Strona główna 

ZB nr 6(36)/92, Czerwiec '92

MIĘDZY NAMI ZWIERZĘTAMI

CZŁOWIEK, ZWIERZĘ DESTRUKCYJNE

"Nie jesteśmy po prostu dość podobni do zwierząt. Jesteśmy zwierzętami."
Mary Midgley filozof angielski

Kocham wszystkie stworzenia. Na przykład taki tygrys bengalski, człowiek dowolnej rasy, chociaż szczególnie podobają mi się ludzie kolorowi, czarna pantera, tajemniczy lemur, mrówkojad czy majestatyczny słoń afrykański. Czy to nie piękne i ciekawe zwierzęta?

Zajmijmy się na chwilę zwierzęciem o nazwie człowiek, którego celowo umieściłem między drapieżnikami, żeby nie odważył się powiedzieć, że on tu jest ze wszystkich najważniejszy. Niech w ten sposób poczuje smak partnerstwa i to, że jest członkiem wielkiej planetarnej rodziny. Jednak gdy skończy się ten tekst, człowiek z wyniosłym uporem będzie dalej zaprzeczał swojej zwierzęcej naturze. Pewnie dlatego, że posiada specjalną cechę gatunkową, jak duma i poczucie wyższości, z czego jest szczególnie dumny. A właśnie to zadufanie czyni go najbardziej niebezpiecznym ze wszystkich zwierząt. "Człowiek jest naprawd najgorszym zwierzęciem ze wszystkich. Inne zwierzęta nie są aż tak złe. Tylko człowiek swoim działaniem włożył w ten świat tak wiele złego. Stworzył tyle problemów i cierpienia. To znaczy, że jeżeli bardzo wielu ludzi umrze, wtedy pokój na świecie będzie możliwy. Tak mówią zwierzęta." (Soen Sa Nim).

Człowiek to bardzo dziwne zwierzę.Twierdzi na przykład, że jest koroną stworzenia, a jednocześnie oddaje wspaniałomyślnie insygnia władzy w łapy lwa, jakby sam nie należał do arystokracji biologicznego rodu. Cóż za przebiegła zuchwałość. I tylko człowiek mógł się zdobyć na tak wyrafinowane działanie, jak ten tekst piętnujący jego zwierzęce wady. Ecce homo...

ARKA BEZ NOEGO

Gdy trzeba będzie opuszczać zniszczoną Ziemię i wsiadać do kosmicznej arki, by zaludnić w przestrzeni nieznany ląd, może zabraknąć wówczas miejsca dla mężczyzny i kobiety, w obawie przed groźbą kolejnej dominacji jednego gatunku nad pozostałymi.

Człowiek jest zwierzęciem, ale muszę przyznać, że pod każdym względem wyjątkowym.

GDZIE SIĘ PODZIEJE LENIWIEC?

fragment rozmowy z Andrzejem Trepką, pisarzem i publicystą, autorem książek o zwierzętach.

J.O. - Wiem, że twoje poglądy na temat ogrodów zoologicznych, polowań i cyrków są nietradycyjne i niekonwencjonalne.
A.T. - Ogrody zoologiczne ocaliły wiele gatunków zwierząt. W czasach niszczenia przez człowieka różnych biotopów ogrody zoologiczne nie tylko są potrzebne, ale stają się konieczne. U nas jest ich za mało. Amazonia może przetrwać jeszcze może kilkanaście, kilkadziesiąt lat. A gdzie się na przykład później podzieje taki leniwiec, który urodził się i umiera na drzewie? Dotyczy to wielu gatunków flory i fauny. Wiele z nich ginie na skutek eksploatacyjnej działalności człowieka bezpowrotnie. Znikają bez śladu i takie, których nie zdążyliśmy jeszcze odkryć i poznać. Mało z nas zdaje sobie sprawę, że ogrody zoologiczne to nie tylko zastępczy dom dla zwierząt, ale zoologiczna placówka badawcza.
Kiedyś w Stanach Zjednoczonych było ok.60 mln bizonów. Później zamieniono prerie w pola pszenicy. To jedna z głównych przyczyn wytracenia ogromnej ilości tego gatunku. W Polsce żyje optymalna ilość żubrów. W Europie nie ma takich terenów leśnych, gdzie mogłyby żyć większe ilości tych zwierząt. W związku z tym, że zubr potrzebuje dużych przestrzeni, trzeba utrzymywać stałą populację, w związku z czym niezbędny jest okresowy odstrzał dewizowy tych pięknych okazów. Na marginesie dodam, że polska gospodarka łowiecka stoi na wysokim poziomie i jest znana w Europie. W całej historii świata nie wyginął ani jeden gatunek zwierzyny łownej, gdzie wzorowo było prowadzone myślistwo. Jeżeli chodzi o cyrk, to ten rodzaj rozrywki nie przeszkadza mi. Oczywiście jestem przeciwny przejawom okrucieństwa wobec zwierząt, ale zdarzają się one przecież nie tylko w cyrku, ale na o wiele większą skalę w życiu codziennym, np. wobec psów i kotów. Co do programów zwierzęcych w cyrku, to istnieją przecież różne, również łagodne metody tresury, jak różne istnieją metody wychowania uczniów w szkole, gdzie jeszcze nie tak wiele lat temu, niektórzy nauczycielena własną rękę stosowali wobec podopiecznych kary cielesne. Dobry będzie tutaj przykład wielkiego znawcy i miłośnika zwierząt, prof. Bernarda Grzymka, który całe życie poświęcił ich obronie, pozostając jednoczesnie ich treserem.
Z całej rozmowy, która zapewne pobudzi do działania polemistów i wznieci, miejmy nadzieję, mniej emocjonalną a bardziej rzeczową dyskusję, najbardziej zdumiał mnie leniwiec, któremu poświęciłem wiersz.

