Strona główna 

ZB nr 6(36)/92, Czerwiec '92

"KAMYK FILOZOFICZNY"
czyli
"GDY NA DRODZE LEŻY KAMYK USUWAMY..."

Ten pozornie niewinny fragment z wierszyka dla dzieci odczytujemy dziś nie tylko jako radosną wizję wspólnego wysiłku, lecz również jako okrutną ilustrację tego, jak totalitarny reżim obchodził się z "kamykami" zalegającymi jego prostą drogę do raju. Niedogodnościami krajobrazu byli najczęściej ludzie. Ta okrutna prawda jest skrajnym przykładem m.in. na to, do jakich skutków może doprowadzić taka filozofia działania, która każe doszukiwać się przyczyn własnych niepowodzeń poza nami samymi. Czyli tam, gdzie nigdy ich nie było. Sfrustrowani funkcjonariusze systemu jego klęski tłumaczyli sobie istnieniem autentycznych lub wyimaginowanych wrogów, miast niewłaściwościami samego systemu.

Odejście od siebie - to postawa człowieka, który nie tylko nie szuka w sobie przyczyny swoich klęsk, lecz również nie szuka w sobie sił, by je móc przezwyciężyć. Nie szuka w sobie właściwie niczego. Na szczęście ów proces przemiany autentycznej spontaniczności w wygodną podległość nie jest nieodwracalny. Czasem właśnie przeszkoda staje się źródłem oświecenia i człowiek odkrywa wtedy, że posiada zdumiewającą umiejętność stawiania pytań. Pyta więc o sens wzorców pompowanych mu z zewsząd do głowy, o miejsce, jakie w tych z góry ustalonych relacjach zajmuje on sam. Gdzie wśród tej odmrażanej gotowizny znajduje się jego osoba? Z każdym kolejnym pytaniem budzi się świadomość, że odpowiedzi musi udzielić sobie sam. Żadna znaleziona na cudzej ścieżce, bez wewnętrznej akceptacji, nigdy go nie zadowoli.


"Gdy na drodze leży kamyk..." to najpierw pytam, czy moja droga nie jest tym miejscem, na którym właśnie powinien spoczywać? Pytam co takiego uczyniłem, że wywołałem kamień na swej drodze? A może został mi on dany po to, bym zauważył coś więcej niż tylko swoje uparte dążenie przed siebie?

"Gdy na drodze leży kamyk..." to pytam, czy aby na pewno tędy wiedzie moja ścieżka? Czy projekcja, jaką zaszczepiłem swojej głowie, nie wskazuje przypadkiem kilkupasmowej autostrady - o sterylnie gładkiej powierzchni - prostej aż po horyzont? Bo może nie trzeba budować nasypu, może nie trzeba zalewać go asfaltem jeśli okaże się, że podróżuję pieszo? A może tu jest mój zakręt i ten kamień jest po to, by mi go obwieścić.

Wierzę, że potrafię uszanować każdą przeszkodę wyrastającą przede mną. Wszak również przeszkody sprawiają, że posuwam się naprzód. Są więc sprzymierzeńcami w mojej wędrówce. Są miejscami, w których częściej zwracam się ku sobie.

Janusz Reichel


ZB nr 6(36)/92, Czerwiec '92

Początek strony