Strona główna |
Była to bardzo bogata i nieźle przygotowana impreza. Z dużą ciekawością jechaliśmy przez interesujące tereny Słowacji, a później Czech (przełom rzeki Vah), aby zobaczyć na własne oczy jak popularyzuje się ekologię u sąsiadów. ATMAN staje się znanym i cenionym zespołem w środowiskach co bardziej nonkonformistycznych zielonych za południową granicą i tym bardziej zależało nam na udanym koncercie i dobrym przyjęciu.
Pierwszymi, których zobaczyliśmy na usytuowanym w centrum miasta ekojarmarku byli... Marta Lelek, Janusz Korbel i Jiri Holusa!
SEE Pracownia NRWI pracuje ostatnio częściej w Czecho- Słowacji niż w Polsce. Pewnie dlatego nie odpowiada na obowiązkowe ostatnio zaczepki krytyków ekologii głębokiej, którymi obrodziło tej wiosny nad podziw. Od profesorów po kółka różańcowe daje się ekologii głębokiej odpór, a wszystko pod hasłem: nie ma kompromisu w obronie Matki Ziemi!
Po pierwszym dniu w Olomouc przekonałem się, że nie doszła tu jeszcze jedynie słuszna wersja ekologii z jej jedynym prawdziwym ojcem i może dlatego obie pracownie panoszyły się zupełnie bezkarnie.
Pierwszym wydawnictwem, na które zwróciłem uwagę zwiedzając "ekojarmark" było kilkutomowe, pięknie wydane (barwne ilustracje itd.) wydawnictwo Czerwona Księga, zawierające listy, ilustracje i mapki zasięgów gatunków zagrożonych wymarciem na terenie Czecho-Słowacji. W Polsce, w wielkich boleściach urodziła się tej wiosny "Lista gatunków zagrożonych wyginięciem", nie bardzo wiadomo do kogo adresowana (niekompletna, brak ilustracji, map, polskich nazw). W opracowywaniu jest Czerwona Księga dla terenów Polski, ale kiedy ją zobaczymy i jak będzie wydana? Należy przy tym zaznaczyć, że nie jest to wynik złej woli środowiska naukowego, a raczej przykład priorytetów w ochronie przyrody. Dziś jest łatwiej dostać pieniądze na ekologiczne juvenalia, niż na podstawowe i konieczne wydawnictwa, nawet w przypadku, gdy są opóźnione o całe lata w stosunku do wszystkich naszych sąsiadów.
Oglądaliśmy też wiele innych wydawnictw, niektóre - przepięknie wydane - można było kupić za małe pieniądze, dzięki dofinansowaniu ich wydania przez odpowiednie ministerstwo.
Ciekawą ofertą były różnych rozmiarów, kolorowe i lekkie kontenery z laminatów, przystosowane do składowania sortowanych śmieci. Producent tych kontenerów twierdził, że sprzedaje je dla Krakowa, ale nie był zadowolony ze stanu interesów z Polską. Koszt jednego kontenera wynosi około 400 USD, nie jest to więc inwestycja tania. Zainteresowanym możemy przesłać kopie materiałów reklamowych firmy wystawiającej kontenery.
W samym środku "ekojarmarku" wyznawcy Pana Krsny ustawili polową kuchnię, co zapewniało tanie i wegetariańskie żywienie dla licznie przybyłych gości. Inną atrakcją była trwająca właśnie wielka wystawa kwiatów - Flora Olomouc - połączona z targami roślin i sprzętu ogrodowego. Naszą uwagę zwróciły liczne, fachowe i niezbyt drogie bonsai oraz kolekcje drobnych roślin owadożernych. O dywanach z tulipanów i magnoliach nie ma co pisać - to trzeba zobaczyć!
Janusz z Martą poprowadzili warsztat "zgromadzenie wszystkich istot" z grupą zainteresowanych, a my zabraliśmy się do roboty czyli zagraliśmy koncert podczas wspólnego z miejscowymi grupami wieczornego występu. Koncert odbywał się w doskonale przygotowanej sali klubu studenckiego, a obok nas wystąpiły zespoły o niezwykle wdzięcznych nazwach: Betula Pendula, skupina Nerez, Oldrich Janota i Dasy Andrtovej-Vonkovej. To, co usłyszeliśmy ze sceny można umiejscowić w rejonach Nowej Ery.
Przyjęcie koncertu "skupiny ATMAN z Polska" oceniamy jako dobre i właściwe, czyli skupione i uważne. Cały następny dzień słyszeliśmy muzykę z naszych kaset na "ekojarmarku" w centrum starówki. Na drzwiach garderoby odkryliśmy znaczek - nomen omen zespołu Armia - też "z Polska".
Ostatnie godziny w Olomouc poświęciliśmy omówieniu z Jirim Holusą wspólnego przedsięwzięcia, które ma połączyć możliwości planetarium w Ostrawie, mocy listy ginących gatunków Joanny Macy i zestawu ok. 200 slajdów. Skromna "przedpremiera" nastąpi pewnie podczas pobytu Arne Naesa w Bielsku.
Był też czas na wspólny obiad z Martą, Januszem i Jirim - i wcale nie pragnąłem, aby był to posiłek na tysiąc ludzi, całe społeczeństwa i kraje, które trzeba uszczęśliwiać zbiorowo.
Czyżby cień LOP-u nie sięgał na Morawy?
Marek Styczyński
Ps. Polemikami na temat ekologii głębokiej zajmę się na
emeryturze - teraz zajmujemy się czynną ochroną przyrody,
warsztatami, ukazują się książki, nagrania itd., itd. -
dlatego przepraszam i proszę o cierpliwość.