać na
pastwiska. A system pastwiskowy wymaga obszaru około
dziesięciokrotnie większego niż chów zamknięty.
Intensywne wypasanie powoduje częstokroć zanik
roślinności łąkowej wskutek przygryzania i przydeptywania, co
w wielu przypadkach prowadzi do degradacji i erozji gleby".
Jaś słucha słów nauczycielki, a w jego oczach pojawiają
się łzy.
JASIU (mamrocze pod nosem bez przerwy): Więc znów to
straszliwe koło się zamyka... Więc znów to straszliwe koło się
zamyka... Więc...
Rozlega się dzwonek. Jaś bierze pod pachę atlas i ze
spuszczoną głową, wciąż mamrocząc swoje "Więc znów to
straszliwe koło się zamyka...", wychodzi z klasy. Koledzy już
się nie śmieją, część poklepuje go przyjaźnie próbując
pocieszyć, inni nie zwracają na niego uwagi.
KURTYNA
Piotr Piątek
OD AUTORA: W wypowiedziach Jasia wykorzystałem fragmenty tekstu Marka Majgiera "ARTYKUŁ DYGRESYJNO-DEPRESYJNY" (ZB 34).
Polemiki, czasem bardzo obszerne, nadesłali też: Mariusz Błoński, Artur Krzyżański (bardzo dobrze umotywowana!) oraz Krzysztof Żółkiewski. Nie będziemy ich jednak drukować, aby nie potwarzać argumentów i nie zabierać miejsca, lecz kopie wysyłamy Markowi. (aż)