LENIWIEC

urodziłeś się na drzewie
i tu spotka cię śmierć
dobrze że nie myślisz
jak człowiek
bo przyszłoby ci do głowy
zejść na ziemię
a tak jesteś owocem drzewa
senne ruchy twego ciała
to niewiarygodna poezja
lenistwa
którą ożywia tylko
zdecydowany kontur
zielonych liści.

Jerzy Oszelda
homosapiens

(gatunek ssaków z rodziny człowiekowatych (homonidów))

WOLĘ JUŻ ZAPALENIE PŁUC

Bardzo cenię sobie wszystkich walczących o sprawy związane z ekologią. Ruch społeczny i "partie zielonych" działające w Polsce, a czynące tak wiele na rzecz ochrony środowiska mają ogromne społeczne poparcie. Jednak ekologia, a właściwie pewien jej nurt wśród najmłodszych wyznawców, choć teoretycznie słuszny - budzi wiele moich zastrzeżeń. Swój strach (tak strach) przepłaciłam ostatnio zapaleniem płuc. Chorowałam długo i ciężko, i cudem wygrzebałam się z tego. W czym rzecz?

Jestem kobietą starą, emerytką. Żyję wyłącznie z renty, a więc bardzo skromnie. Od wielu lat nie kupiłam sobie żadnego zimowego, ciepłego okrycia, gdyż mnie na to nie stać. Przenicowałam stare płaszcze po mężu na kurtki i mam od 30-tu lat to samo, jedno, jedyne futro z piżmaków.

Po obejrzeniu wielu programów telewizyjnych o tym, że młodzi oblewają futra niezmywającą się farbą (chyba w aerozolu) zamknęłam futro w szafie i po zakupy chodziłam w dość przewiewnej jesionce. W wyniku zaziębienia dostałam zapalenia płuc.

Siostra PCK, która pomagała mi przez ten czas zdziwiła się, porządkując moje rzeczy, że chodzę w jesionce, gdy mam ciepłe futro. Ale ja boję się w nim wyjść z domu. Wychodzić jednak muszę, ponieważ nie ma kto mi pomóc.

Czy rzeczywiście protesty ruchów ekologicznych powinny przybierać aż tak drastyczne formy? Ja też kocham zwierzęta, ale nosimy buty ze skóry, torby ze skóry, walizki. Młodzież, także ta protestująca, nosi (jakże licznie) skórzane kurtki itd. itd. Brońmy zwierzęta. Absolutnie każde, bezwzględnie podlegające ścisłej ochronie, ale nie działajmy w sposób nieprzemyślany i bezkrytyczny. Ileż sprzętów w domu mamy także ze skóry? Ileż dodatków do strojów nosimy codziennie?

Być może nie mam racji, ale dla wielu, nie tylko starszych osób, futro po babci, mamie jest najcieplejszym odzieniem w szafie.

Sprawą indywidualnego wyboru, a nie lęku, strachu, czy też nakazu powinno być, czy chodzi się np. w futrze, czy też nie! Ciekawa jestem opinii Państwa.

Emilia Z. z Krakowa
(lat 72)

list opublikowany w Gazecie Krakowskiej 33/8-9.2.92


ZB nr 6(36)/92, Czerwiec '92

Początek strony